WYKŁADY
PISMA ŚWIĘTEGO
„Ścieżka sprawiedliwych,
jako światłość jasna, która im dalej,
tym bardziej świeci aż do dnia doskonałego.”
TOM II
Nadszedł Czas
„Gdyby przyszły czasy ochłody od obliczności Pańskiej, a posłałby onego, który wam opowiedziany jest, Jezusa Chrystusa. Który zaiste niebiosa ma objąć aż do CZASU NAPRAWIENIA WSZYSTKICH RZECZY, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków.” „Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił” – Dzieje Ap. 3:19–21; 1 Tes. 5:4.
ZRZESZENIE WOLNYCH BADACZY
PISMA ŚWIĘTEGO
WYDAWNICTWO „NA STRAŻY”
Kraków, ul. św. Filipa 13/16
<str. 1>
PRACĘ TĘ POŚWIĘCONO
Królowi Królów i Panu Panów
DLA POŻYTKU
JEGO OFIAROWANYCH ŚWIĘTYCH
WYCZEKUJĄCYCH PRZYSPOSOBIENIA SYNOWSKIEGO
I
„WSZYSTKICH, KTÓRZY NA KAŻDYM
MIEJSCU WZYWAJĄ
IMIENIA PAŃSKIEGO”,
„DOMOWNIKÓW WIARY”
A TAKŻE
WZDYCHAJĄCEMU I CIERPIĄCEMU
STWORZENIU, OCZEKUJĄCEMU
OBJAWIENIA SIĘ SYNÓW BOŻYCH.
Ażeby wszyscy poznali, jaka jest społeczność tajemnicy, która od początku
świata była ukryta w Bogu.” „Którą hojnie pokazał przeciwko nam we
wszelkiej mądrości, oznajmiwszy nam tajemnicę woli swojej według
upodobania swego, które był postanowił w samym
Sobie, aby w rozrządzeniu zupełności czasów
w jedno zgromadził wszystkie rzeczy
w Chrystusie”
Efez. 3:4,5,9; 1:8-10.
Książkę tę napisał w 1889 roku Pastor Charles T. Russell
<str. 2>
Drugi tom z serii Wykłady Pisma Świętego napisany został w 1889 roku. W języku polskim dzieło to ukazało się w 1919 r. pod tytułem Nadszedł Czas. Niewielu książkom poświęconym tematyce proroctw biblijnych udało się przetrwać próbę czasu. Jednak w przypadku II Tomu upływ czasu jedynie uwydatnił i potwierdził jego treści. Autor książki, na podstawie świadectw Biblijnych, przepowiedział światową erupcję roku 1914. Przewidział też, że przygotowanie do ustanowienia Królestwa Chrystusowego obejmie schyłek i upadek światowych organizacji kościelnych. Mówił o nadejściu ucisku, który swym zasięgiem obejmie cały świat. Zapowiadał narodowe odrodzenie Izraela w jego własnej ziemi. I rzeczywiście, bliski był czas wypełnienia się wszystkich tych rzeczy, zapowiedzianych jeszcze w 1889 roku. Żywioły rozpętane w 1914 roku będą szaleć tak długo, aż cały porządek społeczny upadnie w ogólnoświatowej anarchii. Dopiero potem przyjdzie Królestwo Boże.
Książka Nadszedł Czas stała w znacznym kontraście z dominującym optymizmem ówczesnych pisarzy chrześcijańskich. Uważano, że nauka rozwiąże wszystkie bolączki świata, od choroby po głód, a światło wiedzy odmieni serca ludzi i doprowadzi do braterstwa narodów. Kościoły owego czasu ogłosiły wiek XX „stuleciem chrześcijaństwa”, w którym naukowcy, nauczyciele i działacze religijni mieli się starać o zaprowadzenie Królestwa Bożego na ziemi. W 1901 r. amerykańskie czasopismo „Chrześcijańska wyrocznia” zmieniło swą nazwę na „Chrześcijańskie stulecie”. W roku 1951, to samo czasopismo wyznało: „Zbliżając się do punktu wyznaczającego połowę stulecia, stwierdzamy, że nastroje, z jakimi ludzie wkraczali w obecny wiek, w porównaniu z nastrojami obecnymi, były tak odmienne, wprost nie do pogodzenia, że trudno uwierzyć, iż optymistyczne oczekiwania r. 1901 były tak powszechne i głęboko zakorzenione, iż prawie nikt ich nie kwestionował”.
Tymczasem Autor II Tomu kwestionował optymizm tamtych czasów i podawał biblijne uzasadnienie słuszności swego stanowiska. Przyznać należy, że oczekiwał on, iż proces niszczenia obecnego porządku społecznego zakończy się szybciej. Spodziewał się też rychłego ustanowienia Królestwa Chrystusowego i wyzwolenia wiernych. Jednak w swej przedmowie z roku 1916 sugeruje on bardziej stopniowe wypełnianie się tych proroctw. Z perspektywy czasu Czytelnik z pewnością dostrzeże poszerzone rozmiary ucisku i upewni się w przekonaniu, że tryumf Chrystusa i Jego Królestwa jest już bliski.
Gorąco polecamy tę książkę w nowym tłumaczeniu polskim, które, jak wierzymy, jeszcze mocniej uwydatni konsekwencję, z jaką odwołuje się ona do proroctw, wiążąc je z zagadnieniem powrotu naszego Pana.
Wydawcy, październik 1995 roku
<str. 3>
<str. i>
PRZEDMOWA AUTORA
PIERWSZE WYDANIE niniejszego Tomu zostało udostępnione czytelnikom w roku 1889. Od tego czasu ukazało się wiele kolejnych jego wydań w różnych językach. W chwili obecnej w rękach czytelników znajduje się ponad półtora miliona egzemplarzy. Te cyfry zadziwiają, gdy pomyśli się o tym, jak niewielu ludzi w obecnym czasie uznaje Biblię za Boskie Objawienie. Jeszcze mniej spomiędzy wierzących w Biblię docenia proroctwa i chronologię – szczególnie chronologię biblijną i biblijną historię świata.
Autor i wydawcy cieszą się wielce z ciągle przekazywanych informacji świadczących o tym, że niniejszy Tom okazuje się bardzo pomocny w studiowaniu Biblii przez lud Boży we wszystkich krajach; pomocny dla osób studiujących Biblię przez to, że zawiera on informacje ze Słowa Pańskiego ułożone według różnych tematów i kategorii. Słyszeliśmy szczególnie o błogosławieństwach, jakie wielu otrzymało rozpatrując sposób wtórego przyjścia. Zgodnie z biblijnymi dowodami ukazanymi w tym Tomie, nasz Pan nie przyjdzie już na ziemię jako człowiek, gdyż w zupełności wypełnił swą misję jako istota ludzka, gdy z łaski Bożej na Kalwarii skosztował śmierci za każdego człowieka. W niniejszej pracy zwrócono uwagę czytelnika na wersety z Pisma Świętego dowodzące, że obecnie nasz Pan jest uwielbiony i zasiadł po prawicy Bożej i że wkrótce stanie się Królem świata. Te wersety pomogły wielu osobom, o czym świadczą ich listy.
Niniejszy Tom nie rości sobie pretensji do nieomylności, ani też do bezpośredniego natchnienia od Boga w interpretacji Jego Słowa. Wprost przeciwnie, twierdzi się tu, że Boskim Objawieniem jest Biblia. Staraniem niniejszej pracy jest zebranie dowodów biblijnych i wskazanie, że są one ważne. <str. ii> <str. 4>
Ponieważ poruszane tu tematy są tak trudne, że inni nieczęsto się nimi zajmują, nie powinno wydać się dziwne, że pewne sugestie podane w tym Tomie nie spełniły się z absolutną dokładnością, co do joty. Ale autor, wydawcy i tysiące czytelników tego Tomu nie wstydzą się zawartych w nim wyjaśnień i w dalszym ciągu oferują go wszystkim zainteresowanym studiowaniem Biblii, uważając go za niezwykle ciekawe dzieło, bardzo pomocne w zrozumieniu Słowa Pańskiego.
Przedstawiona tu chronologia biblijna wykazuje, że sześć wielkich, tysiącletnich dni, rozpoczętych od Adama, zakończyło się i że wielki Siódmy Dzień, tysiąc lat królowania Chrystusa, rozpoczął się w 1873 r. W dalszym ciągu uważamy, że wydarzenia minionych od tamtej pory 43 lat, które w niniejszym Tomie określone są jako początek Tysiąclecia, stanowią poparcie dla proroctw biblijnych tu wyjaśnionych. W ciągu tych 43 lat dokonano prawie wszystkich z obecnie wykorzystywanych wynalazków. Maszyna do szycia była jednym z pierwszych takich urządzeń i została udoskonalona 43 lata temu. Od tamtej pory mamy do czynienia z różnymi rodzajami urządzeń i narzędzi rolniczych, z udogodnieniami w warsztatach, sklepach, fabrykach i w domach. Wszystko to, dostępne obecnie w wielkiej obfitości i po niskich cenach zostało osiągnięte przez ludzkie wynalazki. Udogodnienia te przynoszą z sobą skracanie czasu ciężkiej pracy; dzięki nim przestaje istnieć „pot oblicza”, który Biblia utożsamia z przekleństwem.
Można rzec z całym spokojem, że w okresie tych 43 lat świat powiększył swe bogactwa tysiąc razy. Kiedy uświadomimy sobie, że te 43 lata były poprzedzone sześcioma tysiącami lat ludzkich wysiłków, to prawie cudem zdaje się fakt osiągnięcia przez ludzkość tysiąckrotnie więcej w ciągu ostatnich 43 lat niż w poprzedzających sześciu tysiącleciach. Niewątpliwie potwierdza to dobitnie myśl tego Tomu, że weszliśmy już w ten wielki Siódmy Dzień. Rzeczy, których obecnie wszyscy doświadczamy, są jedynie mglistymi zarysami o wiele większych błogosławieństw, jakie nadejdą, gdy wzejdzie Słońce <str. iii> <str. 5> Sprawiedliwości, niosąc z sobą uzdrowienie, rozpraszając ciemność, niewiedzę i przesądy świata!
Niniejszy Tom przedstawia to, co jego autor głosi przez ponad czterdzieści lat, tj., że „Czasy Pogan” zakończyły się chronologicznie w jesieni roku 1914. Określenie „Czasy Pogan” w sensie biblijnym oznacza lata, czyli okres czasu, w którym narody pogańskie uzyskały prawo sprawowania władzy. Okres ów rozpoczął się po odebraniu Izraelowi według ciała figuralnego królestwa; ma on wypełnić lukę pomiędzy tym wydarzeniem a ustanowieniem Królestwa Bożego przez Mesjasza – „który ma do niego prawo” – Ezech. 21:27.
Nie mogliśmy, rzecz jasna, wiedzieć w r. 1889, czy data 1914, tak wyraźnie zaznaczona w Biblii jako koniec dzierżawienia władzy przez pogan czy też okres zezwolenia im na panowanie nad światem, miała wskazać na czas zupełnego pozbawienia ich władzy, czy też na czas, w którym na skutek kończenia się dzierżawy, miało się rozpocząć ich usuwanie. Rozumiemy [teraz], że ta ostatnia myśl jest Pańskim planem. Tak więc dokładnie w sierpniu 1914 roku pogańskie królestwa rozpoczęły trwającą obecnie wielką walkę, która według słów Biblii znajdzie swój punkt kulminacyjny w zupełnym obaleniu wszelkich ludzkich rządów, otwierając drogę pełnemu ustanowieniu Królestwa drogiego Syna Bożego.
Nie jesteśmy w stanie przeniknąć wzrokiem zasłony; nie wiemy dokładnie, co dzieje się pod przewodnictwem naszego uwielbionego Pana i tych spośród członków Kościoła, którzy już zostali uwielbieni. Myślimy, że Pan zajmuje się obecnie sprawami świata w określony sposób, inny niż do tej pory. Wiemy na pewno, że czas wielkiego ucisku, który się rozpoczął, odpowiada bardzo dokładnie Boskiemu orzeczeniu co do czasu i warunków, w jakich ustanowione miało być Królestwo Mesjasza. Sam Pan uświadamia nam, że w tym czasie weźmie On swą wielką moc <str. iv> <str. 6> i zacznie królowanie; narody będą rozgniewane i przyjdzie Boski gniew. Nieco później przyjdzie czas na sądzenie umarłych i na dawanie nagrody sługom Bożym – wielkim i małym. Zakończy się to zniszczeniem niepoprawnych, którzy wywierać będą zły wpływ na ludzkość (Obj. 21:8).
Ludzie na całym świecie wiedzieli o oczekiwaniach Badaczy Pisma Świętego względem roku 1914. Kiedy więc wybuchła obecna, tak potężna wojna, kiedy wiatry walki powiały wielkim gniewem i zniszczeniem, tysiące przypomniały sobie to, co słyszały i czytały o końcu Czasów Pogan. Dziś tysiące ludzi zaczęło oceniać wagę czasów, w których żyjemy. Wpływ tego jest wielce pomocny i inspirujący. Zdawanie sobie sprawy, że żyjemy w Dniu Pańskim, że bardzo niedługo Jego święci będą zgromadzeni u Pana poprzez przemianę w zmartwychwstaniu, pobudziło i zachęciło osoby studiujące Biblię. Izolują się oni od świata, jego lęków i ambicji, i skupiają się na koronie żywota, którą Pan zapewnił najbardziej Go miłującym.
Autor przyznaje, że w niniejszej książce wyraża on myśl, iż święci Pańscy mogą oczekiwać znalezienia się z Panem w chwale wraz z końcem Czasów Pogan. Była to oczywista omyłka. Lecz Pan tak pokierował, że wyszła ona na dobre Jego ludowi. Myśl, że Kościół znajdzie się w chwale przed nadejściem października roku 1914 – mimo, że była to pomyłka – miała z pewnością wielce pobudzający i uświęcający wpływ na tysiące osób, które mogą za to wielbić Pana. Naprawdę wielu wyraża swą wdzięczność Panu za to, że punkt kulminacyjny nadziei związanych z Kościołem nie miał miejsca w oczekiwanym czasie. Jako lud Pański bowiem, mamy więcej <str. v> <str. 7> okazji do stawania się coraz bardziej świętymi i uczestniczenia z naszym Mistrzem w dalszym głoszeniu Prawdy Jego ludowi.
Nasza pomyłka nie dotyczyła, jak widać, zakończenia Czasów Pogan. Wyciągnęliśmy jednak fałszywy wniosek bez upoważnienia Słowa Pańskiego. Dostrzegliśmy w Biblii pewne równoległości pomiędzy Wiekiem Żydowskim i Wiekiem Ewangelii. Powinniśmy byli jednak zauważyć, że te równoległości w obu przypadkach prowadzą do zniszczenia systemów nominalnych, ale nie wskazują na czas uwielbienia Nowego Stworzenia. Powyższe wyjaśnienie pomoże czytelnikowi w studiowaniu pracy „NADSZEDŁ CZAS”. Nie wątpimy, że wielkie błogosławieństwa, jakie wielu z nas otrzymało, staną się też udziałem tysięcy innych czytelników po przestudiowaniu niniejszego Tomu. Modli się o to autor,
CHARLES T. RUSSELL
Brooklyn, New York,
1 Października 1916
<str. 8>
<str. 9>
WYKŁAD I
SPECJALNE CZASY I CHWILE WYZNACZONE PRZEZ BOGA.
Czasy
i chwile zostały wyznaczone przez Boga – Dlaczego nie są określone prościej –
Objawione we właściwym czasie – Szczere pragnienie poznania czasów i chwil
zasługuje na pochwałę – Pomyłki adwentystów – Prawdziwy cel proroctw
dotyczących czasu – Obecny stan rzeczy – Cel następnych rozdziałów................... 13
WYKŁAD II
CHRONOLOGIA BIBLIJNA
Chronologia
jest konieczna w zrozumieniu proroctw – Niezbędne informacje zawarte w Biblii –
Od stworzenia Adama do r. 1873 n.e. minęło sześć tysięcy lat – Podział linii
chronologii biblijnej na główne okresy – Jej szczegółowa analiza – Okres od
stworzenia do wyschnięcia wód potopu – Do Przymierza Abrahamowego – Do dania
Zakonu – Do podziału Chanaanu pomiędzy plemionami Izraela – Okres Sędziów –
Okres Królów – Okres spustoszenia – Okres do r. 1873 n.e. – Różnica między
podaną chronologią a chronologią biskupa Ushera zaznaczoną w powszechnym
przekładzie Biblii angielskiej – Prawdziwa data narodzenia naszego Pana........... 33
WYKŁAD III
WYPEŁNIENIE PROROCTW CZASOWYCH W CZASIE PIERWSZEGO
PRZYJŚCIA CHRYSTUSA
Dan. 9:23-27
Siedemdziesiąt
tygodni z proroctwa Daniela – Przepowiedziane na ów okres wydarzenia – Wskazanie
na czas przyjścia Mesjasza i ustalenie zasady tego wskazania – Klucz do innych
proroctw czasowych – Wskazanie na czas ukrzyżowania Mesjasza – Szczególna łaska
dla Izraela jako narodu została ukrócona dla sprawiedliwości, ale była
utrzymywana dla jednostek – Pomazanie Świętego Świętych – Ucisk zesłany na
tego, który ma być spustoszony.................... 63
<str. 10>
WYKŁAD IV
CZASY POGAN
Co to
są Czasy Pogan – Ich początek, długość i koniec w roku 1914 – Wydarzenia
towarzyszące – Wydarzenia późniejsze – Czas literalny i symboliczny – Obraz
godny uwagi – Teraźniejsze znaki – Królestwo Boże ma obalić pogańską władzę –
Dlatego ustanowione przed jej zakończeniem – Przed rokiem 1914 – Dlaczego
sprzeciwiają mu się królestwa pogańskie – Jak i dlaczego wszyscy je w końcu z
radością zaakceptują – „Niech przyjdzie pragnienie wszystkich narodów”.
.............73
WYKŁAD V
SPOSÓB POWROTU I UKAZANIA SIĘ NASZEGO
PANA
Zgodność
sposobu wtórego przyjścia naszego Pana z innymi szczegółami Boskiego planu –
Jak i kiedy Kościół ujrzy Pana – Jak i kiedy chwała Pańska będzie tak
objawiona, że ujrzy ją wszelkie ciało pospołu – Stwierdzenia pozornie sprzeczne
okazują się zgodne – Przychodzi „jako złodziej” – Bez widocznych znaków – A
jednak „z okrzykiem” – Z „głosem” – Z „trąbą Bożą” – Objawi się „w ogniu
płomienistym, oddawając pomstę” – A jednak „tak przyjdzie, jakoście Go widzieli
idącego do nieba” – Ważność proroczego czasu w tym kontekście – Zgodność
obecnych znaków. ................103
WYKŁAD VI
WIELKI JUBILEUSZ ZIEMI
„Czasy
naprawienia wszystkich rzeczy” przepowiedziane przez Mojżesza – Wskazanie daty ich
początku – Nie mogą się one zacząć przed przyjściem wielkiego Odkupiciela –
Dowody z Zakonu – Potwierdzenie w świadectwie proroków – Logiczne wnioski z
tych świadectw, rozpatrywanych oddzielnie i łącznie – Zgodność obecnych
wskazówek..................... 173
Wykład VII
RÓWNOLEGŁE DYSPENSACJE
Wiek
Żydowski obrazem Wieku Ewangelii – Znamienna równoległość tych epok – Mimo
wszystko są one różne – Wyższość epoki chrześcijańskiej, czyli pozafigury –
Kontrast pomiędzy Izraelem cielesnym a duchowym – Analiza ważniejszych równoległości
– Podkreślenie wagi równoległości czasowych – Okres łaski dla cielesnego
Izraela – Czas odjęcia łaski od Izraela – Proroctwo wskazujące, że okres
niełaski równy jest okresowi łaski – Apostolskie świadectwo, że okres niełaski
jest czasem wysokiego powołania dla duchowego Izraela – Długość Wieku Ewangelii
wykazana jasno, choć nie wprost – Niezaprzeczalna, ostateczna i zadowalająca
zgodność tych równoległości z chronologią biblijną, ze świadectwem Jubileuszu,
z Czasami Pogan i innymi proroctwami. .....................201
<str. 11>
Wykład VIII
ELIASZ MIAŁ PRZYJŚĆ PIERWEJ
W jaki
sposób to istotne proroctwo odnosi się do wtórego przyjścia – Częściowe i
obrazowe wypełnienie w działalności Jana Chrzciciela – Wypełnienie rzeczywiste
– Wizja na świętej górze – Znamienne podobieństwo postaci Eliasza do jego
obrazowego i rzeczywistego wypełnienia – Nadszedł czas – Spojrzenie w
przyszłość – Następca Eliasza, Elizeusz.. 249
Wykład IX
CZŁOWIEK GRZECHU – ANTYCHRYST
Antychryst
musi się rozwinąć, być objawiony i ukarany przed Dniem Pańskim – Rozważanie przeciwstawnego
poglądu na ten temat – Opis proroczy – Narodziny Antychrysta – Jego szybki rozwój
– Zgodność rzeczywistości historycznej z opisem Biblijnym – Jego królestwo jest
falsyfikatem – Jego znamienne usta i głowa – Nadęte słowa wielkiego
bluźnierstwa – Bluźniercze nauki – Wyniszczanie Świętych najwyższego –
Tysiącletnie panowanie – Uderzenie Antychrysta mieczem ducha – Jego ostatnia
potyczka i zniszczenie...................... 267
Wykład X
NADSZEDŁ CZAS
Nie ma
żadnych przeszkód – Ustanawianie Królestwa Chrystusowego, obecnie trwające
dzieło – Potwierdzenie w świadectwach proroków – Mądrzy tego świata wiele widzą
– Czuwający święci widzą wyraźniej – Dla wszystkich jest ważne, aby mieli oczy
otwarte i aby patrzyli we właściwym kierunku. 363
<str. 12>
<str. 13>
SPECJALNE CZASY I CHWILE WYZNACZONE PRZEZ BOGA.
Czasy
i chwile zostały wyznaczone przez Boga – Dlaczego nie są określone prościej –
Objawione we właściwym czasie – Szczere pragnienie poznania czasów i chwil
zasługuje na pochwałę – Pomyłki adwentystów – Prawdziwy cel proroctw
dotyczących czasu – Obecny stan rzeczy – Cel następnych rozdziałów.
W „PLANIE WIEKÓW” staraliśmy się przedstawić najważniejsze zarysy Boskiego planu zbawienia człowieka z czysto biblijnego punktu widzenia. Celem niniejszego Tomu jest także wykazanie na tej samej podstawie, że poszczególne zarysy tego planu mają się dokonać w ściśle określonych okresach i porach; że jak na razie w rozwoju tego planu wszystkie jego kolejne części wypełniły się dokładnie o czasie; że bardzo bliski jest już kulminacyjny punkt tego planu, jakim okaże się błogosławienie wszystkich narodów ziemi (1 Mojż. 28:14; Gal 3:16).
Poprzez długie stulecia Wieku Ewangelii Kościół modlił się według pouczenia Pańskiego: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”. Ale ponieważ czas ten był długi, wielu, podobnie jak zasypiające dzieci, prawie całkowicie zapomniało o znaczeniu słów, które teraz zdają się gasnąć im na ustach. Wołamy do wszystkich, których serca wciąż <str. 14> są wierne Panu, używając słów apostoła Pawła: „(...) iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie, aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc przeminęła, a dzień [tysiącletni] się przybliżył”. Dzień ten jest blisko, we drzwiach. Królestwo Niebieskie przybliżyło się i istnieje już nie tylko w stanie embrionalnym, czyli ukrytym, tak jak za dni pierwszego przyjścia Pana (Mat. 3:2), ale w znaczeniu, w jakim miało ono nadejść w przyszłości, zgodnie z oznajmieniem Pana – „w mocy i wielkiej chwale” – Jan. 18:36,37.
Jednak tylko ci, którzy dokładnie przestudiowali Plan Wieków, będą zdolni ocenić zawarte w niniejszym Tomie nauki, które dotyczą wyznaczonych przez Boga czasów i chwil przewidzianych na rozwój poszczególnych elementów tego planu i na jego ostateczne wypełnienie. Mamy zatem nadzieję, że nikt nie podejmie się studiowania tej pracy, zanim nie zrozumie dokładnie nauk płynących z poprzedniego Tomu. W przeciwnym razie nie będzie ona dla niego pokarmem na czas słuszny. Prawda jest tylko wtedy pokarmem na czasie, kiedy jesteśmy gotowi ją przyjąć. Dziecko nie będzie zdolne do rozwiązywania zadań z matematyki, jeśli najpierw nie nauczy się używania cyfr i wyrażeń. Tak samo ma się rzecz z Boską Prawdą: buduje się ją krok po kroku. Aby osiągnąć jej zrozumienie, musimy wstępować po stopniach dla nas przygotowanych. Mamy to czynić, rzecz jasna, ostrożnie, doświadczając z pomocą Pisma Świętego każdego wykonywanego przez nas kroku naprzód. Lecz gdy przekonamy się w ten sposób, że następny stopień jest pewnym gruntem, nie powinniśmy się obawiać stanąć na nim. Jedynie ci, których wiara w Boga jest dobrze ugruntowana i dla których „tak mówi Pan” jest zakończeniem wszelkich wątpliwości i kontrowersji, mogą być prowadzeni duchem Bożym w głęboką prawdę – w miarę jak staje się ona prawdą na czasie. Tylko oni prowadzeni będą w nowe rzeczy i utwierdzeni w starych, dowiedzionych na podstawie tego samego autorytetu.
Bóg oferuje swe kierownictwo tylko takim. Przy końcu wieku, w czasie żniwa, wiele prawd ma być odkrytych, prawd, których Bóg nie oznajmił w przeszłości nawet swym najbardziej wiernym i oddanym dzieciom. Prorok Abakuk przepowiedział (Abak. 2:3), <str. 15> że to widzenie w czasie końca dotyczące wspaniałego spełnienia się Boskiego planu „przemówi a nie skłamie”; że przemówi ono tak zrozumiale do niektórych dzieci Bożych, iż będą one w stanie, zgodnie z poleceniem, napisać je rzetelnie (zrozumiale) na tablicach; że dzięki nim inni zdolni będą z łatwością zrozumieć tę wizję. Daniel także oznajmił, (12:4,9,10) że poznanie się rozmnoży i że mądrzy (przez wiarę) zrozumieją to widzenie.
Naszym celem nie jest prorokowanie w oparciu o ludzkie wymysły. W żadnym też sensie nie chcemy być mądrzejsi od tego, co jest napisane w Piśmie Świętym. Dlatego, pozbywając się wszelkich ludzkich wymysłów, trzymamy się źródła Boskiej Prawdy i staramy się rozumieć proroctwa w świetle proroctw, w świetle ich rzeczywistej realizacji. Staramy się też napisać rzetelnie na tablicach to, co zgodnie z oświadczeniem Boga miało być zapieczętowane i dlatego nie mogło być pojęte przed obecnym czasem końca. Bóg jednak zapewnił nas, że te rzeczy miały być wtedy zrozumiane.
W niniejszym Tomie przedstawiamy połączone w jeden łańcuch świadectwa na temat wyznaczonych przez Boga czasów i chwil. Uważamy, że każde ogniwo tego łańcucha jest bardzo mocne, gdyż znajduje poparcie w Piśmie Świętym. Gdy patrzy się całościowo na ów łańcuch świadectw i widzi wzajemną zależność wszystkich ogniw, prowadzącą od jednego do drugiego, wtedy dostrzega się plan tak szeroki i jasny, projekt tak głęboki i harmonię tak doskonałą, że staje się dla pracowitego i pełnego czci badacza oczywiste, iż plan ten przekracza szerokość i głębokość myśli ludzkiej i dlatego nie mógł go stworzyć człowiek.
Dowiadujemy się, że koniec Wieku Ewangelii, tak jak koniec Wieku Żydowskiego, jest nazwany żniwem (Mat. 9:37; 13:24,30,39). Tak tamten, jak i ten, są okresem trwającym 40 lat. Promienie proroczego świadectwa skupiają się na żniwach obu wieków, a szczególnie na żniwie obecnego wieku; ze względu na swą obrazowość skupia się na nim i sam blask Wieku Żydowskiego <str. 16> tworząc wspaniałe źródło światła. W świetle tym dostrzegamy obecnie majestatyczne kroki naszego Boga, nie tylko w szerokiej perspektywie minionych wieków, lecz i w obecnym dokonywaniu się Jego planu. Ponadto, zgodnie z Jego obietnicą pokazania nam rzeczy przyszłych (Jan 16:13), wyraźnie widzimy Jego mądry sposób działania mający na celu błogosławienie wszystkich w nadchodzącym Wieku Tysiąclecia aż po chwalebne spełnienie się Jego planu w restytucji wszystkich rzeczy. Okazuje się, że wiele wielkich i wspaniałych wydarzeń skupia się wokół żniwa, że w czasie żniwa mają nastąpić: wielki ucisk, Dzień Jahwe, ostateczne obalenie Antychrysta i Wielkiego Babilonu, początek powrotu łaski dla Żydów, wtóre przyjście naszego Pana i ustanowienie Jego Królestwa, i wreszcie zmartwychwstanie świętych i udzielenie im nagrody.
Możemy zauważyć, że w proroctwach jasno zaznaczony jest początek i koniec tego okresu żniwa, jak również i wydarzenia, jakie mają w nim nastąpić. Zwrócenie uwagi na te właśnie prorocze linie czasowe i prześledzenie wydarzeń kulminacyjnych, do których one prowadzą, jest zasadniczo celem niniejszego Tomu. Aby móc przyjąć świadectwo tu zawarte, czytelnik powinien mieć uszy ku słuchaniu (Obj. 2:7; Mat 11:15), musi on być przygotowany na odrzucenie z pokorą wielu uprzednio nabytych opinii, gdy tylko dostrzeże, że nie pozostają one w harmonii ze Słowem Bożym. Nie wątpimy, że niniejszy Tom okaże się wielkim błogosławieństwem dla wszystkich, którzy mają takie nastawienie i którzy w cierpliwości i z uwagą będą kolejno studiować lekcje w nim zawarte. Jeżeli nauki tego Tomu trafią na dobre i uczciwe serca, to wierzymy, iż zyskają one moc do odłączenia się od świata i dojrzeją jako pszenica nadająca się do gumna. Właśnie takie pobudzenie i pomoc w dojrzewaniu oraz oddzielenie świętych jak pszenicy od kąkolu w obecnym czasie żniwa, stanowią naszym zdaniem cel, jaki nasz Pan zamierzył dla obecnie otwierających się przed nami proroctw. <str. 17>
Wielki Boski wykres wieków w jasny sposób ukazuje uporządkowany charakter, głęboki zarys i wspaniały zasięg Boskiego planu przedstawionego w poprzednim Tomie. Wszyscy, którzy mieli możliwość oglądania tego wykresu powinni mieć pragnienie odkrycia wszystkiego, cokolwiek zamierzy Bóg objawić o czasach i fazach tego planu. Zainteresowanie tym tematem powinno być obecnie daleko większe niż w przeszłości, gdy nie widać było jeszcze wielkich błogosławieństw przygotowanych dla wszystkich ludzi. Pragnieniem wiernych dzieci Bożych jest wiedzieć, kiedy przyjdzie król chwały, kiedy książę ciemności będzie związany, kiedy dzieci światłości zajaśnieją jak słońce, a ciemność zostanie rozproszona, kiedy święci zostaną w pełni przygotowani i przyjęci przez Boga, a wzdychające stworzenie uwolnione z niewoli skazitelności oraz kiedy zaskoczonej ludzkości objawiony zostanie w pełni chwalebny charakter naszego Niebieskiego Ojca, sprawiając, że wszyscy, którzy kochają sprawiedliwość pokłonią Mu się pełni uwielbienia, miłości i posłuszeństwa.
Nieposiadanie takich pragnień wskazuje na brak zainteresowania i niedocenianie Boskich planów. Wszyscy apostołowie, prorocy i aniołowie pragnęli i usilnie starali się poznać czas, na jaki wskazywał duch Boży przez proroków. Taka ciekawość ze strony Jego dzieci jest Mu zawsze przyjemna, bo choć nigdy dotąd nie zaspokoił On takich pragnień w większym stopniu, gdyż słuszny czas jeszcze nie nadszedł, to ani razu nie stłumił tego zainteresowania. Przeciwnie, dopytującego się Daniela nazwał „wielce umiłowanym” i odpowiedział mu na tyle, na ile było to zgodne z Jego planem.
Dlatego takie dopytywanie się nie powinno być uważane za niewłaściwe wtrącanie się w tajemnice Boże. Bóg chce, abyśmy okazali zainteresowanie Jego planami poprzez „badanie Pism” i „strzeżenie pewniejszej mowy prorockiej”. W ten sposób trwamy we właściwym stanie oczekiwania, dzięki któremu <str. 18> szybko można dostrzec prawdę, gdy przychodzi właściwy czas jej objawienia. „Rzeczy tajemne należą Panu Bogu naszemu, a jawne nam i synom naszym aż na wieki” – 5 Mojż. 29:29. Dlatego, o ile ograniczamy się wyłącznie do Słowa Bożego i unikamy bezowocnych spekulacji, znajdujemy się na bezpiecznym gruncie. Gdyby plan Boży oraz czasy i chwile nie były zapisane w Piśmie Świętym, nikt nie mógłby ich tam znaleźć; Bóg nie podał też przez proroków niczego, co miałby zamiar na zawsze trzymać w tajemnicy. We właściwym czasie i kolejności każdy zapisany zarys Boskiego planu oraz jego pora objawiane są czuwającym. Jednak cały ogólny zarys planu wraz z jego aspektami czasowymi nie miał być zrozumiany przed okresem zwanym „czasem końca” (Dan. 12 :9,10). Należy też pamiętać, że owe tajemnice nie mogą być poznane ani przez głębokie studiowanie, ani przez pobożność, dopóki nie nadejdzie okres czasu, w jakim Bóg planuje ich objawienie. Choć przez stulecia proroctwa dostępne były ludzkim oczom, to jednak ich tajemnicze znaczenie nie mogło być rozszyfrowane przed nadejściem właściwego czasu.
Gdy pewni uczniowie przyszli do naszego Pana, by dowiedzieć się o czas ustanowienia Królestwa Bożego, zanim jeszcze nadeszła właściwa pora jego objawienia, Pan odpowiedział im: „Nie wasza rzecz jest, znać czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył” – Dzieje Ap. 1:7. Przy innej znów okazji tak powiedział na ten sam temat: „Lecz o onym dniu i godzinie nikt nie wie, ani Aniołowie, którzy są w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Patrzajcież, czujcie, a módlcie się; bo nie wiecie, kiedy ten czas będzie. A co wam mówię, wszystkim ci mówię: Czujcie” – Mar. 13:32,33,37.
Powyższych słów naszego Pana nie można rozumieć w ten sposób, że nikt poza Ojcem nie miał nigdy poznać Jego czasów i chwil. Słowa te nie dowodzą też, że nie możemy znać tych czasów teraz, ani tym bardziej, że nie może ich obecnie znać nasz Pan. Sam fakt, że cały ogólny zarys planu naszego Ojca <str. 19> oraz czasy i chwile są teraz wyraźnie widoczne, jest stanowczym dowodem, iż żyjemy obecnie w czasie końca teraźniejszego panowania zła, w świcie Dnia Tysiąclecia, kiedy to wiedza miała się rozmnożyć, a mądrzy mieli otrzymać zrozumienie (Dan. 12:4-10). Gdyby proroctwa nigdy nie miały być zrozumiane, dawanie ich byłoby bezcelowe i nielogiczne.
Słowa Mistrza wskazują, że Bóg nie realizuje różnych części swojego planu w sposób przypadkowy i nieuporządkowany, ale że ma On ustalone i określone czasy i chwile dla każdego elementu swojego dzieła. Jego nieskończona moc i mądrość gwarantują zaś, że nie może się zdarzyć żadne niepowodzenie czy opóźnienie.
Słowa te sugerują również myśl, że do owego czasu Bóg nie objawiał nikomu, nawet Panu Jezusowi, czasów i chwil związanych z Jego planami. Nie próbujmy jednak usprawiedliwiać ogólnego domniemania, jakoby nasz Pan zgromił badanie czasów i chwil i zainteresowanie tym przedmiotem oraz że w powyższych słowach zabronił takowego dociekania, bowiem prawdą jest coś zupełnie odwrotnego. Słowa Pana jasno dowodzą, że chociaż wiedza o czasach i chwilach nie była jeszcze dana, miała ona stać się kiedyś bardzo ważna i być objawiona czuwającym. Mając na względzie fakt, że czasy i chwile miały kiedyś zostać odpieczętowane i że wówczas miały nabrać znaczenia, Jezus nakłania ich, by „patrzeli”, nie dając się zwyciężyć obojętności, i aby ciągle „czuwali”, by móc poznać, kiedy ma nadejść właściwy czas.
Ci, którzy czuwali przez cały wiek, mimo że nie zobaczyli wszystkiego, czego wyglądali, doznali wielu błogosławieństw i dzięki temu wytrwali w oddzieleniu od świata. Natomiast żyjący we „właściwym czasie” i posłusznie „czuwający” poznają, ujrzą i „zrozumieją”, nie pozostając w nieświadomości pośrodku wspaniałych wydarzeń okresu żniwa obecnego wieku. Jeśli ktoś choć na chwilę zaniedbuje czuwania, <str. 20> traci błogosławieństwa, na które Pan położył wielki nacisk. Taki ktoś dowodzi, że bóg tego świata zaślepił go uprzedzeniami lub że obciążony jest sprawami życia doczesnego i jego interesami, oraz że zaniedbuje swego ślubu pełnego poświęcenia się Panu w celu szukania ponad wszystko Królestwa i przyszłego życia.
Apostołowie Piotr i Paweł zwracają uwagę na zagadnienie czasów i chwil. Piotr oznajmia (2 Piotra 1:16), że nie postępujemy za zręcznie zmyślonymi baśniami. Mówi on, że na górze przemienienia widział obraz chwały przyszłego Królestwa Chrystusa. Ujrzał w chwalebnym widzeniu Mojżesza, Eliasza i Jezusa w lśniących szatach. Mojżesz wyobrażał starożytnych świętych (Hebr. 11:38-40), którzy będą ziemskimi przedstawicielami Królestwa Niebieskiego, Eliasz zaś przedstawiał „zwycięzców” obecnego Wieku Ewangelii. Cała ta scena stanowiła cień chwały, „jaka ma przyjść”, gdy cierpienia w imię sprawiedliwości zakończą wybór z łaski. Lecz Piotr, opisując swą wizję, zwraca jednak uwagę na prorocze świadectwo, mówiąc: „I mamy mocniejszą mowę prorocką, której pilnując jako świecy w ciemnym miejscu świecącej, dobrze czynicie, ażby dzień oświtnął” – 2 Piotra 1:19. Wiedział on dobrze, że nie wszystkie proroctwa mogły być wtedy zrozumiane w pełni. W powyżej zacytowanych słowach nakłaniał on więc świętych do przyjęcia czujnej postawy. Nie mają się oni wpatrywać w niebo, lecz powinni wypatrywać wypełnienia się tego, co Bóg przez wszystkich świętych proroków przepowiedział o restytucji i o „czasach naprawienia wszystkich rzeczy”, które stanowią niezwykle ważną część ich świadectwa. Piotr zapewnia, że proroctwo to będzie niosło z sobą nowe i ważne dla nas prawdy przez cały czas, dopóki nie zaświta dzień.
Apostoł Paweł oznajmia: „A o czasach, i o chwilach, bracia! nie potrzebujecie, aby wam pisano. Albowiem sami dostatecznie wiecie, iż on dzień Pański <str. 21> jako złodziej w nocy, tak przyjdzie. [Nadejdzie cicho, potajemnie, i nawet po jego przyjściu wielu nie będzie wiedzieć, że już w nim żyją.] Bo gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo! tedy na nich nagłe zginienie przyjdzie, [nagłe albo gwałtowne w porównaniu z powolnymi procesami minionych szczęściu tysięcy lat; dzień, w którym żyjemy nazywany jest bowiem szybkim dniem pary i elektryczności – nie tak nagłym jak błyskawica, ale jednak nagłym], jako ból na niewiastę brzemienną, a nie ujdą. Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił” – 1 Tes. 5:1.
Wszyscy „bracia” mają tę lampę, pewną mowę prorocką wspomnianą przez Piotra, która jest jak światłość w ciemnym miejscu świecąca. I jeśli są oni prawdziwymi braćmi, tj. jeśli są wiernymi, cichymi i pokornymi badaczami Słowa, nigdy nie będą pozostawieni w ciemności; zawsze posiadać będą Prawdę, podaną im w charakterze pokarmu na czas słuszny. Nikt spośród tych, którzy w określonym czasie żyli w zupełnej harmonii z Bogiem, nie został pozostawiony w nieświadomości prawdy na czasie, nie błądził w ciemnościach wraz ze światem. Abraham i Lot wiedzieli o zniszczeniu Sodomy, zanim ono nastąpiło, gdyż Bóg rzekł: „Izali ja zataję przed Abrahamem, co mam uczynić?” – 1 Mojż. 18:17. Noe wiedział, o przyjściu potopu na tyle wcześniej, że mógł wybudować arkę, był też poinformowany, którego dokładnie dnia powinien do niej wejść. W czasie pierwszego przyjścia Pana Symeon i Anna, a także mędrcy ze Wschodu, wiedzieli, że mają oczekiwać Mesjasza. Właściwie było to w owym czasie oczekiwanie powszechne (Łuk. 2:25-38; Mat. 2:2; Łuk. 3:15). Jeśli więc Bóg tak traktował dom sług, to czy uczyni mniej dla domu synów? Nasz Pan i Głowa rzekł: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam”. Pan będzie z pewnością znał czasy i chwile w słusznym czasie, ponieważ to On ma spełnić plan. I jeśli się nie zmieni, powiadomi o swoich zamiarach wszystkich, którzy są Mu bliscy i którzy związani są z Jego dziełem – swoich przyjaciół, swoich świętych. <str. 22>
Rozum wskazuje więc na to, że „zaiste nic nie czyni panujący Pan, chyba żeby objawił tajemnicę swoją sługom swoim, prorokom” – Amos 3:7. Większość objawionych prorokom rzeczy nie była przeznaczona dla nich samych, ale dla nas, dla Kościoła Wieku Ewangelii (1 Piotra 1:12). Dlatego możemy być pewni, że wierni nie pozostaną w ciemności, nie mogąc rozpoznać Dnia Pańskiego, gdy przyjdzie. Nie przyjdzie on na nich jak złodziej w nocy czy też sidło – przez zaskoczenie; będą bowiem czuwać i rozumieć to zagadnienie dzięki obiecanej światłości, na objawienie której przyjdzie wtedy słuszny czas.
Apostoł podaje przyczynę swego zapewnienia, że wy, bracia, będziecie znać czasy i chwile we właściwym czasie i nie pozostaniecie w ciemności. Mówi on w w. 5: „Wszyscy wy jesteście synowie światłości i synowie dnia”. Synowie są spłodzeni przez Prawdę i mają być dzięki niej coraz bardziej rozwijani, aż do dnia doskonałego, do którego należą (Jak. 1:18; Jan 17:17,19).
Zauważmy, jak za pomocą zaimków wy, was i oni, ich, zachowana jest różnica pomiędzy dwiema omawianymi tu grupami: świętymi i światem. Wiedza, jaką święci będą posiadać w Dniu Pańskim, przeciwstawiona jest nieświadomości świata co do znaczenia i kierunku, w jakim zmierzać mają wydarzenia tego dnia. „Nie potrzebujecie, aby wam pisano”. „Bo gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo! tedy na nich nagłe zginienie przyjdzie, ( ...) a nie ujdą. Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił. Wszyscy wy jesteście synowie światłości. „Strzeżcie się” – mówi nasz Pan – „aby snać nie były obciążone serca wasze obżarstwem, i opilstwem, i pieczołowaniem o ten żywot, a nagle by na was przyszedł ten dzień. Albowiem jako sidło przypadnie na wszystkich, którzy mieszkają na obliczu ziemi. Przetoż czujcie [uważajcie na siebie oraz na słowo proroctwa], modląc się na każdy czas, abyście byli godni <str. 23> ujść tego wszystkiego, co się dziać ma, i stanąć przed Synem człowieczym” – Łuk. 21:34-36.
Wynika więc z tego, że jeśli dziecko Boże, które żyje w Dniu Pańskim pozostaje w ciemności, czyli w nieświadomości tego faktu, jest ono zaabsorbowane sprawami doczesnego życia i zatrute duchem tego świata lub obciążone życiowymi troskami; w obu przypadkach z obojętności zaniedbuje ono czuwania z oczyszczoną, płonącą lampą i z naczyniem pełnym oleju, tzn. z umysłem i sercem napełnionym Słowem Bożym i duchem Prawdy.
Wiele rzeczy związanych z czasami, chwilami oraz szczegółami planu zostało przepowiedziane przez proroków. Mimo to wyznawali oni, że nie zdają sobie sprawy z doniosłości proroctw, jakie wypowiadają (zob. Dan. 12:8; Ezech. 20:49; Mat. 13:17; 1 Piotra 1:10-12). Niemożliwe było zrozumienie tych proroctw w owym czasie, gdyż wyrażone były w niejasnym i symbolicznym języku i związane z wydarzeniami należącymi wtedy do przyszłości. I choć były od dawna zapisane i przygotowane, by świadczyć o Boskiej znajomości rzeczy przyszłych i o Jego planie, to jednak uczyć się z nich mieli ludzie żyjący w czasie ich wypełniania się, a nie ci, którzy je wypowiadali (Rzym. 15:4). Wyczekiwali oni nadejścia różnych zdarzeń wspólnych dla Boskiego planu i historii ludzkości, które zgodnie z Boskim zrządzeniem miały ukazać ten plan i posilić cierpliwie szukające dzieci Boże „pokarmem na czas słuszny”, na godzinę próby i trudności w owym „dniu złym” – w dniu ucisku, który ma zakończyć obecny wiek i w czasie którego zaświtać ma nowa era, nowa epoka.
Pewne wspaniałe nowoczesne urządzenie może nam posłużyć za dobrą ilustrację tego, w jaki sposób Bóg posługuje się proroctwami czasowymi. Urządzenie to nazywa się szyfrowym zamkiem zegarowym i jest używane w niektórych wielkich bankach. Tak jak i w innych zamkach szyfrowych, klucz czy też klamka stale tkwi w owym zamku. Aby zamek ten otworzyć, trzeba zastosować pewien ściśle określony <str. 24> sposób obracania klamką, który znany jest jedynie osobom poinformowanym. Co więcej, nawet najmniejsza odchyłka od właściwej metody obracania dodatkowo komplikuje całą sprawę i wówczas jeszcze trudniej zamek otworzyć. Szczególną cechą zegarowego zamka szyfrowego jest to, że dzięki ustawieniu zegara wewnątrz skarbca banku jego drzwi, blokowane wieczorem, są tak dokładnie zamknięte, że nikt nie może ich otworzyć, dopóki nie nadejdzie określona godzina następnego dnia rano. A nawet i wtedy otworzyć je można tylko za pomocą specjalnego szyfru, według którego zamek został ustawiony.
Tak samo nasz Ojciec Niebieski zamknął i zapieczętował wiele elementów swego planu na czas nocy za pomocą swego wielkiego zamka zegarowego. Został on tak ustawiony, by zapobiec jego otwarciu przed „naznaczonym czasem”, który miał nastąpić o poranku wielkiego Dnia Restytucji. Wtedy to Pomazaniec Jahwe, „ten, który ma klucz” i zna szyfr, według którego zamek jest ustawiony, ma „otworzyć, a nikt nie zamknie” (Obj. 3:7). Jego otwieranie polega na podaniu nam wszystkich koniecznych informacji o tym, w jaki sposób mają używać klucza proroctw wszyscy pragnący znaleźć skarby nieograniczonej mądrości. Co więcej, ten zamek skarbca Bożej mądrości możemy otworzyć już teraz, ponieważ nadeszła godzina poranna, choć jest jeszcze wcześnie, a świat nie widzi światła. Zdobędziemy te skarby jedynie pod warunkiem, że będziemy uważnie spełniać podane instrukcje i posługiwać się kluczem do szyfru ustawionego przez wielkiego Projektanta.
Ta ilustracja pasuje do całego Boskiego planu, do wszystkich jego części. Każdy element Prawdy i każde proroctwo jest jedynie częścią wielkiego szyfru, który może być ujawniony w obecnym czasie, bowiem nastał już ranek i rygle wielkiego zamku zostały odsunięte. Ten wspaniały, już wyjawiony szyfr ukazuje w pełni i we wspaniały sposób niezmierzone skarby Bożej mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy. Ten, kto otworzy ten skarbiec, pozna Boga jak nigdy przedtem. <str. 25>
Badajmy więc Słowo Boże w pełni czci, abyśmy mogli dowiedzieć się o tym, co upodobało się Bogu ukazać nam w zakresie Jego czasów i chwil. A ponieważ niedawno rozjaśnił On wspaniałe zarysy swego planu, możemy w związku z tym spodziewać się, że nastał już słuszny czas, w którym wprowadzeni zostaniemy w znajomość jego czasowych aspektów. Czasy i chwile były w mądry sposób ukryte w przeszłości i dzięki temu świętym zostało oszczędzone zniechęcenie z powodu tak długiego czasu oczekiwania. Jednakże w miarę zbliżania się ostatecznego wypełnienia planu, przywilejem świętych jest wiedza o tym czasie końca, aby mogli podnosić głowy i radować się, wiedząc, że wybawienie ich jest bliskie (Łuk. 21:28). Objawienie czasu w „czasach końca” będzie dla świętych korzystne i budujące, gdyby zaś miało miejsce w przeszłości, byłoby niepożyteczne i zniechęcające. Oczywistym jest, że nasz Bóg jest Bogiem porządku. Wszystko, co czyni, jest zgodne z planem dokładnie przygotowanym wcześniej. Ustalone wcześniej Boże czasy i pory nie są mało znaczącą i nieważną częścią tego planu. Zauważmy, że Jezus narodził się w odpowiednim czasie: „Lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego” – Gal. 4:4. Nie wcześniej ani później, ale dokładnie wtedy, kiedy wypełnił się czas. Początkowe kazania naszego Pana dotyczyły czasu: „Przyszedł Jezus głosząc (...) i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie Ewangelii” – Mar. 1:14,15. „Chrystus (...) we właściwym czasie umarł” – Rzym. 5:6. „Dnia trzeciego został z martwych wzbudzony [w wyznaczonym czasie] według Pism” – 1 Kor. 15:4. W czasie Pańskiej misji Jego wrogowie często usiłowali Go pojmać, ale jest napisane, że nie mogli tego uczynić, „gdyż jeszcze nie nadeszła jego godzina” – Jan 7:30 (cytaty z NB).
Proroctwa o czasie nie były dane w celu zaspokojenia próżnej ciekawości, ale po to, aby dopomóc studentowi Słowa w rozpoznaniu przepowiedzianych uprzednio wydarzeń, kiedy nadejdzie ich czas. Na przykład, chociaż proroctwa wskazywały na czas i sposób pierwszego przyjścia, <str. 26> to nie były one zrozumiane aż do momentu przyjścia Chrystusa. Wtedy proroctwa te pomogły wszystkim, którzy pilnie badali Pisma, rozpoznać w człowieku Jezusie Chrystusa, posłanego od Boga zgodnie z zamierzonym czasem i zapowiedziami proroczymi. I właśnie tak samo proroctwa wskazujące na czas i sposób wtórego przyjścia mają być zrozumiane około czasu tego wydarzenia. Mają one wspomóc nas w rozpoznaniu tego dnia – kiedy przyjdzie – i zrozumieniu kolejności jego wydarzeń oraz wymagań stawianych w tej godzinie. Nie można dogłębnie czytać pism Starego Testamentu bez zauważenia wielkiej wagi przypisanej datom i niezwykłej precyzji, którą pewne proroctwa się charakteryzują, nawet co do dnia, mimo że często umieszczone są w kontekście pozornie nieznacznych wydarzeń. Ale wnikliwy student przekona się, że owe rozmaite daty i chronologiczne punkty odniesienia stanowią ogniwa wspaniałego łańcucha świadectw, które z wielką dokładnością wskazują szczególnie na dwa najwznioślejsze i najważniejsze wydarzenia w historii świata, a mianowicie pierwsze i drugie przyjście Pana i Zbawiciela świata, i na doniosłe sprawy z tym związane.
Fakt, że większość chrześcijan pozostaje obojętna względem tych rzeczy, nie stanowi przyczyny, dla której ci, którzy umiłowali przyjście Pana i pragną zyskać Jego uznanie, mieliby wpaść w podobny stan letniości.
Powinniśmy pamiętać, że cielesny Izrael, z wyjątkiem „przyjaciół” Boga, potknął się i nie poznał czasu swego nawiedzenia (Łuk. 19:44) oraz że prorok przepowiedział potknięcie się obydwu domów Izraela – nominalnego domu żydowskiego i nominalnego domu chrześcijan (Izaj. 8:14). Jedynie „ostatek” przy końcu, czyli w czasie żniwa każdej epoki, jest przygotowany na przyjęcie i docenienie prawd w słusznym czasie, i przez to także gotowy do wzięcia udziału w specjalnych przywilejach i błogosławieństwach świtającej epoki. Zatem każdy chrześcijanin przy końcu obecnego wieku powinien osobiście starać się, aby być zaliczonym do owego „ostatka” a nie do letnich, <str. 27> biernych, obojętnych mas nominalnego kościoła chrześcijańskiego. Kościół ten na pewno się potknie, tak jak zostało to przepowiedziane przez proroka, przez Pana i apostołów, i co zostało zobrazowane w historii cielesnego Izraela, który według oznajmienia Pisma Świętego stanowił cień, czyli obraz tegoż kościoła.
Chociaż proroctwa dotyczące czasu okażą się wielce pożyteczne we właściwej sobie porze, ukazując różne aspekty Bożego planu w odniesieniu do żniwa, to prawdą jest również fakt, że szczególnie niezbędna jest znajomość sposobu przyjścia i objawienia się Pana. I w związku z tym dobrze byłoby zwrócić szczególną uwagę na to zagadnienie, gdy będzie o nim mowa. Cała ta wiedza musi być poparta świątobliwością i pokorą, które muszą torować drogę do jej przyjęcia. Dzieje się to poprzez uzdolnienie dziecka Bożego do wyzbycia się z serca uprzedzenia i do pilnego szukania rzeczy, które zostały objawione. Podobnie było w przypadku pierwszego przyjścia: jedynie ci najpilniejsi, prawdziwie poświęceni i pokorni rozpoznali jego czas i sposób. Wszyscy, którzy są obciążeni sprawami tego świata i którzy nie odczuwają żadnego braku, nie dostrzegą ani proroctw, ani znaków czasu stanowiących ich wypełnienie, aż minie żniwo i zakończy się lato szczególnej łaski.
Przy końcu „żniwa” Wieku Żydowskiego owi szczerze pokorni i gorliwi „prawdziwi Izraelici” trwali w oczekiwaniu, które wielce różniło się od postawy ludzi dumnych, pełnych światowego ducha i podobających się sobie. Dzięki temu ci pierwsi byli lepiej przygotowani nie tylko na przyjęcie Boskiego planu w formie przewidzianej przez Boga, ale również do słuchania i badania Prawdy, kiedy tylko się z nią zetknęli. Nasz Pan, kwitując niejasnymi i nieuchwytnymi odpowiedziami naszpikowane samozadowoleniem i krytycyzmem kruczki Faryzeuszy, poświęcał dużo czasu i troski objaśnianiu Prawdy pokornym i gorliwym jej poszukiwaczom w sposób prosty i zrozumiały (Mat. 13: 10-17; 16:1-4; Mar. 7:1-23; Łuk. 18:18-30; Jan 1:45-51; Łuk. 24:13-32 i 33-49; Jan 20:24-28; 21:1-12). Wszyscy dumni i zadowoleni z siebie oraz ci, którzy szli za nimi, potknęli się (Mat. 15:14). <str. 28> Natomiast pokorni i głodni Prawdy usilnie dopytywali się o nią (Mat. 13:36; Mar. 4:10). Takim właśnie Pan wyjaśniał swe niejasne wyrażenia i mówił: „Powierzono wam tajemnicę Królestwa Bożego; tym zaś, którzy są na zewnątrz [w rzeczywistości nie Izraelici], wszystko podaje się w podobieństwach, aby patrząc, widzieli, a nie ujrzeli; i słuchając, słyszeli, a nie rozumieli...”.
Tak samo rzecz się ma i przy końcu obecnego wieku. Teraz, tak jak i wtedy, Prawda oddziela gorliwych i pokornych, i wprowadza ich w poznanie, na jakie obecnie nastał dla nich właściwy czas. Prawda wzmacnia ich i oświeca, aby nie potknęli się wraz z masami nominalnych chrześcijan. W tym samym czasie wszyscy letni i zadowoleni z siebie nie przyjmują prawd na czasie, ponieważ są zaślepieni z powodu niewłaściwego stanu serca. Dlatego też zostaną odrzuceni przez Pana, który uzna ich za niegodnych stania się Jego Oblubienicą (Efez. 4:1; 1 Kor. 9:27).
Wielu popełnia poważny błąd myśląc, że wiedza o Bożym działaniu i o Jego planach ma niewielkie znaczenie i że Bóg wymaga jedynie cnót chrześcijańskiego charakteru, które łatwiej zachowywać, gdy jest się w nieświadomości. Pismo Święte przedstawia tę sprawę zupełnie inaczej! Biblia zaleca nam nie tylko pielęgnowanie cnót chrześcijańskiego charakteru, ale nieprzerwaną pracę nad takim stanem serca, który umożliwi nam rozpoznanie Prawdy – szczególnie tej o Pańskiej obecności, gdy nadejdzie na nią czas – oraz rozpoznanie czasu zmian epok. Znajomość prawd właściwych danym epokom jest tak samo istotna przy końcu obecnego wieku, jak istotna była przy końcu Wieku Żydowskiego. Ci, którzy wtedy nie rozpoznali prawdy na czasie, nie otrzymali właściwych tamtemu okresowi łask. Podobnie przy końcu obecnego wieku wszyscy, którzy nie są w stanie rozpoznać obecnych prawd na czasie, będąc zaślepieni niewiarą i duchem tego świata, nie mogą otrzymać szczególnych przywilejów, na jakie obecnie jest pora. Dlatego, że nie są zwycięzcami, nie mogą stać się Oblubienicą Chrystusa i mieć działu w chwalebnym dziedzictwie <str. 29> świętych jako współdziedziczący z Panem. Prawda w obecnym wieku, który nie sprzyja jej przyjęciu, staje się sprawdzianem naszej wierności Bogu i dlatego jak sierp oddziela nadających się od tych, którzy się nie nadają – pszenicę od kąkolu.
Ze studiowaniem proroctw dotyczących czasu łączy się powszechne uczucie odrazy, a to z przyczyny mylnego ich wykładania w przeszłości przez „Wtórych Adwentystów” oraz inne grupy. Wskutek tych błędów nie byli oni w stanie rozpoznać wydarzeń, jakich oczekiwali w danym czasie. Widzimy jednak, że również i to było częścią Bożego planu ukrycia tych spraw przed wszystkimi, za wyjątkiem klasy, dla której były zamierzone. Bóg dozwolił, aby zajmowanie się proroctwami dotyczącymi czasu spotkało się z pogardą i kpiną. W ten sposób przeszkodzono mądrym i roztropnym tego świata w zrozumieniu tych zagadnień (Mat. 11:25). Nie wątpimy, że było to tak samo częścią Boskiego planu jak posłanie Jezusa do Nazaretu – powszechnie pogardzanego miejsca, aby „Nazarejczykiem nazwany był” (Mat. 2:23), mimo że urodził się w poważanym miasteczku Betlejem. Jak mądrzy i roztropni tamtego świata mówili: „Czy może co dobrego pochodzić z Nazaretu?”, tak i dzisiaj na samą wzmiankę o czasie spełnienia się proroctw albo o wtórym przyjściu Pana, wielu wykrzykuje „adwentysta” – innymi słowy: „Czy może co dobrego wyjść z adwentyzmu?”. Mimo to, tacy oponenci przyznają, iż wiele proroctw o czasie jeszcze się nie wypełniło, i że wtóre przyjście Pana jest najważniejszym zagadnieniem w Piśmie Świętym.
Wyrażamy wielkie współczucie zarówno względem Pierwszych Adwentystów (Żydów) jak i Wtórych Adwentystów. Jednak tylko jednostki z obydwu grup zdały sobie sprawę z prawd, których zrozumienia byli bardzo blisko, ale będąc zaślepieni fałszywymi oczekiwaniami nie byli w stanie pojąć ich całkowicie. Nasi przyjaciele adwentyści nie rozpoznali ani sposobu, ani celu powrotu Pańskiego, tak jak określa je nauka Pisma Świętego. I w związku z tym, nie spodziewają się ujrzeć go tak „jako jest”, ale jako był. Uważają oni, że celem przyjścia Pańskiego jest napełnienie serc wszystkich – za wyjątkiem świętych – strachem i trwogą; że celem Pana jest zebranie wybranych, <str. 30> zniszczenie pozostałej ludzkości i spalenie świata. Utrzymując tego typu poglądy, używali oni proroctw dotyczących czasu jako bicza do smagania i przypędzenia świata do Boga. Jednak świat chłodno potraktował owe poglądy i uznał, że ma do czynienia z nierozumnymi entuzjastami oraz że jeśli Bóg istnieje, to na pewno przewyższa ich swym rozsądkiem i sprawiedliwością. Pogarda świata (względem omawianych zagadnień) coraz bardziej się pogłębiała w miarę jak po raz kolejny przepowiadano zniszczenie materii i skruszenie światów i jak po raz kolejny owe przepowiednie się nie sprawdzały. Aż po dziś dzień sama wzmianka na temat określanego przez proroctwa czasu spotyka się powszechnie ze sceptycznym uśmiechem lub otwartą wzgardą, okazywaną nawet przez chrześcijan, którzy dobrze wiedzą, że proroctwa i chronologia stanowią znaczną część Bożego objawienia.
Jednak błogosławiony jest ten,
„Kto dzielnie zniesie pogardę świata
I nie ustąpi pomimo śmiechu
Bliźnich swych; ani się z nimi zbrata
W sztuczkach Szatana, książęcia grzechu”.
Bóg jednak przygotował proroctwa czasowe nie dla powyżej wskazanego celu, ani nie ma zamiaru nawrócić świata w przedstawiony powyżej sposób. Szuka On bowiem takich, którzy by Go chwalili w duchu i w Prawdzie (Jan 4:23), a nie takich którzy Mu służą ze strachu. Gdyby Bóg zaplanował wymuszanie posłuszeństwa na ludziach metodami terroru, to mógłby obmyśleć bardziej skuteczną metodę niż obwieszczanie czasu, czego dowiedli nasi przyjaciele adwentyści. Czas został podany w proroctwach nie po to, by ostrzec świat – w żadnym też innym sensie nie był on dla świata – ale po to, aby oświecić, posilić, pocieszyć, zachęcić i prowadzić Kościół w trudnych czasach przy końcu wieku. Dlatego jest napisane: „Niezbożni nie zrozumieją, ale mądrzy zrozumieją”. Dla nich ma się to stać pokarmem na czas słuszny i, wraz z innym pokarmem, posilić tych, którzy będą z niego korzystać, aby mogli „ostać się w tym dniu złym” – dniu ucisku, którym ma zakończyć się obecny wiek. Pokarm ten umożliwi im zrozumienie <str. 31> rozgrywających się dookoła wspaniałych wydarzeń i w ten sposób nie poddadzą się ani strachowi, ani przerażeniu, ani też nie dadzą się zaangażować w przepowiednie i fałszywe, tzw. naukowe teorie, w które ów czas będzie obfitować. W pochłaniającym ogniu (w ucisku) będą oni mogli ponadto świadczyć o Bogu i o Jego planie, uczyć lud i wskazywać na chwalebny wynik zamierzeń Jahwe, podnosząc sztandar dla narodów – Izaj. 62:10.
Taki jest cel proroctw czasowych. Są one bardzo ważne i niezbędne, aby w obecnym czasie człowiek Boży mógł być doskonały i gruntownie przygotowany. Choć moglibyśmy oglądać wydarzenia Dnia Pańskiego bez owych proroczych dowodów, dotyczących czasu, to jednak nie bylibyśmy w stanie ich zrozumieć i nie wiedzielibyśmy, co należy do naszych powinności i przywilejów w tym czasie. Niech więc nikt z prawdziwie poświęconych nie popełni błędu niewłaściwego ocenienia tych proroczych wskazówek czasowych, które były zaplanowane w celu kierowania naszymi słowami i uczynkami we wczesnej fazie Brzasku Dnia Tysiąclecia, przed wschodem słońca, kiedy świat i kościół nominalny są nadal pogrążone we śnie, bez rozeznania i podporządkowania się zachodzącym obecnie zmianom epokowym. Owe prorocze dowody czasowe stanowiły środek, przy pomocy którego Bóg przyciągnął szczególną uwagę autora ku innym elementom swego planu. Skupienie się nad tymi zagadnieniami z pewnością przyniesie trwały pożytek badaczowi Słowa nie tylko poprzez zapoznanie go z „teraźniejszą Prawdą”, ale również poprzez dodanie mocy i żywotnej realności wszystkim prawdom biblijnym, poprzez dostarczenie dowodów, że Boże plany są realizowane zarówno we właściwym sobie czasie jak i we właściwy sobie sposób w celu rozwoju chwalebnych Boskich zamierzeń.
Niepowodzenie przepowiedni adwentystów, którzy próbowali ustalić czas spalenia świata itd., wiąże się bardziej z naturą oczekiwanych wydarzeń niż z ich czasem. Podobnie jak Żydzi, popełnili oni błąd oczekując nieodpowiednich rzeczy w odpowiednim czasie. Było to drugą przyczyną ich niecałkowitego zrozumienia Prawdy; pierwszą zaś przyczynę stanowił fakt, <str. 32> że pora na zupełne wyjawienie Prawdy jeszcze nie nadeszła. Natomiast już wtedy nadszedł czas na pobudzenie świętych, aby wyglądali pojawienia się Pana, czas wyjścia na spotkanie Oblubieńca i czas na rozczarowania poprzedzające Jego faktyczne przyjście. Wszystko to było zapowiedziane w przypowieści naszego Pana o dziesięciu pannach; wyjaśnieniem tego zajmiemy się obszernie później. Tak jak to zostało ukazane w poprzednim Tomie, ogień który ma pochłonąć ziemię w czasie Dnia Pańskiego, jest symboliczny a nie literalny. W kolejnych rozdziałach wykażemy, że interpretacja pewnych proroctw dotyczących czasu, którą adwentyści odrzucili, uznając ją za błędną, była w istocie poprawna. Proroctwa te jasno wskazują na symboliczny ogień obecnego czasu i już się wypełniają.
Adwentyści, obciążeni oczekiwaniem literalnego spalenia ziemi, próbowali na siłę zawrzeć koniec wszystkich proroczo przepowiedzianych okresów w jednym dniu. Miał być to dzień dwudziestoczterogodzinny. W ten sposób wypaczyli oni niektóre proroctwa, aby dopasować końcowy czas ich wypełnienia do innych proroctw. Jednak bliższe spojrzenie na Boski plan pozwala obecnie dostrzec doskonałą harmonię różnych proroctw dotyczących czasu. Nie ma więc potrzeby przekręcania lub odwracania któregokolwiek z nich w celu dopasowania do innych. Zajmując się w kolejnych rozdziałach badaniem głównych proroctw nie będziemy najpierw tworzyli jakiejś teorii, aby później usiłować nagiąć do niej wszystkie prorocze okresy, ale z uwagą będziemy śledzić przebieg każdego okresu aż do jego zakończenia. Później połączymy świadectwa Pisma Świętego w teorię czyli plan ukazany w taki sposób przez wielkiego Objawiciela tajemnic. Okaże się, że porządek i harmonia Boskiego planu są tak samo widoczne przy studiowaniu czasów i pór, jak i przy zajmowaniu się wspaniałymi zagadnieniami tego planu analizowanymi w poprzednim Tomie i zilustrowanymi na Wykresie Planu Wieków. I kiedy wielki zegar wieków wybije godzinę wskazaną na tarczy proroctw, wtedy przepowiedziane wydarzenia wypełnią się tak niechybnie, jak pewne jest to, że sam Bóg je przepowiedział.
<str. 33>
CHRONOLOGIA BIBLIJNA
Chronologia jest konieczna
w zrozumieniu proroctw – Niezbędne informacje zawarte w Biblii – Od stworzenia
Adama do r. 1873 n.e. minęło sześć tysięcy lat – Podział linii chronologii
biblijnej na główne okresy – Jej szczegółowa analiza – Okres od stworzenia do
wyschnięcia wód potopu – Do Przymierza Abrahamowego – Do dania Zakonu – Do
podziału Chanaanu pomiędzy plemionami Izraela – Okres Sędziów – Okres Królów –
Okres spustoszenia – Okres do r. 1873 n.e. – Różnica między podaną chronologią
a chronologią biskupa Ushera zaznaczoną w powszechnym przekładzie Biblii
angielskiej – Prawdziwa data narodzenia naszego Pana.
W NINIEJSZYM rozdziale przedstawiamy biblijne dowody, które świadczą o tym, że do r. 1872 n.e. zakończyło się sześć tysięcy lat od stworzenia Adama i że, w związku z tym, od roku 1872 żyjemy w siódmym tysiącleciu. Początkowa część tego okresu, czyli „Dzień Pański” lub „dzień ucisku”, to czas, w którym rozpadną się królestwa tego świata i ustanowione zostanie Królestwo Boże pod całym niebem.
Chronologia jest także konieczną podstawą w badaniu proroczych okresów. W pierwszym rzędzie musimy upewnić się co do czasu, w którym żyjemy. Aby tego dokonać, musimy dysponować wiarygodnymi datami w celu przeprowadzenia obliczenia. Z tego powodu najpierw zajmujemy się tu chronologią, której liczenie, aby mogła stanowić całość, powinno się rozpocząć od stworzenia człowieka.
Różnie określa się długość okresu czasu, jaki upłynął od stworzenia człowieka. Pomiędzy tymi, którzy uznają świadectwo Biblii, mogą występować jedynie niewielkie różnice zdań. Jednak przypuszczenia tych, którzy Biblię odrzucają, różnią się od siebie ogromnie, <str. 34> od dziesięciu tysięcy do wielu setek tysięcy lat. Przypuszczenia te oparte są na faktach, które stanowią bardzo niepewny grunt dla takich przesadzonych i lekkomyślnych wniosków. Na przykład znalezienie krzemiennych grotów do strzał w torfowych bagnach w Szwajcarii i Irlandii, na dość dużej głębokości, zostało uznane za dowód, że ten poziom był kiedyś powierzchnią i że mchy torfowe stopniowo porastały coraz wyżej ponad tym poziomem; czas potrzebny do osiągnięcia takiego wzrostu obliczono na podstawie obecnego współczynnika wzrostu w ciągu 100 lat, który jest bardzo mały. Jeżeli to założenie byłoby prawdziwe, to oczywiście dowiodłoby, że człowiek żył na ziemi setki tysięcy lat temu. Lecz inni geologowie prezentują logiczne argumenty na to, że te torfowiska były niegdyś na tyle miękkie, iż krzemienne groty mogły przez wiele stuleci osiadać aż do danej głębokości.
Przytoczmy jeszcze inny przykład: „Podczas przeprowadzania sondy mulistej gleby w dolinie Nilu znaleziono dwie wypalane cegły: jedną na głębokości 20, a drugą 24 jardów. Jeśli oszacujemy grubość warstwy mułu nanoszonej w ciągu stu lat na 8 cali, to pierwszej z tych cegieł powinniśmy przypisać wiek 12 tysięcy, a drugiej 14 tysięcy lat. Przy użyciu analogicznych obliczeń znany geolog Burmeister ocenia, że od pojawienia się pierwszego człowieka na terenie Egiptu upłynęło 72 tysiące lat. Draper (inny znany geolog) określa wiek człowieka europejskiego, który był świadkiem ostatniej epoki lodowcowej, na ponad 250 tysięcy lat.” *
* Prof. N. Joly, „Człowiek przed epoką metali”, str. 183.
Rzecz jasna, „jeśli szacujemy” w taki sam sposób jak ci wielcy ludzie, dojdziemy do takich samych wielkich wniosków. Ale niektórzy z nas, z braku naukowego podejścia, pozwalają sobie podawać je w wątpliwość. Przecież osadzanie się pokładów mułu nad Nilem mogło być <str. 35> bardzo nieregularne. Zdarza się to w przypadku innych rzek, których koryta i brzegi przesuwają się na skutek jednego zaledwie rozlewu. Przypomnijmy też sobie potop za dni Noego, nie tylko na podstawie szczegółowych opisów biblijnych, ale i tradycji narodów pogańskich. Ciekawe, o ile większa od ośmiu cali na sto lat była grubość warstwy mułu naniesionego przez potop. Ciekawe też, dlaczego te wielkie umysły nie wpadły na pomysł, na jaki same przez się wpadły umysły nie tak wielkie, a mianowicie iż dwie cegły rzucone w taką samą mulistą glebę, gdy była jeszcze pokryta wodą i bardzo miękka, mogły zatonąć na dość dużej głębokości z powodu własnego ciężaru i gęstości większej niż gęstość mułu. Jeśli zaś chodzi o różną głębokość odnalezienia tych dwóch cegieł, to znacznie rozsądniej jest przypuszczać, iż jedna wpadła w muł pionowo, a druga płasko i przez to ta ostatnia tonęła wolniej. To zdaje się bardziej sensowne z nienaukowego punktu widzenia niż zakładanie, że dwóch ludzi którzy żyli w odstępie 2000 lat wyprodukowało dwie identyczne cegły.
Nie tak dawno temu znaleziono szkielet ludzki w dawnym korycie rzeki Mississipi i już niektórzy geologowie zaczęli liczyć na ile to tysięcy lat mogłaby wskazywać grubość warstwy mułu, szlamu, itd., która pokrywała ów szkielet. Doszli oni do wniosku, że mają do czynienia z cennym okazem człowieka prehistorycznego. Po pewnym czasie, kilka stóp poniżej szkieletu, znaleziono części łodzi płaskodennej, jaką używano na Mississipi nie dawniej niż pięćdziesiąt lat temu. Fakt ten zupełnie pomieszał obliczenia i uwolnił ludzkość od „jeszcze jednego dowodu”, jakoby świat był starszy o setki tysięcy lat w stosunku do jego wieku podanego w Biblii.
Pozostawiając niezgodne i zupełnie niewiarygodne domysły geologów na temat chronologii, udajmy się po informację do historii zapisanej przez człowieka. I cóż tu znajdujemy? Oto historię najstarszych pogańskich narodów da się prześledzić jasno i wyraźnie jedynie na przestrzeni ostatnich trzech tysięcy lat. Wszystko, co zdarzyło się wcześniej, jest niejasne, niepewne, ma charakter mityczny, legendarny <str. 36> i jest traktowane jako niewiarygodny przekaz tradycji. Historia rzymska nie sięga nawet i tam, ponieważ od założenia Rzymu minęło dopiero 27 stuleci; a i to wydarzenia z pierwszych stuleci historii rzymskiej owiane są mgłą niepewnej tradycji. W historii babilońskiej, syryjskiej i egipskiej opisy wydarzeń sprzed trzech tysięcy lat są fragmentaryczne i bardzo niejasne. W Chinach trzy tysiące lat temu panowała dynastia Czu i dopiero wtedy zapisy historyczne tego narodu „zaczęły nabierać znamion wiarygodności”. W Grecji słynącej z wysokiego poziomu kultury naukowej w ciągu ostatnich trzech tysięcy lat powinniśmy znaleźć najdokładniejsze zapisy historyczne. Lecz cóż się okazuje? Daty, które się tam znajdują były dokładne jedynie w ciągu ostatnich 2600 lat. Opis wszystkiego, co wydarzyło się wcześniej, uznawane jest za „legendarny, mityczny lub prehistoryczny” okres dziejów Grecji. Jedyne sensowne i spójne sprawozdanie z pierwszych trzech tysięcy lat człowieka na ziemi znajdujemy w Piśmie Świętym. Fakt ten z pewnością popiera twierdzenia Biblii, że Bóg jest jej autorem, że to On kierował jej losami, i że On jest jej Zachowawcą.
Z chronologią rzecz ma się podobnie jak z historią. Oprócz Biblii nie ma żadnego innego sposobu zbadania chronologii świata przed rokiem 776 p.n.e. Cytujemy słowa profesora Fischera z Uniwersytetu w Yale: „Metoda dokładnego ustalania dat była długo rozwijana. Konieczne było wprowadzenie pojęcia ery. Za najwcześniejszą pewną datę, stanowiącą punkt odniesienia dla innych dat, uznaje się rok 747 p.n.e. Data owa wiąże się z Babilonem i erą Nabonasara. Od około roku 300 p.n.e. Grecy datowali wydarzenia od pierwszego zapisanego zwycięstwa w olimpiadzie w roku 776 p.n.e. Zawody olimpijskie odbywały się co cztery lata. Każda olimpiada stanowiła zatem okres czteroletni. U Rzymian rachuba lat zaczyna się dopiero od założenia Rzymu, czyli od r. 753 p.n.e., choć określanie dat w ten sposób zaczęto dopiero w kilka stuleci później”.
Wiele tak zwanych historii starożytnych obfituje w fantazje i mity <str. 37> do tego stopnia, że nie mają one żadnej wartości jako źródło danych chronologicznych. Aby to wykazać, cytujemy urywek z Encyklopedii Amerykańskiej, spod hasła chronologia:
„Historia wszystkich narodów starożytnych, z wyjątkiem żydowskiego, prowadzi nas do mitycznych okresów sprzed tysięcy i milionów lat; nawet jeśli zapiski przyjmują wygląd historyczny, to niezgodności, jakie tam istnieją, są ogromne. Teksty napisów z Babilonii, Asyrii i Egiptu zawierają informacje zapisane dawno nie używanymi znakami, w dawno wymarłych językach. Daty rzymskie i greckie stają się wiarygodne począwszy od pierwszej olimpiady, tj. od roku 776 p.n.e. i ustanowienia Konsulatu w roku 510 p.n.e. Daty poprzedzające te wydarzenia mają charakter raczej tradycyjny i legendarny. Pisma Herodota są cennym źródłem informacji jedynie o datach z jego czasów, tj. około roku 450 p.n.e. i 100 lub 200 lat wcześniej”.
Clinton pisze w swym dziele na temat greckiej chronologii (str. 293): „Historia zawarta w pismach hebrajskich w godny uwagi i zadawalający sposób kontrastuje z wczesnymi zapiskami greckimi. W tych ostatnich z trudem dostrzegamy kilka zaledwie niejasnych faktów zostawionych nam przez poetów. Ci z kolei przekazali to, co sami otrzymali z ustnych przekazów tradycji, dodając możliwie wiele poetyckich i fabularnych ozdób. W annałach narodu żydowskiego mamy natomiast autentyczną narrację wydarzeń zapisaną przez współczesnych im autorów kierowanych natchnieniem. Ich słowa przekazane są nam z podwójnym zabezpieczeniem. Boskie natchnienie dopomogło im w zapisaniu faktów, które byłyby istotne nawet wówczas, gdyby tylko oni sami je zanotowali”.
Biblia – dana nam przez Boga historia pierwszych trzech tysięcy lat – jest jedyną księgą na świecie, która dostarcza jasnej i spójnej historii ludzkości aż do momentu, kiedy świecka historia staje się wiarygodna. Rozpoczyna ona od Adama – pierwszego człowieka wspomnianego w historii i starożytnych napisach, <str. 38> którego imię, data stworzenia i śmierci zostały zanotowane. Imiona i lata życia kolejnych jego potomków dadzą się dokładnie prześledzić na przestrzeni prawie czterech tysięcy lat. Jak się przekonamy, zapis Biblii sięga pierwszego roku Cyrusa, 536 r. p.n.e. Data ta jest ogólnie ustalona i przyjęta. W tym punkcie biblijna nić chronologiczna się urywa. Jest to punkt, w którym świecka historia jest wiarygodna. W ten sposób Bóg zabezpieczył dla swoich dzieci jasny i spójny zapis historyczny aż do czasu obecnego. Za pośrednictwem proroctw Biblia mówi o zakończeniu historii świata i nastaniu „restytucji wszystkich rzeczy” przy końcu siódmego tysiąclecia, gdy rozpocznie się nowa era wiecznych błogosławieństw. A zatem, Biblia jest jedynym na świecie dokumentem przedstawiającym panoramę całej historii ludzkości. Prowadzi nas od raju utraconego z Księgi Rodzaju do raju odzyskanego z Objawienia, wytyczając drogę rodzaju ludzkiego do wieczności. Historia i proroctwa biblijne rozpatrywane łącznie, tworzą panoramiczny widok na cały bieg wydarzeń od stworzenia i upadku człowieka aż po pojednanie i restytucję. Biblia jest więc wykresem historycznym. Bez niej, jak ktoś słusznie powiedział, historia płynęłaby jak rzeki z nieznanych źródeł do nieznanych mórz. Ale pod przewodnictwem Biblii możemy dotrzeć do źródeł tych rzek, a ponadto możemy zobaczyć wspaniałe ich zakończenie w oceanie wieczności.
Dlatego możemy się spodziewać, że jedynie w Biblii znajdziemy zapisy, które uporządkują nie poukładane okresy i chronologiczne anomalia, dostrzegane już na pierwszy rzut oka w ludzkich kronikach. Rezultatem tego będzie wzajemna harmonia tych okresów i ich obraz zgodny z rzeczywistością.
Rozpoczynając pytaniem: „Jak dawno temu został stworzony człowiek”, powinniśmy się czuć, i czujemy się, pewni, że Ten, który dał proroctwa i powiedział, że w czasie końca zostaną one zrozumiane, dostarczył też w swym Słowie wszelkich niezbędnych informacji, by umożliwić nam dokładne umieszczenie tych proroctw na osi czasu. <str. 39> Jednak rozczaruje się każdy, kto się spodziewa, że te informacje przedstawione są w sposób tak prosty, iż przekonają nawet pobieżnego czytelnika lub nieszczerego sceptyka. Boskie czasy i pory podane są w taki sposób, że przekonują obecnie jedynie tych, którzy dzięki poznaniu Boga są w stanie rozpoznać charakterystyczne cechy metod Jego działania. Mamy w Biblii dowód na to, że „człowiek Boży” może być „skutecznie wyćwiczony” (2 Tym. 3:17). Tacy właśnie wiedzą doskonale, że będąc prowadzeni przez Ojca Jego ścieżkami, muszą kroczyć przez wiarę a nie przez widzenie. Mamy nadzieję, że uda nam się ukazać wszystkim, przygotowanym na ciągłe kroczenie w ten sposób, niezachwiane oświadczenia Słowa Bożego, które jest niewzruszonym gruntem dla rozumnej wiary.
Nie będziemy tu omawiać zalet Septuaginty czy hebrajskich wersji Starego Testamentu, czy też ich różnic chronologicznych. Poprzestaniemy na stwierdzeniu, które, jak się spodziewamy, zadowoli też czytelnika, że Septuaginta jest tłumaczeniem dokonanym przez Egipcjan, podczas gdy wersja hebrajska jest zapisem w języku oryginalnym. Fakt ten, w połączeniu z niemal zabobonną troską Żydów o dokładność każdej kreski i joty świętych pism, stanowi mocny dowód wiarygodności wersji hebrajskiej. Jest ona ogólnie uznawana przez uczonych i w niniejszym Tomie będziemy się trzymali zawartych w niej dat i innych szczegółów.
Poniżej przedstawiamy dowód na to, że od czasu stworzenia Adama do roku 1873 n.e. upłynęło sześć tysięcy lat. Choć Biblia nie zawiera żadnego bezpośredniego oświadczenia, że siódmy tysiąc [lat] będzie epoką rządów Chrystusa, czyli wielkiego Sabatowego Dnia Restytucji świata, to święta tradycja nie jest pozbawiona logicznej podstawy. Prawo dane Izraelowi, ludowi obrazowemu, nakazywało, by po sześciu dniach pracy i trudu miał miejsce jeden dzień przeznaczony na to, by każdy odnowił swe siły i odpoczął od codziennych zajęć. <str. 40> Prawo to zdaje się dobrze ilustrować sześć tysięcy lat, w ciągu których całe stworzenie trudziło się i wzdychało w niewoli grzechu i śmierci (Rzym. 8:22), w bezowocnym usiłowaniu wyzwolenia się. Widzimy tam też obraz wielkiego Dnia Tysiącletniego, w którym wszyscy spracowani i obciążeni mogą przyjść do Chrystusa Jezusa, pasterza i biskupa ich dusz, i w nim znaleźć odpocznienie, odnowienie i restytucję. W Dniu tym, przez zasługę drogocennej krwi Chrystusa, mogą znaleźć pokutę i odpuszczenie grzechów. W obrazowym dniu siódmym Pan zapytał człowieka chromego: „Czy chcesz abym cię uzdrowił?” I w odpowiedzi na jego wierność i posłuszeństwo dał mu siłę, by powstał, wziął swe łoże i chodził (zob. Jan 5:6-9; Mat. 12:10, 13; Jan 7:23; Łuk. 13:11-16; 14:1-5). Podobnie w wypełnieniu się obrazowego Sabatu, w Tysiącleciu, oznajmione będzie całemu światu, że każdy, „kto chce”, może otrzymać wieczne życie i zdrowie, jeśli podąży drogą wiary i posłuszeństwa.
Nie wolno nam przeoczyć wspomnianego wcześniej faktu (Tom I, rozdział 8), że określenie „dzień” nie jest jednoznacznie sprecyzowane, i że oznacza jedynie okres czasu o różnej długości. Apostoł Piotr zasugerował, że siódmy tysiąc lat historii świata będzie siódmym dniem według Boskiego sposobu liczenia. Mówi on mianowicie: „Niech to jedno, moi umiłowani, nie uchodzi uwagi waszej, że u Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień – a dzień Pański nadejdzie...” – 2 Piotra 3:8-10 (NB).
Jeżeli zatem siódmy tysiąc lat historii ziemi charakteryzuje się tym, że ma być okresem rządów Chrystusa, to wykazując, iż rozpoczął się on w r. 1873 n.e., będziemy dowodzić, że już w nim żyjemy. Przypomina nam to o kwestii poruszonej w poprzednim Tomie, że zgodnie z Pismem Świętym brzask Tysiąclecia, czyli Dnia Pańskiego, będzie pochmurny, pełen burz i ucisku dla świata i nominalnego kościoła. Mimo to, już najwcześniejsze światło świtu przyniesie pociechę i doda otuchy świętym, <str. 41> którzy czerpią pociechę i pokój z nadziei przedstawionej w Ewangelii. Tak jak kotwica, nadzieja ta sięga poza czas ucisku i tkwi w drogocennych obietnicach o wzejściu słońca i świtaniu chwały Tysiąclecia. Święci spoglądają na wspaniałe Królestwo i na obiecane błogosławieństwa, które nastąpią po czasie ucisku.
Rozwój wydarzeń w dzisiejszym świecie i jego ogólny stan wcale nie stoi w sprzeczności z tym, czego powinniśmy oczekiwać, chociaż obecne wydarzenia na świecie i jego ogólny stan są pod wieloma względami niepożądane w oczach tych, którzy miłują prawo, porządek i pokój. Od r. 1873 następuje gwałtowny rozwój socjalizmu, nihilizmu i komunizmu, które za cel stawiają sobie obalenie istniejących zwierzchności i ponowne rozdzielenie bogactw świata. Wolni od wielkiego strachu będą jedynie ci, którzy, żyjąc w tym czasie, zrozumieją, że nadchodząca anarchia i ucisk są Bożymi środkami ustanowienia jeszcze doskonalszego prawa i porządku oraz bardziej trwałego pokoju.
Wskazanie na tę siódmą epokę, czyli Tysiąclecie, nie jest jedyną zaletą chronologii. Bowiem, mimo że przedstawimy wiele proroczych zagadnień zupełne niezależnych od chronologii, to jednak wiele innych proroczych wątków jest przez nią potwierdzonych. Doskonała harmonia pomiędzy tymi dwoma rodzajami proroctw, z których niektóre są zależne od chronologii, a inne nie, dowodzi nie tylko poprawności zastosowania proroctw, ale także poprawności chronologii, która ukazuje tę harmonię. Na tej samej zasadzie, klucz, którym otwiera się skomplikowany zamek skarbca, jest z pewnością właściwym kluczem. Przedstawiona poniżej chronologia harmonizuje różne proroctwa dotyczące Królestwa Chrystusowego i jego ustanowienia poprzez wskazanie na czas oraz kolejność poszczególnych elementów. Chronologia jest trzonem, na którym umieszczone są punkty czasowe wskazane przez proroctwa, tak jak zęby i wgłębienia klucza. <str. 42>
Poniższy wykaz okresów chronologicznych można nazwać chronologią biblijną, ponieważ kierujemy się wyłącznie Biblią aż do pierwszego roku Cyrusa, czyli roku 536 p.n.e. Ta data jest już gruntownie potwierdzona i ogólnie uznana przez historyków. Linia chronologii biblijnej urywa się w tym punkcie, wprowadzając nas w początek okresu, w którym historia świecka zaczyna być wiarygodna. Fakt ten sam w sobie stanowi wyraźny dowód Boskiej opatrzności i kierownictwa. Bóg niesie nam pomoc jedynie wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie dać sobie rady sami.
Do zakończenia potopu.... 1656 lat
Stąd do przymierza z Abrahamem 427 ‘‘
Stąd do wyjścia z Egiptu i dania Zakonu 430 ‘‘
Stąd do podziału Ziemi Chananejskiej 46 ‘‘
Okres Sędziów..... 450 ‘‘
Okres Królów.................... 513 ‘‘
Okres spustoszenia 70 ‘‘
Stąd do r. 1 p.n.e. ......... 536 ‘‘
Stąd do r. 1873....... 1872 ‘‘
Razem...... 6000 lat
Zachęcamy czytelnika, aby kiedy będziemy analizować poszczególne okresy, sam starał się wyciągać wnioski i stwierdzić, na ile mocny grunt wiara nasza znajduje w Słowie Bożym. W zapisach Starego Testamentu napotkamy na dwie przerwy, lecz okaże się, że Bóg zaopatrzył nas w pomosty, które je łączą. Powinno to wzmocnić nasze przekonanie, że Bóg tak ułożył zapis biblijny, żeby ukryć czasy i pory aż do czasu właściwego na ich objawienie <str. 43> – tak jak rzecz się miała z innymi zagadnieniami Prawdy, już dostrzeżonymi.
Przeanalizujemy teraz oddzielnie każdy z powyższych okresów, w kolejności wyżej wskazanej, aż do rządów Cyrusa. Używajmy jednocześnie Biblii sprawdzając każdy cytat, aby upewnić się, że słuchamy Słowa Bożego a nie ludzkiego.
„Adam żył sto trzydzieści lat i zrodził syna (...) i
nazwał go Set” – 1 Mojż. 5:3. ................... 130 lat
„Set żył sto pięć lat i spłodził Enosza”
– 1 Mojż. 5:6.................... 105 ‘‘
„Enosz żył dziewięćdziesiąt lat i zrodził Kenana”
– 1 Mojż. 5:9...................... 90 ‘‘
„Kenan żył siedemdziesiąt lat i zrodził Mahalalela”
– 1 Mojż. 5:12...................... 70 ‘‘
„Mahalalel żył sześćdziesiąt pięć lat i zrodził Jareda”
– 1 Mojż. 5:15...................... 65 ‘‘
„Jared żył sto sześćdziesiąt dwa lata i zrodził Enocha”
– 1 Mojż. 5:18.................... 162 ‘‘
„Enoch żył sześćdziesiąt pięć lat i zrodził Matuzalema”
– 1 Mojż. 5:21...................... 65 ‘‘
„Matuzalem żył sto osiemdziesiąt siedem lat i
zrodził Lamecha” – 1 Mojż. 5:25.. 187 ‘‘
„Lamech żył sto osiemdziesiąt dwa lata i zrodził syna.
Dał mu imię Noe” – 1 Mojż. 5:28............. 182 ‘‘
„A Noe miał sześćset lat, gdy nastał potop na ziemi.”
– 1 Mojż. 7:6.................... 600 ‘‘
Razem, od stworzenia Adama aż do dnia,
gdy wyschły wody potopu – 1 Mojż. 8:13 1656 lat
Trudno byłoby sobie życzyć prostszego i dokładniejszego wykazu – z dokładnością do jednego dnia. Zajmijmy się teraz następnym okresem. <str. 44>
„Sem (...) zrodził Arfachsada w dwa lata po potopie”
– 1 Mojż. 11:10............ 2 lata
„Gdy Arfachsad miał trzydzieści pięć lat, zrodził Selecha”
– 1 Mojż. 11:12............ 35 ‘‘
„Gdy Selech miał trzydzieści lat, zrodził Hebera”
– 1 Mojż. 11:14............ 30 ‘‘
„Gdy Heber miał trzydzieści cztery lata, zrodził Pelega”
– 1 Mojż. 11:16............ 34 ‘‘
„Gdy Peleg miał trzydzieści, zrodził Rehu”
– 1 Mojż. 11:18............ 30 ‘‘
„Gdy Rehu miał trzydzieści dwa lata, zrodził Saruga”
– 1 Mojż. 11:20............ 32 ‘‘
„Gdy Sarug miał trzydzieści lat, zrodził Nachora”
– 1 Mojż. 11:22............ 30 ‘‘
„Gdy Nachor miał dwadzieścia dziewięć lat, zrodził Tarego”
– 1 Mojż. 11:24............ 29 ‘‘
„Tare żył dwieście pięć lat i umarł (...)”
1 Mojż. 11:32................... 205 ‘‘
Razem........ 427 lat
Powyższe informacje są tak samo proste i dokładne. Następny okres chronologiczny jest jednak trudniejszy do zbadania. W bezpośredniej bowiem linii chronologicznej następuje przerwa aż do wyjścia Izraelitów z Egiptu. Dlatego nie moglibyśmy obliczyć długości tego okresu, gdyby nie pomogły nam słowa Pawła i Szczepana, którzy jako rzecznicy ducha ukazują nam to brakujące ogniwo.
Paweł oznajmia nam, że okres ten trwał 430 lat (Gal. 3:17). W przymierzu tym zawierała się <str. 45> obietnica odziedziczenia Chanaanu w wieczne posiadanie. Mimo że owo przymierze było potwierdzone wiele razy Abrahamowi, Izaakowi i Jakóbowi, to było ono zawsze jednym i tym samym przymierzem (zob. 1 Mojż. 12:7,8; 13:14-18; 26:3,4; 35:9-12; 46:2-4; 50:24). Przy porównaniu 1 Mojż. 12:1-5,7 z wersetem Dzieje Ap. 7:2-5 zauważyć można, że przymierze to zostało ustanowione zgodnie z uprzednią obietnicą. Nastąpiło to, gdy tylko Abraham dostosował się w pełni do warunków otrzymania tej obietnicy, tzn., kiedy tylko wszedł do Ziemi Chananejskiej. A stało się to zaraz po śmierci jego ojca, który umarł w Haranie, w drodze do Chanaanu. Możemy więc ustalić czas zawarcia przymierza – wkrótce po śmierci Tarego – zgodnie z określeniem Szczepana. Natomiast na podstawie oznajmienia Pawła dowiadujemy się, że Zakon nastał po 430 latach od zawarcia przymierza. I w ten sposób przerwana linia chronologiczna Starego Testamentu jest połączona dzięki świadectwu Nowego Testamentu. Przeanalizujmy jednak starannie opis z 1 Księgi Mojżeszowej i zauważmy, z jaką dokładnością to połączenie jest przygotowywane.
„I rzekł Pan do Abrama [zanim ten opuścił Mezopotamię, czyli Ur Chaldejskie]: Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej i z domu ojca swego [braci, itp.] do ziemi, którą ci wskażę. A [jeśli to uczynisz] uczynię z ciebie naród wielki” – 1 Mojż. 12:1,2 (por. Dzieje Ap. 7:2). Słowa te wskazują na fakt, że Bóg przedstawił to przymierze Abrahamowi przed śmiercią jego ojca Tarego, to jest zanim Abraham przybył do Haranu. Określony tam jednak został warunek, który zobowiązywał Abrahama do okazania wiary i posłuszeństwa, zanim przymierze mogło być istotnie ustanowione. Mianowicie, Abraham miał zamanifestować wiarę w ustanowienie takiego przymierza w przyszłości poprzez opuszczenie swego rodzimego kraju i rodziny oraz udanie się do ziemi, do której miał być prowadzony. Abraham tak uczynił. Jego żona, brataniec Lot i podeszły w latach ojciec podzielali jego wiarę i chcieli wraz z nim uczestniczyć w błogosławieństwach, i dlatego Bóg im na to zezwolił. <str. 46> Tych czworo wyruszyło w drogę do ziemi obiecanej. W czasie podróży umarł ojciec Abrahama Tare, a stało się to w Haranie. Zaraz po tym wydarzeniu Abraham wyprawił się do Ziemi Chananejskiej, gdzie mógł utwierdzić i zawrzeć przymierze. Szczepan oznajmił Izraelowi: „Gdy umarł ojciec jego, przesiedlił się do tej ziemi, w której wy teraz mieszkacie”. „Abraham wybrał się [z Haranu] w drogę, (...) jak mu rozkazał Pan” (Dzieje Ap. 7:4; 1 Mojż. 12:4). Przymierze zostało zawarte zaraz po wejściu do ziemi (zob. 1 Mojż. 12:5-7). W ten sposób możemy określić datę przymierza i początek 430 lat. Miał on miejsce zaraz po śmierci Tarego i dzięki temu linia chronologiczna jest nieprzerwana aż do dania Zakonu. Pierwszym znamieniem Zakonu było święto przejścia, które zostało ustanowione tego samego dnia, którego naród izraelski opuścił Egipt (2 Mojż. 12:41-43,50,51).
Zgodnie z tym czytamy w 2 Mojż. 12:40-42,51: „A czasu mieszkania synów Izraelskich, którego mieszkali w Egipcie, było czterysta lat i trzydzieści lat. I stało się po czterechset lat i trzydziestu lat, stało się onegoż dnia, wyszły wszystkie wojska Pańskie z ziemi Egipskiej”.
Niektórzy przypuszczają, że świadectwa Mojżesza i Pawła (2 Mojż. 12:40-42 i Gal 3:17) stoją w sprzeczności. Pierwsze bowiem stwierdza, że przemieszkiwanie Izraela trwało czterysta trzydzieści lat, podczas gdy drugie mówi, że czterysta trzydzieści lat minęło od przymierza z Abrahamem aż do dania Zakonu. Rozumując więc, że jeżeli od wejścia Abrahama do Chanaanu do dania Zakonu minęło tylko czterysta trzydzieści lat, to pobyt Izraelitów w Egipcie musiał trwać znacznie krócej. Powinniśmy jednak zauważyć, że nie ma tu stwierdzenia, iż Izrael przemieszkiwał w Egipcie czterysta trzydzieści lat, ale że cały okres przemieszkiwania tego narodu, który przez pewien czas mieszkał w Egipcie, trwał czterysta trzydzieści lat: <str. 47> „A czasu mieszkania synów Izraelskich, którego mieszkali w Egipcie, było czterysta lat i trzydzieści lat”. Wspomniany tutaj czas mieszkania rozpoczął się, gdy Abraham wkroczył do Chanaanu (Hebr. 11:8-9). Izrael przemieszkiwał tam już w Abrahamie, Izaaku i Jakóbie, w taki sam sposób jak Lewi oddał dziesięcinę Melchizedekowi, będąc jeszcze w biodrach ojcowskich (Hebr. 7:9,10).
Przymierze zawarte z Abrahamem zostało wprowadzone w życie wówczas, gdy opuszczając Haran postawił on swą stopę w Ziemi Chananejskiej, ziemi obietnicy. Od tego czasu on i w nim cały nie narodzony jeszcze Izrael stanowili dziedziców rzeczy obiecanych przez Boga, byli tymi, którzy przemieszkują, czyli pielgrzymami, oczekującymi na wypełnienie przez Boga Jego obietnic. To przemieszkiwanie trwało 430 lat, z dokładnością do jednego dnia. Wtedy to Izrael opuścił Egipt i otrzymał pierwsze znamię Zakonu poprzez ustanowienie święta przejścia. A więc oświadczenia Mojżesza i Pawła odnoszą się do dokładnie tego samego okresu, co stanowi jeszcze mocniejszy dowód, że od Przymierza Abrahamowego do dania Zakonu minęło 430 lat. Apostoł Paweł położył szczególny nacisk na fakt, że święto przejścia musi być uważane za początek Zakonu (co jest także ukazane przez Mojżesza w 2 Mojż. 12:42,43,47,50). Mojżesz także kładzie szczególny nacisk na dokładność tego okresu co do dnia.
Tak oto i trzeci okres mamy wyraźnie ustalony. Kiedy zastanowimy się nad Pańską dokładnością w przygotowaniu tego ogniwa łańcucha chronologicznego, to nasza ufność się wzmacnia. Co więcej, taka dokładność prawdopodobnie nie była ważna dla Kościoła w minionych wiekach, a więc miała być wykorzystana szczególnie w obecnym czasie.
Po czterdziestu latach izraelskiego „dnia pokuszenia na puszczy” (5 Mojż. 8:2; Ps. 95:8-10; Hebr. 3:8,9) nastąpił <str. 48> okres sześciu lat wojny w Ziemi Chananejskiej i podziału ziemi pomiędzy plemionami izraelskimi. Jeden rok, jeden miesiąc i pięć dni minęło od ich wyjścia z Egiptu do opuszczenia puszczy Synaj i udania się w stronę puszczy Faran (4 Mojż. 33:3; 10:11-13). I właśnie wtedy z Kades-Barne na puszczy Faran zostali wysłani szpiedzy (4 Mojż. 13:3-26; 32:8-13). W czasie podziału ziemi (Joz. 11:23; 10:42) jeden z nich, Kaleb, powiedział, gdy miał otrzymać swoją część: „Czterdzieści mi lat było, gdy mnie słał Mojżesz, sługa Pański, z Kades Barny ku przeszpiegowaniu ziemi, i odniosłem mu tę rzecz, (...) A teraz oto przedłużył żywota mego Pan, jako powiedział; już są czterdzieści i pięć lat od onego czasu, jako to mówił Pan do Mojżesza, a jako chodzili Izraelczycy po puszczy; a teraz oto ja dziś mam osiemdziesiąt i pięć lat” – Joz. 14:7,10. Zauważamy tu, że zgodnie ze stwierdzeniem Jozuego czterdzieści pięć lat minęło od przeszpiegowania ziemi do jej podziału pomiędzy plemiona i trochę więcej niż rok od wyjścia z Egiptu do wysłania szpiegów. Otrzymujemy w ten sposób czterdzieści sześć pełnych lat z ułamkiem*, które minęły od wyjścia z Egiptu do podzielenia ziemi. Czterdzieści lat z tego okresu zajęło narodowi izraelskiemu przechodzenie przez puszczę, co stwierdzone jest w wielu miejscach Pisma Świętego (szczególnie w Dziejach Ap. 7:36 i Hebr. 3:9). Pozostałe sześć lat aż do podzielenia ziemi zajęło podbijanie i przejmowanie obiecanej ziemi. <str. 49>
* Bierzemy pod uwagę jedynie pełne lata, gdyż bardziej dokładne określenie nie jest tu możliwe. Czasami, tak jak w powyższym przypadku, mamy do czynienia z okresami trwającymi niecałkowitą ilość lat tj. nieco dłużej lub nieco krócej od podanej liczby lat. Królowanie Sedekiasza jest przykładem takiego okresu. O Sedekiaszu napisane jest, że królował 11 lat (2 Kron. 36:11; Jer. 52:1), a jednak z Jer. 52:3-7 wynika, jego królowanie trwało właściwie dziesięć lat, cztery miesiące i dziewięć dni. Wierzymy, że te części lat równoważą się między sobą; ufamy, że Pan tak zrządził i ułożył te sprawy. Uważamy tak na podstawie otrzymanej w całości linii chronologicznej, tego co z niej wynika, jak też i na podstawie dokładności co do jednego dnia nawet w przypadku bardzo długich okresów, co już wcześniej zauważyliśmy. 1 Mojż. 7:11,13 oraz 2 Mojż. 12:40,41 pokazują wyraźnie Boską opatrzność i dokładność w tym względzie.
Kolej na najtrudniejszą część chronologii, tj. na okres od podziału ziemi do pomazania Saula na króla. Zwykle okres ten nazywa się Okresem Sędziów, mimo że ta funkcja nie była zawsze wykonywana w ciągu tego czasu. Zapis z Księgi Sędziów i 1 Samuelowej mówi o dziewiętnastu okresach, które łącznie trwały około czterysta pięćdziesiąt lat. Jednak są one nie połączone, rozerwane, zachodzą na siebie i są tak splątane, że nie moglibyśmy wyciągnąć żadnego sprecyzowanego wniosku i musielibyśmy uznać, tak jak inni, że nic pewnego nie uda się ustalić w tej sprawie. Jednak Nowy Testament uzupełnia ten brak. Paweł oznajmia, że po tym jak Bóg podzielił ziemię pomiędzy naród izraelski przez losy, „około [podczas] czterysta i pięćdziesiąt lat dawał im sędziów, aż do Samuela proroka. A onego czasu prosili o króla i dał im Bóg Saula” – Dzieje Ap. 13:19-21.
Greckie słowo przetłumaczone na około w powszechnym przekładzie Biblii to hos. Ma ono znaczenie słowa podczas lub przez . Ten sam pisarz używa go w trzech innych miejscach i przetłumaczone jest ono na podczas gdy (Dzieje Ap. 1:10; 10:17; Łuk. 24:32). Lepszym tłumaczeniem zacytowanych słów byłoby: „przez czterysta pięćdziesiąt lat dawał im sędziów”. Manuskrypt Syriacki właśnie w ten sposób to oddaje: „a przez czterysta pięćdziesiąt lat dawał im sędziów, aż do Samuela proroka” – ostatniego z „sędziów”.
Określenie długości Okresu Sędziów przez apostoła uznajemy jako specjalnie zaplanowane rozwiązanie tej trudności. Tylko w dwóch przypadkach – przy czterystu trzydziestu latach od przymierza do Zakonu oraz w przypadku Okresu Sędziów – pojawiają się nieścisłości w chronologii Starego Testamentu. Obie te nieścisłości są wyjaśnione w Nowym Testamencie. Czy możemy przypuścić, że jest to dziełem przypadku? <str. 50> Bardziej uzasadnione jest przypuszczenie, że Bóg najpierw ukrył te sprawy, pozostawiając zapis Starego Testamentu w niekompletnej formie, a później uzupełnił te braki w Nowym Testamencie. Stało się tak, aby w czasie odpowiednim dla zajęcia się tym zagadnieniem, wszyscy wystarczająco zainteresowani mogli porównać opisy i znaleźć brakujące ogniwa, które zostały przygotowane w sposób, jaki miał nauczyć polegania na Wielkim Stróżu Czasu.
Królowanie Saula trwało czterdzieści lat po ostatnim z sędziów, aż Dawid został pomazany na króla, co zostało wspomniane wyżej. Potem okresy rządów poszczególnych królów można łatwo prześledzić w Księgach Kronik. I tak:
Rządy Saula ............................... Dzieje Ap. 13:21 ............................... 40 lat
Dawid rządził ............................... 1 Kron. 29:27 ....... 40 ‘‘
Salomon ............................... 2 Kron. 9:30 ............................... 40 ‘‘
Roboam ............................... 2 Kron. 12:13 ............................... 17 ‘‘
Abijasz ............................... 2 Kron. 13:2............................... 3 ‘‘
Aza ............................... 2 Kron. 16:13............................... 41 ‘‘
Jozafat............................... 2 Kron. 20:31............................... 25 ‘‘
Joram............................... 2 Kron. 21:20............................... 8 ‘‘
Ochozjasz............................... 2 Kron. 22:2............................... 1 ‘‘
Atalija............................... 2 Kron. 22:12............................... 6 ‘‘
Joaz............................... 2 Kron. 24:1............................... 40 ‘‘
Amazyjasz............................... 2 Kron. 25:1............................... 29 ‘‘
Uzyjasz............................... 2 Kron. 26:3............................... 52 ‘‘
Joatam............................... 2 Kron. 27:1............................... 16 ‘‘
Achaz............................... 2 Kron. 28:1............................... 16 ‘‘
Ezechyjasz............................... 2 Kron. 29:1............................... 29 ‘‘
Manases............................... 2 Kron. 33:1............................... 55 ‘‘
Amon............................... 2 Kron. 33:21............................... 2 ‘‘
Jozyjasz............................... 2 Kron. 34:1............................... 31 ‘‘
Joakim............................... 2 Kron. 36:5............................... 11 ‘‘
Sedekijasz............................... 2 Kron. 36:11............................... 11 ‘‘
Razem................... ............................... 513 lat
<str. 51>
W ten sposób dochodzimy do okresu spustoszenia ziemi, który trwał siedemdziesiąt lat i zakończył się przyprowadzeniem ludu z Babilonu, pierwszego roku Cyrusa, czyli w 536 r. p.n.e. (zob. 2 Kron. 36:20,23). Jest to data w pełni ustalona przez historię świecką i wraz z nią kończy się biblijna linia chronologiczna.
Okres od powrotu Żydów z Babilonu przy końcu siedemdziesięciu lat spustoszenia ziemi, czyli w pierwszym roku Cyrusa, aż do punktu chronologicznego znanego jako pierwszy rok naszej ery, nie jest omawiany przez historię biblijną. Mimo to, jak już wspomnieliśmy, historia świecka definitywnie określa długość tego okresu na 536 lat. Daty z tego okresu ustalił z uzasadnieniem Ptolemeusz, grecko-egipski uczony, który zajmował się geometrią i astronomią. Znajdują się one w tzw. kanonie Ptolemeusza i są ogólnie uznawane przez uczonych.
W ten sposób otrzymaliśmy jasną i nieprzerwaną linię chronologiczną od stworzenia do początku ery chrześcijańskiej. Ogółem okres ten trwał 4128 lat, które dodane do 1872 lat ery chrześcijańskiej dają 6000 lat od stworzenia do roku 1873 n.e.
Ciekawą rzeczą jest sprawdzenie, w jakich punktach powyższa chronologia różni się od chronologii powszechnie znanej jako chronologia Ushera. Daty z tej chronologii umieszczone są na marginesach powszechnego przekładu Biblii. Różnica wynosi 124 lata i dotyczy okresu przed siedemdziesięcioma latami spustoszenia. Składa się ona z czterech okresów, tj. 18, 4, 2 i 100 lat: <str. 52>
Usher umiejscawia początek siedemdziesięciu lat spustoszenia osiemnaście lat wcześniej niż wykazano powyżej – tj. przed detronizacją Sedekijasza, ostatniego króla judzkiego. Doszedł on do wniosku, że król babiloński zabrał do niewoli wielu jeńców już w owym czasie* (2 Kron. 36:9,10,17; 2 Król. 24:8-16). Najwyraźniej popełnia on powszechny błąd uznając te siedemdziesiąt lat za okres niewoli, podczas gdy Pan wyraźnie oznajmia, że mają one być latami spustoszenia ziemi, że miała ona leżeć „spustoszona i bez mieszkańców”. Nie było to prawdą przed detronizacją Sedekijasza (2 Król. 24:14). Za to spustoszenie, które nastąpiło po obaleniu Sedekijasza było całkowite. Bowiem, mimo że pewni biedacy byli pozostawieni, by uprawiać winnice i ziemię (2 Król. 25:12), to wkrótce nawet i oni, „cały lud, od najmniejszego do największego”, uszli do Egiptu obawiając się Chaldejczyków (w. 26). W tym względzie nie może być żadnej wątpliwości i dlatego przy określaniu czasu spustoszenia ziemi powinniśmy uwzględnić wszystkie okresy panowania, łącznie z panowaniem Sedekijasza. Tak też uczyniliśmy.
* Zauważmy jednak, że to pojmanie do niewoli części ludu nastąpiło jedenaście, a nie osiemnaście lat przed detronizacją króla Sedekijasza.
Cztery lata ze wspomnianej różnicy są związane z panowaniem Jorama. Usher uznaje, że trwało ono 4 lata, podczas gdy Biblia mówi o 8 latach (2 Kron. 21:5; 2 Król. 8:17).
Na dwa lata różnicy składa się 1 rok z okresu panowania Achaza, które według Ushera trwało 15 lat, podczas gdy Biblia określa je na 16 lat (2 Kron. 28:1; 2 Król. 16:2). Drugi rok jest związany z panowaniem Joaza, które zdaniem Ushera trwało 39 lat, a zdaniem Biblii – 40 lat (2 Król. 12:1; 2 Kron. 24:1).
Rozbieżności te można jedynie wyjaśnić zakładając, że Usher posługiwał się lub starał się posługiwać dziełami Flawiusza, żydowskiego historyka, którego chronologiczne obliczenia są powszechnie traktowane jako za nierozważne i mylne. My polegamy wyłącznie na Biblii, uważając, że Bóg sam dostarcza wyczerpujących informacji.
Oprócz tych 24 lat różnicy w Okresie Królów, <str. 53> istnieje jeszcze jedna rozbieżność pomiędzy powyższą chronologią biblijną a chronologią Ushera, mianowicie 100 lat w Okresie Sędziów. W tym przypadku Usher zasugerował się oczywistym błędem z 1 Król. 6:1. Werset ów mówi, że czwarty rok panowania Salomona był rokiem czterysta osiemdziesiątym od wyjścia z Egiptu. Jednak bez wątpienia werset ów poprawnie oddany powinien zawierać rok pięćset osiemdziesiąty. Ta pomyłka zaistniała prawdopodobnie na skutek błędu w przepisywaniu. Jeśli bowiem do czterech lat panowania Salomona dodamy czterdzieści lat Dawida, czterdzieści Saula i czterdzieści sześć lat od wyjścia z Egiptu do podziału ziemi, to otrzymamy 130 lat. Te z kolei, odjęte od 480 zostawiłyby tylko 350 lat na Okres Sędziów, zamiast 450 lat wspomnianych w Księdze Sędziów i w Dziejach Apostolskich przez Pawła, co zostało już tu wcześniej wykazane. Hebrajska litera „dalet” (oznaczająca też 4) jest bardzo podobna do litery „het” (5) i przypuszcza się, że właśnie z tego powodu zaistniała prawdopodobnie pomyłka w przepisywaniu manuskryptu.1 Wiersz w 1 Król. 6:1 powinien więc mówić o pięćset osiemdziesięciu latach. W ten sposób można zharmonizować ten werset z innymi świadectwami Pisma Świętego.
I tak, Słowo Boże samo naprawia tych kilka niewielkich błędów, jakie z różnych przyczyn w nie się wkradły.* Należy też pamiętać, że luki w ciągłości chronologicznej są skutecznie wypełnione dzięki natchnionemu świadectwu Nowego Testamentu.
1 Masoreci, chcąc się zabezpieczyć przed pomyłkami stosowali w swych manuskryptach słowny zapis cyfr. Pomyłka musiała więc nastąpić jeszcze przed sporządzeniem ich manuskryptów. Jeśli liczbę 580 zapisywano jako 400+100+80 (litery taw, kow i pe), to zgodnie z zamieszczonym poniżej przypisem autora, litera kow mogła zostać pominięta przy przepisywaniu, z czego wynika cyfra 400+80 (480).
* Podobną rozbieżność da się zauważyć porównując 2 Kron. 36:9 i 2 Król. 24:8. W pierwszym wersecie wiek Joakima, w którym rozpoczął panowanie jest określony na 18 lat, a w drugim na lat 8, co jest najwyraźniej niepoprawne. Joakim rządził trzy miesiące i czynił to, co było złe w oczach Pańskich, za co też został ukarany niewolą. Taki błąd mógł się z łatwością wkraść, lecz Bóg tak strzeże swego Słowa, że drobne błędy kopistów stają się bardzo wyraźne. Dzięki temu gruntem naszej wiary jest pełna harmonia Jego słowa.
Usher datuje rok pierwszy naszej ery jako rok 4005 od stworzenia. W rzeczywistości jednak, według świadectwa Biblii, był to rok 4129, jak to wykazaliśmy. <str. 54> Znaczy to, że w r. 1872 minęło 6000 lat od stworzenia człowieka, i że r. 1873 znaczy rozpoczęcie siódmego okresu tysiącletniego, siódmego tysiąclecia, albo siódmego tysiącletniego dnia w historii ziemskiej.
W ten sposób chronologia wyprowadzona z samej Biblii – od stworzenia do czasów jednoznacznie datowanych przez historię świecką – jest wielce przejrzysta i przekonywująca. Dodatkowo też wskazuje na swoiste metody Bożej opatrzności przy jej zapisywaniu poprzez jej ukrycie i stopniowe wyjawianie w czasie słusznym. Wszystko to, wraz z wiarygodnymi datami ery chrześcijańskiej i kilku stuleci ją poprzedzających, pozwala nam na określenie, w którym punkcie na osi czasu się znajdujemy. Dzięki temu zaczynamy z nadzieją podnosić głowy i cieszyć się, w miarę jak zdajemy sobie sprawę, że przecież wchodzimy w chwalebny wiek siódmego tysiąclecia, pomimo iż zdajemy sobie sprawę, że jego początek ma być ciemny, pełen ucisku, tak jak to przepowiedzieli prorocy – i mimo że widzimy, że burzowe chmury coraz bardziej się gromadzą i ciemnieją.
W szóstym wieku Kościół rozpoczął określanie dat licząc lata od narodzenia Chrystusa i ustalił uznawany obecnie początek naszej ery na rok 536 od pierwszego roku Cyrusa, króla perskiego.* Bez względu na to, czy ustalenie roku narodzenia Chrystusa było poprawne czy nie, chronologia tu podana nie zmieni się i w dalszym ciągu wskazywać będzie, że w roku 1872 n.e. minęło 6000 lat od stworzenia Adama. Jest tak, ponieważ r. 1872 nastał w 1872 lata od roku nazwanego pierwszym rokiem naszej ery, a pierwszy rok <str. 55> Cyrusa miał miejsce 536 lat przed tym rokiem, bez względu na to, czy był on rokiem, w którym narodził się Pan, czy też nie.
* Rok narodzenia Chrystusa został ustalony już w VI w. przez Dionizjusza Exiguusa i innych uczonych tamtego okresu, choć tym sposobem datowania zaczęto się powszechnie posługiwać dopiero dwa stulecia później.
Chyba najlepiej jest wyjaśnić to zagadnienie za pomocą powszechnie znanego rysunku linii z gwiazdką:
PNE * NE
Niech lina przedstawia 6000 lat historii człowieka od stworzenia Adama do r. 1873 n.e. Gwiazdka niech przedstawia moment zakończenia się okresu „p.n.e.” i rozpoczęcia okresu „n.e.”. Przesuwanie gwiazdki w którąkolwiek stronę nie zmieniłoby długości całej linii, choć wpłynęłoby na nazwy i daty. Gdybyśmy cofnęli gwiazdkę o jeden rok, to okres „p.n.e.” stałby się o jeden rok krótszy, a „n.e.” – o jeden rok dłuższy. Jednak suma okresów „p.n.e.” i „n.e.” pozostałaby taka sama; bowiem to, co odejmujemy od jednego okresu, jednocześnie dodajemy do drugiego. Niemniej jednak, zajmijmy się pokrótce datą narodzenia Pana, bowiem okaże się ona przydatna w naszych dalszych rozważaniach.
Stało się już tradycją, że uczeni powszechnie uznają, iż data roku 1 n.e. różni się od daty prawdziwej o 4 lata. Znaczy to, że ich zdaniem nasz Pan narodził się cztery lata przed rokiem oznaczonym jako 1 r. n.e., to znaczy, w r. 4 p.n.e. Ta teoria jest uznawana przez wydawców powszechnej wersji Biblii.2 My nie zgadzamy się z tym, że rok czwarty p.n.e. to prawdziwa data narodzenia Pańskiego. Przeciwnie, uważamy, że Pan narodził się tylko rok i trzy miesiące przed rozpoczęciem się naszej ery, tzn. w październiku roku 2 p.n.e.
2 tj. wersji King James
Powszechną przyczyną, dla jakiej niektórzy utrzymują, że początek naszej ery powinien być przesunięty wstecz o cztery lata, aby zgadzał się z datą narodzenia Zbawiciela, jest chęć uzgodnienia tej daty z pewnymi stwierdzeniami żydowskiego historyka Flawiusza. Związane są one z długością rządów Heroda Wielkiego. Według orzeczeń Flawiusza, Herod umarł na trzy lata przed rokiem określanym mianem roku 1 n.e. Gdyby to było prawdą, <str. 56> to rzeczywiście dowiodłoby, że nasz Pan narodził się w 4 r. p.n.e. Bowiem to właśnie tamten Herod wydał dekret o zabiciu wszystkich niemowląt w Betlejemie, i to z tego niebezpieczeństwa niemowlątko Jezus zostało wybawione (Mat. 2:14-16). Ale czy wspomniane orzeczenie Flawiusza jest wiarygodne? Czy naprawdę Herod umarł 3 lata przed początkiem naszej ery? Odpowiadamy: nie. Autorytet Flawiusza nie jest wystarczający, aby tego dowieść, ponieważ ogólnie wie się i uznaje, że podawane przez niego daty są niedokładne.
Jednak pojęcie to dominuje: rok 4 p.n.e. jest ogólnie uznawany, a wydarzenia i daty historyczne są w różny sposób naginane, aby dostosować się do tej teorii. Wśród innych domniemanych dowodów na to, że 4 r. p.n.e. to poprawna data, znajduje się zaćmienie księżyca, które według Flawiusza miało miejsce na krótko przed śmiercią Heroda. A oto wszystko, co wiemy na temat owego zaćmienia: Herod umieścił złotego orła nad bramą świątyni. Dwóch znacznych Żydów, Maciej i Judasz, namówili pewnych młodych ludzi, aby ci zrzucili orła. Tak też zrobili, wskutek czego zostali aresztowani i straceni. Aby wyjaśnić tę sprawę, Flawiusz informuje, że w owym czasie żył jeszcze inny Maciej, który pełnił urząd najwyższego kapłana i że on nie był wmieszany w tę buntowniczą akcję. Następnie Flawiusz pisze: „Herod jednak pozbawił Macieja urzędu najwyższego kapłana i żywcem spalił tego drugiego Macieja, który wzbudził rokosz wraz z jego towarzyszami. Dokładnie tej samej nocy miało miejsce zaćmienie księżyca.” Jest to według tego zapisu jeden z ostatnich znaczniejszych czynów Heroda. Wydarzeniu temu przypisuje się datę równoznaczną z r. 4 p.n.e., bowiem Flawiusz zaznacza tę datę poprzez wzmiankę o zaćmieniu księżyca.
Ale ponieważ czasem w ciągu roku mogą wystąpić aż cztery zaćmienia księżyca, jasne jest, że zanotowanie takiego zjawiska niczego nie dowodzi, chyba że było ono bardzo wyjątkowe. Jeśli poda się godzinę, porę roku i procent zaciemnienia, tak jak to uczyniono w innych przypadkach, wtedy taka obserwacja ma wielką wartość przy określaniu dat. Ale w rozważanym wypadku nic takiego <str. 57> nie jest podane. W związku z tym, niczego nie można dowieść na podstawie tego zapisu, jeśli chodzi o chronologię. Flawiusz wspomina, że przed tym wydarzeniem miał miejsce post, ale co to był za post albo na jak długo był zarządzony, nie wiemy.
Tak się składa, że w r. 4 p.n.e. miało miejsce jedno zaćmienie księżyca, podczas gdy w r. 1 p.n.e. było ich trzy. To z 4 roku p.n.e. było tylko częściowe (połowa księżyca była zasłonięta), podczas gdy w r. 1 p.n.e. wszystkie trzy zaćmienia były całkowite – księżyc był zupełnie niewidoczny, i to oczywiście przez dłuższą chwilę, dzięki czemu to wydarzenie mogło być łatwiej zauważone. I tak, jeśli teoria zaćmienia księżyca ma jakieś znaczenie, to z pewnością nie popiera daty wcześniejszej, czyli 4 roku p.n.e.
Niestety, żaden wiarygodny historyk nie podał nam daty śmierci Heroda. Flawiusz wspomina ważne okresy historyczne i podaje daty niektórych wydarzeń, ale daty te nie wzbudzają zaufania. Jedne zdają się wskazywać na śmierć Heroda w roku 4 p.n.e., ale inne nie dadzą się pogodzić z tą datą. Na przykład: według opisu Flawiusza, Herod zmarł w wieku 70 lat. Został on mianowany gubernatorem Galilei w 47 r. p.n.e. i wtedy, według Flawiusza, miał 25 lat (Ant. 14:9:2). Otrzymujemy stąd datę narodzenia Heroda: 72 r. p.n.e. (47+25). Jego śmierć musiałaby nastąpić więc w roku 2 p.n.e., a nie w roku 4 p.n.e.
Warto w tym miejscu wspomnieć niezgodność opinii uczonych co do dokładnej daty śmierci Heroda. Dzięki temu stanie się dla wszystkich oczywiste, że nie ma żadnej uzasadnionej przyczyny, by przyjąć rok 4 p.n.e. za jedyną datę będącą w zgodzie z Mat. 2:14-16. Encyklopedia Biblijna Faussetta określa wiek Heroda przy mianowaniu go na gubernatora na około 20 lat. Znaczyłoby to, że zmarł w r. 2 p.n.e. mając lat 70. Encyklopedia Chambersa i Słownik Biblijny Smith’a określają jego wiek na lat 15, co umieściłoby jego śmierć na rok 7 n.e. W Encyklopedii Appletona pod hasłem „chronologia” jest napisane: „Także i Flawiusz podaje daty, ale jest on zawsze zbyt niedbały, by brać je pod uwagę”. <str. 58>
Przejdziemy teraz do przedstawienia biblijnych dowodów na ten temat. Pismo Święte umieszcza narodziny naszego Pana bliżej początku naszej ery. Na podstawie Pisma Świętego należy wnioskować, że Pan narodził się jedynie rok i trzy miesiące przed styczniem roku 1 n.e. Oto w jaki sposób do tego dochodzimy:
Misja naszego Pana trwała trzy i pół roku. Sześćdziesiąt dziewięć symbolicznych tygodni lat (Dan. 9:24-27) doprowadza nas do Jego chrztu i pomazania na Mesjasza. W tym punkcie rozpoczął się ostatni, siedemdziesiąty tydzień (siedem lat) łaski dla Izraela. Nasz Pan został zabity w połowie siedemdziesiątego tygodnia i w trzy i pół roku po rozpoczęciu misji. Jak wiemy, był ukrzyżowany w czasie święta Paschy, około 1 kwietnia, bez względu na to, w którym roku. Trzy i pół roku Jego misji, skończywszy się w kwietniu, musiało się rozpocząć w październiku, bez względu na to, w którym roku. Październik też któregoś roku musiał być prawdziwym miesiącem, w którym się Jezus narodził, ponieważ nie opóźniał On rozpoczęcia swej misji, ale rozpoczął ją, gdy tylko skończył trzydzieści lat. Nie mógł jej zacząć wcześniej, przed zakończeniem trzydziestu lat, ze względu na wymagania Zakonu (pod którym się narodził i który spełniał). Czytamy bowiem: „A Jezus poczynał być jakoby w trzydziestu latach”.
Jan Chrzciciel był starszy od Pana o sześć miesięcy (Łuk. 1:26,36). Dlatego stał się pełnoletni (według Zakonu – patrz 4 Mojż. 4:3; Łuk. 3:23 itd.) i rozpoczął swoją misję na sześć miesięcy przed Panem. Data rozpoczęcia misji Jana jest jasno określona: „roku piętnastego panowania Tyberiusza”, trzeciego cesarza Rzymu (Łuk. 3:1). Data ta jest z kolei ściśle określona i nie ma co do niej żadnych uzasadnionych wątpliwości. Tyberiusz został cesarzem po śmierci Cezara Augusta, w roku 767 od założenia Rzymu, tzn. w roku 14 n.e.
Niektórzy dają się wprowadzić w błąd przez oświadczenia Flawiusza dotyczące Heroda i umieszczają narodziny Jezusa <str. 59> w r. 4 p.n.e., aby się dostosować do poglądu żydowskiego pisarza. Jednak wtedy trudno jest im pogodzić to z wyraźnie określoną przez Łukasza datą, więc usiłują ją oni zharmonizować z teorią 4 roku p.n.e. Aby to osiągnąć twierdzą, że Tyberiusz zaczął sprawować władzę na trzy lub cztery lata przed śmiercią Augusta, po której został w pełni ogłoszony cesarzem. Utrzymuje się więc, że prawdopodobnie jego panowanie mogło być uznawane od tego właśnie czasu.
Lecz każdy, kto zechce zbadać tę kwestię przy pomocy podręczników historii uzna te przypuszczenia za bezpodstawne. To prawda, że Tyberiusz był przez Augusta wyniesiony do bardzo ważnej pozycji, jednak nie na cztery lata przed jego śmiercią, czego ta teoria by wymagała, lecz na dziesięć lat, tj. w r. 4 n.e. Jednak władza, jaka spoczywała w ręku Tyberiusza nie różniła się niczym od władzy innych, którzy już przed nim zajmowali to stanowisko. Nie była to w żadnym sensie władza cesarska. W żadnym też sensie nie można powiedzieć, że jego „panowanie” się wtedy rozpoczęło; był on tylko oczywistym dziedzicem tronu. Nawet skrajnie przesadzając nie można powiedzieć, że „panowanie” Tyberiusza rozpoczęło się przed śmiercią Augusta i przed objęciem cesarskiego tronu z upoważnienia Rzymskiego Senatu w r. 14 n.e.
Zapis historyczny podaje: „Cesarz, który starzejąc się potrzebował pomocnika, zaadoptował Tyberiusza w r. 4 n.e., odnawiając jego władzę jako trybuna” (Encyklopedia Rees’a, pod hasłem „Tyberiusz”).
„Postanowił on [August] obdarzyć Tyberiusza pewną częścią władzy. To formalne wprowadzenie postawiło Tyberiusza na tym samym poziomie, na którym kiedyś znajdował się wysłużony Agryppa w swej starości; bez wątpienia, tego rodzaju pozycja uważana była za wstęp do objęcia pierwszego miejsca w cesarstwie. (...) Zasada dziedziczenia tronu została wtedy w znacznej mierze odsunięta na drugi plan. Tyberiusz otrzymał rozkaz zajęcia czołowego stanowiska w Senacie, wśród ludu i w armii. Adopcję, która odbyła się w tym samym czasie, datuje się na 27 czerwca <str. 60> roku 4 n.e., czyli 757 rok od założenia Rzymu.” (Merivale; Historia Rzymian. Wydawnictwo Appletona; t. IV, str. 220, 221)
Istnieje więc jednoznaczny dowód na to, że pierwszy rok panowania cesarza Tyberiusza nie nastąpił na trzy lub cztery lata przed śmiercią Augusta. W dodatku, wspomniane zaszczyty, jakimi August obdarzył Tyberiusza w czasie swego panowania, zostały przyznane dziesięć, a nie cztery lata przed śmiercią Augusta i dlatego w żadnym sensie nie były one zaszczytami cesarskimi.
Dlatego datę z Łuk. 3:1 możemy uznać nie tylko za datę dostarczoną przez Nowy Testament, ale też za datę oczywistą. Wniosek taki jest pewny dla wszystkich, którzy przestudiowali to zagadnienie. Tyberiusz rozpoczął panowanie w roku 14 n.e. Piętnasty rok jego rządów wypada zatem w r. 29 n.e., w którym to roku, jak oznajmia Łukasz, Jan rozpoczął swą misję. Ponieważ nasz Pan ukończył 30 lat w październiku i ponieważ misja Jana rozpoczęła się sześć miesięcy wcześniej, wynika z tego, że Jan rozpoczął swoją misję na wiosnę, około pierwszego kwietnia, gdy tylko stał się pełnoletni. Boskie plany bowiem zawsze się wypełniają dokładnie na czas. Jeśli zatem Jan miał trzydzieści lat w okolicach kwietnia roku 29 n.e., to musiał się narodzić w roku 2 p.n.e.,* około 1 kwietnia. Natomiast narodzenie Jezusa sześć miesięcy później musiało nastąpić w roku 2 p.n.e., w okolicach pierwszego października.
* Zwracamy uwagę czytelników, którzy nie są przyzwyczajeni do obliczania dat, że na początku roku 29 n.e. upłynęło tylko 28 pełnych lat od rozpoczęcia się naszej ery; rok dwudziesty dziewiąty dopiero się zaczynał.
Zauważmy, że istnieje jasny i przekonywujący dowód na to, że Jezus był ukrzyżowany w piątek, trzeciego kwietnia r. 33 n.e. Data ta poparta jest faktem, że ukrzyżowanie miało miejsce przy końcu czternastego dnia miesiąca Nisan i że ta data rzadko wypada w piątek, a jednak w roku 33 n.e. był to piątek. Argument ten jest tak silny, <str. 61> że nawet Usher, przyjąwszy rok 4 p.n.e. za datę narodzenia Jezusa musiał przyznać, że ukrzyżowanie miało miejsce w roku 33 n.e. Daty według chronologii Ushera są wydrukowane na marginesie Biblii w powszechnym przekładzie3. Data narodzenia Pana (Łuk. 2:21; Mat. 2:1) to według Ushera rok 4 p.n.e. Data ukrzyżowania (Mat. 27; Łuk. 23) to rok 33 n.e. Jezus musiałby więc mieć 36 lat, gdy umarł. Misja Pana, zatem, od 30 do 36 roku, musiałaby trwać 6 lat. Jednak jest faktem oczywistym, że misja Jezusa trwała tylko trzy i pół roku. Ten ogólnie uznawany fakt poparty jest przez proroctwo Daniela o zabiciu Mesjasza w połowie siedemdziesiątego tygodnia łaski dla Izraela.
3 tj. wersji King James
Tak oto znowu jest dowiedzione, że Jezus się narodził na około rok i trzy miesiące przed naszą erą, czyli rokiem 1 n.e. Bowiem, jeżeli Jego misja zakończyła się, gdy miał 33 i pół roku, 3 kwietnia r. 33, to data jego narodzenia może być łatwo określona poprzez cofnięcie się o 33 i pół roku. Trzydzieści dwa lata i trzy miesiące przed kwietniem roku 33 n.e. wypada na 3 stycznia roku 1 n.e., a cofając się jeszcze o rok i trzy miesiące trafimy na październik roku 2 p.n.e, która to data powinna oznaczać narodzenie się Pana w Betlejemie. Różnica pomiędzy kalendarzem księżycowym, którym posługiwali się Żydzi a powszechnie stosowanym kalendarzem słonecznym wynosi kilka dni. W związku z tym nie wiemy, czy Pan nie narodził się około 27 września, ale data października 2 r. p.n.e. zdaje się być blisko prawdy. A zatem dziewięć miesięcy wcześniej, tzn. około 25 grudnia roku 3 p.n.e. nasz Pan opuścił swą chwałę, jaką miał u Ojca przedtem, zanim świat był [uczyniony]. Wtedy rozpoczęło się jego przyjęcie ludzkiej natury, czyli jego przemiana do natury ludzkiej. Prawdopodobnie właśnie to wydarzenie stanowiło pierwotnie przyczynę do obchodzenia świąt narodzenia Chrystusa 25 grudnia. Niektórzy autorzy historii kościoła twierdzą nawet, że ten dzień świąt był pierwotnie obchodzony z okazji zwiastowania anioła Gabriela <str. 62> dziewicy Marii (Łuk. 1:26). Pewne jest jednak to, że Jezus nie mógł narodzić się w zimie, bowiem nie zgadzałoby się to z oświadczeniem Pisma Świętego, iż w tym czasie pasterze strzegli swoich trzód na polach.
Podnieście głowy, znużeni pielgrzymi!
Niech z wiatrem uleci niepotrzebny strach.
Ten, który zmarł na Kalwarii wzgórzu,
Wkrótce królować będzie tysiąc lat!
Lat tysiąc! bliska już ziemi chwała,
To dzień radości oczekiwany!
Świetlany poranek chluby Syonu,
W starych proroctwach przepowiedziany.
Mów ziemi całej o tych dniach wspaniałych,
Powiedz, że blisko odpoczynku czas.
Głoś uciśnionym z narodów znękanych
Jubileuszu Tysiąclecie łask.
To nic, że chmury dziś ciemne na chwilę
Niebo skrywają przed porannym brzaskiem.
Wkrótce obietnic zaświeci nam mile,
Słońce, by cieszyć tysiąc lat swym blaskiem!
– Bonar
<str. 63>
WYPEŁNIENIE
PROROCTW CZASOWYCH W CZASIE PIERWSZEGO PRZYJŚCIA CHRYSTUSA
Dan. 9:23-27
Siedemdziesiąt
tygodni z proroctwa Daniela – Przepowiedziane na ów okres wydarzenia – Wskazanie
na czas przyjścia Mesjasza i ustalenie zasady tego wskazania – Klucz do innych
proroctw czasowych – Wskazanie na czas ukrzyżowania Mesjasza – Szczególna łaska
dla Izraela jako narodu została ukrócona dla sprawiedliwości, ale była
utrzymywana dla jednostek – Pomazanie Świętego Świętych – Ucisk zesłany na
tego, który ma być spustoszony.
„MIEJ WZGLĄD na słowo, a zrozumiej to widzenie. Siedemdziesiąt tygodni zamierzono ludowi twemu i miastu twemu świętemu na zniesienie przestępstwa i na zgładzenie grzechów i na oczyszczenie nieprawości i na przywiedzenie sprawiedliwości wiecznej, i na zapieczętowanie widzenia i proroctwa, a na pomazanie Świętego świętych. Przetoż wiedz a zrozumiej, że od wyjścia słowa o przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalemu aż do Mesjasza wodza będzie tygodni siedem, potem tygodni sześćdziesiąt i dwa [7 i 60 i 2 = 69 tygodni], gdy znowu zbudowana będzie ulica i przekopanie, a te czasy będą bardzo trudne.
A po onych sześćdziesięciu i dwóch tygodniach zabity będzie Mesjasz, ale mu to nic nie zaszkodzi [przekład KJ: lecz nie za siebie]; owszem, to miasto i tę świątnicę skazi lud wodza przyszłego [wodza rzymskiego – Tytusa], tak że koniec jego będzie z powodzią, i aż do skończenia wojny będzie ustawiczne pustoszenie. Wszakże [Mesjasz] zmocni przymierze wielom w tygodniu ostatnim [siedemdziesiątym, ostatnim tygodniu obiecanej w tym przymierzu łaski]; a w połowie onego tygodnia <str. 64> uczyni koniec ofierze palonej i ofierze śniednej, a przez wojsko obrzydliwe pustoszyciel przyjdzie i aż do skończenia [spełnienia się] naznaczonego [tego co jest wyznaczone w Bożym planie] wyleje się [z ręki Mesjasza] spustoszenie na tego, który ma być spustoszony [naród – zobrazowany w Jeruzalemie]” – Dan. 9:23-27.
Proroctwo to wytycza początek „żniwa” Wieku Żydowskiego i wskazuje na obecność w nim naszego Pana jako głównego Żniwiarza. W Piśmie Świętym znajduje się jednak wiele innych proroctw, które w bardziej wyraźny sposób wyznaczają początek „żniwa” Wieku Ewangelii, w którym to nasz Pan, w czasie swego wtórego przyjścia, miał być głównym żniwiarzem. Wypełnienie powyższego proroctwa stanowi przykład wypełnienia się wszystkich proroctw oraz ustala punkt wskazany przez inne proroctwo, którego wyjaśnieniem zajmiemy się później.
Choć w ustaleniu i potwierdzeniu daty wtórego przyjścia Chrystusa pomaga nam wiele proroctw, to tylko to powyżej zacytowane wskazuje na datę pierwszego przyjścia. Jeżeli uda się nam jednoznacznie wskazać na wypełnienie tego proroctwa, to pomoże nam to w obliczeniu i ocenieniu wypełnienia się proroctw związanych z wtórym przyjściem. Właśnie z tego względu zajmujemy się tutaj spełnionym proroctwem, a zarazem daty z niego wynikające będą potrzebne do zrozumienia proroctw związanych z wtórym przyjściem, które będziemy rozpatrywać w dalszej części.
Danielowi dane było wiele wizji, które zapisane są w rozdziałach 2, 4, 7 i 8 jego proroctwa. Wszystkie te wizje ukazywały wielkie powodzenie i wywyższenie pogańskich królestw. Daniel był bardzo zainteresowany losami Izraela, lecz nie został poinformowany o przyszłości swego narodu. Rozumiał on jednak na podstawie Proroctwa Jeremiasza (Jer. 29:10; 2 Kron. 36:20-23), że spustoszenie Judei miało trwać siedemdziesiąt lat. Wiedząc, że okres ten dobiegał już do końca (Dan. 9:2), Daniel modlił się szczerze o powrót łaski Bożej do Izraela (w. 17-19). Powyżej zacytowane słowa to właśnie odpowiedź, jakiej Bóg udzielił Danielowi przez anioła. <str. 65>
Ukazany tu „wyznaczony” („oddzielony” albo „zamierzony”) okres z historii Izraela to okres „siedemdziesięciu tygodni” od punktu rozpoczęcia, to znaczy od wyjścia dekretu o „przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalemu” (Uwaga! Nie: świątyni). W tym okresie miały dokonać się wielkie rzeczy: Miasto miało być odbudowane w nieprzyjaznych okolicznościach (Neh. 4 r.), w trudnych czasach; oczyszczenie nieprawości miało zgładzić grzech; miała również zostać ustanowiona sprawiedliwość (usprawiedliwienie) – nie jak ta osiągana co roku poprzez krew wołów i kozłów, lecz sprawiedliwość prawdziwa i „wieczna”, uzyskana przez ofiarę Chrystusa. Daniel dowiedział się też, że ten, który wprowadzi tę lepszą ofiarę, spowoduje tym samym ustanie obrazowej ofiary palonej i śniednej.
W ciągu omawianego okresu miał przyjść Mesjasz, długo oczekiwany Zbawiciel Izraela, a siedem i sześćdziesiąt dwa tygodnie, czyli sześćdziesiąt dziewięć tygodni, to wymieniona miara czasu, jaki miał upłynąć do Jego obecności. Po tym czasie miał być zabity, ale nie za siebie1. Zatem po przyjściu Mesjasza miał pozostać jeden tydzień, ostatni, siedemdziesiąty tydzień owej obiecanej łaski. I to w środku, w połowie tego tygodnia miał On według proroctwa położyć kres ofierze śniednej i palonej, „kładąc ofiarą za grzech duszę swą” – Izaj. 53:10-12.
1 według KJ, por. BT
Siedemdziesiąt tygodni, czyli czterysta dziewięćdziesiąt dni, przedstawiało czterysta dziewięćdziesiąt lat, gdyż każdy symboliczny dzień przedstawia jeden rok. Wypełniwszy się w taki sposób proroctwo to, jako jedyne proroctwo czasowe odnoszące się bezpośrednio do pierwszego przyjścia, udostępnia nam klucz do innych proroctw, które, jak to będzie ukazane poniżej, zostały ukryte w tych symbolicznych liczbach – według przeliczenia dzień za rok – aż do nadejścia czasu właściwego rozwiązania. Proroctwo to było wyrażone w takich słowach, że Daniel i inni Żydzi mogli, gdyby tylko chcieli, uznać je za niewiarygodne i zapomnieć z czasem. Z drugiej strony, proroctwo to mogło zostać przechowane w pamięci tych, którzy „wyczekiwali pocieszenia dla Izraela” i którzy (tak jak Ezechiel) mogli domyślać się, <str. 66> że czas proroctwa jest symboliczny (Ezech. 4:6). Pewne jest to, że wierni wiedzieli, kiedy mają się spodziewać Mesjasza; napisane jest nawet, że wszyscy ludzie trwali w oczekiwaniu (Łuk. 3:15), mimo że nie byli w stanie Go przyjąć ze względu na sposób Jego przyjścia.
Należy zauważyć, że okres sześćdziesięciu dziewięciu symbolicznych tygodni, czyli czterysta osiemdziesiąt trzy lata, sięga aż do Mesjasza Wodza, a nie do narodzin Jezusa w Betlejem. Hebrajskie słowo Mesjasz, odpowiadające greckiemu Chrystus, oznacza Pomazaniec i jest bardziej tytułem niż imieniem. Jezus stał się Pomazańcem, Mesjaszem, Chrystusem dopiero po swoim chrzcie (por. Dzieje Ap. 10:37,38 i Mat. 3:16). Był On pomazany duchem świętym natychmiast po wyjściu z wody. Stało się to, gdy osiągnął wiek 30 lat, wiek męski – według Zakonu, pod którym się urodził i któremu podlegał tak jak każdy Żyd, aż zakończył jego panowanie przez spełnienie jego wymagań – „przybiwszy go do krzyża”. Dlatego te sześćdziesiąt dziewięć tygodni proroctwa sięga aż do czasu Jego chrztu i pomazania, od którego to czasu, a nie wcześniej, stał się On Mesjaszem, Chrystusem, Pomazańcem. Dlatego te sześćdziesiąt dziewięć tygodni zakończyło się jesienią roku 29 n.e. W tym punkcie spełniły się następujące słowa owego proroctwa: „od wyjścia słowa o przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalemu [Dan. 9:25] aż do Mesjasza [Pomazańca] wodza będzie tygodni siedem, potem tygodni sześćdziesiąt i dwa” – razem sześćdziesiąt dziewięć. Od tego momentu wypełniał się siedemdziesiąty tydzień, w taki sam sposób jak pozostałe – licząc dzień za rok.
Większość pisarzy zajmujących się tym zagadnieniem zaczyna liczyć ten okres od siódmego roku Artakserksesa, kiedy to Ezdraszowi dany był rozkaz (Ezdr. 7:7-14), który był uznawany jako realizacja dekretu Cyrusa (Ezdr. 1:3; 5:13; 6:1-12). <str. 67> Należy jednak pamiętać, że Cyrus w swym rozkazie polecił zbudować dom Pański, tj. świątynię i mury jej dziedzińca. Ale w dwudziestym roku Artakserksesa dany był Nehemiaszowi inny dekret, dotyczący odbudowy murów Jeruzalemu, które w owym czasie ciągle jeszcze nie były naprawione (Neh. 2:3-8; 6:15; 7:1). I to właśnie od tego dekretu „o przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalemu” należy datować to proroctwo Daniela. Cały opis biblijny zgadza się z taką interpretacją, z wyjątkiem jednej pozornej sprzeczności wynikającej z proroctwa Izajasza na ten temat, w którym mówi on, że Cyrus nie tylko „więźniów moich wypuści”, ale też „onci zbuduje miasto moje” (Izaj. 45:13). Tę pozorną sprzeczność możemy wyjaśnić następująco: Słowo tu przetłumaczone na miasto to ir, które oznacza miejsce otoczone murem. Uważamy, że chodzi tu o mury dziedzińca świątyni i z takim rozumieniem zgadzają się fakty opisane powyżej. To samo słowo ir jest przetłumaczone na dziedziniec w 2 Król. 20:4.
Misja Nehemiasza jest zwykle umiejscawiana w roku 445 p.n.e. Jednak dzieło dra Hale’a na temat chronologii (str. 449 i 531), jak również traktat dra Priestlie’a pt. „Harmonia Ewangelistów” (str. 24-38) dowodzą, że ten punkt chronologiczny jest powszechnie umiejscawiany o dziewięć lat za wcześnie, w związku z czym prawdziwa data misji Nehemiasza wypadałaby na rok 454 p.n.e. Z datą taką zgadza się przepowiednia Daniela dotycząca dekretu o przywróceniu i odbudowie Jeruzalemu.
Ponieważ sześćdziesiąt dziewięć tygodni (7 i 62), czyli czterysta osiemdziesiąt trzy lata, sięga do Mesjasza (Pomazańca), Wodza, dlatego od tego okresu sześćdziesięciu dziewięciu symbolicznych tygodni, czyli czterystu osiemdziesięciu trzech lat (483), odejmujemy czterysta pięćdziesiąt cztery (454) lata p.n.e. – jako prawdziwą datę dekretu o przywróceniu i odbudowie Jeruzalemu; różnica (rok 29 n.e.) powinna wskazywać na rok, w którym pojawił się Mesjasz (Pomazaniec). Ta data zgadza się dokładnie z wykazaną już wcześniej <str. 68> datą chrztu Jezusa z rąk Jana i otrzymania ducha świętego 3 października roku 29 n.e., kiedy to Jezus skończył trzydzieści lat, licząc od prawdziwej daty Jego narodzenia przedstawionej w poprzednim rozdziale.
Misja naszego Pana trwała trzy i pół roku i skończyła się Jego ukrzyżowaniem wiosną roku 33 n.e. W taki sposób Jezus wypełnił dokładnie proroctwo dotyczące ostatniego, czyli siedemdziesiątego tygodnia (siedmiu lat) obiecanej łaski, które brzmiało następująco: „A po onych sześćdziesięciu i dwóch [i 7 czyli po 69] tygodniach zabity będzie Mesjasz, wszakże mu to nic nie zaszkodzi”. [KJ. „lecz nie za siebie”.]* „A w połowie onego tygodnia [ostatniego, siedemdziesiątego] uczyni koniec ofierze palonej i ofierze śniednej”.
* Określenie „lecz nie za siebie” jest tłumaczone na wiele sposobów w wielu przekładach, ale naszym zdaniem powszechna Biblia (KJ) oddaje je najjaśniej i najlepiej.
Właśnie w tym punkcie zakończyły się ofiary składane zgodnie z Zakonem. Nie znaczy to, że kapłani zaprzestali ofiarowania zwierząt i kadzidła, bowiem te ofiary były jeszcze sprawowane przez długie lata. Jednak Jahwe ich nie przyjmował – nie stanowiły już one w żadnym sensie ofiar za grzech. Ponieważ spełniła się prawdziwa ofiara – nasz Pan Jezus „zgładził grzech przez ofiarowanie samego siebie” (Hebr. 9:26) – Jahwe nie mógł już uznawać innych ofiar i darów ani dostrzegać potrzeby ich składania.
Mesjasz, który prowadził dzieło ofiarowania samego siebie przez trzy i pół roku, śmiercią na krzyżu położył kres dotychczasowym ofiarom (Ew. Jana 19:30) i w ten sposób „zgładził grzech”, dokonawszy pełnego i całkowitego zadośćuczynienia za grzechy człowieka wobec Boga, przynosząc całej ludzkości wieczne usprawiedliwienie z grzechu w miejsce obrazowego rocznego usprawiedliwienia, dokonywanego poprzez ofiary obrazowego ludu – Izraela. Śmierć Mesjasza stanowiła też „pieczęć” – gwarancję spełnienia się wszystkich widzeń i proroctw o przyszłych błogosławieństwach i o czasach „naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg <str. 69> przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków” – Dzieje Ap. 3:21. Te obietnice, tak Przymierze Abrahamowe jak i Nowe Przymierze, zostały zabezpieczone, zapewnione Jego „własną drogą krwią” (Łuk. 22:20; 1 Kor. 11:25), lepsze rzeczy mówiącą niż krew wołów i kozłów, to jest o wiecznym usprawiedliwieniu i zgładzeniu grzechów wszystkich, którzy Go przyjmują. W drugiej połowie tego siedemdziesiątego tygodnia żydowskiej łaski – przez trzy i pół roku począwszy od święta Pięćdziesiątnicy – Jego naśladowcy, „Święte Świętych” owego narodu, pomazywani byli świętym duchem Bożym, tak jak był nim pomazany Mesjasz przy końcu sześćdziesiątego dziewiątego tygodnia.
W ten sposób spełniły się słowa orzeczenia z wiersza 24 proroctwa: „Siedemdziesiąt tygodni zamierzono [przeznaczono] LUDOWI TWEMU i miastu twemu świętemu na (a) zniesienie przestępstwa i zgładzenie grzechów i na oczyszczenie nieprawości i na przywiedzenie sprawiedliwości wiecznej, i (b) na zapieczętowanie widzenia i proroctwa, i (c) na pomazanie Świętego świętych”. Proroctwo nie wyjaśniało, że całe to dzieło będzie odłożone do ostatniego „tygodnia”, kiedy będzie obecny Mesjasz. I niewątpliwie rozumiano, że wskazuje ono na wielką moralną reformę ze strony ludu, która przygotowałaby go na przyjście Mesjasza i pomazanie w Nim tego narodu jako „Świętego” ludu w celu błogosławienia całej ludzkości. Stulecia doświadczeń Izraelitów nie nauczyły ich, że nie są oni w stanie sami zgładzić grzechu i dokonać pojednania za grzech, że konieczny jest doskonały ofiarniczy okup w celu uskutecznienia tego wielkiego dzieła zmazania grzechów i usprawiedliwienia potępionych.
Z drugiej strony, choć proroctwo Daniela wskazuje, że Mesjasz miał być zabity w połowie ostatniego tygodnia, to nie stwierdza ono tutaj, że większość ludu będzie nieuświęcona i zostanie odrzucona, co stało się również w połowie tego tygodnia (Mat. 23:38). Inny prorok rzekł: <str. 70> „On zakończy to dzieło i ukróci je w sprawiedliwości [sprawiedliwie]”. I rzeczywiście, wszystko zakończyło się w pierwszej połowie tygodnia (w ciągu trzech i pół roku) misji Jezusa, z wyjątkiem pomazania Świętego świętych.
Ale co powiemy na temat drugiej części siedemdziesiątego tygodnia, trzyipółletniego okresu po ukrzyżowaniu? Czyżby Jahwe przyrzekłszy przeznaczyć Izraelowi siedemdziesiąt tygodni łaski dał mu tylko sześćdziesiąt dziewięć i pół? Pozornie może się tak wydawać, szczególnie gdy przypomnimy sobie, że na pięć dni przed śmiercią, „w połowie tygodnia” Jezus płakał nad miastem i zaniechawszy go, powiedział: „Oto wam dom wasz pusty zostanie”. Nie! Jahwe znał koniec od początku, a kiedy obiecał okres siedemdziesięciu tygodni łaski, to miał on trwać dokładnie tak długo. Musimy zatem szukać objawów łaski dla tego ludu w okresie trzech i pół roku po ukrzyżowaniu, mimo że jego narodowy dom został pusty.
Izraelici w znaczeniu całego narodu byli niezdolni do przyjęcia największej duchowej łaski (ani łaski ziemskiej). Objawiło się to w odrzuceniu przez nich Mesjasza, a Bóg to przewidział i przepowiedział. W połowie siedemdziesiątego tygodnia stało się zatem bezużyteczne dalsze sprawdzanie ich narodu w tym względzie. W tym momencie została ukrócona ich narodowa łaska – ich dom został „pusty”, odrzucony od łaski. W ciągu ostatnich trzech i pół lat tego okresu łaska się wzmogła, lecz została skupiona jedynie na „ostatku”, na najczystszych, najodpowiedniejszych, którzy jako nieliczni byli w stanie z niej skorzystać (Izaj. 10:22,23; por. Rzym. 9:28). Wzmożenie się łaski polegało na poświęceniu temu ostatkowi trzech i pół lat szczególnej uwagi i usługiwaniu podczas udzielania błogosławieństw ducha, które rozpoczęło się od uczniów w dniu Pięćdziesiątnicy i objęło w ciągu tego okresu szczególnej łaski prawdopodobnie całą najbardziej dojrzałą wówczas pszenicę z tego narodu. (Zob. opisane w Dziejach Ap. 2:41 i 4:4 efekty kilku pierwszych dni działania owej łaski.) <str. 71>
To właśnie dlatego, choć Jezus za wszystkich śmierci skosztował i choć Ewangelia miała być głoszona wszystkim, polecił On uczniom, aby zaczęli od Jeruzalemu. Nie mieli oni zaniechać tego wyjątkowego dzieła ani też przedstawiać łaski nowego wieku nikomu obcemu, dopóki nie wypełniło się trzy i pół roku obiecanej Izraelowi łaski – dopóki Bóg wyraźnie nie posłał jej tak do Żydów jak i do pogan (Dzieje Ap. r. 10).
Chronolodzy mogą jedynie domyślać się dokładnej daty nawrócenia Korneliusza. I tak ocenia się, że nastąpiło ono między 37 a 40 r. n.e., lecz w świetle tego wielkiego proroctwa, nad którym się zastanawiamy, nie wątpimy, że miało ono miejsce jesienią roku 36 n.e., bowiem wtedy zakończyło się owe siedemdziesiąt tygodni, czyli czterysta dziewięćdziesiąt lat łaski dla Izraela. Ponieważ wyłączna łaska tego narodu wtedy się zakończyła, w sposób oczywisty musiało się to zaznaczyć posłaniem Ewangelii do pogan. Nie znaczy to, że Izraelici byli odtąd pozbawieni Ewangelii, ale że traktowani byli tak samo jak poganie, choć na pewno uprzedzenie sprawiło znalezienie się ostatka Izraela w bardziej nieprzychylnej sytuacji. Ponieważ „Święte Świętych” już było wybrane, Ewangelia nie należała już wyłącznie do Izraela, ale została udostępniona wszystkim, którzy mieli uszy ku słuchaniu.
Po okresie siedemdziesięciu tygodni nadszedł czas cierpień i ucisku wspomnianego przy końcu wersetów 26 i 27. Przybył książę rzymski i rzeczywiście zniszczył miasto i świątynię, i jak powódź zostawił po sobie przerażające ruiny i spustoszenie. Mesjasz, którego Żydzi odrzucili, dozwolił aby różne nieszczęścia spadły na ich naród i dozwalać będzie „aż do skończenia”, aż miara się wypełni, aż powie: „Mówcie do serca Jeruzalemu; ogłaszajcie mu, że już się dopełnił czas postanowiony jego, że jest odpuszczona nieprawość jego” (Izaj. 40:2). W międzyczasie to, co jest naznaczone, wylewane będzie na tego, który ma być spustoszony (odrzucony lud), aż napełni się jego kielich <str. 72> smutku, aż nadejdzie dzień, w którym powie: „Błogosławiony który idzie w imieniu Pańskim”. Ten dzień wybawienia Izraela już świta dzięki Bogu i choć spustoszenie i ucisk nie zakończyły się jeszcze, każda godzina przyśpiesza nadejście czasu, gdy zatwardzone i zaślepione umysły Izraelitów przejrzą i dostrzegą oni tego, którego przebili i gdy płakać będą nad Nim, jako gorzko płaczą nad jednorodzonym (Zach. 12:10).
Wielu czytając rozważany tu fragment Pisma Świętego popadło w zamieszanie pojęć i błąd, gdyż nie rozumieli oni w sposób właściwy porządku słów proroka i mylili Mesjasza wodza z księciem rzymskim. Dlatego polecamy uważne przestudiowanie tego fragmentu według porządku przedstawionego na początku niniejszego rozdziału, łącznie z rozważeniem umieszczonych w nawiasach uwag wyjaśniających.
<str. 73>
CZASY POGAN
Co to są Czasy Pogan – Ich
początek, długość i koniec w roku 1914 – Wydarzenia towarzyszące – Wydarzenia
późniejsze – Czas literalny i symboliczny – Obraz godny uwagi – Teraźniejsze
znaki – Królestwo Boże ma obalić pogańską władzę – Dlatego ustanowione przed
jej zakończeniem – Przed rokiem 1914 – Dlaczego sprzeciwiają mu się królestwa
pogańskie – Jak i dlaczego wszyscy je w końcu z radością zaakceptują – „Niech
przyjdzie pragnienie wszystkich narodów”.
[Ponieważ temat rozważany w niniejszym rozdziale wiąże się bezpośrednio z tematem rozdz. XIII z Tomu I, pomocne byłoby dla czytelnika przypomnienie go sobie przed zapoznaniem się z poniższymi rozważaniami.]
„I BĘDZIE JERUZALEM deptane od pogan, aż się wypełnią czasy pogan” – Łuk. 21:24.
Wyrażenie „czasy pogan” zostało użyte przez naszego Pana dla nazwania okresu historii pomiędzy usunięciem figuralnego Królestwa Bożego – królestwa izraelskiego (Ezech. 21:25-27) a wprowadzeniem i ustanowieniem jego pozafigury – prawdziwego Królestwa Bożego, kiedy to Chrystus przyjdzie „uwielbiony w świętych swoich, aby się dziwnym okazał we wszystkich wierzących w on dzień”.
W tym okresie panowanie nad ziemią miało pozostawać w rękach pogan; Izrael zaś, zarówno cielesny jak i duchowy, miał i ma być tym mocom poddany, aż zakończy się ich czas. Bóg nie ma upodobania w tych rządach ani ich nie pochwala, ale uznaje ich panowanie. Innymi słowy, dla mądrego celu pozwala im rządzić przez określony czas.
Władza nad ziemią była pierwotnie dana Adamowi, który miał nad tą ziemią panować i czynić ją sobie poddaną (1 Mojż. 1:28). Adam upadł, wskutek czego władza, utracona na skutek grzechu, została mu odebrana. Następnie dozwolono panować nad ziemią aniołom. Niektórzy z nich jednak, zamiast podnieść upadłą rasę, nie zachowali „pierwszego stanu swego”, lecz wpadli w nieposłuszeństwo. Potem, po <str. 74> potopie, Bóg objawił Abrahamowi swój cel – przyjście z pomocą umierającej, grzesznej rasie; pomocą tą miało być potomstwo Abrahama – wzbudzony spośród niego wielki wybawiciel, władca i nauczyciel. Bóg obiecał to Abrahamowi mówiąc: „błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi”.
To była najwcześniejsza wzmianka o narodowym, uniwersalnym panowaniu nad ziemią. Wzmianka ta, pochodząca od Boga, mówiła o szczególnych zdolnościach, o niezwykłej wyższości tego władcy nad wszystkimi innymi, a także przepowiadała, że poddanie się takiemu władcy będzie korzyścią dla całego rodzaju ludzkiego. Niewątpliwie obietnica dana Abrahamowi wypełniała serca i umysły jego potomstwa – Izraela; była też dobrze znana jego krewnym – Moabitom i Edomitom; co do tego nie może być wątpliwości. Prawdopodobnie o takiej narodowej nadziei dowiedziały się i inne narody; trudno wątpić, że gdy tak się stało, duma wzbudziła w nich pragnienie stania się narodem przewodnim oraz chęć zdobycia uniwersalnej władzy; narody te sądziły bowiem, że pod każdym względem są odpowiednie i zdolne do rządzenia, nauczania i przez to do błogosławienia innych narodów, tak jak któryś z potomków Abrahama.
Wydaje się, że nadzieja Izraela na osiągnięcie uniwersalnej władzy nie przez wybór innych narodów, lecz przez Boski wybór i moc okazane w łasce dla narodu wybranego, udzieliła się i innym narodom. W każdym razie widzimy, że pogańscy królowie i narody traktowały władzę jako łaskę od bogów, których czcili. Tej samej myśli nadal chwytają się zarówno mali jak i wielcy królowie i książęta. Bez względu na to, jak słabi fizycznie i umysłowo, jak grzeszni i nie nadający się do władania sobą lub innymi, prawie do obłąkania owładnięci są myślą, że Bóg specjalnie wybrał ich i ich rodziny do rządzenia i „BŁOGOSŁAWIENIA” (?) całej ziemi. Ta teoria, zaakceptowana przez mnóstwo ludzi, jest rozpowszechniana na medalach, monetach i dokumentach państwowych z napisem „Z łaski Bożej król ________”. <str. 75>
I tak, podczas gdy Izrael czekał i miał nadzieję na obiecane panowanie nad ziemią i często spodziewał się być bardzo blisko realizacji tej obietnicy, szczególnie za panowania Dawida i Salomona, inne narody również pragnęły stać się uniwersalnymi imperiami. Kiedy więc Bóg zamierzał odjąć koronę od Izraela aż do momentu przyjścia prawdziwego nasienia obietnicy, które miało objąć władzę, postanowił On pozwolić pogańskim królestwom posiąść panowanie i spróbować rządzić światem, aby w ten sposób ludzkość mogła przekonać się, że próby samodzielnego rządzenia w obecnym grzesznym stanie są daremne. Bóg powierzył władzę utraconą przez Adama aniołom, aby pokazać, że nie są oni w stanie rządzić i błogosławić świata; teraz oddał tę władzę poganom, aby wypróbowali swoje metody bez Jego pomocy. Te eksperymenty Bóg dopuszcza jako cenne i niezbędne lekcje wypełniające czas przed nadejściem Pomazańca Pańskiego, który według należnych Mu praw obejmie władzę i wykona wszystkie Jego wspaniałe zamierzenia.
Izrael według ciała był obrazem Izraela duchowego, Kościoła Wieku Ewangelii, który w tym głębszym sensie jest nazywany „królewskim kapłaństwem, narodem świętym” (1 Piotra 2:9) i który we właściwym czasie będzie rządzić i błogosławić wszystkie narody. Tak więc królestwo izraelskie pod pewnymi względami było obrazem Królestwa Chrystusowego. Wynika z tego, że kiedy nadszedł Boski czas przekazania władzy nad ziemią poganom, należało wcześniej odjąć od Izraela obrazową koronę i przestać uznawać go za królestwo. Bóg uczynił to stwierdzając, że Izraelici udowodnili, iż nie zasługują na wywyższenie ich do uniwersalnego panowania, ponieważ stali się zepsuci, próżni i bałwochwalczy w miarę jak osiągali wyróżnienia jako naród. Działo się to za panowania króla Sedekijasza; Boski wyrok został wyrażony w słowach proroka: „Tak mówi panujący Pan: Zdejm tę czapkę, <str. 76> a zrzuć tę koronę, która już nigdy takowa nie będzie; tego, który w poniżenie przyszedł, wywyższę, a wywyższonego poniżę. Wniwecz, wniwecz, wniwecz ją obrócę, czego pierwej nie bywało, aż przyjdzie ten, co do niej ma prawo, którem mu dał” – Ezech. 21:24-27.
To obalenie korony, czyli władzy, zostało dokonane. Została ona oddana najpierw Babilonii, potem Medo-Persji, Grecji i wreszcie Rzymowi. Charakter tych imperiów, jak zapisano na kartach historii, zgadza się dokładnie z proroczym opisem wielkiego posągu ze snu Nabuchodonozora i Danielowym widzeniem o czterech bestiach. Odrzucenie władzy Izraela miało trwać aż do przyjścia i objęcia panowania przez Chrystusa, prawowitego dziedzica tronu Izraela i całej ziemi, którą nabył swoją własną, drogocenną krwią. Do Niego, jak widzieliśmy, będzie należało piąte uniwersalne imperium ziemi – Królestwo Boże pod całym niebem. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich czterech królestw, którym dozwolono sprawować władzę tylko przez jakiś czas i dlatego były uznawane, chociaż Bóg ich nie pochwalał, Królestwo Boże będzie w pełni uznane i ustanowione przez Boga jako Jego przedstawicielstwo na ziemi. Będzie to Królestwo Boże, Królestwo Pomazańca Jahwe. Zostanie ono wprowadzone stopniowo, w czasie wielkiego ucisku, który zakończy Wiek Ewangelii i podczas którego obecne królestwa zostaną całkowicie zniszczone, przemijając pośród wielkiego zamieszania.
W tym rozdziale prezentujemy biblijne dowody potwierdzające, że zupełne zakończenie Czasów Pogan, to znaczy zupełne zakończenie okresu ich panowania, będzie miało miejsce w roku 1914 i że ujrzymy wtedy rozpad władzy niedoskonałych ludzi. Zauważmy też, że jeżeli jest to fakt uzasadniony Pismem Świętym, to udowodni on, co następuje: <str. 77>
Po pierwsze, że w tym czasie Królestwo Boże, o które nasz Pan nauczył nas modlić się „przyjdź królestwo twoje”, zacznie obejmować władzę i wkrótce zostanie zaprowadzone na ziemi, na ruinach dzisiejszych instytucji.
Po drugie, że Ten, który ma prawo wziąć władzę, będzie wtedy obecny jako nowy Władca ziemi; co więcej, fakt ten udowodni też, że będzie On obecny dużo wcześniej, ponieważ obalenie rządów pogańskich jest bezpośrednim skutkiem rozbicia ich na części jako naczynie zduńskie (Ps. 2:9; Obj. 2:27) i ustanowienia w ich miejsce Jego własnego, sprawiedliwego rządu.
Po trzecie, że na jakiś czas przed końcem odrzucenia ostatni członek uznawanego przez Boga Kościoła Chrystusowego, królewskiego kapłaństwa, Ciała Chrystusowego, zostanie uwielbiony wraz z Głową, ponieważ wszyscy członkowie mają królować wraz z Chrystusem, współdziedzicząc z Nim Królestwo, a nie może to być ustanowione bez pełnej liczby członków.
Po czwarte, że począwszy od tego czasu Jeruzalem nie będzie deptane przez pogan, lecz podniesie się z prochu Boskiej niełaski do wielkiego zaszczytu, ponieważ Czasy Pogan zostaną wypełnione, czyli zakończone.
Po piąte, że w tym czasie lub nawet wcześniej zaślepienie Izraela zacznie ustępować, ponieważ ich „zatwardzenie z części” miało trwać, „póki by nie weszła zupełność pogan” (Rzym. 11:25); innymi słowy – dopóki nie zostanie spomiędzy pogan wybrana pełna liczba tych, którzy mają być członkami Ciała, czyli Oblubienicy Chrystusowej.
Po szóste, że wielki „czas uciśnienia, jakiego nie było, jako <str. 78> narody poczęły być” dojdzie do punktu kulminacyjnego, którym będzie ogólnoświatowe panowanie anarchii; potem ludzie uspokoją się i dowiedzą, że Jahwe jest Bogiem i będzie wywyższony między narodami (Ps. 46:10). Warunki opisane w symbolicznym języku jako szalejące fale morza, rozpływająca się ziemia, upadające góry i płonące niebo ustaną, a umęczona uciskiem ludzkość uzna „nowe niebiosa i nową ziemię” i ich pokojowe błogosławieństwa. Jednak Pomazaniec Pański oraz Jego prawowita i sprawiedliwa władza zostaną wcześniej – podczas wielkiego ucisku – uznane przez grono dzieci Bożych, przez klasę oznaczoną na Planie Wieków literami m i t (zobacz także Tom I, strony 235-239), potem, już przy zakończeniu ucisku – przez cielesny Izrael, a wreszcie przez cały rodzaj ludzki.
Po siódme, że przed tą datą Królestwo Boże, ustanowione w mocy, będzie już na ziemi oraz uderzy i skruszy pogański posąg (Dan. 2:34), a także doszczętnie zniszczy moc tych królów. Jego własna siła i władza zostanie ustanowiona równie szybko, jak szybko jego wpływy i czynniki kruszyły i roznosiły potęgi cywilne i duchowe – żelazo i glinę.
Słowa naszego Pana „aż się wypełnią czasy* pogan” oznaczają, że czasy te mają dokładnie określony koniec, ponieważ o nieograniczonym, nieokreślonym odcinku czasu nie można powiedzieć, że się wypełni. Tak więc panowanie pogan miało swój początek, będzie trwało przez określony czas i zakończy się w określonym momencie.
* Greckie słowo przetłumaczone tu na czasy to kairos. Oznacza ono ustalony czas. To samo słowo przetłumaczono na „czasy” w następujących wersetach: Mar. 1:15; 1 Tym. 6:15; Obj. 12:14; Dzieje Ap. 3:19, 17:26. Słowo „chwile”, użyte w Dziejach Ap. 1:7 jest tym samym greckim słowem.]
<str. 79>
Początek tych Czasów Pogan jest ściśle określony przez Pismo Święte. Jeżeli wskazuje ono także na długość trwania pogańskiej władzy, możemy się z pewnością dowiedzieć, kiedy te czasy się zakończą. Biblia podaje wyjaśnienie dotyczące długości tego ustalonego okresu, który musi się wypełnić. Zostało ono jednak podane w taki sposób, że nie można go było zrozumieć ani wówczas kiedy to pisano, ani też do momentu, gdy na owo objaśnienie rzuciły światło upływ czasu i wydarzenia historyczne; a i nawet wtedy mogli je pojąć tylko ci, którzy czuwali i którzy nie byli obciążeni sprawami tego świata.
Biblia jasno i mocno udowadnia, że Czasy Pogan stanowią okres 2520 lat począwszy od roku 606 p.n.e. aż do roku 1914 n.e. włącznie. Uniwersalna władza rządów pogańskich, jak już to udowodniliśmy, rozpoczęła się od Nabuchodonozora – nie wtedy gdy zaczął panować, lecz gdy przeminęło figuralne królestwo Pana, a władza nad całym światem została przekazana w ręce pogan. Data początku Czasów Pogan jest więc dokładnie wyznaczona jako data odjęcia korony od figuralnego królestwa Bożego, czyli od ostatniego króla – Sedekijasza.
Według słów proroka (Ezech. 21:25-27) korona została odebrana Sedekijaszowi; Jeruzalem zostało zdobyte i zburzone przez armię Nabuchodonozora i takie pozostało przez siedemdziesiąt lat – aż do odbudowy w pierwszym roku Cyrusa (2 Kron. 36:21-23). Chociaż Jeruzalem zostało wtedy odbudowane, a jeńcy powrócili, Izrael nigdy już nie miał króla. Za panowania Cyrusa Żydzi powrócili do swojej ziemi i do osobistej wolności, ale jako naród byli kolejno poddanymi: Persów, Greków i Rzymian. Pod jarzmem tych ostatnich żyli właśnie wtedy, gdy nasz Pan przyszedł po raz pierwszy – Piłat i Herod byli urzędnikami Cezara.
Znając te fakty łatwo znajdujemy datę <str. 80> początku Czasów Pogan, ponieważ pierwszy rok panowania Cyrusa jest jasno ustaloną datą – zarówno świeccy, jak i duchowni historycy jednogłośnie zgadzają się z Kanonem Ptolemeusza, który podaje rok 536 p.n.e. Jeżeli rok 536 przed Chrystusem był rokiem, w którym zakończyło się siedemdziesiąt lat spustoszenia Jerozolimy i rozpoczęło się odrodzenie Żydów, to wynika z tego, że ich królestwo zostało odrzucone siedemdziesiąt lat wcześniej, czyli 536+70, co daje rok 606 przed Chrystusem. W ten sposób odnajdujemy datę początku Czasów Pogan – rok 606 p.n.e.
Rozpoznając fakt Boskiego przekazania władzy ziemskim, czyli pogańskim rządom, wiemy nie tylko, że upadną, będą odrzucone i zastąpione przez Królestwo Chrystusowe, kiedy ich czas się zakończy, ale wiemy także, że Bóg nie odbierze im władzy, aby dać ją Pomazańcowi, dopóki nie zakończy się czas ich przywileju – „aż się wypełnią czasy pogan”. Wniosek z tego strzeże nas przed fałszywą ideą rozpowszechnianą na świecie przez papiestwo, że Królestwo Boże zostało założone w dniu Pięćdziesiątnicy i że w pełniejszy sposób zostało ustanowione wtedy, gdy imperium rzymskie nawróciło się na chrześcijaństwo (papiestwo) i stało się tak doczesnym, jak i duchowym imperium światowym. Z tego proroctwa o Czasach Pogan widzimy, że to stwierdzenie uczynione przez Kościół Rzymski, a także w mniejszym lub większym stopniu przyjęte przez protestantów, jest nieprawdziwe. Widzimy, że te narody, które papiestwo i protestantyzm określają jako narody chrześcijańskie i których obszar nazwany jest chrześcijaństwem (czyli Królestwem Chrystusa), w rzeczywistości nimi nie są. Są „królestwami tego świata”, i zanim ich „czasy” nie wypełnią się, Królestwo Chrystusa nie może przejąć kontroli, chociaż będzie się organizowało i przygotowywało do tego w ciągu kilku lat zamykających Czasy Pogan, podczas gdy te królestwa będą drżały, rozpadały się i popadały w anarchię.
W ciągu Wieku Ewangelii Królestwo Chrystusowe <str. 81> istniało jedynie w zarodku, w upokorzeniu, bez mocy i przywileju panowania – bez korony, mając jedynie sceptrum obietnicy: nie uznawane przez świat, podległe obecnym mocom – królestwom pogańskim. Dziedzicowie Niebiańskiego Królestwa muszą tak trwać aż nadejdzie wyznaczony dla nich czas królowania wraz z Chrystusem. Podczas wielkiego ucisku kończącego obecną epokę zostaną oni wywyższeni do mocy, ale ich „królowanie” sprawiedliwości nie może wyprzedzić roku 1915, kiedy to zakończą się Czasy Pogan. Dlatego obowiązkiem Kościoła jest cierpliwie oczekiwać wyznaczonego czasu triumfu i chwalebnego panowania, trzymać się z dala od królestw tego świata jako obcy, pielgrzymi i cudzoziemcy, a także jako dziedzicowie przyszłego Królestwa i skoncentrować na nim swe ambicje i nadzieje. Chrześcijanie powinni rozpoznać prawdziwy charakter tych królestw i trzymając się z dala od nich, winni okazywać im odpowiedni szacunek i posłuszeństwo, ponieważ Bóg dozwolił na ich panowanie. Apostoł Paweł pisze: „Każda dusza niech będzie zwierzchnościom wyższym poddana, boć nie masz zwierzchności, tylko od Boga” – Rzym. 13:1.
Do tego czasu cielesny Izrael także nie może wrócić do swego od dawna obiecywanego dziedzictwa, chociaż będą wcześniej poczynione pewne przygotowania; dopóki bowiem nie zakończą się Czasy Pogan, Bóg nie ustanowi w pełni ani ziemskiej, ani duchowej fazy swego Królestwa.
Korona (władza) została odjęta od ludu Bożego (tak duchowego, jak i cielesnego nasienia) aż do zakończenia się Czasów Pogan, co nastąpi podczas chwalebnej obecności Mesjasza, który będzie nie tylko „Królem żydowskim”, ale „Królem nad wszystką ziemią w on dzień”. Niektórzy mogliby pomyśleć, że odjęcie korony od Izraela było pogwałceniem obietnicy: „Nie będzie odjęte sceptrum od Judy, ani Zakonodawca od stóp jego, aż przyjdzie Szylo” – 1 Mojż. 49:10; zauważmy jednak różnicę między koroną a sceptrum; <str. 82> bo chociaż korona została odjęta w czasach Sedekijasza, to jednak sceptrum, jak później zobaczymy, nie było odebrane przez następne sześćset trzydzieści dziewięć lat – aż do momentu, kiedy nasz Pan, wywodząc się według ciała z pokolenia Judy i linii Dawida i będąc uznany przez Boga, stał się prawowitym i jedynym dziedzicem od dawna przyobiecanego sceptrum ziemi.
Boska obietnica dana Abrahamowi, powtórzona Izaakowi i Jakóbowi, mówiła, że z ich potomstwa powstanie wielki wybawiciel, który nie tylko pobłogosławi i wywyższy ich ród w świecie, ale który „będzie błogosławił WSZYSTKIE narody ziemi”. Przez pewien czas wydawało się, że Mojżesz, wielki zakonodawca i wybawiciel, był wypełnieniem tej obietnicy; powiedział on jednak proroczo do ludu: „Proroka z pośrodku ciebie, z braci twej, jakom ja jest, wzbudzi tobie Pan, Bóg twój”, wskazując w ten sposób, że był on jedynie figurą Tego, który miał przyjść; i umarł Mojżesz. Następnie obietnicę: „nie będzie odjęte sceptrum od Judy” ograniczono w oczekiwaniach do tegoż pokolenia. Wszystkie inne plemiona trzymały się w pewnej mierze Judy, ale w zależności od tego, jak mocno wierzyły w Boskie obietnice, spodziewając się w związku z Judą błogosławieństwa, które miało przyjść we właściwym czasie.
Kiedy z obiecanego pokolenia powstał król Dawid, jego wielkie zwycięstwa wzbudziły wielkie oczekiwania dotyczące rozszerzenia królestwa, którego wpływ objąłby cały świat i podporządkowałby wszystkie narody Zakonowi. Także kiedy sława mądrości i wielkości Salomona obiegła wszystkie państwa, wydawało się prawdopodobnym, że korona uniwersalnego panowania była w zasięgu ręki. Boska obietnica dana Dawidowi, głosząca, że owoc biódr jego zasiądzie na jego tronie na zawsze, ograniczyła oczekiwania związane z pokoleniem Judy do jednej rodziny, i to rodziny już zasiadającej na tronie Izraela. Kiedy wzniesiono wielką świątynię Salomona, w której setki śpiewaków i kapłanów stanowiły wspaniały widok, kiedy wieść o mądrości i bogactwie Salomona obiegła cały świat, kiedy królowie słali mu dary, <str. 83> aby zyskać jego łaski, kiedy królowa Saby przybyła z darami, aby zobaczyć najsłynniejszego i najwspanialszego króla, jakiego świat oglądał, nie było dziwnym, że Żydzi byli pełni nadziei i dumy, ponieważ wyczekiwany moment wywyższenia nasienia Abrahama i błogosławienia przez nie wszystkich narodów zdawał się być bardzo blisko.
Boleśnie byli zawiedzeni, gdy po śmierci Salomona królestwo zostało rozdarte, a potem zupełnie obalone, a naród, który żywił nadzieje rządzenia i błogosławienia wszystkich ludzi jako naród wybrany przez Boga, znalazł się w niewoli w Babilonie. „Nad rzekami Babilońskimi, tameśmy siadali i płakali, wspominając na Syon” – Ps. 137:1
Jednak chociaż została odjęta korona, to znaczy moc rządzenia nawet samymi sobą, to jednak prawo do władzy (sceptrum), o którym mówiła Boska obietnica, nie zostało odebrane. Uniwersalne panowanie było dane Nabuchodonozorowi i jego następcom, jak pokazywał wielki posąg, a także czterem wielkim bestiom; miało to jednak trwać tylko przez pewien czas. Dana Izraelowi pierwotna obietnica musi się ziścić – korona została odjęta, ale sceptrum pozostało aż do przyjścia Szylo. Mówił o tym nawet wyrok wydany na Sedekijasza: zrzuć tę koronę – wniwecz ją obrócę, aż przyjdzie ten, co do niej ma prawo, którem mu dał.
Przymierze zawarte z Abrahamem dawało jego nasieniu obietnicę rządzenia i błogosławienia świata. Przymierze Zakonu zawarte z Izraelem, z dziećmi Abrahama, ograniczało i zawężało Przymierze Abrahamowe tak, że tylko ci, którzy zupełnie i doskonale posłuszni byli Zakonowi mieli prawo do nadziei i mogli domagać się udziału w panowaniu i błogosławieniu obiecanym w Przymierzu Abrahamowym. Ten fakt doprowadził do powstania sekty faryzeuszy, którzy twierdzili, że wypełniają nienagannie każdy szczegół Zakonu i „ufali sami w sobie, że byli sprawiedliwymi, <str. 84> a inszych za nic mieli”, nazywając ich „celnikami i grzesznikami”, samych siebie zaś „potomstwem Abrahamowym”, dziedzicami obiecanej władzy, która miała błogosławić świat.
Jasna, mocna nauka naszego Pana skierowana była po części przeciwko błędom faryzeuszy, którzy myśleli, że staranne wypełnianie pewnych zewnętrznych ceremonii Zakonu stanowiło o zupełnej harmonii z jego literą i duchem. Nasz Pan uczył tego, co teraz wszyscy chrześcijanie już wiedzą: że Zakon widziany w pełni jest tak majestatycznie doskonały, a człowiek tak upadły i niedoskonały, i tak otoczony pokusami z zewnątrz, jak i swymi własnymi słabościami, że nikt nie jest w stanie wypełnić tego Prawa w doskonały sposób, ani rościć sobie pretensji do błogosławieństwa Abrahamowego. Nagana naszego Pana skierowana do faryzeuszy nie powinna być więc rozumiana jako sprzeciwianie się ich dążeniu do nienagannego wypełniania Zakonu. Pan nie obwiniał ich też za niewypełnienie Zakonu, gdyż było to niemożliwe dla niedoskonałego człowieka. Jezus ganił ich za hipokryzję, za zwodzenie samych siebie i innych swoimi roszczeniami do doskonałości i świętości. Tak oni, jak i inni dobrze wiedzieli, że było to jedynie zewnętrznym obmywaniem się, podczas gdy serca pozostawały nieczyste i nie poświęcone. Pan zarzucał im, że starali się tylko o formę pobożności, że wiele mówili, a ich serca były dalekie od Boga. Tak więc, jak twierdzą nasz Pan i apostoł Paweł, żaden z nich naprawdę nie wypełnił ani nie mógł wypełnić zakonu w doskonały sposób (Jan 7:19; Rzym. 3:20), chociaż mogli być bliżej doskonałego wypełnienia wymagań Prawa, niż byli w rzeczywistości.
Nasz Pan nie tylko wyraził słowami istotne znaczenie przyszłego Zakonu: „Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego, jak samego siebie”, ale także pokazał to zupełnym podporządkowaniem samego siebie woli i planowi Bożemu, unikaniem jakichkolwiek planów i ambicji ze swojej strony, jakiegokolwiek egoizmu – jak najszczerzej wypełniając <str. 85> wolę Bożą z całego swojego serca, duszy, siły i myśli, miłując bliźnich jak samego siebie – aż na śmierć.
W ten sposób przez spełnienie warunków – przez doskonałe posłuszeństwo Zakonowi, czego nikt z niedoskonałego ludzkiego rodu nie mógł dokonać – Pan Jezus stał się dziedzicem wszystkich błogosławieństw obiecanych Przymierzem Zakonu na górze Synaj; w ten sposób udowodnił także, że jest tym NASIENIEM ABRAHAMOWYM, do którego stosowała się teraz cała obietnica dana Abrahamowi. Nasz Pan zapewnił sobie tą drogą sceptrum (obiecane prawo, czyli upoważnienie do władzy nad ziemią), które było od wieków obiecane temu z pokolenia Judy i z rodziny Dawida, kto zasłuży sobie, aby je otrzymać. Wielka nagroda, którą Izrael miał nadzieję zdobyć, o którą walczył i do której tęsknił przez stulecia, została wreszcie zdobyta przez Lwa (kogoś silnego) z pokolenia Judy. Szylo, wielki Czyniciel Pokoju, przyszedł; nie tylko uczynił On pokój pomiędzy Bogiem a człowiekiem przez przelanie swojej krwi na krzyżu, kiedy wykupił rodzaj ludzki spod przekleństwa śmierci, sprawiedliwie nałożonej na wszystkich, ale także, kiedy obejmie już swą wielką moc i panowanie jako Król królów i Pan panów, zniesie zło i grzech, i ustanowi pokój na nie chwiejącej się podstawie świątobliwości. On jest Księciem Pokoju.
Kiedy sceptrum (prawo) pod przymierzem zostało przekazane naszemu Panu Jezusowi, to Przymierze Zakonu zakończyło się, ponieważ jakżeby mógł Bóg nadal oferować innym pod jakimikolwiek warunkami nagrodę, która już została zdobyta przez Szylo? Dlatego apostoł mógł oświadczyć: „Chrystus zniósł Zakon [przymierze], przybiwszy go do krzyża” – Kol. 2:14.
W ten sposób Książę Pokoju zapewnił swoim poddanym zarówno przebaczenie grzechów, jak i restytucję, a także ustanowił wieczne Królestwo, oparte na sprawiedliwości, które w żaden inny sposób nie mogło być wprowadzone. Tak oto spełniła się przepowiednia: „Nie będzie odjęte sceptrum od Judy, ani Zakonodawca od nóg [biódr] jego, aż przyjdzie Szylo”. Wtedy zostało ono odjęte od Judy i dane <str. 86> „lwu [komuś silnemu, wielce wywyższonej duchowej istocie, Panu chwały] z pokolenia Judowego”, który teraz trzyma to sceptrum (czyli prawo do panowania) jako Król królów i Pan panów.
Wśród tych, którzy po siedemdziesięciu latach niewoli babilońskiej powrócili i odbudowali świątynię oraz mury miasta, znaleźli się tylko ci, co mieli szacunek dla obietnic Bożych i „oczekiwali pociechy izraelskiej”. Zebrali się oni wokół pokolenia Judy, mając na pamięci Boską obietnicę, że Zakonodawca, wybawiciel, wielki Szylo, czyli Czyniciel Pokoju, będzie pochodził z tego pokolenia. A mimo to, niestety, kiedy przyszedł Ten, który swoją przelaną na krzyżu krwią uczynił pokój i pojednanie za nieprawości, wzgardzili Nim i odrzucili Go, gdyż nie oczekiwali Najwyższego Kapłana, lecz wielkiego generała.
Szylo, dzięki swemu posłuszeństwu aż do śmierci, otrzymał przy zmartwychwstaniu sceptrum i „wszelką moc”. Istotnie, najpierw miał On błogosławić Izraelowi – ale nie Izraelowi cielesnemu, ponieważ nie wszyscy Izraelici według ciała są prawdziwymi Izraelitami (Rzym. 9:6). Szylo, dziedzic, szuka i znajduje dzieci Abrahama według ducha – takie, które podobnie jak Abraham są wierne i posłuszne i pochodzą zarówno z jego naturalnego potomstwa, jak i spomiędzy pogan. Mają być oni ludem imieniowi Jego (Dzieje Ap. 15:14). „Potem zaś” (po zebraniu Jego wybranego Kościoła podczas żniwa, czyli końca Wieku Ewangelii, u schyłku Czasów Pogan) przywróci swą łaskę i odbuduje ruiny Izraela, a ostatecznie także ruiny wszystkich narodów ziemi, na podstawach lepszych, niżby serce ludzkie mogło sobie wyobrażać. Ten, który teraz trzyma sceptrum – który ma prawo rządzić – przy zakończeniu Czasów Pogan otrzyma też koronę; „i Jemu będzie oddane posłuszeństwo narodów” (1 Mojż. 49:10). Sceptrum, czyli prawo do „wszelkiej mocy na niebie i na ziemi”, było Mu dane <str. 87> przy Jego zmartwychwstaniu, ale czeka On na wyznaczony przez Ojca czas – na koniec Czasów Pogan – aby wziąć wielką moc i rozpocząć swe chwalebne panowanie (Obj. 11:17,18).
Przypomnijmy sobie wskazaną już wcześniej datę rozpoczęcia się Czasów Pogan – rok 606 p.n.e. Zbadamy teraz dowody potwierdzające, że ich długość wynosi 2520 lat i że kończą się one w roku 1914 n.e. Nie spodziewajmy się, że znajdziemy tę informację w wielu miejscach. Gdyby tak było, wyjaśniłoby się to przed naznaczonym czasem. Wiadomość ta została przekazana w taki sposób, aby ukryć ją aż do „czasów końca” (Dan. 12:4,10).
Słowa naszego Pana: „Jeruzalem będzie deptane od pogan, aż się wypełnią czasy pogan”, nie tylko sugerują wyznaczony i ograniczony okres panowania pogan, ale także dają do zrozumienia, że chociaż tak duchowy, jak i cielesny Izrael był poddany tym pogańskim rządom, to jednak te „czasy” są w pewien sposób związane i odmierzane nad ziemskim miastem – Jeruzalem – i cielesnym domem Izraela. Pojawia się więc myśl: Czy możliwe jest, że Bóg przepowiedział w związku z historią Izraela coś, co wskazałoby nam dokładną miarę tych „czasów”, o których wspomina nasz Pan? Zaiste, tak właśnie jest.
W 3 Księdze Mojżeszowej czytamy o błogosławieństwach i przekleństwach mających ziemski, cielesny charakter. Gdyby Izrael był wierny i posłuszny Bogu, byłby błogosławiony daleko więcej, niż inne narody; w przeciwnym wypadku spadłyby nań pewne kary. Czytamy o tym w następujących słowach: „I będę chodził między wami, a będę wam za Boga, a wy mnie będziecie za lud. (...) A jeślibyście mię nie słuchali i nie czynili wszystkich tych przykazań, (...) postawię twarz moją przeciwko wam i porażeni będziecie od nieprzyjaciół waszych, i panować będą nad wami, którzy was mają w nienawiści.” „A siać będziecie próżno nasienie wasze, bo je zjedzą nieprzyjaciele wasi.” „A jeśliż ani tak nie usłuchacie mię, <str. 88> PRZYDAM SIEDEMKROĆ WIĘCEJ KARANIA dla grzechów waszych” – 3 Mojż. 26:17-18,24,28.
Groźba „siedemkroć więcej” powtarza się trzy razy. Inne kary wymienione przed „siedemkroć więcej” odnoszą się do różnych niewoli: asyryjskich, moabskich, madiańskich, filistyńskich itp., podczas których Boska opieka cały czas czuwała nad Izraelitami. Jego sposób postępowania był następujący: „podawał im przykazanie za przykazaniem, przepis za przepisem, trochę tu, trochę tam”; opiekował się nimi jednak, kiedy pokutowali i wołali do Niego, wysłuchiwał ich i odpowiadał, wybawiając ich spod panowania wrogów (Sędz. 3:9,15). Kiedy jednak te kary zawiodły, zastosował obiecane siedemkroć: korona została na stałe odjęta, a Izrael, podobnie jak cały świat, został poddany rządom bestii na „siedemkroć”. Stało się więc tak, jak ostrzegał Pan: „A jeśliż i tak [mimo poprzednich kar] nie usłuchacie mię, przydam siedemkroć karania więcej dla grzechów waszych”.
Kontekst, w którym występuje „siedemkroć” (więcej, dłużej, dodatkowo) wskazuje, że jest to ostateczne, końcowe karanie tego ludu po tym, jak wszystkie inne rodzaje karania nie zdołały na trwałe zreformować narodu. Karanie tych siedmiu razy wywrze zamierzony skutek całkowitego upokorzenia Izraela przed Bogiem i przygotowania go w ten sposób do otrzymania błogosławieństw. To „siedemkroć” odnosi się więc do długości okresu, w którym poganie będą nad nimi panować. Niewątpliwie ten właśnie okres miał na myśli nasz Pan mówiąc o „czasach pogan”.
Moment, w którym lżejsze niewole i karania ustąpiły miejsca temu ostatecznemu, wielkiemu karaniu całego narodu – „siedemkroć”, miał miejsce, jak już pokazaliśmy, gdy ostatni król izraelski Sedekijasz został pozbawiony władzy; odtąd zaczął się jeden <str. 89> długi okres karania – przepowiedziane „siedemkroć”, czyli 2520 lat.
W Biblii wyraz „czas”1 używany jest dla określenia roku – tak literalnego, jak i symbolicznego; w momencie dania jakiegokolwiek proroctwa nie było jednak wiadomo, czy czas odnosi się do roku rzeczywistego, czy symbolicznego. Prorocy szukali pilnie, ale na próżno, chcąc dowiedzieć się na który albo na jaki czas (literalny czy symboliczny) wskazywał duch (1 Piotra 1:11). Rok symboliczny, używany w proroctwach, jest obliczany na podstawie roku księżycowego – dwanaście miesięcy po trzydzieści dni każdy, czyli trzysta sześćdziesiąt dni – przy czym każdy dzień symbolizuje jeden rok. Wynika z tego, że jeśli „czas” czyli rok ma znaczenie symboliczne, to oznacza trzysta sześćdziesiąt symbolicznych dni, tak więc „siedemkroć” to dwa tysiące pięćset dwadzieścia (7 × 360 = 2520) symbolicznych dni, czyli 2520 literalnych lat.
1 Określenie „siedemkroć” (siedem razy), po angielsku „seven times”, ma również znaczenie „ siedem czasów”.
W tym momencie nasuwa się pytanie: Czy te „siedemkroć” były literalne, czy symboliczne? Czy miały oznaczać siedem lat, czy dwa tysiące pięćset dwadzieścia lat? Odpowiadamy, że należy je rozumieć symbolicznie jako 2520 lat. Nie mogą one oznaczać siedmiu literalnych lat, ponieważ Izrael wiele razy znajdował się w niewoli dłuższej niż siedem lat – na przykład służyli królowi Mezopotamii osiem lat (Sędz. 3:8), królowi Moabu osiemnaście lat (Sędz. 3:14), królowi Jabinowi dwadzieścia lat (Sędz. 4:2,3), Filistynom raz czterdzieści lat i drugi raz osiemnaście lat (Sędz. 10:7-8; 13:1), poza tym siedemdziesiąt lat przebywali w Babilonie. Wszystkie te okresy były znacznie dłuższe niż siedem lat literalnych. Tak więc owe „siedemkroć” przedstawione jako ostatnie, największe i ostateczne karanie, musi być rozumiane w sposób symboliczny, a nie literalny, chociaż hebrajskie słowo przetłumaczone na „siedemkroć” w 3 Mojżeszowej 26:18,21,24,28 jest tym samym słowem, które podobnie przetłumaczono w proroctwie Daniela 4:16,23,25,32, tylko że u Daniela zostało dodane słowo „iddan”, które w 3 Mojżeszowej zostało pominięte jako domyślne. A także, <str. 90> co charakterystyczne, w obu przypadkach wyrażenie to zostało powtórzone cztery razy. W przypadku Nabuchodonozora oznaczało ono siedem literalnych lat, ale zarówno Nabuchodonozor, jak i jego „siedem czasów” stanowili figury, o czym się jeszcze przekonamy.
„Siedem czasów” poniżenia Nabuchodonozora (Dan. 4:16, 23-26) okazały się być siedmioma literalnymi latami, gdyż rzeczywiście w ten sposób się wypełniły; zaś upokorzenie Izraela i całego świata pod obecnymi rządami okazało się trwać siedem symbolicznych czasów – dwa tysiące pięćset dwadzieścia lat. Do zakończenia tego okresu brakuje obecnie dwadzieścia sześć lat, a wszystkie czynniki wskazują na schyłek władzy pogan, na zaprowadzenie wiecznej sprawiedliwości i wszystkich błogosławieństw Nowego Przymierza dla Izraela i dla całej wzdychającej ludzkości.
Ten długi okres („siedemkroć”, czyli 2520 lat) karania Izraela to okres panowania pogan – „czasy pogan”. Dlatego, jak już wykazaliśmy, Czasy Pogan zaczęły się w roku 606 p.n.e. i miały trwać dwa tysiące pięćset dwadzieścia lat – aż do roku 1914 (2520–606 = 1914). Potem miały wypełnić się błogosławieństwa opisane w późniejszej części tego samego rozdziału (3 Mojż. 26:44,45). Bóg pamięta o narodzie izraelskim i wypełni przymierze zawarte z jego ojcami (Rzym. 11:25-27).
Powyższe rozumowanie możemy przedstawić w taki sposób:
„Siedemkroć” karania Izraela 2520 lat
Okres ten rozpoczął się, gdy panowanie zostało przekazane
poganom, co stało się, jak się już przekonaliśmy,
w roku 606 p.n.e. W roku 1 n.e. minęło więc 606 lat
Pozostałe lata wskażą datę zakończenia Czasów Pogan 1914 r. <str. 91>
Aby przekonać się, że w symbolicznych proroctwach Biblia używa przelicznika „dzień za rok”, zacytujemy kilka przykładów, które wypełniły się w ten właśnie sposób: (a) Szpiedzy zostali wysłani do Chanaanu, aby szpiegować przez czterdzieści dni, które były obrazem czterdziestu lat wędrówki Izraela po puszczy (4 Mojż. 14:33,34); (b) Gdy Bóg chciał oznajmić Izraelowi okres nieszczęść, kazał Ezechielowi powiedzieć to w symboliczny sposób: „dzień, mówię, za rok daję tobie” (Ezech. 4:1-8). (c) W ważnym i już wypełnionym proroctwie z Księgi Daniela 9:24-27, nad którym zastanawialiśmy się już w poprzednim rozdziale, (pokazany jest w nim czas namaszczenia naszego Pana, a także następujące po nim siedem lat łaski dla Izraela, w połowie których Mesjasz został zabity) również został użyty symboliczny czas: każdy dzień z siedemdziesięciu symbolicznych tygodni przedstawiał jeden rok i tak też ów czas się wypełnił; (d) Również w Proroctwie Daniela (7:25 i 12:7) okres triumfu papiestwa został określony jako trzy i pół czasu, co jak wiemy (i udowodnimy w tym Tomie) wypełniło się podczas tysiąca dwustu sześćdziesięciu lat (360 × 3 ˝ = 1260). Taki sam okres został wymieniony w Księdze Objawienia – w rozdziale 12:14 jest on nazwany „czas, czasy i połowa czasu” (360 × 3 ˝ = 1260); według rozdziału 13:5 wynosi on czterdzieści dwa miesiące (30 × 42 = 1260), zaś rozdział 12:6 mówi o tysiącu dwustu sześćdziesięciu dniach. Nad wypełnianiem się tych proroctw zastanowimy się szczegółowo nieco później. Teraz wystarczy zauważyć, że użycie przez ducha słowa „czas” zgadza się z jego użyciem w sensie symbolicznego roku, trwającego trzysta sześćdziesiąt lat. Jeżeli więc trzy i pół czasu, będące miarą triumfu upadłego kościoła, wypełniły się w ciągu tysiąca dwustu sześćdziesięciu lat, to można łatwo stwierdzić, że długość siedmiu czasów władzy pogan mamy policzoną (360 × 7 = 2520) i że kończą się one w roku 1914; jeżeli bowiem trzy i pół czasu stanowi 1260 dni (lat), to siedem czasów będzie po prostu okresem dwa razy dłuższym, wynoszącym mianowicie 2520 lat. <str. 92>
Gdyby „siedemkroć” Izraela wypełniło się w ciągu literalnych siedmiu lat, nastąpiłoby potem błogosławieństwo zagwarantowane Izraelitom przez bezwarunkowe Boskie przymierze z ich ojcami (3 Mojż. 26:45; Rzym. 11:28). Tak się jednak nie stało. Izrael nigdy nie otrzymał tych obiecanych błogosławieństw i wspomniane przymierze nie będzie wypełnione, jak mówi Paweł (Rzym. 11:25,26) , dopóki wybrany Kościół Wieku Ewangelii, Ciało Chrystusa, nie zostanie udoskonalone jako wybawca, przez którego przymierze będzie wprowadzone w życie: „Ale to jest przymierze, które postanowię z domem izraelskim po tych dniach [to jest po siedmiu czasach karania], mówi Pan: Dam zakon mój do wnętrzności ich, a na sercu ich napiszę go, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. I nie będzie więcej uczył żaden bliźniego swego, i żaden brata swego, mówiąc: Poznajcie Pana; bo mię oni wszyscy poznają, od najmniejszego z nich aż do największego z nich, mówi Pan: bo miłościw będę nieprawościom ich, a grzechów ich nie wspomnę więcej” – Jer. 31:33,34; Hebr. 10:16, 17. „Za onych dni [dni łaski, które nastąpią po siedmiu czasach karania] nie będą więcej mówić: Ojcowie jedli grona cierpkie, a synów zęby ścierpnęły; Owszem, raczej rzeką: każdy dla nieprawości swojej umrze; każdego człowieka, który by jadł grona cierpkie, ścierpną zęby jego” – Jer. 31:29,30.
Odrodzenie Izraela po siedemdziesięciu latach pobytu w Babilonie nie było uwolnieniem spod władzy pogan; od tego czasu już zawsze był on narodem poddańczym. Odrodzenie miało na celu tylko to, aby utrzymać razem naród, któremu miał być przedstawiony Mesjasz. Działo się to wtedy, gdy Izrael był już poddany poganom i w świetle tego faktu nasz Pan powiedział, że poganie nadal będą deptali Jeruzalem aż do momentu, kiedy Czasy Pogan zakończą się, czyli wypełnią. Cały świat jest świadkiem tego, że karanie Izraela pod panowaniem pogan trwało nieprzerwanie od roku 606 p.n.e. i że trwa nadal, a także iż nie ma powodu <str. 93> oczekiwać ich narodowej reorganizacji wcześniej, niż w roku 1914, który zakończy ich „siedemkroć” – 2520 lat. W miarę jak ten długi okres narodowego karania zbliża się ku końcowi, możemy zobaczyć, że suche drzewo figowe przygotowuje się do wypuszczenia liści pokazując, że nastał koniec zimy zła i zbliża się już lato Tysiąclecia, które w pełni przywróci ich do obiecanego dziedzictwa i narodowej niepodległości. Fakt, że mają teraz miejsce wielkie przygotowania i oczekiwania związane z powrotem Izraela do jego własnej ziemi, sam w sobie stanowi mocny dowód, potwierdzający tę biblijną naukę. O znaczeniu tego czytaj w Tomie I, strony 286-298.
Inny obraz Czasów Pogan został przedstawiony w czwartym rozdziale Proroctwa Daniela. Pierwotne panowanie człowieka nad całą ziemią, utracenie władzy i zapewnienie jej przywrócenia, gdy zakończą się Czasy Pogan – wszystko to zostało dobitnie przedstawione w śnie danym Nabuchodonozorowi, w Danielowej interpretacji snu i w jego wypełnieniu na Nabuchodonozorze.
Nabuchodonozor widział w swoim śnie „drzewo w pośrodku ziemi, którego wysokość zbytnia była. Wielkie było ono drzewo i mocne, a wysokość jego dosięgała nieba, a okazałe było aż do granic wszystkiej ziemi. Gałęzie jego piękne, a owoc jego obfity, i pokarm dla wszystkich był na nim; a pod sobą dawało cień zwierzowi polnemu, a na gałęziach jego mieszkało ptastwo niebieskie, a z niego miało pożywienie wszelkie ciało. A oto stróż i Święty z nieba zstąpiwszy, wołał ze wszystkiej mocy i tak rzekł: Podrąbcie to drzewo, i obetnijcie gałęzie jego, a otłuczcie liście jego, i rozrzućcie owoc jego; niech się rozbieży zwierz, który jest pod nim, i ptactwo z gałęzi jego; wszakże pień korzenia jego <str. 94> w ziemi zostawcie, a niech będzie związany łańcuchem żelaznym i miedzianym na trawie polnej, aby rosą niebieską był skrapiany, a z zwierzętami niech się pasie w trawie ziemskiej; serce jego od człowieczego niech się odmieni, a serce zwierzęce niech mu dane będzie, a siedem lat niech pominą nad nim. Ta rzecz według wyroku stróżów, a to żądanie według mowy świętych stanie się, aż do tego przyjdzie, że poznają ludzie, iż Najwyższy panuje nad królestwem ludzkim, a daje je, komu chce, a najpodlejszego z ludzi stanowi nad nim”.
To znamienne drzewo w swojej chwale i piękności wyobrażało pierwsze panowanie nad ziemią dane rodzajowi ludzkiemu w postaci jego głowy – Adama, do którego Bóg powiedział: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; i panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkim zwierzem, który się rucha po ziemi” – 1 Mojż. 1:28. Pierwotna chwała człowieka i dana mu moc były rzeczywiście wspaniałe i rozciągały się nad całą ziemią – człowiek miał błogosławić, żywić i ochraniać każde żywe stworzenie. Kiedy jednak pojawił się grzech, został wydany rozkaz, aby ściąć drzewo – chwała, piękno i moc rodzaju ludzkiego zostały mu odebrane, a niższe stworzenia nie znajdowały już opieki i błogosławieństwa pod rządami człowieka. Śmierć ścięła wielkie drzewo, rozrzuciła jego owoc i liście, pozostawiając niższe stworzenie bez pana i opiekuna.
Z ludzkiego punktu widzenia zdolność odzyskania utraconej władzy była bezpowrotnie utracona. Bóg jednak patrzył na to inaczej: panowanie było przewidziane w Jego planie i było darem Jego łaski; chociaż rozkazał, aby zostało odebrane, to jednak korzeń – Boski cel i plan restytucji – trwał nadal, choć związany mocnymi kajdanami, aby nie mógł wypuścić liści przed wyznaczonym przez Boga czasem. <str. 95>
W wizji obraz zmienia się z pnia drzewa w człowieka poniżonego do poziomu zwierząt: rozum i moc zostały mu odebrane. Widzimy więc człowieka – upadłego, poniżonego pana ziemi, nie posiadającego już chwały ani mocy. Od wydania wyroku człowiek zawsze dzielił pewne cechy ze zwierzętami, a ludzkie serce stało się zwierzęce i upadłe. Jakże uderzający jest ten obraz, kiedy spojrzymy na obecne i wcześniejsze półcywilizowane, barbarzyńskie warunki życia większości rodu ludzkiego. Nawet ta niewielka część, która stara się przezwyciężyć tendencję do upadku, osiąga to tylko częściowo, cały czas wkładając w to wielki wysiłek. Ludzkość musi trwać w tym stanie upadania, pod rządami złego, dopóki nie nauczy się, że to Najwyższy panuje nad królestwem ludzi i daje je tym, którym chce. Podczas gdy ludzie trwają w tym upadłym stanie, Bóg pozwala najpodlejszym z nich rządzić innymi, aby gorzkie doświadczenia teraźniejszości okazały się wielką korzyścią w przyszłości.
Czytamy, że zgodnie z wykładem Daniela „wypełniło się ono słowo nad Nabuchodonozorem” i w tym niepoczytalnym, upadłym, zwierzęcym stanie król znajdował się dotąd, aż minęło nad nim siedem lat (w tym wypadku siedem lat literalnych). Danielowa interpretacja snu odnosi się tylko do jego wypełnienia na Nabuchodonozorze; jednak fakt, że sen, jego wykład i wypełnienie są tak starannie opisane, jest dowodem głębszego znaczenia tego opowiadania. Dodatkowym potwierdzeniem jest niezwykła trafność tego obrazu jako ilustracji Boskiego celu w poddaniu całego rodzaju ludzkiego pod panowanie zła, a to w celu ukarania i naprawienia, aby Bóg w odpowiednim czasie mógł odbudować go w sprawiedliwości i do życia wiecznego. <str. 96>
Sen i jego wypełnienie na Nabuchodonozorze stają się jeszcze bardziej godne uwagi, jeżeli sobie przypomnimy, że był on uczyniony panującą głową ludzkich rządów (Dan. 2:38) i jako do pana ziemi prorok zwraca się do niego prawie takimi samymi słowami, jakie Bóg wypowiedział wcześniej do Adama: „Tobie Bóg niebieski królestwo, moc, potęgę i sławę dał; i wszystko, gdzie jedno mieszkają synowie ludzcy, zwierz polny i ptactwo niebieskie, dał w rękę twoją i postanowił panem nad tym wszystkim” – Dan. 2:37,38 (por. 1 Mojż. 1:28). Potem, na skutek grzechu, na Nabuchodonozora przyszło „siedem lat” karania, po których rozum został mu przywrócony, a także ponownie dano mu władzę. Odzyskał swoje stanowisko w królestwie, a to, czego się nauczył, przydało mu majestatu, o czym wyraził się w następujący sposób:
„A po skończeniu onych dni podniosłem ja, Nabuchodonozor, w niebo oczy moje, a rozum mój do mnie się zaś wrócił, i błogosławiłem Najwyższego, a Żyjącego na wieki chwaliłem i wysławiałem; bo władza jego władza wieczna, a królestwo jego od narodu do narodu. A wszyscy obywatele ziemi jako za nic poczytani są. Według woli swojej postępuje, z wojskiem niebieskim i obywatelami ziemi, a nie masz, kto by wstręt uczynił ręce Jego i rzekł mu: Cóż to czynisz? Tegoż czasu rozum mój wrócił się do mnie, a do sławy królestwa mego ozdoba moja, i dostojność moja wróciła się do mnie; (...) a na królestwie moim wzmocniłem się i wielmożność większa mi jest przydana. A tak teraz ja, Nabuchodonozor, chwalę i wywyższam, i wysławiam Króla Niebieskiego, którego wszystkie sprawy są prawdą, a ścieżki Jego sądem, a który chodzących w hardości poniżyć może.”
Poniżenie Nabuchodonozora było obrazem poniżenia rodzaju ludzkiego pod zwierzęcymi rządami podczas siedmiu <str. 97> symbolicznych czasów, czyli lat – dzień za rok, co daje 2520 lat, począwszy od czasów władcy babilońskiego. Zauważmy, że pokrywa się to z przepowiedzianymi Izraelowi siedmioma czasami, które kończą się w roku 1914, o czym już wiemy. Właśnie w dniach Nabuchodonozora Izrael znalazł się w niewoli w Babilonie, kiedy to korona Boskiego królestwa została odjęta i rozpoczęło się „siedemkroć”.
Ten obraz doskonale zgadza się z tym, że Bóg, chcąc zapowiedzieć rządy pogan, pokazał Danielowi dzikie bestie, po zabiciu których Królestwo Boże dane będzie podobnemu synowi człowieczemu.
Gdyby wydarzenia te nie miały na celu proroczego pokazania upadku człowieka i długości Czasów Pogan, trudno byłoby znaleźć przyczynę zapisania tego fragmentu historii pogańskiego króla. Faktem jest, że siedem lat jego poniżenia wyobrażało upadek rodzaju ludzkiego, że Bóg obiecał restytucję ziemskiej władzy po tym, jak ludzie przyswoją sobie pewne ważne nauki. Faktem jest także, iż siedem symbolicznych Czasów Pogan (2520 lat) kończy się dokładnie w momencie, kiedy ludzkość będzie już świadoma własnej degradacji i obecnej niemożności prawidłowego władania światem, i kiedy będzie gotowa przyjąć Boskie królestwo i panowanie. Trafność opisanego obrazu przekonuje nas, że choć okres siedmiu lat Nabuchodonozora literalnie wypełnił się na jego osobie, to jednak miał on większe i szersze znaczenie jako obraz siedmiu symbolicznych lat władzy pogan, których wyobrażał Nabuchodonozor.
Dokładna data upadku Nabuchodonozora nie jest znana i nie ma znaczenia, ponieważ okres degradacji króla przedstawiał cały okres panowania pogan, który rozpoczął się, gdy korona figuralnego królestwa Bożego została odjęta od Sedekijasza. Panowanie pogan od samego początku było zwierzęce, a jego czasy są policzone: jego granice są ustalone przez Boga i nie mogą być przekroczone. <str. 98>
Jakże radosny jest ten obraz, zrozumiany przy końcu siedmiu czasów! Ani Izrael, ani ludzkość reprezentowana przez ten naród nie będą już dłużej deptane, ciemiężone i źle rządzone przez zezwierzęcone moce pogan. Na ziemi zostanie wtedy ustanowione Królestwo Boga i Chrystusa Jego, a Izrael i cały świat będą błogosławione pod jego prawowitymi i sprawiedliwymi rządami. Wtedy korzeń obietnicy i nadziei zasadzony na początku w ogrodzie Eden (1 Mojż. 12:1-3), przeniesiony przez potop i wszczepiony w figuralnym narodzie izraelskim (1 Mojż. 12:1-3) wypuści znów gałęzie i zakwitnie.
Wypuszczanie gałęzi rozpoczęło się podczas pierwszej obecności naszego Pana, ale nie nadszedł jeszcze wyznaczony czas, aby zakwitnąć i wydać błogosławiony owoc w restytucji wszystkich rzeczy. Przy końcu Czasów Pogan nie będzie jednak brakowało wyraźnych oznak wiosny. Lato przyniesie obfity owoc, a chwalebne jesienne żniwo będzie trwało i przynosiło radość przez nieskończone wieki chwały, które nastąpią potem. Wtedy pierwotny pan ziemi odzyska rozum i swój pierwszy stan, a do tego, podobnie jak w obrazie, będą mu dodane: doskonałość i chwała. Człowiek będzie chwalił, wysławiał i czcił Króla niebios.
Widzimy już, że ludzkości przywracana jest zdolność rozumnego myślenia: ludzie stają się już w pewnym sensie świadomi swojego upadku i szukają sposobów naprawy swojego stanu. Myślą, planują i działają wspólnie w kierunku stanu lepszego, niż ten pod rządami „zwierzęcych” władz. Zanim jednak uznają Boga i Jego panowanie nad wszystkim, doświadczą jeszcze jednego ataku szaleństwa, a gdy z niego otrzeźwieją, ujrzą swą słabość, bezradność i zmęczenie, ale ich rozum zostanie wtedy odnowiony na tyle, aby mogli uznać i poddać się rządom Tego, który przychodzi, aby przywrócić utracone na długi czas pierwotne królestwo i oprzeć je na wiecznej podstawie doświadczenia i znajomości zarówno złego, jak i dobrego.
Prawdą jest, że to wielka rzecz oczekiwać, tak jak my, iż <str. 99> w ciągu najbliższych dwudziestu sześciu lat wszystkie obecne rządy zostaną obalone i zniesione, ale żyjemy w bardzo szczególnym czasie – w „Dniu Jahwe”, w ciągu którego wydarzenia następują bardzo szybko; i tak jak napisano, „sprawę zaiste skróconą uczyni Pan na ziemi” (zob. Tom I, rozdział XV). Przez ostatnie jedenaście lat opisane powyżej sprawy były w znacznej mierze głoszone i publikowane; w tym krótkim czasie widzieliśmy zadziwiający rozwój wpływów i czynników mających na celu obalenie najsilniejszych mocarstw. W tym czasie komunizm, socjalizm i nihilizm zaczęły energicznie działać i już teraz sprawiają wiele trudności panującym i wywyższonym na ziemi, których serca drętwieją ze strachu, gdy patrzą na rzeczy dziejące się na świecie, ponieważ obecne potęgi mocno się chwieją i w końcu z wielkim trzaskiem przeminą.
W świetle tych mocnych dowodów biblijnych dotyczących Czasów Pogan, uznajemy za uzasadnioną prawdę, że około końca roku 1915 nastąpi całkowity upadek królestw tego świata i dokona się pełne ustanowienie Królestwa Bożego. Wtedy modlitwa Kościoła, wznoszona od wniebowstąpienia Jego Pana – „Przyjdź Królestwo Twoje” – zostanie spełniona. Pod tymi mądrymi i sprawiedliwymi rządami cała ziemia będzie pełna chwały Pana – znajomości, sprawiedliwości i pokoju (Ps. 72:19; Izaj. 6:3; Abak. 2:14); wola Boża będzie wypełniana „na ziemi, jako jest w niebie”.
Stwierdzenie Daniela, że Królestwo Boże zostanie założone nie po upadku ziemskich królestw, ale za ich dni, kiedy nadal będą istniały w swojej potędze, i że to właśnie Królestwo Boże rozbije je na części i pochłonie (Dan. 2:44), jest warte szczególnego rozważenia. <str. 100> Podobnie rzecz się miała z innymi królestwami: istniały wcześniej, niż objęły uniwersalną władzę. Babilon istniał na długo przed zdobyciem Jeruzalemu i otrzymaniem panowania (Dan. 2:37,38); Medo-Persja także istniała, zanim podbiła Babilon. Podobnie było ze wszystkimi innymi królestwami: najpierw musiały zaistnieć i pozyskać władzę, dopiero potem mogły podbijać inne państwa. Tak też dzieje się z Królestwem Bożym: jako embrion istniało od osiemnastu stuleci, ale wraz z całym światem poddane było „zwierzchnościom wyższym, od Boga postanowionym”. Dopóki nie skończy się „siedem czasów” tych zwierzchności, Królestwo Boże nie może objąć uniwersalnego panowania. Tak jak wszystkie mocarstwa, musi ono jednak zdobyć moc odpowiednią do obalenia innych królestw, zanim rozbije je na części.
Tak więc w tym „Dniu Jahwe”, w „Dniu Ucisku”, nasz Pan ujmuje w swe ręce wielką władzę (do tej pory drzemiącą) i panuje, i to właśnie spowoduje ucisk, chociaż świat przez pewien czas nie będzie o tym wiedział. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że święci będą mieli swój udział w tym dziele niszczenia współczesnych królestw, jak napisano: „Aby wiązali pętami królów ich, a szlachtę ich okowami żelaznymi [okowami siły]; aby postąpili z nimi według prawa zapisanego. Tać jest sława wszystkich świętych jego” – Ps. 149:8,9. „A kto zwycięży i zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu zwierzchność nad poganami. I będzie ich rządził laską żelazną; jako statki garncarskie skruszeni będą [mocarze]” – Obj. 2:26,27; Ps. 2:8,9.
W poprzednim Tomie rozważaliśmy wielką różnicę między Królestwem Bożym a zwierzęcymi królestwami ziemi; powinniśmy więc także zauważyć różnicę w sposobie walki. Metody podbijania i kruszenia będą zupełnie inne od używanych wcześniej. Ten, który teraz obejmuje swą wielką władzę, jest pokazany symbolicznie (Obj. 19:15) jako ten, <str. 101> którego miecz wychodził z ust: „A z ust jego wychodził miecz ostry, aby nim bił narody; albowiem On je rządzić będzie laską żelazną”. Tym mieczem jest Prawda (Efez. 6:17), a żyjący święci, podobnie jak wiele osób ze świata, są teraz, jako żołnierze Pana, używani do obalania błędów i zła. Niech jednak nikt nie sądzi, że symbolizuje to pokojowe nawrócenie narodów świata, ponieważ wiele Pism, takich jak na przykład: Obj. 11:17,18; Dan. 12:1; 2 Tes. 2:8; Ps. 149 i 47, mówi o czymś wręcz przeciwnym.
Nie bądźmy więc zaskoczeni, kiedy w kolejnych rozdziałach prezentowane będą dowody, że ustanawianie Królestwa Bożego już się zaczęło, że według proroctwa jego panowanie rozpoczęło się w roku 1878, że „wojna onego wielkiego dnia Boga wszechmogącego” (Obj. 16:14), która zakończy się w roku 1915 zupełnym obaleniem obecnych mocarzy ziemi, została już rozpoczęta. Z punktu widzenia Słowa Bożego zbieranie się armii jest wyraźnie widoczne.
Jeżeli nasza zdolność widzenia nie będzie osłabiona uprzedzeniami, to patrząc przez poprawnie ustawiony teleskop Słowa Bożego, możemy jasno zobaczyć charakter wielu wydarzeń mających miejsce w „Dniu Pańskim”; możemy też zobaczyć, że znajdujemy się w samym środku tych wydarzeń i że „przyszedł dzień on wielki gniewu Jego”.
Miecz Prawdy, już naostrzony, ma uderzyć każdy zły system i obyczaj – cywilny, socjalny i duchowy. Owszem, widzimy, że to uderzanie już się rozpoczęło: wolność myśli i prawa człowieka – świeckie i duchowne, dawno zagubione pod panowaniem królów, cesarzy, papieży, synodów, rad, tradycji i zasad, są teraz doceniane i bronione, jak nigdy przedtem. Konflikt wewnętrzny już się rozwija: niebawem rozszerzy się jak niszczący płomień, <str. 102> a ludzkie systemy i błędy, które przez wieki więziły Prawdę i uciskały wzdychającą ludzkość, będą musiały mu ulec. Tak, Prawda – szeroka i ciągle rosnąca znajomość Prawdy – to miecz, który tłucze i rani głowy panujące nad wieloma krajami (Ps. 110:6). W tym ucisku jest jednak ukryte błogosławieństwo: przygotuje on rodzaj ludzki do docenienia w pełni sprawiedliwości i prawdy pod panowaniem Króla Sprawiedliwości.
Kiedy ludzie przekonają się wreszcie, że sąd jest wykonywany według sznuru, a sprawiedliwość według wagi (Izaj. 28:17), to nauczą się również, że jedynie ścisłe reguły sprawiedliwości mogą zapewnić upragnione błogosławieństwa. Całkowicie zniechęceni do własnych dróg i mizernych owoców samolubstwa, z radością powitają nowy rząd i podporządkują się sprawiedliwemu panowaniu, które przejmie władzę; w ten sposób, jak napisano, „przyjdzie pożądanie wszystkich narodów” – Królestwo Boże, pod absolutną i nieograniczoną władzą Pomazańca Jahwe.
W doniosłym czasie dał Bóg nam żyć,
Choć los niełatwy czeka świat.
Ogłosić trzeba przełomu wiek;
Wspaniale świadkiem tego być.
Nasłuchuj uważnie! Groźny dźwięk
Narodów licznych zgraji
Kruszy się glina z żelazem. Czy słyszysz?
Wzdychanie za lepszym dniem.
Naśmiewcy szydzą, urągają,
Bluźnierczy w niebo wznoszą wzrok.
Stań dziś do walki, prostuj krok
Zbyt szybko chwile umykają.
Proroctwa prawd nie kryją już.
Strzeż szat swych śnieżnej bieli
Duszę swą wznieś do nieba bram.
Głoś z całej siły! Panu służ!
<str. 103>
SPOSÓB
POWROTU I UKAZANIA SIĘ NASZEGO PANA
Zgodność
sposobu wtórego przyjścia naszego Pana z innymi szczegółami Boskiego planu –
Jak i kiedy Kościół ujrzy Pana – Jak i kiedy chwała Pańska będzie tak
objawiona, że ujrzy ją wszelkie ciało pospołu – Stwierdzenia pozornie sprzeczne
okazują się zgodne – Przychodzi „jako złodziej” – Bez widocznych znaków – A
jednak „z okrzykiem” – Z „głosem” – Z „trąbą Bożą” – Objawi się „w ogniu
płomienistym, oddawając pomstę” – A jednak „tak przyjdzie, jakoście Go widzieli
idącego do nieba” – Ważność proroczego czasu w tym kontekście – Zgodność
obecnych znaków.
Wizja bliskiego zakończenia Czasów Pogan, jaką właśnie omawialiśmy, a także pewność, że wypełnienie nadziei Kościoła musi to zakończenie poprzedzić, jedynie pobudzają apetyty tych, którzy teraz czekają na pocieszenie Izraela. Pragną oni wszelkich przekazanych od Ojca przez proroków informacji dotyczących żniwa, końca, czyli okresu zamykającego ten wiek – oddzielenia pszenicy od kąkolu pośród żyjących członków kościoła nominalnego, a także czasu przemiany zwycięzców, aby mogli już przebywać razem ze swoim Panem i Głową i aby stali się Mu podobni.
Aby dostrzec słuszność proroczej nauki dotyczącej tych głęboko interesujących zagadnień, musimy koniecznie zrozumieć dokładnie zarówno cel wtórego przyjścia Pana, jak i sposób Jego objawienia się. Celem Jego przyjścia jest pojednanie z Bogiem każdego, „kto pragnie” – w procesie rządzenia, nauczania i karcenia, zwanym sądem i błogosławieniem. Mamy nadzieję, że wszyscy czytelnicy zostali o tym przekonani, gdy czytali Tom I. Zrozumienie sposobu przyjścia <str. 104> i ukazania się Pana jest więc niezmiernie ważne, zanim przejdziemy do rozważania czasu żniwa. Badając zagadnienie sposobu powrotu naszego Pana musimy cały czas pamiętać o jego celu; o tych obu rzeczach nie wolno z kolei zapominać, gdy zastanawiamy się nad czasem. Jest to konieczne, aby uniknąć błędnych poglądów, które zakradły się już do licznych umysłów, a oparte są na fałszywym zrozumieniu zarówno celu, jak i sposobu przyjścia naszego Pana.
Niech jak najsilniej zakorzeni się w naszym umyśle fakt, że – jak już pokazaliśmy – Boski plan jest jedną harmonijną całością, która wykonuje się przez Chrystusa, a także że dzieło wtórego przyjścia ma się tak do dzieła pierwszego przyjścia, jak skutek do przyczyny. Oznacza to, że wielkie dzieło restytucji podczas wtórego przyjścia następuje po dziele odkupienia dokonanym podczas pierwszego przyjścia i według Boskiego planu jest to kolejność logiczna. Dlatego powrót Pana jest brzaskiem nadziei dla świata, czasem nadania łask zapewnionych przez odkupienie, zaś Wiek Ewangelii, będąc jedynie okresem jakby wtrąconym w nawiasach, służy wyborowi Oblubienicy Chrystusowej, która ma się połączyć ze swoim Panem w wielkim dziele restytucji, jakie przychodzi On przeprowadzić.
Kościół Chrystusowy, który rozwijał się podczas Wieku Ewangelii, ma współdziałać ze swoim Panem w wielkim dziele restytucji w Tysiącleciu. Dlatego pierwszą czynnością Chrystusa przy Jego wtórym przyjściu musi być zgromadzenie Jego wybranego Kościoła, o którym mówi prorok (Psalm 50:5): „Zgromadźcie mi świętych moich, którzy ze mną uczynili przymierze przy ofierze”. Ten czas gromadzenia, czyli żniwa, to okres łączący dwie epoki. Jak zobaczymy, trwa on czterdzieści lat, kończąc Wiek Ewangelii i rozpoczynając Wiek Tysiąclecia. (Patrz Tom I, strony 219-221; <str. 105> 234-237; a także Wykres Wieków.) Okres żniwa ma na celu nie tylko oddzielenie pszenicy od kąkolu w nominalnym kościele Ewangelii oraz zgromadzenie i uwielbienie klasy pszenicy, ale także spalenie (zniszczenia) kąkolu (jako kąkolu, czyli imitacji pszenicy, a nie jako jednostek; ogień zniszczenia, podobnie jak kąkol, jest symbolem). Podczas tego okresu zostanie zebrany i zniszczony zepsuty owoc „winnicy ziemi” (ludzkie ambicje, chciwość i samolubstwo), który rósł i dojrzewał przez wiele stuleci w królestwach tego świata i różnych świeckich i społecznych organizacjach między ludźmi.
Zajmując się przedmiotem powrotu naszego Pana pokazaliśmy, że będzie to przyjście osobiste; chcielibyśmy jednak jeszcze raz przestrzec studiującego przed pomieszaniem dwóch pozornie sprzecznych wyrażeń naszego Pana: „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (aionos – wiek) oraz „Idę, abym wam zgotował miejsce (...) przyjdę zasię i wezmę was do siebie” – Mat. 28:20; Jan 14:2,3. Następujący przykład posłuży nam do zilustrowania zgodności tych dwóch obietnic: Dwaj przyjaciele mieli się rozłączyć. Jeden z nich rzekł do drugiego: „Pamiętaj, będę z tobą przez cały czas twej podróży”. W jaki sposób? Oczywiście nie osobiście, ponieważ wsiądzie do pociągu jadącego w przeciwnym kierunku. Człowiek ten chciał powiedzieć, że w myślach, w miłości, we wzajemnej trosce będą razem. W podobnym, lecz pełniejszym sensie Pan zawsze był i jest z Kościołem – jego boska moc umożliwiała mu nadzorowanie, kierowanie i pomaganie Kościołowi od początku aż do końca. Teraz jednak nie zajmujemy się obecnością Pańską w przenośni, lecz sposobem Jego wtórej osobistej obecności i ukazania się, „gdy przyjdzie, aby był uwielbiony w świętych swoich, i aby się dziwnym okazał we wszystkich wierzących w on dzień”.
Pismo uczy, że Chrystus przychodzi powtórnie, aby królować; że On musi królować, aż pokona wszystkich wrogów – wszystkich <str. 106> przeciwników, wszystkie rzeczy stojące na przeszkodzie wielkiej restytucji, której przychodzi dokonać – a ostatnim nieprzyjacielem będzie śmierć (1 Kor. 15:25,26); będzie On panował przez tysiąc lat. Przekonujemy się więc zgodnie z oczekiwaniami, że w proroctwach dużo więcej miejsca zostało poświęcone wtórej obecności i Tysiącleciu triumfalnego panowania, niż trzydziestu czterem latom pierwszej obecności, której celem było odkupienie. Widzieliśmy, że proroctwa mówią o wielu ważnych szczegółach tych trzydziestu czterech lat, począwszy od Betlejem i Nazaretu aż do żółci i octu, rozdzielenia szat przez żołnierzy, krzyża, grobu i zmartwychwstania; podobnie możemy zobaczyć, że proroctwa uczą o wielu szczegółach Tysiąclecia wtórej obecności, a szczególnie o jej początku i końcu.
Wtóra obecność naszego Pana będzie trwała dużo dłużej niż pierwsza. Misja Jego pierwszej obecności zakończyła się po niecałych trzydziestu czterech latach, podczas gdy zamierzone dzieło wtórej obecności wymaga tysiąca lat. Łatwo możemy zauważyć, że chociaż dzieło pierwszej obecności było nie mniej ważne, niż dzieło drugiej – co więcej, było tak ważne, że bez niego dzieło wtórej obecności nie byłoby w ogóle możliwe – to jednak nie było tak zróżnicowane i dlatego wymagało mniej obszernego opisu, niż dzieło wtórej obecności.
Zastanawiając się nad wtórym przyjściem, nie możemy jak przy pierwszym przyjściu oczekiwać, że wszystkie proroctwa będą mówiły o jakimś szczególnie ważnym momencie przyjścia Pańskiego i że zwrócą uwagę wszystkich ludzi na obecność Pana. To nie jest metoda, jakiej Bóg zwykle używa: nie było tak przy pierwszej obecności. Pierwsze przyjście Mesjasza nie było zaznaczone żadną nagłą czy zaskakującą demonstracją, wykraczającą poza normalny porządek rzeczy, lecz zostało zamanifestowane stopniowym wypełnianiem się proroctw, co myślącym obserwatorom <str. 107> pokazywało, że wydarzenia, których należało się spodziewać, wypełniły się w odpowiednim czasie. Tak samo będzie przy wtórej obecności. Odkrycie dokładnego momentu przyjścia Pańskiego jest mniej ważne, niż zauważenie faktu Jego obecności, kiedy już przyjdzie. Przy pierwszym przyjściu ważnym było rozpoznanie obecności Pana – im szybciej, tym lepiej – ale poznanie dokładnej daty urodzin Jezusa nie było tak niezbędne. W rozważaniach nad zagadnieniem wtórej obecności, moment przyjścia czy akt nadejścia zajmują zbyt wiele miejsca, podczas gdy powinniśmy patrzeć na powtórną obecność jako na okres, podobnie jak na pierwszą obecność. Dokładny moment rozpoczęcia się wtórej obecności wydaje się więc mniej ważny, a cel i dzieło tego okresu zasługują na znacznie większą uwagę.
Musimy także pamiętać, że nasz Pan nie jest już istotą ludzką; że jako istota ludzka oddał samego siebie na okup za ludzi, gdyż po to właśnie stał się człowiekiem (1 Tym. 2:6; Hebr. 10:4,5; 1 Kor 15:21,22). Teraz został wywyższony aż do boskiej natury. Dlatego Paweł napisał: „A chociaśmy też znali Chrystusa według ciała, lecz już teraz więcej [takiego] nie znamy” – 2 Kor. 5:16. Został wzbudzony z martwych i stał się dającą życie istotą duchową (1 Kor. 15:45), a nie człowiekiem z ziemi, ziemskim. Nie jest już człowiekiem w żadnym sensie ani w żadnym stopniu; nie wolno zapominać tego, czego już się nauczyliśmy (patrz Tom I, rozdział 10) – że natury są oddzielne i różne. Ponieważ Pan nie jest już w żadnym sensie ani w żadnym stopniu człowiekiem, nie możemy oczekiwać, że przyjdzie jako istota ludzka tak, jak przyszedł po raz pierwszy. Jego drugie przyjście odbędzie się w inny sposób i inny będzie także jego cel.
Przemiana naszego Pana z natury ludzkiej w duchową, jaką przeszedł przy zmartwychwstaniu, była jeszcze większa, niż ta, która zdarzyła się około trzydzieści cztery lata wcześniej, kiedy Pan opuścił chwałę istoty duchowej i <str. 108> „stał się ciałem”. Jeżeli to zauważymy, to z wielką korzyścią możemy szczegółowo zastanowić się nad wszystkim, co czynił podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu, zanim odszedł „do Ojca”; to właśnie zmartwychwstały Jezus z owych czterdziestu dni ma przyjść ponownie, a nie człowiek Chrystus Jezus, który samego siebie oddał na śmierć jako okup za nas. Umarł On jako istota cielesna, ale został ożywiony [uczyniony żywym] jako istota duchowa (1 Piotra 3:18).*
* W tym wersecie w określeniach „w ciele” oraz „w duchu” przyimek „w” został bezpodstawnie dodany przez tłumaczy (KJ i NB) i wprowadza czytelnika w błąd. Tekst grecki brzmi po prostu tak: „(...) umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem”. Nasz Pan poniósł śmierć jako istota cielesna, ludzka, ale wzbudzony został z martwych jako istota duchowa. Ponieważ Kościół ma też być „przemieniony”, aby mógł stać się podobnym Chrystusowi, jasne jest, że przemiana, jaką przeszła Głowa jest w swym rodzaju podobna do przemiany, jaka jest według Pisma Świętego przygotowana dla zwycięzców, którzy będą przemienieni z natury ludzkiej do duchowej i staną się, tak jak On, „uczestnikami boskiej natury”. Dlatego więc do ich Pana także musi się stosować poniższy werset, mówiący o przemianie świętych: „Sieje się w niesławie, a będzie wzbudzone w sławie; bywa wsiane w słabości, a będzie wzbudzone w mocy, bywa wsiane ciało cielesne, a będzie wzbudzone ciało duchowne”.
Pan nie przychodzi po raz drugi, aby być podległym istniejącym zwierzchnościom, aby płacić podatek cesarzowi i cierpieć upokorzenie, niesprawiedliwość i przemoc; On przychodzi, aby królować, mając wszelką moc na niebie i na ziemi. Nie przychodzi w ciele swojego upokorzenia, w ludzkim ciele, które przyjął dla ucierpienia śmierci, a które było podlejsze od Jego poprzedniego chwalebnego ciała (Hebr. 2:9); przychodzi w swoim chwalebnym, duchowym ciele, które jest „wyrażeniem istności Ojca” (Hebr. 1:3), ponieważ dzięki swemu posłuszeństwu aż na śmierć został teraz wywyższony do boskiej natury i podobieństwa, i otrzymał imię, które jest nad wszelkie imię – oprócz imienia Ojca (Filip. 2:9; 1 Kor. 15:27). Apostoł wskazuje, że „jeszcze się nie objawiło” ludzkiemu zrozumieniu, jaki jest teraz Pan; dlatego nie wiemy, jakimi my będziemy, gdy staniemy się Jemu podobni; możemy się jednak (my – Kościół) cieszyć <str. 109> pewnością, że pewnego dnia będziemy z Nim, będziemy Jemu podobni i ujrzymy Go tak, jako jest (1 Jan 3:2) – nie jako był podczas swego pierwszego przyjścia w upokorzeniu, kiedy opuścił swą poprzednią chwałę i dla nas stał się ubogim, abyśmy przez Jego ubóstwo mogli stać się bogatymi.
Jeżeli rozważymy mądrość i roztropność, z jaką nasz Pan manifestował uczniom swą obecność po zmartwychwstaniu, tak samo jak wcześniej, to ułatwi nam to zapamiętanie, iż ta sama mądrość będzie też objawiona wtedy, gdy Pan ukaże siebie podczas swej wtórej obecności, zarówno Kościołowi, jak i światu – metody niekoniecznie będą podobne, lecz na pewno będą dopasowane do celu, którym nigdy nie jest zaalarmowanie czy podniecenie ludzi, lecz przekonanie ich, aby w chłodny i rozumny sposób przyjęli wielkie prawdy, które mają im być przekazane. Pierwsza obecność naszego Pana nie była przerażającym, podniecającym czy alarmującym wydarzeniem. Jakże cicho i spokojnie przyszedł! Przyszedł tak, że tylko ci, którzy mieli wiarę i pokorę, byli w stanie w dziecku niskiego urodzenia, w człowieku smutku, w przyjacielu pokornych i biednych i wreszcie w ukrzyżowanym, rozpoznać długo wyczekiwanego Mesjasza.
Manifestacja Jego obecności po zmartwychwstaniu była z natury rzeczy bardziej zdumiewająca, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę Jego zmienioną naturę. Jednak fakt zmartwychwstania, podobnie jak fakt zmiany natury, musiał być w pełni zamanifestowany, wtedy jeszcze nie całemu światu, lecz wybranym świadkom, którzy przekazaliby przyszłym pokoleniom wiarygodne świadectwo o tym wydarzeniu. Gdyby cały świat zaznajomił się wtedy z tym faktem, to trwające aż do dziś świadectwo nie byłoby zapewne tak godne zaufania; byłoby ubarwione i przekręcone ludzkimi pomysłami i zmieszane z tradycjami tak, że prawda mogłaby się wydawać prawie lub całkiem niewiarygodna. Bóg powierzył ją jednak tylko wybranym, wiernym i godnym świadkom. Czytając ich relacje, zwróćmy uwagę, jak <str. 110> doskonale został osiągnięty cel, jak jasny, pewny i przekonujący był przedstawiony im dowód zmartwychwstania i przemiany Chrystusa. Zauważmy też ostrożność, poprzez którą Pan chciał ustrzec ich przed nagłaśnianiem sprawy i niepotrzebnym podnieceniem, kiedy manifestował i podkreślał te wielkie prawdy. Bądźmy pewni, że ta sama mądrość, roztropność i umiejętność będzie ukazana w metodach objawiania chwalebnej obecności przy Jego wtórym przyjściu. W każdym przypadku będzie widoczny chłodny, spokojny rozsądek. Chociaż świat będzie potrzebował surowej dyscypliny, aby znaleźć się w stanie umożliwiającym mu przyjęcie świadectwa, to jednak ci, których serca będą sprawiedliwe, otrzymają tę błogosławioną mądrość wcześniej. Wszystkie dowody zmartwychwstania i przemiany do duchowej natury nie były dane uczniom naraz, ale w takim porządku, aby byli oni w stanie je znieść i aby wywarły jak najgłębsze wrażenie.
W ciągu trzech i pół roku misji naszego Pana Jego uczniowie zrezygnowali z przyjaciół, poświęcili reputację, interesy itp. po to, aby cały czas i energię spożytkować na głoszenie obecności Mesjasza i ustanawiania Jego królestwa. Mieli oczywiście pewne pojęcie o sposobie i czasie wywyższenia ich Mistrza, a także o ich własnym obiecanym wywyższeniu wraz z Nim. Pełna wiedza nie była im niezbędna; wystarczyło, aby wiernie poznawali wszystko po kolei i we właściwym czasie; dlatego Mistrz nauczał ich krok po kroku, tak aby byli w stanie to przyjąć. Pod koniec swej misji powiedział: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę (...) i przyszłe rzeczy wam opowie. Przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział” – Jan 16:12; 14:26.
Któż zdoła opisać ich wielkie rozczarowanie, jakie okazali, <str. 111> kiedy nagle zobaczyli, pomimo tego, iż byli do tego długo przygotowywani, że Pana zabrano i haniebnie ukrzyżowano jak zbrodniarza – Jego, którego królowanie i chwałę głosili i na nie czekali. A przecież na pięć dni przed ukrzyżowaniem to królowanie i chwała wydawały się tak bliskie spełnienia (Jan 12:1,12-19). Chociaż wiedzieli, że Jezus został fałszywie oskarżony i niesłusznie ukrzyżowany, nie zmieniło to faktu, że ich długo pielęgnowane nadzieje narodowe, nadzieje na żydowskiego króla, który przywróciłby ich państwu wpływy i siłę, połączone z ich indywidualnymi nadziejami, ambicjami i pragnieniami wysokich urzędów i zaszczytów w królestwie – wszystko to zostało zburzone przez niepomyślny obrót spraw przy ukrzyżowaniu ich władcy.
Mistrz dobrze wiedział, jak opuszczeni, bezradni i zdezorientowani będą się czuli uczniowie; dlatego prorok napisał: „Uderzę pasterza i będą rozproszone owce” (Zach. 13:7; Mar. 14:27). Dlatego w ciągu czterdziestu dni pomiędzy zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem główną myślą Pana było ponowne zebranie uczniów i umocnienie ich wiary w Niego jako długo wyczekiwanego Mesjasza. Uczynił to przez udowodnienie im swojego zmartwychwstania i tego, że chociaż po zmartwychwstaniu zachował swą tożsamość, to jednak nie był już człowiekiem, lecz wywyższoną istotą duchową, posiadającą „wszelką moc na niebie i na ziemi” (Mat. 28:18).
O swoim zmartwychwstaniu dawał im znać stopniowo – najpierw przez kobiety (Marię Magdalenę, Joannę, Marię – matkę Jakóba, Salome i inne) – Mar. 16:1; Łuk. 24:1,10), które rankiem przybyły do grobu, aby namaścić ciało Pana wonnościami. Kiedy zastanawiały się, kto odwali im kamień u wejścia do grobu, miało miejsce trzęsienie ziemi i kiedy przyszły, kamień był już odwalony. <str. 112> Na kamieniu siedział anioł Pański, który rzekł do nich: „Nie bójcie się wy; boć wiem, iż Jezusa ukrzyżowanego szukacie. Nie maszci go tu; albowiem powstał, jako powiedział; chodźcie, oglądajcie miejsce, gdzie leżał Pan. A prędko idąc, powiedzcie uczniom jego, że zmartwychwstał; a oto uprzedza was do Galilei, tam go ujrzycie” – Mat. 28:5-7.
Wydaje się, że Maria Magdalena odłączyła się od innych kobiet i pobiegła do Piotra i Jana, aby oznajmić im o tym, co się stało (Jan 20:1,2). Inne kobiety poszły powiedzieć pozostałym uczniom. Wtedy prawdopodobnie ukazał się im Jezus, mówiąc (Mat. 28:9,10): „Bądźcie pozdrowione”. One wtedy podeszły, uchwyciły się Jego nóg i pokłoniły Mu się. Jezus powiedział im: „Nie bójcie się; idźcie, opowiedzcie braciom moim, aby poszli do Galilei [do ich domu], a tam mię ujrzą”. Ze strachem i radością kobiety pobiegły, aby powiedzieć o tym reszcie uczniów. Wśród wielu uczuć, jakie miały w sercu – zaskoczenia, obawy, radości, strachu i ogólnego zakłopotania – nie wiedziały, jak opowiedzieć o tym dziwnym i cudownym wydarzeniu. Kiedy Maria spotkała Piotra i Jana, powiedziała ze smutkiem: „Wzięli Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie go położyli” (Jan 20:2). Inne kobiety opowiedziały o wizji anioła przy grobie – anioła, który rzekł im, że Pan żyje (Łuk. 24:22, 23), a także o tym, że później w drodze spotkały Pana (Mat. 28:8,10).
Większość uczniów uznała tę opowieść za przywidzenie podekscytowanych niewiast, jednakże Piotr i Jan stwierdzili: „Pójdziemy i zobaczymy to sami”. Maria poszła razem z nimi. Piotr i Jan mogli zobaczyć tylko, że ciała nie było, że szaty grobowe były starannie złożone na boku i że kamień był odwalony. W wielkim oszołomieniu wrócili, zaś Maria została, nadal płacząc. Kiedy tak płakała, weszła do grobu i zobaczyła <str. 113> dwóch aniołów, którzy rzekli do niej: „Niewiasto! Czemu płaczesz?” Odpowiedziała im: „Iż wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli”. Kiedy się odwróciła, zobaczyła stojącego obok Jezusa, ale nie wiedziała, że to był On. Pan zapytał: „Niewiasto! czemu płaczesz? Kogo szukasz?” Ona zaś, myśląc, że to ogrodnik, rzekła mu: „Panie! jeśliś go ty wziął, powiedz mi, gdzieś go położył, a ja go wezmę”. Wtedy, dobrze znanym od dawna tonem, który Maria natychmiast rozpoznała, Pan powiedział: „Mario!”
To wystarczyło, aby Maria mocno uwierzyła w słowa anioła, które do tej pory wydawały się jej snem lub bajką: Pan zmartwychwstał! W wielkiej radości wykrzyknęła: „Mistrzu!” Jej pierwszą myślą było, aby Go objąć i pozostać dłużej w Jego obecności. Jezus jednak delikatnie dał jej do zrozumienia, że teraz ma ona bardzo ważne zadanie do wykonania: świadczenie o Jego zmartwychwstaniu. Powiedział jej także, żeby pośpieszyła z tą wiadomością do innych uczniów, trwających nadal w zakłopotani i niepewności, aby i ich wiara została wzmocniona. „Nie dotykaj [greckie haptomai – obejmować] się mnie [nie okazuj swych uczuć teraz], bom jeszcze nie wstąpił do Ojca mego [będę jeszcze z tobą przez krótki czas]; ale idź do braci moich, a powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, i do Boga mego i Boga waszego” – Jan 20:17. Również przez inne kobiety Pan przesłał uczniom wiadomość, że spotka się z nimi w Galilei.
Potem Jezus dołączył w drodze do dwóch smutnych i zmartwionych uczniów, idących z Jerozolimy do Emaus i zapytał ich o przyczynę ich smutku i przygnębienia (Łuk. 24:13-35). Jeden z nich odpowiedział: „Tyś sam przychodniem w Jeruzalemie, a nie wiesz, co się w nim w tych dniach stało? I rzekł im: Cóż? A oni mu rzekli: O Jezusie Nazareńskim, <str. 114> który był mąż prorok, mocny w uczynku i w mowie przed Bogiem i wszystkim ludem; a jako go wydali przedniejsi kapłani i przełożeni nasi, aby był skazany na śmierć; i ukrzyżowali go. A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela; ale teraz temu wszystkiemu dziś jest trzeci dzień, jako się to stało. [Prawdopodobnie mieli tu na myśli Jana 2:19,21,22.] Lecz i niewiasty niektóre z naszych przestraszyły nas, które raniuczko były u grobu; a nie znalazłszy ciała jego, przyszły powiadając, iż widzenie anielskie widziały, którzy powiadają iż on żyje. I chodzili niektórzy z naszych do grobu, i tak znaleźli, jako i niewiasty powiadały; ale samego nie widzieli”.
Nic dziwnego, że byli zdezorientowani; jakże dziwne wydawało się to wszystko! Jakże niesamowite i przerażające były wydarzenia kilku ostatnich dni!
Wtedy podróżny powiedział im wzruszające kazanie z proroctw zaznaczając, że właśnie to, co tak bardzo ich zniechęciło, było przepowiedziane przez proroków odnośnie prawdziwego Mesjasza; że zanim będzie mógł panować, błogosławić i podźwignąć Izraela i cały świat, musi najpierw wykupić ich swoją krwią spod przekleństwa śmierci, która przyszła na wszystkich przez Adama. Dopiero potem, wzbudzony do życia i chwały przez Jahwe, Mistrz wypełni wszystko, co prorocy napisali o Jego przyszłej chwale i czci; wypełni dokładnie, tak jak wypełnił proroctwa zapowiadające cierpienia, upokorzenie i śmierć. Cóż za cudowny kaznodzieja! I co za wspaniałe kazanie! Zapoczątkowało ono nowe idee i rozbudziło nowe oczekiwania i nadzieje. Kiedy zbliżyli się do wioski, uczniowie nakłonili podróżnego, aby pozostał z nimi, ponieważ miało się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Podróżny zgodził się zostać z nimi; kiedy siedzieli za stołem, wziął chleb, łamał i podawał im. Wtedy ich oczy się otworzyły, ale On zniknął. <str. 115>
Dopiero w tym momencie rozpoznali Go, chociaż wcześniej z Nim szli, rozmawiali i jedli. Rozpoznali Go nie po wyglądzie twarzy, lecz po prostej czynności błogosławienia i łamania chleba w dobrze znany im sposób. Umocniło to ich wiarę w to, co już słyszeli – że Pan powstał i że znów się z nimi spotka.
Wtedy dwaj zaskoczeni i rozradowani uczniowie powstali i poszli zaraz do Jerozolimy, mówiąc jeden do drugiego: „Izali serce nasze nie pałało w nas, gdy z nami w drodze mówił i gdy nam Pisma otwierał?” W Jerozolimie spotkali innych, również pełnych radości i mówiących, „iż Pan wstał prawdziwie i ukazał się Szymonowi”. Dwaj uczniowie opowiedzieli wtedy reszcie, co przydarzyło się im po drodze i jak poznali Pana po łamaniu chleba. Wieczorem prawdopodobnie wszyscy zebrali się w tym jednym miejscu, zapomniawszy o domach, interesach i wszystkim innym – Maria Magdalena ze łzami radości mówiąca, że poznała Go natychmiast, kiedy wyrzekł jej imię, choć wcześniej nie mogła zaufać słowom aniołów o Jego zmartwychwstaniu; inne kobiety również opowiadały o swoich cudownych przeżyciach minionego poranka i o tym, jak potem w drodze spotkały Pana. Następnie Szymon opowiedział swoją historię, potem dwaj inni – ci z Emaus. Jakże pełen wydarzeń był ten dzień! Nic dziwnego, że od tej pory pragnęli się spotykać pierwszego dnia każdego tygodnia, aby rozmawiać o tej sprawie i przypominać sobie wszystkie okoliczności związane z tym cudownym wydarzeniem – ze zmartwychwstaniem Pana – aby ich serca ciągle na nowo „pałały”.
Kiedy podekscytowana i rozradowana grupka opowiadała sobie nawzajem swoje przeżycia, stanął nagle między nimi sam Pan Jezus (Łuk. 24:36-49) i rzekł: „Pokój wam!” Skąd przyszedł? Wszystkie takie spotkania z obawy przed Żydami odbywały się w tajemnicy i przy zamkniętych drzwiach (Jan 20:19,26), ale teraz nastąpiło nagłe pojawienie się bez widzialnego <str. 116> zbliżania; wszyscy byli więc przerażeni mniemając, że widzą ducha. Wtedy Pan pocieszył ich, powiedział, aby się nie bali i pokazał im swoje ręce i stopy, mówiąc: „Dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam”. Gdy oni od radości nadal nie wierzyli, zapytał: „Macie tu co jeść?” Podali mu wtedy pieczoną rybę, a On jadł ją przed nimi. Potem „otworzył im zmysł”, ich duchowe oczy, i wyjaśniał im Pisma, pokazując w Zakonie i w proroctwach, że wszystko wypełniło się dokładnie tak, jak było przepowiedziane. Tomasza jednak nie było ze wszystkimi (Jan 20:24) i kiedy inni uczniowie opowiadali mu, że widzieli Pana, nie uwierzył i rzekł: „Jeśli nie ujrzę w ręku jego znaków gwoździ, a nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę”.
Minęło osiem dni bez dalszego ukazywania się Pana. Uczniowie mieli czas spokojnie przemyśleć i omówić wydarzenia tamtego cudownego dnia. Kiedy znowu zebrali się jak wtedy, podobnie jak pierwszego wieczora stanął między nimi Pan i rzekł: „Pokój wam!” (Jan 20:26). Tym razem Tomasz był razem ze wszystkimi i Pan zwrócił się do niego, mówiąc: „Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce moje, a ściągnij rękę twoję i włóż ją w bok mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym”. W ten sposób Pan pokazał, że bez wcześniejszej rozmowy z kimkolwiek znał słowa wypowiedziane przez Tomasza, a także dał taki dowód swego zmartwychwstania, jakiego żądał Tomasz; Tomasz zaś z radością odpowiedział: „Panie mój i Boże mój!”
Po tym wydarzeniu musiała nastąpić dosyć długa przerwa, zanim Pan ponownie zamanifestował swoją obecność. Uczniowie, którzy byli Galilejczykami, zaczęli znowu myśleć o domach i o przyszłości; pamiętając zapowiedź Pana, przekazaną przez kobiety, iż uda się On do Galilei, <str. 117> poszli właśnie tam. Prawdopodobnie Pan spotkał ich po drodze, jak podaje Mateusz, na górze. Uczniowie byli zmieszani, nie czuli już tej bliskości z Panem, jaką mieli wcześniej; po ukrzyżowaniu wydawał się tak bardzo inny od tego, kim był wcześniej: pojawiał się i znikał w tak szczególnych chwilach i miejscach, nie wyglądał już jak „człowiek Chrystus Jezus”; tak więc Mateusz pisze, że „pokłonili mu się, lecz niektórzy wątpili”. Po wypowiedzeniu kilku słów Pan zniknął z ich oczu, oni sami nie wiedzieli zaś, co jeszcze się zdarzy. Przez pewien czas po powrocie do Galilei nic niezwykłego ich nie spotkało i nie było dalszych dowodów Pańskiej obecności. Niewątpliwie uczniowie spotykali się i rozmawiali, zastanawiając się, dlaczego Pan nie ukazuje się im częściej.
Kiedy czekali, dni i tygodnie wydawały się długie. Dawno już porzucili zwykły tryb życia, aby wraz z Panem chodzić z miejsca na miejsce, ucząc się od Niego i nauczając innych, że „przybliżyło się Królestwo Niebieskie” (Mat. 10:5-7). Nie mieli już teraz ochoty wracać do poprzednich zajęć; czy powinni jednak kontynuować pracę Pańską? Wystarczająco dobrze rozumieli obecną sytuację, aby wiedzieć, że nie mogą już głosić, jak poprzednio, przybliżającego się Królestwa. Wszyscy wiedzieli bowiem, że ich Mistrz i Król został ukrzyżowany, a nikt oprócz nich nie wiedział o Jego zmartwychwstaniu. Kiedy cała jedenastka uczniów trwała w niepewności, niepokoju i oczekiwaniu na coś, o czym nie wiedzieli, Piotr oświadczył, że nie ma sensu siedzieć bezczynnie i że wraca do swoich dawnych zajęć rybackich. Sześciu innych postanowiło pójść w jego ślady: zrobimy to samo, pójdziemy z tobą (Jan 21:3). Prawdopodobnie reszta też wróciła do swoich dawnych zajęć.
Któż może wątpić, że kiedy uczniowie rozmawiali ze sobą, niewidzialny Pan był wiele razy obok nich, opiekując się nimi, <str. 118> kierując okolicznościami tak, aby były dla nich jak najbardziej korzystne? Gdyby poszczęściło się im w interesach i gdyby ich one pochłonęły, wkrótce nie nadawaliby się już do wyższej służby; gdyby jednak nie odnieśli sukcesu, wydawałoby się, że zostali przymuszeni; Pan postąpił więc według planu, zgodnie z którym uczniowie wówczas, a liczni Pańscy naśladowcy wielokrotnie, mieli być pouczeni, że On może kierować tak sukcesami, jak i niepowodzeniami, jeśli tylko taka jest Jego wola.
Dawny zespół rybaków odnowił się: razem zabrali swoje łodzie i sieci i wypłynęli na pierwszy połów. Trudzili się całą noc i nie złapali ani jednej ryby. Zaczęli czuć się nieswojo. Rankiem jakiś obcy zawołał do nich z brzegu i zapytał, czy połów był udany. Udany?! „Nic nie złapaliśmy” – odpowiedzieli. „Spróbujcie jeszcze raz” – poradził nieznajomy. „Zarzućcie sieć po drugiej stronie łodzi.” „Po co? Przez całą noc zarzucaliśmy po obu stronach; gdyby ryby były po jednej, to byłyby i po drugiej. Spróbujemy jednak jeszcze raz i sam zobaczysz.” Jak powiedzieli, tak uczynili, i złowili mnóstwo ryb. „Dziwne!” – stwierdzili niektórzy, ale szybki i wrażliwy Jan od razu się domyślił i powiedział: „Bracia, tylko Pan mógł coś takiego zrobić! Nie pamiętacie, jak nakarmił cały tłum? Tam na brzegu to musi być Pan, to jeszcze jeden sposób, w jaki postanowił się nam pokazać. Nie pamiętacie, że właśnie tak było, kiedy zawołał nas po raz pierwszy? Wtedy też pracowaliśmy całą noc i nic nie złapaliśmy, aż przyszedł Pan i powiedział, żebyśmy zapuścili sieci (Łuk. 5:4-11). Tak, to na pewno jest Pan, chociaż po zmartwychwstaniu nie możemy rozpoznać Go po wyglądzie. Pojawia się w wielu postaciach, ale za każdym razem poznajemy, że to On – poznajemy po jakimś szczególe, przypominającym niezwykłe wydarzenia z przeszłości, kiedy byliśmy razem z Nim.”
Kiedy dopłynęli do brzegu, zobaczyli, że Jezus miał chleb i ryby; nauczyli się, że pod <str. 119> Jego opieką i kierownictwem oraz w Jego służbie nie pozostaną głodni (Łuk. 12:29,30). Nie pytali Go, czy jest Panem, ponieważ wtedy, podobnie jak przy innych okazjach, otwierały się im oczy wyrozumienia i poznawali Go nie po fizycznym wyglądzie, lecz po cudach. Potem nastąpiły kolejne wskazówki tej wspaniałej godziny, upewniające Piotra, że nadal jest akceptowany, choć przecież zaparł się Pana, czego potem ze łzami żałował. Na nowo przekonał się teraz o miłości Pana i o tym, że nadal ma przywilej paść Jego owce. Wydaje się, że słyszymy głos Pana: „Nie potrzebujesz wracać do łowienia ryb, Piotrze; powołałem cię raz, abyś był rybakiem ludzi i wiem, że twoje serce nadal jest uczciwe i gorliwe, więc ponownie polecam ci łowić ludzi”.
„A zgromadziwszy je, przykazał im, aby nie odchodzili z Jeruzalemu, ale iżby czekali obietnicy ojcowskiej, o którejście mówić słyszeli ode mnie. Albowiemci Jan chrzcił wodą; ale wy będziecie ochrzczeni duchem świętym po niewielu tych dniach” – Dzieje Ap. 1:4,5. Przyszli więc do Jerozolimy, jak im nakazano, i właśnie tutaj, czterdzieści dni po swoim zmartwychwstaniu, Pan po raz ostatni spotkał się z nimi i rozmawiał. Tym razem zebrali się na odwagę, aby zapytać Go o królestwo, które im obiecał: „Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo Izraelskie?” Ta myśl o królestwie była jedną z najważniejszych w umyśle każdego Żyda. Uczniowie sądzili, że Izrael miał pod wodzą Mesjasza stać się przywódcą innych narodów; nie mieli oni pojęcia o długich Czasach Pogan i nie widzieli jeszcze, że najważniejsze błogosławieństwo zostało od cielesnego Izraela odjęte (Mat. 21:43; Rzym. 11:7), a oni sami mieli być członkami nowego (duchowego) Izraela, królewskiego kapłaństwa i narodu świętego, przez który, jako przez Ciało Chrystusa, błogosławieństwo spłynie na cały świat. Nie rozumieli jeszcze żadnej z tych <str. 120> rzeczy; jak mogliby rozumieć? Nie otrzymali jeszcze świętego ducha przysposobienia synowskiego i nadal znajdowali się pod przekleństwem. Chociaż ofiara okupowa została już przez Zbawiciela złożona, to nie została ona jeszcze formalnie przedstawiona za nas w Świątnicy Najświętszej, w samym niebie (Jan 7:39). Dlatego nasz Pan nie próbował wyjaśniać odpowiedzi na pytania uczniów, lecz powiedział jedynie: „Nie wasza rzecz jest znać [w chwili obecnej] czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył. Ale przyjmiecie moc* ducha świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie, i we wszystkiej Judzkiej ziemi, i w Samaryi, aż do ostatniego kraju ziemi” – Dzieje Ap. 1:7,8.
* Obiecana moc znajomości czasów, pór i wszystkich innych rzeczy, niezbędnych do świadczenia, stosuje się do Kościoła jako całości. Pod kierownictwem ducha świętego udzielany jest Kościołowi pokarm na czas słuszny, odnośnie do każdego szczegółu planu, tak abyśmy mogli być Jego świadkami aż do końca wieku (por. Jan 16:12,13).
Gdy doszli na Górę Oliwną, Pan, który szedł razem z nimi, podniósł ręce i błogosławił im, po czym został od nich zabrany i uniósł się w górę, a obłok wziął Go sprzed ich oczu (Łuk. 24:48-52; Dzieje Ap. 1:6-15). Zaczęli teraz nieco więcej rozumieć Boski plan. Pan, który przyszedł z nieba i powrócił do Ojca tak, jak zapowiedział przed swoją śmiercią – odszedł, aby przygotować im miejsce, powrócić i zabrać ich do siebie – odjechał do dalekiego kraju, aby odziedziczyć przyobiecane Królestwo i powrócić (Łuk. 19:12); w międzyczasie oni mieli być Jego świadkami na całej ziemi, aby powołać i przygotować lud, który przyjąłby Go, kiedy przyjdzie, aby został uwielbiony w świętych swoich i aby panował jako Król królów i Pan panów. Uczniowie ujrzeli teraz swoją nową misję – misję ogłaszania wszelkiemu stworzeniu Króla przychodzącego z nieba „z całą <str. 121> mocą na niebie i na ziemi”. Wiedzieli, że to dzieło jest dużo ważniejsze od pracy w latach poprzednich, kiedy to ogłaszali „człowieka Chrystusa Jezusa” i szli śladami Tego, który był „najwzgardzeńszy i najpodlejszy z ludzi”. Ich zmartwychwstały Pan naprawdę został przemieniony, nie tylko w swoim wyglądzie zewnętrznym – raz ukazywał się w jednym miejscu i w jeden sposób, potem ukazywał się w innym miejscu w inny sposób, manifestując całą swoją „wszelką moc” – ale zmieniły się także Jego stan i natura. Nie przekonywał już Żydów i nie ukazywał się im, ponieważ po zmartwychwstaniu nikt, oprócz Jego przyjaciół i naśladowców, Go już w żaden sposób nie oglądał. Tak wypełniły się Jego słowa: „Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda”.
W ten sposób utwierdziła się wiara apostołów i pierwotnego Kościoła w zmartwychwstanie Pana. Ich wątpliwości zostały rozproszone, a ich serca napełniły się radością. Wrócili do Jerozolimy i trwali w modlitwach i błaganiach, badając Pisma i oczekując obiecanego przez Ojca przysposobienia synowskiego i zesłania w dniu pięćdziesiątnicy duchowego rozumienia oraz szczególnych, cudownych darów mocy, które umożliwiłyby im przekonanie prawdziwych Izraelitów i ustanowienie Kościoła Wieku Ewangelii (Dzieje Ap. 1:14; 2:1).
Chociaż nasz Pan podczas swego wtórego przyjścia nie będzie manifestował swej obecności w taki sam sposób, jakiego użył podczas tych czterdziestu dni po zmartwychwstaniu, to jednak mamy Jego zapewnienie, że „bracia” nie będą pozostawieni „w ciemności”. Co więcej, otrzymamy pomoc, której oni nie mogli mieć i nie mieli podczas tych czterdziestu dni, to znaczy „moc z wysokości”, która poprowadzi nas do zrozumienia każdej prawdy, która ma być zrozumiana, a także, jak było obiecane, pokaże nam rzeczy przyszłe. Dlatego we właściwym momencie otrzymamy pełne zrozumienie sposobu, czasu i okoliczności Jego ukazania się, które, uważnie wypatrywane, będą nie mniej przekonywujące, niż dowody zmartwychwstania <str. 122> naszego Pana dane pierwotnemu Kościołowi, chociaż będą one innego rodzaju.
Niewątpliwie nasz Pan przy swoim wtórym przyjściu mógłby przyjmować ludzką postać i w ten sposób ukazywać się ludziom, podobnie jak ukazywał się swoim uczniom po zmartwychwstaniu. Byłoby to możliwe nie tylko dlatego, że ukazywał się w ludzkiej postaci podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu, ale również dlatego, że istoty duchowe manifestowały w przeszłości moc ukazywania się w ludzkim ciele i w wielu postaciach. Taka manifestacja nie byłaby jednak w harmonii z ogólnym zarysem Boskiego planu i, jak zobaczymy, ze wskazówkami w Pismach, odnoszącymi się do sposobu Jego objawienia się. Zamiast tego Pan zaplanował, że Jego duchowe Królestwo będzie manifestowało swą obecność i działało za pośrednictwem ludzi. Tak jak Szatan, książę tego świata, jest niewidzialny dla ludzi, ale ma wielki wpływ na świat przez jego poddanych, będących w posiadaniu i pod kontrolą jego ducha, tak też i Nowy Książę Pokoju – Pan, będzie działał i manifestował swą obecność i moc głównie przez istoty ludzkie, podległe Mu i znajdujące się pod kontrolą Jego ducha.
Patrząc cielesnymi oczami i słuchając cielesnymi uszami nie zobaczymy i nie usłyszymy wszystkiego. „Boga nikt nigdy nie widział”, a jednak wszystkie dzieci Boże widzą Go, znają i utrzymują z Nim społeczność (Jan 1:18; 5:37; 14:7). Słyszymy Boskie powołanie, nasze „wysokie powołanie”, słyszymy głos naszego Pasterza i cały czas patrzymy na Jezusa, widzimy też nagrodę – koronę żywota, którą On nam obiecuje. Widzimy to i słyszymy nie cielesnym wzrokiem i słuchem, lecz naszym zrozumieniem. Patrzenie oczami naszej wiary i zrozumienia na naszego uwielbionego Pana, jako na duchowego, wielce wywyższonego Króla chwały, naszego Odkupiciela i naszego Króla, jest dużo cenniejsze niż to, co mogły zobaczyć cielesne oczy przed Pięćdziesiątnicą. <str. 123>
Było konieczne, aby po zmartwychwstaniu nasz Pan objawił się uczniom tak, jak to miało miejsce; nie będzie tego jednak czynił podczas swej drugiej obecności. Wtedy daleko lepiej osiągnie On swój cel w inny sposób. W rzeczywistości takie ukazanie się podczas wtórej obecności działałoby raczej przeciwko temu celowi, niż na jego korzyść. Celem ukazywania się uczniom po zmartwychwstaniu było przekonanie ich, że ten, który umarł, żyje teraz na wieki, aby mogli iść i świadczyć o tym zmartwychwstaniu (Łuk. 24:48) i aby ich świadectwo było pewną podstawą wiary przyszłych pokoleń. Ponieważ bez wiary nikt nie może przyjść do Boga i otrzymać świętego ducha synostwa, dowody zmartwychwstania i przemiany Pana dane uczniom i tym, którzy przyszli po nich, musiały być takie, aby cieleśni ludzie mogli je zrozumieć i docenić. Gdy stali się już uczestnikami ducha świętego i rozumieli duchowe rzeczy (zob. 1 Kor. 2:12-16), mogli uwierzyć aniołom przy grobie mówiącym, że Pan powstał z umarłych, gdyby nawet widzieli ziemskie ciało Jezusa nadal leżące w grobie. Wcześniej jednak ciało musiało być zabrane, aby uczniowie mogli uwierzyć w zmartwychwstanie. Gdy duch święty uczynił ich zdolnymi rozumieć duchowe sprawy, mogli uwierzyć świadectwu proroków, że Pan musiał umrzeć, powstać z martwych i że będzie wywyższony jako Król chwały, przy czym nie było konieczne, aby ukazywał się jako człowiek i przyjmował różne postacie, aby mogli Go dotykać i widzieć Jego wniebowstąpienie. Wszystko to było jednak niezbędne dla nich i dla innych ludzi. Przez wiarę przychodzimy przez Niego do Boga, nasze grzechy są nam przebaczone i otrzymujemy ducha przysposobienia synowskiego, abyśmy rozumieli duchowe rzeczy.
Nawet gdy nasz Pan usuwał cielesne przeszkody wiary, przyjmując ludzką postać, przekonywał uczniów <str. 124> i czynił ich świadkami dla innych nie przez ich naturalny wzrok i słuch, lecz przez wyjaśnianie im Pism: „Tedy im otworzył zmysł, aby rozumieli Pisma. I rzekł im: Takci napisano, i tak musiał Chrystus cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać; i aby była kazana w imieniu jego pokuta i odpuszczenie grzechów pomiędzy wszystkimi narody, począwszy od Jeruzalemu. A wy jesteście świadkami tego” – Łuk. 24:45-48. Piotr mówi o tym również bardzo wyraźnie: „Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego i sprawił, żeby był objawiony; NIE WSZYSTKIEMU LUDOWI, ale świadkom przedtem sporządzonym od Boga, nam, którzyśmy z nim jedli i pili po jego zmartwychwstaniu. I rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi i świadczyli, że on [zmartwychwstały Jezus] jest onym postanowionym od Boga sędzią żywych i umarłych” – Dzieje Ap. 10:40-42.
W przypadku naszego Pana była to po prostu kwestia wybrania takiego sposobu ukazywania się, który najlepiej służyłby celowi. Celem było oznajmienie zmartwychwstania i przemiany natury. Gdyby Pan pojawił się jako płomień ognia tak, jak anioł ukazał się Mojżeszowi w płonącym krzaku (2 Mojż. 3:2), to mógłby rozmawiać z uczniami, ale dany w ten sposób dowód byłby daleko mniej przekonywający – tak dla uczniów, jak i dla całego świata, któremu świadczyli – niż sposób rzeczywiście użyty.
Gdyby objawił się w chwale istoty duchowej tak, jak anioł objawił się Danielowi (Dan. 10:5-8), chwała byłaby większa niżby mogli znieść świadkowie. Prawdopodobnie byliby tak przestraszeni, że nie byliby w stanie wysłuchać wskazówek od Pana. Pan nie ukazał się w ten sposób nikomu oprócz Pawła; Paweł zaś był tak oszołomiony blaskiem chwały, że upadł na ziemię i został <str. 125> oślepiony jasnością daleko większą niż jasność słońca w południe.
Zastanawiając się nad metodą manifestowania obecności, jaką przyjął nasz Pan podczas czterdziestu dni, widzieliśmy, że nawet wybranym świadkom ukazał się jedynie kilka razy i to tylko na chwilę. Gdyby cały czas Jego ukazywania się zsumować, odliczając wszystkie przerwy między manifestacjami, to prawdopodobnie czas ten byłby krótszy niż dwanaście godzin, czyli jedna osiemdziesiąta całych czterdziestu dni. Z tego wynika, że Jego niewidzialna obecność między nimi trwała siedemdziesiąt dziewięć osiemdziesiątych części okresu czterdziestu dni. Forma manifestacji (z wyjątkiem jednego razu w przypadku św. Tomasza) była różna od tego, co tak dobrze poznali w ciągu poprzednich trzech lat i w ciągu ostatnich dni. Biblia nie wspomina ani razu, że poznali Go po znajomym wyglądzie Jego twarzy, ani nawet po tym, co pamiętali z poprzednich manifestacji.
Maria myślała, że spotkała ogrodnika. Dwaj uczniowie idący do Emaus wzięli go za nieznajomego. Również ci, którzy łowili ryby na Morzu Galilejskim i jedenastu, którzy znajdowali się w górnym pokoju, myśleli, że to nieznajomy. Za każdym razem poznawali go po zachowaniu, po słowach, po znajomym tonie Jego głosu.
Kiedy Tomasz stwierdził, że nie uwierzy bez dowodu, który mógłby zobaczyć i dotknąć, Pan zaspokoił to żądanie, ale delikatnie napomniał Tomasza, mówiąc: „Żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś; błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli” (Jan 20:27-29). Większą siłę mają dowody skierowane nie do cielesnego zmysłu wzroku i bardziej błogosławieni są ci, którzy cały czas trwają w gotowości poznawania Prawdy niezależnie od sposobu, w jaki Bóg nam ją przekazuje. <str. 126>
Pan udowodnił uczniom, że nie tylko ma teraz moc ukazywania się w różnych postaciach, ale też, że żadne z ciał, które widzieli, nie było Jego duchowym, chwalebnym ciałem, chociaż potwierdzały one fakt Jego zmartwychwstania i obecności. Różne postacie i długie okresy niewidzialnej obecności bez żadnych zewnętrznych znaków były dowodem, że chociaż Pan i Nauczyciel żył i jeszcze nie wstąpił do Ojca, był jednak istotą duchową w rzeczywistości niewidzialną dla ludzkiego wzroku, ale mogącą manifestować swą obecność i moc w taki sposób, jak zechce.*
* Wydarzenie opisane w przez Łukasza (4:30) nie powinno być traktowane jako podobne do pojawiania się i znikania Pana po Jego zmartwychwstaniu. Tamto zdarzenie nie było zniknięciem w znaczeniu stania się niewidzialnym dla ludzi. Był to po prostu sprytny unik, szybki ruch, który pomieszał nikczemne zamiary przeciwników. Zanim ci zrealizowali swój plan zgładzenia Jezusa, On zaczął się oddalać, a gdy przechodził pomiędzy nimi, nikt nie miał odwagi Go zaatakować, ponieważ nie nadeszła jeszcze Jego godzina.
Stworzenie ciała i odzieży, w których Pan ukazał się uczniom w pokoju, w którym właśnie przebywali, stanowiło niezbity dowód, że Chrystus nie jest już istotą ludzką, chociaż zapewniał swych uczniów, że ciało, które widzieli i które dotykał Tomasz, było prawdziwym ciałem zbudowanym z mięśni i kości, a nie jedynie wizją czy złudzeniem.† Jako istota ludzka nie mógłby wejść do pomieszczenia <str. 127> bez otwierania drzwi, ale jako istota duchowa mógł to uczynić i zaraz potem przyjąć taką postać, jaką uznał za odpowiednią dla wypełnienia swego celu.
† Niech nikt nie sądzi, że posługujemy się tutaj ideami spirytyzmu, borgianizmu albo jakiegoś innego -izmu. Po prostu kierujemy się tu i logicznie łączymy opisy pozostawione nam przez apostołów. Wyraźnie dostrzegamy ogromną różnicę, jaka istnieje między nauką Biblii a fałszywymi naukami rozprzestrzenianymi przez Szatana pod nazwą spirytyzmu, którymi zajmiemy się w jednym z następnych tomów. Wystarczy tu jedynie zauważyć, że spirytyzm stawia sobie za cel umożliwienie kontaktu ludzi umarłych z żywymi, podczas gdy Biblia potępia takie praktyki (Izaj. 8:19). Biblia uczy, że prawdziwe takie kontakty miały miejsce tylko z udziałem istot duchowych, takich jak aniołowie oraz nasz Pan. Te kontakty miały miejsce nie wówczas, gdy był On „człowiekiem Chrystusem Jezusem” ani wtedy, gdy był umarły, ale po Jego przemianie w momencie zmartwychwstaniu, gdy stał się istotą dającą życie, „duchem ożywiającym”.
Nie możemy też w żaden sposób zgodzić się z sugestią, że Pan otworzył drzwi, a uczniowie tego nie zauważyli, ponieważ mamy jasno i wyraźnie napisane, że stanął między nimi, gdy drzwi były zamknięte – prawdopodobnie były też starannie zabarykadowane i zamknięte na zasuwę „dla bojaźni żydowskiej” (Jan 20:19,26).
Fakt zmiany natury został raz jeszcze potwierdzony przez sposób, w jaki Pan opuścił swych uczniów: „Zniknął z oczu ich”. Ludzkie ciało z krwi i kości, które pojawiło się nagle, gdy drzwi były zamknięte i nie wyszło przez drzwi, lecz po prostu zniknęło, uległo rozkładowi na te same elementy, z których parę chwil wcześniej zostało stworzone. Pan zniknął z oczu uczniów i już Go nie widzieli, gdyż zniknęły kości, mięśnie i ubranie, przy pomocy których im się ukazał, ale niewątpliwie Pan nadal był razem z nimi – obecny w sposób niewidzialny, podobnie jak przez większą część owych czterdziestu dni.
W pewnych szczególnych przypadkach, dla wypełnienia szczególnych celów, Bóg obdarzał podobną mocą inne duchowe istoty – aniołów, umożliwiając im ukazywanie się w ludzkiej postaci, w ciałach z krwi i kości, które to istoty, podobnie jak nasz Pan, jadły i rozmawiały z tymi, co przysłuchiwali się ich nauczaniu (zob. 1 Mojż. 18; Sędziów 6:11-22; 13:3-20; także komentarz w Tomie I, strony 178-184).
Moc manifestowana przez naszego Pana i wymienionych wyżej aniołów – moc stwarzania i unicestwiania szat, w których się ukazywali – była ponadludzka, podobnie jak moc stwarzania i unicestwiania ludzkich ciał, które przyjmowali; ciała te nie były bardziej chwalebne i duchowe, niż odzież, którą nosili. Musimy pamiętać, że <str. 128> szata i reszta ubrania, jakie miał na sobie nasz Odkupiciel przed swoim ukrzyżowaniem, zostały rozdzielone między żołnierzy rzymskich, a szaty grobowe leżały poskładane w grobie (Jan 19:23, 24; 20:5-7); tak więc odzież, w jakiej Pan pojawiał się przy wyżej wymienionych okazjach, musiała być specjalnie do tego celu stworzona i prawdopodobnie w każdym przypadku była możliwie najodpowiedniejsza. Kiedy Pan ukazał się Marii jako ogrodnik, był zapewne w takich szatach, jakie rzeczywiście nosiłby ogrodnik.
Ciała, które Pan przyjmował ukazując się, były prawdziwymi ciałami ludzkimi, a nie jedynie złudzeniami; Pan udowodnił to jedząc z uczniami i nakłaniając ich, aby Go dotykali i upewniali się, że Jego ciało naprawdę było zbudowane z kości i mięśni: „Czemuście się zatrwożyli? (...) Oglądajcie ręce moje i nogi moje, żemci ja jest on; dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam”.
Niektórzy chrześcijanie z wypowiedzi naszego Pana, dotyczącej prawdziwości przyjętego przez Niego ciała, wyciągają absurdalne wnioski. Uważają to ciało za duchowe ciało Jezusa i twierdzą, że duchowe ciało, podobnie jak ciało ludzkie, jest zbudowane z kości i mięśni. Różnica polega na tym, że w żyłach zamiast krwi znajduje się nieokreślona substancja, nazywana przez nich duchem. Zdają się oni zapominać o stwierdzeniu naszego Pana, że Jego ciało nie było ciałem duchowym – że duch nie ma ciała ani kości. Czy zapominają też o słowach Jana, że „jeszcze się nie objawiło”, czym jest duchowe ciało i że nie będziemy tego wiedzieli, dopóki sami nie zostaniemy przemienieni, abyśmy stali się Mu podobni i ujrzeli Go takim, jaki jest, a nie jakim był (1 Jana 3:2)? Czy nie pamiętają o jasnym stwierdzeniu apostoła Pawła, że „ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą”, a co za tym idzie, wszyscy współdziedzice z Chrystusem muszą również być „przemienieni” (1 Kor. 15:50,51)?
Wielu chrześcijan uważa, że chwalebne, <str. 129> duchowe ciało naszego Pana jest tym samym ciałem, które zawisło na krzyżu i zostało złożone w grobie Józefa; spodziewają się, że gdy ujrzą Pana w chwale, rozpoznają Go po ranach, jakie poniósł na Kalwarii. Jest to wielki błąd, jakiego można uniknąć przy odrobinie zastanowienia. Po pierwsze, takie twierdzenie byłoby dowodem, że zmartwychwstałe ciało nie jest chwalebne i doskonałe, lecz poranione i zniekształcone. Po drugie, dowiodłoby to również, że wiemy, czym jest duchowe ciało, w przeciwieństwie do tego, co napisał apostoł. Po trzecie, dowiodłoby, że cena złożonego za nas okupu została z powrotem odebrana, ponieważ Jezus powiedział: „ciało moje (...) ja dam za żywot świata”. To właśnie Jego ciało, Jego życie jako człowieka, Jego człowieczeństwo zostało ofiarowane dla naszego odkupienia. Kiedy przez moc Ojca został na nowo wzbudzony do życia, nie był już człowiekiem, ponieważ Jego człowieczeństwo zostało już oddane jako cena naszego okupu. Gdyby ta cena została z powrotem odebrana, nadal znajdowalibyśmy się pod przekleństwem śmierci i nie byłoby dla nas żadnej nadziei.
Nie mamy więc powodu, aby uważać, że duchowe ciało naszego Pana, jakie otrzymał po zmartwychwstaniu, było ciałem ludzkim. Podobnie duchowe ciało, które posiadał przed pierwszym przyjściem, nie było ludzkie. Inne istoty duchowe także nie posiadają ludzkich ciał, ponieważ duch nie ma ciała ani kości. Poza tym, jak pisze apostoł Piotr, nasz Pan był „umartwiony ciałem, ale ożywiony duchem”.
Ludzkie ciało naszego Pana zostało jednak w nadnaturalny sposób usunięte z grobu, ponieważ gdyby tak się nie stało, byłoby ono ogromną przeszkodą dla wiary uczniów, którzy nie byli jeszcze obeznani z duchowymi rzeczami – „albowiem jeszcze nie był dany duch święty” (Jan 7:39). Nie wiemy, co się z tym ciałem stało; na pewno nie uległo ono zepsuciu (Dzieje Ap. 2:27,31). Nikt nie wie, czy rozłożyło się na gazy, czy też może jest gdzieś nadal przechowywane jako wielka pamiątka Boskiej miłości, posłuszeństwa Chrystusa i naszego odkupienia. Taka wiedza <str. 130> nie jest nam zresztą potrzebna. Pismo zapewnia nas, że Bóg w cudowny sposób ukrył ciało Mojżesza (5 Mojż. 34:6; Juda 9). Bóg cudownie zachował też od zepsucia mannę w złotym wiadrze, która była złożona na pamiątkę w Arce Przymierza w Przybytku. Było to symbolem ciała naszego Pana, chleba z niebios (2 Mojż. 16:20; Hebr. 9:4; Jan 6:51-58). Dlatego nie będzie dla nas zaskoczeniem, jeżeli w Królestwie Bóg ukaże światu ziemskie ciało, ukrzyżowane za wszystkich jako okup w ich imieniu – ciało, które nie uległo zepsuciu, lecz zostało zachowane jako wieczne świadectwo nieskończonej miłości i doskonałego posłuszeństwa. Jest co najmniej możliwe, że wersety z Ew. Jana 19:37 i Proroctwa Zachariasza 12:10 zostaną w ten właśnie sposób wypełnione. Ci, którzy wołali: „Ukrzyżuj go!”, jako świadkowie rozpoznają być może ciało przebite włócznią i poranione przez gwoździe i ciernie.
Gdybyśmy uznali ciało naszego Pana za ciało z krwi i kości, trudno byłoby wytłumaczyć Jego nagłe i niezwykłe ukazywanie się podczas czterdziestu dni poprzedzających Jego wniebowstąpienie. W jaki sposób mógłby tak nagle się pojawiać i potem znikać? Jak mógłby przez prawie całe czterdzieści dni pozostawać niewidzialnym? I dlaczego Jego wygląd tak się za każdym razem zmieniał, że nie można Go było rozpoznać jako tego, który ukazał się wcześniej lub tego, którego wszyscy tak dobrze znali i kochali jeszcze kilka dni wcześniej, przed ukrzyżowaniem?
Nie wystarczy stwierdzić, że były to cuda, ponieważ wtedy należałoby znaleźć jakąś ich przyczynę. Gdyby ciało Pana po zmartwychwstaniu było ciałem z krwi i kości, tym samym, które zostało przybite do krzyża, ciałem z bliznami i ranami, to dlaczego Pan czynił cuda, które nie tylko nie potwierdzały tego faktu, ale uczyły czegoś wręcz przeciwnego? Które uczyły, że nie był już człowiekiem – zbudowanym z krwi i kości – lecz istotą duchową, która może przychodzić i odchodzić jak wiatr, o której nikt nie może powiedzieć, <str. 131> skąd przychodzi i dokąd idzie, ale która dla udzielenia uczniom pewnych wskazówek, ma zdolność ukazywania się jako człowiek w różnych ciałach z krwi i kości, stwarzanych i unicestwianych stosownie do okoliczności.
Przed ukrzyżowaniem stosunki naszego Pana z uczniami były bardzo bliskie, ale po zmartwychwstaniu, chociaż kochał ich nie mniej niż przedtem, odnosił się do nich z większą rezerwą. Niewątpliwie miało to służyć uświadomieniu im zaszczytu i chwały Jego wywyższenia, a także wywołaniu w nich uczucia szacunku dla Jego osoby i autorytetu. Gdy Jezus był człowiekiem, nie brakowało Mu godności w zachowaniu – godności wymagającej poszanowania; mimo to po Jego przemianie do natury duchowej konieczne i celowe było jeszcze większe podkreślenie tej godności. Taką rezerwę zachowywał zawsze wobec swoich stworzeń Jahwe i było to stosowne do okoliczności. Taki sam stosunek był charakterystyczny dla wszystkich spotkań Pana z uczniami po Jego zmartwychwstaniu. Były one bardzo krótkie, tak jak zresztą sam powiedział: „Już dalej z wami wiele mówić nie będę” (Jan 14:30).
Ci, którzy wierzą, że nasz Ojciec Niebieski jest duchem, a nie człowiekiem, nie powinni mieć żadnych trudności ze zrozumieniem, że Pan Jezus, który jest teraz wywyższony do duchowej natury i który jest nie tylko moralnym podobieństwem Boga, lecz rzeczywistym „wyrażeniem istności Jego”, nie jest już człowiekiem, lecz istotą duchową, której żaden człowiek nie widział i nie może zobaczyć inaczej, jak w sposób cudowny. Po prostu nie można zobaczyć odsłoniętej chwały Pana Jezusa, podobnie jak nie można oglądać Jahwe. Pomyślmy przez chwilę, jak zareagowali na odbicie duchowej chwały Mojżesz i naród izraelski pod górą Synaj (Hebr. 12:21; 2 Mojż. 19; 20:19-21; 33:20-23; 34:29-25). „A tak straszne to było, co widzieli,” tak przerażające i potężne, „że też Mojżesz rzekł: Uląkłem się i drżę”. Mojżesz został w sposób cudowny wzmocniony, aby mógł oglądać chwałę Pańską, tak że przebywając przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy sam na sam <str. 132> z Bogiem, zacieniony Jego chwałą, bez jedzenia i picia, otrzymał i zapisał Boskie Prawo (2 Mojż. 34:28). Gdy jednak zapragnął zobaczyć Boga twarzą w twarz, otrzymał odpowiedź: „Nie będziesz mógł widzieć oblicza mego, bo nie ujrzy mię człowiek, aby żyw został” – 2 Mojż. 33:20. Mojżesz widział więc jedynie istotę reprezentującą Boga i nic więcej nie było możliwe. Zgadza się to także ze stwierdzeniami apostoła: „Boga żaden nigdy nie widział”; jest On nieśmiertelnym, niewidzialnym Królem, którego żaden człowiek nigdy nie widział i nie może zobaczyć (1 Tym. 6:15,16). Biblia mówi jednak jasno, że istoty duchowe mogą oglądać i oglądają Boga, który sam również jest istotą duchową (Mat. 18:10).
Jeżeli nasz Pan nadal jest „człowiekiem Chrystusem Jezusem, który dał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tym. 2:5,6), jeżeli został wydany na śmierć w ciele i powstał z martwych również w ciele, a nie, jak pisze apostoł, w duchu ożywiającym, to zamiast wywyższenia ponad aniołów i ponad wszystko na niebie i na ziemi, jest nadal człowiekiem. A jeśli nadal występuje w ofiarniczym ciele, które przyjął, aby cierpiał śmierć za wszystkich ludzi, i jeżeli nadal jest mało mniejszym od aniołów, to nigdy nie może oglądać Boga. Takie rozumowanie jest jednak zupełnie błędne w świetle świadectw apostołów. Pamiętajmy też, że jeśli ciało naszego Pana, które zostało przebite i zranione włócznią, gwoździami i koroną z cierni, i które było znaczone smutkiem, jest Jego chwalebnym duchowym ciałem, i jeżeli rany i ludzkie zniekształcenia są nadal częścią wywyższonego Pana, to jest On daleki od piękności, nawet jeśli kochamy rany poniesione dla nas. Jeżeli więc nosi On niedoskonałe, poranione, zniekształcone ciało i jeżeli mamy stać się Jemu podobni, czyż nie oznaczałoby to, że apostołowie i święci, którzy bywali krzyżowani, ścinani, kamienowani na śmierć, ścinani, rozrywani na części przez zwierzęta, podobnie jak ci, których spotykały różne wypadki, na zawsze pozostaliby w swoim poranionym i zniszczonym ciele? Czyż wtedy niebo nie przedstawiałoby przez całą wieczność przerażającego widoku? Na pewno tak nie <str. 133> jest i nikt nie może trwać długo przy podobnym twierdzeniu, tak niezgodnym z rozsądkiem i z Pismem Świętym. Istoty duchowe są doskonałe w każdym szczególe. Apostoł pisze o tym, zwracając się do członków Kościoła, będących dziedzicami niebiańskiej, duchowej chwały i czci: są oni wsiani (w śmierć) w słabości (z bliznami, ranami itp.), ale będą wzbudzeni w mocy; wsiani w niesławie (w trosce i smutku), ale wzbudzeni w sławie; wsiani w ciele (dosłownie „w zwierzęcym ciele”), ale wzbudzeni w ciele duchownym; tak, jak nosiliśmy wyobrażenie ziemskiego ojca, tak też będziemy nosili wyobrażenie Pana niebios (1 Kor. 15:42-51). Nasz Pan przyjął i nosił dla nas wyobrażenie tego ziemskiego; nosił je przez krótki czas, aby mógł nas odkupić. Podczas zmartwychwstania stał się jednak niebiańskim Panem (Rzym. 14:9). My również, jeżeli pozostaniemy wierni, będziemy nosili Jego wyobrażenie (duchowe ciała) tak, jak teraz nadal nosimy wyobrażenie naszego ziemskiego pana, Adama (ciało ludzkie).
Pamiętajmy o historii Pawła: aby mógł zostać jednym z apostołów, musiał być świadkiem – musiał oglądać Pana po Jego zmartwychwstaniu. Nie był jednym z tych, którzy widzieli manifestacje Jego zmartwychwstania i obecności podczas czterdziestu dni, dlatego Pan ukazał mu się w szczególny sposób. Paweł widział Go jednak w innej postaci niż inni – nie odzianego w ziemskie ciało i szaty różnego kształtu. Niewielka część odsłoniętej chwały postaci naszego Pana spowodowała, że upadł na ziemię oślepiony blaskiem „jaśniejszą nad jasność słoneczną”. Częściowe nawet uleczenie go wymagało cudu (Dzieje Ap. 9:17,18). Czyż Paweł nie widział Pana takim, jakim jest – duchowym stworzeniem? I czyż podczas czterdziestu dni nasz Pan nie ukazywał się takim, jakim był – to znaczy, jakim był wcześniej – dla pewnego szczególnego celu. o którym była już mowa? Nie ma powodów, aby w to wątpić. Pan jednak miał swój cel w ukazaniu się Pawłowi właśnie tak, jak to uczynił, a inny cel chciał osiągnąć ukazując się <str. 134> innym ludziom inaczej. O tym celu apostoł Paweł pisze: „A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie – JAKO NARODZONEMU PRZED WŁAŚCIWYM CZASEM” (1 Kor. 15:8 – przekład dosłowny). Zmartwychwstanie naszego Pana było jego narodzeniem ze śmierci do pełnej doskonałości istoty duchowej (Kol. 1:18; Rzym. 8:29). Podobnie zmartwychwstanie Kościoła, Jego Ciała, jest niekiedy określane jako narodzenie. Przy naszym narodzeniu, czyli zmartwychwstaniu, ujrzymy Pana jako jest, tak jak widział Go Paweł; my jednak będziemy już wtedy przemienieni, czyli narodzeni jako istoty duchowe. Nie zostaniemy więc porażeni ani oślepieni widokiem chwalebnej osoby naszego Pana. Stwierdzenie Pawła oznacza, że widział on Pana tak, jak my Go ujrzymy – „jako jest”: widział Go tak, jak ujrzy Go całe Ciało Chrystusowe, ale widział Go PRZED WŁAŚCIWYM CZASEM, zanim został narodzony z śmierci i zanim był w stanie znieść ten widok – ale tak, jak ujrzy Go każdy narodzony we właściwym czasie.
Mojżesz, schodzący z góry, aby oznajmić Izraelowi Przymierze Zakonu, był figurą większego Prawodawcy i Pośrednika Nowego Przymierza, który przyjdzie po raz wtóry, aby rządzić i błogosławić cały świat. Mojżesz przedstawiał więc cały Kościół, którego Głową jest nasz Pan. Twarz Mojżesza lśniła tak, że ludzie nie mogli na niego patrzeć i musiał nosić zasłonę, co było obrazem duchowej chwały Chrystusa i ilustracją tego, nad czym się teraz zastanawiamy. Chrystus jest prawdziwą jasnością chwały i wyrażeniem istności Ojca, a my będziemy Jemu podobni, zaś żaden człowiek nie może oglądać tej chwały; wynika z tego, że niezależnie od tego, jaki będzie sposób ukazania się Prawodawcy światu, kiedy chwała Pańska się objawi, to chwalebny stan istot duchowych nie może być widziany. Będą mówiły one spoza zasłony – z ukrycia. To właśnie, oprócz innych rzeczy, przedstawiała zasłona Mojżesza (2 Mojż. 34:30-33). <str. 135>
Kiedy zastanawiamy się nad tym przedmiotem głębiej, to coraz lepiej widzimy Boską mądrość ukazaną w objawieniu apostołom zmartwychwstania naszego Pana w taki sposób, aby stali się w zupełności przekonanymi i wiarygodnymi świadkami i aby pokorni tego świata mogli przyjąć ich świadectwo i uwierzyć, że Bóg wzbudził naszego Pana z martwych – aby mogli uznać Go za tego, który był umarły, ale teraz żyje na wieki. Przez tę wiarę i przez Jezusa będą mogli przyjść do Boga. Kiedy patrzymy na Niego pod natchnieniem świętego ducha Prawdy, to nasze umysły rozjaśniają się i widzimy Go już nie jako człowieka Chrystusa Jezusa, lecz jako Pana chwały i mocy, uczestnika boskiej natury. W ten sposób znamy Tego, o którego przyjście i Królestwo Kościół tak szczerze się modli i na które oczekuje. I nikt, kto we właściwy sposób rozumie Jego wielkie wywyższenie, nie może oczekiwać, że Pan przyjdzie po raz wtóry jako człowiek Chrystus Jezus, w ludzkim ciele przygotowanym na ofiarę, poranionym i wydanym na śmierć jako okup za nas. Nie powinniśmy też oczekiwać, że „objawi się” lub zamanifestuje światu w różnych ciałach z krwi i kości – coś takiego było potrzebne pierwszym świadkom, ale teraz już nie jest konieczne. Jak zobaczymy, zamanifestuje On swoją drugą obecność w zupełnie inny sposób.
Z tego, co wiemy na temat istot duchowych i ich manifestowania się w przeszłości, jasno wynika, że gdyby nasz Pan miał podczas swej wtórej obecności objawić się przez otworzenie ludziom oczu, aby mogli oglądać Jego chwałę, jak było w przypadku Pawła i Daniela, albo przez przyjęcie ludzkiej postaci, byłoby to niezgodne z planem ukazanym w Słowie Bożym. Ukazanie się w chwale wszystkim ludziom, których oczy w cudowny sposób zostałyby przygotowane do patrzenia na Pana, oznaczałoby prawie sparaliżowanie ich przerażającym widokiem. Ukazanie się zaś w ludzkiej postaci obniżyłoby godność i ocenę boskiej <str. 136> natury i formy. Ponieważ żadna z tych możliwości nie wydaje się konieczna lub potrzebna w obecnym czasie, nie możemy zakładać, że któraś z nich zostanie wykorzystana.
Powinniśmy raczej oczekiwać, że Chrystus będzie objawiony w ciele ludzkości w taki sam sposób, jak kiedyś Pan „stał się ciałem” i mieszkał między ludźmi, a w Jego ciele był objawiony Bóg. Natura ludzka, doskonała i w harmonii z Bogiem, jest podobieństwem Bożym w ciele; dlatego pierwotnie doskonały Adam był podobieństwem Bożym tak samo, jak doskonały człowiek Chrystus Jezus. Pan mógł więc odpowiedzieć Filipowi, który chciał zobaczyć Ojca: „Kto mnie widzi, widzi i Ojca mego” – ten widzi podobieństwo Ojca w ciele, „Boga objawionego w ciele”.
Podobnie i cały rodzaj ludzki, którego członkowie stopniowo będą powracali do dawno zagubionego obrazu Boga, stanie się obrazem i podobieństwem Ojca i Kościoła Chrystusowego. Na początku Tysiąclecia, o czym już wspomnieliśmy, świat otrzyma pewne przykłady doskonałego człowieczeństwa (Tom I, strony 287-293): Abraham, Izaak, Jakób i święci prorocy, którzy zostali już wypróbowani i przyjęci, będą „książętami” między ludźmi, wyrazicielami i reprezentantami duchowego, niewidzialnego Królestwa. W nich, w ich ciałach będzie objawiony Chrystus – podobnie, jak Ojciec był objawiony w Jego ciele. „Każdy, kto pragnie”, osiągnie doskonałość i dojdzie do pełnej harmonii z wolą Jezusa, stając się obrazem Boga i Chrystusa. W każdym takim człowieku będzie objawiony Chrystus.
Stworzony na moralny obraz Boga, doskonały i w pełni poświęcony człowiek, będzie w stanie pod przewodnictwem uwielbionego Kościoła doskonale docenić ducha świętego i Słowo Boże. Nie ma także wątpliwości, że wizje i bezpośrednie objawienia, jak też ogólna możliwość kontaktu <str. 137> między duchowym Królestwem a jego ziemskimi wyrazicielami i reprezentantami, będą o wiele bardziej dostępne i powszechne niż kiedykolwiek – wzorowane na jedności w Edenie, zanim grzech przyniósł przekleństwo i oddzielenie od Boskiej łaski i społeczności.
Ani rozum, ani Pismo Święte nie wskazują więc, że podczas swej wtórej obecności nasz Pan będzie objawiał się w różnych ciałach z krwi i kości. Taka droga nie jest konieczna, co jasno wynika z sukcesu odniesionego przez królestwo Szatana, który działa przez swoich przedstawicieli wśród istot ludzkich. Ci, którzy mają udział w duchu zła i błędu, najpełniej reprezentują wielkiego niewidzialnego księcia. W ten sposób został objawiony w ich ciele, chociaż jako istota duchowa, pozostaje niewidzialny dla ludzi.
Członkowie Chrystusa (Pomazańca), „przemienieni” i uczynieni uczestnikami boskiej natury, będą, podobnie jak Szatan, istotami duchowymi, również niewidzialnymi dla ludzi. Ich działania będą podobne, jeżeli chodzi o sposób, lecz charakter i skutek pracy będzie wręcz odwrotny; ich zaszczytni przedstawiciele, wolni od słabości i niewiedzy, krępującej większość sług szatana, doskonali, „prawdziwie wolni”, będą działali inteligentnie i zgodnie – z wyboru i z miłości, zaś ich mianowanie będzie nagrodą za sprawiedliwość.
Obecność naszego Pana zostanie zamanifestowana światu przez okazanie „mocy i chwały”; nie będzie to jednak widziane naturalnym wzrokiem, lecz oczami zrozumienia, które otworzą się ku ocenieniu wielkich przemian, dokonywanych przez nowego Władcę. Jego obecność i sprawiedliwa władza będą uznane tak w karaniu, jak i w błogosławieniu, które spłyną na świat podczas Jego panowania.
Przez długi czas wierzono ogólnie, że nieszczęścia i kłopoty są karą za czynienie zła, przychodzącą na grzeszników. Wydawało się to naturalnym i właściwym prawem, więc wielu ludzi je przyjęło myśląc, że powinno tak być, chociaż w rzeczywistości nie jest; brutalne prawdy z historii doświadczeń zgadzają się z Biblią i potwierdzają, że w przeszłości to właśnie ludzie pobożni <str. 138> najczęściej cierpieli utrapienia i prześladowania (2 Tym. 3:12). Jednak w Dniu Ucisku, w czterdziestoletnim okresie rozpoczynającym panowanie Mesjasza, ten porządek zacznie się zmieniać. W tym dniu złe moce mają być obalone, a wprowadzana stopniowo sprawiedliwość będzie szybko ustanawiać kary dla czyniących zło, zaś czyniący dobro będą błogosławieni. „Utrapienie i ucisk duszy każdego człowieka, który złość popełnia (...), a chwała i cześć, i pokój wszelkiemu czyniącemu dobre” – w tym „dniu gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Bożego, który odda każdemu podług uczynków jego” – Rzym. 2:9, 10, 5, 6. Ponieważ teraz jest na świecie tyle zła, karanie będzie z początku bardzo ciężkie i sprawi „czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być”. W ten sposób – w pomście, w ucisku, w rozgniewaniu na narody – Pan objawi światu zmianę epok i zmianę panujących. Tak właśnie, „gdy się sądy twoje odprawiają na ziemi, sprawiedliwości się uczą obywatele okręgu ziemskiego” – Izaj. 26:5-11. Ludzie nauczą się, że w nowym porządku rzeczy czyniący dobro będą wywyższeni, zaś czyniciele zła – ujarzmieni i ukarani. Przeczytaj uważnie Ps. 72:1-19 i 37:1-14, gdzie zawarte jest jasne prorocze świadectwo o tym Królestwie i jego działaniu na korzyść pokornych, sprawiedliwych, ubogich, potrzebujących i uciskanych, a także o obaleniu monopoli i wszelkich systemów niesprawiedliwości i ucisku oraz o ogólnym zrównaniu ludzkich spraw.
Nasz Król będzie się więc objawiał stopniowo: niektórzy dostrzegą nowego Władcę wcześniej niż inni; w końcu jednak „ujrzy go [horao – dostrzec] wszelkie oko” – Obj. 1:7. Pan jednak „idzie z obłokami”; podczas gdy obłoki ucisku są ciężkie i ciemne, kiedy góry (królestwa tego świata) drżą i upadają, a ziemia (zorganizowane społeczeństwo) jest poruszona, podzielona i topnieje – niektórzy zaczną <str. 139> zauważać, że to, co teraz głosimy, jest już bardzo blisko, że nadszedł wielki dzień Jahwe; że zaczyna się przepowiedziany dzień ucisku i gniewu dla narodów; że Pomazaniec Jahwe obejmuje swą wielką władzę i rozpoczyna swe dzieło wykonywania sądu według sznuru, a sprawiedliwości według wagi (Izaj. 28: 17). Musi panować, aż zniesie wszystkie władze i prawa na ziemi, które są przeciwne wobec tych, które rządzą niebem.
Kiedy ucisk będzie narastał, ludzie na próżno będą szukali schronienia w jaskiniach, skałach i fortecach społeczeństwa (Wolnomularstwo, Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, związki zawodowe i rzemieślnicze, trusty oraz wszelkie towarzystwa duchowne i świeckie) i na górach (w rządach) ziemi, mówiąc: „Upadnijcie na nas* (okryjcie, ochrońcie) i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na stolicy, i przed gniewem tego Baranka; albowiem przyszedł dzień on wielki gniewu jego” – Obj. 6:15-17.
* Użyte tutaj greckie słowo epi jest najczęściej tłumaczone jako na, lecz ma również znaczenie nad i około, i tak też jest wiele razy przetłumaczone w powszechnym przekładzie Biblii. Jest tu mowa o ochronie, a nie o zniszczeniu. Powszechny pogląd na temat tego fragmentu jest taki, że źli ludzie będą mieli na tyle wiary, żeby modlić się do literalnych gór, aby upadły. Pogląd ten jest oczywiście absurdalny. Prawdziwe wypełnienie tego tekstu już się zaczyna: wielcy, bogaci, a także biedni szukają w górach, skałach i jaskiniach schronienia przed ciemniejącą burzą ucisku, która, jak wszyscy widzą, już się zbiera.
Bałwochwalstwo pieniądza, na punkcie którego oszalał cały świat i który ma zająć tak poczesne miejsce w ucisku, powodując chęć nie tylko jego gromadzenia, lecz również zachowania, ma być zupełnie obalone, o czym mówi Proroctwo Izajasza 2:8-21, a także Ezechiela 7:17-19.
Wielki dzień ucisku zostanie dostrzeżony i wszyscy będą szukali ochrony przed jego burzami, chociaż jedynie niewielu w świecie spostrzeże, że sądy Pańskie są wynikiem Jego obecności, obejmowania przezeń władzy i <str. 140> egzekwowania Jego praw. W końcu jednak wszyscy uznają („ujrzą”) Króla chwały; wszyscy, którzy miłują sprawiedliwość, będą Mu wtedy z radością posłuszni i w pełni podporządkują się Jego sprawiedliwym wymaganiom.
Będzie to czas odpłaty dla wszystkich tych, którzy podstępem lub przemocą, czasem w imieniu prawa i używając jego sankcji, zagarnęli uprawnienia lub własność innych. Odpłata, jak już widzieliśmy, przyjdzie od Pana, za pośrednictwem burzących się mas ludzkich. W nieszczęściu, w obawie przed utratą dolara lub akra ziemi czy też praw, którymi długo się cieszyli i których nikt nie kwestionował oraz widząc zbliżającą się odpłatę, wielu będzie szukało ukrycia w silnych dotychczas organizacjach – cywilnych, społecznych i kościelnych, ażeby tylko ożywić i obronić swoje interesy, gdyż czuć będą, iż w pojedynkę na pewno upadną. Nie będą oni jednak mogli uciec przed dniem gniewu Pańskiego. Zbliżający się konflikt i odpłata spowodują, że wszystkie narody ziemi będą biadać, ponieważ będzie to taki czas ucisku, jakiego nie było, odkąd narody poczęły istnieć i jakiego nigdy potem już nie będzie. To właśnie z Jego powodu będą biadali; z powodu Jego sądów w naturalny sposób przynoszących wielki ucisk; ponieważ Pan powstanie, aby potarł ziemię i zniszczył zepsucie (Izaj. 2:21). Sąd i ucisk będą sięgały tak daleko, że nikt im nie ujdzie. W końcu każde oko ujrzy przemianę i uzna królowanie Pana. Ucisk mógłby być o wiele mniejszy, gdyby ludzie mogli dostrzec zasady równości i szybko się do nich dostosować, ignorując i porzucając wszystkie niesprawiedliwe przywileje przeszłości, choćby nawet legalne. Samolubstwo jednak na to nie pozwoli, dopóki ucisk nie złamie i nie obali dumnych, nie upokorzy mocnych i nie wywyższy pokornych.
Ludzkość nie zauważy jednak swego prawdziwego stanu wcześniej, niż wielki dzień ucisku będzie się miał ku końcowi, niż pogańskie królestwa zostaną starte na proch i całkowicie usunięte i nie będzie dla nich miejsca (rok <str. 141> 1915, jak wykazaliśmy w poprzednim rozdziale), niż Babilon zostanie zupełnie odrzucony i zakończy się jego wpływ na świat. Wtedy ludzie zobaczą, że wielki ucisk, przez który przeszli, był symbolicznie przepowiedziany jako „wojna onego wielkiego dnia Boga Wszechmogącego” (Obj. 16:14); że ich uczynki wspomagające błąd i zło były w rzeczywistości walką prowadzoną przeciwko prawu i siłom nowego imperium, a także przeciwko nowemu Władcy; to zaś, co czynili swoimi językami, piórami, rękami, wpływem i innymi środkami, aby w jakimkolwiek znaczeniu poprzeć słuszność i prawdę, było walką po stronie Pańskiej.
Jedni zrozumieją znaczenie wielkiego ucisku szybciej niż inni, ponieważ łatwiej im jest czegoś się nauczyć. Podczas ucisku niektórzy będą świadczyli, że rzeczywistą jego przyczyną, a także powodem poruszenia i burzenia społeczeństwa jest obecność Pańska i zakładanie Jego Królestwa, będącego przeciwieństwem mocy ciemności. Będą oni także głosili, że wszyscy, którzy sprzeciwiają się prawdzie i sprawiedliwości, są wrogami nowego Królestwa; jeżeli się szybko nie poddadzą, to wkrótce poniosą druzgocącą klęskę. Szerokie rzesze społeczeństwa nie będą jednak zwracały uwagi na mądre rady, podobnie, jak czyniły to dawniej. Dopiero, gdy zostaną całkowicie upokorzone pod żelazną laską nowego Królestwa, dostrzegą wreszcie, jak niemądrze postępowali.
Prawdziwy nauczyciel i dawca światła (Mat. 5:14), prawdziwy Kościół, Ciało Chrystusowe, nie ma być jednak pozostawiony w ciemności, aby tak jak świat rozpoznać Jego wtórą obecność po manifestacjach gniewu i siły. Celem ułatwienia oceny tych wydarzeń została przewidziana szczególna pomoc. Przez prorocze zapewnienia, które lśnią jak światło w ciemnym miejscu, <str. 142> Kościół został dokładnie poinformowany, czego ma oczekiwać (2 Piotra 1:19). Prorocze słowa chronią go przed utratą odwagi, pomagają znieść przeszkody i troski, których tak wiele jest w tym złym czasie, a także stać wiernie przy Bogu i nieść światło oraz wskazówki dla świata. Kościół może więc w ten sposób wskazać światu przyczynę ucisku, ogłosić obecność nowego władcy, przedstawić działanie, plany i cel nowej epoki oraz pouczyć świat o najrozsądniejszej drodze w świetle tych wydarzeń. Ludzie nie zechcą słuchać tych wskazówek aż do momentu, gdy ucisk udzieli im lekcji posłuszeństwa, a wówczas wskazówki Kościoła pomogą im wyciągnąć odpowiednie wnioski z tych lekcji. Werset z Izaj. 52:7 mówi właśnie o tej misji „stóp”, czyli ostatnich członków Kościoła, którzy będą ogłaszali na górach (królestwach), że rozpoczęło się panowanie Chrystusa.
Istnieją pewne stwierdzenia zawarte w Piśmie Świętym, dotyczące sposobu powrotu i ukazania się naszego Pana, które wydają się przeczyć sobie wzajemnie aż do momentu, gdy uważnie się nad nimi zastanowimy. Przez stulecia służyły one zapewne Boskiemu celowi ukrycia prawdy aż do czasu naznaczonego, kiedy to miały być zrozumiane; jednak nawet i wtedy mają one być jasne tylko dla szczególnej klasy poświęconych, dla której były przeznaczone.
Nasz Pan powiedział na przykład: „Przyjdę jako złodziej”, a także „Jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego (w dniach Jego obecności): Jedli, pili, żenili się i za mąż wydawali” (...) „i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop”. „A będąc pytany od Faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im i rzekł: Nie przyjdzieć królestwo Boże z postrzeżeniem [inny przekład: bez zewnętrznych <str. 143> znaków]” (Obj. 16:15; Łuk. 17:26,27,20; Mat. 24:38,39).
Te wersety jasno opisują sposób przyjścia Pana. Wskazują, że będzie on obecny w sposób niewidzialny, sprawując dzieło, którego przez pewien czas świat w ogóle nie będzie świadomy. Jego przyjście musi się więc odbyć w sposób cichy, niewidzialny, zupełnie niedostrzegalny dla świata, po prostu tak, jak przyszedłby „złodziej w nocy”, bez hałasu i bez żadnych innych znaków mogących zwrócić uwagę. W czasach Noego świat nadal zajmował się swoimi sprawami, w najmniejszym stopniu nie wyprowadzony z równowagi, nie wierząc w ogóle w to, co głosił Noe o nadchodzącym potopie. Podobnie będzie się działo w pierwszym okresie Dnia Pańskiego: świat, nie wierzący w ogłaszanie Jego obecności i zbliżającego się ucisku, będzie szedł swoją drogą, nie zwracając uwagi na żadne kazania aż do momentu, gdy w potopie ucisku stary świat – stary porządek rzeczy – zniszczeje, przeminie, przygotowując miejsce dla ustanowienia nowego porządku, Królestwa Bożego na całej ziemi – „a jako było za dni Noego, tak będzie i za dni [obecności] Syna człowieczego”.
Z drugiej strony znajdujemy też wersety, które na pierwszy rzut oka wydają się przeczyć tekstom, które zacytowaliśmy, na przykład: „Sam Pan z okrzykiem, z głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba”; „Objawienie Pana Jezusa z nieba z Aniołami mocy jego, w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają i tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa”; „I ujrzą [oni – świat] Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką”; „Oto idzie z obłokami i ujrzy go wszelkie oko” – 1 Tes. 4:16; 2 Tes. 1:7, 8; Mat. 24:30; Obj. 1:7.
Jako szukającym Prawdy, nie wystarczy nam stwierdzić na podstawie tych wersetów, że większość z nich potwierdza <str. 144> ten pogląd, do którego my się przychylamy, a resztę pominąć. Aż do momentu, kiedy każde biblijne stwierdzenie zostanie rozsądnie wyjaśnione, nie możemy być pewni, że znamy prawdę o danym przedmiocie. Jedna lub sto Boskich wypowiedzi są jednakowo prawdziwą i jednakowo mocną podstawą dla wiary. Mądrzej jest więc poszukiwać harmonijnego zrozumienia, niż wyciągać wnioski lub przyjmować teorie oparte na jednostronnej interpretacji, zwodząc w ten sposób siebie samych i drugich.
Chrześcijanie zwykle nie czynią żadnych wysiłków, aby pogodzić te stwierdzenia; dlatego ich pojęcie jest jednostronne i nieprawidłowe. Ostatnia grupa wersetów jest równie przekonywająca, jak i pierwsza, ucząc na pozór o czymś zupełnie innym niż cichy, niewidzialny, podobny do przyjścia złodzieja sposób powrotu i obecności naszego Pana. Co więcej, znajdujemy jeszcze dwie inne ilustracje Jego przyjścia: „Ten Jezus, który w górę wzięty jest od was do nieba, tak przyjdzie, JAKOŚCIE go widzieli idącego do nieba” i „Jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego” – Dzieje 1:11; Mat. 24:27. Aby wyciągnąć właściwe wnioski, musimy się zastanowić również nad tymi dwoma tekstami.
W naszym rozważaniu powinniśmy zauważyć, że nasz Pan przepowiedział, iż Jego królestwo na pewno zostanie założone bez pokazywania tego na zewnątrz, a także iż On przyjdzie i będzie obecny jako złodziej, którego dostrzeżenie wymaga uważnego i starannego wypatrywania; wszystkie zaś powyższe wersety, cytowane zwykle jako dowód skierowanej do wszystkich, widzialnej manifestacji, zostały wypowiedziane językiem obrazowym, z wyjątkiem jednego tekstu stwierdzającego, że Pan przyjdzie tak samo, jak odszedł. Interpretacja wypowiedzi symbolicznych, zaraz po tym, jak odkryjemy ich symboliczny charakter, musi być podporządkowana wskazówkom jaśniejszym, literalnym. Jeżeli interpretacja literalna byłaby sprzeczna z rozsądkiem <str. 145> i z jasnymi stwierdzeniami Pisma Świętego, to taki fragment należy uznać za pewną figurę, zaś jego interpretacja jako symbolu powinna pozostawać w zgodzie z fragmentami oczywistymi i literalnymi, a także z ogólnym charakterem i celem objawionego planu. W tym przypadku przez rozpoznanie i zrozumienie symboliki zobaczymy wspaniałą harmonię wszystkich wersetów. Zastanówmy się teraz nad nimi i zobaczmy, jak doskonale zgadzają się one z tekstami, które nie są symboliczne.
„Sam Pan z okrzykiem, z głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba” – 1 Tes. 4:16. Wymienione tutaj: głos i trąba odpowiadają pod każdym względem tym samym figurom użytym w Objawieniu 11:15-19: „I zatrąbił Anioł siódmy, i stały się głosy wielkie na niebie mówiące: Królestwa świata stały się królestwami Pana naszego i Chrystusa Jego, i królować będzie na wieki wieków (...) i rozgniewały się narody, i przyszedł gniew twój i czas umarłych, aby byli sądzeni” itd. Te same wydarzenia zostały opisane w proroctwie Daniela: „Tego czasu powstanie [obejmie władzę] Michał [Chrystus], książę wielki, (...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być, (...) a wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, ocucą się”. Pisząc o głosach i o trąbie, Paweł dodaje: „A pomarli w Chrystusie powstaną najpierwej”. W 2 Tym. 4:1 mówi dalej, że Chrystus będzie sądził żywych i umarłych „w sławnym przyjściu swojem i w królestwie swojem”; początek tego sądu żywych narodów jest wszędzie opisany jako czas największego ucisku, jaki świat kiedykolwiek oglądał (Dan. 12:1).
W ten sposób Paweł, Jan i Daniel niewątpliwie mówią o tym samym czasie – czasie ukazania się naszego Pana i ustanowienia Jego Królestwa w czasie wielkiego <str. 146> ucisku. Opisują też wydarzenia poprzedzające i rozpoczynające ten czas. Każdy z nich pokazuje podobny rezultat powstania Michała, głosów i trąby, mianowicie ucisk i gniew wylany na narody, a także wzbudzenie umarłych. Zastanówmy się teraz nad użytymi figurami:
„Z OKRZYKIEM.” Greckie słowo przetłumaczone tutaj jako „okrzyk” to keleusma, co oznacza okrzyk dodający odwagi. Okrzyk oznacza publiczne posłannictwo skierowane nie do kilku osób, lecz do całego tłumu. Zwykle celem okrzyku jest zaalarmowanie, przestraszenie lub pomoc i dodanie odwagi. Może on wywierać wpływ jednego rodzaju na jedną klasę, a na inną – wprost przeciwny, zależnie od okoliczności i warunków.
Wydarzenia na świecie, mające miejsce w ciągu ostatnich piętnastu lat, w uderzający sposób odpowiadają temu symbolowi w postaci ogólnoświatowej eksplozji zachęty dla ludzi, aby obudzili się i uświadomili sobie swoje ludzkie prawa i przywileje, aby zastanowili się nad wzajemnymi powiązaniami i zasadami, na których się opierają, a także nad celami, które powinni osiągnąć. Czyż istnieje jeszcze na ziemi jakikolwiek cywilizowany naród, który nie słyszał tego okrzyku i nie znajduje się pod jego wpływem? W ciągu kilku ostatnich lat cały cywilizowany świat studiuje ekonomię polityczną, prawo cywilne i swobody socjalne w takim stopniu, o jakim nie mówią żadne przekazy historyczne. Jak nigdy przedtem ludzie zachęcają się wzajemnie i są zachęcani, aby gruntownie zapoznali się z tymi zagadnieniami. Okrzyk zachęty, który rozpoczął się wzrostem umiejętności, objął już całą ziemię. Pod jego wpływem wspomagani przez uczonych i geniuszy ludzie jednoczą się, aby spierać się i walczyć tak o prawdziwe, jak i o wydumane prawa i wolności; podczas gdy ich organizacje mnożą się i rozrastają, okrzyk brzmi coraz głośniej i dłużej, aż wreszcie, jak zostało to przepowiedziane, zakończy się czasem wielkiego ucisku i zamieszania pomiędzy wzburzonymi narodami. Prorok opisał to w sposób obrazowy: <str. 147> „Głos zgrai na górach [królestwach] jako ludu gęstego, głos i dźwięk królestw i narodów zgromadzonych: Pan zastępów spisuje wojsko na wojnę” – Izaj. 13:4.
„GŁOS ARCHANIELSKI” to jeszcze jeden uderzający symbol podobnego typu. Nazwa „archanioł” oznacza głównego posłańca; sam pomazany Pan jest Głównym Posłańcem od Jahwe – „Aniołem przymierza” – Mal. 3:1. O tej samej postaci pisze Daniel – nazywa ją Michałem, które to imię znaczy ktoś jak Bóg; jest ono bardzo odpowiednie dla kogoś będącego „wyrażeniem istności Bożej”, przedstawicielem Jego mocy i autorytetu. Głos archanioła reprezentuje władzę i panowanie Chrystusa. Symbol ten przedstawia więc Chrystusa przejmującego władzę, czyli rozpoczynającego swoje panowanie i wydającego polecenia i urzędowe rozkazy, oznajmiające zmianę epok przez egzekwowanie praw Jego królestwa.
Ta sama myśl została w inny sposób wyrażona przez Daniela, który mówi: „Tego czasu powstanie Michał, książę wielki”. Powstać znaczy objąć władzę, wydawać rozkazy (zob. też „powstanie” w Izaj. 2:19,21). Inną ilustrację tego samego symbolu pozostawił nam Dawid, mówiąc proroczo o Chrystusie: „Pan wydał głos swój i rozpłynęła się ziemia”. Czas wielkiego ucisku przyjdzie niespodziewanie i ziemia (zorganizowane społeczeństwo) rozpłynie się, czyli rozpadnie, gdy zostanie wprowadzona w życie zmiana administracji, kiedy to nowy Król zacznie wydawać rozkazy. Pod Jego panowaniem wszystkie złe systemy cywilne, społeczne i religijne muszą upaść, bez względu na to, od jak dawna istnieją i jak mocno są ufortyfikowane. Miecz wychodzący z Jego ust uczyni spustoszenie: ludzi osądzi prawda o każdej najdrobniejszej sprawie, zaś jej wpływ pod panowaniem i mocą Chrystusa obali każdą z tysięcy form zła i błędu.
„TRĄBA BOŻA.” Wielu wydaje się bezmyślnie popierać teorię, że ta trąba oznacza literalny dźwięk, <str. 148> jaki rozlegnie się w powietrzu. Przekonamy się jednak, że spodziewanie się czegoś takiego jest bezpodstawne, jeśli zważymy, iż Paweł pisze tutaj o czymś, co Objawiciel nazywa „siódmą trąbą”, „trąbą ostateczną” w całej serii symbolicznych trąb (Obj. 11:15; 1 Kor. 15:51). Dowodem tego, że mowa tu o tej samej trąbie, są opisy związanych z nią wydarzeń. W związku z „trąbą Bożą” Paweł wymienia zmartwychwstanie i zaprowadzenie Królestwa Pana; jeszcze dokładniej pisze o tym samym Objawiciel. Słuszność nazywania siódmej, czy też ostatecznej trąby „trąbą Bożą” jest również oczywista, jeśli pamiętamy, że wydarzenia wymienione w związku z sześcioma poprzednimi trąbami z Objawienia dotyczą działań ludzkości, natomiast trąba siódma odnosi się szczególnie do pracy Pańskiej i obejmuje „dzień Pański”. Ponieważ poprzednie sześć trąb to symbole – pogląd ten podziela ogół komentatorów i badaczy, próbujących jakoś wyjaśniać Objawienie – byłoby pogwałceniem logiki i zdrowego rozsądku oczekiwać, że siódma, ostatnia trąba w tej serii, wyda literalny, słyszalny dźwięk. Co więcej, nie byłoby to w harmonii z metodami używanymi zwykle przez Pana, a także z wersetami Pisma wskazującymi na tajność Jego przyjścia; złodziej nie używa przecież trąby, aby oznajmić swoje przybycie.
Wszystkie siedem trąb z Objawienia cechuje charakter symboliczny, a reprezentują one siedem wielkich okresów czasu wraz z odpowiadającymi im wydarzeniami. Dokładniej rozważymy je w następnym Tomie. Na razie wystarczy powiedzieć, że obecnie jesteśmy świadkami wydarzeń związanych z brzmieniem siódmej trąby. Wielkie głosy, wzrost umiejętności, wzburzone narody – wszystko to w połączeniu z proroctwami czasowymi świadczy o powyższym fakcie. Wiele musi się jeszcze wydarzyć, zanim ta siódma, ostatnia trąba przestanie brzmieć: na przykład nagrodzenie świętych i <str. 149> proroków, zmartwychwstanie wszystkich umarłych itd. W rzeczywistości obejmuje to cały okres tysiącletniego panowania Chrystusa, a wskazują na to wydarzenia, które właśnie wtedy będą miały miejsce (Obj. 10:7; 11:15,18).
Widzimy więc, że „okrzyk”, „głos archanielski” i „trąba Boża” to symbole, które właśnie się wypełniają. Zwróćmy też uwagę na fakt, że każde z trzech proroctw, które wymieniliśmy (Dan. 12:1; Obj. 11:15; 1 Tes. 4:16) deklaruje, że Pan będzie obecny, gdy wydarzenia te staną się faktem. Zostały one przepowiedziane właśnie po to, aby wskazać sposób, w jaki Jego niewidzialna obecność będzie zamanifestowana tym, którzy wierzą w słowo proroctwa. Paweł mówi: „Sam Pan z [literalnie w lub podczas] okrzykiem (...) zstąpi” – zstąpi podczas głosu, trąby itd. Jan powiada, że w trakcie tych wydarzeń królestwa świata stają się królestwami Pana. Daniel pisze: „Tego czasu powstanie [będzie obecny] Michał, książę wielki [Chrystus]” i obejmie swą wielką władzę. Jeżeli więc możemy rozpoznać okrzyk, głosy i brzmienie wielkiej trąby, to powinniśmy uznać je za wskazówki mówiące nie o tym, że Pan przyjdzie wkrótce, lecz że już przyszedł i jest teraz obecny, zaś dzieło żniwa, polegające na zbieraniu pszenicy i paleniu kąkolu już się odbywa. Zobaczymy za chwilę, że znajduje to potwierdzenie w bardzo wielu proroctwach czasowych. Obecność i działalność Pana nie mogą być jednak dostrzeżone literalnym wzrokiem, lecz jedynie oczami wiary, przez niepodważalne słowo proroctwa.
Powinniśmy w tym momencie podkreślić jeszcze jeden fakt: „okrzyk”, „głos archanielski” i „trąba Boża”, jak wyjaśniliśmy powyżej, są narzędziami dla dokonania dzieła żniwa Wieku Ewangelii. Jeżeli więc dostrzegamy nie tylko znaczenie tych symboli, ale także ich przepowiedziany skutek, mający rzeczywiście miejsce, to otrzymujemy dodatkowy dowód zarówno na to, że zinterpretowaliśmy symbole we właściwy <str. 150> sposób, jak i na to, że żyjemy w okresie nazywanym „żniwem”. Żniwo to łączy Wiek Ewangelii z Wiekiem Tysiąclecia – pierwszy z nich się kończy, a drugi rozpoczyna. Wielu nie potrzebuje już żadnej pomocy, aby dostrzec obecne dzieło oddzielania ludzi prawdziwie poświęconych od chrześcijan nominalnych. Wielu widzi działający już symboliczny ogień i dostrzega „okrzyk” ludzi, władzę nowego Króla Immanuela oraz wydarzenia określane jako „siódma trąba” i „obłoki” ucisku, wśród których przychodzi Pan, manifestując w nich swoją moc – poddając sobie wszystkie rzeczy.
Zwracaliśmy już uwagę (Tom I, str. 237) na fakt, że rozpoznanie dzieła żniwa jako rzeczywiście trwającego procesu jest dowodem obecności Pańskiej. Pan stwierdził bowiem, że będzie głównym żniwiarzem i zarządcą całego dzieła i że to będzie początkiem Jego działalności – „I widziałem, a oto obłok biały; a na onym obłoku siedział podobny Synowi człowieczemu, który miał na głowie koronę złotą, a w ręce swojej sierp ostry; (...) i zapuścił ten, który siedział na obłoku, sierp swój na ziemię, i pożęta jest ziemia”. „A czasu żniwa rzekę żeńcom: zbierzcie...” itd. (Obj. 14:14,16; Mat. 13:30). Dzieło żniwa dokona się w pełni w ciągu czterdziestu lat, kończąc się w roku 1914. Stopniowo wypełnią się różne jego aspekty, ale wszystkie te dni będą „dniami Syna człowieczego” – dniami obecności i mocy Pańskiej, które na koniec rozpoznają wszyscy, lecz początkowo będą one zauważone jedynie przez klasę, o której pisze apostoł: „Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności”.
„W OGNIU PŁOMIENISTYM.” Kolejne z tych symbolicznych stwierdzeń stanie się łatwiejsze do zrozumienia, jeżeli będziemy pamiętali o znaczeniu symboli już wyjaśnionych (Tom I, str. 317). Czytamy: „Objawienie Pana Jezusa z nieba z Aniołami mocy jego, w ogniu płomienistym, oddawając <str. 151> pomstę tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa” – 2 Tes. 1:8.
Ten literalny opis ma znaczenie obrazowe: rozumiemy, że w Jego dniu (w Tysiącleciu) obecność Pana zostanie objawiona, czyli zamanifestowana, całemu światu z Jego pozycji władzy duchowej („niebo”) w gniewie i karaniu, jakie zostaną wylane na zło i na czyniących zło. Będzie to gniew niszczący, jak wskazuje na to symbol – ogień – i nie pozostawi ani korzenia, ani gałązki złych systemów, błędu, prześladowań czy dobrowolnych grzeszników; wszyscy dumni i wszyscy czyniący zło zostaną w Tysiącleciu spaleni jak ściernisko. Na początku tego okresu – w czasie „żniwa” – ogień ten będzie płonął bardzo gwałtownie, pochłaniając pychę i zło, tak bardzo się teraz nasilające. Szczęśliwi będą ci, którzy poddadzą swoją dumę i zło zniszczeniu, aby sami nie zostali zgładzeni (przez „wtórą śmierć”) tak, jak z pewnością będą zgładzeni w Wieku Tysiąclecia niektórzy opierający się. Czytamy o tym czasie następujące słowa: „Bo oto przychodzi dzień pałający jako piec, w którym wszyscy pyszni i wszyscy czyniący niezbożność będą jako ściernisko, a popali je ten dzień przyszły, mówi Pan zastępów, tak że im nie zostawi korzenia ani gałązki” – Mal. 4:1.
„Aniołowie mocy jego” – posłańcy i pośrednicy Jego mocy, są różnego rodzaju; można ich właściwie zrozumieć jako wszelkie odpowiednie i różnorodne środki działania, ożywione i nieożywione, które nasz Pan użyje do obalenia obecnych złych systemów i do chłostania czyniących zło.
Gniew, czyli zemsta Pana, będzie zatem wyrażony w ogniu płomienistym, w niszczącym ucisku, jakiego nie było nigdy przedtem – w znaczeniu powszechności, szerokiego zasięgu i zniszczenia zła. Rozpocznie się wtedy okres łaski dla sprawiedliwości i sprawiedliwych. Kiedy te wydarzenia będą coraz bardziej widoczne, ludzie dojdą do wniosku, że nowa władza objęła kontrolę nad sprawami świata. W ten <str. 152> sposób zostanie objawiona światu obecność naszego Pana jako Króla królów. Będzie objawiony „w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają [którzy co prawda nie są zaznajomieni z Bogiem, ale też nie są posłuszni światłu sumienia, które każdy w jakimś stopniu posiada] i tym, którzy [chociaż znają Boga, to jednak] nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa”.
Po wpływem karania, coraz jaśniejszego światła i przychylnych warunków Dnia Tysiąclecia, wszyscy zostaną przyprowadzeni do tak klarownej znajomości Prawdy i drogi sprawiedliwości, że nie będą już mogli usprawiedliwiać się niewiedzą lub niemożliwością bycia posłusznym Prawdzie; ci zaś, którzy uporczywie trwać będą na stanowisku nieprzyjaciół Boga i sprawiedliwości, zostaną ukarani wiecznym zatraceniem (zatraceniem, z którego nie będzie już zmartwychwstania) od obliczności Pańskiej i od chwały mocy Jego.
„Z MOCĄ I CHWAŁĄ WIELKĄ.” Kolejne zdanie świadczy o tym, że cały świat ujrzy Syna człowieczego przychodzącego, zanim Jego Królestwo będzie w pełni zaprowadzone, a współdziedzice zebrani i wraz z Nim wywyższeni. Widząc Jego przyjście wszystkie pokolenia ziemi będą narzekały – „i ujrzą Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką”.
Świat widzi już zbierające się i ciemniejące obłoki ucisku; widzi, że jakaś moc kieruje teraz jego sprawami, moc, z którą ludzie nie mogą się mierzyć; każdy, kto jest wystarczająco inteligentny, aby zwrócić uwagę na bieg wydarzeń, widzi, że najbliższa przyszłość jest ciemna i złowroga. Ludzie myślący widzą, z jaką uporczywością podsuwane są im pod rozwagę kwestie prawdy i błędu, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, wraz z domaganiem się wyrażenia ich indywidualnych opinii co do tych zasad. Wielu rozpoznaje już chwałę i moc nowego Władcy ziemi, ale z powodu otaczających Go obłoków i ciemności nie widzą jeszcze samego Króla. Ludzie spostrzegają obłoki i dlatego widzą Go przychodzącego w <str. 153> obłokach z mocą i wielką chwałą (chwałą mocy i sprawiedliwości), ale Jego samego nie rozpoznają. Obłoki znikną dopiero wtedy, gdy spadnie z nich grad i węgle ogniste (Ps. 18:12,13), które zniszczą ludzką pychę, samolubstwo i przesądy. Wtedy to objawi się pełny majestat i chwała obecności Chrystusa. Gdyby ludzie brali pod uwagę i słyszeli głos Pana, który kieruje teraz procesem sprawiedliwości i ostrzega przed zagrażającą odpłatą, zapobiegłoby to wielkim nieszczęściom niedalekiej przyszłości, ale „Bóg mówi raz i drugi, ale człowiek tego nie uważa; (...) tedy otwiera ucho ludzkie [w dźwiękach grzmotów „dnia ucisku”], a to, czem ich ćwiczy, pieczętuje, aby człowieka odwiódł od złej sprawy jego i pychę od męża aby odjął”.
„Oto idzie z obłokami” i we właściwym czasie „ujrzy [dostrzeże] go wszelkie oko”; rozpoznana zostanie Jego obecność, moc i władza; wszyscy będą musieli się jej poddać, chcąc czy nie chcąc, aż do rozwiązania Szatana na mały czas pod koniec Tysiąclecia, kiedy to, po wszystkich doświadczeniach, ich chęć lub niechęć będzie wystarczająco sprawdzona i niechętni zostaną unicestwieni wtórą śmiercią, symbolicznie nazywaną jeziorem ognistym (Obj. 21:8).
Jeżeli patrzymy w ten sposób, to wszystkie symboliczne wskazówki dotyczące sposobu przyjścia naszego Pana doskonale zgadzają się z jasnymi stwierdzeniami mówiącymi, że Jego obecność przez pewien czas będzie tajemnicą, wiadomą tylko czuwającym.
Czego uczy nas wypowiedź anioła po odejściu naszego Pana? Dzieje Ap. 1:11 – „Ten Jezus, który w górę jest wzięty od was do nieba, tak przyjdzie, jakoście go widzieli idącego do nieba”.
Uważne rozważenie tego tekstu ukaże jego spójność z tym, co powiedzieliśmy wcześniej. Wielu wydaje się <str. 154> czytać ten tekst następująco: tak, jak widzieliście Pana wstępującego do nieba, tak – w podobny sposób – zobaczycie Go powracającego. Ci, którzy w ten sposób rozumieją powyższy werset powinni czytać go ciągle aż do momentu, gdy zauważą, że nie mówi on, iż ci, którzy widzieli, jak odchodził, zobaczą Go, kiedy przyjdzie. Ani oni, ani nikt inny nie zobaczy przyjścia Pana. Tekst ten uczy, że sposób Jego przyjścia będzie taki jak sposób Jego odejścia. Jaki więc był sposób Jego odejścia? Czy towarzyszył temu wielki splendor, wielka demonstracja? Czy odbyło się to z dźwiękiem trąby, z głosami i wielkim okrzykiem rozbrzmiewającym w powietrzu? Czy sylwetka naszego Pana jaśniała niezwykłą chwałą i blaskiem? Jeżeli tak, to powinniśmy oczekiwać, że wtóre przyjście naszego Pana odbędzie się w podobny sposób. Z drugiej zaś strony – czy odejście to nie było tak ciche i skryte, jak tylko mogło być, a zarazem zgodne z zamierzonym celem – przekonaniem naocznych świadków o tym, co się zdarzyło? Nikt oprócz wiernych naśladowców nie widział Pana, ani nie wiedział o Jego odejściu. Stwierdzenie Pana: „Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda” (Jan 14:19) było zawsze prawdziwe, ponieważ nikt oprócz braci nie widział Pana ukazującego się po zmartwychwstaniu i nikt oprócz nich nie oglądał Jego wniebowstąpienia. I w podobny sposób, jak odszedł (cicho, skrycie, jeżeli chodzi o świat; wiedzieli o tym jedynie Jego naśladowcy), tak samo, w podobny sposób, przychodzi po raz drugi. Kiedy odchodził, podniósł ręce i błogosławił ich; teraz powraca, aby ich radość była zupełna: „Przyjdę zasię i wezmę was do siebie”; „I zasię ujrzę was, a będzie się radowało serce wasze, a radości waszej nikt nie odejmie od was” – Łuk. 24:50,51; Jan 14:3; 16:22.
Wydaje się, że anioł położył szczególny nacisk na fakt, iż powróci „ten Jezus” – ten sam, który zostawił chwałę, jaką miał wraz z Ojcem jeszcze przed stworzeniem świata, i stał się człowiekiem – stał się ubogim, abyśmy my byli ubogaceni; ten sam Jezus, który umarł na Kalwarii; ten sam Jezus, który trzeciego dnia powstał ożywiony duchem; ten sam Jezus, który <str. 155> w czasie czterdziestu dni zamanifestował swoją przemianę – TEN sam Jezus wstąpił teraz na wysokość. Tak, to jest ten sam Jezus, który doświadczył dwóch zmian natur – najpierw z duchowej w ludzką, potem z ludzkiej w boską. Te zmiany natury nie zniszczyły Jego indywidualności. Jak zapewnił nas anioł, Jego tożsamość została zachowana bez względu na to, czy filozofia tego faktu jest zrozumiała, czy nie. Nie znamy Go już więcej według ciała (jako człowieka), lecz powinniśmy pamiętać o Jego wywyższeniu, o tym, że teraz posiada On boską, duchową naturę; powinniśmy też spodziewać się Jego przyjścia zgodnie z tą przemianą i wywyższeniem. Mimo wszystko nie wolno nam zapominać, że to jest ten sam miłujący Jezus – pod tym względem nic się nie zmieniło. To jest „ten Jezus”, który, będąc obecny przez czterdzieści dni, był widziany jedynie przez swoich uczniów, a nawet i oni widzieli Go tylko przez krótki czas. Podczas swej wtórej obecności będzie On niewidzialny dla świata tak samo, jak podczas czterdziestu dni poprzedzających Jego wniebowstąpienie. Musimy pamiętać, że nie przychodzi On, aby oddać samego siebie na ofiarę i dlatego nie potrzebuje już ludzkiego ciała przeznaczonego na ofiarę (Hebr. 10:5). Wszystko to jest już poza Nim: On już więcej nie umiera, lecz przychodzi, by rządzić, błogosławić i podźwignąć odkupioną ludzkość.
Nasz Pan dał nam najpiękniejszy obraz sposobu, w jaki zostanie objawiona Jego obecność, kiedy powiedział: „Jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i przyjście [obecność] Syna Człowieczego” – Mat. 24:27. Większość przekładów używa tutaj słowa „błyskawica”; jest to oczywiście niewłaściwe, ponieważ błyskawice nie wychodzą od wschodu słońca i nie ukazują się aż na zachód. Przychodzą one z różnych kierunków i bardzo rzadko rozbłyskują przez środek całego nieba. Obraz użyty przez Pana – jedynie możliwy, by pozostawał w zgodności z Jego słowami – dotyczy jasności słonecznej, która niezmiennie pojawia się na wschodzie i świeci aż do zachodu. Użyte tutaj greckie słowo astrape <str. 156> zostało więc w tym wersecie przetłumaczone nieprawidłowo, podobnie jak w zapisie tych samych słów dokonanym przez Łukasza (17:24). Nasz Pan użył również tego słowa astrape w Ewangelii Łukasza 11:36, gdzie odnosi się ono do światła świecy i jest tłumaczone jako „blask”. Niewłaściwe pojęcie o sposobie przyjścia i objawienia się naszego Pana, ugruntowane w umysłach tłumaczy, doprowadziło do błędnego przełożenia astrape jako „błyskawica”. Przypuszczali oni, że Pan objawi się nagle, jak błyskawica, a nie stopniowo, jak blask wschodzącego słońca. Jakże jednak piękny jest obraz wschodu słońca, ilustrujący stopniowe świtanie Prawdy i błogosławieństw w dniu Jego obecności! W obraz ten Pan włącza też zwycięzców: „Tedy sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego”. Prorok, używając tego samego obrazu, dodaje: „Wzejdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego”. Świtanie jest stopniowe, ale w końcu pełna, czysta jasność całkowicie rozproszy ciemności błędu, niewiedzy, przesądu i grzechu.
Niedoskonałe tłumaczenie słowa parousia jeszcze bardziej utrudnia zrozumienie tego fragmentu. W Emphatic Diaglott i tłumaczeniu prof. Young’a słowo to przetłumaczono jako presence (obecność), u Rotherham’a brzmi ono arrival (przybycie), zaś w przekładzie powszechnym – coming (przyjście). Angielska tłumaczenie poprawiona (Revised Version) utrzymuje słowo coming (przyjście) w tekście głównym, lecz na marginesie przyznaje, że prawdziwym znaczeniem greckiego słowa jest presence (obecność). Greckie słowo parousia niezmiennie oznacza osobistą obecność kogoś, kto już przyszedł czy przybył. Nigdy nie powinno być ono rozumiane jako pobyt w drodze, dla określenia którego język angielski używa słowa coming (przyjście).1 Tekst, który właśnie rozważamy, uczy więc, że podobnie, jak rzecz się ma ze stopniowym świtaniem blasku słońca, tak też będzie <str. 157> ze stopniowym manifestowaniem, czyli objawianiem, obecności Syna Człowieczego.
1 We wszystkich najbardziej znanych polskich przekładach Biblii słowo greckie parousia przetłumaczono w omawianym wersecie Mat. 24:27 jako przyjście.
Razem z tym obrazem nasz Pan zostawił nam kilka słów przestrogi, aby uchronić nas od pewnych błędów, które miałyby się pojawić około czasu Jego wtórego przyjścia i zwodzić Kościół. „Otom wam przepowiedział. Jeźliby wam tedy rzekli: Oto na puszczy jest, nie wychodźcie; oto w komorach, nie wierzcie. Albowiem jako blask [słońca] wychodzi od wschodu słońca i [stopniowo] ukazuje się aż na zachód, tak będzie i obecność Syna człowieczego”. W ten sposób nasz Pan ostrzega nas przed dwoma błędami szerzącymi się w naszych czasach. Jednym z nich jest stwierdzenie, że nasz Pan przyjdzie w ciele, na puszczę, czyli na pustkowie w Palestynie. Wierząc w to, wielu się tam udało, oczekując przyjścia Jezusa w ciele, z bliznami po ukrzyżowaniu. Oczekując Pana takiego, jakim był, a nie takiego, „jakim jest”, popełniają wielki błąd, uniemożliwiając samym sobie dostrzeżenie prawdy, podobnie jak Żydzi podczas pierwszego przyjścia. Takie fałszywe oczekiwania sprawiły, że niektórzy zinterpretowali w sposób literalny stwierdzenie proroka (Zach. 14:4): „I staną nogi jego w on dzień na górze Oliwnej” itd.* Zaślepieni tymi oczekiwaniami nie widzą, że nogi w tym tekście mają znaczenie obrazowe, podobnie jak w Ps. 91:12; Izaj. 52:7; Ps. 8:6; 110:1; Efez. 6:15; 5 Mojż. 33:3, a także w wielu innych miejscach. Gdyby wiedzieli, czego mają oczekiwać, to nie sądziliby, że mają iść do Jerozolimy, aby szukać człowieka Chrystusa Jezusa; wywyższony król przychodzi bowiem jak blask słońca, sprawiając, że cały świat odczuwa Jego obecność i wpływ. Dlatego: „Nie wychodźcie”.
* Wyjaśnienie tego proroctwa pozostawiamy na inną okazję.
„Jeźliby rzekli: Oto w komorach jest, nie wierzcie”. Spirytyzm, zawsze gotowy, aby zwodzić oszustwami <str. 158> i aby posługiwać się zasadniczymi prawdami jako szatą światłości (2 Kor. 11:13,14), nie waha się twierdzić, że żyjemy obecnie w okresie zmiany epok i świtania chwalebnego wieku. Niektórzy ze zwolenników tego ruchu uczą nawet, między innymi, że Chrystus jest obecny i nie wątpimy, że wkrótce proponować będą seanse, podczas których będą twierdzić, że pokazują Chrystusa w tajnych komorach. Widząc błąd w takiej lub innej formie pamiętajmy o słowach naszego Pana i odrzućmy wszystkie te stwierdzenia jako fałszywe, wiedząc, że Pan objawi swoją obecność nie w taki sposób, lecz „jako blask słońca”, ukazując się stopniowo – „wzejdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego”.
Język grecki jest bardzo precyzyjny, co znacznie zwiększa jego możliwość dokładnego przekazania prawdy. Spójrzmy na przykład na słowo przychodzić: w powszechnie używanych angielskich tłumaczeniach Biblii słowo come zastępuje trzydzieści dwa słowa greckie, z których każde ma nieco inny odcień znaczeniowy. Przykłady: ephistemi znaczy dosięgnąć, tak jak w Łuk. 21:24 – „a nagle by na was przyszedł [dosięgnął was] ten dzień”; synerchomai oznacza zbierać się, schodzić się razem, jak w 1 Kor. 11:18 – „schodzicie się we zborze”; proserchomai znaczy zbliżać się, iść w kierunku czegoś, jak w Hebr. 4:16 – „przystąpmyż tedy z ufnością”; heko znaczy przybyć, być po fakcie przyjścia, kiedy czynność przychodzenia jest już zakończona, jak w Jan 2:4 – „jeszczeć nie przyszła godzina moja”; enistemi oznacza być obecnym i tak jest tłumaczone z wyjątkiem dwóch przypadków, gdzie również powinno być w ten sposób oddane: 2 Tym. 3:1 – „nastaną czasy trudne” – będą miały miejsce oraz 2 Tes. 2:2 – „jakoby nadchodził dzień Chrystusowy” – jakoby był już obecny. Słowo parousia również oznacza obecność i nigdy nie powinno być tłumaczone jako przyjście. Biblia angielska [także polska] oddaje to słowo poprawnie w 2 Kor. 10:10 i Filip. 2:12. Bardzo cenny jest „Emphatic Diaglott”, <str. 159> przekład Nowego Testamentu na język angielski, który w prawie każdym miejscu oddaje wyraz parousia prawidłowo – jako OBECNOŚĆ.
Chcielibyśmy teraz zwrócić uwagę na dwa greckie słowa: heko i parousia, a także na ich użycie w Nowym Testamencie, szczególnie zaś na użycie drugiego z nich; prawidłowe zrozumienie ich znaczenia i fragmentów, w których te wyrazy się pojawiają, rzuca właściwe światło na sposób powrotu naszego Pana. Powszechne, lecz błędne przekłady zaciemniają przedmiot, który powinny wyjaśniać.*
* Słowo parousia pojawia się w greckim Nowym Testamencie dwadzieścia cztery razy i tylko dwa razy (2 Kor. 10:10; Filip. 2:12) zostało w angielskim przekładzie powszechnym [w języku polskim odpowiada mu Biblia Gdańska – przyp. tłum.] oddane prawidłowo jako presence (obecność). Inne miejsca, w których ten wyraz jest przetłumaczony niewłaściwie jako coming (przyjście): Mat. 24:3,27,37,39; 1 Kor. 15:23; 16:17; 2 Kor. 7:6,7; Filip. 1:26; 1 Tes. 2:19; 3:13; 4:15; 5:23; 2 Tes. 2:1,8,9; Jak. 5:7,8; 2 Piotra 1:16; 3:4,12; 1 Jana 2:28.
Pamiętając o rzeczywistym znaczeniu słowa parousia – nie przyjście, czyli znajdowanie się jeszcze w drodze, lecz obecność, już po przybyciu – rozważmy teraz kilka fragmentów, w których pojawia się to słowo. Dowiemy się z nich, że obecność niekoniecznie musi być widzialna, ale może odnosić się również do rzeczy niewidzialnych. W ten sposób na przykład aniołowie, istoty duchowe, mogą być między nami obecne, lecz niewidoczne; nasz Pan również był obecny na ziemi podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu i często przebywał z uczniami, ale świat Go nie widział, a uczniowie oglądali Go tylko przy kilku okazjach, o których już mówiliśmy. Były to dni Jego parousii (obecności), podobnie jak poprzednie trzydzieści trzy i pół roku.
W rozmowie poprzedzającej pytanie z Mat. 24:3 nasz Pan przepowiedział zburzenie świątyni i odrzucenie cielesnego Izraela aż do czasu, gdy z radością uzna on w Nim swojego Mesjasza i rzecze: „Błogosławiony”. Pan powiedział swoim uczniom, że odejdzie, a potem przyjdzie zasię i weźmie ich do siebie. <str. 160> Nazwał tamten czas „żniwem”, czyli dokonaniem świata, wspominając też o przyszłym „żniwie” w czasie swego drugiego przyjścia (Mat. 9:37,38; 13:39,40). Pamiętając zapewne o tym, że jedynie garstka uznała Go za Chrystusa podczas Jego pierwszej obecności, uczniowie chcieli wiedzieć, jak rozpoznać Go przy drugiej – prawdopodobnie spodziewali się oni, że ta druga obecność będzie miała miejsce za ich życia. Stąd ich pytanie: „Co za znak [wskazówka] parousii [obecności] twojej i dokonania świata?”
Uczniowie byli skłonni mieszać końcowe wydarzenia Wieku Żydowskiego, czyli żniwo, podczas którego żyli, z tym przyszłym „żniwem”, czyli końcem Wieku Ewangelii. Dlatego nasz Pan podał dokładny opis wydarzeń, które muszą nastąpić, wskazując na znaczny okres czasu pomiędzy tymi żniwami, nie podając jednak długości tego okresu; nawet On sam nie znał jej wtedy (Mar. 13:32).
Odpowiedź naszego Pana w wersetach 1 do 14 obejmuje cały Wiek Ewangelii; Jego słowa w wersetach 15 do 22 mają podwójne zastosowanie – literalnie można je stosować do końca Wieku Żydowskiego, figuralnie zaś odnoszą się one do końca obecnego Wieku Ewangelii, którego Wiek Żydowski był cieniem. Wersety 23-26 zawierają słowa ostrzeżenia przed fałszywymi Chrystusami, a w wersecie 27 Pan dochodzi do pytania uczniów odnośnie Jego parousii i stwierdza (jak należałoby przełożyć): „Jako blask [światło słońca] wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i parousia [OBECNOŚĆ] Syna człowieczego”. Blask słońca pojawia się szybko, lecz bez najmniejszego hałasu; na samym początku dostrzegają go ci, którzy najwcześniej wstają.
Pozostawiając inne, pośrednie aspekty wykładu naszego Pana do rozważenia w późniejszym czasie, zauważamy drugą część Jego odpowiedzi na pytanie uczniów o Jego parousię. Znajduje się ona w wersetach 37 i 39. Pan mówi: „Jako było za dni Noego, tak będzie i parousia [OBECNOŚĆ] Syna człowieczego”. Zauważmy, <str. 161> że porównanie to nie dotyczy przyjścia Noego i przyjścia naszego Pana, ani też przyjścia potopu i przyjścia naszego Pana. W ogóle nie ma tu wzmianki o przyjściu Noego, ani o przyjściu naszego Pana, ponieważ, jak już ustaliliśmy, parousia nie oznacza przyjścia, lecz obecność. Porównanie zostało więc uczynione pomiędzy czasem obecności Noego wśród ludzi „przed potopem”, a czasem obecności Chrystusa na ziemi, czasem Jego wtórej obecności, przed ogniem – wielkim uciskiem dnia Pańskiego, który kończy obecny wiek.
Za dni Noego, przed potopem, ludzie byli bezbożni; podobnie bezbożni będą w czasie obecności naszego Pana, przed ogniem wielkiego ucisku, który na nich spadnie; nie jest to jednak porównanie, czyli podobieństwo, o którym mówił nasz Pan, ponieważ bezbożność obfitowała w każdej epoce. Sedno porównania zostało jasno przedstawione i możemy je łatwo zauważyć, jeżeli przeczytamy te wersety krytycznie: ludzie, z wyjątkiem członków rodziny Noego, byli nieświadomi nadchodzącej burzy i nie uwierzyli świadectwu Noego i jego rodziny; dlatego „nie spostrzegli się”. To właśnie jest sedno tego porównania. Tak będzie również podczas OBECNOŚCI Syna Człowieczego. Nikt oprócz rodziny Bożej nie uwierzy; inni „nie spostrzegą się” dopóki społeczeństwo, obecnie zorganizowane, nie zacznie się rozpływać od gorejącego ognia ucisku, już teraz bezpośrednio zagrażającego. Zostało to zilustrowane słowami: „Albowiem jako za dni onych przed potopem jedli i pili, i żenili się [Łuk. 17:28 dodaje „szczepili i budowali”], aż do onego dnia, którego wszedł Noe do korabia, i nie spostrzegli się, (...) tak będzie i parousia [obecność] Syna człowieczego”. W czasach obecności Syna Człowieczego świat będzie więc trwał w swoim jedzeniu, piciu, szczepieniu, budowaniu i żenieniu się – w rzeczach, które nie zostały wymienione jako grzechy, lecz jako znaki nieświadomości obecności Pana i ucisku, który obejmie świat. Taka jest więc odpowiedź naszego Pana na <str. 162> pytanie uczniów – jaki będzie znak [wskazówka] obecności [parousii] twojej i dokonania świata (żniwa wieku)? Pan odpowiada następująco: nie będzie znaku dla mas ludzkości, nie będą one wiedziały ani o mojej obecności, ani o nowych, epokowych zmianach. Jedynie garstka to pozna i będzie o tym pouczona od Boga (w sposób, który tutaj nie został wyjaśniony), zanim pojawi się jakikolwiek znak (wskazówka), który będzie mógł dostrzec świat.
Łukasz (17:26-29) przekazał ten sam wykład nieco innymi słowami, ale w zupełnej zgodności z Mateuszem. Nie używa on słowa parousia, lecz wyraża dokładnie tę samą myśl, mówiąc: „A jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego” – za dni Jego obecności. Nie przed tymi dniami, nie po tych dniach, lecz za (podczas) Jego dni: świat będzie jadł, pił, żenił się, kupował, sprzedawał, szczepił i budował. Te wersety uczą więc jasno, że nasz Pan będzie obecny przy końcu tego wieku, całkowicie nieznany i niewidzialny dla świata.
Chociaż nigdy nie będzie już potopu, który zniszczyłby ziemię (1 Mojż. 9:11), to jednak Biblia mówi, że cała ziemia będzie pożarta ogniem Boskiej gorliwości (Sof. 3:8). Żaden z tych wersetów nie mówi o ziemi w sensie literalnym, fizycznym, lecz o istniejącym porządku rzeczy: w pierwszym przypadku zostało to dokonane przez zatopienie wszystkich ludzi oprócz rodziny Noego; w drugim zaś przez spalenie wszystkich, oprócz rodziny Bożej, w symbolicznym ogniu – w wielkim ucisku Dnia Pańskiego. Wierne dzieci Boże zostaną uznane za godne, aby ujść tego wszystkiego, co się dziać ma na ziemi (Łuk. 21:36) – ujść niekoniecznie przez zabranie z ziemi, lecz przez uczynienie odpornymi na ogień tak jak trzej Hebrajczycy z symbolicznego obrazu, którzy chodzili w pośrodku pieca siedmiokroć rozpalonego i nawet ich szat nie było czuć dymem, ponieważ razem z nimi był obecny ktoś podobny Synowi Bożemu (Dan. 3:19-25). <str. 163>
Zwrócimy teraz uwagę na wersety, które uczą, iż przez pewien czas wielu w Kościele będzie nieświadomych obecności Pańskiej, żniwa i zakończenia wieku, chociaż Pan będzie już obecny i będzie już trwało dzieło żniwa.
Końcowe wersety 24. rozdziału Ewangelii według św. Mateusza, poczynając od wersetu 42, są bardzo znaczące. W wersecie 37 nasz Pan pokazał, że świat nie będzie wiedział o parousii Syna Człowieczego; teraz przestrzega On swoich uczniów, że jeżeli nie będą czuwali, to również pozostaną w ciemności co do Jego parousii: „Czujcież tedy, ponieważ nie wiecie, której godziny Pan wasz przyjdzie [erchomai – przybywać]”. Gdyby ludzie wiedzieli, o której godzinie przyjdzie złodziej, czuwaliby i nie daliby się zaskoczyć: powinniście więc zawsze czuwać, zawsze być gotowi i zawsze wypatrywać pierwszego znaku mojej parousii. Odpowiadając na wasze pytanie: „Kiedy się to stanie?”, mówię wam jedynie, abyście czuwali i byli gotowi; kiedy przyjdę, kiedy będę obecny, oznajmię to wszystkim tym, którzy będą czuwać i będą wierni; tylko oni będą mieli prawo o tym wiedzieć. Wszyscy inni powinni i muszą pozostać w ciemnościach zewnętrznych i muszą uczyć się tak jak świat i razem z nim – przez ucisk.
„Któryż tedy [w czasie żniwa] jest sługa wierny i roztropny, którego postanowił* pan nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm na czas słuszny? Błogosławiony on sługa, którego by, przyszedłszy (erchomai – kiedy przybędzie) Pan jego, znalazł tak czyniącego; zaprawdę powiadam wam, że go nad wszystkiemi dobrami swemi postanowi” – dla takich wiernych sług będzie otwarty cały olbrzymi spichlerz drogocennej Prawdy, aby uzbroić, zaopatrzyć i nakarmić wszystkich domowników wiary.
* Manuskrypty: Synaicki i Watykański podają „uczyni”.
Jeżeli jednak serce sługi będzie złe, to powie on: mój Mistrz odwłacza z przyjściem swoim (nie przyszedł). Zacznie wtedy bić (sprzeciwiać się i sprzeczać) współsługi swoje (tych, którzy się od niego różnią, <str. 164> którzy mówią coś wręcz przeciwnego – mój Pan nie odwłacza, lecz już przyszedł, jest obecny). Taki sługa będzie może jadł i pił z pijanicami (upije się światowym duchem), lecz jego Mistrz przyjdzie (greckie heko – będzie już po fakcie przyjścia) dnia, którego się nie spodzieje i godziny, której nie wie, i odłączy go (od bycia jednym z tych sług, którzy mają przywilej dawania czeladzi pokarmu na czas słuszny), a część jego położy z obłudnikami. (Chociaż nie jest on obłudnikiem, lecz prawdziwym sługą, to z powodu swojej niewierności i nadużyć będzie miał swoją część razem z obłudnikami w zamieszaniu i ucisku przychodzącym na Babilon.) „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.”
Powyższe słowa, uważnie rozważone, uczą nas jasno, że pod koniec tego wieku będzie istniała jedna klasa zaprzeczająca, że Pan jest obecny (nie, że Pan kiedyś przyjdzie, lecz że już przyszedł). Będą oni bili – ostro występowali przeciwko współsługom, którzy muszą nauczać czegoś innego – że Pan już przyszedł. Pan jasno mówi, który z tych sług jest wierny i dobry, a który błądzi. Wierny sługa, którego Pan znajdzie dającego „pokarm” na czas słuszny, zostanie wywyższony i postanowiony nad skarbnicą Prawdy, co da mu jeszcze większą możliwość rozdawania jej czeladzi. Niewierny sługa zostanie stopniowo odłączony i będzie coraz bliżej sympatyzował z nominalnymi wyznawcami, czyli obłudnikami. Zauważmy fakt, że niewierny sługa jest w ten sposób odłączony, odseparowany w czasie, o którym nie wie – w czasie żniwa – podczas gdy jego Pan jest rzeczywiście obecny, wyszukując i gromadząc swoje klejnoty, chociaż ten sługa o tym nie wie (Mat. 13:30; Psalm 50:5; Mal. 3:17; Mat. 24:31).
Mówimy o tych szczegółach jedynie po to, aby pokazać, że odpowiadając na pytanie uczniów o znaki i dowody Jego wtórej obecności, nasz Pan uczył, iż ani świat, ani <str. 165> niewierni słudzy nie będą o tym wiedzieli co najmniej do początku wielkiego ognia ucisku. Wierni ujrzą Jego obecność jedynie oczami wiary – przez Pisma, które dla ich nauki zostały wcześniej spisane, aby zrozumieli je, gdy przyjdzie właściwy czas. Wszystkie obecne prawdy są częścią „dóbr Jego”, skarbów nowych i starych, które nasz Pan składał dla nas i teraz nam darmo rozdaje (Mat. 24:45-47).
Dzięki tym przepowiedzianym znakom nasz Pan wystarczająco przygotował Kościół do rozpoznania Jego obecności we właściwym czasie, choć obecność ta nie będzie widzialna dla cielesnego wzroku. Pan ostrzegł nas też przed oszustwami, jakie powstaną i będą tak przekonywające, że gdyby było możliwe, to zwiodłyby najwierniejszych wybranych. Nie jest to jednak możliwe, ponieważ wszyscy wybrani pilnie słuchają ostrzeżeń i wnikliwie zaznajamiają się z przepowiedzianymi znakami obecności Pana, szukając ich wypełnienia. Ci, którzy myślą inaczej, nie należą do klasy wybrańców. Jedynie zwycięzcy będą królować z Panem. Te oszustwa, jak wykażemy w następnym rozdziale, istnieją już dzisiaj i wielu pada ich ofiarą. Wybrani zostali jednak, dzięki Bogu, wcześniej ostrzeżeni i uzbrojeni, i teraz nie będą już zwiedzeni ani zniechęceni. Chociaż otaczają Go obłoki i ciemność, oni rozpoznają Jego obecność i cieszą się, że przybliżyło się ich wybawienie. Jeśli jakikolwiek człowiek powie wam: oto tu jest Chrystus, albo tam (w jakimś miejscu), nie wierzcie. Jeśli powiedzieliby wam: jest na pustyni – nie wychodźcie; oto w komorach – nie wierzcie; albowiem (podobnie) jako światło słońca, które stopniowo świta i napełnia ziemię, tak będzie Jego obecność (Mat. 24:23,26,27). Zgodnie z zapowiedzią będzie to zamanifestowane świtem światła prawdy – prawdy o każdej rzeczy, która teraz tak szybko i chwalebnie się rozwija. Jeszcze kilka lat, a wzejdzie w pełni słońce sprawiedliwości, <str. 166> niosąc zdrowie na swoich skrzydłach, aby błogosławić i podnieść gnębiony śmiercią świat.
W świetle dowodów przedstawionych w tym rozdziale, a także w rozdziałach poprzednich i późniejszych, nie wahamy się oznajmić radującej serce wieści, że żyjemy w żniwie Wieku Ewangelii i że Mistrz jest znów wśród nas jako Główny Żeńca – nie w ciele, jak podczas żniwa Wieku Żydowskiego, lecz w mocy i wielkiej chwale, jako „nader wywyższony”, boski Chrystus, którego chwalebne ciało jest obecnie „wyrażeniem istności Ojca”, chociaż Jego chwalebna istność została łaskawie zakryta przed wzrokiem ludzkim. Rozpoczyna on swoje panowanie sprawiedliwości; Jego sierp Prawdy sprawuje już dzieło rozdzielania; zbiera On już w jedności serca i umysłu dojrzałe pierwociny duchowego Izraela; wkrótce to skompletowane, wybrane „ciało” będzie rządziło i błogosławiło świat.
Oznajmiliśmy tę wieść po to, aby w miarę dalszego rozważania czytelnik mógł jaśniej zobaczyć, na co najbardziej wskazują proroctwa czasowe; udowodnimy, że według chronologii żniwo i wszystkie towarzyszące mu wydarzenia mają miejsce właśnie teraz i że wypełniają się zgodnie z przepowiedniami.
Jeżeli patrzymy w ten sposób na proroctwa czasowe i szczegółowość instrukcji dotyczących sposobu ukazania się naszego Pana i towarzyszących mu okoliczności, to widzimy, że nie zostały one dane ani w celu zaalarmowania świata, ani zaspokojenia pustej ciekawości, ani obudzenia śpiącego kościoła nominalnego; zostały przekazane, aby ci, którzy nie śpią i nie należą do tego świata, lecz czuwają oraz są poświęceni i wierni, szczerze studiując plan ich Ojca, zostali poinformowani o znaczeniu bieżących wydarzeń, aby nie pozostawali w ciemnościach co do wydarzeń, o których w żaden inny sposób nie mogą się upewnić – co do żniwa, obecności wielkiego Żniwiarza, młócenia i odsiewania prawdziwej pszenicy, wiązania i palenia kąkolu w czasie ucisku itd. <str. 167>
Apostoł Piotr opisuje, jak niektórzy z niewiernych sług i obłudników będą się naśmiewać podczas obecności Pana, podobnie, jak naśmiewali się za dni Noego (2 Piotra 3:3,4,10,12). Zauważmy, że apostoł zwracał się do Kościoła, zaznaczając, że naśmiewcy, których opisuje, są w kościele nominalnym i otwarcie twierdzą, iż interesuje ich plan i dzieło Pana, dlatego też wierzą, że Pan kiedyś przyjdzie. Opisywane naśmiewanie się dotyczy właśnie tego przedmiotu; słyszymy je i będziemy słyszeć od tych rzekomych chrześcijan, kiedy rozmawiamy z nimi o obecności Pana, dziele żniwa itp. Ogólnie mówiąc, chrześcijanie, zanim zbadają ten przedmiot, wyobrażają sobie literalne manifestacje ognia, trąb, głosów itp., a także Pana zstępującego z powietrza oraz Jego jaśniejące ciało z krwi i kości. Kiedy więc słyszą o Jego niewidzialnej obecności, to odrzucają ten pogląd jako niewart badania; nie poświęcają czasu na studiowanie czegoś, o czym są tak mocno przekonani, będąc raczej zajęci ziemskimi planami i odurzeni duchem światowości.
To właśnie o tej klasie rzekomych chrześcijan mówi apostoł: „Przyjdą w ostateczne dni [w ostatnich latach Wieku Ewangelii – podczas „żniwa”] naśmiewcy, według własnych swoich pożądliwości [planów, teorii itp.] chodzący i mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia [parousii] jego? Bo jako ojcowie zasnęli, wszystko tak trwa od początku stworzenia”. Spójrzmy na stwierdzenie naszego Pana (Mat. 24:37-39; Łuk. 17:26): w Jego dniach, za dni Jego obecności, wszystko będzie trwało tak jak przedtem; jako za dni Noego ludzie będą jedli, pili, żenili się, szczepili i budowali; świat nie będzie wiedział o Jego obecności i nie odczyta znaków <str. 168> szybkich i wielkich zmian, będących już bardzo blisko – ludzie są zbyt zajęci, aby głębiej zastanowić się nad świadectwem i tylko ciągle się naśmiewają.
Ach, mówi Piotr, zapominają o wielkiej zmianie, jak zaszła za dni Noego! Potem, używając symbolu ognia, apostoł opisuje przerażający potop ucisku, który wkrótce ogarnie cały świat, obalając ostatecznie wszystkie cywilne i kościelne władze (niebiosa), a także stopi całą organizację społeczną (ziemię) – powodując anarchię i chaos społeczny aż do momentu, gdy nowe niebiosa (siły rządzące – Królestwo Boga) zostaną w pełni ustanowione podobnie, jak i nowa ziemia (społeczeństwo oparte na nowych, lepszych zasadach: na miłości, równości i sprawiedliwości). Potem apostoł przypomina (werset 8), że ten dzień obecności Pana, którego Kościół tak długo wyglądał i wyczekiwał, będzie trwał tysiąc lat – będzie to tysiącletnie panowanie Chrystusa.
W wersecie 10 Piotr upewnia nas, że „on dzień Pańskie przyjdzie [greckie heko] jako złodziej”* (niepostrzeżenie, cicho; będzie obecny, podczas gdy niektórzy się naśmiewają i biją swoich współsług, wyznających prawdę). Apostoł nawołuje świętych do oddzielenia się od świata, aby nie zostali pochłonięci polityką, zdobywaniem pieniędzy itp., ale żeby umiłowali rzeczy wyższe. Mówi on: jeżeli widzicie, że w Boskim planie obecne warunki na ziemi są jedynie tymczasowe i wkrótce ustąpią miejsca lepszemu porządkowi, to jakimi ludźmi powinniśmy być w świętych obcowaniach i w pobożnościach? – „oczekującymi OBECNOŚCI [parousii] dnia Bożego” – szukającymi dowodów (znaków), aby wykazać, że już przyszedł.
* W starych manuskryptach nie ma wyrażenia „w nocy”.
Dzięki Bogu, że tak wspaniale zatroszczył się o nas; wszyscy pobożni, którzy oczekują tego dnia, dowiedzą się o nim, zanim wybuchnie ogień gniewu. Przez <str. 169> Pawła upewnia nas On, że żaden z synów światłości nie będzie pozostawiony w ciemności, że ten dzień nie zaskoczy go jako złodziej (1 Tes. 5:4). Dlatego więc, chociaż żyjemy już w dniu Pańskiej obecności i w początkach wielkiego ognia ucisku, to widzimy, że właśnie to zostało nam pokazane w sposób symboliczny (Obj. 7:1,2) – wiatry ziemi są powstrzymywane aż wierni słudzy Boga będą „popieczętowani na czołach ich”, to znaczy, aż otrzymają zrozumienie czasu, obecności itp., co nie tylko ich pocieszy i obroni, lecz również będzie znakiem, pieczęcią, czyli dowodem ich synostwa, na co wskazywał nasz Pan, kiedy obiecał, że duch święty pokaże wiernym „przyszłe rzeczy” (Jan 16:13).
Niektórzy traktują stwierdzenie Piotra literalnie; myślą, że „niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją”; podobnie patrzą na słowa Objawiciela, opisującego te same wydarzenia za pomocą bardzo podobnego symbolu: „niebo ustąpiło jako księgi zwinione”. Wystarczy jednak jedno spojrzenie na miriady klejnotów nocy, jaśniejących na przestrzeni milionów kilometrów: między nimi nie ma niczego, co mogłoby być zwinięte lub spalone. Jest to wystarczający argument, że odczytywanie powyższych wersetów w sposób dosłowny jest błędem, że oczekiwanie ich literalnego wypełnienia jest wielkim absurdem.
Bóg ukrył w symbolach trąb, głosów, ognia itp. pewne informacje (które nie były przeznaczone dla świata, lecz jedynie dla „Maluczkiego Stadka” poświęconych świętych), dotyczące żniwa, obecności Pańskiej, Jego duchowego Królestwa; Pan ułożył je w taki sposób, aby we właściwym czasie przemówiły jasno i wyraźnie do tej klasy, dla której były one przewidziane. Tak samo jak podczas pierwszej obecności, tak i teraz, w czasie drugiej obecności, do podobnej klasy poświęconych mogą być skierowane słowa: „Wam dano <str. 170> wiedzieć tajemnicę królestwa Bożego; ale tym, którzy są obcymi, wszystko się podawa w podobieństwach” – w symbolach i niejasnych stwierdzeniach – aby ci, którzy nie są poświęceni, nie mogli nic zobaczyć ani zrozumieć, nawet mając przed sobą Biblię (Mar. 4:11,12).
Świat nie jest nieświadomy niebywałych wydarzeń i okoliczności obecnego czasu, a także ich wagi wzrastającej z każdym rokiem. Nie wiedzą jednak o ich wspaniałym zakończeniu i wypełniają swoje umysły mrocznym przeczuciem złego. Jak przepowiedziano, są przerażeni, oczekując tych rzeczy, które mają dziać się na ziemi, ponieważ moce niebieskie (obecne siły rządzące) zostały już poruszone.
W poprzednim rozdziale pokazaliśmy dowody, że „Czasy Pogan”, czyli okres ich panowania, zakończą się całkowicie w roku 1914 i że w tym czasie władza pogan zostanie obalona*, a Królestwo Chrystusa będzie w pełni ustanowione. Ustaliliśmy też, że Pan musi być wtedy obecny, musi ustanowić swoje Królestwo i musi użyć swojej wielkiej mocy, aby skruszyć narody jako statki garncarskie; bowiem „za dni tych królów” – przed ich odrzuceniem, czyli przed rokiem 1914 – Bóg niebieski zaprowadzi swoje Królestwo; ONO połamie i koniec uczyni tym wszystkim królestwom (Dan. 2:44). Zgodnie z tymi słowami widzimy wokół nas dowody początków uderzania, wstrząsania i niszczenia obecnych mocy, co jest przygotowaniem do ustanowienia Królestwa – silnego rządu – „które na wieki zepsute nie będzie”.
* Nie wiemy, jak długo będzie trwał cały proces niszczenia, ale mamy powody twierdzić, że ten czas będzie „krótki”.
Następny rozdział przedstawi biblijne dowody, że rok 1874 był dokładną datą początku „czasów naprawienia <str. 171> wszystkich rzeczy”, a tym samym powrotu naszego Pana. Od tego czasu Pan wypełnia swoją obietnicę dla tych, którzy mają odpowiedni stosunek do czuwania: „Błogosławieni oni słudzy, których, gdy przyjdzie pan, czujących znajdzie; zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze, a posadzi ich za stół, a przechadzając się, będzie im służył” – Łuk. 12:37. Tak więc Pan otworzył nam Pisma, pokazując prawdę o swojej obecnej chwalebnej naturze, o celu, sposobie i czasie swojego przyjścia, o charakterze swojego objawienia się domownikom wiary i światu. Zwrócił naszą uwagę na proroctwa, które wyraźnie określiły nasze miejsce na osi czasu, pokazał nam też porządek planu działania w czasie żniwa. Na samym początku pokazał nam, że jest to żniwo świętych, czas ich zupełnej dojrzałości i oddzielenia od kąkolu; po drugie, jest to czas żęcia świata w wichrze – żęcia winnicy ziemi i tłoczenia jej owoców w prasie gniewu Boga Wszechmogącego. Pokazał nam On, że oba okresy dojrzewania (Obj. 14:1-4; 18-20) dopełnią się w ciągu czterdziestu lat, których końcem będzie rok 1915.
Powiadomiliśmy w ten sposób czytelnika o tym, co zostanie udowodnione w kolejnych rozdziałach; nie może on jednak oczekiwać, że wskażemy fragmenty Pisma Świętego, w których te problemy i daty są jasno opisane. Wręcz przeciwnie – czytelnik musi pamiętać o tym, że wszystkie te rzeczy zostały przez Pana ukryte w taki sposób, aby nie mogły być zrozumiane ani docenione, zanim przyjdzie właściwy czas; nawet wtedy zrozumieją je jedynie szczere, wierne dzieci, które cenią Prawdę bardziej niż perły i chcą jej szukać tak, jak ludzie szukają srebra. Prawda, podobnie jak srebro, musi być nie tylko wydobyta, ale również wytopiona i oddzielona od żużlu; dopiero wtedy można ocenić jej wartość. Rzeczy, o których piszemy tu jedynie w kilku słowach, <str. 172> będą udowodnione krok po kroku i chociaż wielu woli przyjąć pewne prawdy bez zadawania sobie trudu potwierdzenia ich Pismem Świętym, to prawdziwy poszukiwacz Prawdy nie będzie tak postępował. Musi on, na ile jest to możliwe, udowodnić każdy punkt i każdy argument dla siebie, na podstawie Słowa Bożego, śledząc wszystkie połączenia i w ten sposób przekonując samego siebie o prawdziwości przedstawionych mu treści.
Chociaż „pokarm na czas słuszny” został zapewniony przez Pana i jest rozdawany przez sługi, to jednak każdy, kto chce się posilić, musi sam go zjeść.
Jaśnieje już chwała przyjścia Pańskiego!
Tłoczy On prasę pełną gniewu swego.
Przed Nim blask miecza ogniem błyszczącego,
Oto czas nastał obecności Jego!
Kołem sąd Jego ogarnia już ziemię,
Wołania i znaki – bolesne rodzenie!
Na ziemskie królestwa kładą się cienie,
Pańskiej obecności lśnią jasne promienie!
Wraz z czasem pogan dzień królów przeminął,
Płacz, smutek, boleść na zawsze odpłyną.
Lew władzę ujął wraz z Judy rodziną,
Parousia zmian wielkich na świecie przyczyną.
Brzmi siódma trąba i Króla zwycięstwo zwiastuje.
Nim wyrok zapadnie Pan serca na sądzie próbuje.
Niech radość twe kroki, o duszo, ku Niemu kieruje,
Obecny Król nasz, na wieki niech światu panuje!
<str. 173>