CHRZEŚCIJAŃSKI OŚRODEK APOLOGETYCZNY

/ Destrukcyjne sekty / Świadkowie Jehowy / Artykuł

Trójjedyny Bóg

Niniejsze opracowanie jest biblijną polemiką z ugrupowaniami, które podważają osobowość i boskość Ducha Świętego. Może służyć też w formie skryptu porządkującego wiedzę biblijną na ten temat. Jest to część pierwsza opracowania o Trójcy. Część II nosi tytuł "Jezus Chrystus jako Bóg Jahweh", a część III: "Osobowość i Boskość Ducha Świętego".

CZĘŚĆ I

CZĘŚĆ II

CZĘŚĆ III

CZĘŚĆ I

Trójjedyny Bóg

1. Wprowadzenie do koncepcji Trójcy

1.1. Konieczność założeń wstępnych

Poruszając temat tak złożony jak natura Najwyższego wymagana jest postawa pokory. Musimy zwrócić uwagę, że jeśli przyjmujemy że jesteśmy stworzeniami Boga, musimy też pogodzić się z faktem wynikających z tego naszych ograniczeń. Jednym z nich jest pewna ograniczoność poznania. Tylko nieskończony umysł może w pełni poznać Nieskończonego. Niektórzy zdają się zapominać o słowach "Gdy widzisz człowieka mającego się za męrdca, to więcej nadziei jest dla głupca niż dla niego." (Prz.26:12) oraz: "Kto mniema, że coś poznał, jeszcze nie poznał jak należało poznać." (1Kor.8:2).

Zawsze mnie zdumiewa niefrasobliwość antytrynitarzy, gdy wypowiadają się z taką łatwością na temat Boga i Jego Chrystusa tak jakby wypowiadał się rolnik na temat krowy. Tak łatwo im Boga ponumerować, poklasyfikować, wydaje im się, że nic ich na Jego temat nie zdziwi. Tymczasem Bóg jest stwórcą świata, którego złożoność do dziś nie zaprzestaje zadziwiać ludzi. Człowiek, o którym Bóg powiedział: "Daję ci serce mądre i rozumne, że takiego jak ty jeszcze nie było przed tobą i takiego jak ty również po tobie nie będzie. (1Krl.3:12), wypowiedział takie słowa:

"Gdy postanowiłem szczerze poznać mądrość i zbadać sprawy, jakie się dzieją na ziemi, że oko niejednego ani w dzień, ani w nocy nie znajdzie snu, poznałem ze wszystkich dzieł Bożych, że człowiek nie może dojąć do sedna spraw, jakie się dzieją pod słońcem. Chociaż człowiek się trudzi, aby je zbadać, nie dojdzie tego; a chociaż nawet mędrzec twierdzi, że to rozumie, nie może tego zgłębić." (Kazn.8:17-18)

Jeśli zrozumienie Bożego stworzenia jest tak trudne, to co dopiero zrozumienie Jego Stwórcy o którym apostoł Paweł napisał: "O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i niewyśledzone drogi jego! Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był doradcą jego?" Jeśli więc antytrynitarz patrzy na Boga jak na krowę, to nic dziwnego, że gdy myśli o Trójcy, widzi trzy krowy...

Jak Boże stworzenia, jesteśmy skazani jako pewne wynikające stąd ograniczenia. Gdy mówimy o Bogu, musimy posługiwać się antropomorfizmami (czyli mówieniem o Bogu na sposób ludzki poprzez analogię). Będąc ludźmi nie możemy wyjść poza swoją naturę. Kiedy Bóg objawia się człowiekowi, jedyny sposób w jaki człowiek może o tym opowiadać innym jest używanie analogii do rzeczy występujących w naszym świecie. Zwróćmy uwagę np. na Księgę Ezechiela (Ez.1:26-28), gdzie prorok widząc chwałę Boga Izraela pisze że widział kogoś podobnego do człowieka siedzącego na czymś podobnym do tronu a otaczało go coś podobne do ognia. W calej Biblii widzimy że Bóg objawiając się człowiekowi odwołuje się do skojarzeń i pojęć znanych mu z tego świata. O Bogu możemy więc mówić jedynie poprzez analogię. Chociaż Boga nie można poznać w sposób wyczerpujący do końca, możemy jednak o Nim powiedzieć coś prawdziwego. Nawet jeśli to jest cząstkowe nie zmienia to faktu że będzie to wiedza prawdziwa. Jest tak dlatego, że jako chrześcijanie wierzymy w to, że Bóg sam przemówił do człowieka poprzez Biblię. Bóg chrześcijan nie jest Bogiem, który milczy tak jak bóstwa hinduskie. Nie jest też tak, jak głoszą panteistyczne religie Wschodu, że Bóg jest tak transcendentny, inny od człowieka, że nie można Go wogóle poznawać rozumem lecz jedynie doświadczać mistycznie. Bóg, którego ukazuje nam Biblia, jest Bogiem osobowym. Bogiem, który stworzył człowieka na swoje podobieństwo - jest więc podstawa do więzi z Bogiem, więzi angażującej całego człowieka - zarówno jego umysł, jak i serce.

Wszystkie cytaty z Biblii o ile nie zaznaczono inaczej pochodzić będą z wydania Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego w Warszawie. Tekst hebrajski z Pocket Interlinear Old Testament Numerically Coded to Strong's Exhaustive Concordance wydaną przez Baker Book House, Grand Rapids, Michigan 49516. Tekst grecki z Grecko-polskiego Nowego Testamentu wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, wyd. przez Oficynę Wydawniczą "Vocatio" w Warszawie 1993. Ewentualne różnice w manuskryptach pism Nowego Testamentu na podstawie The Greek New Testament wyd. przez United Bible Societes. Jako konkordancję wykorzystano komputerową Biblię na Macintosha "Online Bible 2.52". Wszelkie podkreślenia, kursywa, wytłuszczenia i kapitalizacja liter, o ile nie zaznaczono inaczej - moje.

1.2. Co rozumiemy przez Trójcę?

Jednym z powodów dla których niektórzy odrzucają określanie Boga terminem Trójcy Świętej jest często niezrozumienie tego, czym ta koncepcja jest. Aby coś krytykować trzeba wiedzieć, co się krytykuje. Nie mogę nie zgadać się z... "nie wiem czym". Jaka zatem treść ukrywa się za tajemniczym hasłem Trójca Święta? Zanim do tego dojdę, spróbujmy przyjrzeć się kilku błędnym koncepcjom na ten temat, czyli co przez Trójcę nie rozumiemy:

Tryteizm (słowo powstałym ze złożenia dwóch terminów greckich: tri + theos, czyli trzech bogów) = jest to pogląd twierdzący, że w Bogu istnieją nie tylko trzy hipostazy (byty), ale też trzy boskie natury, trzy istoty - innymi słowy: trzej bogowie. Nie istnieje więc jeden lecz trzej bogowie: Ojciec, Syn i Duch Święty. Jak widać tryteizm jest w rzeczy samej politeizmem, wiarą w istnienie wielu bogów. Czasami przeciwnicy Trójcy zarzucają trinitarianom wiarę w trzech Bogów. Nie rozumieją, że walczą z tryteizmem a nie z koncepcją Trójcy.

Sabelianizm (modalizm) = pogląd głoszący, że Bóg istnieje tylko w osobie Ojca a Syn i Duch Święty to jego atrybuty, sposoby wyrażania się, nie istniejące jako osoby. Innymi słowy jest tylko jedna osoba Boga, który raz w historii objawił się jako Ojciec. Potem na ziemi przybrał rolę Syna, a póżniej Ducha Świętego. W związku z tym, że Bóg w tym poglądzie przejawiał się na 3 różne sposoby, pogląd ten też określa się jako modalizm (od łac. modus czyli sposób).

Damianityzm = Trójca Św. składa się z trzech osób, ale żadna z nich pojedyńczo nie jest Bogiem. Cała Trójca jest Bogiem, którego częścią jest każda z Osób. Czyli ani Ojciec ani Syn ani Duch pojedyńczo nie jest Bogiem. Bogiem są tylko razem.

Monarchianizm = Głosi, że Ojciec, Syn i Duch nie są w tym samym stopniu Bogiem. Syn jest Bogiem niższym, a Duch jeszcze niższym (niektórzy pozbawiają Ducha osobowości sprowadzając go jedynie do energii czy przejawu Boga).

Po tym krótkim przeglądzie zdefiniujmy pojęcie Trójcy Świętej. Przez Trójcę Świętą rozumiemy pogląd głoszący, że istnieje tylko jedna istota Boża o pluralnej (mnogiej, tu: potrójnej) osobowości. Tzn. istnieje tylko jeden Bóg lecz ten Bóg nie posiada jednej lecz trzy osobowości (krócej: osoby) określane jako: Ojciec, Syn albo Duch Święty. Te trzy Osoby są współwieczne (tzn. nie było nigdy takiego czasu, że istniał Ojciec a nie było Syna czy Ducha Świętego), i jakościowo sobie równe co do natury (stąd każda z nich jednak może być określana Bogiem) choć funkcjonalnie są różnie (czyli Ojciec nie jest Synem i vice versa).

Słowo Trójca kojarzy się niektórym z trzema bogami (tryteizmem), dlatego może lepiej zamiast słowa Trójca będę mówił o Trójjedynym Bogu. Ten pogląd jest powszechny zarówno w kościele katolickim, prawosławnym jak i w kościołach protestanckich (np. baptyści, luteranie, kalwini, anglikanie, kościoły Wolnych Chrześcijan, Chrześcijanie Ewangeliczni, kościoły ewangelickie, reformowane, kościóły Chrystusowe), oraz kościołach z tzw. "trzeciej fali chrześcijaństwa" jak np. kościoły zielonoświątkowe. Ogólnie rzec można, że z nauką tą zgadzają się właściwie wszystkie kościoły chrześcijaństwa.

Wielu wskazuje na to, że koncepcja Trójjedyności Boga jest skomplikowana i trudna do wyobrażenia. Zgadzam się, ale kto powiedział, że poznanie natury Nieskończonego powinno być czymś prostym i łatwym? Jak do tej pory nauka nie za bardzo sobie daje radę ze zrozumieniem Bożego stworzenia, a przecież zrozumieć skończone stworzenie jest czymś niezrównanie prostszym od poznania nieskończonego Stwórcy!

1.3. Czy Bóg jest Trójcą?

Powyższe pytanie w tytule jest nieprecyzyjnie sformułowane - brakuje w nim kwantyfikatora. Aby to wyjaśnić, muszę wpierw powiedzieć coś o naszym ludzkim języku w kontekście Boga. Kiedy chcemy mówić o Bogu mamy do dyspozycji tylko trzy możliwości. Tzn. są trzy typy języka, jaki możemy używać: język uniwokalny, ekwiwokalny i analogii. Kiedy mamy na myśli język uniwokalny to rozumiemy przez to, że nasze pojęcia dokładnie (w 100%) oddają opisywaną przez nas rzeczywistość. W przypadku jezyka ekwiwokalnego uznajemy, że nasze pojęcia są tak diametralnie różne od opisywanej rzeczywistości, że właściwie w niczym do niej niepodobne. Jezyk analogii zakłada, że o Bogu mówimy coś prawdziwego (czyli nie ekwiwokalnie) ale w sposób przybliżony, podobny a nie bezpośredni (czyli nie uniwokalnie). Innymi słowy, wbrew niektórym filozofom, jesteśmy skazani na to aby mówić o Bogu na sposób ludzki i czynimy to za pomocą analogii tego, co przekracza nasze doznania z tym, co możemy sobie wyobrazić. Podsumowując, jeśli chcemy być precyzyjni, to musimy przyznać (to dla tych, co alergicznie reagują na to słowo), że BÓG NIE JEST TRÓJCĄ. Trójca jest tylko jakimś przybliżonym określeniem natury Boga - BÓG JEST KIMŚ WIĘCEJ NIŻ TRÓJCĄ. Z drugiej strony trzeba przyznać, że Bóg NIE jest kimś MNIEJSZYM od Trójcy (jak myślą antytrynitarze redukując Boga do jednej osoby). Trzeba nieskończonego umysłu aby poznał Nieskończonego w pełni - jesteśmy skazani na poznanie cząstkowe i to, co Pan Wszechświata nam raczył o sobie objawić (i tu jest miejsce na Biblię).

Przeciwnicy Trójjedyności Boga przedstawiają szereg argumentów przeciwko prawdziwości tej nauki począwszy od argumentów filozoficznych poprzez historyczne aż do biblijnych. Zanim przejdę do analizy materiału biblijnego chciałbym ustosunkować się do obiekcji filozoficznych i historycznych.

2. Historia uformowania dogmatu trynitarnego.

Jednym z najczęściej powtarzanych argumentów antytrynitarzy jest twierdzenie jakoby koncepcja Trójcy została narzucona chrześcijaństwu przez cesarza Konstantyna w IV w. n.e. W ten sposób antytrynitarze chcą zasugerować jakoby koncepcja Trójcy była pogańskim wynalazkiem Konstantyna, który pod koniec życia nawrócił się na chrześcijaństwo. Takie postawienie sprawy jest zarówno kłamstwem jak i sofistyką.

Kłamstwem, gdyż formowanie dogmatu trynitarnego nie jest wymysłem Konstantyna, lecz było procesem który rozpoczął się dużo wcześniej i który został sprowokowany pojawieniem się herezji ariańskiej podważającej boskość Chrystusa.

Sofistyką, gdyż samo wskazanie rzekomych pogańskich źródeł koncepcji Trójcy nie jest żadnym dowodem przeciwko tej koncepcji. Ten sofizmat określa się mianem "zatruwania studni" i polega on na próbie zdyskredytowaniu danego poglądu poprzez wskazanie na rzekomo podejrzane źródła tego poglądu. Np. Świadkowie Jehowy popełniają ten błąd w rozumowaniu odnośnie tematu tzw. "nieśmiertelnej duszy" próbując wykazać, że pogląd ten dzisiejsze chrześcijaństwo zaczerpnęło od Platona. Zapomnieli, że analogicznie możnaby "dowodzić", że pogląd o śmiertelnej duszy Świadkowie Jehowy zaczerpnęli od innego pogańskiego filozofa - Arystotelesa. Argumentowanie więc, że Trójca jest fałszywą nauką DLATEGO, ŻE podobną wiarę można rzekomo wcześniej spotkać u pogan jest sofistyką, gdyż równie dobrze można argumentować, iż chrześcijański monoteizm jest poglądem fałszywym DLATEGO, ŻE podobny pogląd wyznawały prawie wszystkie kultury prymitywne. (vide Don Richardson "Wieczność w ich sercach") W sofistykę tą popadli zarówno Świadkowie Jehowy jak i inne grupy antytrynitarne jak Chrześcijanie Dnia Sobotniego, Jednota Braci Polskich czy Chrystadelfianie.

Wracając do propagandy antytrynitarzy odnośnie Konstantyna trzeba dodać, że Trójca nie jest wynalazkiem ani Konstantyna i Soboru Nicejskiego czy poźniejszych soborów. To, że w ostatecznej formie koncepcja Trójcy została ustalona później nie znaczy nic ponad to, że Kościół naciskany przez herezję Ariusza, został zmuszony do, z jednej strony - precyzyjnego i jednoznacznego sformułowania swojej wiary, a z drugiej strony - do oficjalnego wyrażenia swych poglądów. Podobną sytuację "wymyślania" doktryny chrześcijańskiej mamy w 15 rozdziale Dziejów Apostolskich. Otóż pierwsi chrześcijanie na skutek pojawienia się herezji szerzonej przez niektórych chrześcijan pochodzenia żydowskiego zebrali się w Jerozolimie aby oficjalnie i wyraźnie sformułować swoje poglądy na temat rzekomej konieczności obrzezania w celu zbawienia.

Antytrynitarze przedstawiają fałszywy obraz pierwotnego chrześcijaństwa, gdyż pomysł Ariusza aby odrzucić bóstwo Chrystusa (choć wierzył w osobowość Ducha Św.!) był swojego rodzaju "nowinką" w tamtych czasach a nie poglądem większości chrześcijan. Można to łatwo wykazać poprzez zajrzenie do literatury Ojców Apostolskich (bezpośredni uczniowie apostołów Chrystusa) oraz Ojców Kościoła na długo przed Soborem Nicejskim. Przed arianizmem, chrześcijaństwo było atakowane przez inną herezję zwaną doketyzmem. Ten zaś głosił przeciwną skrajność w stosunku do arian. Mianowicie, że Chrystus jest tylko Bogiem a nie jest człowiekiem i człowiekiem był tylko z pozoru. Antytrynitarzom bardzo nie na rękę jest świadectwo pierwotnych chrześcijan z okresu przed Soborem Nicejskim w III wieku.

3. Świadectwo Ojców przednicejskich.

Bardzo dobre opracowanie tematu znajduje się już w książce W. Bednarskiego "W Obronie Wiary" więc nie będę się powtarzał. Każdy może sobie sam przeczytać rodział 16 pt. "TRÓJCA ŚW. W PISMACH OJCÓW KOŚCIOŁA"

Tu tylko chciałbym wspomnieć, że w 1989 r. Towarzystwo Strażnica wydało broszurę pt. "Czy wierzyć w Trójcę?" w której zawarto różnego rodzaju argumenty przeciwko doktrynie Trójcy. Broszura ta usiłuje wykazać, że pierwotne chrześcijaństwo z okresu przednicejskiego (przed IV wiekiem) nic nie wiedziało o Trójcy ani o boskości Chrystusa. W tym celu Strażnica podaje szereg cytatów, które... są zupełnie wyrwane z kontekstu i świadczą albo o zupełnej ignorancji osób, które napisały tą broszurę, albo o złej woli i świadomym oszukiwaniu swoich czytelników licząc, że mało kto będzie chciał sprawdzać poprawność podanych tam informacji. Dokładniejszą analizę wyrwanych z kontekstu cytatów z pism starożytnych chrześcijan znaleźć można w artykule: "Were Early Christians Trinitarians? Historical Accuracy and the WTB&TS Booklet 'Should You Believe in the Trinity'". [Osoby pragnące ten tekst przetłumaczyć w całości na języki polski (warto!) proszę o kontakt ze mną]. Innym niezłym tekstem na ten temat jest Some Answers and Comments to 'Should You Believe in the Trinity' .

4. Trójjedyność Boga a logika

4.1. Osoba u osoby?

Jednym z najczęściej używanych argumentów przeciwko koncepcji Trójjedyności Boga jest argument odwołujący się do spójności logicznej całego pojęcia. Np. Świadkowie Jehowy (dalej: ŚJ) w swojej publikacji w języku polskim pt. "Czy wierzyć w Trójcę?" komentując znany fragment z Ewangelii Jana 1:1 powtarzają aż dwa razy na tej samej stronie swoją argumentację: "Ktoś, kto jest u innej osoby, nie może zarazem być tą drugą osobą." /"Czy wierzyć w Trójcę?", str.27/. Podobny argument znajdujemy na str.18 tej samej publikacji: "Do kogo się [Jezus] modlił? Do części samego siebie? Nie, modlił się do kogoś całkiem innego, do swego Ojca..."

Powyższe argumenty przytaczane przez Towarzystwo Strażnica są z pewnością interesujące, lecz w swej istocie stanowią jedynie krytykę modalizmu a nie poglądu trynitarnego (to modaliści a nie trynitarianie twierdzą, że Syn jest Ojcem a Ojciec Synem). Towarzystwo Strażnica uwikłało się w sofistykę, tzn. popadli w błąd logiczny polegający na tym, że atakując stanowisko przeciwnika dodali do niego swoje rozszerzenie (coś, czego tamten nie głosi) a następnie zatakowali to rozszerzenie myśląc, że zaatakowali jego pozycję. Towarzystwo Strażnica właśnie to tu uczyniło. Ich atak trafił niczym przysłowiowa "ślepa kula w płot". W tym wszystkim dostało się modalistom a nie trynitarianom. Zdaje się, że "ciało Kierownicze" (tytuł jakim określają się przywódcy Towarzystwa Strażnica) samo nie wie z czym się nie zgadza, gdyż w tej samej broszurze na str.13 podaje: "...sami siebie [tj. trynitarianie - uwaga moja] czynią politeistami, czcicielami więcej niż jednego Boga. Dlaczego? Ponieważ znaczyłoby to, że w Trójcy są trzej bogowie. Tymczasem niemal wszyscy rzecznicy Trójcy odrzucają pogląd, jakoby składała się ona z trzech odrębnych bogów. Jeżeli prawie wszyscy rzecznicy Trójcy odrzucają pogląd jakoby Trójca składał się z trzech odrębnych bogów, to dlaczego Towarzystwo Strażnica twierdzi, że chrześcijanie wierzą w trzech bogów?

Dziwi to, że Świadkowie Jehowy będąc tak gorliwymi przeciwnikami Trójcy nie potrafią odróżnić koncepcji trynitarnej od modalizmu. Albo brakuje w ich centrali na Brooklynie osób poinformowanych na temat tego, w co wierzą chrześcijanie, albo jest to działanie świadomie. Ciało Kierownicze najwidoczniej liczy na ślepe zaufanie swoich poddanych jakie od początku jest im wpajane za pomocą odpowiedniej literatury i zdaje sobie sprawę, że szeregowi "głosiciele" są na ogół tak zajęci głoszeniem, że nie będą mieli nie tylko ochoty ale i czasu na sprawdzenie prawdziwości podawanych im informacji. Chyba Ciało Kierownicze nie jest zbyt wysokiego zdania o poziomie refleksji intelektualnej reprezentowanej przez swoich szeregowych głosicieli. To by się z grubsza zgadzało z polityką Towarzystwa niezbyt zalecającą zdobywanie wyższego wykształcenia.

4.2. Sprzeczne czy różne?

Często przeciwnicy Trójcy popełniają podstawowe błędy w logice, tzn. nie odróżniają od siebie dwóch pojęć: sprzeczności i różnicy. Np. zdania "słoń jest duży" i "słoń jest tłusty" nie są zdaniami sprzecznymi lecz różnymi. Sprzeczność zachodzi wtedy, kiedy powiemy, że "słoń jest duży" i "słoń NIE jest duży". Jeśli przez A i B oznaczymy dowolne zdanie logiczne, a przez ~A i ~B negację zdań A i B, to sprzeczność zachodzi wtedy, kiedy A = ~A, a różnica wtedy, kiedy A = B. Np. sprzecznym jest wierzyć, że "Bóg jest jedną osobą" oraz "Bóg nie jest jedną osobą". Podobnie sprzeczne są zdania, że "Bóg jest jedną istotą" i "Bóg nie jest jedną istotą". Nie ma natomiast żadnej sprzeczności między zdaniami: "Bóg jest jedną istotą" i "Bóg nie jest jedną osobą". Zainteresowanych odsyłam do podręczników z logiki, tutaj, jak widzimy, cała kontrowersja sprowadza się do tego, czy słowo "istota" i "osoba" są synonimami, wyrazami oznaczającymi to samo. Uważam, że nie. Osoba jest pojęciem węższym od istoty. Istota (byt), mówiąc najprościej, jest tym co istnieje; zaś osoba to istota, która myśli, czuje i posiada wolę (mówimy o autotranscendencji, świadomości swojego istnienia). Ci, którzy myślą inaczej, niech się zastanowią: czy zwierzęta, rośliny, kamienie lub wirusy też są osobami? Osobowość jest odbiciem Bożego podobieństwa w człowieku, zwierzęta ani rośliny tego podobieństwa nie posiadają. Szerzej na ten temat dalej przy analizie osobowości Ducha Świętego.

5. Filozoficzna konieczność Trójcy.

Jeśli już jesteśmy przy logice, to spróbujmy z niej wyprowadzić argument przeciwko antytrynitarnej koncepcji jednoosobowego Boga. Ogólnie rzecz biorąc, rozumowanie przebiega w następujący sposób. Jest rzeczą oczywistą że każdy skutek musi mieć swoją przyczynę. Wspomina o tym fakcie nawet Biblia w Rz.1:19-20 głosząc, że patrząc na Boże stworzenie nie sposób nie dojść do wniosków na temat istnienia jego Stwórcy. Widząc ład i harmonię przyrody najbardziej rozsądnym wnioskiem jest przyjąć, że celowość i inteligencja dostrzegana w świecie wymaga inteligentnej Przyczyny. Podobnie z osobowością człowieka. Niektórzy (np. ateiści) się z tym nie zgadają i usiłują temu zaprzeczać głosząc, że osobowość ma swoje źródło w bezosobowej materii. Powstaje pytanie: co jest wyższą formą istnienia: bycie osobą czy przedmiotem? Oczywiście, że bycie osobą (nikt rozsądny nie będzie w stanie konsekwentnie żyć ze świadomością, że kamień jest czymś wyższym, lepszym od człowieka). W tym wypadku mamy więc do czynienia ze skutkiem wyższym od swojej przyczyny - co jest niemożliwe (skutek nigdy nie może przewyższyć swojej przyczyny gdyż wtedy posiadałby niektóre cechy bez żadnej przyczyny czyli... znikąd). Jak ktoś chce, to może upierać się przy swoim, bardziej jednak rozsądnym będzie uznać, że osobowość człowieka tylko wtedy ma sens, kiedy uznamy, że swe źródło ma w Przyczynie osobowej.

Zastanówmy się teraz nad źródłem miłości. Czym jest miłość? Generalnie rzecz biorąc można stwierdzić, że miłość jest relacją między (co najmniej) dwoma osobami w której dobro tej drugiej osoby jest dla mnie wyższe od dobra mojego. Lub mówiąc inaczej, miłość jest relacją osobową. "Osobową", bo dotyczy tylko osób, istot obdarzonych autotranscendencją (samoświadomością), uczuciami, inteligencją i wolną wolą. "Relacją", gdyż dotyczy więzi, związku z drugą osobą/osobami.

Biblia jasno stwierdza w 1J.4:8, że "Bóg jest miłością" (grec. ho theos agape estin). Załóżmy teraz, że antytrynitarze mają rację iż Bóg jest tylko jedną osobą. Bóg jest Tym, który jest źródłem i początkiem wszelkiego bytu. Już wcześnie doszliśmy, że Bóg musi być inteligentny, bo obserwujemy inteligencję w Jego dziełach; musi być osobowy, bo obserwujemy fenomen osobowości człowieka. Co z miłością? Czy jest na nią miejsce u Boga, który jest SAM, jeden? Bóg jest wieczny, świat skończony. Zanim Bóg stworzył cokolwiek, np. pierwszego anioła, musiał być sam (jest to wniosek nie do obalenia o ile uznamy, że Bóg jest jednoosobowy w swej naturze). Jeśli zaś był sam, to z tego wynika, że nie mógł wcześniej (przed stworzeniem) doświadczać żadnej innej formy miłości poza miłością własną, egocentryczną. Na pewno miłość byłaby wtedy obca Jego naturze. Koncepcja jednoosobowego Boga jest niespójna i jeśli Bóg jest jednoosobowy, to nie ma w nim miejsca na miłość.

Taki jednoosobowy Bóg nie mógłby też być w pełni doskonały, gdyż byłby uzależniony od swego stworzenia aby móc kogoś kochać i być samemu kochanym. Mamy też kolejny niewyjaśniony problem: po co Bóg stworzył świat i dlaczego tak wielką wagę przywiązuje On właśnie do miłości? Dlaczego stwarzając człowieka na obraz Swój powiedział, że

"niedobrze jest człowiekowi być samemu"? (Gen.2:18)

Logicznie rzecz ujmując koncepcja antytrynitarna jest wysoce niespójna. Jeśli miłość nie miałaby swego źródła w Bogu (a to jest nieunikniony wniosek przy założeniu że Bóg był zawsze jedną osobą), to znaczy, że albo nie jest ona czymś ważnym (co jest sprzeczne z Biblią i naszym postrzeganiem świata) albo miłość wzięła się z nikąd (co z kolei jest bez sensu). Z punktu widzenia logiki problem ten jest rozwiązany tylko w wypadku jeśli przyznamy, że w jedności Boga są co najmniej dwie osoby. Koncepcja Trójjedyności Boga usuwa powyższą aporię (czyli dylemat, sytuację bez wyjścia). Koncepcja antytrynitarna nie potrafi wyjaśnić istnienia ludzkiej potrzeby kochania i bycia kochanym - trynitariańska tak. Ta potrzeba jest częścią naszej natury, bo nasz Bóg dobrze wie, że dobrze jest kochać i być kochanym, gdyż... sam od wieczności kochał i był kochany w fenomenie personalnej troistości Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bóg zaszczepił w ludziach cząstkę Swojego charakteru - osobowość zdolną do brania i dawania miłości, której sam doświadczał od wieczności.

(W związku z tym, iż argumentacja filozoficzna na rzecz Trójcy jest niezwykle silna i praktycznie nie do odparcia, ta sekcja zostanie jeszcze poszerzona o dalsze implikacje światopoglądowe tej koncepcji.)

5.1 Kontrargumenty antytrynitarzy.

Arkadiusz Wiśniewski na łamach Internetu podjął próbę polemiki z zawartym powyżej rozumowaniem. Autor jest antytrynitarzem zbliżonym doktrynalnie do kręgów epifanistów i sobotników. Rozumowanie Wiśniewskiego posiada jednak wiele błędów i nieuzasadnionych wniosków.

Miłość wykastrowana z relacji?

Na początek autor zanegował (podaną w niniejszym opracowaniu) definicję twierdząc, że miłość nie jest relacją, związkiem w którym jest wymagane istnienie drugiej osoby. Dziwne jest to, że autor nigdzie nie wyjaśnia co jego zdaniem należy rozumieć przez słowo miłość. Skoro bowiem ktoś podważa słuszność jednego rozumowania, to wydaje się, że powinien przedstawić jakieś swoje zrozumienie. Co prawda, definicje są kwestią umowną (tzn. nie ma definicji z gruntu prawdziwych, lub nieprawdziwych), lecz dziwne, że ktoś podważa czyjąś propozycję, nie przedstawiając niczego w zamian. Wiśniewski w swym tekście ograniczył się tylko do "wykazania" że miłość agape może dotyczyć także siebie samego - czyli nie jest konieczne zakładać istnienie drugiej osoby, przedmiotu miłości. Wg niego, podmiotem i przedmiotem miłości może być jedna i ta sama osoba. Na dowód swego rozumowania przytoczył cytat z Łk.10:27 "Bedziesz miłował Pana (agapeseis), Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, cała swoją mocą i całym swoim umysłem; a bliźniego swego jak siebie samego" (BT). Jego rozumowanie brzmi tak: skoro "mamy miłować bliźnich jak siebie samych" to "istnieje pojęcie miłości agape w stosunku do własnej osoby". Po chwili zastanowienia, widać, że wnioski Wiśniewskiego zupełnie nie wypływają z podanego przez niego cytatu.

Przede wszystkim, mowa jest tu o dwóch postawach, a nie jednej, tej samej. Nie Boga, lecz ludzi mamy miłować jak siebie samych (relacja horyzontalna); i nie ludzi, lecz Boga mamy miłować z całej duszy i umysłu (relacja wertykalna). Poza tym, w obu wypadkach mamy nacisk położony na to, co Wiśniewski chce podważać, na relację - człowieka do Boga, oraz jednego człowieka do drugiego. Cały ciężar argumentacji Wiśniewskiego sprowadza się więc do "wniosku" jaki wyprowadza z określenia dotyczącego relacji (de facto z innymi) ludźmi, tzn. chodzi o końcowy zwrot: "jak siebie samego".

Co znaczy nakaz miłowania drugiego człowieka "jak siebie samego"? Czy chodzi tu więc o to, aby wpierw siebie samego miłować w sensie promowanej przez New Age (i charakterystycznej dla religii Wschodu) samoakceptacji czy samouwielbienia, aby potem czynić coś podobnego w stosunku do innych? Takie rozumowanie, choć popularne w dzisiejszych przesiąkniętych psychologią czasach, jest obce Biblii. Jest nie tylko obce ale także i niebezpieczne, gdyż zakłada, że aby kochać bliźniego należy wpierw "pokochać siebie samego". Osoby stawiające sobie samym wysokie wymagania mogą w ten sposób usprawiedliwiać swoją obojętność i nieczułość na los blźnich. W przeciwieństwie do tego freudowskiego psychologizowania, Biblia zakłada, że każdy człowiek jest z natury egoistą i w sposób naturalny zabiega o swoje korzyści. (Zauważmy, że nakaz miłowania bliźnich nie jest wynalazkiem Nowego Testamentu, lecz jest to powtórzenie nakazu obowiązującego Żydów w Starym Testamencie. Wręcz jasno mówi to kontekst Łk.10:26-28, gdzie w w. 26 jest jasno napisane, że to jest przykazanie podane w Prawie Mojżeszowym. Por. Deut.6:5, Lev.19:18). Biblia, jeśli chodzi o przykazania Boże, była zawsze praktyczna a nie "uduchowiona" (w sensie oderwania od rzeczywistości). Aby więc bliżej wyjaśnić określenie "jak siebie samego" przyjrzyjmy się innemu miejscu gdzie ono występuje:

Ef.5:28-29 BW "Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje . Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół"

Jak widać, w języku jakim posługuje się Biblia, określenie aby miłować drugą osobę "jak siebie samego" jest zwrotem idiomatycznym oznaczającym praktyczną troskę o drugą osobę.. Kto miłuje swoją żonę, ten... miłuje siebie samego. Albowiem kto dba o swoje ciało, ten je w sposób oczywisty żywi i pielęgnuje. Miłość w tym kontekscie jest synonimem dla słowa "troszczyć się" i jako polecenie, nakaz Boży, występuje w wyłącznie w kontekście zalecanej przez Boga relacji między ludźmi. Zatem argumentacja Wiśniewskiego jest chybiona. Nie dość, że nie przedstawił alternatywnej definicji, to na dodatek nie wykazał, że Biblia naucza o miłości w oderwaniu od relacji do drugiej osoby.

Odwiecznie samotny Bóg z uśpioną potencją do miłości?

Kolejny argument Wiśniewskiego polega na podważaniu konieczności odwiecznego doświadczania miłości przez Boga. Wg Wiśniewskiego Bóg pewne swoje atrybuty posiadał tylko w formie potencjalnej. Tzn. były odwiecznie nieaktywne i urealniły się dopiero w momencie stworzenia innych bytów osobowych. Tym samym autor zaprzeczył swojemu początkowemu stanowisku wg którego Bóg w pełni doświadczał "miłości" lecz wykastrowanej z wszelkich relacji i więzi z innymi osobami. Wiśniewski pisze:

"Przykładem może tutaj być nienawiść. Nie ulega wątpliwości, iż Bóg nienawidzi grzechu. Czy oznacza to jednak, że przed stworzeniem musiało istnieć coś lub ktoś kogo Bóg nienawidzi? Oczywiście, że nie! Jednakże posługując się logiką Zabiełły takie coś musiało mieć miejsce. Nienawiść do grzechu i czynienia zła istniała w Bogu od zawsze, bo jest to coś co jest sprzeczne całkowicie z Jego natura. Jednakże uaktywniła się dopiero wtedy hdy grzech wszedł na świat. Bóg nie potrzebował wcześniej kogoś (lub czegoś), kogo by nienawidził."

Przykład jaki podał Wiśniewski jest wysoce niefortunny, gdyż nienawiść nie jest bytem lecz pojęciem opisującym pewien stosunek do zła, grzechu. Nie istnieje żadna nienawiść w formie samodzielnej, tak jak nie istnieje zło w czystej postaci. Stąd takie pojęcia nie mogą być atrybutami szczególnie w odniesieniu do Boga, który będąc doskonały nie może posiadać żadnych braków. To, co Bóg stworzył na początku, wszystko zostało nazwane dobrym. (Rdz.1:31). Zło jest zatem tylko zniekształconym, wykrzywionym dobrem. Jest brakiem doskonałości, porządku jaki był na początku stworzenia. Kiedy Biblia mówi, że Bóg "nienawidzi zła", to nie chce powiedzieć, że Bóg jest przepełniony nienawiścią w stosunku do kogokolwiek, co niedwuznacznie sugeruje Wiśniewski. To byłby nonsens, bo Biblia mówi wyraźnie, że w Bogu nie ma w żadnej ciemności, gdyż jest On światłością i nawołuje swoich naśladowców, aby również stali się synami światła. (Jk.1:17, 13; J.1:5; J.9:5) "Nienawidzić zła" jest obrazowym określeniem na brzydzenie się i stronienie od zła. Język biblijny jest językiem obrazowym i w ten sposób Bóg opisuje swoje uczucia w stos. do grzechu. Bóg nie brzydzi się człowiekiem grzesznym, lecz złem jakie czyni grzesznik. Inaczej by nie posyłał Swego Syna aby ratować grzeszników, co uczynił z miłości, a nie z nienawiści.

Wiśniewski swój niefortunny przykład z przypisywanym Bogu "atrybutem nienawiści" odnosi analogicznie do innego atrybutu - miłości. Wiśniewski chce powiedzieć, że miłość w Bogu istniała odwiecznie jako uśpiony atrybut, jako pewna potencja Boga, która ożyła z chwilą stworzenia. Do momentu stworzenia, Bóg nie doświadczał egzystencjalnie fenomenu bycia kochanym i kochania. Znał to tylko "z teorii" tak jak z teorii ci którzy nie mają dzieci, wiedzą czym jest rodzicielstwo; lub znają kolory ci, co się narodzili ślepymi. Taka koncepcja Boga zakłada bardzo teoretyczne podejście Boga w kwestiach, których nigdy nie doświadczał. Wiśniewski przedstawia Boga jako osobę, która wypowiada się na temat owocu, którego nigdy wcześniej sama nie jadł. Jest to obraz Boga niespójny w świetle tego, co czytamy w Biblii, gdzie Bóg jest pełen dynamizmu, żarliwości; gdzie relacje miłości i przyjaźni są dla Boga bardzo ważne; gdzie Bóg mówi, że "nie jest dobrze być człowiekowi samemu". Skąd o tym Bóg wie? Z teorii, czy z doświadczenia? Wg Wiśniewskiego z jednego i drugiego, gdyż jego Bóg był odwiecznie samotną osobą.

Próba ucieczki w agnostycyzm

Aby więc zatrzeć złe wrażenie jakie pozostawiają po sobie konsekwencje takiego myślenia, Wiśniewski na koniec swego artykułu próbuje uciec w agnostycyzm. Otóż, aby osłabić kolosalną przepaść między odwiecznym istnieniem samotnego Boga a krótkim (na tym tle epizodem) z doświadczaniem miłości ze strony stworzenia, napisał: "Nikt z nas nie wie czym jest czas i czym jest wieczność". Skoro więc nie wiemy, czym jest odwieczność, to nie możemy wyobrażać sobie nic na temat istnienia Boga przed dokonaniem stworzenia.

To dosyć apodyktyczne twierdzenie Wiśniewskiego jest mało przekonujące. Z tego, że autor nie ma pojęcia czym jest wieczność i czas nie wynika, że nikt nie ma o tym pojęcia. Z tego, że autorowi szwankuje wyobraźnia nie wynika że wszyscy nie są w stanie sobie wyobrazić tego, czym jest czas i wieczność. Winiewski nie zauważył, że takie agnostyczne twierdzenie jest samowywrotne, gdyż jeśli on nie ma najmniejszego pojęcia o tym, czym jest czas i wieczność, to logicznie patrząc, nie powinien również wiedzieć czym ów czas nie jest. Aby bowiem cokolwiek negować (tu pojęcie i zdolność rozumienia czasu) trzeba założyć pewną elementarną wiedzę na ten temat chociażby po to, aby wiedzieć co się mówi.

Czas nie jest aż tak tajemniczym pojęciem. Przyjmując rozumienie tych zagadnień wg Ellisa Pottera, mogłbym podać obie definicje. Czas to miara następstw w przestrzeni. Zaś wieczność to miara następstw poza przestrzenią. Bóg stwarzając naszą przestrzeń spowodował zainicjowanie w niej następstw wydarzeń których miarą jest to, co nazywamy czasem. Sam czas nie jest bytem, lecz pojęciem. Nie jest też pojęciem absolutnym, lecz względnym (podobnie jak nie istnieje w przestrzeni absolutny układ odniesienia). Wg teologii chrześcijańskiej Bóg jest zarówno transcendentny (in eternity) jak i immanentny (in spacetime). Bóg żył i żyje odwiecznie nie tylko w sensie "bez początku" ale także w sensie "poza (naszym) czasem". W jęz. polskim tego nie widać, ale w angielskim istnieją dwa różne określenia na słowo wieczność. Everlasting rozumiem więc jako istnienie bez początku i końca. Zaś eternity rozumiem jako istnienie w odwiecznej, boskiej rzeczywistości pozbawionej 3-wymiarowej czasoprzestrzeni naszego świata.

Swoją polemikę Wiśniewski podsumowuje zdaniem, że "stosowanie do Niego tj. [Boga] naszych ludzkich stereotypów i opiniii, nie mających poparcia w Piśmie jest czczą filozofią opartą na żywiołach świata a nie na Chrystusie." Autory najwyraźniej się zamotał. Po pierwsze, nie istnieje coś takiego jak czyste "poparcie w Piśmie" w oderwaniu od interpretacji owego Pisma. Taki pogląd lansują fundamentaliści, którzy uważają że Biblę nie trzeba interpretować. Jest to oczywiście błędny pogląd, gdyż każda próba zacytowania Biblii w jęz. polskim zakłada skorzystanie z jej tłumaczenia. Zaś każdy przekład z innego języka jest z konieczności sam w sobie już interpretacją. Nie interpretować Biblii, to innymi słowy: cytować ją bez żadnych komentarzy po grecku, względnie hebrajsku czy aramejsku, językach w jakich została napisana. Po drugie, Wiśniewski zacytował tekst bez związku z tematem. Fragment te pochodzi z Kol.2:8 i dotyczy błędnych, naturalistycznych filozofii odrzucających objawienie. Nie jest on krytyką uprawiania filozofii samej w sobie, bo np. logika jest jednym z poddziałów filozofii, i każdy, kto rozumuje logicznie (lub przedstawia jakieś argumenty) uprawia filozofie bez względu na to, czy sobie z tego zdaje sprawę, czy nie. Ale niektórzy z nasz zachowują się jak ów człowiek z molierowskiego "Mieszczanin szlachcicem", który w końcu odkrył, że całe życie mówił prozą i nawet o tym nie wiedział. ;)

6. Kwestia terminologii

Innym argumentem przytaczanym przez różnych antytrynitarzy przeciwko doktrynie Trójcy jest brak występowania takiego słowa w Biblii. Argument zdaje się brzmieć dla niektórych przekonująco, problem w tym, że jego wartość polega jedynie na tym że on sobie... brzmi. Jeśli potraktować ten argument poważnie, to moglibyśmy w podobny sposób skonstruować argument przeciwko osobowości Boga. To prawda, że słowo Trójca czy Trójjedyny nie jest użyte w Biblii, ale również nie ma w Biblii słowa: osoba. Skąd więc antytrynitarze wiedzą, że Bóg jest osobą? Jest to termin niebiblijny (nie ma go w Biblii!). Idąc dalej w takim rozumowaniu, powinniśmy uznać, że w Biblii nie ma słowa Bóg lecz Theos (NT) czy Elohim (ST), i przejść na cytowanie greki oraz hebrajskiego, bo wszelkie przekłady są zawsze w pewnym sensie tylko interpretacją tekstu pierwotnego.

Tak więc nie o słowo takie, czy inne ma miejsce tu spór. Nie o brzmienie słowa, lecz o jego konotację, znaczenie. Antytrynitarze powinni wykazać, że nie forma lecz treść jaką niesie słowo Trójca jest niezgodna z Biblią - a to jest kwestią dyskusyjną i to jest tematem niniejszego opracowania.

7. W jakim sensie Bóg jest JEDEN?

Czy może być wielu Bogów? Z logicznego punktu widzenia - nie, a jeśli już, to będą to co najwyżej bożkowie politeizmu. Nie ma sensu mówić o dwóch (czy więcej) Najwyższych. Najwyższy będzie tylko jeden. Podobnie nie będzie miejsca dla dwóch Wszechobecnych. Bogowie politeizmu zawsze w jakiś sposób są ograniczeni - są po prostu za mali aby być godnymi czci. Tylko absolutnie największy Bóg godzien jest największej czci. Co mówi na ten temat Biblia?

a. Oprócz Jahweh nie ma innego Boga

ani na niebie ani na ziemi

b. Nigdy nie stworzono żadnego Boga wcześniej, ani nie stworzy się go później

c. Poza Jahweh nie powinniśmy znać żadnego innego Boga ani wybawiciela

d. Najważniejszym przykazaniem jest to, że Bóg jest jeden i nie ma innego

Z powyższych kilku fragmentów widać, Biblia wyraźnie potępia wiarę w wielobóstwo. Wielu podkreśla, że Biblia nie mówi o dualności czy troistości Boga. Czy aby na pewno - zobaczymy dalej. Na razie przyjrzyjmy się uważniej biblijnemu określeniu, że Bóg jest jeden. Wyznanie wiary, że Jahweh jest jeden było zawsze podstawowym wyznaniem każdego Żyda i trudno to negować. Była to prawda wyraźnie przez Boga podkreślona w ST i trzeba się z tym zgodzić. Przyjrzyjmy się dokładniej temu, co na ten temat mówi Towarzystwo Strażnica:

"Jego [tj. Jezusa] nauki były rdzennie żydowskie; była to co prawda nowa ewangelia, ale nie nowa teologia. (...) Poza tym zgadzał się on całkowicie ze słynnym tekstem żydowskiego monoteizmu: 'Słuchaj, Izraelu, Pan, nasz Bóg, to jeden Bóg'. Słowa te są zapisane w Księdze Powtórzonego prawa 6:4. W katolickiej Nowej Biblii Jerozolimskiej (NBj) czytamy tam: 'Słuchaj Izraelu, Jahwe, nasz Bóg, jest jeden, jedyny Jahwe'. W wersecie tym słowo 'jeden' nie ma cech gramatycznych liczby mnogiej. Chodziło wyłącznie o jedną osobę ." /Czy wierzyć w Trójcę?, s.12-13, podkreślenie nasze/

Z powyższej wypowiedzi widać Towarzystwo Strażnica zbadało sprawę bardzo powierzchownie. Albo nie zadało sobie trudu by sprawdzić jak się rzeczy mają w języku hebrajskim, albo świadomie zwodzi swoich poddanych.

Ich uwaga, że "słowo jeden nie ma cech gramatycznych liczby mnogiej" jest co najwyżej infantylne. Oczywiście, że słowo "jeden" stanowi liczbę pojedyńczą a nie mnogą, rzecz w tym: Jakie słow

Przyjrzyjmy się zwrotowi : "Jahweh jest jeden". Powyższe zdanie "Jahwe jest jeden" zostało przetłumaczone z hebrajskiego "Jahweh echad". Co jednak należy rozumieć przez słowo, że Bóg jest "jeden"? Jakie słowo w języku hebrajskim występuje w tym miejscu? Okazuje się, że w języku hebrajskim są dwa słowa oznaczające "jeden": "jachid" i "echad". Słowo "jachid" występuje ok. 12 razy w Starym Testamencie (Gen.22:12; Sdz.11:34; Job.34:29; Przyp.4:3; Ps.22:20; Jer.6:26; Zach.12:10) i oznacza jedyność, niepodzielną jedność. O ile słowo "jachid" oznacza jedność prostą, niezłożoną, o tyle drugie słowo, "echad", oznacza mnogość w ramach jedności. Jest ono użyte np. w Num.13:23, gdzie jest mowa o "jednej (echad) kiści winogron". Znajdujemy je także w Gen.2:24, gdzie mąż i żona "staną się jednym (echad) ciałem". Wszystkie te użycia tego wyrazu sugerują mnogość w jedności. Inne miejsca to Gen.1:9 (wiele wód w jednym miejscu) czy Gen.11:1 ("cała ziemia miała jeden język i jednakowe słowa").

Wróćmy do Deut.6:4, po hebrajsku cytat ten brzmi: "szema israel jahweh eloheinu, jahweh echad". Jak widać jedność Jahweh jest określona słowem echad. (Uwaga: słowo "jachid" nie jest ANI RAZU użyte jako opis Boga!) Nie jest przypadkiem, że Bóg Wiekuisty z początku wybrał język hebrajski aby objawić ludzkości swoją istotę. Tekst hebrajski sugeruje mnogość, a nie prostotę natury Bożej. Sprawdźmy jak ma się nasze odkrycie do innych fragmentów Biblii.

Koncepcja złożonej jedności nie powinna być czymś dziwnym dla antytrynitarzy takich jak np. Świadkowie Jehowy. Sami przecież nauczają, iż występujący w Mt.24:45 "niewolnik wierny i rozumny" nie oznacza pojedyńczego człowieka, lecz całą grupę kolegialną ich tzw. Ciała Kierowniczego z Brooklynu. Nauczają także, że "znak przyjścia Pana" w Mt.24:3 nie oznacza pojedyńczego znaku, lecz stanowi "złożony znak" tj. cały szeregiem wielu wydarzeń występujących dalej. Dokładniejsze omówienie tych zagadnień są treścią odrębnych opracowań.

7.1 Elohim

Pewną przesłanką (choć nie argumentem) za tym, że Bóg nie jest jedną osobą stanowi hebrajski tytuł Elohim, jaki Bóg zastosował do siebie. W jęz. hebrajskim występuje liczba pojedyńcza, dualna (podwójna) i mnoga (potrójna i więcej). Słowo Bóg w liczbie pojedynczej to "El", dualnej "Elach", i mnogiej "Elohim". Już to sugeruje troistość Boga. Niektórzy doszukują się tu formy określanej jako majestatis pluralis, czyli zwrot podkreślający chwałę i majestat jak np. "My, z Bożej łaski Król Polski, Jan Kazimierz". Problem w tym, że język hebrajski Biblii nie zna takiej formy (NIE ISTNIEJE ANI JEDEN przykład użycia formy majestatis pluraris przez jakiegokolwiek króla lub władcy w ST.

7.2 "Jako jeden z nas" (Gen.3:22)

W Gen.3:22 spotykamy się z trudną do wyjaśnienia dla antytrynitarzy wypowiedź Boga: "Oto Adam stał się jako jeden z nas" (BG, BT, NIV, KJV). W Przekładzie Warszawskim werset ten jest oddany niepoprawnie jako: "człowiek stał się taki jak my". Aby to dowieść, wystarczy sięgnąć bezpośrednio do tekstu hebrajskiego lub przekładu interlinearnego ST:

hen ha adam hajah ke ahad mimennu
The man has become as one of Us.

7.3. Na czyje podobieństwo stworzono człowieka?

Na czyje podobieństwo został uczyniony człowiek? W Gen.1:26a-27 czytamy:

"Rzekł Pan (Jahweh) Bóg (Elohim): Uczyńmy człowieka na obraz nasz ... i stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich."

Wiemy z tego (i wielu innych fragmentów Biblii), że człowiek został stworzony na obraz Boga. Zastanówmy się, kto i do kogo mógł mówić w powyższym fragmencie?

Z Iz.44:24b ("Ja jestem Pan (Jahweh), Stwórca wszystkiego, Ja sam rozciągnąłem niebiosa, sam ugruntowałem ziemię - kto był ze mną?") wiemy, że Bóg był SAM przy stwarzaniu świata. Dalej, antytrynitarze utrzymują, że Jezus jest niższej natury niż Ojciec. Twierdzą, że Syn jest stworzeniem Boga Ojca. Z tego wniosek, że różnica ontologiczna (odnośnie natury istnienia) pomiędzy Ojcem a Synem musi dla nich być ogromna. Tak ogromna jak między człowiekiem a zwierzęciem czy rośliną (a może i jeszcze większa!). Idąc tym tokiem rozumowania spotykamy barierę logiczną nie do przejścia. Kto i do kogo mówił w Gen.1:26-27? Gdyby to Syn (jako stworzenie) mówił do Ojca to, wg. wykładni antytrynitarnej, tekst ten powinieni brzmieć: "uczyńmy człowieka na obraz Twój". Jeśli zaś Ojciec mówił do Syna, to powienien wtedy powiedzieć: "uczyńmy człowieka na obraz Mój". Tak więc nie ma znaczenia, czy antytrynitarze, słowa te wsadzą w usta Ojca, czy Syna - problem będzie zawsze ten sam. Aby go uniknąć trzeba założyć, że obie te Osoby muszą mieć tą samą boską naturę. Co zaś znaczy, że Ojciec i Syn mają taką samą naturę? Otóż to, że posiadają takie same przymioty, atrybuty boskie. Tylko Bóg posiada atrybuty Boga, tak jak człowiek posiada atrybuty człowieka, a zwierzę atrybuty zwierzęcia.

7.4. Drugi Jahweh (Gen.19:24)

W Gen.19:24 spotykamy następującą wypowiedź: "Tedy Jahweh spuścił jako deszcz na Sodomę i Gomorrę siarkę i ogień, od Jahweh z nieba." (wg tekstu hebr., też BG, KJV, NIV). Jeśli Jahweh jest jedną niepodzielną osobą, to kim jest występujący tu drugi Jahweh?

W Oze.1:7 czytamy wypowiedź Boga Jahweh: "Lecz nad domem Judy zmiłuję się i wybawię ich przez Pana (Jahweh), ich Boga, ale nie wybawię ich za pomocą łuku ani miecza, ani wojny, ani koni, ani jazdy." O tym, że przemawia tu Bóg Izraela umacnia nas kontekst tej wypowiedzi (Oze.1:4).

8. Koncepcja trynitarna w Biblii

Niezłe opracowanie tematu jest w książce W. Bednarskiego w "W Obronie Wiary" w rozdziale 15 pt. "TRÓJCA ŚWIĘTA". Zobacz też angielską stronę Christian Research and Evangelism.

(Sekcja ta zostanie później rozwinięta).

9. Czy wiara w Trójcę jest konieczna do zbawienia?

Temat Trójcy prowadzi często do zażartych sporów między ludźmi. Dlaczego ten temat wyzwala tak wiele emocji? Wielu zarzuca brak tolerancji drugiej stronie konfliktu. Co jednak rozumiemy przez tolerancję? W dzisiejszych czasach wielu ludzi utożsamia tolerancję osoby z tolerancją jej poglądów. Nic bardziej mylnego. Tolerancja nie polega na przyklaskiwaniu wszystkiemu, co drugi człowiek mówi. Z tego, że Bóg nakazuje kochać i tolerować ludzi nie wynika, że musimy tolerować ich poglądy. Fałsz zawsze będzie fałszem i nie może współistnieć z prawdą. W pewnym sensie chrześcijaństwo nie jest i nie będzie więc tolerancyjne. Z drugiej strony, można (i należy) okazywać miłość ludziom i równocześnie odrzucać ich poglądy jeśli są fałszywe. Podobnie jest z grzechem: Bóg choć kocha grzesznika, to z drugiej strony nienawidzi grzech.

Jeśli zaś chodzi o poglądy, to jest taka stara maksyma mówiąca, iż w sprawach zasadniczych powinniśmy zachować jedność, w sprawach drugorzędnych - miłość, a w sprawach trzeciorzędnych - tolerancję. Apostoł Paweł zdawał się to rozumieć, kiedy pisał: "Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi; tylko trwajmy w tym, co już osiągnęliśmy." (Fil.3:15-16).

Musimy określić, czy temat Trójcy jest tematem zasadniczym (czyli tematem, od którego zależy nasze zbawienie), czy też nie. Jeśli tak, to wtedy nie możemy pójść na ustępstwa, przeciwnik Trójcy nie może być chrześcijaninem. Z drugiej strony, gdyby przypadkiem się okazało, że temat ten nie jest aż tak istotny dla naszego zbawienia, jak poprzednio myśleliśmy, to nie przekreślałoby to możliwości zbawienia dla kogoś, kto nie ma w tej kwestii poznania. Do której kategorii należy zaliczyć zatem temat Trójcy?

Jest wiele skrajności w tym temacie. Tak więc, są ludzie, którzy uważają, że kto odrzuca koncepcję Trójcy odrzuca biblijną koncepcję Boga i popełnia tym samym bałwochwalstwo, gdyż nie oddaje czci Bogu biblijnemu lecz jakiemuś fałszywemu Jego wyobrażeniu. Idąc dalej można dodać, że Biblia wspomina, iż żaden bałwochwalca nie odziedziczy Królestwa Bożego (1Kor.6:9). Stąd wniosek, że przeciwnik Trójcy z racji bałwochwalstwa nie może być chrześcijaninem. Drugim skrajnym podejściem byłby liberalizm głoszący, iż ważne jest abyś wierzył i czcił Boga a to jak rozumiesz Jego naturę jest nieistotne. Przyjrzyjmy się obu poglądom i spróbujmy znaleźć jakieś wyważone stanowisko.

W pierwszym rozumowaniu przemycono dosyć trudne do przyjęcia założenie. Mianowicie zakłada się, że do właściwego oddawania czci Bogu konieczne jest pełne poznanie Boga. Jak już powiedziałem wcześniej, jest to niemożliwe, gdyż poznanie nasze zawsze będzie tylko cząstkowe. Któż z nas ma w pełni właściwy obraz Boga? Przy takim podejściu do sprawy każdy człowiek jest w pewnym sensie bałwochwalcą i przez to byłby na wieki zgubiony.

W drugim wypadku problem jest inny. Tam zakłada się, że ważne abyś wierzył w Boga... nie ważne co przez to rozumiesz. Z logicznego punktu widzenia mamy tu zdanie: "wierz w X, gdzie przez X możesz rozumieć to co chcesz". Jeśli ktoś chce na to przystać, to musi też przystać, że słowo "Bóg" traci sens (może ono oznaczać wszystko, np. gąskę Balbinkę, Krysznę, kaczora Donalda, Allacha, Zeusa, idola muzyki rozrywkowej czy pieniądze lub pozycję w pracy). A jeśli słowo "Bóg" straci sens, to nie będzie go miało także zdanie "wierz w Boga".

10. Ciekawsze linki i literatura.

CZĘŚĆ II

Zobacz art. "Jezus Chrystus jako Bóg Jahweh"

CZĘŚĆ III

Zobacz art. "Osobowość i Boskość Ducha Świętego"

Chciałbym podziekować Andrzejowi Sycińskiemu za cenne uwagi.

Jeśli ktoś ma jakie sugestie i uwagi, to proszę się ze mną skontaktować za formularza na mojej WWW.
Tytuł "Trójjedyny Bóg"
URL: http://www.watchtower.org.pl/jz-trojca.php
Autor: Jarosław Zabiełło
Wprowadzono: 2001-02-13 (id:174). Ostatnie zmiany: 2001-08-04

Chrześcijański Ośrodek Apologetyczny
Copyright © 1999-2024 Jarosław Zabiełło (http://apologetyka.co)