WYKŁADY

PISMA

ŚWIĘTEGO

 

„Ale ścieżka sprawiedliwych, jako światłość jasna, która im dalej,

tym jaśniej świeci aż do dnia doskonałego.”

TOM I

Boski Plan Wieków

Obrona Boskiego charakteru i władzy, pokazująca, przez uznanie i zharmonizowanie wszystkich wersetów Pisma Świętego, iż dozwolenie zła w przeszłości i obecnie ma na celu kształcenie i przygotowywanie ludzkości do wprowadzenia w PRZEPOWIEDZIANY ZŁOTY WIEK, w którym wszystkie narody Ziemi będą błogosławione pełnym poznaniem Boga i pełnią sposobności osiągnięcia życia wiecznego dzięki Odkupicielowi, który wówczas będzie Wielkim Odnowicielem i Dawcą Życia. Dz. Ap. 3:19–21

 

ŚWIECKI RUCH MISYJNY „EPIFANIA”

1986

 

 

PRACĘ TĘ POŚWIĘCONO

 

KRÓLOWI KRÓLÓW I PANU PANÓW

 

DLA POŻYTKU

JEGO POŚWIĘCONYCH ŚWIĘTYCH

OCZEKUJĄCYCH USYNOWIENIA

I

„WSZYSTKICH, KTÓRZY UŻYWAJĄ IMIENIA PANA NASZEGO”,

„DOMOWNIKÓW WIARY”

oraz dla

WZDYCHAJĄCEGO STWORZENIA, CIERPIĄCEGO

I OCZEKUJĄCEGO OBJAWIENIA SYNÓW BOŻYCH

 

 

„A iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność onej tajemnicy,

zakrytej od wieków w Bogu”. „Którą hojnie pokazał przeciwko

nam we wszelkiej mądrości i roztropności, oznajmiwszy nam

tajemnicę woli swojej według upodobania swego, które

był postanowił w samym sobie; Aby w rozrządzeniu

zupełności czasów w jedno zgromadził wszystkie

rzeczy w Chrystusie”

Efez. 3:4, 5, 9; 1:8–10

 

 

Książkę tę napisał w 1886 roku Pastor Ch. T. Russell


PRZEDMOWA WYDAWCÓW

N

IEKIEDY jakaś książka przekracza granice czasu i w dalszym ciągu swą treścią przemawia do licznych pokoleń, stając się w ten sposób ponadczasowym dziełem klasyki. Boski plan wieków należy do współczesnej religijnej klasyki. Według skromnej oceny jego nakłady w przeszłości spiralnie wzrastały osiągając osiem milionów egzemplarzy i nadal z roku na rok wzrastają. Sama wielkość nakładów jednak nie daje wyobrażenia o zakresie jego wpływów. Dzieło to obejmuje nowe idee i koncepcje. Prezentuje łańcuch dowodów Pisma Świętego, które odsłania rozległą wizję majestatycznego planu Boga. Książka ta pozwala Czytelnikowi z łatwością zauważyć występujący w Biblii podział na wieki i mechanizm działania Boga w każdym z nich. Z tego powodu, że dla wielu była pomocą w zrozumieniu Biblii, znana jest dzisiaj pośród jej gorliwych Czytelników jako „klucz do Pisma Świętego”.

Boski plan wieków nie jest książką nową. Został napisany w 1886 roku. Jego ton i zawartość stanowiły wyraźny kontrast z naukami owych czasów. Zbory przygotowane do dawania świadectwa na szeroką skalę oraz nawracania świata, były tak zaskoczone zwartym atakiem ze strony wyższych krytyków Biblii i religii, że nie miały inteligentnych odpowiedzi na owe ataki. Wynikiem tego była daleko idąca utrata wiary w natchnienie Biblii. Boski plan wieków pomógł szczerym chrześcijanom w przeciwstawieniu się fali niewiary, wyjaśniając podstawę wiary nawet niewierzącym.

Autor z nadzwyczajną jasnością sprecyzował światowe aspekty „czasu ucisku”. Gdy inni mówili o pokoju, on ośmielił się mówić o paroksyzmach wojny, rewolucji i anarchii osiągających szczyt w upadku światowych rządów. Podobnie jak ów „ucisk” został dokładnie opisany, tak też nakreślone zostały wydarzenia dnia dzisiejszego oraz przyszłe, aż poza najciemniejsze chwile ucisku do spełnienia się chwalebnego: „przyjdź Królestwo”.

Polecamy tę książkę bez zastrzeżeń jako bezcenny skarb, jako najbardziej wiarygodne i znamienne dzieło religijne dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Każdy spostrzegawczy Czytelnik Biblii dojdzie do wniosku, iż trud studiowania niniejszej pracy nie pozostaje bez nagrody. Uwagi wydawców są oznaczone liczbami, pozostałe poczynił Autor.

 

WYDAWCY 1975 ROK


PRZEDMOWA DO WYDANIA Z 1937 ROKU

O

DDAJĄC niniejszą książkę w ręce Czytelnika, aby spełniła swe zadanie, przynosząc błogosławieństwo ludowi Bożemu, szczególnie zaś Maluczkiemu Stadku, redaktor-wydawca pragnie wyrazić Bogu wdzięczność za ten przywilej służby i pragnie, by czytający i badający tę książkę odnieśli korzyści z jego służby. Bowiem jednym z największych przywilejów, jakie przypadają sługom Bożym, jest oddawanie Panu czci przez przynoszenie błogosławieństw Jego ludowi. To właśnie dzięki Boskiej łasce otrzymaliśmy do dyspozycji środki pieniężne, które pozwoliły nam sfinansować wydanie tej książki. A wypływająca z niej moc błogosławienia i jego potrzeba odczuwana przez wielu, stworzyły podstawę ponownego jej wydania. W związku z tym, ponownie oferujemy ją ludowi Bożemu, modląc się żarliwie, aby mogła stać się źródłem bogatego błogosławieństwa dla swych Czytelników.

Ponowne składanie maszynopisu dało okazję do wprowadzenia kilku niewielkich zmian, które mimo pragnień Autora, nie mogły być wprowadzone w poprzednich wydaniach. Zmiany te wprowadzono po to, aby pewne myśli, widziane uprzednio w sposób niedojrzały, doprowadzić do harmonii z najbardziej dojrzałymi spostrzeżeniami Autora. Większość owych zmian polega na zastąpieniu myśli, zakładającej, że okup został zapłacony na Kalwarii, myślą, iż na Kalwarii okup został złożony lub zapewniony i zdeponowany, i jest to, jak dobrze wiadomo, dojrzały pogląd na ten temat. Kilka pozostałych niewielkich zmian służy temu samemu celowi, to znaczy, doprowadzeniu wyrażonej uprzednio myśli do harmonii z bardziej dojrzałymi poglądami Autora. Trzeba było wprowadzić kilka skróceń, które jednak nie mają wpływu na sens, by zachować tę samą wielkość stron co poprzednio, ponieważ zastosowany tu linotyp wymaga więcej miejsca, niż skład ręczny użyty w poprzedniej edycji.

Prosi się Czytelnika, aby pamiętał — szczególnie w przypadkach, które sugerują zachodzenie powiązań między czasem a wydarzeniami, osiągnięciami, dziełami, osobami i przywilejami, na przykład dostępnością wysokiego powołania, pracą żniwiarską, cierpieniami, jako sprawą odległej przyszłości, wynalazkami itd. — że takie sprawy były omawiane z punktu widzenia czasu, w jakim pisano niniejszą książkę. Redaktor pozwolił sobie zachować tego rodzaju wypowiedzi, w takiej formie, w jakiej je napisano, mimo iż z racji upływu czasu są one obecnie anachronizmami. Pragnął on dokonać jedynie niezbędnych zmian z tego względu, iż w większości przypadków pozostawienie takich form w tekście pozwala na pokazanie, jak dokładnie Autor przewidział przyszłe wydarzenia i warunki, a także dlatego, że z góry powzięta ostrożność będzie wystarczającą obroną przed błędem. Dołączono, rozpoczynający się od 374 strony obszerny trzyczęściowy Dodatek.

Redaktor-wydawca modli się o Boskie błogosławieństwo dla misji, jaką może spełnić niniejsza książka rozpoczynając ponownie swą służbę na rzecz poświęconego ludu Bożego i innych. A w modlitwie swej, raduje się, że przyłączy się do niego lud Boży gdziekolwiek by nie żył. Modlitwa taka rodzi myśl, że ci, którzy będą proponować tę książkę innym, przyłączą się do dzieła przyspieszania jej misji. Przekazując tych kilka słów przedmowy i zapewniając o swej chrześcijańskiej miłości i modlitwie pozostaje,

 

wasz w jedności ducha i służbie

PAUL S. L. JOHNSON

 

Filadelfia, 6 września 1935 rok


PRZEDMOWA AUTORA

A

UTOR i wydawcy publicznie pragną wyrazić Bogu wdzięczność za łaskę, która pozwoliła im wydać ten Tom, i za rezultaty owej łaski w postaci światła, radości, pokoju i społeczności z Bogiem danych licznym zgłodniałym, spragnionym oraz zdezorientowanym duszom. Pierwsza edycja w obecnej formie miała miejsce w 1886 roku. Od tego czasu szybko następowało jedno wydanie za drugim w dwudziestu różnych językach. Dotąd prawie pięć milionów egzemplarzy znalazło się w rękach ludzi na całym świecie.

Nie spodziewamy się, by te wszystkie egzemplarze zostały przeczytane, ale napływające stale listy upewniają nas, że ich treść skutecznie działa w sercach i umysłach ludzi wszędzie. Tysiące ludzi pisze nam, że znalazło się pod wpływem tej książki, choć niektórzy z nich zupełnie nie wierzyli w Biblię jako Boskie objawienie dla ludzkości. Inni piszą, że byli ateistami lub bliskimi ateizmowi, gdyż nie znali przedtem prawdziwego Boga i Jego prawdziwego planu wieków, i nie byli w stanie przyjąć, ocenić lub uczcić tego rodzaju nauk, jakie im zazwyczaj przedstawiano w wyznaniach.

Ponad pięć lat przed pierwszą publikacją tego Tomu wydaliśmy książkę poruszającą te same zagadnienia. Jednak jej tytuł i sposób formułowania myśli były inne. Książka ta nosiła tytuł „Pokarm dla myślących chrześcijan”. Różniła się od obecnej tym, że przede wszystkim atakowała błąd, obalała go, a następnie wznosiła gmach Prawdy. Ostatecznie przekonaliśmy się, że nie był to najlepszy sposób, gdyż niektóre osoby spłoszone obaleniem ich błędów, zrezygnowały z dalszego czytania i tym samym nie ostrzegły piękna struktury Prawdy podanej w miejsce zburzonych błędów.

Niniejszy Tom został napisany w oparciu o inne założenie. Przedstawia on Prawdę, pokazuje jej moc i piękno, a następnie wskazuje na usunięcie błędu jako nie tylko zbędnego, ale zupełnie bezużytecznego i bardzo szkodliwego. Tak więc Czytelnik BOSKIEGO PLANU WIEKÓW na każdym kroku doznaje wzmocnienia swej wiary, bardziej zbliża się do Pana i dlatego ufa, że znajduje się na właściwej drodze. Po dostrzeżeniu Prawdy, coraz bardziej rozumie absurdalność błędów, ich bezwartościowość i z zadowoleniem z nich rezygnuje.

Ów wielki przeciwnik oczywiście nie kocha tego, co otwiera oczy ludu Bożego, powiększa jego cześć dla Boskiej Księgi i narusza jego poleganie na wierzeniach ludzkich. Dlatego ten wielki przeciwnik, jak mogliśmy się spodziewać, pozostaje w silnej opozycji do niniejszej książki. Niewielu zdaje sobie sprawę z mocy i chytrości szatana. Niewielu uświadamia sobie znaczenie słów Apostoła, odnoszących się do księcia ciemności, który przemienia się w sługę światła, by móc zwalczać Prawdę i niszczyć jej wpływ. Niewielu wie, iż chytry nasz przeciwnik usiłuje użyć jednostek najlepszych, najenergiczniejszych, najbardziej wpływowych spomiędzy ludu Bożego do przeszkadzania świeceniu światła i trzymania ludzi z daleka od Boskiego planu wieków.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że od początku czasu tworzenia wyznań wiary, 325 r. n.e., rzeczywiście nie studiowano Biblii przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt lat. Niewielu wie, iż w tym czasie na owe creda była zwrócona uwaga milionów umysłów, którym nałożono pęta straszliwych błędów i oślepiono pod względem rozumienia Boskiego charakteru — mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy. Niewielu wie, że od czasów Reformacji, gdy Biblia zaczęła wracać do rąk ludu, reformatorzy, mający dobre intencje, ale zwiedzeni, zostali oślepieni i ograniczeni przez błędy przeszłości i z kolei oni sami służyli błędom a także innych trzymali w ciemności. Niewielu rozumie, że prawdziwe studiowanie Biblii, jakie było praktykowane we wczesnym Kościele w czasach Apostołów, dopiero teraz zostało przywrócone studentom Biblii.

We wcześniejszej edycji Tom ten nosił tytuł „Millenial Dawn” (Brzask Tysiąclecia). Zauważyliśmy jednak, iż wprowadziło to wielu w błąd, rozumiano bowiem, że jest to jakaś powieść. Aby nikt nie został zwiedziony i nie kupił tej książki pod wpływem złudzenia, daliśmy jej tytuł, później przyjęty dla obecnej serii, „Wykłady Pisma Świętego”. W ten sposób nikt go opacznie nie zrozumie.

Wielu zadawało nam pytanie, dlaczego tych książek nie ma w księgarniach? Odpowiadamy im, że chociaż właściciele księgarń chcieliby je mieć i sprzedawać, to jednak różni religijni zeloci nie zezwalający na ich sprzedaż zastosowali bojkot. W pierwszej chwili wydaje się to być niepowodzeniem, tak jakby mocy przeciwnika pozwolono przeszkodzić w szerzeniu Prawdy. Bóg jednak łaskawie nadzorował tę sprawę. Prawdopodobnie żadna inna książka nie ma tak dużego nakładu i tak ustabilizowanego obiegu, jak prezentowany Tom. Ci, którzy na skutek uprzedzenia odmawiają przeczytania tej książki i ją zwalczają, czynią to, ponieważ wierzą kłamstwu, fałszywym przedstawieniom.

Wiele egzemplarzy tej książki spalili ludzie, którzy nigdy jej nie przeczytali, lecz znajdowali się pod wpływem błędnych interpretacji nauk religijnych. W taki właśnie sposób traktowano w wiekach ciemnoty naśladowców Jezusa, którzy ponieśli śmierć męczeńską. Tak Jezusowi zadawali cierpienia ci, którzy Jego samego ani Jego nauk nie rozumieli, jak święty Piotr niedwuznacznie oświadcza: „Ale teraz, bracia! wiem, żeście to z nieświadomości uczynili, jako i książęta wasi” (Dz.Ap. 3:17), „(...) bo gdyby byli poznali, nigdyby byli Pana chwały nie ukrzyżowali” (1 Kor. 2:8).

O ile wrogowie tej książki byli napełnieni goryczą, niesprawiedliwością i kłamliwością, o tyle jej przyjaciele — entuzjazmem i gorliwością. Miliony egzemplarzy tego Tomu przeszły przez ręce przyjaciół, którzy z miłości do Prawdy poświęcili swój czas i energię w celu rozpowszechnienia go. W chwili pisania tych słów wiemy, że w przybliżeniu sześćset osób z różnych sfer „opuściło wszystko”, opuściło swoje ziemskie sprawy, zawody i ambicje tylko dlatego, by mogły sławić Pana i błogosławić Jego zgłodniałych prawdy świętych przez doręczenie im tej księgi. Są to lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, pastorzy, fryzjerzy, mechanicy, ludzie wszelkich zawodów, których serca zostały dotknięte Boską miłością, którzy pragną sercom i umysłom drugich przekazać błogosławieństwo.

Książki te sprzedaje się po niskich cenach a kolporterzy, którzy je roznoszą, zaledwie pokrywają swoje wydatki. A jednak się radują. Tym bardziej wtedy, gdy mają niedostatek i są uznawani za godnych ponoszenia cierpień i niewygód dla sprawy Pańskiej, Prawdy i Braci. Dobre dzieło się rozwija, poselstwo życia w Chrystusie przechodzi z rąk do rąk. Obecny nakład tego Tomu jest ogromny. Niech błogosławieństwo jakie wyniknie z niego będzie proporcjonalnie wielkie, jak było w przeszłości. Autor i wydawcy nie mogą prosić o więcej.

 

Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Czytelników.

 

Wasz sługa w Panu

CHARLES T. RUSSELL

 

Brooklyn, N. Y.,

1 października 1916 roku


TREŚĆ

WYKŁAD I................................................................................................................................

Noc płaczu i poranek radości – Dwie metody poszukiwania prawdy – Metoda zastosowana w niniejszej pracy – Cel tej pracy – Różnica między pełnym czci studiowaniem Pisma Świętego a niebezpiecznym zwyczajem spekulowania – Przedmiot proroctwa – Teraźniejszy religijny stan świata oceniany z dwóch punktów widzenia – Ciemności egipskie – Tęcza obietnicy – Ścieżka sprawiedliwego ciągle prowadzi naprzód – Przyczyna wielkiego odstępstwa – Reformacja – Ta sama przyczyna przeszkadza prawdziwemu postępowi – Doskonałość poznania nie należy do przeszłości, lecz przyszłości

WYKŁAD II.............................................................................................................................

Zbadanie pozabiblijnych dowodów w świetle rozumu – Teoria nie do utrzymania – Rozumna teoria – Przedstawienie charakteru Boga – Sensowne wnioskowanie

WYKŁAD III...........................................................................................................................

Twierdzenia Biblii i wyraźne dowody jej wiarygodności – Starożytność Biblii i jej zachowanie – Jej wpływ moralny – Motywy pisarzy Biblii – Ogólny charakter Pism – Księgi mojżeszowe – Prawo mojżeszowe – Specyfika rządu ustanowionego przez Mojżesza – Nie był to system klerykalny – Instrukcje dla władców świeckich – Bogaty i biedny — równi wobec zakonu – Zabezpieczenie przed wtrącaniem się do praw ludu – Kapłani nie byli uprzywilejowaną klasą – Z czego się oni utrzymywali itp.? – Zabezpieczenie przed ciemiężeniem cudzoziemców, wdów, sierot i sług – Prorocy Biblii – Czy jest jakiś związek między Zakonem i prorokami a pisarzami Nowego Testamentu? – Cuda nie są niemożliwe – Logiczne wnioski

WYKŁAD IV............................................................................................................................

Boski plan sprecyzowany i usystematyzowany – Trzy wielkie epoki w historii świata – Ich cechy charakterystyczne – „Ziemia na wieki stoi” – Świat przyszły, nowe niebo i nowa ziemia – Podział tych wielkich epok – Ważne zarysy Boskiego planu widziane w ten sposób – Uznanie porządku odkrywa harmonię – Dobre „rozbieranie” Słowa Prawdy

WYKŁAD V.............................................................................................................................

Błysk światła pierwszej obietnicy – Obietnica dana Abrahamowi – Odkładana nadzieja – Wyjaśnienie Tajemnicy zaczyna się od zesłania Ducha Świętego – Co jest ową Tajemnicą? – Dlaczego tak długo nią pozostawała? – Dotąd stanowi tajemnicę dla świata – We właściwym czasie zostanie ujawniona wszystkim – Kiedy Tajemnica zostanie odkryta?

WYKŁAD VI............................................................................................................................

Drugie przyjście naszego Pana — osobiste i przedtysiącletnie – Jego związek z pierwszym przyjściem – Wybór Kościoła i nawrócenie świata – Wybór i wolna łaska – Więźniowie nadziei – Prorocze świadectwa odnoszące się do restytucji – Powrót naszego Pana oczywistą nadzieją Kościoła i świata

WYKŁAD VII..........................................................................................................................

Dlaczego zło jest dozwolone? – Dobro i zło jako zasady – Wrażliwość moralna – Bóg dozwolił na zło, nad którym ma władzę dla dobrego celu – Bóg nie jest autorem grzechu – Próba Adama nie była farsą – Jego pokusa była sroga – Adam zgrzeszył świadomie – Kara za grzech nie jest niesprawiedliwa ani zbyt surowa – W potępieniu wszystkich w Adamie okazała się mądrość, miłość i sprawiedliwość – Powszechność Boskiego prawa

WYKŁAD VIII.........................................................................................................................

Ogólny pogląd na Dzień Sądu – Czy zgadza się on z Pismem Świętym? – Ustalenie znaczenia słów: „sąd” i „dzień” – Pismo Święte mówi o kilku dniach sądu – Pierwszy dzień sądu i jego rezultaty – Wyznaczenie innego dnia sądu – Podobieństwo i różnica między pierwszym i drugim sądem – Obecna odpowiedzialność świata – Dwa sądy interwencyjne i ich cele – Wyraźne różnice w ocenianiu przyszłego sądu – Jak prorocy i apostołowie zapatrywali się na przyszły sąd?

WYKŁAD IX............................................................................................................................

Restytucja zagwarantowana przez okup – Nie życie wieczne, ale próba jego osiągnięcia jest zapewniona przez okup – Warunki i korzyści tej próby – Ofiara Chrystusa była niezbędna – W jaki sposób ludzkość mogła być i była odkupiona przez śmierć jednego? – Wiara i uczynki są jeszcze potrzebne – Kara za dobrowolny grzech jest pewna – Czy będzie dosyć miejsca na ziemi dla wzbudzonych milionów ludzi? – Restytucja a ewolucja

WYKŁAD X.............................................................................................................................

Powszechne błędne zrozumienie – Natura ziemska, czyli ludzka, i niebiańska, czyli duchowa – Ziemska chwała i niebiańska chwała – Biblijne dowody w odniesieniu do istot duchowych – Śmiertelność i nieśmiertelność – Czy śmiertelna istota może żyć wiecznie? – Sprawiedliwość w okazywaniu względów – Zbadanie rzekomo działającej zasady – Rozmaitość w doskonałości – Boskie suwerenne prawa – Boskie wyposażenie człowieka dziełem zadowalającym – Wybór Ciała Chrystusowego – W jaki sposób dokona się przemiana jego natury

WYKŁAD XI............................................................................................................................

Droga szeroka prowadzi do zagłady – Droga wąska prowadzi do życia – Co to jest życie? – Boska natura – Związek między naturą Boską i ludzką – Nagroda na końcu wąskiej drogi – Wysokie powołanie ograniczone do wieku Ewangelii – Trudy i niebezpieczeństwa wąskiej drogi – Gościniec świątobliwości

WYKŁAD XII..........................................................................................................................

Wieki – Żniwa – Poziomy rzeczywistego i uznanego stanowiska – Postępowanie naszego Pana Jezusa – Postępowanie naśladowców Jezusa – Trzy klasy w kościele nominalnym – Rozłączenie w czasie żniwa – Wyniesienie do chwały klasy pomazańców – Klasa wielkiego ucisku – Spalenie kąkolu – Błogosławienie świata – Chwalebny wynik

WYKŁAD XIII.........................................................................................................................

Pierwsze panowanie – Utrata panowania – Odkupienie i przywrócenie panowania – Typiczne Królestwo Boże – Uzurpator – Dwie formy obecnego panowania – Istnienie obecnych władz zarządzone przez Boga – Wizja Nabuchodonozora – Wizja Daniela i jej interpretacja – Królestwa tego świata rozpatrywane z innego punktu widzenia – Właściwy stosunek Kościoła do obecnych rządów – Krótkie zbadanie „Boskiego prawa” królów – Nieuzasadnione roszczenia chrześcijaństwa – Lepsza nadzieja związana z piątym uniwersalnym imperium

WYKŁAD XIV.......................................................................................................................

Doniosłość przedmiotu – Charakter Królestwa – Królestwo wieku Ewangelii – Błędne poglądy poprawione przez Pawła – Rezultaty błędnych poglądów na Królestwo – Dwie formy Królestwa Bożego – Duchowa forma i jej działalność – Ziemska forma i jej działalność – Harmonia w ich działaniu – Chwała ziemskiej formy Królestwa – Chwała niebiańskiej formy – Korzeń przymierza, z którego te gałęzie wyrastają – Ziemska forma Królestwa — izraelska – Zaginione pokolenia – Niebiańskie Jeruzalem – Izrael jako typ – Odrzucenie Izraela i przywrócenie mu łaski – Klasy wybrane – Dziedzice Królestwa – Żelazna władza – Ilustracja celu tysiącletniego panowania – Oddanie Królestwa Ojcu – Pierwotny zamysł Boga w pełni zrealizowany

WYKŁAD XV........................................................................................................................

„Dzień Jehowy”, „dzień pomsty” i „dzień gniewu” – Czas wielkiego ucisku – Jego przyczyna – Świadectwo Biblii o wielkim ucisku – Jego ogień i burza, potrząsanie i roztapianie są symboliczne – Świadectwo Dawida – Świadectwo Jana Objawiciela – Obecna sytuacja i perspektywa przyszłości widziane przez przeciwne sobie partie kapitalistów i robotników najemnych – Lekarstwo, które nie uleczy – Podniesienie zasłony i dopuszczenie światła nastąpi we właściwym czasie – Dowody na to – Warunki świętych w czasie ucisku i ich właściwa postawa

WYKŁAD XVI.......................................................................................................................

Nasze obowiązki wobec prawdy – Jej cena, wartość i pożytek z niej

DODATEK.............................................................................................................................

 


WYKŁAD I

ZIEMSKA NOC GRZECHU ZAKOŃCZY SIĘ PORANKIEM RADOŚCI

Noc płaczu i poranek radości – Dwie metody poszukiwania prawdy – Metoda zastosowana w niniejszej pracy – Cel tej pracy – Różnica między pełnym czci studiowaniem Pisma Świętego a niebezpiecznym zwyczajem spekulowania – Przedmiot proroctwa – Teraźniejszy religijny stan świata oceniany z dwóch punktów widzenia – Ciemności egipskie – Tęcza obietnicy – Ścieżka sprawiedliwego ciągle prowadzi naprzód – Przyczyna wielkiego odstępstwa – Reformacja – Ta sama przyczyna przeszkadza prawdziwemu postępowi – Doskonałość poznania nie należy do przeszłości, lecz przyszłości

 

T

YTUŁ serii wykładów prezentowanych w tej książce — Boski plan wieków — wskazuje na postęp w układzie spraw Boskich, uporządkowanych i przewidzianych przez Boga. Sądzimy, iż nauki Boskiego objawienia okażą się piękne i harmonijne, gdy analizować je będziemy z tego a nie innego stanowiska. Okres dozwolenia grzechu, który jest dla ludzkości ciemną nocą, nigdy nie zostanie zapomniany. Dzień zaś Boskiej sprawiedliwości i łaski będzie ustanowiony przez Mesjasza, który jako Słońce Sprawiedliwości powstanie i w pełni rozświeci się we wszystkich i nad wszystkim, przynosząc zdrowie i błogosławieństwo. Ów przyszły dzień więcej niż zrównoważy straszliwą noc płaczu, tęsknoty, bólu, choroby i śmierci, w której wzdychające stworzenie tak długo przebywało. „Z wieczora bywa płacz, ale z PORANKU wesele” (Ps. 30:6*).

Wszelkie stworzenie jęcząc i trudząc się w bólu, niejako instynktownie oczekuje, tęskni i spodziewa się DNIA zwanego Złotym Wiekiem. Dotąd ludzie szukają go po omacku, ponieważ nie znają wielkich, chwalebnych celów Jehowy. Jednak ich najśmielsze wyobrażenia o takim wieku dalekie są od rzeczywistości, jaka wówczas będzie istniała. Wielki Stwórca przygotował „ucztę z rzeczy tłustych”, która zadziwi wszystkie Jego stworzenia i bardzo przewyższy to, o co mogłyby one, kierując się rozsądkiem, prosić lub czego mogłyby oczekiwać. Tym swoim zdumionym stworzeniom, dostrzegającym długość, szerokość, wysokość i głębokość miłości Bożej, przekraczającej wszelkie oczekiwania, On wyjaśnia: „Boć zaiste myśli moje nie są jako myśli wasze, ani drogi wasze jako drogi moje, mówi Pan; Ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze” — Izaj. 55:8, 9.

W niniejszej pracy będziemy się starali, ufamy że z powodzeniem, przedstawić zainteresowanemu i nieuprzedzonemu Czytelnikowi plan Boży, odnoszący się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości oraz wyjaśniający postępowanie Boga w tym czasie, w sposób piękniejszy, bardziej harmonijny i sensowny, niż powszechnie jest rozumiany. Z całą stanowczością zaprzeczamy jednak jakoby miał to być wynik szczególnej mądrości lub wyjątkowych zdolności Autora. W świtającym obecnie Dniu Tysiąclecia ujawnia to wszystko Słońce Sprawiedliwości, które odkrywa owe rzeczy jako „teraźniejszą prawdę” obecnie ocenianą przez ludzi szczerych, ludzi o czystych sercach.

Odkąd szerzy się sceptycyzm, podstawa prawdziwej religii, podstawa prawdy, często jest kwestionowana nawet przez ludzi szczerych. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby tę podstawę, Słowo Boże, na której wszelka wiara się opiera, odsłonić w stopniu budzącym zaufanie i pewność jej świadectwa, nawet u niewierzącego. Staraliśmy się to wyjaśnić odwołując się do rozumu i w sposób przez rozum akceptowany. Następnie staraliśmy się nauki Pisma Świętego wytłumaczyć w taki sposób, aby, o ile to możliwe, przeciętny umysł ludzki mógł zbadać i zrozumieć różne aspekty owej podstawy w świetle najściślejszych zasad sprawiedliwości.

Niniejszą pracę publikuje się z wiarą, że Pismo Święte objawia logiczny i harmonijny plan, który, gdy się go zrozumie, musi wydać się słusznym każdemu oczyszczonemu sumieniu, oraz w nadziei udzielenia pomocy studentom Słowa Bożego przez podanie pewnych myśli pozostających w zgodzie z sobą i natchnionym Słowem. Ci wszyscy, którzy traktują Biblię jako objawienie Boskiego planu, a do tych zwracamy się szczególnie, bez wątpienia zgodzą się, że jeśli jest natchniona przez Boga, jej nauki jako całość muszą ujawniać plan harmonijny i logiczny sam w sobie a także zgodny z charakterem jego Boskiego Autora. Naszym celem jako poszukiwaczy prawdy powinno być poznanie zupełnego, całkowicie zharmonizowanego Boskiego objawionego planu. Jako dzieci Boże tego właśnie słusznie możemy się spodziewać, zgodnie z obietnicą podaną w Ewangelii Jana 16:13, iż Duch prawdy „wprowadzi was [nas] we wszelką prawdę”.

Jako szukający prawdy mamy do wyboru dwie metody jej poznania. Jedna polega na poszukiwaniu pośród wszystkich poglądów podsuwanych przez rozmaite grupy religijne i wyławianiu z każdej tego elementu, który uznamy za prawdę. Byłaby to praca bez końca. Trudności, jakie napotkalibyśmy posługując się tą metodą, wynikałyby z naszego wypaczonego i przewrotnego sądu lub uprzedzeń opartych na różnych skłonnościach — a kto im nie podlega? Otóż trudności te uniemożliwiłyby poprawną selekcją i moglibyśmy wybrać błąd a odrzucić prawdę. Ponadto, gdybyśmy przyjęli tę metodę jako naszą, stracilibyśmy dużo, ponieważ prawda rozwija się „(...) jako światłość jasna, która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego”, przyświecając tym, którzy jej poszukują i chodzą w jej świetle. Tymczasem rozmaite wyznania licznych religii są ustalone i niezmienne, jakimi były wtedy, kiedy powstawały. Różne wyznania muszą zawierać wiele błędów, jeśli w niektórych ważnych kwestiach sprzeciwiają się sobie. Ta metoda doprowadziłaby do labiryntu dezorientacji i zamętu. Druga metoda polega na pozbyciu się wszelkich uprzedzeń i pamiętaniu o tym, iż nikt obecnie nie może dowiedzieć się więcej o planach Boga, niż to On objawił w swoim Słowie, i o tym, że objawił je „cichym i pokornego serca”. Jedynie będąc takimi możemy gorliwie i szczerze starać się o kierownictwo i instrukcje Słowa, a ów wielki Autor będzie nas prowadził do zrozumienia go o tyle, o ile będzie możliwe w danym czasie, dzięki wykorzystywaniu różnych pomocy dostarczonych przez Niego. Patrz: Efez. 4:11–16.

Ta książka jest szczególnie przeznaczona jako pomoc dla takich badaczy. Można zauważyć, iż powołuje się ona wyłącznie na Pismo Święte, uwzględniając historię świecką o tyle, o ile może ona potwierdzić wypełnienie się oświadczeń Pisma Świętego. Do świadectwa współczesnych teologów nie przykładamy żadnej wagi, a dowody tak zwanych ojców Kościoła pominęliśmy. Wielu z nich dawało świadectwo zgodne z opiniami tu wyrażonymi, ale uważamy, iż błędne jest powszechne przekonanie doby dzisiejszej i przeszłości polegające na wierzeniu w pewne doktryny, dlatego że inni, do których mamy zaufanie, w nie wierzyli. Jest to oczywiście powód owocowania błędów, w które wielu zacnych ludzi uwierzyło, i których nauczało z czystym sumieniem (Dz.Ap. 26:9). Poszukiwacze prawdy powinni opróżnić swe umysły z błotnistych wód tradycji i napełnić je u źródła prawdy, czyli Słowa Bożego. Nie należy przywiązywać wagi do jakiejkolwiek nauki religijnej, jeśli ona nie prowadzi poszukującego prawdy do owego źródła.

Nawet do ogólnego i pospiesznego zbadania całej Biblii oraz jej nauk dzieło, które wydajemy, jest zbyt szczupłe. Zdając sobie jednak sprawę z pośpiechu naszych czasów, staraliśmy się być tak zwięzłymi, jak na to pozwalała ważność przedmiotu.

Zainteresowanemu Czytelnikowi chcielibyśmy powiedzieć, że bezużytecznym byłoby pobieżne jedynie przeczytanie tej książki z nadzieją dostrzeżenia w niej mocy i harmonii prezentowanego planu i dowodów Pisma Świętego. Staraliśmy się od początku do końca przedstawić różne fragmenty prawdy nie tylko w sposób, lecz także w porządku, jaki pozwoliłby wszystkim grupom Czytelników jasno zrozumieć wykładany przedmiot i ogólny plan. Jeśli każda dziedzina nauki, aby ją móc ocenić, wymaga gruntownych i systematycznych studiów, tym bardziej wymaga tego nauka o Boskim objawieniu. W odniesieniu do tej pracy jest to podwójnie potrzebne ze względu na to, iż prócz tego, że jest rozprawą na temat prawd Boskiego objawienia, jest też badaniem przedmiotu, z innego o ile wiemy punktu widzenia niż w jakimkolwiek innym dziele. Nie przepraszamy za poruszenie licznych tematów zazwyczaj pomijanych przez chrześcijan, między innymi takich, jak: przyjście naszego Pana oraz proroctwa i symbolizm Starego i Nowego Testamentu. Nie powinno się polecać ani akceptować żadnego systemu teologicznego, który nie zwraca uwagi na najwybitniejsze zarysy nauk Pisma Świętego lub je pomija. Tym niemniej mamy nadzieję, że Czytelnik dostrzeże różnicę między poważnym, rzeczowym i pełnym czci studiowaniem proroctw i innych ksiąg Pisma Świętego w świetle faktów historycznych już wypełnionych, by uzyskać wnioski, jakie uświęcony zdrowy rozsądek może uznać, a pospolitą praktyką powszechnej spekulacji, która zastosowana w odniesieniu do Boskich proroctw jest zbyt skłonna popuszczać wodze fantazji i urojeniom. Kto popada w ten zły nawyk staje się zazwyczaj „prorokiem” (?) zamiast badaczem proroctw.

Nie ma pracy szlachetniejszej i bardziej uszlachetniającej niż pełne czci studiowanie objawionych celów Boga, na które rzeczy pragną patrzeć Aniołowie” (1 Piotra 1:12). Fakt, iż mądrość Boża dostarczyła proroctw traktujących o przyszłości i oświadczeń odnoszących się do teraźniejszości oraz przeszłości, samo przez się jest ze strony Jehowy naganą głupoty tych Jego dzieci, które ignorując i zaniedbując studiowanie Jego Słowa usprawiedliwiają się, mówiąc: „Dosyć jest w piątym rozdziale Mateusza, by każdy człowiek mógł być zbawiony”. Nie powinniśmy też sądzić, że proroctwa były dane jedynie po to, by zaspokoić ciekawość odnoszącą się do przyszłości. Celem proroctw jest zaznajomienie poświęconego dziecka Bożego z planami Ojca i tym samym pozyskanie jego zainteresowania oraz sympatii dla tych planów i umożliwienie mu obserwowania zarówno teraźniejszości, jak i przyszłości z Boskiego punktu widzenia. Zainteresowane więc dziełem Pańskim dziecko Boże może służyć duchem i zrozumieniem, nie tylko jako sługa, lecz także jako dziecko i dziedzic. Objawiając takim osobom to, co nastąpi, proroctwo przeciwdziała obecnym wpływom. Skutkiem starannych studiów nie może być nic innego, jak wzmocnienie wiary i zachęta do świętości.

Czy ludzie nie znający planu Bożego dotyczącego uzdrowienia świata z grzechu oraz jego konsekwencji, znajdując się pod wpływem fałszywych idei, głoszących, iż nominalny kościół w obecnym stanie jest jedynym pośrednikiem w osiąganiu tego celu, nie powinni zastanowić się nad obecnym stanem, w jakim znajduje się świat po głoszeniu Ewangelii przez prawie dziewiętnaście stuleci? Czy stan ten nie powinien budzić poważnych wątpliwości w każdym rozważnym umyśle błędnie poinformowanym? A takich wątpliwości nie przezwycięża się łatwo bez pomocy prawdy. W rzeczywistości dla każdego myślącego obserwatora, jedna z dwóch rzeczy musi być oczywista: albo kościół popełnił wielki błąd, sądząc, iż w tym wieku oraz w obecnym stanie zadaniem jego jest nawrócenie świata, albo plan Boga jest nieudanym pomysłem. Wobec takiej alternatywy, co przyjmiemy za prawdę? Wielu przyjęło i bez wątpienia wielu jeszcze przyjmie pogląd drugi, powiększając tym samym szeregi niedowiarstwa otwarcie bądź skrycie. Jednym z celów tej książki jest pomóc ludziom uczciwym, którzy nie posiadając prawdy upadają.

Obok przedstawiamy diagram opubliko­wany w Londynie przez Londyńskie Towarzystwo Misyjne a następnie w Sta­nach Zjednoczonych przez Prezbite­riańską Radę Misyjną Kobiet, pod nagłówkiem: Milczące wezwanie w imieniu zagranicznych misji. Ów diagram przedstawia smutny obraz ciemnoty i nieznajomości jedynego imienia danego pod niebem, czyli ludziom, przez które możemy być zbawieni.

The Watchman, gazeta chicagowska organizacji Y.M.C.A., opublikowała ten sam diagram i tak go skomentowała:

„Idee niektórych co do duchowego stanu świata są bardzo mgliste i niesprecyzowane. Słyszymy o chlubnym dziele przebudzenia w kraju i za granicą, o niedawnych wysiłkach misyjnych, o tym jak jeden kraj po drugim otwierają się na przyjęcie Ewangelii i o wielkich sumach pieniężnych poświęconych na jej rozpowszechnianie. Zdaje się nam, że czyni się odpowiednie wysiłki dla głoszenia Ewangelii narodom. Obecnie (pisane w 1886 roku) ludność świata oblicza się na 1 424 000 000, tymczasem studiując wspomniany diagram zauważamy, że więcej niż połowę, prawie dwie trzecie ogółu ludzkości stanowią poganie a pozostali są w większości zwolennikami Mahometa bądź członkami wielkich odstępczych kościołów, których religia praktycznie jest schrystianizowanym bałwochwalstwem. O kościołach tych zaledwie można by powiedzieć, że są wierne Ewangelii Chrystusowej i jej nauczają. Co się tyczy stu szesnastu milionów nominalnych protestantów musimy pamiętać jak wielka liczba w Niemczech, Anglii i Stanach Zjednoczonych popadła w niewiarę, w ciemność głębszą niż pogaństwo. Wielu zostało zaślepionych przez różne przesądy lub skrajną ignorancję. W tym czasie kiedy osiem milionów żydów wciąż odrzuca Jezusa z Nazaretu i kiedy więcej niż trzysta milionów tych, którzy noszą Jego imię odstąpiło od wiary, ponad sto siedemdziesiąt milionów kłania się Mahometowi, większość pozostałych ludzi do dnia dzisiejszego czci rzeczy martwe, swoich przodków, nieżyjących bohaterów lub samego diabła. Wszyscy w jakiś sposób czczą stworzenia i służą im zamiast Stworzycielowi, który jest błogosławionym na zawsze Bogiem wszystkich. Czy to nie wystarcza, by zasmucić serca myślących chrześcijan?”

Naprawdę smutny to obraz. I choć odcienie diagramu pokazują różnice między poganami, mahometanami i żydami, wszyscy oni pozostają w zupełnej nieświadomości odnośnie Chrystusa. Niektórzy w pierwszej chwili mogliby przypuścić, iż wyrażony tu pogląd na temat proporcji chrześcijan jest zbyt ciemny i raczej przesadzony, my jednak rozumiemy przeciwnie. Pokazuje on nominalne chrześcijaństwo w możliwie najjaśniejszych kolorach. Na przykład, owe sto szesnaście milionów uważane za protestantów daleko przewyższają prawdziwą ich liczbę. Wierzymy, że szesnaście milionów bliżej określałoby liczbę wyznających dorosłych członków kościoła a przyjęcie jednego miliona, przypuszczamy, byłoby zbyt wygórowaną liczbą dla „maluczkiego stadka”, owych „poświęconych w Chrystusie Jezusie”, „(...) którzy nie według ciała chodzą, ale według ducha”. Należy pamiętać, że na wielką liczbę członków kościoła składają się dzieci i niemowlęta. Dotyczy to szczególnie krajów europejskich. W wielu z nich uznaje się dzieci za członków kościoła już od niemowlęctwa.

Choć prezentowany tu obraz wydaje się ciemny, nie jest najciemniejszym z obrazów przedstawiających upadłą ludzkość. Powyższy wycinek wyobraża jedynie obecne pokolenie. Gdy zastanawiamy się nad tym, że w ciągu sześciu tysięcy lat zostały zmiecione z powierzchni ziemi ogromne rzesze ludzi, z których prawie wszyscy byli objęci tą samą ignorancją i grzechem, jak ciemny jest ten obraz! Rozpatrywany z cieszącego się popularnością punktu widzenia jest w istocie straszny.

Różne wyznania naszej doby uczą, że owe miliardy ludzi, nieświadome jedynego imienia pod niebem, przez które możemy być zbawieni, znajdują się na prostej drodze wiodącej do wiecznych mąk. Uczą też, iż wszystkie ze stu szesnastu milionów protestantów, z wyjątkiem kilku świętych, czeka ten sam los. Nic dziwnego więc, że ci, którzy wierzą w takie straszne rzeczy o planie i celach Jehowy są gorliwi w popieraniu przedsięwzięć misyjnych — dziwi tylko, że nie doprowadza ich to do rozpaczy. Taka wiara i takie wnioski mogłyby pozbawić życie każdej przyjemności i pogrążyć w mroku każdy jasny widok natury.

Aby potwierdzić, że nie przedstawiliśmy fałszywie „ortodoksji” w związku z losem pogan, cytujemy fragment ze wspomnianej już broszury pod nagłówkiem Milczące wezwanie w imieniu zagranicznych misji, w której był opublikowany wspomniany diagram. Końcowe zdanie brzmi: „Głoście Ewangelię wielkim rzeszom ludzkim za granicą — miliardowi dusz, umierających w rozpaczy bez Chrystusa w liczbie stu tysięcy osób dziennie”.

Choć z punktu widzenia ludzkich wyznań taka perspektywa jest przygnębiająca, Pismo Święte prezentuje pogodniejszy pogląd. Przedstawienie owego poglądu jest celem tej książki. Pouczeni Słowem nie możemy uwierzyć, by Boski wielki plan zbawienia był takim nieudanym pomysłem lub by takim miał się okazać. Zakłopotane dziecko Boże z ulgą dostrzega, iż prorok Izajasz taki właśnie stan rzeczy i jego naprawę przewidział, mówiąc: „Bo oto ciemności okryją ziemię, a zaćmienie narody; ale nad tobą wejdzie Pan, a chwała jego nad tobą widziana będzie. I będą chodzić narody [pogańskie] w światłości twojej” (Izaj. 60:2, 3). W zacytowanym proroctwie zaćmienie jest rozświetlone tęczą obietnicy: „I będą chodzić narody [wszelkie narody żyjące na ziemi] w światłości twojej”.

Przedłużające się na świecie niedola i ciemność oraz znikomy rozwój prawdy stanowiły tajemnicę nie tylko dla Kościoła, lecz także świat znał i odczuwał swój stan. Jak owa ciemność, która spowiła Egipt, tak i ta była odczuta. Na potwierdzenie tego zauważmy ducha jaki wyziera z poniższych wierszy zamieszczonych w filadelfijskiej gazecie. Zwątpienie i przygnębienie zintensyfikowane sprzecznościami różnych wyznań dotąd nie zostały rozproszone w umyśle ich autora przez promienie Boskiej prawdy pochodzącej bezpośrednio ze Słowa Bożego:

 

Życie! Tajemnica wielka! Któż powie bez kpiny,
Co za pożytek ma Bóg z owej nędznej gliny?
Jego ręka genialna, co lepszego tworzywa jest warta,
Uformowała ciało, w nim rozum i dusza, i wola uparta —
Zrodzone, by umrzeć — śmierć — nieuniknione przeznaczenie;
Dokąd, ach, dokąd szybko ucieka życiodajne tchnienie?
Nikt z rzeszy tej, tak licznej i wielkiej,
Kto żył i umarł, i cierpiał zło wielkie,
Nigdy nie wrócił, by nam wyjawić Boże zamiary,
I przyszłość skrytą, co grunt stanowi naszej wiary.
Niech z naszej drogi przepadną złej niewiedzy cienie,
Błagamy Panie! Ześlij nam światła jasnego promienie;
Niech mądre widzenie zastąpi wiarę,
Niech światłość jasna rozproszy nocy marę,
Zwątpienie nasze, strach, przerażenie,
Myśl, co podważa Twe przyszłe świata błogosławienie.
Ów lotny umysł — co odpowiedzi z odwagą szuka,
Do drzwi sekciarskich już nie zapuka,
Bo odrzuca dogmaty, co dzisiejszym dniem rządzą,
I zbywszy rozsądku w mroku praw swych błądzą.
Staramy się, Panie, poznać Twą istotę,
Nasze miejsce przy Tobie — i cząstkę naszą, którą potem,
Przyjdzie nam spełnić w myśl zamierzeń planu Twego;
Stwórca Nieskończony i człowiek — stworzenie Jego.
Podnieś zasłonę, co nam widzenie zaciemnia, o Panie,
Rozkaż raz jeszcze: „Niech się światłość stanie”
I objaw Panie sekret tronu Twego,
Bo błądząc w ciemności, szukamy nieznanego.

 

Na to odpowiadamy:

 

Już zdjęta pieczęć z życia tajemnicy — ni Słowo nie zaginie;
Wszystkim opowie, jaką radość Bóg znalazł w owej nędznej glinie.
Którą Jego ręka sprawna, co lepszego tworzywa jest godna,
Uczyniła swym obrazem — umysł i wola Jemu jest podobna.
Ponowne zrodzenie ze śmierci wyzwoli nas lochu
I wyrok złamie, co głosił, że wróci się „proch do prochu”,
Bo On jedyny z zastępów ludu wielkiego,
Co żył i umarł, i doznał cierpienia wszelkiego,
On to powstając, potwierdził Boski plan,
Tę przyszłość, jaką dla nas gotuje nasz Pan.
Jego Słowo nam ześle jasne światła promienie,
One to z drogi usuną złej niewiedzy cienie.
Niech mądre widzenie silne będzie jak wiara
I sprawi, że się rozproszy i przepadnie nocy mara
I zwątpienie, i strach nasz, i przerażenie,
A myśl potwierdzi Twe przyszłe świata błogosławienie.
I teraz Panie umysły trzeźwe, co pytać odwagę mają,
Do drzwi sekciarskich już nie zapukają,
Bo porzuciły dogmaty, co dzisiejszym dniem rządzą,
I zbywszy rozsądku w mroku praw swych błądzą.
Wolno nam szukać i poznać Twą istotę Panie,
Nasze miejsce przy Tobie, zadanie w Twym planie,
Jakie nam spełnić przyjdzie w dziele zamierzenia Twego;
Stwórca Nieskończony i człowiek — stworzenie Jego.
Podnosi zasłonę i odkrywa w całości,
Przed tymi, co w niebiańskiej kroczą światłości,
Chwalebną tajemnicę Boskiego tronu,
Dziś jasną, przed wieki nie znaną nikomu.

 

Takie właśnie błogosławieństwo zbliża się do świata przez objawienie Boskiego celu i odsłonięcie Słowa Bożego. Wierzymy, że ten tom jest częścią tego błogosławieństwa i objawienia.

Te osoby, które zechcą zrezygnować ze wszystkich ludzkich spekulacji a czas poświęcić na badanie Pisma Świętego, nie wyłączając rozumowania, do jakiego Bóg nas zachęca (Izaj. 1:18), dojdą do wniosku, że błogosławiona tęcza obietnicy rozciąga się na niebiosach. Błędnym jest mniemanie, że osoby nie posiadające wiary i wynikającego z niej usprawiedliwienia mogą jasno zrozumieć prawdę. Prawda nie jest dla takich. Psalmista bowiem mówi: „Światłości [prawdy] nasiano sprawiedliwemu” (Ps. 97:11). Dla dziecka Bożego jest przewidziana lampa, której światło rozprasza na jego drodze w wielkim stopniu ciemność. „Słowo twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej” (Ps. 119:105). Ale ta ścieżka jest jedynie „ścieżką sprawiedliwych (...) która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego” (Przyp. 4:18). Tymczasem, rzeczywiście nikt nie jest sprawiedliwy: „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). Klasa, do której to określenie się odnosi, jest „usprawiedliwiona z wiary”. Tylko członkowie tej klasy cieszą się przywilejem chodzenia drogą, na której światło coraz bardziej świeci, aby mogli oni dostrzegać nie tylko obecne wypełnianie się planu Boga, lecz także to, co nastąpi. Prawdą jest, że chociaż ścieżka każdego wierzącego jest oświetlona, to jednak szczególne zastosowanie tego oświadczenia odnosi się do sprawiedliwych (usprawiedliwionych) jako klasy. Patriarchowie, prorocy, Apostołowie i święci przeszłości oraz teraźniejszości kroczyli w jej wzrastającym świetle. Światło to w dalszym ciągu będzie się wzmagać, poza teraźniejszość — „aż do dnia doskonałego”. Jest jedna przedłużająca się ścieżka oraz jedno przedłużające swe świecenie i wzmagające się światło Boskiego świadectwa, oświetlające w miarę jak nastaje właściwy czas.

A więc „Weselcie się w Panu sprawiedliwi”, oczekując wypełnienia tej obietnicy. Wielu ma jednak tak słabą wiarę, iż nie pragnie więcej światła, a z powodu niewierności i obojętności pozostaje w ciemności, choć mogliby chodzić we wzmagającym się świetle.

Duch Boży dany w celu wprowadzania członków Kościoła w prawdę zwraca uwagę na rzeczy zapisane i je objaśnia. Niczego zatem nie potrzebujemy, co nie jest zapisane, bowiem Pismo Święte może uczynić nas mądrymi ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. 2 Tym. 3:15.

Ciągle jeszcze jest prawdą, że „ciemności okrywają ziemię, a zaćmienie narody”, jednak świat nie pozostanie na zawsze w tych warunkach. Mamy zapewnienie, iż „Przyszedł poranek” (Izaj. 21:12). I, jak Bóg sprawia, że naturalne słońce świeci nad sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi, tak w dniu Tysiąclecia Słońce Sprawiedliwości będzie świecić dla korzyści całego świata i Ono „(...) oświeci, co skrytego jest w ciemności” (1 Kor. 4:5). Ono też rozproszy szkodliwe opary zła, przynosząc życie, zdrowie, pokój i radość.

Spoglądając wstecz dostrzegamy, że światło wówczas świeciło, ale słabo. Niewyraźne i niezrozumiałe były obietnice minionych lat. Obietnice dane Abrahamowi i innym, typicznie przedstawione w Zakonie oraz ceremoniach cielesnego Izraela, były jedynie cieniami i dawały mgliste pojęcie o wspaniałych i chwalebnych zamysłach Boga. W czasach Jezusa światło się wzmagało. Punktem szczytowym oczekiwania do tego czasu było przekonanie, iż Bóg ześle wyzwoliciela, który wybawi Izrael od jego nieprzyjaciół, wywyższy go jako główny naród na ziemi i w tym stanie potęgi oraz wpływów Bóg użyje jako swego pośrednika do błogosławienia wszystkich narodów. Przedłożenie owemu narodowi propozycji dziedzictwa w królestwie Bożym było tak przeciwne temu, czego on się spodziewał a perspektywy klasy wówczas wybieranej tak się różniły od obiecywanej wielkości, oczywiście analizowane z ludzkiego punktu widzenia, iż prawie wszyscy z wyjątkiem niewielu byli zaślepieni na ogłaszane poselstwo. Zaślepienie i nastroje wrogie głoszonemu poselstwu szczególnie wzrosły wówczas, gdy w procesie realizacji Boskiego planu nastał właściwy czas rozszerzenia poselstwa i zaproszenia do uczestnictwa w obiecanym Królestwie, zaproszenia stosującego się do każdego stworzenia pod niebem, które przez rozwijanie wiary zostaje uznane za dziecko wierzącego Abrahama oraz za dziedzica uczynionej mu obietnicy.

A kiedy Ewangelia, której nauczał Jezus, stawała się zrozumiała od zesłania Ducha Świętego, Kościół widział, iż błogosławieństwa dla świata miały mieć charakter trwały a dla wypełnienia się tego celu Królestwo to miało być duchowe, składające się z prawdziwych Izraelczyków, „Maluczkiego Stadka”, wybranych zarówno z żydów, jak i z pogan, wyniesionych do duchowej natury i mocy. Czytamy zatem, że Jezus „(...) życie na jaśnię wywiódł i nieśmiertelność przez Ewangelię” (2 Tym. 1:10). Od czasów Jezusa przyświeca więcej światła, co zresztą Pan przepowiedział, mówiąc: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz, gdy przyjdzie on Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę (...) i przyszłe rzeczy wam opowie” (Jan 16:12, 13).

Nastał jednak czas po śmierci Apostołów, gdy większość Kościoła poczęła zaniedbywać światło i zwracać się do ludzkich nauczycieli o kierownictwo. Owi nauczyciele nadęci pychą przywłaszczyli sobie tytuły oraz urzędy i zaczęli panować nad dziedzictwem Bożym. Następnie stopniowo rozwinęła się szczególna klasa nazwana „duchowieństwem”, która siebie uważała, i była uważana przez innych, za właściwych przywódców wiary i praktyki, poza Słowem Bożym. Tak więc, z biegiem czasu wskutek nadużywania władzy i nauk omylnych ludzi a lekceważenia Słowa nieomylnego Boga rozwinął się wielki system papieski.

Złe rezultaty spowodowane lekceważeniem prawdy były naprawdę poważne. Jak wszyscy wiedzą, zarówno kościół, jak i cywilizowany świat, prawie zupełnie zostały zniewolone przez ów system i skierowane ku oddawaniu czci tradycji i wyznaniom ludzkim. Z tej niewoli wyrwało śmiałe i błogosławione uderzenie w kierunku odzyskania wolności i Biblii, znane jako Reformacja. Bóg wzbudził odważnych obrońców swego Słowa. Wśród nich znaleźli się Luter, Zwingli, Melanchton, Wycliffe, Knox i inni. Zwrócili oni uwagę na fakt odrzucenia Biblii przez papiestwo i zastąpienie jej dekretami i dogmatami kościoła. Wytknęli też liczne błędne nauki i praktyki, dowodząc, iż zasadzały się one na tradycji, były sprzeczne z prawdą i zwalczały Słowo Boże. Reformatorzy i ich zwolennicy zostali nazwani protestantami, gdyż zaprotestowali przeciw papiestwu i twierdzili, że Słowo Boże jest jedyną poprawną regułą wiary i praktyki. Wiele wiernych dusz w dniach reformacji kroczyło w świetle, jakie wówczas przyświecało. Ale od tamtych czasów protestanci niewielki zrobili postęp, bo zamiast chodzić w świetle zgromadzili się wokół ulubionych wodzów, chcąc zrozumieć tylko tyle, ile oni zrozumieli, nie więcej. Z niewielką miarą prawdy, z wielką ilością błędów wyniesionych z „macierzystego” kościoła zakreślili granice postępu na drodze prawdy, otaczając się murem. Dla wierzeń w taki sposób sformułowanych wiele lat wcześniej większość chrześcijan ma zabobonną cześć, sądząc iż więcej o Boskim planie nie można się dowiedzieć, niż wiedzieli reformatorzy.

Pomyłka ta kosztowała wiele, ponieważ pomimo faktu, iż nieliczne prawdy odzyskano wówczas z rumowiska błędów, istniały szczególne zarysy stale odkrywanych prawd na czasie, których jednak ci chrześcijanie byli pozbawieni z powodu wyznaniowych ograniczeń. Zilustrujemy to. W czasach Noego było prawdą, i ze strony osób chcących kroczyć w przyświecającym wówczas świetle wymagana była wiara, że nastanie potop, o czym ani Adam, ani inni ludzie nic nie wiedzieli. Głoszenie dzisiaj o mającym rzekomo nastąpić potopie nie byłoby prawdą, ale jest wiele innych prawd dyspensacyjnych, które stale stają się prawdami na czasie, o których my, jeśli kroczymy w świetle, będziemy wiedzieć. Tak więc, jeśli posiadamy to światło, jakie przyświecało setki lat temu, i tylko to, pozostajemy poniekąd w ciemności.

Słowo Boże jest wielkim magazynem żywności dla głodnych pielgrzymów zdążających ścieżką światła. Dla dzieci jest w nim mleko a dla dorosłych „twardy pokarm” (1 Piotra 2:2; Żyd. 5:14). Prócz tego magazyn ten mieści w sobie żywność stosowną na różne pory roku i warunki. Jezus powiedział, iż wierny szafarz we właściwym czasie dostarczy z magazynu odpowiedniego pokarmu — nowe i stare rzeczy — dla domowników wiary (Łuk. 12:42; Mat. 13:52). Takich rzeczy nie można by wynieść z żadnego sekciarskiego wyznania, czyli magazynu. Można by w każdym z nich znaleźć nieco starych i dobrych rzeczy, ale niczego nowego. Prawda zawarta w wierzeniach rozmaitych sekt jest tak pokryta błędem i z nim zmieszana, że nie można w niej dostrzec jej wrodzonego piękna i wartości. Różne wyznania stale pozostają ze sobą w konflikcie. Każde z nich twierdzi, że Biblia jest ich podstawą. Pomieszanie pojęć i widoczna niezgoda są przypisywane Słowu Bożemu. To dało początek powszechnie znanemu przysłowiu: „Biblia jest jak stare skrzypce, na których można zagrać każdą melodię”.

Jakże jest to pełne wyrazu w obliczu niewiary naszych czasów, spowodowanej fałszywym przedstawianiem Boskiego charakteru i Jego Słowa przez ludzką tradycję, co jednocześnie ze wzrostem inteligencji, która nie chce dłużej hołdować ślepocie i zabobonnej czci dla opinii wyrażanych przez takich samych ludzi, domaga się uzasadnienia tej nadziei, jaką posiadamy. Wierny badacz Słowa zawsze będzie w stanie podać powód swojej nadziei. Tylko Słowo Boże może uczynić człowieka mądrym i jest „pożyteczne ku nauce, ku strofowaniu (...) Aby człowiek Boży był doskonały (...) dostatecznie wyćwiczony” (1 Piotra 3:15; 2 Tym. 3:15–17). Tylko wspomniany już ów jedyny magazyn zawiera niewyczerpane zapasy starych i nowych rzeczy — pokarm na czas właściwy dla domowników wiary. Z pewnością nikt, kto wierzy oświadczeniu Pisma Świętego, mówiącemu: „Ale ścieżka sprawiedliwych jako światłość jasna, która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego”, nie będzie twierdził, że ten doskonały dzień nastał w czasach Lutra. A jeśli nie nastał oczyszczajmy swoje lampy, pilnując ich „jako świecy w ciemnym miejscu świecącej (...) AŻBY DZIEŃ OŚWITNĄŁ” — 2 Piotra 1:19.

Nie wystarcza jednak sam fakt, że znajdujemy się na ścieżce światła, musimy bowiem „chodzić w światłości”, czynić postęp, w przeciwnym razie światło, które się nie zatrzymuje, minie nas i pozostawi w ciemności. Trudność leży w tym, iż wielu rezygnując z postępu na drodze światła siada. Czytelniku weź konkordancję do ręki i sprawdź wersety, w których występują słowa siedzieć i stać, potem porównaj je z wersetami, w których występują słowa chodzić i biec a dojdziesz do wniosku, że istnieje wielka różnica: Jest w nich mowa o ludziach „siedzących w ciemnościach” i siedzących z „naśmiewcami”, o człowieku, który „na drodze grzesznych nie stoi”, lecz jest też mowa o tych, co „chodzą w światłości” i biegną po nagrodę. Izaj. 42:7; Ps. 1:1; Żyd. 12:1.

Doskonałość wiedzy nie należy do przeszłości, ale do przyszłości, ufamy, że do bardzo bliskiej przyszłości. Dopóki tego faktu nie uznamy, nie będziemy przygotowani do ocenienia i oczekiwania na dalsze odkrywanie planu naszego Ojca.

To prawda, że ciągle odwołujemy się do słów proroków i Apostołów jako skarbnicy wszelkiej wiedzy dotyczącej teraźniejszości i przyszłości. Czynimy to nie dlatego, by oni zawsze lepiej rozumieli niż my Boskie plany i cele, lecz dlatego że Bóg ich używał jako swych rzeczników do komunikowania się z nami i z całym Kościołem przez cały wiek chrześcijański, do podawania prawdy związanej z Jego planem tak szybko, jak tylko stawała się prawdą na czasie. Ten fakt jest dostatecznie dowiedziony przez Apostołów. Paweł mówi, iż Bóg oznajmił Kościołowi chrześcijańskiemu tajemnicę swojej woli, którą sam powziął i której nigdy przedtem nie ujawnił, choć ją zanotował w niejasnych wypowiedziach, których nie można było zrozumieć wcześniej niż w czasie właściwym. Zatem oczy naszego zrozumienia powinny być otwarte na ocenienie „wysokiego powołania” przeznaczonego wyłącznie dla wierzących wieku chrześcijańskiego (Efez. 1:9, 10, 17, 18; 3:4–6). To nam jasno pokazuje, że ani prorocy, ani aniołowie nie rozumieli znaczenia ogłaszanych proroctw. Piotr mówi, że gdy niespokojnie wypytywali się o ich znaczenie, Bóg im odpowiadał, iż prawdy ukryte w proroctwach nie były dla nich przeznaczone, ale dla nas, żyjących w wieku chrześcijańskim. Bóg też upomina Kościół, by posiadał nadzieję, iż otrzyma dalszą łaskę (względy, błogosławieństwa) w tej dziedzinie — jeszcze więcej wiedzy z zakresu Boskich planów. 1 Piotra 1:10–13; Dan. 12:8, 9.

Jest oczywiste, że choć Jezus obiecał, iż Kościół będzie wprowadzony we wszelką prawdę, jednak odkrywanie jej miało być stopniowe. Choć Kościół w czasach Apostołów był wolny od licznych błędów, które powstawały w papiestwie i pod jego wpływem, nie sądzimy jednak, by kościół pierwotny tak głęboko i tak jasno rozumiał plan Boga, jak to jest dzisiaj możliwe. Są też dowody wskazujące, iż Apostołowie w różnym stopniu wnikali w Boski plan, mimo iż wszystkie ich pisma były pisane pod kierunkiem i natchnieniem Bożym, co jest też zgodne z prawdą w odniesieniu do wypowiedzi proroków. W celu zilustrowania istniejących wówczas różnic w zakresie wiedzy pamiętajmy o chwilowym niezdecydowanym postępowaniu Piotra i innych Apostołów z wyjątkiem Pawła, gdy Ewangelię zaczęto głosić wśród pogan (Dz.Ap. 10:28; 11:1–3; Gal. 2:11–14). Niepewność Piotra jest silnie zaznaczona jako przeciwieństwo pewności Pawła, którą ten ostatni czerpał ze słów proroków, Boskiego postępowania w przeszłości i bezpośrednio mu udzielonych objawień.

Paweł miał bogatsze objawienia niż którykolwiek z Apostołów. O tych objawieniach nie wolno mu było informować Kościoła ani wyraźnie przedstawić Apostołom (2 Kor. 12:4; Gal. 2:2). A jednak możemy zrozumieć, jakie miały znaczenie dla całego Kościoła owe wizje i objawienia dane Pawłowi. Choć nie wolno mu było powiedzieć, co widział, ani wyszczególniać wszystkich tajemnic Bożych, które odnosiły się do „przyszłych wieków”, jednak to, co widział, dało moc i głębię znaczeniu jego słów, które w świetle późniejszych faktów, proroczych wypełnień i kierownictwa Ducha jesteśmy w stanie ocenić pełniej, niż mógł to uczynić wczesny kościół.

Aby potwierdzić powyższe wypowiedzi przypominamy, co mówi ostatnia księga Biblii — Objawienie, napisana około 96 roku naszej ery. Słowa wprowadzające oznajmiają, iż jest ona szczególnym objawieniem rzeczy, które wcześniej nie były rozumiane. To stanowczo dowodzi, iż do tego czasu Boski plan nie był jeszcze w pełni objawiony. Nie była też ta księga, aż do naszych czasów tym, na co jej nazwa wskazuje — odkryciem, OBJAWIENIEM. O ile to dotyczy wczesnego Kościoła, prawdopodobnie nikt nie rozumiał żadnej części owej księgi. Nawet Jan, który oglądał opisane wizje, nie rozumiał ich znaczenia. Był on zarówno prorokiem, jak i Apostołem. Jako Apostoł rozumiał i nauczał tego, co wówczas było „pokarmem na czas słuszny”, jako prorok mówił o rzeczach, które w przyszłości miały dostarczyć domownikom wiary „pokarmu” na czasie.

W wieku chrześcijaństwa niektórzy święci studiując tę symboliczną księgę usiłowali zrozumieć przyszłość Kościoła i bez wątpienia wszyscy, którzy ją czytali i zrozumieli choć część jej nauk byli błogosławieni zgodnie z daną obietnicą (Obj. 1:3). Dla takich owa księga była otwarta a w dniach reformacji dla Lutra była ważną pomocą w zdecydowaniu, iż papiestwo, którego był sumiennym duszpasterzem, było istotnie wymienionym przez Apostoła „Antychrystem”, którego historia w dużej mierze jest wypełnieniem tego proroctwa.

Tak więc stopniowo Bóg odkrywa swoją prawdę oraz objawia niezmierne bogactwa swej łaski. W następstwie czego wiele więcej światła jest w tej chwili na czasie, niż było kiedykolwiek we wcześniejszych okresach historii Kościoła.

 

„Ujrzymy jeszcze piękno nowe
I światła więcej niźli dziś”.


WYKŁAD II

ISTNIENIE NAJWYŻSZEGO INTELIGENTNEGO STWÓRCY DOWIEDZIONE

Zbadanie pozabiblijnych dowodów w świetle rozumu – Teoria nie do utrzymania – Rozumna teoria – Przedstawienie charakteru Boga – Sensowne wnioskowanie

 

N

AWET ze stanowiska sceptyka, rozsądne i bezstronne zbadanie tego, co jest nieznane, w świetle tego, co jest znane, prowadzi nieuprzedzonego, inteligentnego badacza w kierunku prawdy. Oczywiście, bez bezpośredniego objawienia planów i celów Boga, człowiek może jedynie zbliżyć się do prawdy i dojść do nieokreślonych wniosków. Odłóżmy jednak na chwilę Biblię i popatrzmy na te sprawy wyłącznie z punktu widzenia rozumu.

Kto może przyglądać się niebu przez teleskop lub patrzeć na nie tylko gołym okiem i dostrzec bezmiar stworzenia, jego symetrię, piękno, porządek, harmonię oraz różnorodność, a mimo to wątpi, że Stwórca tych rzeczy w ogromnym stopniu przewyższa zarówno w mądrości, jak i mocy rzeczy stworzone, kto przez chwilę sądzi, że taki porządek powstał przypadkowo, a nie jest dziełem Stwórcy, ten albo w takim stopniu utracił zdolność rozumowania, albo z niej nie skorzystał, iż słusznie, zgodnie z Biblią, można go nazwać głupcem (takim, kto lekceważy rozum lub mu go brak): „Głupi rzekł w sercu swoim: nie masz Boga” (Ps. 14:2). Jakkolwiek by nie było, Biblia jest prawdziwa przynajmniej w tym, do czego zdoła dojść rozsądny umysł. Jest bowiem prawdą oczywistą, iż skutki muszą być następstwem odpowiadających im przyczyn. Nawet każda roślina i każdy kwiat wymownie świadczą o tym. Skomplikowane w konstrukcji, subtelnie piękne w kształcie i budowie mówią o mądrości i umiejętnościach przewyższających ludzkie. Jak krótkowzroczna jest ta niedorzeczność, która szczyci się ludzką zręcznością i pomysłowością a przypadkowi przypisuje regularność, jednolitość i harmonię panującą w naturze; która uznaje prawa natury a zaprzecza, by ta natura miała inteligentnego Prawodawcę.

Ci, którzy zaprzeczają istnieniu inteligentnego Stwórcy, twierdzą, że natura jest jedynym Bogiem, i że z natury rozwinęły się wszelkie formy życia zwierzęcego i roślinnego bez nadzoru inteligencji. Mówią oni, iż proces ewolucji regulowany jest przez prawo „doboru naturalnego”.

Na potwierdzenie tej teorii brak dowodów, bo wszystko, co wokół siebie widzimy, ma niezmienną formę, która nie rozwija się w formy wyższe. Choć jej zwolennicy ponawiali próby, nigdy nie odnieśli sukcesu zarówno w łączeniu różnych gatunków, jak i wytworzeniu nowych niezmiennych odmian. Nie znamy przykładu, który by potwierdził przemianę jednego rodzaju w drugi*. Istnieją ryby, które mogą przez jakiś czas używać swych płetw jako skrzydeł i latać nad wodą. Znamy żaby, które śpiewają, choć nic nie wiadomo o tym, by przemieniały się w ptaki. I mimo, że wśród zwierząt są okazy nieco przypominające wyglądem człowieka, nie ma jednak wcale dowodu, by człowiek rozwinął się z takich stworzeń. Przeciwnie, badania dowodzą, że choć można wyhodować rozmaite odmiany w obrębie jednego gatunku, niemożliwością jest połączenie różnych gatunków lub przemiana jednego gatunku w drugi. Z tego samego powodu nie można osłom i koniom przypisywać pokrewieństwa, chociaż są do siebie podobne, gdyż powszechnie wiadomo, że ich potomstwo jest niedoskonałe i nie może propagować żadnego gatunku.

Gdyby rzeczywiście bezrozumna natura powoływała do istnienia na drodze stwarzania lub ewolucji, kontynuowałaby ten proces i nie byłoby takich zjawisk jak niezmienność gatunków, ponieważ bez inteligencji nie mogłaby zaistnieć niezmienność warunków. Ewolucja byłaby dzisiaj rzeczywistością i bylibyśmy świadkami przemian ryb w ptaki a małp w ludzi. Dochodzimy zatem do wniosku, że taka teoria jest sprzeczna z ludzkim rozumem i Biblią, dowodzi bowiem, iż inteligentne istoty zostały stworzone przez jakąś moc, której brak inteligencji.

Wobec jednej z teorii odnośnie stwarzania w procesie ewolucji (z wyjątkiem człowieka) nie mamy poważnych zastrzeżeń. Oto jej zwięzła prezentacja: Teoria ta zakłada, iż różne istniejące gatunki są stałe i niezmienne o tyle, o ile stałość i niezmienność dotyczy natury, czyli rodzaju. Choć mogą być one rozwinięte do wiele wyższego poziomu, nawet do doskonałości, to jednak te gatunki lub natury na zawsze pozostaną tymi samymi. Teoria ta dalej zakłada, że żaden z niezmiennych gatunków nie był takim stworzony pierwotnie, lecz w odległej przeszłości rozwinęły się one z ziemi, stopniowo w procesie ewolucji jednej formy w drugą. Według ustalonych przez Boga praw ten rozwój, w którym wielką rolę odgrywają zmiany w wyżywieniu i klimacie, mógł trwać tak długo, aż zostały ustalone niezmienne gatunki, jakie obecnie możemy oglądać. Dalsze zmiany są niemożliwe, ostateczny cel Stwórcy pod tym względem, jak to się powszechnie okazuje, został osiągnięty. Aczkolwiek każda z owych różnych rodzin roślin i zwierząt jest zdolna do doskonalenia się lub degradacji, żadna z nich nie ma możliwości przemiany w inną rodzinę lub rodzaj ani nie może zostać wyhodowana z innej rodziny lub rodzaju. Ponieważ każda z nich może dojść do doskonałości własnej niezmiennej natury, cel Stwórcy został osiągnięty. Dalsze zmiany w tej dziedzinie są niemożliwe.

Dowodzi się, że pierwsze rośliny i zwierzęta, z których pochodzi teraźniejsza rozmaitość, wymarły zanim został stworzony człowiek. Zdają się popierać tę teorię szkielety i skamieliny zwierząt oraz roślin dzisiaj już nie istniejących, znalezione głęboko pod powierzchnią ziemi. Omawiana teoria nie ignoruje ani nie odrzuca nauki biblijnej, iż człowiek jest bezpośrednim i doskonałym stworzeniem, ukształtowanym według umysłowego i moralnego obrazu swego Stwórcy a nie rozwiniętym w procesie ewolucji, prawdopodobnie wspólnej dla pozostałych stworzeń. Taki pogląd w żadnym sensie nie tylko nie unieważnia twierdzeń Biblii, lecz je podtrzymuje, wskazując, że natura, taka jaką dziś widzimy, uczy, iż uporządkowała ją inteligentna Istota i Ona była jej pierwszą przyczyną. Niech więc rozum ludzki czyni, co może najlepszego w odtwarzaniu znanych faktów, wynikających z rozumnych i dostatecznie znanych przyczyn, darząc właściwym zaufaniem prawa natury w każdym wypadku. Cofając się wstecz w swych badaniach człowiek rozpozna w całym skomplikowanym mechanizmie natury rękę jej wielkiego Twórcy, inteligentnego, wszechmocnego Boga.

Twierdzimy zatem, że istnienie inteligentnego Stwórcy jest bezspornie dowiedzione prawdą, którą potwierdza wszystko wokoło nas i w nas, gdyż jesteśmy Jego tworem, a wszelka władza umysłu i ciała mówi o cudownej wręcz umiejętności, przechodzącej nasze pojęcie. Zatem On jest Autorem i Stworzycielem tego, co nazywamy naturą. Dowodzimy, iż On wprowadził i ustalił prawa natury, której piękno i harmonię działania widzimy i podziwiamy. I właśnie Tego, którego mądrość zaplanowała wszechświat a moc go podtrzymuje i nim kieruje, którego mądrość i moc bezgranicznie przewyższa nasze, instynktownie czcimy i wielbimy.

Zdanie sobie sprawy z istnienia tego potężnego Boga pociąga za sobą lęk przed Jego wszechpotężną mocą, chyba że uświadomimy sobie i to, że posiada On życzliwość oraz dobroć, zalety równoważące Jego moc. A o tym fakcie jesteśmy upewnieni przez te same dowody, które potwierdzają Jego istnienie, moc i mądrość. Jesteśmy zmuszeni nie tylko do wnioskowania, iż Bóg istnieje i że Jego moc oraz mądrość przewyższają nasze, ale także zmuszeni jesteśmy przez rozum do stwierdzenia, iż największa rzecz stworzona nie jest większa od jej Stwórcy. Stąd musimy wnosić, że największe nawet przejawy dobroci i sprawiedliwości okazywanej przez ludzi są jakościowo niższe od tych, które okazuje sam Stwórca. To samo dotyczy podrzędności ludzkiej mądrości i mocy. Tak więc, widzimy oczyma wyobraźni charakter i przymioty wielkiego Stwórcy. Jest On mądry, sprawiedliwy, miłujący i potężny a zasięg Jego przymiotów z konieczności jest bezgranicznie szerszy niż u największych Jego stworzeń.

Doszedłszy do takich rozsądnych wniosków, mających związek z istnieniem i charakterem Stwórcy, zapytajmy się: Czego możemy się spodziewać od takiej Istoty? Odpowiedź nasuwa się sama przez się, iż posiadanie wspomnianych przymiotów determinuje ich wykorzystywanie, używanie. Boska moc musi być użyta w harmonii z Boską naturą — mądrze, sprawiedliwie i życzliwie. Jakiekolwiek środki prowadziłyby do celu, jakiekolwiek byłoby działanie Boskiej mocy, ostateczny wynik musi być zgodny z Jego naturą i charakterem a każdy krok musi być aprobowany przez Jego nieskończoną mądrość.

Co może być bardziej uzasadnione niż wykorzystywanie takiej mocy w stworzeniu niezliczonych światów wokół nas i w cudownej rozmaitości na Ziemi? Co może być rozsądniejsze od stworzenia człowieka wyposażonego w rozum, zdolnego ocenić dzieła swego Stwórcy i osądzić Jego przymioty — Jego mądrość, sprawiedliwość, moc i miłość? Wszystko to przekonuje i jest w doskonałej harmonii ze znanymi nam faktami.

A teraz przedstawimy swoje końcowe wnioski: Czy nie byłoby rozsądnym przypuszczenie, iż tak nieskończenie mądra i dobra Istota, która stworzyła człowieka zdolnego ocenić swego Stwórcę i Jego plan, nie zostanie pobudzona przez swą miłość i sprawiedliwość do zaspokojenia potrzeb człowieka zgodnie z jego naturą, udzielając mu pewnego OBJAWIENIA? Czy nie byłoby rozsądnym przypuszczenie, iż Bóg dostarczył człowiekowi informacji o celu jego istnienia i planach na przyszłość? A teraz zapytajmy przeciwnie, czy nie byłoby nierozsądnym przypuszczać, iż taki Stwórca stworzy taką istotę jak człowiek, wyposaży ją w zdolność rozumowania sięgającą w przyszłość, a nie da jej żadnego objawienia swoich planów, narażając ją na mające związek z taką przedstawioną sytuacją tęsknoty? Działanie takie byłoby nierozsądne, ponieważ sprzeciwiałoby się charakterowi, jaki słusznie przypisujemy Bogu, byłoby przeciwne właściwemu działaniu Istoty rządzącej się sprawiedliwością i miłością.

Moglibyśmy też mniemać, iż mądrość Boża stwarzając człowieka zadecydowała, by nie udzielać mu wiedzy o jego przyszłości oraz udziale w realizacji planu Stwórcy, a wtedy Boska sprawiedliwość oraz miłość na pewno utrzymywałyby, że człowiek ma pozostać ograniczony w swoich zdolnościach, by nie był stale dręczony i wprawiany w zakłopotanie wątpliwościami, obawą i nieświadomością. W konsekwencji Boska moc byłaby wykorzystana do wprowadzenia tych ograniczeń. Zatem fakt, iż człowiek posiada zdolność oceniania objawienia Boskiego planu w powiązaniu z uznaniem charakteru swego Stwórcy jest dostatecznym dowodem, że Bóg udzieli takiego objawienia, w takim czasie i w taki sposób, jakie Jego mądrość uzna za słuszne. Tak więc, biorąc pod uwagę te rozważania, sądzimy, że gdybyśmy nawet nie znali Biblii, rozum doprowadziłby nas do stanu wyczekiwania i czujności, spodziewając się objawienia, którym Biblia mieni się być. Ponadto, gdy dostrzegamy porządek oraz harmonię stworzenia w ogóle, jak w wielkim procesie twórczym ciała i systemy niebieskie powstawały w czasie i przestrzeni, to na podstawie mniejszych nieprawidłowości, na przykład trzęsień ziemi, cyklonów itp., możemy jedynie wyciągać wnioski, że świadczą one, iż współdziałanie rozmaitych elementów na tym świecie obecnie nie jest jeszcze doskonałe. Zapytanie w celu upewnienia się czy ostatecznie wszystko będzie doskonałe i harmonijne na ziemi, tak jak jest w niebie i wytłumaczenie, dlaczego tak nie jest teraz, nie jest pytaniem nierozsądnym dla człowieka myślącego ani odpowiedzią próżną dla Stwórcy, który demonstruje swoją mądrość, moc i życzliwość. Powinniśmy więc oczekiwać objawienia, spodziewając się, iż będzie ono zawierało takie upewnienie i takie wytłumaczenie.

Ustaliwszy słuszność spodziewania się objawienia nam przez Boga swojej woli i planu, co się tyczy naszej rasy, zbadamy w następnym rozdziale ogólny charakter Biblii, która dowodzi, iż jest takim właśnie objawieniem. A jeśli ta Księga przedstawia charakter Boga w doskonałej harmonii z tym, co rozum w powyższych rozważaniach nam narzucał, powinniśmy wyciągnąć wniosek, iż w ten sposób wskazuje nam ona na potrzebą i słuszność oczekiwania Boskiego objawienia, a jeśli tak sprawa wygląda należy przyjąć świadectwo Biblii za prawdziwe. Jeśli jej nauki pochodzą od Boga, w pełni zostaną docenione, będą w harmonii z Jego charakterem, o którym rozum zapewnia nas, iż jest doskonały w mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy.

 

O, umysły ciekawe, co hen w dal sięgacie,
I poznać chcecie ten stworzenia cud.
Wy drogę Pana w życiu swym oceniacie,
Wy hołd Mu złóżcie, bo to jest wasz Bóg.
Niebiosa głoszą chwałę Twoją Panie,
Twoją mądrość gwiazdy każdej blask.
Lecz gdy Twe Słowo przed oczyma stanie,
Imię Twe najpełniej widzi każdy z nas.


WYKŁAD III

BIBLIA JAKO BOSKIE OBJAWIENIE ROZPATRYWANA W ŚWIETLE ROZUMU

Twierdzenia Biblii i wyraźne dowody jej wiarygodności – Starożytność Biblii i jej zachowanie – Jej wpływ moralny – Motywy pisarzy Biblii – Ogólny charakter Pism – Księgi mojżeszowe – Prawo mojżeszowe – Specyfika rządu ustanowionego przez Mojżesza – Nie był to system klerykalny – Instrukcje dla władców świeckich – Bogaty i biedny — równi wobec zakonu – Zabezpieczenie przed wtrącaniem się do praw ludu – Kapłani nie byli uprzywilejowaną klasą – Z czego się oni utrzymywali itp.? – Zabezpieczenie przed ciemiężeniem cudzoziemców, wdów, sierot i sług – Prorocy Biblii – Czy jest jakiś związek między Zakonem i prorokami a pisarzami Nowego Testamentu? – Cuda nie są niemożliwe – Logiczne wnioski

 

B

IBLIA jest pochodnią cywilizacji i wolności. Jej dodatni wpływ na społeczeństwo jest uznawany przez największych mężów stanu, mimo iż przeważnie patrzą na nią przez różne szkła pozostających ze sobą w konflikcie wyznań, które, powołując się na Biblię, w godny ubolewania sposób fałszywie przedstawiają jej nauki. Ta wielka stara księga jest mimowolnie i zarazem fatalnie przekręcana przez jej przyjaciół, z których wielu położyłoby za nią życie. Wyrządzają jej oni więcej szkody niż jej przeciwnicy, utrzymując, że popiera ona długo uznawane błędne interpretacje jej prawd, odziedziczone po ojcach jako tradycja. Niech więc tacy obudzą się, ponownie przeanalizują swoje wierzenia i wprowadzą swoich wrogów w zakłopotanie przez pozbawienie ich dotychczasowej broni!

Skoro światło natury nasuwa przypuszczenie, że istnieje pełniejsze objawienie niż to, którego dostarcza na­tura, rozsądny, myślący umysł będzie przygotowany do zbadania takich przypuszczeń uchodzących za Boskie objawienie, noszących zewnętrzne znamiona prawdziwości. Biblia dowodzi, iż jest Boskim objawieniem, dostar­czającym dostatecznych argumentów wiarygodnej poprawności swoich dowodzeń, przekazując uzasadnioną nadzieję, iż dokładniejsze rozpatrzenie ujawni zupełniejsze i istotniejsze dowody, iż jest naprawdę Słowem Bo­żym.

Biblia jest najstarszą z istniejących ksiąg. Przetrwała burze trzydziestu stuleci. Wszelkimi sposobami ludzie usiłowali usunąć ją z powierzchni ziemi: ukrywali i palili ją a posiadanie jej traktowali jako przestępstwo karane śmiercią. Najbardziej zawzięcie i najsrożej prześladowali tych, którzy w nią wierzyli. A jednak Księga ta dotąd istnieje. Dzisiaj, gdy wielu jej wrogów nie żyje, a o setkach tomów napisanych w celu jej zdyskredytowania i zniszczenia jej wpływów zapomniano od dawna, Biblia znalazła drogę do każdego narodu i języka na ziemi. Istnieje już ponad dwieście jej różnych tłumaczeń. Fakt, iż ta Księga przetrwała tyle stuleci pomimo bezprece­densowych wysiłków jej usunięcia i zniszczenia, jest co najmniej silnym pośrednim dowodem, że owa wielka Istota, o której Biblia mówi, iż jest jej Autorem, jest też jej Zachowawcą.

Prawdą jest zarówno to, że moralny wpływ Biblii jest zawsze i wszędzie jednakowo dobry, jak i to, iż wszy­scy, którzy stają się pilnymi badaczami jej stronic, są niezmiennie podnoszeni do czystego życia. Inne pisma i różne dzieła naukowe na temat religii dokonały dużo dobrego oraz do pewnego stopnia uszlachetniły i błogo­sławiły ludzkość, jednak wszelkie inne książki zawiodły w niesieniu wzdychającemu stworzeniu radości, pokoju i błogosławieństw, jakie Biblia przyniosła zarówno bogatym, jak i biednym, uczonym i nieuczonym. Biblia nie jest księgą, którą należy tylko przeczytać. Jest to Księga, którą należy starannie i z rozwagą studiować, ponieważ myśli Boże są wyższe od myśli naszych a drogi Jego są wyższe od naszych dróg. Jeśli więc chcemy zrozumieć plan oraz myśli nieskończonego Boga, musimy zmobilizować do tego całą naszą energię. Największe skarby prawdy nie zawsze leżą na wierzchu.

Biblia od początku do końca odnosi się do jednego wybitnego charakteru, Jezusa z Nazaretu, i wskazuje na tego, który, jak twierdzi, był Synem Boga. Od początku do końca czyni sławnym Jego imię, urząd i dzieło. Historia pozabiblijna notuje fakt, w pełni i nie raz potwierdzony, że człowiek nazwany Jezusem z Nazaretu żył i poniekąd był sławny w czasie, na który wskazują pisarze Biblii. Ukrzyżowanie Jezusa, dlatego że nie podobał się Żydom i ich kapłanom, jest następnym faktem ustalonym przez pozabiblijną historię, poza podanym przez pisarzy Nowego Testamentu. Pisarze ci, z wyjątkiem Pawła i Łukasza, należeli do grona uczniów Jezusa z Nazaretu, którego doktryny przedstawili w swoich pismach.

Wydanie jakiejkolwiek książki implikuje istnienie motywów, jakimi kieruje się jej autor. Dlatego pytamy: W jakich motywach znajdowali natchnienie ci mężowie, by bronić sprawy wspomnianej Osoby? Jezus był skazany na śmierć i ukrzyżowany przez Żydów jako złoczyńca, najbardziej religijni spośród nich wyrażali zgodę na jego śmierć i domagali się jej, jak dla kogoś niegodnego życia. Broniąc Jego sprawy i obwieszczając Jego doktryny, pisarze ci odważnie znosili wzgardę, utratę praw i gorycz prześladowań, narażali życie a w niektórych wypadkach ponosili męczeńską śmierć. Zgadzając się z tym, że Jezus był znakomitą osobą zarówno w swym życiu, jak i naukach, jakimi motywami mogli kierować się ci, którzy bronili Jego sprawy po Jego śmierci? Szczególnie, gdy śmierć Jego była tak haniebna? Jeśli przyjmiemy, iż ci pisarze wymyślili swoje opowiadania a Jezus był ich wyimaginowanym ideałem bohatera, jak niedorzecznym byłoby przypuszczenie, że mężowie ci będąc przy zdrowych zmysłach, mogli twierdzić, iż Jezus był Synem Boga, że został poczęty w sposób nadnaturalny, że miał nadnaturalną moc, dzięki której uzdrawiał trędowatych, przywracał wzrok ociemniałym z urodzenia, a słuch głuchym i wzbudzał umarłych? Jak absurdalnym byłoby mniemanie, że wymyślili oni historię o takiej postaci, dowodząc, iż nieliczne grono nieprzyjaciół Jezusa straciło Go jako przestępcę, gdy tymczasem wszyscy Jego przyjaciele i uczniowie, a wśród nich sami pisarze, opuścili Go i uciekli w takiej bolesnej chwili?

Fakt, że świecka historia w pewnych aspektach nie zgadza się z pisarzami Pisma Świętego, nie powinien nas doprowadzić do wniosku, że ich świadectwa nie są prawdziwe. Ci, co tak wnioskują, powinni wskazać na motywy i udowodnić, że owi pisarze przedstawili fałszywe oświadczenia. Jakimi motywami mogli się oni kierować? Czy spodziewali się przez to zyskać bogactwo, sławę, władzę lub jakiekolwiek inne ziemskie korzyści? Ubóstwo przyjaciół Jezusa oraz niepopularność ich bohatera wśród wielu religiantów Judei zaprzecza takiemu przypuszczeniu. Natomiast okoliczności w jakich umarł jako złoczyńca zakłócający pokój, nie cieszący się dobrym imieniem, nie budziły nadziei zdobycia sławy godnej pozazdroszczenia lub ziemskich korzyści przez tych, którzy mogliby czynić wysiłki ponownego rozpowszechnienia Jego nauki. Przeciwnie, gdyby takie cele przyświecały tym, którzy nauczali o Jezusie, czyż raczej nie zrezygnowaliby z nich z pośpiechem, widząc, iż przynoszą hańbę, prześladowanie, więzienie a nawet pozbawienie wszystkiego i śmierć? Rozum wyraźnie poucza, że ludzie, którzy poświęcili dom, reputację, honor i życie, którzy nie ubiegali się o dobra doczesne, lecz których głównym dążeniem było podniesienie swych współbliźnich, wszczepianie moralności najwyższego rzędu, nie tylko kierowali się jakimiś motywami, lecz że ich motywy musiały być czyste a cel bardzo wzniosły. Dalej rozum wskazuje, iż świadectwo takich mężów, pobudzane jedynie czystymi i dobrymi motywami, jest o wiele bardziej godne wiary i zastanowienia niż świadectwo przeciętnych pisarzy. Ludzie owi nie byli fanatykami. Byli to mężowie o zdrowych i rozsądnych umysłach, którzy na każdym kroku dawali dowody swej wiary i nadziei. Byli oni wytrwale wierni wyznawanym przez siebie przekonaniom.

To, co na ich temat powiedzieliśmy, daje się zastosować do różnych pisarzy Starego Testamentu. Byli to na ogół mężowie wybitni z powodu wierności Panu. Historia biblijna bezstronnie notuje i piętnuje ich słabości oraz wady, pochwala zaś ich cnoty oraz wierność. Musi to zadziwiać tych, którzy przypuszczają, że Biblia jest historią zmyśloną, przeznaczoną do wzbudzenia strachu i czci dla systemu religijnego. Jest w Biblii jakaś prawość, która charakteryzuje ją jako prawdę. Oszust pragnący przedstawić człowieka jako wielkiego, a szczególnie niektóre swoje pisma jako natchnione przez Boga, przedstawiłby niewątpliwie jego charakter bez skazy i szlachetny do najwyższego stopnia. Rzecz w tym, iż taki sposób nie został w Biblii użyty, co jest uzasadnionym dowodem, że nie przeznaczono jej do wprowadzania w błąd.

Mając zatem powód do spodziewania się objawienia woli oraz planu Boga i stwierdziwszy, iż Biblia, która dowodzi, że jest owym objawieniem, została napisana przez ludzi, których motywów postępowania nie mamy powodów kwestionować, dostrzegamy raczej powody, by je aprobować. Zbadajmy więc charakter tych pism, utrzymujących, iż są natchnione, i sprawdźmy czy ich nauki odpowiadają charakterowi, jaki słusznie przypisywaliśmy Bogu, i czy noszą one wewnętrzne dowody prawdziwości.

Pierwszych pięć ksiąg Nowego Testamentu oraz liczne księgi Starego Testamentu są opowiadaniami albo historią zdarzeń znanych pisarzom i potwierdzonych przez ich świadectwo. Wszyscy wiedzą o tym, że aby po prostu przedstawić prawdę z odniesieniem się do spraw, które były w pełni znane, nie potrzeba szczególnego objawienia. Skoro Bóg chciał dać ludziom objawienie, fakt, iż te zdarzenia przeszłości niosły z sobą owo objawienie, byłby dostateczną podstawą do rozumnego wniosku, że Bóg będzie nadzorował i tak układał sprawy, by uczciwy pisarz, którego sam wybrał do tego dzieła, zetknął się z niezbędnymi faktami. Wiarygodność wspomnianych partii Biblii prawie zupełnie zależy od charakterów i motywów ich pisarzy. Dobrzy ludzie nie wypowiedzą kłamstwa. Z czystego źródła nie wypłyną brudne wody. Połączone świadectwo owych pism zamyka usta wszelkim podejrzeniom jakoby ich autorzy chcieli powiedzieć lub uczynić coś złego, aby z tego mogło wyniknąć dobro.

W żaden sposób nie można unieważnić prawdziwości pewnych ksiąg Biblii, takich jak: Księgi Królewskie, Kronik, Sędziów itd., gdy się mówi, że są one prawdziwą i pieczołowicie opisaną historią ważnych wydarzeń oraz osób z czasów, w których ci pisarze żyli. Gdy się pamięta, że Pisma hebrajskie zawierają opisy historyczne, przepisy prawa oraz proroctwa i że ich dane historyczne, genealogiczne itp. były bardziej sprecyzowane w podawaniu szczegółowych okoliczności w związku z oczekiwaniem, iż obiecany Mesjasz narodzi się w prostej linii z Abrahama, rozumiemy powód odnotowywania pewnych faktów historycznych, rozważanie których wydaje się niedelikatne w odczuciu człowieka dwudziestego wieku. Na przykład, wyraźny zapis o pochodzeniu narodów Moabitów i Ammonitów i ich pokrewieństwie z Abrahamem i Izraelitami był widocznie potrzebny w rozumieniu historyka, aby podać dokładne dane mające związek z ich pochodzeniem (1 Moj. 19:36–38). Ponadto podany jest podobny opis o dzieciach Judy, z których wywodzi się król Dawid, od którego genealogia Marii, matki Jezusa, i Józefa, jej męża (Łuk. 3:23, 31, 33, 34; Mat. 1:2–16) prowadzi wstecz do Abrahama. Bez wątpienia potrzeba ustalenia dokładnego rodowodu posiadała duże znaczenie, z tego bowiem pokolenia (1 Moj. 49:10) miał się narodzić panujący Król Izraela i obiecany Mesjasz, stąd szczegóły nie podawane w innych wypadkach (1 Moj. 38).

Podobne lub różne mogły być powody zapisania innych faktów historycznych w Biblii, których użyteczność możemy zrozumieć w przyszłości. Gdyby opisywane zdarzenia nie były faktami historycznymi a rozprawami na temat moralności, bez uszczerbku mogłyby być opuszczone, aczkolwiek nikt rozsądny nie powie, że Biblia gdziekolwiek popiera nieczystość. Ponadto dobrze byłoby zwrócić uwagę na to, iż takie same fakty można mniej lub bardziej delikatnie wyrazić w każdym języku. Tłumacze Biblii byli, słusznie zresztą, zbyt sumienni, aby opuścić jakikolwiek zapis, poza tym żyli w czasach, w których nie potrafiono dobierać tak wyrafinowanych wyrażeń, jak obecnie. To samo można powiedzieć o wczesnych okresach biblijnych i sposobach wyrażania się. Na pewno człowiek najbardziej wymagający nie będzie miał zastrzeżeń w tym względzie w odniesieniu do żadnego wyrażenia w Nowym Testamencie.

Księgi Mojżesza i ogłoszone w nich ustawy

Pięć pierwszych ksiąg Biblii znamy jako Pięcioksiąg Mojżesza, mimo, że one nigdzie nie wymieniają jego imienia jako autora. To, że były napisane przez Mojżesza lub pod jego kierunkiem, jest wnioskiem uzasadnionym. Opis śmierci i pogrzebu Mojżesza mógł być dodany przez jego sekretarza. Pominięcie potwierdzenia, że owe księgi zostały napisane przez Mojżesza, nie jest dowodem, iż ich nie napisał, gdyby bowiem napisał je ktoś inny, by zwieść i wprowadzić w błąd, z pewnością stwierdziłby, aby w ten sposób wzmocnić swoje oszustwo, iż napisał je wielki przywódca lub mąż stanu Izraela (por. 5 Moj. 31:9–27). Jednej rzeczy jesteśmy pewni, mianowicie tej, że Mojżesz wyprowadził z Egiptu naród Hebrajczyków. Zorganizował go przy pomocy ustaw przedstawionych w Pięcioksięgu, a naród ów jednomyślnie przez ponad trzy tysiące lat traktował te księgi jako dar otrzymany od Mojżesza. Traktowano je jako święte i dbano, by jota i kreska nie zostały zmienione, dając tym samym gwarancję czystości tekstu.

Pisma Mojżesza zawierają jedyną wiarygodną historię, jaka ocalała z epoki, którą opisuje. Historia chińska usiłuje rozpocząć od stworzenia świata, opowiadając, jak Bóg w łódce wypłynął na wody i trzymaną w ręku bryłę ziemi wrzucił do wody. Ta bryła ziemi, jak dowodzą, stała się światem itd. Cała ta historia jest pozbawiona sensu i nawet dziecko o przeciętnej inteligencji nie pozwoli się nią zwieść. Tymczasem opis podany w księdze Genesis rozpoczyna się rozumnym założeniem, że Bóg, Stwórca, inteligentna pierwsza przyczyna, istniał już przed rozpoczęciem dzieła stwarzania. Opis ten nic nie mówi o Boskim początku, ale o Boskim dziele i początku tego dzieła oraz systematycznym uporządkowanym rozwoju — „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”. Potem, przechodząc do początku powstania Ziemi bez szczegółowych wyjaśnień, opowiada o sześciu dniach [epokowych] przygotowywania jej dla człowieka. Relacja ta jest faktycznie potwierdzana przez narastające w ciągu czterech tysięcy lat światło nauki. Dlatego daleko rozsądniejszym jest przyjęcie twierdzenia, że autor tej księgi, Mojżesz, był natchniony przez Boga, niż przypuszczać, że inteligencja jednego człowieka przewyższała połączoną inteligencję oraz poszukiwania pozostałych ludzi, wspomagane przez nowoczesne przyrządy i milionowe fundusze przez okres trzech tysięcy lat.

Następnie przyjrzyjmy się systemowi ustaw przedstawionych w tych pismach. Na pewno nie miały one równych sobie w owych czasach ani od tych czasów do dwudziestego wieku. Ustawy obecnego wieku są wzorowane na zasadach przedstawionych w Prawie Mojżeszowym i głównie opracowywane przez ludzi uznających Prawo Mojżeszowe jako pochodzące od Boga.

Dekalog jest krótkim streszczeniem całego prawa. Dziesięć Przykazań domaga się czci i moralności, co musi uderzyć każdego ich badacza jako godne uwagi. Gdyby nigdy przedtem nie znano tych przykazań a znaleziono teraz wśród ruin i pamiątek Grecji, Rzymu lub Babilonu (narodów, które powstały i upadły dawno po wydaniu tych ustaw) podziwiano by je jako cudowne, jeśli nie nadprzyrodzone. Ale obeznanie z nimi i ich żądaniami zrodziło w jakimś stopniu obojętność, ich rzeczywista wielkość nie jest dostrzegana. Widzą ją tylko nieliczni. Prawdą jest, że przykazania te nie uczą o Chrystusie. Nie były też dane chrześcijanom, lecz Hebrajczykom, nie uczyły wiary w okup, ale przekonywały ludzi o ich grzesznym stanie i potrzebie okupu. Istota owych przykazań została streszczona przez założyciela chrześcijaństwa w słowach: „Przetoż będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej myśli twojej, i ze wszystkiej siły twojej”, oraz „Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie” — Mar. 12:30, 31.

System rządzenia ustanowiony przez Mojżesza różnił się od wszystkich innych, starożytnych i współczesnych, tym, że jak twierdzono, pochodził od samego Stwórcy, wobec którego naród odpowiadał. Utrzymywano, iż jego ustawy oraz instytucje, cywilne i religijne, pochodziły od Boga i, jak się o tym wkrótce przekonamy, były w doskonałej harmonii z tym, o czym rozum nas poucza, iż jest charakterem Boga. W przybytku znajdującym się w centralnym punkcie obozu, w świątnicy najświętszej znajdował się dowód obecności Jehowy jako Króla narodu, skąd środkami nadnaturalnymi otrzymywano instrukcje, w jaki sposób właściwie administrować jego sprawami jako narodu. Ustanowiona została klasa kapłanów, której powierzono pieczę nad przybytkiem, i tylko przez tę klasę wolno było porozumiewać się z Jehową. Pierwszą myślą, jaka w związku z tym mogłaby się komuś nasunąć, być może byłoby: Oto widzimy cel tej organizacji. Jak w wypadku innych narodów, tak i tutaj kapłani rządzą narodem nakazując mu wierzenie i budząc w nim strach dla własnych korzyści i zaszczytów. Ale poczekaj Przyjacielu. Nie przypuszczajmy niczego zbyt pospiesznie. Jeśli istnieje możliwość zbadania interesujących nas spraw na podstawie faktów, nierozsądnym byłoby wyciąganie pochopnych wniosków bez zbadania faktów. Dowody nie do obalenia są przeciwne takim przypuszczeniom. Prawa oraz przywileje kapłanów były ograniczone. Nie posiadali jakiejkolwiek władzy cywilnej i zupełnie nie mieli możliwości wykorzystywania swych urzędów do wpływania na prawa oraz sumienie narodu. Takie zarządzenie wprowadził Mojżesz, członek rodu kapłańskiego.

Kiedy Mojżesz jako Boski przedstawiciel wyprowadził Izraela z niewoli egipskiej, zbieg okoliczności scentralizował władzę w jego ręku i sprawił, iż łagodny Mojżesz stał się autokratą w mocy i autorytecie, choć z powodu łagodnego usposobienia w rzeczywistości był najpracowitszym sługą narodu, który życie strawił w uciążliwych troskach swego stanowiska. Wtedy to została ustanowiona władza cywilna, która właściwie była demokracją. Proszę nas źle nie zrozumieć, bowiem traktując sprawę z punktu widzenia niewierzących oceniamy rząd Izraela jako demokrację, lecz traktując ją z punktu widzenia twierdzeń tego narodu, rząd ów był teokracją, to znaczy, Boskim rządem. Ustawy, do których nie było wolno wprowadzać poprawek, pochodziły od Boga a były przekazywane przez Mojżesza. Izraelici nie mogli ani dodać, ani ująć czegokolwiek ze swego kodeksu. Tak więc system władzy Izraela różnił się od każdego innego rządu cywilnego istniejącego przedtem i potem. „I rzekł Pan do Mojżesza: Zbierz mi siedemdziesiąt mężów z starszych Izraelskich, które znasz, że są starszymi ludu, i książęta jego, a przywiedź je przed namiot zgromadzenia, i stać tam będą z tobą; Ja zstąpię, i będę tam mówił z tobą, i wziąwszy z Ducha, który jest w tobie, udzielę im; i poniosą z tobą brzemię ludu, a nie poniesiesz go ty sam” (4 Moj. 11:16, 17). Proszę przeczytać też wersety od 24 do 30, w których podany jest przykład godny prawdziwego, szczerego i cichego męża stanu). Mojżesz mówiąc po raz drugi o tych sprawach, powiedział: „I obrałem przedniejsze z pokoleń waszych, męże mądre i doświadczone, i postanowiłem je przełożonymi nad wami: tysiączniki, i setniki, i pięćdziesiątniki, i dziesiątniki, i rządce w pokoleniach waszych” — 5 Moj. 1:15; 2 Moj. 18:13–26.

Wydaje się, że ten znakomity prawodawca daleki był od usiłowań uwiecznienia lub pomnożenia swej władzy przez powierzenie rządu nad narodem kontroli swoich bezpośrednich krewnych z pokolenia kapłańskiego, którzy mogliby użyć swej władzy religijnej do ograniczenia praw oraz wolności narodu. Przeciwnie, przedstawił on ludowi formę rządów obliczoną na kultywowanie ducha wolności. W historii innych narodów i władców nie spotyka się sytuacji analogicznej. W każdym wypadku panujący dążył do wyniesienia siebie i powiększenia swej władzy. Nawet wtedy, gdy udzielano pomocy w ustanawianiu republik, czyniono to, jak wynikało z późniejszych wydarzeń, by w rezultacie działań politycznych zyskać przychylność ludu i umocnić swoje wpływy, co mogłoby prowadzić do większego scentralizowania władzy we własnym i rodziny ręku. Wydaje się, że nie sprawiłoby to kłopotu tym, którzy posiadali religijny autorytet w danym pokoleniu i byli uznawani przez lud za tych, którymi rządzi Bóg ze świątnicy najświętszej. Jest nie do pomyślenia, by mąż zdolny do sformułowania takich ustaw i rządzenia takim ludem był tak tępy w rozumowaniu, że nie orientowałby się do czego mogłoby doprowadzić jego postępowanie. Władza była złożona w rękach ludu do tego stopnia, że choć przewidziano, iż z trudniejszymi sprawami starsi ludu mieli się zwracać do Mojżesza, to jednak sami mieli decydować, jakie sprawy przedstawią Mojżeszowi: „(...) a jeśliby co przytrudniejszym było dla was, odniesiecie do mnie, a ja tego przesłucham” — 5 Moj. 1:17.

Izrael był więc republiką, której urzędnicy działali zgodnie z Boskim poleceniem. Tych, którzy nieświadomie utrzymują, że Biblia sankcjonuje rządy ustanowionej monarchii nad ludem zamiast „rządów ludu przez lud”, informujemy, że owa republikańska forma rządu cywilnego trwała ponad czterysta lat. Potem zamieniono ją na królestwo na żądanie „starszych” bez Pańskiej aprobaty. Do Samuela, który działał w pewnym sensie jako nieformalny prezydent, Bóg rzekł: „Usłuchaj głosu ludu tego we wszystkim, coć powiedzą; albowiem nie tobą wzgardzili, ale mną wzgardzili, iżbym nie królował nad nimi”. Na żądanie Boga wytłumaczył Samuel narodowi izraelskiemu, w jaki sposób jego prawa i swobody zostaną znieważone i jak jego członkowie staną się sługami w wyniku takiej zmiany. Ale Izrael był zaślepiony popularną ideą narodów ościennych (1 Sam. 8:6–22). Czytając relację wyrażającą pragnienie posiadania przez nich króla, któż nie pozostanie pod wrażeniem, że Mojżesz mógł bez trudności zdecydowanie umocnić się na czele wielkiego imperium?

Mimo, że Izrael jako całość stanowił jeden naród, jednak po śmierci Jakuba został uznany w nim podział plemienny. Każda rodzina, czyli pokolenie, jednomyślnie wybierała lub uznawała pewnych członków za swych przedstawicieli albo wodzów. Zwyczaj ten utrzymywał się nawet w ciągu długiej niewoli w Egipcie. Nazywano ich wodzami lub starszymi i tej właśnie starszyźnie Mojżesz powierzył zaszczyt i władzę cywilnego panowania. Gdyby jednak Mojżesz pragnął scentralizowania władzy w swym i rodziny ręku, byliby oni ostatnimi, których by uhonorował władzą i stanowiskami.

Instrukcje udzielone osobom wyznaczonym do pełnienia władzy świeckiej jako pochodzące od Boga są przykładem prostoty i czystości. Mojżesz oświadczył ludowi w obecności owych sędziów: „I rozkazałem sędziom waszym na on czas, mówiąc: Wysłuchiwajcie spraw między bracią waszą, i sądźcie sprawiedliwie między mężem i między bratem jego, i między przychodniem [obcokrajowcem] jego. Nie miejcie względu na osoby przy sądzie; tak małego jako wielkiego wysłuchiwajcie; nie bójcie się nikogo, albowiem sąd Boży jest; a jeśliby co przytrudniejszym było dla was, odnieście do mnie, a ja tego przesłucham” (5 Moj. 1:16, 17). Po śmierci Mojżesza trudne sprawy bezpośrednio były przedstawiane Panu przez najwyższego kapłana. Odpowiedź otrzymywana przez urim i tummim brzmiała: tak lub nie.

Co powiemy w świetle tych faktów o teorii, sugerującej, iż te księgi zostały napisane przez nieuczciwych kapłanów, aby sobie zabezpieczyć wpływy i władzę nad ludem? Czy tacy ludzie dla takiego celu zmyśliliby zapisy szkodzące celowi, jaki zamierzali osiągnąć? Zapisy, które stanowczo dowodzą, iż wielki wódz Izraela na rozkaz Boga odsunął kapłanów od władzy cywilnej oddając ją w ręce ludu, chociaż sam należał do rodu kapłańskiego? Czy ktokolwiek mógłby uznać taką konkluzję za rozsądną?

Ponadto zasługuje na uwagę fakt, iż ustawy najbardziej rozwiniętych cywilizacji dwudziestego wieku, troskliwiej nie zabezpieczają praw i przywilejów biednych oraz bogatych jako równych wobec prawa cywilnego. Prawo Mojżeszowe nie czyniło w tym względzie absolutnie żadnej różnicy. Żaden naród nie wydał tylu dekretów, które z równą troską strzegłyby lud przed niebezpieczeństwem zubożenia jednych i nadmiernym bogaceniem oraz powiększaniem władzy drugich i regulowały tę sprawę. Prawo Mojżeszowe przewidywało przywracanie do pierwotnego stanu posiadania, czyli restytucję, co pięćdziesiąt lat, w tak zwanych latach jubileuszowych. Prawo to zapobiegając zupełnemu ubóstwu, zapobiegło tym samym gromadzeniu bogactwa w rękach nielicznych osób (3 Moj. 25:9, 13–23, 27–30). W rzeczywistości uczyło ono ów naród uważać się nawzajem za braci i działać odpowiednio do tego, czyli pomagać sobie bez wynagrodzenia i przyjmowania lichwiarskich odsetek. Patrz: 2 Moj. 22:25; 3 Moj. 25:36, 37; 4 Moj. 26:52–56.

Wszystkie ustawy ogłaszano publicznie, aby w ten sposób zapobiec nadużyciom w manipulowaniu prawami ludu. Były też wystawione w takim miejscu, w którym każdy, kto chciał je przepisać, mógł to uczynić. W tym celu, aby najuboższy i najmniej wykształcony mógł je poznać, nałożono na kapłanów obowiązek odczytywania ich zebranym w czasie świąt, które obchodzono, co siedem lat (5 Moj. 31:10–13). Czy słuszne jest mniemanie, iż takie ustawy i zarządzenia ustanawiali źli ludzie lub tacy, którzy za pomocą intryg chcieli pozbawić naród jego wolności i szczęścia? Takie przypuszczenie byłoby niedorzeczne.

Jeśli idzie o zabezpieczenie praw i interesów obcokrajowców, a nawet wrogów, prawo Mojżeszowe o trzydzieści dwa stulecia wyprzedziło podobne ustawy, o ile rzeczywiście w jakimkolwiek najbardziej cywilizowanym kraju doby obecnej istnieje równe mu pod względem bezstronności i życzliwości. Czytamy w Biblii:

„Prawo jednakie mieć będziecie; tak przychodzeń [obcokrajowiec], jako i w domu zrodzony będzie u was, bom ja Pan, Bóg wasz” — 2 Moj. 12:49; 3 Moj. 24:22.

„Będzieli mieszkał z tobą przychodzeń w ziemi waszej, nie czyńcie mu krzywdy; Jako jeden z waszych w domu zrodzonych będzie u was przychodzeń, który jest u was gościem, i miłować go będziesz jako sam siebie; boście i wy przychodniami byli w ziemi Egipskiej; Jam Pan, Bóg wasz” — 3 Moj. 19:33, 34.

„Gdybyś natrafił wołu nieprzyjaciela twego, albo osła jego błądzącego, zwrócisz a dowiedziesz go do niego, Jeślibyś ujrzał, że osioł tego, który cię ma w nienawiści, leży pod brzemieniem swoim, azali zaniechasz, abyś mu pomóc nie miał? Owszem poratujesz [pomożesz] go pospołu z nim” — 2 Moj. 23:4, 5.

Nie zapomniano też o niemych zwierzętach. Tak wobec nich, jak i wobec ludzi okrucieństwo było surowo zabronione. Wół w czasie młócenia zboża nie mógł mieć kagańca na pysku, z tego powodu, że pracujący zasługuje na posiłek. Wół i osioł nie mogły ciągnąć jednego pługa, ponieważ nie mają takiej samej siły i równego kroku; byłoby to okrucieństwem. Odpoczynek dla nich też był zabezpieczony. 5 Moj. 25:4; 22:10; 2 Moj. 23:12.

Niektórzy ludzie mogliby twierdzić, że kapłaństwo było samolubną instytucją, gdyż pokolenie Lewitów utrzymywało się z corocznej dziesięciny indywidualnie przedkładanej kapłanom przez ich braci z pozostałych pokoleń. Fakt ten, przedstawiony w taki sposób, jest krzywdzącą prezentacją powszechną pośród sceptyków, którzy być może nieświadomie, fałszywie przedstawiają jeden z najbardziej godnych uwagi dowodów udziału Boga w zorganizowaniu tego systemu, nie będącego dziełem samolubstwa i intryg kapłaństwa. Wprawdzie często zdarza się, iż jest on fałszywie przedstawiany przez współczesne kapłaństwo, które powołując się na ów system jako precedens nie wyjaśnia jednak, na jakiej zasadzie został ustanowiony i na czym polegała metoda płacenia dziesięciny.

Faktycznie, sprawa obłożenia dziesięciną była oparta na ścisłej sprawiedliwości. Gdy Izrael posiadł ziemię Chananejską, Lewici mieli takie samo prawo do udziału w ziemi, jak pozostałe pokolenia. Na wyraźny rozkaz Boga nie otrzymali jednak ziemi, z wyjątkiem pewnych miast lub wiosek, w których mieli zamieszkać, rozproszeni pośród różnych pokoleń, i usługiwać im w sprawach związanych z religią. Dziewięć razy zakaz ów był wydawany przed podziałem ziemi. W zamian za ziemię powinni coś otrzymać i dlatego właśnie dziesięcina była tym godziwym i sprawiedliwym zapewnieniem ich bytu. To nie wszystko: dziesięcina, jak już dowiedzieliśmy się, chociaż była wobec pokolenia Lewiego sprawiedliwym długiem, nie była jednak nałożonym siłą podatkiem, lecz płaconą dobrowolnie daniną. Żadną też groźbą nie zmuszano do płacenia dziesięciny. Składanie jej zależało od sumień Izraelczyków. Jedynymi napomnieniami pod adresem ludu w tej sprawie są następujące wersety: „A strzeż się, abyś snać nie opuszczał Lewity po wszystkie dni twoje w ziemi twojej” (5 Moj. 12:19). „A Lewity, który mieszka w bramach twoich, nie opuścisz go, ponieważ nie ma działu, ani dziedzictwa z tobą” [w ziemi] — 5 Moj. 14:27.

Pytamy zatem, czy rozsądnym jest przypuszczenie, że ten układ spraw został ustalony przez samolubnych i ambitnych kapłanów? Zarządzenie wydziedziczające ich samych i uzależniające od utrzymywania ich przez współbraci? Czy rozum nie mówi nam o czymś przeciwnym?

W harmonii z powyższym i jednako niewytłumaczalny, jak tylko w sposób już przedstawiony, tj. iż Bóg jest autorem tych ustaw, jest fakt, że nie poczyniono żadnego zabezpieczenia, by oddawano cześć kapłanom. Oszuści nie byliby w żadnej sprawie tak ostrożnymi, jak w zapewnieniu sobie czci oraz szacunku a srogich kar i klątw dla tych, którzy by ich źle traktowali. Niczego takiego w Piśmie Świętym nie ma. Nic nie mówi ono o zabezpieczeniu oddawania szczególnej czci kapłanom ani o ich nietykalności w obliczu przemocy lub znieważenia. Prawo powszechne, które nie robiło różnicy między klasami i nie miało względu na osoby, było ich jedyną ochroną. Jest to tym bardziej znamienne, iż sposób traktowania sług, cudzoziemców i starców był przedmiotem specjalnego ustawodawstwa. Na przykład: „Przychodniowi nie uczynisz krzywdy (...) wdowy ani sieroty trapić nie będziecie (...) a one by wołały do mnie [Boga], słysząc wysłucham wołanie ich. I rozgniewa się zapalczywość moja, a pobiję was mieczem, i będą żony wasze wdowami, a synowie wasi sierotami” (2 Moj. 22:21–24; 23:9; 3 Moj. 19:33, 34). „Nie uczynisz krzywdy najemnikowi ubogiemu, i potrzebnemu z braci twoich, albo z cudzoziemców twoich, którzy są w ziemi twej, w bramach twoich. Tegoż dnia dasz mu zapłatę jego przed zajściem słońca, albowiem ubogi jest, a z tego żywi duszę swoją, żeby nie wołał przeciwko tobie do Pana, a zostałby na tobie grzech” (3 Moj. 19:13; 5 Moj. 24:14, 15; 2 Moj. 21:26, 27). „Przed człowiekiem sędziwym powstań, a czcij osobę starego” (3 Moj. 19:32 oraz 19:14). To wszystko, a jednak nie ma w tym niczego szczególnego na temat kapłanów, Lewitów lub ich dziesięcin.

Zarządzenia sanitarne Zakonu tak potrzebne biednemu i długo ciemiężonemu narodowi razem z zarządzeniami i ograniczeniami dotyczącymi zwierząt czystych i nieczystych, które mogły lub nie mogły być spożywane, są godne uwagi i łącznie z innymi zarysami będą stanowiły, jeśli miejsce na to pozwoli, przedmiot naszych dociekań, pokazując, iż Zakon nie pozostaje w tyle za ostatnimi wynikami wiedzy medycznej doby dzisiejszej, jeśli ich nie wyprzedza. Zakon Mojżeszowy ma też charakter typiczny, ale to zagadnienie musimy pozostawić do późniejszego omówienia, chociaż, pomimo naszego pobieżnego przeglądu, otrzymaliśmy przytłaczające dowody, iż to prawo, które stanowi jedynie zręby całego systemu objawionej religii, której szczegóły uzupełniają pozostałe części Biblii, jest naprawdę wspaniałą manifestacją mądrości i sprawiedliwości, szczególnie jednak wtedy, gdy zwróci się uwagę na czas jego powstania.

Wszyscy muszą przyznać, iż Zakon analizowany w świetle rozumu nie nosi śladów autorstwa złych ludzi, lecz odpowiada temu, czego natura naucza na temat Boskiego charakteru. Zakon daje dowody Boskiej mądrości, sprawiedliwości i miłości. Ponadto Mojżesz, ów pobożny i szlachetny prawodawca, nie przyznaje się do autorstwa tych ustaw, lecz przypisuje je Bogu (2 Moj. 24:12; 5 Moj. 9:9–11; 2 Moj. 26:30; 3 Moj. 1:1). Zważywszy jego charakter oraz rozkaz wydany ludziom, by nie świadczyli fałszywie, unikali hipokryzji oraz kłamstwa, czy właściwym byłoby przypuszczenie, że taki mąż mógłby kłamać i manipulować własnymi poglądami oraz ustawami jakoby pochodzącymi od Boga? Należałoby też pamiętać, że obecnie studiujemy kopie Biblii i dlatego uczciwość, która ją cechuje, stosuje się też do następców Mojżesza, bo choć wśród nich znajdowali się ludzie źli, którzy starali się o własne dobro a nie bliźnich, oczywiste jest jednak, że nie usiłowali sfałszować Świętych Pism, które do dzisiejszego dnia pozostały czystymi.

Prorocy Biblii

Przypatrzmy się teraz ogólnemu charakterowi proroków Biblii oraz ich świadectwom. Zadziwiającym faktem jest, iż ci prorocy, z nielicznymi wyjątkami, nie pochodzili z klasy kapłańskiej, i to, że proroctwa ich powszechnie budziły odrazę zarówno u zdegradowanego i oportunistycznego kapłaństwa, jak i narodu skłonnego do bałwochwalstwa. Istotą ich posłania od Boga do narodu było zazwyczaj strofowanie za grzech powiązane z ostrzeżeniem o nadchodzących karach i przeplatane sporadycznymi obietnicami o przyszłych błogosławieństwach, jakie nastąpią po ich oczyszczeniu z grzechu i powróceniu do Pańskiej łaski. Doświadczenia ich w większości były nie do pozazdroszczenia, bowiem urągano im, wielu z nich uwięziono i skazano na gwałtowną śmierć. Zobacz: 1 Król. 18:4, 10, 17, 18; 19:10; Jer. 38:6; Żyd. 11:32–38. W niektórych wypadkach lata upłynęły po ich śmierci zanim uznano ich prawdziwy charakter jako Boskich proroków. Mówimy tylko o tych proroczych pisarzach, których oświadczenia dowodzą bezpośredniej inspiracji ze strony Jehowy. W związku z tym warto zwrócić uwagę, że w nadaniu Zakonu Izraelowi nie pośredniczyli kapłani. Dał go Bóg ludowi przez Mojżesza (2 Moj. 19:17–25; 5 Moj. 5:1–5). Ponadto zobowiązano każdego Izraelitę do strofowania tych, którzy naruszyliby Zakon (3 Moj. 19:17). A zatem wszyscy byli upoważnieni do nauczania i napominania. Kiedy jednak większość była, jak to się też dzieje w naszych czasach, zaabsorbowana troską o byt i stawała się obojętną i bezbożną, stosunkowo nieliczni zastosowali się do wymagań, naprawiania i napominania do pobożności, a tych określano mianem „proroków” zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Słowo „prorok” w powszechnym użyciu, znaczy publiczny wykładowca. Publicznych nauczycieli bałwochwalstwa również tak nazywano, na przykład: „proroki Baalowe” itp. Patrz: 1 Kor. 14:1–6; 2 Piotra 2:1; Mat. 7:15; 14:5; Neh. 6:7; 1 Król. 18:40; Tyt. 1:12.

Prorokowanie w sensie zwykłego nauczania stało się następnie popularne w pewnej klasie i zwyrodniało przybierając formę nauczania faryzeuszostwa w miejsce przykazań Boskich, tradycji starszych. Sprzeciwiający się tym samym prawdzie stawali się fałszywymi prorokami, czyli fałszywymi nauczycielami (Mat. 15:2–9).

Z wielkiej klasy ludzi zwanych prorokami Bóg w różnych czasach wybrał tych, którym powierzał przekazanie poselstwa, odnoszącego się niekiedy do spraw niedalekich a czasem do przyszłych wydarzeń. Na pisarzy tej klasy mężów, którzy mówili i pisali pod wpływem Ducha Świętego, zwrócimy teraz uwagę. Można ich właściwie określić:

Upoważnieni przez Boga prorocy i wieszcze

Należy pamiętać, że prorocy ci głównie byli ludźmi świeckimi nie pobierającymi zasiłku z dziesięciny pokolenia kapłańskiego. Gdy do tego dodamy fakt, iż często gromili oni nie tylko królów i sędziów, lecz także kapłanów (nie strofowali oni urzędu, ale osobiste grzechy ludzi, którzy je popełniali), staje się oczywistym, że nie możemy twierdzić w oparciu o rozum, iż ci prorocy byli zwolennikami jakiegokolwiek porozumienia z kapłanami lub kimś innym, aby móc fabrykować kłamstwo w imieniu Boga. Rozum w świetle faktów zaprzecza takiemu podejrzeniu.

Jeśli zatem nie znajdujemy powodu, by podawać w wątpliwość motywy różnych pisarzy Biblii, a stwierdzamy, iż duch sprawiedliwości i prawdy występuje w rozmaitych częściach ich pism, starajmy się następnie zdobyć informacje, czy istnieje jakieś ogniwo lub więź, między tym, co pisał Mojżesz i inni prorocy oraz pisarze Nowego Testamentu. Jeśli stwierdzimy, że istnieje jedna wspólna linia myśli przebiegająca przez pisma Zakonu, Proroków i Nowego Testamentu, która obejmuje okres tysiąca pięciuset lat, i weźmiemy pod uwagę razem z charakterem tych pisarzy, to będzie słusznym powodem przyznania racji ich twierdzeniu, iż są przez Boga natchnione, szczególnie wtedy, gdy wspólny ich temat jest wielki i szlachetny, odpowiadający temu, czego uświęcony zdrowy rozsądek naucza o charakterze i przymiotach Boga.

Dostrzegamy, że jeden plan, duch, cel i zamiar przenika całą tę Księgę. Pierwsze jej stronice zawierają informacje o stworzeniu i upadku człowieka, ostatnie mówią o uleczeniu człowieka z tego upadku. Środkowe zapisy wskazują kolejne etapy Boskiego planu zmierzające do spełnienia tego celu. Harmonia i kontrast zarazem pierwszych trzech i ostatnich trzech rozdziałów Biblii są uderzające. Jedne przedstawiają pierwsze stworzenie, drugie odnowione lub uzdrowione stworzenie oraz usunięcie grzechu i zakończenie działania kary klątwy. Pierwsze pokazują szatana i zło wkraczające na świat, by zwodzić i niszczyć, ostatnie pokazują nie spełnione dzieło szatana a ludzi zgubionych przez niego przywróconych do życia, zło wytępione i szatana zniszczonego. Jedne pokazują pierwsze panowanie utracone przez Adama, te drugie natomiast mówią o panowaniu odzyskanym i utwierdzonym przez Chrystusa oraz Boskiej woli wykonywanej na ziemi, tak jak jest wykonywana w niebie. Pierwsze rozdziały pokazują grzech jako przyczynę degradacji, hańby i śmierci, ostatnie rozdziały pokazują, że nagrodą sprawiedliwości jest chwała, cześć i życie.

Biblia, choć pisana przez wielu w różnych czasach, w odmiennych okolicznościach, jest nie tylko zbiorem przepisów na temat moralności, mądrych sentencji i słów pociechy. Biblia jest czymś więcej, bo jest racjonalną, filozoficzną i harmonijną wypowiedzią na temat przyczyn obecnego zła w świecie, jedynego lekarstwa i ostatecznych wyników, tak jak je widzi Boska mądrość, która ów plan opracowała zanim zaczął być realizowany, wyznaczając w nim zarazem ścieżkę dla ludu Bożego, podtrzymując i wzmacniając go nadzwyczaj wielkimi i cennymi obietnicami, które we właściwym czasie miały być zrealizowane.

Nauka Księgi Rodzaju, że człowiek był próbowany w stanie pierwotnej doskonałości w jednym przedstawicielu, który upadł, że obecna niedoskonałość, choroby i śmierć są rezultatem tego upadku, że Bóg człowieka nie opuścił i ostatecznie zbawi go przez odkupiciela, urodzonego z niewiasty (1 Moj. 3:15), przewija się przez całą Księgę. Nieodzowność śmierci odkupiciela jako ofiary za grzechy oraz zwrócenie uwagi na jego sprawiedliwość jako przykrycie naszych grzechów są zobrazowane w odzieży ze skór sporządzonej dla Adama i Ewy; w przyjęciu ofiary Abla; w Izaaka leżącym na ołtarzu; w śmierci różnych ofiar, dzięki którym patriarchowie mieli przystęp do Boga oraz w tych ofiarach, które zostały ustanowione pod Zakonem i ustawicznie składane przez cały wiek żydowski. Prorocy, choć cieszący się zaufaniem, niewiele zrozumieli ze znaczenia niektórych swoich wypowiedzi (1 Piotra 1:12), wzmiankując o włożeniu grzechów na jedną osobę zamiast na nieme zwierzę, a w proroczych wizjach widzieli tego, który miał odkupić i wyzwolić ludzkość. Pisali o nim: „jako baranek na zabicie wiedziony był”, „kaźń pokoju naszego jest na nim” a „sinością jego jesteśmy uzdrowieni” oraz, iż „Najwzgardzeńszy był i najpodlejszy z ludzi, mąż boleści, świadomy niemocy”, „A Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas” (Izaj. 53:3–6). Przepowiadali, gdzie ów wyzwoliciel się urodzi (Mich. 5:2) i kiedy umrze, zapewniając nas, iż „(...) mu to nic nie zaszkodzi” (według angielskiej Authorized Version: „(...) lecz nie za siebie”, Dan. 9:26). Owi prorocy wspominają o różnych znakach szczególnych odnoszących się do niego, a mianowicie, że będzie „sprawiedliwy”, wolny od „zdrady” i „nieprawości” oraz jakiejkolwiek przyczyny zasługującej na śmierć (Izaj. 53:8, 9, 11); że zostanie zdradzony za trzydzieści srebrników (Zach. 11:12); że w swej śmierci będzie „policzon” z przestępcami (Izaj. 53:12); że żadna jego kość nie zostanie złamana (Ps. 34:21; Jan 19:36) oraz, że choć umrze i zostanie pogrzebany, dusza jego nie dozna skażenia ani nie pozostanie w grobie. Ps. 16:10; Dz.Ap. 2:31.

Pisarze Nowego Testamentu jasno i dobitnie a jednak prosto podają zapis wypełnienia się wszystkich wymienionych przepowiedni w Jezusie z Nazaretu i przy pomocy logicznego rozumowania pokazują, iż taka cena okupu, jaką On złożył, była potrzebna, by grzechy świata mogły być przekreślone, o czym wcześniej było przepowiedziane w Zakonie i Prorokach (Izaj. 1:18). Pisarze ci nakreślili cały plan w sposób najbardziej logiczny i przekonywający nie odwołując się ani do uprzedzeń, ani do namiętności swoich słuchaczy, ale jedynie do ich oświeconych umysłów, prezentując w wysokim stopniu dokładne i przekonywające rozumowanie dotyczące wszelkich przedmiotów. Patrz: Rzym. 5:17–19 i dalej aż do dwunastego rozdziału.

Mojżesz wskazał w Zakonie nie tylko na ofiarę, lecz także na wymazanie grzechów i błogosławienie ludu pod panowaniem wielkiego wyzwoliciela, którego moc i władza, jak oznajmił, daleko przewyższają jego własną, choć ma być podobna do sprawowanej przez niego (5 Moj. 18:15, 19). Obiecany wyzwoliciel ma błogosławić nie tylko Izraela, lecz przez Izraela „wszystkie narody ziemi” (1 Moj. 12:3; 18:18; 22:18; 26:4). Pomimo uprzedzeń narodu żydowskiego, prorocy kontynuowali tę samą linię, oświadczając, iż Mesjasz będzie „za światłość poganom” (Izaj. 49:6; Łuk. 2:32), że poganie przyjdą do Niego „od kończyn ziemi” (Jer. 16:19), że Jego imię „wielkie jest (...) między narodami” (Mal. 1:11) i że „objawi się chwała Pańska, a ujrzy wszelkie ciało społem” — Izaj. 40:5. Patrz też Izaj. 42:1–7.

Pisarze Nowego Testamentu twierdzą, że posiadają Boskie namaszczenie, które pozwala zrozumieć im wypełnianie się proroctw dotyczących ofiary Chrystusa. Zatem oni mimo uprzedzenia, jako Żydzi bowiem wierzyli, że wszelkie błogosławieństwa są ograniczone do własnego ich narodu (Dz.Ap. 11:1–18), byli w stanie zrozumieć, że chociaż naród izraelski będzie błogosławiony, wszystkie narody żyjące na ziemi też będą błogosławione w Chrystusie i przez Chrystusa. Pisarze ci też rozumieli, że zanim nastąpi błogosławienie Izraela bądź świata, dokonany będzie wybór „maluczkiego stadka” z żydów i pogan. Maluczkie Stadko będzie poddane próbie czy okaże się godne współdziedzictwa w chwale i zaszczycie z Wielkim Wyzwolicielem i udziału z Nim w zaszczycie błogosławienia Izraela a także wszystkich pozostałych narodów — Rzym. 8:17.

Ci sami pisarze wskazują na harmonię tego poglądu z tym, co jest napisane w Zakonie i Prorokach, oraz na wielkość i szerokość planu, jaki prezentują, a który przewyższa najwznioślejsze pojęcie słów: „oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi”.

Myśl o Mesjaszu jako władcy nie tylko Izraela, lecz także całego świata, zasugerowana w księgach Mojżeszowych, jest myślą przewodnią wszystkich proroctw. Idea Królestwa jest też najważniejszą nauką Apostołów a Jezus pouczył nas jak mamy się modlić: „Przyjdź Królestwo Twoje” i obiecał, że uczestniczyć w królestwie tym będą ci, którzy wpierw cierpiąc dla prawdy udowodnią, że są tego godni.

Nadzieja wspaniałego przyszłego królestwa dawała wszystkim wiernym odwagę w znoszeniu prześladowań i urągań, utraty praw i strat, nawet aż do śmierci włącznie. W wielkim zaś alegorycznym proroctwie, które zamyka Nowy Testament dokładnie są przedstawieni: godny „Baranek zabity” (Obj. 5:12), godni „zwycięzcy”, których On uczyni królami i kapłanami w swoim królestwie oraz te próby i przeszkody, które muszą oni pokonywać, aby byli godnymi uczestnictwa w tym królestwie. Następnie są przedstawione symbolicznie reprezentacje błogosławieństw, jakie spłyną na świat w czasie tysiącletniego panowania, gdy szatan zostanie związany a śmierć i smutek Adamowy zniszczone, gdy wszystkie narody ziemi będą chodzić w świetle niebiańskiego królestwa — nowego Jeruzalem.

Biblia od początku do końca podtrzymuje doktrynę, której nigdzie więcej nie można znaleźć, a która jest w opozycji do teorii głoszonych przez wszystkie pogańskie religie, iż życie przyszłe dla tych, co zmarli, nastąpi dzięki POWSTANIU Z MARTWYCH. Wszyscy natchnieni pisarze pokładają swoje zaufanie w odkupicielu a jeden z nich oświadcza, że „z poranku”, gdy Bóg ich wezwie z grobu a oni wyjdą, źli nie będą już więcej panować na ziemi, bo „sprawiedliwi panować będą nam nimi z poranku” (Ps. 49:15). O zmartwychwstaniu nauczają prorocy a pisarze Nowego Testamentu pokładają w nim wszelkie swe nadzieje dotyczące przyszłego życia. Paweł tak się o nim wyraził: „Bo jeźlić zmartwychwstania nie masz, tedyć i Chrystus nie jest wzbudzony. A jeźlić Chrystus nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie nasze (...) Zatem i ci poginęli, którzy zasnęli w Chrystusie (...) Lecz teraz Chrystus z martwych wzbudzony jest, i stał się pierwiastkiem tych, którzy zasnęli (...) Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” — 1 Kor. 15:13–22.

Chociaż może się wydawać, że liczne kółka w zegarze są niepotrzebne, to jednak nawet te najwolniejsze są niezbędne, tak Biblia, składająca się z wielu części i przygotowywana przez wielu pisarzy, jest zupełną i harmonijną całością. Ani jedna część nie jest niepotrzebna i choć niektóre z nich bardziej się wyróżniają niż pozostałe, wszystkie są użyteczne i potrzebne. Wśród tak zwanych „postępowych myślicieli” i „wielkich teologów” doby dzisiejszej popularnym stało się lekkie traktowanie lub ignorowanie, jeśli nie zaprzeczanie, licznych „cudów” Starego Testamentu i nazywanie ich „babskimi baśniami”. Do takich cudów ich zdaniem należą relacje o Jonaszu i wielkiej rybie, Noem i arce, Ewie i wężu, zatrzymaniu słońca na rozkaz Jozuego i mówiącej oślicy Balaama. Widocznie owi mądrzy ludzie przeoczają fakt, iż różne części Biblii tak się przeplatają i łączą z sobą, że zdyskredytowanie lub usunięcie z nich tych cudów, byłoby zniszczeniem lub zdyskredytowaniem całości. Bo jeśli pierwotne relacje są fałszywe, ci którzy je powtarzali byli też fałszerzami lub ofiarami oszustwa. W obu wypadkach byłoby niemożliwe przyjęcie przez nas ich świadectwa jako pochodzącego z natchnienia Bożego. Wyeliminowanie z Biblii wspomnianych cudów unieważniłoby świadectwa jej głównych pisarzy, prócz tego świadectwa naszego Pana Jezusa. Historia upadku jest poświadczona przez Pawła (Rzym. 5:17), także oszukanie Ewy przez węża (2 Kor. 11:3; 1 Tym. 2:14). Zauważmy też odniesienie się naszego Pana do ostatniego punktu: Obj. 12:9 i 20:2. Zatrzymanie słońca w czasie pokonywania Amorejczyków było dowodem mocy Pańskiej, co oczywiście jest typem tej mocy, jaką w przyszłości, gdy nastanie „dzień Pański”, zamanifestuje Ten, którego Jozue był typem. Poświadczają to trzej prorocy (Izaj. 28:21; Abak. 2:1–3, 13, 14 i 3:2–11; Zach. 14:1, 6, 7). Zapis o mówiącej oślicy jest potwierdzony przez Judę (werset 11) przez Piotra (2 Piotra 2:16). Wielki nauczyciel, Jezus, potwierdza opowieść o Jonaszu i wielkiej rybie oraz o Noem i potopie (Mat. 12:40; 24:38, 39; Łuk. 17:26; patrz też 1 Piotra 3:20). Naprawdę nie były to większe cuda od tych, których dokonywali Jezus i Apostołowie, jak na przykład przemiana wody w wino, uzdrawiania chorych itd. A cud wzbudzenia ze śmierci jest najwspanialszy ze wszystkich.

Cuda te, choć nie są powszechne w naszym życiu, każdego dnia mają swoje odpowiedniki, które nam spowszedniały i dlatego ich nie zauważamy. Na przykład, rozmnażanie się żyjących organizmów zarówno zwierzęcych, jak i roślinnych przechodzi nasze pojęcie i naszą władzę, stąd jest cudowne. Widzimy przejawiający się pierwiastek życia, ale nie możemy go ani zrozumieć, ani wyprodukować. Zasadzamy dwa nasiona obok siebie. Warunki, powietrze, woda i gleba są takie same. One rosną, nie możemy powiedzieć, w jaki sposób, i tego cudu nie może wyjaśnić najmądrzejszy filozof. Owe nasiona rozwijają się w organizmy o przeciwnych tendencjach. Jeden się pnie, drugi stoi prosto. Kształt, kwiat, kolor różnią się, chociaż warunki były te same. Takie cuda stały się dla nas powszednimi i po okresie dzieciństwa nie zwracamy już na nie uwagi. One jednak przejawiają moc przechodzącą naszą własną oraz naszą ograniczoną inteligencję, jak tych kilka cudów zapisanych w Biblii dla szczególnych celów, i jako zamierzone ilustracje wszechmocy oraz możliwości pokonywania przez wielkiego Stwórcę każdej przeszkody a także spełniania każdej Jego woli, a tym samym i obietnicy wzbudzenia wszystkich umarłych, wykorzenienia zła oraz ostatecznie zesłania deszczu wiecznej sprawiedliwości.

Poprzestaniemy na tym. Każdy punkt zbadaliśmy w świetle rozumu. Stwierdziliśmy, że istnieje Bóg, najwyższy, inteligentny Stwórca, w którym mądrość, sprawiedliwość, miłość i moc współdziałają w doskonałej harmonii. Orzekliśmy, iż rozsądnym jest spodziewać się objawienia przez Niego planu tym swoim stworzeniom, które zdolne są ten plan ocenić i nim się zainteresować. Doszliśmy do wniosku, że Biblia utrzymuje, iż jest owym objawieniem, zasługującym na rozważenie. Zastanowiliśmy się nad jej pisarzami i nad ich możliwymi celami, w świetle tego, co nauczali. Byliśmy zdumieni, a rozum nam powiedział, iż taka mądrość w połączeniu z taką czystością motywów nie była chytrym działaniem przebiegłych ludzi w samolubnych celach. Rozum przekonał nas, iż bardziej prawdopodobnym jest, że takie sprawiedliwe oraz życzliwe uczucia i ustawy muszą pochodzić od Boga a nie od ludzi i obstawał, że nie mogą być one dziełem niegodziwych kapłanów. Przekonaliśmy się o harmonii świadectwa dotyczącego Jezusa, Jego okupowej ofiary, zmartwychwstania i wynikających z niego błogosławieństw dla wszystkich w Jego przyszłym chwalebnym królestwie. Rozum powiedział nam też, iż tak wielki i wszechstronny plan, przekraczający wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać, lecz zbudowany na takich rozumnych wnioskach, musi być planem Boga, którego poszukujemy. Nie może być on wymysłem człowieka, bo nawet, gdy jest objawiony, jest zbyt wielki, by człowiek mógł w niego uwierzyć.

Kiedy Kolumb natrafił na rzekę Orinoko, ktoś powiedział, że odkrył wyspę. Na co Kolumb odpowiedział: „Taka rzeka jak ta nie wypływa z wyspy. Tak potężny potok musi odprowadzać wody z kontynentu”. Głębia, moc, mądrość i zasięg świadectwa Biblii również przekonują nas, że nie człowiek, lecz potężny Bóg jest autorem swego planu i objawień. Pośpiesznie przejrzeliśmy twierdzenie Pisma Świętego, że pochodzi od Boga i stwierdziliśmy, iż twierdzenia te są słuszne. Następne rozdziały odkryją różne części Boskiego planu. Ufamy, że dostarczą obszernych dowodów każdemu otwartemu umysłowi, iż Biblia jest Boskim natchnionym objawieniem i że długość, szerokość, wysokość oraz głębokość tego planu chwalebnie odbijają Boski charakter, dotychczas niejasno pojmowany, ale teraz wyraźnie rozumiany w świetle brzasku dnia tysiącletniego.

Bezcenny Skarb

Więcej zapłacić za wielkie prawdy potrzeba,
Niż za te, wśród których człowiek żyje codziennie,
Które bez trudu przychodzą w dostatku chleba
I które wiatr rzuca przed Ciebie, przede mnie.
Dla wielkich prawd wiele trzeba poświęcić.
Przypadek nie wskaże doń drogi ni senne marzenia.
Posiądą je ci tylko, co w boju niezgięci,
Co ślady wiatrów i prądów przeciwnych noszą uderzenia.
Gdy kiedyś wśród starć i trudów i w żalu srogim
W moc zbrojne Cię ramię Boże dosięgnie
I serce rolę przeorze, co leży odłogiem,
Ukryte prawdy ziarno zobaczy światło dzienne.
Nie w szynku przy chlebie i winie
Ni śród brylantów w złoto wprawionych,
Nie w głośnych salonach, night-clubach, kasynie
Ani nie w blasku królewskiej korony.
Nie w sektach różne głoszących wyznania,
Nie w niecnych przetargach kościoła ze światem,
Nie znajdzie się prawdy skarbu pięknego w łopianach
I nie zachwyci jej flagi wdzięcznym łopotem.
Bo prawda z ziemi uprawnej wyrasta jak zboże
I trud nagradza cierpliwy, gorliwość i wiarę.
Tych, co szukają, tych chętnie wspomoże
Swym skarbem możnym i wiecznym bogactwa darem.


WYKŁAD IV

OKREŚLENIE ŚWIATÓW I WIEKÓW W ROZWOJU BOSKIEGO PLANU

Boski plan sprecyzowany i usystematyzowany – Trzy wielkie epoki w historii świata – Ich cechy charakterystyczne – „Ziemia na wieki stoi” – Świat przyszły, nowe niebo i nowa ziemia – Podział tych wielkich epok – Ważne zarysy Boskiego planu widziane w ten sposób – Uznanie porządku odkrywa harmonię – Dobre „rozbieranie” Słowa Prawdy

 

N

IEKTÓRZY błądzą oceniając umiejętność oraz mądrość wielkiego architekta i budowniczego na podstawie jego niedokończonego dzieła, podobnie wielu w swej niewiedzy błędnie teraz ocenia Boga na podstawie niedokończonego przez Niego dzieła. Ale w przyszłości, gdy rusztowanie zła, które było dozwolone w celu utrzymywania człowieka w karności, a które w końcu będzie odrzucone dla jego dobra, zostanie usunięte a rumowisko oczyszczone, dokończone dzieło Boga będzie obwieszczać każdemu Jego nieskończoną mądrość i moc. Wówczas okaże się, że plany Boga pozostają w harmonii z Jego chwalebnym charakterem.

Skoro Bóg zapewnił nas, że ma wyraźnie określony cel i że wszystkie Jego cele zostaną osiągnięte, wypada nam jako Jego dzieciom z pilnością dowiadywać się, jakie to są plany, żebyśmy mogli być z nimi w zgodzie. Proszę zauważyć, z jakim naciskiem Jehowa potwierdza niewzruszoność swego celu: „Przysiągł Pan zastępów, mówiąc: Zaiste jakom umyślił, tak będzie, a jakom uradził, tak się stanie”. „A ponieważ Pan zastępów postanowił, któż go wzruszy?”. „Bom ja Bóg, a niemasz żadnego Boga więcej, i nie masz mnie podobnego (...) rada moja ostoi się, i wszystką wolę moją uczynię (...) Rzekłem, a dowiodę tego; umyśliłem, a uczynię to” (Izaj. 14:24–27; 46:9–11). Dlatego, choć przypadkowe lub tajemnicze może się wydawać postępowanie Boga wobec człowieka, jednak ci, co wierzą świadectwu Jego Słowa, muszą uznać, iż Jego pierwotny i niezmienny plan posuwał się naprzód i dalej się posuwa, aż do zakończenia.

Podczas gdy rzesze społeczeństwa pogrążonego w ignorancji muszą oczekiwać na rzeczywisty rozwój Boskiego planu, zanim będą mogły zdać sobie sprawę z chwalebnego charakteru Boskiego architekta, przywilejem dziecka Bożego jest wiarą dostrzegać w świetle swojej lampy przepowiedzianą przyszłą chwałę i dzięki temu ocenić to postępowanie, zdające się być tajemniczym zarówno w przeszłości, jak i obecnie. Dlatego też jako zainteresowani synowie Boga i spadkobiercy obiecanego dziedzictwa stosujemy się do Słowa Ojcowskiego, pragnąc zrozumieć Jego cele i opierać się na tych planach oraz podanych w nich szczegółach. Z nich dowiadujemy się, że Boski plan w odniesieniu do człowieka obejmuje trzy wielkie okresy, które rozpoczynają się od stworzenia człowieka i sięgają do nieograniczonej przyszłości. Piotr i Paweł nazywają te trzy okresy „trzema światami”. Prezentujemy je w poniższym wykresie.

Wielkie epoki zwane „światami”

Owe trzy wielkie epoki przed­stawiają trzy różne sposoby przeja­wiania się Boskiej opatrzności. Pierwsza epoka, od stworzenia do potopu, podlegała administracji aniołów. Apostoł Piotr nazywa ją: „(...) ON PIERWSZY ŚWIAT” — 2 Piotra 3:6.

Druga wielka epoka, od potopu do ustanowienia królestwa Bożego, znajduje się pod ograniczoną kontrolą szatana, którego Apostoł Jan określa mianem: „książę świata tego”, i dlatego nazywa się „TERAŹNIEJSZYM WIEKIEM ZŁYM” — Gal. 1:4; 2 Piotra 3:7.

Trzecia epoka będzie trwać „(...) aż na wieki wieczne” (Izaj. 45:17) pod Boską administracją jako królestwo Boże. Nazwana jest „ŚWIATEM PRZYSZŁYM”, w którym „sprawiedliwość mieszka” — Żyd. 2:5; 2 Piotra 3:13.

Pierwszy z tych trzech okresów, czyli „światów”, pod zarządem aniołów zakończył się niepowodzeniem; drugi, pod kierownictwem szatana, uzurpatora, istotnie jest „złym światem”; lecz trzeci okres będzie erą sprawiedliwości i błogosławieństwa dla wszystkich rodzajów ziemi.

Dwa ostatnie z tych „światów” są przedstawione bardziej szczegółowo a wypowiedzi odnoszące się do nich są niezwykle kontrastowe. Obecny, czyli drugi okres, jest nazwany „teraźniejszym wiekiem złym” nie dlatego, że w nim nie ma niczego dobrego, ale dlatego, że dozwolono w nim na przewagę zła. „Owszem, pyszne mamy za błogosławione, ponieważ się ci budują, którzy czynią niezbożność, a którzy kuszą Boga, zachowani bywają” (Mal. 3:15). Trzeci świat, epoka, jest wzmiankowany jako „ŚWIAT PRZYSZŁY”, w którym „sprawiedliwość mieszka”, nie dlatego, że w nim nie będzie zła, lecz z tego powodu, że zło nie będzie miało w nim przewagi. Usuwanie zła będzie stopniowe i będzie wymagać całego tysiąca lat. Zło nie będzie wówczas panowało, nie będzie się rozwijało. Już dłużej człowiekowi złemu nie będzie się powodzić, ale „sprawiedliwy zakwitnie” (Ps. 72:7), posłuszni „dóbr ziemi pożywać będą” (Izaj. 1:19) i „złośnicy będą wykorzenieni” (Ps. 37:9).

Z tego wynika, że następny świat będzie tak różny, iż stanowić będzie zupełne przeciwieństwo obecnego świata we wszystkich niemal szczegółach. Słowa naszego Pana pokazują, dlaczego istnieje taka różnica między obecnym a przyszłym światem. Różnica wynika stąd, że Pan będzie księciem lub władcą przyszłego świata, w którym sprawiedliwość i prawda będą cieszyć się powodzeniem, gdy tymczasem księciem (władcą) obecnego złego świata, w którym zło się rozwija a człowiek zły kwitnie, jest szatan. Taka sytuacja istnieje, ponieważ, jak powiedział Jezus, książę tego świata „we mnie nic nie ma” a w konsekwencji nie interesuje się Jego naśladowcami, z wyjątkiem sprzeciwiania się im, kuszenia i niepokojenia ich oraz poniewierania nimi (Jan 14:30; 2 Kor. 12:7). Zatem, kto w obecnym złym świecie lub epoce chce żyć pobożnie, będzie znosił prześladowania, gdy tymczasem człowiek zły zakwitnie „jako drzewo zielone samorosłe”. 2 Tym. 3:12; Ps. 37:35.

Jezus powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata” i dopóki owa era lub „świat przyszły” nie nastanie, królestwo Chrystusa nie będzie sprawować kontroli na ziemi. Nauczono nas modlić się, „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja (...) na ziemi” i mieć nadzieję, iż przyjdzie. Szatan jest władcą „świata ciemności wieku tego” i dlatego „ciemności okryją ziemię, a zaćmienie narody”. Teraz ma on władzę i panuje w sercach „synów niedowiarstwa”. Efez. 2:2; 6:12.

Musi być pewna posiadająca duże znaczenie część planu wielkiego Architekta, dotycząca planu zbawienia człowieka, która nie jest jeszcze w pełni rozwinięta, gdyż w przeciwnym razie nowy książę by już panował i nowy świat dawno byłby wprowadzony. Dlaczego jest odłożony do wyznaczonego czasu i w jaki sposób będzie dokonana przemiana obecnego panowania zła pod rządami szatana w panowanie sprawiedliwości pod władzą Chrystusa, to interesujące zagadnienia, które obszerniej będą wyjaśnione w dalszej części książki. Na razie wystarczy powiedzieć, że królestwa tego świata, obecnie poddane szatanowi, w czasie odpowiednim staną się królestwami „Pana naszego i Chrystusa Jego” (Obj. 11:5). Kontekst wskazuje, że ta zmiana nastąpi w czasie powszechnego ucisku. Jezus w związku z tym rzekł: „Nikt nie może sprzętu mocarzowego, wszedłszy do domu jego, rozchwycić, jeśliby pierwej mocarza onego nie związał; a potem dom jego splądruje” (Mar. 3:22–27). Tak więc, dowiedzieliśmy się, że szatan wpierw musi być związany, pozbawiony swobody działania i usunięty, zanim Chrystusowe panowanie sprawiedliwości i pokoju zostanie ustanowione. To wiązanie szatana jest więc pierwszym dziełem nowego świata — Obj. 20:2.

Powinno się pamiętać o tym, że podstawą wszystkich wyżej wymienionych „światów” i dyspensacji jest Ziemia; że chociaż wieki mijają a światy się zmieniają, Ziemia dalej istnieje — „(...) ziemia na wieki stoi” (Kazn. 1:4). Rozwijając dalej tę samą ilustrację, Piotr nazywa każdy ze wspomnianych okresów odrębnym niebem i ziemią. Słowo niebo symbolizuje wyższe, czyli duchowe władze sprawujące kontrolę, zaś ziemia symbolizuje rząd sprawowany przez ludzi oraz system społecznych zarządzeń. Zatem pierwsze niebo i ziemia, czyli istniejący w owym okresie porządek i ustrój społeczny, służący ich celom, przestał istnieć w potopie. Ale fizyczne niebo (firmament i atmosfera) oraz fizyczna ziemia nie przestały istnieć, one pozostały. Podobnie obecny świat (niebo i ziemia) przeminie z wielkim trzaskiem „a żywioły rozpalone ogniem stopnieją” — w zamieszaniu, ucisku i rozkładzie. Wiązany mocarz (szatan) walczył będzie o utrzymanie swej władzy. Istniejący porządek, czyli zasady organizacji rządowej i społecznej, nie ten będący fizycznym niebem i ziemią, przeminie. Teraźniejsze niebo (władze sprawujące duchową kontrolę) musi ustąpić miejsca „nowym niebiosom” — duchowej kontroli Chrystusa. Teraźniejsza ziemia (społeczeństwo ludzkie zorganizowane pod nadzorem szatana) musi (symbolicznie) być stopiona i rozpłynąć się na początku „onego dnia Pańskiego”, który będzie „pałający jako piec” (Mal. 4:1). Stopniowo będzie ona zastępowana przez „nową ziemię”, czyli zorganizowane społeczeństwo będące w harmonii z nowym Księciem ziemi — Chrystusem. Sprawiedliwość, pokój i miłość zapanują wśród ludzi, gdy istniejące zarządzenia ustąpią miejsca nowemu i lepszemu królestwu, którego podstawą będzie najściślejsza sprawiedliwość.

Pawłowi dane było rzucić przelotne spojrzenie na przyszły wiek lub, jak on go nazywa, „świat przyszły”. Mówi on, iż „zachwycony był” (nie może powiedzieć czy to było fizycznie, czy w duchu, czy jedno i drugie, tak realne było dla jego wzroku), czyli przeniesiony w czasie w nowe warunki społeczne, „nowe niebiosa”, stąd jego określenie: „aż do trzeciego nieba”. Ujrzał rzeczy takimi, jakie będą wówczas, gdy Chrystus będzie sprawował duchową kontrolę, rzeczy, których on nie może wyjawić (2 Kor. 12:2–4). Bez wątpienia było to, to samo, co później ujrzał Jan, i o czym pozwolono mu powiedzieć Kościołowi w symbolach. Rzeczy te stawały się zrozumiałe we właściwym czasie. Jan, w objawieniu danym mu przez Pana na wyspie Patmos, w widzeniu był prowadzony przez teraźniejszy wiek chrześcijański oraz jego zmienne obrazy kościoła i państwa do końca obecnego złego świata lub epoki, gdzie w proroczej wizji ujrzał związanego szatana, panującego Chrystusa i ustanowione nowe niebo i ziemię, gdyż „pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęła” (Obj. 21:1).

Wieki czyli epoki

Teraz zwróćmy uwagę na wieki, na podział owych wielkich epok, co ilustruje poniższy wykres.

Pierwsza wielka epoka („świat”) nie była podzielona. Sposób Boskiego postępowania nie zmieniał się przez cały ten okres — od upadku Adama do potopu. Bóg dał człowiekowi swoje prawo, które zostało wpisane w naturę człowieka, ale gdy tenże zgrzeszył, Bóg do pewnego stopnia pozwolił mu postępować według własnego uznania, co zresztą „złe było po wszystkie dni” (1 Moj. 6:5). Tak więc, człowiek mógł zdać sobie sprawę ze swego braku zdrowego rozsądku i z tego, że Boska mądrość nakazująca bezwzględne posłuszeństwo dała świadectwo swego działania. Ta epoka znalazła swój koniec w potopie, który zniszczył wszystkich z wyjątkiem wiernego Noego i jego rodziny. A zatem ów pierwszy wiek nie tylko ujawnił zgubne skutki grzechu, lecz także pokazał, iż skłonność do grzechu prowadzi w dół do większej degradacji i nędzy, dowodząc potrzeby interwencji Jehowy, jeśli odzyskanie tego, „co było zginęło” (Mat. 18:11), pierwotny stan człowieka, kiedykolwiek miało być zrealizowane.

Druga epoka, „teraźniejszy świat zły”, obejmuje trzy wieki a każdy jest kolejnym etapem planu Boga zmierzającym do zniweczenia zła. Każdy następny krok jest korzystniejszy niż poprzedzający i przenosi plan bliżej jego zakończenia.

Trzecia wielka epoka, „świat przyszły” — przyszły w stosunku do drugiego adwentu Chrystusa, obejmuje wiek Tysiąclecia, czyli „czas naprawienia” (Dz.Ap. 3:20), po którym nastaną dalsze „światy przyszłe”. Szczegóły nie zostały objawione. Teraźniejsze objawienia dotyczą uleczenia człowieka z grzechu a nie wieczności chwały, jaka potem nastąpi.

Pierwszy wiek teraźniejszego świata nazywany jest WIEKIEM PATRIARCHÓW, ponieważ w tym okresie Boska łaska i Jego postępowanie z ludźmi ograniczało się do nielicznych jednostek. Pozostali ludzie byli jak gdyby zignorowani. Uprzywilejowanymi zostali patriarchowie: Noe, Abraham, Izaak i Jakub. Każdy z nich kolejno zdawał się cieszyć względami Boga. Ze śmiercią Jakuba skończył się ten wiek i taki sposób postępowania Boga. Wówczas potomkowie Jakuba po raz pierwszy zostali nazwani „dwunastoma pokoleniami izraelskimi” i jako całość uznani przez Boga za Jego „lud osobliwy”. Dzięki typicznym ofiarom lud ów był typicznie „narodem świętym”, odłączonym w szczególnym celu od pozostałych narodów i dlatego mógł korzystać z pewnych szczególnych względów. Czas przeznaczony na wypełnianie się tych zarysów Boskiego planu, który zaczął się ze śmiercią Jakuba i zakończył ze śmiercią Chrystusa, nazywamy WIEKIEM ŻYDOWSKIM lub wiekiem Zakonu. W tym czasie Bóg szczególnie ten naród błogosławił. Dał mu swoje prawo, zawarł z nim wyjątkowe przymierze, dał mu przybytek, w którego świątnicy najświętszej chwała szekinach stanowiła reprezentację obecności Jehowy jako jego Wodza i Króla. Temu narodowi posyłał proroków i ostatecznie swego Syna. Pośród niego Jezus czynił cuda i nauczał, nie chcąc odwiedzać ludów ościennych i nie pozwalając swoim uczniom chodzić do nich. Gdy wysyłał Apostołów powiedział: „Na drogę pogan nie zachodźcie, i do miasta Samarytańczyków nie wchodźcie; Ale raczej idźcie do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5, 6). Rzekł też do nich: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęly z domu Izraela” (Mat. 15:24, BT). Pięć dni przed swoim ukrzyżowaniem Jezus oznajmił: „Oto dom wasz pusty zostanie” (Mat. 23:38). Słowa te wskazują na koniec narodowej łaski związany z udrzuceniem i ukrzyżowniem Jezusa.

Od śmierci Jezusa zaczął się więc nowy wiek — WIEK CHRZEŚCIJAŃSKI lub WIEK EWANGELII, w którym miała być zwiastowana dobra nowina o usprawiedliwieniu, nie tylko Żydom, lecz także wszystkim narodom, bo Jezus Chrystus z łaski Boga, za wszystkich ludzi zaznał śmierci. W czasie tego wieku Ewangelii istnieje też pewna klasa powołana do uczestniczenia w szczególnej łasce. Tej klasie przedstawione zostały wyjątkowe obietnice, mianowicie tym, którzy przez wiarę przyjęli Jezusa Chrystusa jako swego Odkupiciela i Pana i postępowali Jego śladami. Proklamowanie tu i tam Ewangelii na ziemi trwa już prawie dziewiętnaście stuleci. Można więc powiedzieć, że głoszono ją mniej więcej każdemu narodowi. Ewangelia nie nawróciła jednak narodów, nie była do tego przeznaczona w tym wieku, lecz tu i ówdzie dokonała wyboru pewnych osób, w sumie nazwanych „maluczkim stadkiem”, co zresztą Jezus przepowiedział (Łuk. 12:32), mówiąc, iż Ojciec ma przyjemność dać im Królestwo w wieku, który nastąpi po obecnym.

Z obecnym wiekiem skończy się „teraźniejszy wiek zły”. Zwróćmy uwagę, że choć Bóg dozwolił na przewagę i panowanie zła, z pozorną szkodą dla Jego sprawy, to jednak Jego głębokie zamysły trwale były realizowane zgodnie z ustalonym i nakreślonym planem oraz w ścisłym porządku chronologicznym, jaki On wyznaczył. Z końcem tego wieku i z brzaskiem następnego, wieku Tysiąclecia, szatan zostanie związany a jego władza zniweczona, co przygotuje ustanowienie królestwa Chrystusowego na początku wieku, „w którym sprawiedliwość mieszka”.

Tysiąclecie, oznaczające okres tysiąca lat, jednomyślnie jest użyte jako nazwa określająca czas wyszczególniony w Obj. 20:4, mówiący o tysiącu lat panowania Chrystusa, pierwszym wieku przyszłego świata. W wieku Tysiąclecia nastąpi przywrócenia do pierwotnego stanu wszystkich rzeczy utraconych na skutek upadku Adama (Dz.Ap. 3:19–21). Przed końcem wspomnianego wieku wszelkie łzy zostaną otarte. Poza jego granicami, w przyszłych błogosławionych wiekach nie będzie więcej śmierci ani smutku, ani płaczu. Nie będzie też wówczas więcej bólu. Te pierwsze rzeczy przeminą (Obj. 21:4). Boskie objawienie nie podaje szczegółów dotyczących przyszłości, dlatego na tym poprzestaniemy.

Dotąd zaledwie rzuciliśmy okiem na szkic planu wieków. Im bardziej będziemy go badać, tym bardziej będziemy dostrzegać jego doskonałą harmonię, piękno i porządek. Każdy wiek ma swoją część do spełnienia, potrzebną do skompletowania rozwijającego się planu Bożego jako całości. Ten plan jest progresywny, stopniowo wypełnia się z wieku na wiek, wznosi się i postępuje naprzód, aż do osiągnięcia oryginalnego zamierzenia Boskiego architekta, „który sprawuje wszystko według rady woli swojej” (Efez. 1:11). Żaden z tych wielkich okresów nie jest o godzinę za długi lub za krótki, by spełnić swoje cele. Bóg jest mądrym ekonomistą, zarówno w odniesieniu do czasu, jak i środków, choć Jego zasoby są niewyczerpane. Żadna siła, najbardziej złośliwa, nawet na chwilę nie opóźni ani pokrzyżuje Jego zamiarów. Wszystko, zarówno dobro, jak i zło, pod Boskim nadzorem i władzą współpracuje w wypełnianiu Jego woli.

Dla umysłu niewykształconego i niepokornego, który zaledwie może zrozumieć odrobinę skomplikowanej maszynerii Boskiego planu, jawi się ona jako anarchia, zamieszanie i nieudany pomysł, tak właśnie, jak całość lub tylko część złożonej machiny przedstawia się dziecku. Dla jego niedojrzałego i niewyrobionego umysłu jest ona niepojęta a przeciwne sobie ruchy jej kół i pasów powodują zakłopotanie. Dojrzałość i dociekliwość pokażą, iż pozorne zamieszanie jest wspaniałą harmonią, doprowadzającą do dobrych rezultatów. Maszyna ta była jednak prawdziwie osiągnięciem, zanim dziecko zrozumiało zasady jej działania. Skoro więc Boski plan istnieje i przez wieki istniał w uwieńczonym powodzeniem działaniu, człowiek doznawał potrzebnego ćwiczenia, nie tylko uzdalniającego go do zrozumienia zawiłości funkcjonowania, lecz także doświadczania jego błogosławionych rezultatów.

W miarę jak kontynuujemy nasze studia nad Boskim planem jest rzeczą niezbędną zapamiętanie wspomnianych wieków oraz ich poszczególnych osobliwości i celów, ponieważ w żadnym z nich jako zamkniętym okresie nie można dostrzec tego planu, lecz we wszystkich razem, podobnie jak ogniwo nie jest łańcuchem, ale liczne ogniwa połączone tworzą łańcuch. Właściwe pojęcie o całym planie będziemy mieli wówczas, gdy dostrzeżemy cechy charakterystyczne każdej części i w ten sposób będziemy zdolni „dobrze rozbierać słowo prawdy”.

Żadne wyrażenie Słowa Bożego odnoszące się do jednej epoki lub wieku nie powinno być stosowane do drugiej epoki, tak jak rzeczy określające jeden wiek nie mogą być prawdziwe w odniesieniu do drugiego wieku. Na przykład, nieprawdą byłoby utrzymywanie w dzisiejszych czasach, że wiedza Pańska napełnia całą ziemię albo, że nie ma dzisiaj potrzeby mówienia bliźnim „Poznajcie Pana” (Izaj. 11:9; Jer. 31:34). To nie jest prawdą w tym wieku i nie może być prawdą wcześniej, aż Pan przyszedłszy ponownie nie ustanowi swego Królestwa, ponieważ w tym wieku wiele było zwodzącego wprowadzania w błąd. Jesteśmy poinformowani, że nawet na samym końcu tego wieku, „w ostateczne dni (...) źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, jako zwodzący, tak i zwiedzeni” (2 Tym. 3:1, 13). W wyniku panowania Mesjasza w wieku Tysiąclecia, wiedza i sprawiedliwość napełnią ziemię tak, jak morze jest napełnione wodą.

Podobnym błędem, zresztą bardzo powszechnym, jest mniemanie, iż królestwo Boże jest już teraz ustanowione na ziemi a wola Boża jest wypełniana przez narody. Jest to oczywiście dalekie od prawdy, gdyż królestwa tego świata są podtrzymywane i wzbogacane przez ciemiężenie, niesprawiedliwość i oszukaństwo w takim stopniu, w jakim wzrastająca inteligencja ludzi na to pozwala. Szatan, obecny „książę tego świata”, musi być usunięty a królestwa będące pod jego kontrolą muszą stać się królestwami Pana naszego i Pomazańca Jego wtedy, gdy On sam będzie sprawował swą wielką władzę i panowanie.

Dzięki światłu, jakie obecnie przyświeca domownikom wiary, dostrzegamy, iż systematyczność oraz porządek znamionowały majestatyczne kroki naszego Boga w wiekach minionych. Przekonują nas też o tym poniższe strofy Cowpera, natchnione przez żywą wiarę, która ufa tam, gdzie nie może wyśledzić wszechmocnego Jehowy:

On tylko może

Tajnymi Bóg kroczy drogami
Do życia przywodząc swe dziwy:
To w morzu stopy ślad swojej zostawi,
To w wichrze przebywa straszliwym.

 

On strzeże swych planów świetlanych
I wolę swą zawsze wprowadza w czyn,
Bo w możliwości głębinach nieznanych
Całą swą wielką moc skrył.

 

O, bojaźliwi! — nabierzcie odwagi,
Gdyż chmury straszliwe nad wami
Są z woli Boga i z Jego znikną woli,
Gdy słońce miłości zaświeci wam nad głowami.

 

Nie sądźcież Boga jako was słabość mami,
Niech ufność wzbudzą łaski, których nie zliczę.
Pod maską ze zmarszczonymi brwiami
Kryje się uśmiechnięte oblicze.

 

Szybko się rodzą Boże cele,
Coraz jaśniejszy każdy cel nowy,
Pączek mieć może gorzkości wiele,
Lecz jakże słodki nektar kwiatowy.

 

Ślepa niewiara z pewnością zbłądzi,
Daremnie ważąc dzieła Boże.
Bóg tylko może swe czyny osądzić
I plan wykonać On tylko może.

 

                            * * *

 

Nie wiem, radość czy smutek przyniesie
Droga, co w dal nieznaną ucieka sprzed oczu.
Nie znam chmur czarnych, co przyszłość skryły,
Ni kwiatów, co mogą na drogi wyróść poboczu.

 

Jest jednak mój stały towarzysz podróży,
Co radość mą dzieli i losu znosi niedolę.
On ukojeniem, pociechą duszy,
On też zna drogę, którą wybiorę.


WYKŁAD V

„TAJEMNICĘ ONĄ, KTÓRA BYŁA ZAKRYTA OD WIEKÓW I OD RODZAJÓW, ALE TERAZ OBJAWIONA JEST ŚWIĘTYM JEGO”
Kol. 1:26.

Błysk światła pierwszej obietnicy – Obietnica dana Abrahamowi – Odkładana nadzieja – Wyjaśnienie Tajemnicy zaczyna się od zesłania Ducha Świętego – Co jest ową Tajemnicą? – Dlaczego tak długo nią pozostawała? – Dotąd stanowi tajemnicę dla świata – We właściwym czasie zostanie ujawniona wszystkim – Kiedy Tajemnica zostanie odkryta?

 

O

DKĄD ludzkość jest utrzymywana w ryzach zła i niezdolna zrozumieć jego potrzeby, Bóg wiele razy wyrażał swój zamiar przywrócenia jej do pierwotnego stanu i błogosławienia przez przyszłego wyzwoliciela. Kto miał być owym Wyzwolicielem, było tajemnicą przez cztery tysiące lat a zaczęło być objawiane po zmartwychwstaniu Chrystusa, na początku chrześcijańskiej ery Ewangelii.

Wracając myślą do czasu, gdy nasi pierwsi rodzice utracili życie i rajską szczęśliwość, widzimy ich przepełnionych smutkiem pod sprawiedliwą karą za grzech, bez promyka nadziei, z wyjątkiem przyciągającego uwagę niejasnego oświadczenia, iż nasienie niewiasty potrze głowę węża. Aczkolwiek w świetle późniejszego rozwoju obietnica ta stała się dla nas pełną znaczenia, dla nich była słabym i migoczącym światłem. Prawie dwa tysiące lat przeminęło bez jakichkolwiek oznak spełniania się tej obietnicy.

Około dwóch tysięcy lat później Bóg wezwał Abrahama i obiecał mu, że nasienie jego będzie błogosławić wszystkie narody ziemi. Wskazywało to, iż Bóg podtrzymywał jeszcze swój pierwotnie wyrażony zamysł i był skłonny go wreszcie spełnić. Czas mijał. Obiecana ziemia chananejska nie znajdowała się jeszcze w jego posiadaniu. Abraham i Sara postarzeli się a nie mieli dotąd potomstwa. Abraham wyciągnął z tego wniosek, że musi Bogu pomóc w wypełnieniu Jego obietnicy. Tak więc, urodził się Ismael. Pomoc jego nie była potrzebna, ponieważ w czasie właściwym urodził się Izaak, dziecię nadziei i obietnicy. Wydawało się wówczas, iż obiecany władca i błogosławiciel narodów przyszedł. Ale nie. Lata mijały a Boska obietnica na pozór zawiodła, bo umarł Izaak i jego dziedzic, Jakub. Jednak wiara nielicznych osób mocno trzymała się tej obietnicy, która została potwierdzona przez Boga, gdyż przymierze „Które postanowił z Abrahamem” było zagwarantowane przez Boga: „(...) i na przysięgę jego z Izaakiem; I postanowił to Jakubowi (...) a Izraelowi za przymierze wieczne” — 1 Kron. 16:16, 17.

Od czasu śmierci Jakuba, kiedy to jego potomkowie zostali po raz pierwszy nazwani DWUNASTOMA POKOLENIAMI IZRAELA i uznani przez Boga za naród wybrany (1 Moj. 49:28; 5 Moj. 26:5), oczekiwania, iż naród ten jako całość, jako obiecane nasienie Abrahama posiądzie Chanaan i będzie panował oraz błogosławił świat, wydawały się w przededniu spełnienia, a zwłaszcza, gdy ciesząc się względami Egiptu stał się narodem potężnym. Ale nadzieja prawie została zniweczona a o obietnicy prawie zapomniano, gdy Egipcjanie zdobyli władzę nad Izraelitami, traktując ich przez długi okres jako niewolników.

Rzeczywiście Boskie obietnice były okryte tajemnicą a o Pańskich sposobach postępowania z nimi w przeszłości prawie nie pamiętano. A jednak we właściwym czasie przyszedł Mojżesz, wielki wyzwoliciel, przez którego Bóg wyzwolił naród żydowski z niewoli, czyniąc wiele cudów dla jego dobra. Przed wejściem do Chanaan ten wielki wyzwoliciel umarł, lecz przedtem jako rzecznik Pana oznajmił: „Proroka z pośrodku ciebie, z braci twej, jakom ja jest, wzbudzi tobie Pan, Bóg twój” (5 Moj. 18:15; Dz.Ap. 3:22). Pozwoliło to głębiej wglądnąć w Boski plan, pokazujący, iż nie tylko naród ten w całości ma mieć związek z przyszłym dziełem panowania i błogosławienia, lecz że osoba wybrana spośród niego poprowadzi do zwycięstwa oraz spełnienia obietnicy. I wtedy Jozue, którego imię znaczy wyzwoliciel lub zbawiciel, stał się ich wodzem. Pod jego kierunkiem odnosili wielkie zwycięstwa i rzeczywiście weszli do ziemi obiecanej, co gwarantowało przymierze. Zdawało się wówczas, iż Jozue jest owym prawdziwym wodzem i że realizacja obietnicy dobiegała końca.

Jozue umarł a oni jako naród nie uczynili żadnego postępu aż otrzymali królów, Dawida i Salomona. Wówczas osiągnęli szczyt swej sławy i (...) zamiast ujrzeć wypełnienie obietnicy, zostali pozbawieni władzy. Stali się lennikami innych narodów. Niektórzy jednak mocno wierzyli w Boską obietnicę i w dalszym ciągu oczekiwali na wielkiego wyzwoliciela, którego Mojżesz, Jozue, Dawid i Salomon byli jedynie typami.

Mniej więcej w tym czasie, kiedy narodził się Jezus, wszyscy ludzie spodziewali się Mesjasza, przyszłego króla Izraela a przez niego całego świata. Nadzieja chwały Izraela i chwały jego przyszłego króla zainspirowana przez typy i proroctwa mówiące o jego wielkości i mocy, stała się powodem przeoczenia innego zbioru typów i proroctw, zwracających uwagę na dzieło związane z cierpieniem i śmiercią jako okupem za grzeszników, które musiało nastąpić przed nastaniem czasu błogosławieństw. Ta konieczność była symbolizowana w Wielkanocy, jaką obchodzono tuż przed wyzwoleniem całego narodu z Egiptu, w zabiciu zwierząt i daniu prawa przymierza (Żyd. 9:11–20; 10:8–18) oraz w ofiarach pojednania składanych ustawicznie każdego roku przez kapłaństwo. Przeoczyli również to, co mówili prorocy, o czym informuje 1 Piotra 1:11: „(...) świadcząc pierwej o utrapieniach, które miały przyjść na Chrystusa i o zatem wielkiej zatem chwale”. Kiedy pojawił się Jezus jako ofiara, nie uznali Go. Nie znali oni czasu swego nawiedzenia (Łuk. 19:44). Najbliżsi nawet Jego naśladowcy byli srodze zakłopotani, gdy Jezus umarł. Ze smutkiem rzekli: „A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela” (Łuk. 24:21). Widocznie w Nim źle ulokowali swoje zaufanie. Omieszkali zrozumieć, że śmierć ich przywódcy była gwarancją nowego przymierza, a po jego wprowadzeniu miały nastąpić błogosławieństwa, częściowe spełnienie obietnic przymierza. Kiedy jednak dowiedzieli się, iż powstał z grobu, ich obumarłe nadzieje ponownie ożyły (1 Piotra 1:3) a gdy miał ich opuścić, zapytali Go o długo żywioną i długo odraczaną nadzieję, mówiąc: „Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo Izraelskie?” Na ogół nadzieje ich były poprawne, choć nie wiedzieli, kiedy się spełnią. Widoczne to jest w odpowiedzi naszego Pana: „Nie wasza rzecz jest, znać czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył” — Dz.Ap. 1:6, 7.

Jaki teraz Boski plan przybierze obrót? — pytanie to musieli sobie zadawać uczniowie Jezusa po Jego wniebowstąpieniu. Pamiętajmy, iż nauki naszego Pana dotyczące królestwa przeważnie były przedstawiane w przypowieściach i niejasnych wypowiedziach. Jezus powiedział im: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz, gdy przyjdzie on Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę”. „Onci was nauczy wszystkiego, i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział” (Jan 16:12, 13; 14:26). Zatem nie mogli tych spraw zrozumieć przed zesłaniem Ducha Świętego.

Ale nawet po zesłaniu Ducha Świętego upłynął jakiś czas zanim jasno i w pełni zrozumieli dokonujące się dzieło oraz jego związek z oryginalnym przymierzem (Dz.Ap. 11:9; Gal. 2:2, 12, 14). Jednak Bóg używał ich nawet wtedy, gdy jeszcze w pełni i jasno wspomnianego dzieła nie rozumieli. Używał ich jako swych rzeczników a natchnione słowa, które zapisali, prawdopodobnie były jaśniejszymi i głębszymi wyrażeniami prawdy, niż oni sami w pełni mogli pojąć. Na przykład, przeczytajmy przemówienie Jakuba, w którym mówi: „Szymon powiedział, jako Bóg najpierw wejrzał na pogany, aby z nich wziął lud [oblubienicę] imieniowi swemu. A z tem się zgadzają mowy prorockie, jako jest napisano: Potem [po wybraniu spośród pogan tego ludu] się wrócę, a pobuduję zasię przybytek Dawidowy [ziemskie dominium] upadły, a obaliny jego zasię pobuduję i znowu go wystawię” — Dz.Ap. 15:14–16.

W opatrzności Bożej Jakub począł wyjaśniać, w związku z posłaniem przez Piotra Ewangelii do pierwszego nawróconego poganina a przez Pawła do pogan w ogóle, iż w tym wieku wierzący żydzi i poganie mają być traktowani na równi. Następnie zajrzał do proroctw i stwierdził, iż tak właśnie jest napisane, to znaczy, iż po ukończeniu dzieła wieku Ewangelii zaczną się wypełniać obietnice związane z Izraelem według ciała. Stopniowo tę wielką tajemnicę tak długo ukrytą nieliczni — święci, szczególnie „przyjaciele” Boga — zaczynali rozumieć.

Paweł oświadcza (Kol. 1:27), iż ową tajemnicą, która była ukryta od wieków i przed generacjami, obecnie ujawnianą Jego świętym, jest

„Chrystus między wami*, nadzieja ona chwały”

Oto owa wielka tajemnica Boga ukryta przez wszystkie minione wieki i nadal ukryta przed wszystkimi z wyjątkiem szczególnej klasy — świętych, czyli poświęconych wierzących. Co jednak kryje się w wyrażeniu „Chrystus między wami”? Dowiedzieliśmy się, że Jezus był pomazany Duchem Świętym (Dz.Ap. 10:38), przez co zrozumieliśmy, iż jest Chrystusem — pomazańcem — gdyż słowo Chrystus znaczy pomazaniec. Apostoł Jan mówi, że to pomazanie, które my (poświęceni wierzący) otrzymaliśmy pozostaje w nas (1 Jana 2:27). A zatem święci tego wieku Ewangelii są gronem pomazańców — pomazanymi na królów i kapłanów przez Boga (2 Kor. 1:21; 1 Piotra 2:9) i wspólnie z Jezusem, ich wodzem oraz Panem, stanowią Pomazańca Jehowy — Chrystusa.

W harmonii z tym nauczaniem Jana, że też jesteśmy pomazańcami, Paweł zapewnia, iż ową tajemnicą, która w minionych wiekach była trzymana w sekrecie a teraz bywa wyjawiana świętym, jest fakt, iż Chrystus (pomazaniec) „nie jest jednym członkiem, ale wieloma”, tak jak „ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego, choć ich wiele jest, są jednym ciałem: tak i Chrystus” (1 Kor. 12:12–28). Jezus jest pomazańcem, aby był Głową lub Panem Kościoła, który jest Jego ciałem (lub Jego oblubienicą, jak to pokazuje inny obraz — Efez. 5:25–30) i wspólnie stanowią owo obiecane „nasienie” — wielkiego Wyzwoliciela: „A jeśliście wy Chrystusowi, tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami” — Gal. 3:29.

Apostoł poważnie ostrzega Kościół przed nieuzasadnionymi roszczeniami, mówiąc o Jezusie jako o tym, któremu Bóg „wszystko poddał pod nogi jego; a onego dał za głowę nad wszystkim kościołowi”, „aby on między wszystkimi przodkował” (Efez. 1:22; Kol. 1:18). Pod postacią ciała ludzkiego wspaniale i przekonująco przedstawia on nasz zażyły z Nim związek. O tej samej jedności nauczał Jezus, mówiąc: „Jam jest winna macica a wyście latorośle” — Jan 15:5.

Nasza jedność z Jezusem jako członków Chrystusa, grona pomazańców, dobrze jest zilustrowana w figurze piramidy.

Kamień szczytowy sam w sobie jest doskonałą piramidą. Z pozostałych kamieni pod tym szczytowym kamieniem można w taki sposób budować dalej w harmonii ze wszystkimi charakterystycznymi liniami szczytowego kamienia, iż skonstruowana całość będzie zupełną piramidą. Jak wspaniale ilustruje to nasze stanowisko jak członków owego „Nasienia” — „Chrystusa”. Połączeni harmonijnie z naszą Głową jako żywe kamienie jesteśmy doskonałością — rozłączeni z Nim jesteśmy niczym.

Doskonały Jezus został bardzo wywyższony a my obecnie oddajemy się Jemu, abyśmy odpowiednio ukształtowani według Jego wzoru mogli być rozwinięci w budynek Boży. W zwyczajnej budowli nie ma głównego kamienia narożnego, ale w naszym budynku jest jeden naczelny kamień węgielny, kamień szczytowy, jak jest napisane: „Oto kładę na Syjonie kamień narożny węgielny, wybrany”. „Do którego przystępując, do kamienia żywego (...) i wy jako żywe [żyjące] kamienie budujcie się w dom duchowny, w kapłaństwo święte, ku ofiarowaniu duchownych* ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 Piotra 2:4–6). Ufamy, iż wkrótce jedność między Jezusem, „Głową”, i „Kościołem”, który jest Jego ciałem, zostanie osiągnięta.

Serdecznie umiłowani, musimy znieść jeszcze wiele ciosów i liczne polerujące doświadczenia, poddać się przekształceniom oraz licznym przystosowaniom do wzoru Jezusa pod kierunkiem wielkiego Budowniczego. A w celu pozyskania zdolności i ideałów rozwijanych w nas przez Budowniczego, będziemy musieli się starać, aby nie było w nas przewrotnej woli, naszej własnej, sprzeciwiającej się lub udaremniającej doskonalenie się Jego woli w nas. Musimy być jak dzieci — pokorni: „Pokorą bądźcie wewnątrz ozdobieni, gdyż Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje”. Uniżajmy się tedy pod mocną ręką Bożą, aby nas wywyższył czasu swego (1 Piotra 5:5, 6), tak jak wywyższył naszą Głowę i prekursora — Filip. 2:8, 9.

Naprawdę jest to wspaniałe poselstwo i w miarę jak udajemy się do Słowa Bożego z zapytaniem dotyczącym wysokiego powołania zauważmy, iż wszyscy prorocy wymownie obwieszczali łaskę [łaskę lub błogosławieństwo], która miała spłynąć na nas (1 Piotra 1:10), gdy tymczasem typy, przypowieści i dotąd niejasne wyrażenia stawały się zrozumiałe, rzucając swoje światło na „wąską ścieżkę”, po której grono pomazanych [Chrystus] ma biec po ofiarowaną nagrodę teraz odkrytą. Jest to istotnie tajemnica, o której nigdy wcześniej nie myślano — iż Bóg zamierza wzbudzić nie tylko jakiegoś wyzwoliciela, lecz wyzwoliciela składającego się z wielu członków. To jest to „wysokie powołanie”, które mają przywilej osiągnąć poświęceni wierzący wieku Ewangelii. Jezus nie usiłował wyjaśnić tego uczniom, gdy jeszcze nie byli spłodzeni z Ducha i oczekiwali zesłania Ducha Świętego, kiedy to zostali pomazani — spłodzeni do nowej natury. Z wyjaśnień Pawła wiemy, że nikt prócz „nowych stworzeń” nie może teraz ocenić lub zrozumieć tego wysokiego powołania. Mówi on: „Ale mówimy mądrość Bożą w tajemnicy, która jest zakryta [plan], którą Bóg przeznaczył przed wieki ku chwale naszej, której żaden z książąt [głównych wodzów] tego świata nie poznał (...) jako napisano: czego oko nie widziało i ucho nie słyszało i na serce ludzkie nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują. Ale nam to Bóg objawił przez Ducha swojego” — 1 Kor. 2:6–14.

W Liście do Galatów Paweł wyjaśnia całą tajemnicę i pokazuje, jak ma się wypełnić przymierze Abrahamowe. Dowodzi on, iż Zakon dany Izraelowi nie koliduje z oryginalnym przymierzem (Gal. 3:15–18) i że nasieniem Abrahamowym, które ma błogosławić wszystkie narody jest Chrystus (werset 16). Następnie, przedstawiając dalej ideę, iż Chrystus obejmuje wszystkich pomazanych Duchem, powiada on: „Bo którzykolwiek jesteście w Chrystusa ochrzczeni, w Chrystusaście się oblekli (...) A jeźliście wy Chrystusowi, tedyście [razem z Jezusem] nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy [danej Abrahamowi] dziedzicami” (wersety 27, 29). Rozwijając dalej tę samą myśl pokazuje on (Gal. 4), że Abraham był typem Jehowy, Sara typem przymierza lub obietnicy a Izaak typem Chrystusa (głowy i ciała). I w końcu dodaje: „My tedy, bracia! tak jako Izaak, jesteśmy dziatkami obietnicy” (werset 28). Tak więc Boski plan został ukryty w typach, aż do początku wieku Ewangelii, kiedy to Chrystus zaczął się rozwijać.

Istniała jakaś potrzeba zachowania tej tajemnicy w ukryciu, w przeciwnym razie nie zostałaby ukryta. Było to potrzebne, bo gdyby plan ów został w pełni światu objawiony, świat zniweczyłby jego nadzieje. Gdyby ludzie plan ten znali, nie ukrzyżowaliby Pana chwały ani nie prześladowali Kościoła, który jest Jego ciałem (1 Kor. 2:8). Nie tylko śmierć Chrystusa, jako cena odkupienia człowieka, byłaby uniemożliwiona, gdyby plan nie pozostał tajemnicą dla świata, ale próba wiary członków Kościoła jako współuczestników cierpień Chrystusa byłaby też niemożliwa, gdyż „świat nie zna nas [jako Jego współdziedziców], iż [z tego samego powodu, że] onego nie zna” (1 Jana 3:1).

Nie tylko plan Boży i Chrystus, który jest ucieleśnieniem tego planu, są tajemnicą dla świata, ale i szczególny sposób postępowania członków maluczkiego stadka wyróżnia ich jako „lud osobliwy”. Dla świata było tajemnicą, dlaczego taki wybitny człowiek, jak Jezus z Nazaretu spędził swoje życie i wykorzystał swe uzdolnienia w taki właśnie sposób. Gdyby zwrócił swoją uwagę na politykę, prawo, handel lub popularną religię mógłby stać się wielkim i szanowanym. Według opinii ludzkiej zmarnował swoje życie. Mówiono o Nim: „Diabelstwo ma i szaleje”. Jego życie i nauki były dla nich tajemnicą. Nie mogli Go zrozumieć.

Apostołowie i ich towarzysze podobnie byli dla świata tajemnicą. Opuścili oni swoje intratne zawody itd., by móc ogłaszać przebaczenie grzechów przez śmierć wzgardzonego i ukrzyżowanego Jezusa. Paweł porzucił wysokie stanowisko i wpływy towarzyskie, by pracować własnymi rękoma i głosić o Chrystusie oraz o niewidzialnej koronie dla wszystkich wierzących, którzy powinni chodzić śladami Jezusa. Było to tak tajemnicze, że ktoś powiedział: „Szalejesz Pawle! wielka nauka przywodzi cię do szaleństwa”. Wszyscy ci, co w ten sposób chodzą śladami Mistrza są, jak Paweł, uważani za głupców z powodu wiary w Chrystusa.

Boski plan nie będzie zawsze okryty tajemnicą. Brzask tysiącletniego dnia przyniesie pełniejsze światło Boże człowiekowi, „(...) bo ziemia będzie napełniona znajomością Pańską”. Słońcem, które na swych skrzydłach przyniesie zdrowie i rozproszy ciemność ignorancji, jest Chrystus w chwale Tysiąclecia. Nie jest to tylko sama Głowa, lecz także członkowie Jego ciała. Jest bowiem napisane, że jeśli z Nim cierpimy, z Nim też dostąpimy zaszczytu. „Ale gdy się Chrystus on żywot nasz pokaże, tedy i wy z nim okażecie się w chwale”. „Tedy sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego”. Rzym. 8:17; 2 Tym. 2:11, 12; Kol. 3:4 i Mat. 13:43.

Dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy przez spłodzenie otrzymali nowy umysł, „zmysł Chrystusowy”, obietnice, w które wierzymy, i nadzieje, które żywimy, zdają się być nierealne oraz zbyt nieprawdopodobne, by mogły być osiągalne. W przyszłym wieku, kiedy Bóg „wyleje ducha swego na wszelkie ciało”, jak w tym wieku On go wylewa na swe „sługi i służebnice”, wszyscy zrozumieją i ocenią obietnice, jakie obecnie pojęło „maluczkie stadko”. Wszyscy będą się wówczas cieszyć z posłuszeństwa i wywyższenia Kościoła, mówiąc: „Weselmy się i radujmy się, a dajmy mu chwałę; bo przyszło wesele Barankowe, a małżonka jego nagotowała się” (Obj. 19:7). Będą się cieszyć z wywyższenia Kościoła, przez który spłyną na nich błogosławieństwa. Gdy ludzie zdadzą sobie sprawę, że „bardzo wielkie i kosztowne obietnice” odziedziczone przez Pomazańca (głowę i ciało) nie są dla nich przeznaczone, ale wypełniły się w nas, będą błogosławieni przez tę lekcję zilustrowaną w Kościele. Choć sami będą ubiegać się o błogosławieństwa, jakie wówczas będą dla nich przeznaczone, jednak skorzystają z przykładu Kościoła i w jego imieniu uwielbią Boga. Wiedza ta nie wzbudzi w nich zazdrości, gdyż w nowym ustroju społecznym powołanie do doskonałej ludzkiej natury zadowoli ich, okazując się bardziej upragnionym niż zmiana natury.

Wtedy już dłużej nie będzie tajemnicy. Świat zrozumie, że duch Boży był w Chrystusie a duch Chrystusowy w nas — Bóg zamanifestowany w ciele — co było źle zrozumiane. Przekonają się wówczas wszyscy, że nie byliśmy szaleńcami ani głupcami, lecz że wybraliśmy lepszą część ubiegając się o wieczne bogactwa i zaszczyty oraz koronę dla nich niewidzialną.

W rzeczy samej tajemnica Boża skończy się w czasie brzmienia siódmej [symbolicznej] trąby (Obj. 10:7). Odnosi się to do tajemnicy w obu znaczeniach: tajemnicy różnych zarysów Boskiego planu, które wówczas staną się zrozumiałe, i „tajemnicy Bożej”, iż Kościół jest ucieleśnieniem tego planu. Obie będą zrealizowane. Tajemniczy, ukryty plan pokaże pełną, całkowitą liczbę członków ciała Chrystusowego a więc ono, CIAŁO CHRYSTUSOWE, będzie zupełne. Plan przestanie być tajemnicą, ponieważ nie będzie już celu utrzymywania w niej. Wielkość tajemnicy tak długo trzymanej w sekrecie, ukrytej w obietnicach, typach oraz figurach i wspaniałej łasce zlewanej dla tych, którzy byli powołani do udziału w tej tajemnicy (Efez. 3:9), wskazuje nam, iż dzieło ukończenia, dla którego Jehowa przez sześć tysięcy lat utrzymywał ludzkość w oczekiwaniu i nadziei, musiało być dziełem ogromnym, wielkim dziełem, godnym takich prowadzonych na wielką skalę przygotowań. Czy nie możemy się tego spodziewać, gdy świat będzie błogosławiony, zasłona tajemnicy usuwana a deszcz błogosławieństw spływał? Tak się stanie, bowiem wszelkie stworzenie dotąd wzdycha i mozoli się w bólu, oczekując realizacji tej tajemnicy, objawienia się synów Bożych, obiecanego „nasienia”, przez które wszyscy ludzie będą błogosławieni (Rzym. 8:19, 21, 22).

Dzień Pańskiej Ofiary

 

            Tobie ofiaruję:

 

Wszystkie serca uderzenia — są Twoje,
Twoje ludzkie sprawy moje,
Wszelka radość i cierpienia,
Przejaw woli i myślenia
            Boże mój, błogosławiony!

 

Wszelki strach mój i nadzieja,
Każdy uśmiech i westchnienia,
Każdy hymn i pieśni me
            „Laudamus Te”.

 

Weź je wszystkie święty Panie,
Zwiąż je sznurem tajnym swym,
Siebie wielbij w moim stanie
            O, Uwielbiony!

 

Niech Twe Słowo je pomnoży,
Wzmocnij, poświęć, Panie, ożyw
W doskonałej swej miłości,
W którejś jest niedościgniony.


WYKŁAD VI

POWRÓT NASZEGO PANA. CEL JEGO PRZYJŚCIA, RESTYTUCJA WSZYSTKICH RZECZY

Drugie przyjście naszego Pana — osobiste i przedtysiącletnie – Jego związek z pierwszym przyjściem – Wybór Kościoła i nawrócenie świata – Wybór i wolna łaska – Więźniowie nadziei – Prorocze świadectwa odnoszące się do restytucji – Powrót naszego Pana oczywistą nadzieją Kościoła i świata

 

„(...) a posłałby onego, który wam opowiedziany jest, Jezusa Chrystusa. Który zaiste niebiosa ma objąć aż do czasu naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków” — Dz. Ap. 3:20, 21.

 

N

ASZ Pan zmierzał do tego, by Jego uczniowie zrozumieli, iż w pewnym celu, w pewien sposób i w pewnym czasie przyjdzie On powtórnie, z czym, jak sądzimy, zgadzają się i w co wierzą wszyscy zaznajomieni z Pismem Świętym. Istotnie, Jezus rzekł do swoich uczniów: „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mat. 28:20). I był z Kościołem bez przerwy przez swego Ducha oraz swoje Słowo, prowadząc go, kierując nim, pocieszając i podtrzymując jego świętych przez dodawanie im otuchy we wszystkich utrapieniach. Chociaż Kościół cieszył się błogosławieństwami wynikającymi ze świadomości, iż Pan wie o wszystkich jego sprawach, że bezustannie troszczy się o niego, miłuje go, jednak tęsknił do Jego obiecanego osobistego powrotu; bo kiedy Pan rzekł: „(...) a gdy odejdę (...) przyjdę zasię” (Jan 14:3), na pewno mówił o swoim powtórnym osobistym przyjściu.

Niektórzy sądzą, że odniósł się On do zesłania Ducha Świętego w Zielone Świątki, inni, że do zburzenia Jerozolimy itd., ale widocznie przeoczają oni fakt, iż w ostatniej księdze Biblii, napisanej około sześćdziesiąt lat po zesłaniu Ducha Świętego a dwadzieścia sześć lat po zburzeniu Jerozolimy, ten, który umarł, a jest żywy, mówi o owym wydarzeniu jako przyszłym, oświadczając: „A oto przychodzę rychło, a zapłata moja jest ze mną (...)”. Natchniony Jan odpowiada: „I owszem przyjdź, Panie Jezusie!” — Obj. 22:12, 20.

Są tacy, którzy uważają, że nawracanie się grzeszników stanowi część przyjścia Chrystusa i że On tak długo będzie przychodził aż cały świat zostanie nawrócony. Wówczas, jak powiadają, dokonane będzie Jego zupełne przyjście.

Ci ludzie widocznie zapominają o świadectwie Pisma Świętego, które oznajmia zupełnie coś odmiennego od tego, czego się spodziewają. A mianowicie mówi ono, iż w czasie powtórnego przyjścia naszego Pana świat będzie daleki od nawrócenia się do Boga, że „(...) w ostateczne dni nastaną czasy trudne. Albowiem będą ludzie (...) rozkoszy raczej miłujący niż miłujący Boga” (2 Tym. 3:1–4). „Lecz źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, jako zwodzący tak i zwiedzeni” (werset 13). Zapomnieli o szczególnym ostrzeżeniu Mistrza skierowanym do Jego maluczkiego stadka: „A strzeżcie się (...) a nagleby na was przyszedł ten dzień (...) Albowiem jako sidło przypadnie na wszystkie [bez różnicy], którzy mieszkają na obliczu wszystkiej ziemi” (Łuk. 21:34, 35). Ponadto możemy być pewni, że kiedy Pismo Święte mówi: „(...) i narzekać będą przed nim wszystkie pokolenia ziemi”, kiedy ujrzą Go przychodzącego (Obj. 1:7), żadnej wzmianki nie czyni na temat nawrócenia grzeszników. Czy wszyscy ludzie lamentują z powodu nawrócenia się grzeszników? Przeciwnie, ten werset, niemal każdy to przyzna, odnosi się do obecności Chrystusa na ziemi i naucza, iż nie wszyscy ludzie na ziemi będą zadowoleni z pojawienia się Pana, co z pewnością miałoby miejsce, gdyby wszyscy byli nawróceni.

Są też tacy, którzy spodziewają się rzeczywistego przyjścia i obecności Pana, ale czas tego wydarzenia odnoszą do dalekiej przyszłości, utrzymując, iż wskutek wysiłków Kościoła w jego obecnym stanie świat musi być nawrócony, co zarazem będzie wprowadzeniem wieku Tysiąclecia. Dowodzą też, że kiedy świat będzie już nawrócony, szatan związany, znajomość Pańska napełni całą ziemię, zaś narody już więcej nie będą przygotowywać się do wojny, wówczas dzieło Chrystusa w jego obecnym stanie będzie ukończone. A kiedy Kościół wypełni swoje wielkie i trudne zadanie, Pan przyjdzie, aby zakończyć ziemskie sprawy, wynagrodzić wierzących i potępić grzeszników.

Niektóre wersety Pisma Świętego, czytane w oderwaniu, zdają się ów pogląd potwierdzać, ale gdy na Boskie Słowo i plan patrzy się jako na całość, okazuje się, że wszystkie one podtrzymują pogląd przeciwny, mianowicie, że Chrystus przyjdzie przed nawróceniem świata i będzie panował w tym celu, by nawrócić świat; że Kościół teraz jest doświadczany a nagrodą obiecaną zwycięzcom jest udział z Panem Jezusem w tym panowaniu po ich uwielbieniu, co właśnie jest owym pośrednictwem wyznaczonym przez Boga do błogosławienia świata i działaniem, by wiedza Pańska dotarła do każdego stworzenia. Oto Pańskie szczególne obietnice: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej (...)” (Obj. 3:21), „(...) i ożyli, i królowali z Chrystusem tysiąc lat” (Obj. 20:4).

Zwrócimy uwagę na dwa wersety, do których głównie odwołują się ci, którzy twierdzą, iż Pan nie przyjdzie wcześniej aż po Tysiącleciu. Pierwszy z nich mówi: „I będzie kazana ta Ewangelia królestwa po wszystkim świecie, na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec” (Mat. 24:14). Utrzymują oni, iż zacytowany werset odnosi się do nawrócenia świata przed końcem wieku Ewangelii. Jednak dawanie świadectwa światu nie znaczy nawrócenia świata. Werset ten nic nie mówi o tym jak to świadectwo zostanie przyjęte. Świadectwo, o którym mowa już było dane. W 1861 roku sprawozdania Towarzystw Biblijnych dowiodły, że Ewangelia została wydana w każdym języku ziemi, choć nie wszyscy ludzie z milionów żyjących na ziemi ją przyjęli. Nie, nawet połowa z miliarda sześciuset milionów żyjących nigdy nie słyszała imienia Jezus. A przecież warunek tekstu został wypełniony: Ewangelia była głoszona na całym świecie na świadectwo każdemu narodowi.

Apostoł (Dz.Ap. 15:14) mówi, iż głównym celem Ewangelii w teraźniejszym wieku jest, aby „(...) Bóg (...) wziął lud” dla imienia Chrystusowego, zwycięski Kościół, który w Jego drugim adwencie, będzie z Nim zjednoczony i otrzyma Jego imię. Dawanie świadectwa światu w tym wieku jest podrzędnym celem.

Drugi werset, to Psalm 110:1: „Siądź po prawicy mojej, dokąd nie położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich”. Nieuchwytną, nieokreśloną myślą zacytowanego wersetu zdaje się być sugestia, że gdzieś w niebiosach Chrystus siedzi na materialnym tronie i czeka aż dzieło poddawania wszystkich rzeczy zostanie dla Niego dokonane przez Kościół i że wówczas przyjdzie On, by objąć panowanie. Jest to błędne zrozumienie. Tron Boga, o którym mowa, nie jest materialnym tronem. Słowo to określa najwyższy autorytet i władzę Boga. Pan Jezus został wywyższony do dzielenia z Bogiem Jego władzy. Paweł oświadcza: „Dlatego też Bóg nader go wywyższył, i darował mu [Jezusowi] imię, które jest nad wszelkie imię” (Filip. 2:9). Bóg dał Jezusowi autorytet stawiający Go ponad wszystkich, zaraz po Ojcu. Gdyby Chrystus siedział na materialnym tronie czekając, aż Jego nieprzyjaciele staną się Jego podnóżkiem [wszyscy pokonani], nie mógłby oczywiście przyjść przed ujarzmieniem wszystkich rzeczy. Jeśli jednak „prawica” z Psalmu 110 nie określa jakiegoś konkretnego miejsca ani ławy sędziowskiej, ale, jak utrzymujemy, władzę, autorytet, panowanie, to analizowany werset nie będzie kolidował z innym nauczającym, że On przyjdzie „(...) wszystkie rzeczy sobie podbić (...)” (Filip. 3:21) dzięki nadanej Mu władzy. Zilustrujemy to: Na tronie niemieckim zasiada cesarz Wilhelm. Wypowiadając to zdanie nie myślimy o królewskim tronie, na którym naturalnie on nie często zasiada. Kiedy mówimy, że on zasiada na tronie, rozumiemy przez to, że on rządzi krajem niemieckim. Prawa ręka oznacza główne miejsce, znakomite stanowisko lub względy, następne po głównym władcy. W taki sposób książę Bismarck był wywyższony, czyli zasiadał po prawej ręce cesarza. Józef znajdował się po prawej ręce faraona w królestwie Egiptu, nie dosłownie, lecz według zwyczajowo przyjętego sposobu wyrażania się. Słowa Jezusa do Kajfasza są zgodne z tą myślą: „Odtąd ujrzycie Syna człowieczego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego na obłokach niebieskich” (Mat. 26:64). Będzie po prawej ręce, gdy przyjdzie, i pozostanie po prawej stronie w wieku Tysiąclecia i na zawsze.

Dalsze rozpatrywanie Boskiego objawionego planu pozwoli na szersze zrozumienie celu zarówno pierwszego, jak i drugiego przyjścia. Powinniśmy pamiętać, iż oba te wydarzenia stanowią części tego samego planu. Ściśle określonym dziełem pierwszego adwentu było odkupienie ludzi, drugiego zaś przywrócenie do pierwotnego stanu, błogosławienie i wyzwolenie odkupionych. Po złożeniu swego życia na okup za wszystkich, nasz Pan wstąpił do nieba, by przedstawić tę ofiarę Ojcu, dokonując w ten sposób pojednania za grzech człowieka. Pan zwleka i zezwala „księciu tego świata” na kontynuowanie rządów zła, aż wybierze „(...) oblubienicę, małżonkę Barankową”, która musi być godna takiego honoru, musi przezwyciężyć wpływy teraźniejszego złego świata. Potem dzieło udzielania rzeszom ludzkim wielkich błogosławieństw, zabezpieczonych przez ofiarę Jezusa, będzie gotowe do rozpoczęcia a On wystąpi, by błogosławić wszystkie rodziny ziemi.

To prawda, że dzieło przywracania do pierwotnego stanu i błogosławienia mogło rozpocząć się od razu po zapłaceniu ceny okupu przez Odkupiciela i wtedy byłoby tylko jedno przyjście Mesjasza, panowanie i błogosławienie rozpoczęłoby się od razu, tak jak tego w czasie pierwszego przyjścia spodziewali się Apostołowie (Dz.Ap. 1:6). Ale Bóg przewidział „coś lepszego” dla nas, dla chrześcijańskiego kościoła (Żyd. 11:40), stąd w naszym interesie leży, by dziewiętnaście wieków przedzieliło panowanie Chrystusa od cierpień Głowy.

Ów okres pomiędzy pierwszym a drugim adwentem, pomiędzy złożeniem okupu za wszystkich a błogosławieniem wszystkich, jest przeznaczony na próbowanie i wybór Kościoła, który jest ciałem Chrystusa. W przeciwnym razie byłoby tylko jedno przyjście a dzieło, które zostanie dokonane w czasie Jego drugiej obecności, w Tysiącleciu, nastąpiłoby po zmartwychwstaniu Jezusa. Albo, zamiast mówić o tym, że dzieło drugiego adwentu nastąpiłoby natychmiast po wykonaniu zadania pierwszego, mówmy raczej, iż gdyby Jehowa nie miał zamiaru wybrania „maluczkiego stadka”, „ciała Chrystusowego”, pierwszy adwent nie nastąpiłby wtedy, kiedy nastąpił, ale w czasie drugiego adwentu, a w takim razie byłoby tylko jedno przyjście. Bóg widocznie zamierzył dozwolenie zła w ciągu sześciu tysięcy lat, jak również to, że oczyszczenie i restytucja wszystkiego będą dokonane w siódmym tysiącu lat.

Przyjście Jezusa rozumiane jako ofiara i okup za grzeszników wystarczająco wyprzedziło czas błogosławienia oraz restytuowania ludzkości, umożliwiając dokonanie wyboru Jezusowego „maluczkiego stadka” i „współdziedziców”. To wyjaśni niektórym osobom widoczne odkładanie ze strony Boga obiecanych i zabezpieczonych okupem błogosławieństw. Błogosławieństwa nastąpią we właściwym czasie, zgodnie z pierwotnym planem, choć, dla chwalebnego celu, cena była zapewniona dużo wcześniej, niż człowiek mógł się tego spodziewać.

Apostoł informuje nas, iż Jezus znajdując się w niebie był nieobecny na ziemi w ciągu całego tego okresu między Jego wniebowstąpieniem a początkiem czasów restytucji, czyli wieku Tysiąclecia — „którego niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy” itd. (Dz.Ap. 3:21 — BT). Tak więc, jeśli Pismo Święte naucza, że celem drugiego adwentu naszego Pana jest odnowienie wszystkich rzeczy i że w czasie Jego objawienia się narody dalekie będą od nawrócenia, a nawet znajdować się będą w stanie gniewu (Obj. 11:18) i opozycji, należałoby przyjąć, że Kościół nie wypełnił swej misji i tym samym plan Boga zostanie zniweczony albo, jak twierdzimy i wyjaśniamy, Kościół w obecnym wieku nie miał nawrócić świata. Jego misją natomiast było głoszenie Ewangelii na całym świecie na świadectwo oraz przygotowanie się pod Boskim kierunkiem do jego wielkiej przyszłej działalności. Bóg bynajmniej dotąd nie wykorzystał swej władzy do nawrócenia świata. Mało tego, On nawet nie usiłował nawracać świata.

Zdanie to może wydać się niektórym osobom dziwne, ale niech się nad tym zastanowią. Gdyby Bóg pokusił się o dokonanie takiego dzieła doznane tu niepowodzenie byłoby oczywiste, zwłaszcza, jak to zauważyliśmy powyżej, jedynie niewielki ułamek z miliardów ludzi żyjących na ziemi słyszał ze zrozumieniem o jedynym imieniu, przez które musi uzyskać zbawienie. Dosadnie wyraziliśmy się o poglądach i naukach niektórych wiodących wyznań — baptystów, prezbiterian i innych — mianowicie, iż Bóg ze świata wybiera „maluczkie stadko”, Kościół. Wierzą oni w to, że Bóg nie czyni nic poza wybraniem owego Kościoła, tymczasem w Piśmie Świętym znajdujemy nauki o następnym kroku w Boskim planie: RESTYTUCJI dla świata, która ma być dokonana przez wybrany Kościół, gdy zostanie on skompletowany i dostąpi chwały. „Maluczkie stadko”, zwycięzcy tego wieku Ewangelii, jest tylko ciałem „owego Nasienia”, w którym lub przez które wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione.

Ci, którzy utrzymują, że Jehowa przez sześć tysięcy lat usiłował nawrócić świat, ale przez cały ten czas doznawał zawodu, napotykają na trudność w pogodzeniu swego poglądu z zapewnieniem Biblii, iż wszelkie zamiary Boga będą zrealizowane i Jego Słowo nie wróci do Niego nie spełnione, ale mu się powiedzie w tych sprawach, w których zostało wysłane (Izaj. 55:11). Fakt, iż świat dotąd nie został nawrócony a wiedza Pańska jeszcze nie napełniła ziemi, jest dowodem, że w takiej misji jeszcze nie została wysłana.

Te rozważania doprowadzają nas do owych dwóch pojęć, które podzieliły chrześcijaństwo, mianowicie: „wybór” i „wolna łaska”. Żaden badacz Biblii nie zaprzeczy temu, że te dwie doktryny, mimo oczywistych sprzeczności, mają poparcie Pisma Świętego. Fakt ten natychmiast każe nam przypuszczać, że w jakiś sposób one obie muszą być prawdziwe. W żadnym wypadku jednak nie można ich inaczej pogodzić jak tylko przez zachowanie Boskiego prawa, porządku i „dobre rozbieranie słowa prawdy” w tym przedmiocie. Wspomniany porządek, tak jak jest przedstawiony w planie wieków, jeśli jest przestrzegany, wyraźnie wykaże, że wybór dokonywał się w obecnym i przeszłym wieku a to, co jest określane jako wolna łaska, jest ogólnie mówiąc łaskawym postanowieniem na rzecz świata dotyczącym Tysiąclecia. Jeśli zapamiętamy charakterystyczne cechy epok i wieków podane w ogólnych zarysach w poprzednim rozdziale a wszystkie wersety odnoszące się o wyboru i wolnej łaski przeanalizujemy i zlokalizujemy, stwierdzimy, że traktujące o wyborze stosują się do minionego i obecnego wieku, tymczasem nauczające o wolnej łasce w pełni dają się zastosować do przyszłego wieku.

Tym niemniej wybór, tak jak o nim naucza Biblia, nie jest przymusem czy fatalizmem, w co zazwyczaj wierzą i o czym nauczają jego obrońcy, ale jest wyborem osób nadających się i posiadających umiejętność przystosowywania się do obrazu, jaki Bóg miał w swym zamyśle w okresie wyznaczonym do tego celu.

Doktryna o wolnej łasce broniona przez arminian jest o wiele większym zamanifestowaniem obfitej łaski Bożej niż jej najżarliwsi obrońcy kiedykolwiek nauczali. Boska łaska w Chrystusie jest zawsze wolna w znaczeniu nie zasłużenia na nią, ale od popadnięcia człowieka w grzech aż do obecnych czasów niektóre Boskie łaski bywały ograniczane do szczególnych jednostek, narodów i klas, zaś w przyszłym wieku cały świat zostanie zaproszony do uczestniczenia w korzyściach, jakie wówczas zostaną zaofiarowane na warunkach, z którymi wszyscy się zapoznają i kto zechce będzie mógł przyjść i pić ze źródła darmo — Obj. 22:17.

Spoglądając wstecz dostrzegamy wybór Abrahama i pewnych jego potomków, którzy stali się przewodami, przez które miało przyjść obiecane nasienie, mające błogosławić wszystkie narody ziemi (Gal. 3:29). Dostrzegamy też wybór Izraela spomiędzy wszystkich narodów, jako tego jedynego narodu, w którym Bóg typicznie zilustrował, w jaki sposób to wielkie dzieło na rzecz świata zostanie dokonane. Chodzi tu o wyzwolenie Izraela z Egiptu, jego Chanaan, przymierza, ustawy, ofiary za grzechy w celu wymazania jego win i pokropienia ludu, jego kapłaństwo, którego zadaniem było spełnianie tych ofiar, będące miniaturą i typiczną reprezentacją rzeczywistego kapłaństwa i ofiar składanych dla oczyszczenia szerokich rzesz rodzaju ludzkiego. Bóg zwracając się do ludu rzekł: „Tylkom was samych poznał ze wszystkich rodzajów ziemi” (Am. 3:2). Tylko ten naród był uznawany aż przyszedł Chrystus, a nawet i potem, gdyż służba naszego Pana ograniczała się do niego i nie pozwalał On swoim uczniom chodzić do innych, mówiąc, gdy ich wysyłał: „Na drogę pogan nie zachodźcie, i do miasta Samarytańczyków nie wchodźcie”. Dlaczego Panie? Dlatego, wyjaśnił, że „(...) jestem posłany tylko do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5, 6; 15:24). Cały swój czas aż do śmierci poświęcił im. Wówczas to nastąpiło Jego pierwsze dzieło na rzecz świata, zamanifestowanie po raz pierwszy wolnej i wszystko obejmującej łaski, która we właściwym czasie będzie dla wszystkich rzeczywistym błogosławieństwem.

Ów największy dar Boży nie był ograniczony do narodu lub klasy. Nie był on tylko dla Izraela, ale dla całego świata, gdyż Jezus Chrystus z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował (Żyd. 2:9).

Obecnie, w wieku Ewangelii, odbywa się też pewnego rodzaju wybór. Niektóre części świata są bardziej uprzywilejowane od innych Ewangelią (która jest darmo dla słuchających). Rzuć okiem na mapę świata i popatrz jak niewielu, proporcjonalnie do całości, jest oświeconych i ubłogosławionych przynajmniej w pewnym stopniu Ewangelią Chrystusową. Porównaj swoje przywileje i wiedzę z przywilejami i wiedzą milionów pozostających dzisiaj w pogańskiej ciemności, którzy nigdy nie słyszeli o wyborze a tym samym nie zostali powołani. Gdy wybrana grupa (osoby, które zostały powołane, by stać się synami Boga, dziedzicami Boga i współdziedzicami z Jezusem Chrystusem naszym Panem, który sprawił, że ich powołanie i wybór jest pewny) będzie skompletowana, realizacja planu Bożego mającego na celu zbawienie świata dopiero się rozpocznie.

Owo nasienie nie wcześniej potrze głowę węża, aż zostanie wybrane, rozwinięte i wywyższone do sprawowania władzy. „A Bóg pokoju zetrze szatana pod nogi wasze w rychle” (Rzym. 16:20; 1 Moj. 3:15). Wiek Ewangelii przygotowuje czystą pannę, wierny Kościół, dla nadchodzącego Oblubieńca. Na końcu wieku Ewangelii, gdy ona będzie już gotowa (Obj. 19:7), przyjdzie Oblubieniec i ci, którzy będą gotowi, wejdą z Nim na wesele. Drugi Adam i druga Ewa stanowić będą jedność i wówczas rozpocznie się chwalebne dzieło restytucji. W następnym świecie, nowym niebie i nowej ziemi, Kościół nie będzie dłużej zaręczoną panną, ale Oblubienicą. Wówczas spełnią się słowa: „A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A kto słyszy, niech rzecze: Przyjdź! A kto pragnie, niech przyjdzie; a kto chce, niech bierze wodę żywota darmo” — Obj. 22:17.

Od wieku Ewangelii daleko do zakończenia misji Kościoła, jest ona tylko okresem koniecznych przygotowań do przyszłej pracy. Do wypełnienia wspomnianej obietnicy i przyszłego błogosławieństwa wszelkie stworzenie wzdycha, mozoląc się w bólu aż dotąd i oczekując objawienia się synów Bożych (Rzym. 8:22, 19). Błogosławionym faktem jest wolna łaska w najpełniejszym wymiarze, nie tylko dla żyjących, lecz także dla tych, co umarli, łaska przewidziana w planie naszego Ojca jako błogosławiona sposobność przyszłego wieku.

Niektórzy rozumiejąc nieco błogosławieństwa właściwe dla okresu drugiego adwentu i oceniając w pewnej mierze fakt, iż Pan przychodzi, by obdarzać ludzkość wielkim błogosławieństwem zapewnionym kosztem własnej śmierci, wykazują brak zrozumienia dla tej ostatniej propozycji, mianowicie, iż ci, co teraz są w grobach, będą tak samo mieli udział w chwalebnym panowaniu Mesjasza, jak ci, którzy wówczas będą zupełnie poddani niewoli skażenia — śmierci. Jednak jak pewnym jest, że Jezus umarł za wszystkich, tak pewnym jest, że wszyscy muszą skorzystać z błogosławieństw i możliwości zapewnionych przez Jego kosztowną krew. Stąd powinniśmy się spodziewać w Tysiącleciu błogosławieństw dla tych wszystkich, którzy będą w grobach, jak i dla tych, którzy będą żywi. W miarę jak będziemy poznawać świadectwa Pańskie w tym względzie, poznamy liczne dowody potwierdzające ten pogląd. W Boskim planie, w związku z ich uwolnieniem z grobów, są oni nazwani więźniami nadziei.

Ocenia się, że około sto czterdzieści trzy miliardy istot ludzkich żyło na ziemi w ciągu sześciu tysięcy lat od stworzenia Adama. Z tej liczby, szacując hojnie, można rozsądnie przyjąć, iż mniej niż jeden miliard było świętych Bożych. Z tej i tak zawyżonej liczby, ogółem wziąwszy, pozostają sto czterdzieści dwa miliardy (142 000 000 000 ) tych, którzy umarli nie mając wiary i nadziei w jednym imieniu danym pod niebem, czyli ludziom, przez które możemy być zbawieni. Istotnie, większość z nich nigdy nie dowiedziała się ani nie słyszała o Jezusie, nie mogła więc wierzyć w Tego, o którym nic nie wiedziała.

Co stało się, zapytujemy, z tym wielkim mnóstwem ludzi, o których liczby dają nam niedostateczne wyobrażenie? Jaki jest i jaki będzie ich stan? Czy Bóg im niczego nie zapewnił, przewidując z pewnością ich stan oraz okoliczności? Czy On od założenia świata bezlitośnie dla tych nieszczęśliwych przewidział beznadziejne wieczne męki, jak wiele z Jego dzieci twierdzi? A może ma On jeszcze w zapasie, w wysokości i głębokości, w długości i szerokości swego planu, zachowane dla nich sposobności i tym wszystkim, którzy dowiedziawszy się o tym jedynym imieniu okażą posłuszeństwo jej warunkom, pozwoli radować się wiecznym życiem?

Myślący chrześcijanin stawia sobie takie pytania i pragnie prawdziwej odpowiedzi, harmonijnej z charakterem Jehowy, tymczasem otrzymuje rozmaite rozwiązania tej sprawy:

Ateizm odpowiada: Wszyscy oni umarli na zawsze. Nie ma życia przyszłego. Nigdy nie będą już żyli.

Kalwinizm odpowiada: Oni nie zostali wybrani do zbawienia. Bóg z góry postanowił i przeznaczył ich na stracenie, na pójście do piekła, w którym teraz się znajdują wijąc się w agonii. Pozostaną w nim na zawsze bez nadziei.

Arminianizm odpowiada: Wierzymy, że Bóg wielu wybacza z powodu ich ignorancji. Ci, którzy postępowali jak najlepiej umieli mogą być pewni, że staną się częścią „kościoła pierworodnych”, chociażby nigdy nawet nie słyszeli o Jezusie.

Do ostatniego z przytoczonych poglądów skłania się większość chrześcijan ze wszystkich denominacji (choć wyznania wiary niektórych pozostają w sprzeczności z tym poglądem), czując, że każdy inny pogląd nie dałby się pogodzić z Boską sprawiedliwością. Ale czy Pismo Święte podtrzymuje ostatni pogląd? Czy ono naucza, że nieznajomość jest fundamentem zbawienia? Nie. Jedyną podstawą zbawienia wymienioną przez Pismo Święte jest wiara w Chrystusa jako naszego odkupiciela i Pana „(...) łaską jesteście zbawieni przez wiarę” (Efez. 2:8). Usprawiedliwienie przez wiarę jest podstawową zasadą całego systemu chrześcijaństwa. Na pytanie: Co muszę zrobić, by być zbawionym? Apostoł odpowiada: Wierz w Pana Jezusa Chrystusa. „I nie masz w żadnym innym zbawienia; albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez którebyśmy mogli być zbawieni” (Dz.Ap. 4:12). „Każdy bowiem, ktoby wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie” — Rzym. 10:13.

Paweł jednak uzasadnia, że człowiek wpierw musi usłyszeć Ewangelię, zanim mógłby uwierzyć, mówiąc: „Jakoż tedy wzywać będą tego, w którego nie uwierzyli? a jako uwierzą w tego, o którym nie słyszeli? a jako usłyszą bez kaznodziei?” — Rzym. 10:14.

Niektórzy dowodzą, że Paweł naucza, iż ignorancja zbawi ludzi, gdy mówi on, że „(...) poganie (...) zakonu nie mając, sami sobie są zakonem” (Rzym. 2:14). Z tego wnioskują, że to prawo, jakie tkwi w sercach pogan, wystarcza do ich usprawiedliwienia. Takie osoby nie rozumieją jednak Pawła. Dowodzi on bowiem, że cały świat jest winien wobec Boga (Rzym. 3:19), że poganie, którzy nie mają spisanego prawa, zostali potępieni, a nie usprawiedliwieni, przez własne sumienie, które bądź ich usprawiedliwia, bądź potępia, co dowodzi, że nie mają doskonałości i są niegodni życia, jak Żydzi, którzy mając spisane prawo byli przez nie potępieni, „(...) gdyż przez zakon jest poznanie grzechu” (Rzym. 3:20). Zakon dany Żydom ujawnił ich słabości. Jego zamierzeniem było pokazać im, iż byli niezdolni usprawiedliwić się przed Bogiem, gdyż: „z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwione żadne ciało przed oblicznością jego [Boga]”. Spisane prawo potępiło Żydów a poganie posiadali dzięki światłu dostatecznie wrażliwe sumienie, które ich potępiało. Zatem usta każdego muszą pozostać zamknięte w sprawie roszczenia sobie prawa do życia i tak cały świat jest winny wobec Boga.

Mając w pamięci wypowiedź Jakuba (2:10), iż ktobykolwiek zachował cały zakon a przekroczyłby jedno jego przykazanie, byłby winien i nie mógłby domagać się żadnego z błogosławieństw obiecanych przez przymierze Zakonu, zdajemy sobie sprawę, że istotnie „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). W ten sposób Pismo Święte pozbawia każdego wszelkiej nadziei zbawienia, pokazując, że nikt z potępionych nie jest w stanie uzyskać życia wiecznego na podstawie dobrych uczynków oraz nieświadomości jako podstawy zbawienia. Nieświadomość nie upoważnia nikogo do nagrody, jaką otrzymuje się dzięki wierze i posłuszeństwu.

Wielu chrześcijan nie chce wierzyć, że miliony nieświadomych pogan oraz dzieci zostały na wieki stracone (nauczano ich, że to znaczy, iż zostały posłane do miejsca wiecznych oraz beznadziejnych mąk), i utrzymuje, wbrew oświadczeniom Biblii, że Bóg nie potępi nieświadomych. Podziwiamy liberalność ich serc oraz ocenę Boskiej dobroci, ale radzimy im, by nie spieszyli się za bardzo z ignorowaniem Boskich wypowiedzi. Bóg będzie błogosławił wszystkich w sposób lepszy niż przez niewiedzę.

Czy tacy ludzie działają w zgodzie z przyjętym przez siebie wierzeniem? Nie, gdyż mimo zapewnień, że wierzą, iż osoby nieświadome będą zbawione z powodu swej niewiedzy, nie przestają wysyłać do pogan misjonarzy, z których tysiące narażają swe życie, co pociąga także za sobą milionowe wydatki. Gdyby wszyscy poganie, lub chociaż połowa z nich, mogli być zbawieni przez nieświadomość, to przez wysyłanie misjonarzy nauczających o Chrystusie czyni się im niezaprzeczoną krzywdę. Zaledwie jeden na tysiąc uwierzy przybywającym misjonarzom. Gdyby więc ten pogląd był prawdziwy, o wiele lepszym byłoby pozostawienie pogan w nieświadomości, w takiej bowiem sytuacji większa ich liczba byłaby zbawiona. Argumentując dalej w ten sam sposób można by postawić pytanie: czy gdyby Bóg pozostawił wszystkich ludzi w nieświadomości, wszyscy byliby zbawieni? Jeśli tak, przyjście i śmierć Jezusa byłyby bezużyteczne, głoszenie i cierpienia Apostołów oraz świętych byłyby próżne a tak zwana ewangelia zamiast być dobrą nowiną, byłaby złą nowiną. Wysyłanie misjonarzy do pogan przez tych, którzy wierzą w kalwinistyczny, czyli fatalistyczny, pogląd o wyborze, mówiący, że wieczne przeznaczenie każdej jednostki było nieodmiennie ustalone zanim zaczęła istnieć, jest więcej niż niedorzeczne i świadczy o braku rozsądku.

Biblia, która jest pełna ducha misyjnego nie uczy o istnieniu licznych sposobów zbawienia — jednego przez wiarę, drugiego przez uczynki i jeszcze innego przez nieświadomość. Nie naucza też przynoszącej Bogu ujmę doktryny o przeznaczeniu. Biblia pokazując, że wszelkie inne drzwi nadziei są zamknięte dla rodzaju ludzkiego, otwiera szeroko jedne, jedyne drzwi, i ogłasza, iż każdy, kto tylko zechce, może przez nie wejść, by otrzymać życie. Pismo Święte oznajmia też, że wszyscy, którzy teraz nie widzą błogosławionego przywileju wejścia lub go nie oceniają, w krótkim czasie zostaną doprowadzeni do pełnej wiedzy i oceny. Jedyna droga, dzięki której wszyscy z potępionej rasy mogą przyjść do Boga, nie zależy od dobrych uczynków ani od ignorancji, lecz od wiary w kosztowną krew Chtystusa, która gładzi grzech świata (1 Piotra 1:19; Jan 1:29). To jest Ewangelia, dobra nowina o wielkiej radości, „(...) która będzie WSZYSTKIEMU LUDOWI”.

Przypuśćmy, że traktujemy te sprawy tak właśnie, jak Bóg nam je przedstawia, i sprawę oczyszczenia swego charakteru pozostawiamy samemu Bogu. Zapytajmy się: Co się stało z owymi stu czterdziestoma dwoma miliardami umarłych?

Cokolwiek by się z nimi stało możemy być pewni, że nie znajdują się w miejscu cierpień, gdyż Pismo Święte uczy nie tylko o tym, że pełna nagroda nie wcześniej będzie udzielona Kościołowi aż Chrystus przyjdzie i nagrodzi każdego człowieka (Mat. 16:27), ale także o tym, że niesprawiedliwi zostaną wówczas ukarani. Niezależnie od tego, jaki jest ich stan obecny, nie może on być pełnią nagrody przewidzianej dla nich, o czym mówi Piotr: „Umie Pan pobożnych z pokuszenia wyrywać, a niesprawiedliwych na dzień sądu ku karaniu zachować” (2 Piotra 2:9). I tak Pan postąpi.

Myśl, iż tylu naszych bliźnich ma zginąć tylko dlatego, że nie miało możliwości zdobycia tej wiedzy, która jest potrzebna do zbawienia, sprawia przykrość wszystkim mającym choć iskierkę miłości czy litości. I w tym wypadku zdaje się, iż taka nauka nie da się pogodzić z licznymi wersetami Pisma Świętego. Pomijając całą nadzieję pokładaną w restytucji przyszłego wieku i przyjmując, że przeszłość i teraźniejszość są jedynymi okresami dającymi okazję ubiegania się o życie wieczne, jak mamy zrozumieć następujące wyrażenia: „Bóg jest miłością” i „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (1 Jana 4:8; Jan 3:16)? Czyż nie wydaje się, że jeżeli Bóg tak bardzo umiłował świat, to nie poczynił jakichś kroków, by nie tylko wierzący mogli być zbawieni, lecz także, by wszyscy mogli usłyszeć i uwierzyć?

Ponadto, wyniki naszych obserwacji są sprzeczne z tym, co mówi następujący werset: „Tenci był tą prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka, przychodzącego na świat” (Jan 1:19). Tak nie jest, nie każdy człowiek był oświecony, można raczej zauważyć, że nasz Pan oświecił nieliczne osoby z miliardów ziemian. Nawet w obecnych stosunkowo oświeconych czasach miliony pogan nie dają żadnego dowodu takiego oświecenia, nie dawali takich dowodów Sodomici ani rzesze innych ludzi żyjących w minionych wiekach.

Czytamy w Biblii, iż Jezus Chrystus, „(...) z łaski Bożej za wszystkich — ludzi — śmierci skosztował” (Żyd. 2:9). Jeśli Chrystus umarł za wspomniane już sto czterdzieści trzy miliardy i z jakiegoś powodu ofiara ta stałaby się skuteczna tylko dla jednego miliarda, czy zbawienie nie okazałoby się fiaskiem? A w takim wypadku czy wypowiedź Apostoła nie jest zbyt ogólna? A kiedy czytamy jeszcze: „(...) bo oto zwiastuję wam radość wielką (ewangelię), która będzie WSZYSTKIEMU LUDOWI” (Łuk. 2:10) i spoglądamy wokół siebie, dostrzegamy, że tylko dla „maluczkiego stadka” stała się ona dobrą nowiną (ewangelią) a nie dla wszystkich ludzi. Zastanowimy się więc czy aniołowie nie przesadzili dobroci i rozległości ogłaszanego poselstwa i nie przechwalili doniosłości dzieła, jakiego miał dokonać zapowiadany przez nich Mesjasz?

Inna jeszcze wypowiedź głosi: „Boć jeden jest Bóg, jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus. Który dał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tym. 2:5, 6). Okup za wszystkich? Dlaczego zatem wszyscy nie są objęci błogosławieństwem wynikającym z śmierci Chrystusa? Dlaczego wszyscy nie mają poznać prawdy, w którą mogliby uwierzyć?

Bez klucza wypowiedzi te zdają się być niezrozumiałe, sprzeczne z sobą, ale gdy znajdujemy klucz do Boskiego planu, wszystkie wersety jednogłośnie oświadczają „Bóg jest miłością”. Klucz mieści się w drugiej części ostatniego z zacytowanych wersetów: „Który dał samego siebie na okup za wszystkich, CO JEST ŚWIADECTWEM CZASÓW JEGO” (w lepszych przekładach: „o czym będzie świadczone w czasie właściwym”). Bóg ma czas właściwy na wszystko. Bóg mógł dać to świadectwo ludziom żyjącym w przeszłości, ale fakt, iż tego nie uczynił, dowodzi, że czas właściwy dla nich będzie w przyszłości. Dla wszystkich, którzy będą należeć do Kościoła, oblubienicy Chrystusa, i dzielić zaszczyty królestwa, teraźniejszość jest „czasem właściwym”, by usłyszeć: a „Kto ma uszy niechaj słucha”, niechaj słucha i uważa, bowiem odpowiednio do tego będzie błogosławiony. Choć Jezus zapłacił za nas okup zanim urodziliśmy się, to jednak wiele lat później nie był dla nas jeszcze czas właściwy, by dowiedzieć się o tym okupie, bo tylko jego ocena niesie z sobą odpowiedzialność; odpowiedzialność jedynie w takiej mierze, w jakiej jesteśmy zdolni okup zrozumieć i ocenić. Ta sama zasada odnosi się do wszystkich: W przewidzianym przez Boga czasie właściwym wszyscy dowiedzą się o okupie i wszyscy wówczas będą mogli w niego uwierzyć i być przez niego błogosławionymi.

Przeważa opinia, iż ze śmiercią kończy się wszelka próba, nie ma jednak wersetu Pisma Świętego, który by tego nauczał, ale wszystkie wyżej zacytowane oraz wiele innych wersetów okazałoby się bez znaczenia lub gorzej, gdyby śmierć istotnie kończyła wszelkie nadzieje nieświadomych rzesz ludzkich. Jednak jeden werset zdaje się pogląd ten podtrzymywać: „(...) na którymkolwiek miejscu upadnie to drzewo, tam zostanie” (Kazn. 11:3). Jeśli przytoczony werset ma jakikolwiek związek z przyszłością człowieka, wskazuje on, że stan człowieka w jakim zszedł do grobu nie zmieni się dopóki nie zostanie wzbudzony. I to jest jednolitą nauką całego Pisma Świętego odnoszącą się do tego przedmiotu, co udowodnią dalsze rozdziały. Skoro Bóg nie zamierza zbawić ludzi z powodu ich ignorancji, ale chce „(...) aby wszyscy ludzie (...) ku znajomości prawdy przyszli” (1 Tym. 2:4) i skoro rzesze ludzkie umierały w nieświadomości a „(...) nie masz żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie” (Kazn. 9:10), Bóg przygotował wzbudzenie umarłych w tym celu, by ludzie posiedli wiedzę, wiarę i zbawienie. Stąd Jego planem jest: „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą. Ale każdy w swoim rzędzie” — Kościół, Oblubienica, ciało Chrystusa, wpierw, a potem, w wieku Tysiąclecia, wszyscy którzy Go przyjmą w czasie Jego obecności (błędne tłumaczenie podaje przyjście) trwającej tysiąc lat, ci wszyscy, którzy w Pańskim czasie właściwym poznają Go od najmniejszego do największego — 1 Kor. 15:22.

Jak śmierć nastąpiła z powodu pierwszego Adama, tak życie nastanie dzięki drugiemu Adamowi. Wszystko, co ludzkość straciła będąc w pierwszym Adamie, zostanie przywrócone tym, którzy uwierzą w drugiego Adama. Gdy się obudzą, mając za sobą doświadczenie ze złem, którego brakowało Adamowi, i z wdzięcznością przyjmą odkupienie jako dar Boży, będą mogli dalej żyć wiecznie pod pierwotnym warunkiem posłuszeństwa. Zupełne posłuszeństwo będzie wymagane, ale i możliwość zupełnego posłuszeństwa będzie udzielona pod sprawiedliwym panowaniem Księcia Pokoju. Tak wygląda zbawienie ofiarowane światu.

Zastanówmy się nad jeszcze jednym wersetem, który powszechnie jest ignorowany. Uznają go uniwersaliści i choć nie jesteśmy uniwersalistami, rościmy sobie prawo do posługiwania się tym wersetem, wierzenia w jego treść i radowania się z niego — jak z każdego świadectwa Słowa Bożego. Oto ów werset: „(...) nadzieję mamy w Bogu żywym, który jest zbawicielem wszystkich ludzi, a najwięcej wiernych” (1 Tym. 4:10). Bóg chce zbawić wszystkich ludzi, ale nie zbawi nikogo prócz tych, którzy przyjdą do Niego przez Chrystusa. Boskie arbitralne zbawienie wszystkich ludzi nie pozostaje w konflikcie z ich swobodą lub wolą czy wolnością wyboru. Bóg nie da ludziom życia wbrew ich woli: „(...) żem żywot i śmierć przedłożył przed oczyma twemi (...) obierz żywot, abyś żył”.

Symeon przeciwstawił owe dwa zbawienia, mówiąc: „Gdyż oczy moje oglądały zbawienie twoje (...) Światłość ku objawieniu poganom, a chwałę ludu twego Izraelskiego [prawdziwych Izraelczyków]”. Wypowiedź ta pozostaje w zgodzie z oświadczeniem Apostoła, iż fakt, że Jezus Chrystus, Pośrednik, dał siebie samego na okup za wszystkich, o czym będzie świadczone wszystkim WE WŁAŚCIWYM CZASIE, to właśnie to, z czym zetkną się wszyscy ludzie, niezależnie od ich wiary czy woli. To jest owa dobra nowina o Zbawicielu wszystkich ludzi (Łuk. 2:10, 11), ale szczególne zbawienie od grzechu i śmierci dotyczy tylko Jego ludu (Mat. 1:21), zwłaszcza tego ludu, który w Niego wierzy, gdyż gniew Boży pozostaje nad niewierzącymi (Jan 3:36).

Rozumiemy zatem, że powszechne zbawienie, z którym w przyszłości zetknie się każdy człowiek, składa się ze światła przychodzącego z prawdziwej światłości oraz sposobności wyboru życia. Większość rodzaju ludzkiego znajduje się w grobie, dlatego też istnieje potrzeba wyprowadzenia wszystkich z grobu w tym celu, by dać im świadectwo dobrej nowiny o Zbawicielu. Także szczególne zbawienie, którym wierzący cieszą się obecnie w nadziei (Rzym. 8:24), a którego rzeczywistość w wieku Tysiąclecia będzie ujawniona tym, którzy uwierzą w onym dniu, jest zupełnym uwolnieniem spod jarzma grzechu oraz śmierci do chwalebnej wolności dzieci Bożych. Osiągnięcie wszystkich tych błogosławieństw będzie uzależnione od serdecznego zastosowania się do ustaw królestwa Chrystusowego, szybkości osiągania doskonałości wskazującej na stopień miłości do Króla i Jego prawa miłości. Jeśli ktokolwiek oświecony przez Prawdę i doprowadzony do poznania miłości Bożej oraz przywrócony do ludzkiej doskonałości (rzeczywiście lub w sposób poczytany za doskonały) będzie „się schraniał” i stanie się „bojaźliwym” (Żyd. 10:38, 39; Obj. 21:8) razem z niewiernymi, będzie „wygładzony z ludu” (Dz.Ap. 3:23). Jest to śmierć druga.

Tak więc wszystkie trudne wersety zostały dotąd wyjaśnione przez zdanie: „(...) co jest świadectwem czasów jego” (o czym będzie świadczone we właściwym czasie). We właściwym czasie owo prawdziwe światło oświeci każdego człowieka, który przyszedł na świat. We właściwym czasie światło to stanie się „radością wielką, która będzie wszystkiemu ludowi”. W inny sposób tekstów tych nie można wyjaśnić bez zniekształcania. Paweł przytacza ten argument z naciskiem w Liście do Rzym. 5:18, 19. Uzasadnia on, że jak wszyscy ludzie zostali skazani na śmierć z powodu grzechu Adama, tak sprawiedliwość Chrystusa i Jego posłuszeństwo aż do śmierci stały się podstawą usprawiedliwienia. I jak wszyscy stracili życie w pierwszym Adamie, tak wszyscy, pomijając osobiste przewinienia, mogą otrzymać życie przez przyjęcie drugiego Adama.

Piotr nam powiada, iż restytucję, czyli czas naprawienia wszystkich rzeczy, przepowiadali wszyscy święci prorocy (Dz.Ap. 3:19–21). Każdy z nich o niej nauczał. Ezechiel opisuje ją jako dolinę suchych kości: „te kości są wszystek dom Izraelski”. Bóg mówi do Izraela: „Tak mówi panujący Pan: Oto ja otworzę groby wasze, i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój! i przywiodę was do ziemi Izraelskiej! I dowiecie się, żem Ja Pan (...) I dam w was ducha mojego a ożyjecie, i dam wam odpocząć w ziemi waszej; i dowiecie się, że Ja Pan mówię to i uczynię, mówi Pan” — Ezech. 37:11–14.

Z tym zgadzają się słowa Pawła (Rzym. 11:25, 26): „(...) zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie (...) pełnia pogan [wybrane grono, oblubienica Chrystusa]. I tak cały Izrael będzie zbawiony” (BT), czyli przyprowadzony z powrotem ze stanu rozproszenia, gdyż „Nie odrzuciłci Bóg ludu swego, który przejrzał” (w. 2). Naród ten został odrzucony od Boskiej łaski wtedy, gdy wybierana była oblubienica Chrystusowa, ale ponownie będzie przywrócony, gdy wspomniane dzieło się zakończy (w. 28–33). Proroctwa te są pełne oświadczeń, mówiących, w jaki sposób Bóg ponownie go wszczepi i już więcej nie wykorzeni. „Tak mówi Pan, Bóg Izraelski (...) I obrócę oko moje na nich ku dobremu, i przywiodę ich do tej ziemi, gdzie ich pobuduję, a nie skażę, i wszczepię ich, a nie wykorzenię. Albowiem dam im serce, aby mię poznali, żem ja Pan; i będą mi ludem moim, a Ja będą Bogiem ich, gdy się nawrócą do mnie całym sercem swoim” (Jer. 24:5–7; 31:28; 32:40–42; 33:6–16). Te słowa nie mogą odnosić się jedynie do przywrócenia ich do ziemi po poprzednich niewolach w Babilonii, Syrii itp., ponieważ później zostali znowu wykorzenieni.

Ponadto Pan rzekł: „Za onych dni nie będą więcej mówić: Ojcowie jedli grona cierpkie a synów zęby ścierpnęły; Owszem raczej rzeką: każdy [kto umiera] dla nieprawości swojej umrze (...)” (Jer. 31:29, 30). Ale teraz tak nie jest. Nikt obecnie nie umiera za swoje grzechy, lecz za grzech Adama — „w Adamie wszyscy umierają”. Adam spożył cierpki owoc grzechu i nasi ojcowie nadal go spożywali, powodując dalsze choroby i niedole u swoich dzieci i tym samym przyspieszając karę, śmierć. Owym dniem, w którym, „(...) każdy [kto umiera] dla nieprawości swojej umrze” jest jedynie dzień Tysiąclecia, czyli Restytucji.

Liczne proroctwa i obietnice dotyczące przyszłych błogosławieństw zdają się odnosić wyłącznie do Izraela. Należy jednak pamiętać, iż był to naród typiczny i jemu dane były obietnice, które czasem stosowały się szczególnie do tego narodu, ogólnie jednak miały szersze zastosowanie, odnosiły się do całej ludzkości, którą ów naród przedstawiał. Izrael jako naród stanowił typ całego świata a jego kapłaństwo było typem „maluczkiego stadka”, głowy i ciała Chrystusa, „królewskiego kapłaństwa”, natomiast ofiary, oczyszczenia i pojednania dokonywane na rzecz Izraela przedstawiają „lepsze ofiary”, pełniejsze oczyszczenia i rzeczywiste pojednanie „za grzechy całego świata”, którego oni są częścią.

Prócz Izraela Bóg po imieniu nazywa też inne narody i obiecuje przywrócić je do łask. Przekonywującą ilustracją, jaką już podaliśmy, są sodomici. Jeśli stwierdzimy, że istnieje jasna nauka o restytucji mieszkańców Sodomy, możemy być przekonani o prawdziwości tej chwalebnej doktryny mówiącej o przywróceniu do pierwotnego stanu wszystkich ludzi, o czym przepowiadali wszyscy święci prorocy. Dlaczego sodomici nie mieliby mieć tej samej sposobności osiągnięcia doskonałości i życia wiecznego, co Izrael i każdy z nas? Istotnie, nie byli oni sprawiedliwi, ale sprawiedliwym nie był też Izrael ani nikt z nas, mimo iż dowiedzieliśmy się o Ewangelii. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego”, prócz przypisanej sprawiedliwości Chrystusa, który umarł za wszystkich. Własne słowa naszego Pana powiadają nam, że choć Bóg zesłał deszcz ognia z nieba niszcząc sodomitów z powodu ich niegodziwości, jednak nie byli oni takimi wielkimi grzesznikami z Jego punktu widzenia, jakimi byli Żydzi, posiadający więcej wiedzy (1 Moj. 19:24; Łuk. 17:29). Do Żydów w Kapernaum Jezus powiedział: „(...) gdyby się były w Sodomie te cuda działy, które się działy w tobie, zostałaby była aż do dnia dzisiejszego” (Mat. 11:23).

Tym samym Pan uczy, iż sodomici nie mieli pełnej sposobności i zapewnia im taką sposobność, gdy dodaje (w. 24) „Nawet powiadam wam: Iż lżej będzie ziemi Sodomskiej w dzień sądny niżeli tobie”. Właściwości dnia sądu i jego dzieło będą przedstawione w następnych rozdziałach. Tu jedynie zwracamy uwagę na fakt, że będzie to znośny („lżej będzie”) czas dla Kapernaum a jeszcze bardziej znośny dla Sodomy, bowiem mieszkańcy owych miast nie mieli pełnej wiedzy ani doznali błogosławieństw, jakie mają nastąpić przez obiecane „nasienie”, jednak Kapernaum grzeszyło przeciwko większemu światłu.

Jeśli więc Kapernaum i Izrael mają być wspomniani i błogosławieni w warunkach działania nowego przymierza zapieczętowanego krwią Jezusa, dlaczego sodomici nie mieliby też być błogosławieni razem ze „wszystkimi narodami ziemi?” Z pewnością będą. Pamiętajmy, że choć Bóg dozwolił by „(...) spadł jako deszcz ogień z siarką z nieba, i wytracił wszystkie”, wiele stuleci przed narodzeniem Jezusa, to gdy jest mowa o przywróceniu ich do łaski, nasuwa się wniosek o wzbudzeniu ich, o ich wyjściu z grobów.

Zbadajmy teraz proroctwo Ezechiela 16:48–63. Przeczytajmy je uważnie. Jest to wypowiedź Boga o Izraelu, którego porównuje z sąsiednią Samarią oraz z Sodomą, o mieszkańcach ich, o których mówi: „(...) przetożem je zniósł, jako mi się zdało”. Ani Jezus, ani prorok nie dają żadnego wyjaśnienia tego pozornie niejednakowego postępowania Boga w zniszczeniu Sodomy i pozwoleniu bardziej winnym niż Sodoma ujść przed karą. W „czasie właściwym”, gdy wielkie zamiary Boga będą znane, sprawa ta stanie się jasną. Prorok po prostu oświadcza, że Bogu „się zdało” tak postąpić a Jezus dodaje, że lżej im będzie w dniu sądu, niż drugim bardziej winnym. W związku z domniemaniem, iż ze śmiercią kończy się wszelka próba i że w przyszłości nie będzie żadnej możliwości poznania prawdy i okazania wobec niej posłuszeństwa, możemy zapytać: Dlaczego Bóg uznał za dobre usunięcie owych ludzi bez dania im szansy zbawienia na podstawie wiedzy o jedynym imieniu, przez które mogą być zbawieni? Odpowiedź jest prosta: Nie był to jeszcze dla nich czas właściwy. W „czasie właściwym” zostaną wzbudzeni z martwych i doprowadzeni i poznania prawdy a tym samym błogosławieni razem ze wszystkimi rodzinami ziemi przez obiecane „nasienie”. Wówczas będą oni poddani próbie w celu otrzymania życia wiecznego.

Tylko takie wyjaśnienie, a nie inne, pozwoli zrozumieć nam sposób postępowania miłującego Boga z Amalekitami i innymi narodami, które On nie tylko pozwolił, ale także rozkazał zgładzić, mówiąc: „Przetoż idź, i pobij Amaleka, i wytrać jako przeklęte wszystko, co ma; nie folguj mu, ale wybij od męża aż do niewiasty, od małego aż do ssącego, od wołu aż do owcy, od wielbłąda aż do osła” (1 Sam. 15:3). To na pozór lekkomyślne pozbawienie życia wydaje się nie do pogodzenia z miłością przypisywaną Bogu i nauką Jezusa, mówiącą „Miłujcie nieprzyjacioły wasze” itd. dopóty, dopóki nie zrozumiemy systematycznie uporządkowanego planu Boga, owego „czasu właściwego” przeznaczonego do spełnienia każdego jego zarysu oraz faktu, iż każdy członek rodzaju ludzkiego ma w nim swe miejsce.

Rozumiemy teraz, że Amalekici, sodomici i inni są przykładami sprawiedliwego oburzenia Boga oraz Jego zdecydowania w sprawie ostatecznego i zupełnego zniszczenia złoczyńców, przykładami, z których odniosą korzyść nie tylko drudzy, lecz także oni sami, gdy nadejdzie dzień ich sądu lub próby. Ludzie ci mogli równie dobrze umrzeć wówczas na skutek choroby lub dotknięci plagą. Dla nich nie ma to takiego znaczenia, mieli jedynie poznać zło, a kiedy znajdą się na próbie w czasie właściwym będą mogli nauczyć się sprawiedliwości, odróżnić i wybrać dobro oraz posiąść życie wieczne.

Zbadajmy jednak dalszy ciąg proroctwa. Po porównaniu Izraela z Sodomą oraz Samarią i wyraźnym zaznaczeniu, iż jest on godny potępienia (Ezech. 16:48–54), Pan powiedział: „Przywrócęli zaś więźniów ich, to jest, więźniów Sodomy i córek jej, i więźniów Samarii i córek jej: tedyć też przywiodę pojmanych więźniów twoich w pośrodku ich”. Więźniami, o których mowa nie może być nikt inny jak więźniowie śmierci, gdyż wspomniane osoby wówczas nie żyły. W stanie śmierci wszyscy są więźniami. Chrystus idzie, by otworzyć drzwi grobu i uwolnić uwięzionych (Izaj. 61:1; Zach. 9:11). W wersecie 55 jest to nazwane powrotem „do pierwszego stanu swego” — restytucją.

Niektórzy chętnie przyjmują Boskie miłosierdzie przebaczające im przez Chrystusa popełniane przez nich, mimo większego światła i wiedzy, grzechy oraz słabości. Nie mogą jednak wyobrazić sobie tej samej łaski, ale zastosowanej w czasie działania nowego przymierza na rzecz drugich, choć zdają się zgadzać z oświadczeniem Apostoła, iż Jezus Chrystus z łaski Bożej za każdego człowieka zaznał śmierci. Niektórzy z nich zakładają, iż Pan w tym proroctwie ironicznie przemawia do Żydów, dając im do zrozumienia, że chętnie przywróciłby z powrotem ich oraz sodomitów, ale ani jednych, ani drugich nie ma zamiaru przywrócić do życia. Zwróćmy uwagę na to, czy kolejne wersety z tą ideą się zgadzają. Pan mówi: „Wszakże wspomnę na przymierze moje z tobą, uczynione za dni młodości twojej, i stwierdzę z tobą przymierze wieczne. I wspomnisz na drogi twoje, i zawstydzisz się (...) A tak utwierdzę przymierze moje z tobą, a dowiesz się, żem ja Pan. Abyś wspomniała, i zawstydziła się, i nie mogła więcej otworzyć ust dla wstydu swego, gdy cię oczyszczę od wszystkiego, coś czyniła MÓWI PANUJĄCY PAN”. Jeśli obietnica jest w taki sposób określona przez wielkiego Jehowę, wszyscy, którzy zaaprobowali prawdziwość Boga, mogą pełni ufności radować się z jej pewności, szczególnie ci, którzy rozumieją, że błogosławieństwa nowego przymierza zostały przez Boga potwierdzone w Chrystusie, którego drogocenna krew pieczętuje wspomniane przymierze.

Apostoł Paweł dodaje do tego swoje świadectwo mówiąc: „A tak wszystek Izrael [żyjący i zmarły] będzie zbawiony [uleczony od ślepoty], jako napisano: Przyjdzie z Syjonu wybawiciel, i odwróci niepobożność od Jakuba. A toć będzie przymierze moje z nimi, gdy odejmę grzechy ich (...) według wybrania są miłymi dla ojców. Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje” — Rzym. 11:26–29.

Nie dziwmy się, iż Żydzi, sodomici, Samarytanie i cała ludzkość, wszyscy będą zawstydzeni, gdy w „czasie właściwym” Bóg im okaże bogactwo swej łaski. Tak, wielu z tych, którzy teraz są dziećmi Bożymi, będzie bardzo zdziwionych, gdy ujrzy, jak Bóg umiłował ŚWIAT oraz jak bardzo Jego myśli i plany przewyższają ich własne.

Chrześcijanie wierzą na ogół, że wszystkie Boskie błogosławieństwa są przeznaczone jedynie dla wybranego Kościoła. Obecnie jednak zaczynamy rozumieć, że plan Boga jest obszerniejszy niż przypuszczaliśmy i choć przeznaczył dla Kościoła „(...) bardzo wielkie i kosztowne obietnice”, dokonał też hojnych postanowień na rzecz świata, który tak umiłował, że go odkupił. Żydzi popełnili ten sam błąd przypuszczając, iż wszelkie obietnice Boga były przeznaczone wyłącznie dla nich, gdy jednak nastał ów „czas właściwy” i poganie doznali łaski, ta część Izraela, której serca były dostatecznie obszerne, by przeżyć radość w związku z tym dowodem Boskiej łaski, uczestniczyła w owej wzrastającej łasce, podczas gdy reszta była ślepa z powodu uprzedzenia i ludzkiej tradycji. Niech ci członkowie Kościoła, którzy dostrzegają wschodzące światło wieku Tysiąclecia z jego chwalebnymi korzyściami dla całego świata, będą ostrożnymi, w przeciwnym razie znajdą się w opozycji do wzrastającego światła i przez jakiś czas mogą nie dostrzegać jego chwały i błogosławieństw.

Jak różnym jest ten chwalebny plan Boga, dotyczący wyboru w obecnym czasie nielicznych jednostek w tym celu, by w przyszłości mogły one błogosławić wielu, od przekręceń tych prawd przedstawianych przez dwa przeciwne sobie poglądy — kalwinizm i arminianizm. Pierwszy zaprzecza biblijnej doktrynie o wolnej łasce i żałośnie przekręca chwalebną doktrynę o wyborze. Drugi pogląd zaprzecza doktrynie o wyborze i zawodzi w zrozumieniu pełni błogosławionej Boskiej wolnej łaski.

Kalwinizm powiada: Bóg jest mądry. Zna On koniec na początku i jak wszystkie Jego cele, tak i ten będzie spełniony. Bóg nigdy nie zamierzał zbawić więcej niż niewielu, czyli Kościół. Kościół został zbawiony przez Boga, który z góry postanowił, że będzie zbawiony na wieki. Wszystkich innych tak samo wybrał i z góry przeznaczył na męki wieczne, bo „Znajomeć są Bogu od wieku wszystkie sprawy jego”.

Pogląd ten ma swoje dobre strony. Uznaje Boską wszechwiedzę. Zgadzałby się zatem z naszym ideałem o wielkości Boga, gdyby nie brak dwóch podstawowych zalet świadczących o wielkości, mianowicie, miłości i sprawiedliwości. Żadna z tych zalet nie jest przedstawiona w doprowadzeniu do urodzenia się stu czterdziestu dwóch miliardów istot skazanych na wieczne męki przed ich urodzeniem, wbrew protestom Jego miłości. Skoro Bóg jest miłością a sprawiedliwość podstawą Jego tronu, Jego charakter nie może być takim.

Arminianizm mówi: Tak, Bóg jest miłością. Działał w najlepszej intencji stwarzając człowieka. Bóg nie chciał ludziom czynić krzywdy, tylko dobro. Ale szatanowi udało się skusić pierwszą parę. W ten sposób grzech nastał na świecie a przez grzech śmierć. Od tego czasu Bóg czynił wszystko, co mógł, by wyzwolić człowieka od jego nieprzyjaciela, dał nawet swego Syna. Mimo iż od tego czasu upłynęło już sześć tysięcy lat, Ewangelia dotarła do niewspółmiernie małej liczby ludzi, mamy jednak nadzieję i ufamy, że w ciągu następnych sześciu tysięcy lat, dzięki energii i wspaniałomyślności kościoła, Bóg uleczy zło wprowadzone przez szatana a wszyscy żyjący wówczas dowiedzą się wreszcie o Jego miłości. Zatem będą mieli okazję uwierzyć i być zbawionymi.

Ten pogląd przedstawia Boga jako istotę pełną miłości oraz życzliwych zamiarów wobec swoich stworzeń, wskazując, iż brak Mu kompetencji i odpowiednich zdolności przewidywania, by móc zrealizować swoje życzliwe zamierzenia, czyli że brak jest Bogu mądrości i mocy. Z takiego punktu widzenia wydawałoby się, że kiedy Bóg jest zajęty przygotowaniami i obmyślaniem dobra dla swych nowo stworzonych dzieci, wtargnął szatan i jednym mistrzowskim uderzeniem pokrzyżował wszelkie plany Boga w takiej mierze, iż Bóg wyczerpawszy całą swą moc musi spędzić dwanaście tysięcy lat na przywracaniu sprawiedliwości przynajmniej w takim stopniu, w jakim ci ludzie, którzy pozostaną żywi, będą mogli mieć sposobność wyboru zarówno dobra, jak i zła. Lecz owe sto czterdzieści dwa miliardy z minionych sześciu tysięcy lat i wielu lat następnych, są według tego poglądu, stracone na całą wieczność, mimo miłości Boga do nich, tylko dlatego że szatan wtrącił się ze swoim planem. Tak więc, szatanowi udaje się posyłać tysiące na męki wieczne, na jednego którego Bóg zbawia na wieczność.

Podany tu pogląd musi zwiększyć ocenę człowieka w odniesieniu do mądrości i mocy szatana a zmniejszyć jego ocenę dla tych przymiotów Boga, o którym Psalmista mówi coś zupełnie przeciwnego: „Albowiem on rzekł, i stało się; on rozkazał, a stanęło”. Ale nie! Szatan ani nie zaskoczył Boga, ani Mu nie dorównał. Nie pokrzyżował też w najmniejszym stopniu Jego planów. Bóg jest, i zawsze był, panem sytuacji i w końcu będzie widoczne, że wszystko współdziałało w celu zrealizowania Jego celów.

Doktryny o wyborze i wolnej łasce nauczane przez kalwinizm i arminianizm nigdy nie mogą być zharmonizowane z sobą, rozumem i Biblią, ale owe dwie chwalebne doktryny biblijne są doskonale i cudownie harmonijne, oczywiście z punktu widzenia planu wieków.

Rozumiejąc zatem, że tak wiele wielkich i chwalebnych zarysów planu Bożego, odnoszących się do zbawienia człowieka z grzechu i śmierci, należy do przyszłości, a drugi adwent naszego Pana Jezusa jest pierwszym zamierzonym krokiem w wypełnianiu się owych od dawna obiecanych oraz oczekiwanych błogosławieństw, czy nie powinniśmy z większym przejęciem pragnąć Jego drugiego adwentu, niż mniej powiadomieni Żydzi wyczekiwali i wzdychali do Jego pierwszego adwentu? Rozumiejąc też, iż czas panowania zła, niesprawiedliwości i śmierci zbliża się ku końcowi dzięki zwierzchnictwu mocy, jaką Pan będzie wówczas przejawiał, i że sprawiedliwość, prawda oraz pokój będą uniwersalne, kto nie cieszyłby się oglądając Jego dzień? A kto z tych, co cierpią teraz z Chrystusem, natchnionych drogocenną obietnicą mówiącą, „(...) jeźli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni”, nie podniesie głowy i nie będzie się cieszył z każdego dowodu zbliżania się Mistrza, wiedząc, iż nasze wyzwolenie i wyniesienie wraz z Nim zbliża się? Niewątpliwie wszyscy sympatyzujący z misją błogosławienia przez Jezusa i Jego duchem miłości powitają każdy dowód Jego zbliżającego się przyjścia jako dowód bliskiej już „radości wielkiej, która będzie wszystkiemu ludowi”.

Oto Dzień Się Przybliżył

Pielgrzymie biedny i bez sił, nie rzucaj drogi, bliski dzień!
Strudzonyś, prawda, promień dnia rozproszy, zwalczy chmury cień.
Wytrzymaj jeszcze, spoczynku zaczekaj,
Nie zaśnij strudzony tym; żeś nie zwlekał.

 

Noc życia — marność, lecz oto, patrz: to twój nadchodzi bliski dzień!
Przeminie ciemność z ziemskich niw, więc srogi oddal od się lęk.
Już wkrótce zdobędziesz wysokich szczyt gór.
Radości, pokoju hymn wzniesie rad chór.

 

„Radosna nadzieja” — niech motto zawsze twoje brzmi — bo bliski dzień.
O, jakież łaski poznasz tam, więc raduj się, uśmiechaj się!
I przepasz biodra, sandały wiąż u nóg,
Choć droga trudna i choć ciemna, jej koniec wynagrodzi Bóg.


WYKŁAD VII

DOZWOLENIE ZŁA I JEGO ZWIĄZEK Z BOSKIM PLANEM

Dlaczego zło jest dozwolone? – Dobro i zło jako zasady – Wrażliwość moralna – Bóg dozwolił na zło, nad którym ma władzę dla dobrego celu – Bóg nie jest autorem grzechu – Próba Adama nie była farsą – Jego pokusa była sroga – Adam zgrzeszył świadomie – Kara za grzech nie jest niesprawiedliwa ani zbyt surowa – W potępieniu wszystkich w Adamie okazała się mądrość, miłość i sprawiedliwość – Powszechność Boskiego prawa

 

Z

ŁEM jest wszystko to, co rodzi nieszczęście, co bezpośrednio jak i pośrednio powoduje cierpienia wszelkiego rodzaju — Webster. A zatem przedmiot ten nie tylko obejmuje ludzkie dolegliwości, smutki, bóle, słabości i śmierć, ale je wszystkie analizuje, cofając się w poszukiwaniach do ich pierwszej przyczyny, grzechu, oraz sposobu uleczenia z niego. A więc grzech jest przyczyną zła, zaś usunięcie go jest jedynym środkiem trwałego uleczenia choroby.

W związku z tym dociekliwemu umysłowi coraz częściej nasuwają się pytania: Dlaczego Bóg zezwolił na obecne panowania zła? Dlaczego pozwolił On szatanowi zwieść naszych pierwszych rodziców, mimo że stworzył ich doskonałymi i sprawiedliwymi? Dlaczego dopuścił, by zakazane drzewo znalazło się pośród drzew dobrych? I pomimo wszelkich wysiłków nieodparcie, samo przez się narzucać się będzie pytanie: Czy Bóg nie mógł przeszkodzić upadkowi człowieka?

Trudność ze znalezieniem odpowiedzi niewątpliwie powstaje z powodu niemożności zrozumienia Boskiego planu. Bóg mógł zapobiec grzechowi. Fakt, że tego nie uczynił, powinien być dla nas wystarczającym dowodem, iż dozwolenie na jego obecne panowanie jest zamierzone w celu osiągnięcia ostatecznie większego dobra. Pełne zrozumienie zamiarów Boga dowiedzie, iż mądrość była motorem takiego postępowania. Niektórzy dopytują się: Czy Bóg, dla którego wszystko jest możliwe, mógł w odpowiedniej chwili nie dopuścić do wypełnienia się zamiarów szatana? Bez wątpienia mógł. Ale taka ingerencja przeszkodziłaby wypełnieniu się Jego własnych zamiarów. Boskim celem było zamanifestowanie doskonałości, majestatu i sprawiedliwego autorytetu Jego prawa oraz pokazanie ludziom i aniołom złych skutków wynikających z pogwałcenia tego prawa. Ponadto niektóre rzeczy w samej swej istocie są niemożliwe nawet dla Boga, co zresztą Pismo Święte potwierdza. Niemożliwe jest „(...) aby Bóg kłamał” (Żyd. 6:18), „(...) i zaprzeć samego siebie nie może” (2 Tym. 2:13). Nie może też czynić zła i dlatego opracowany przez Niego plan jest najmądrzejszym planem, mającym na celu przyprowadzenie Jego stworzeń do życia, mimo że nasza krótkowzroczność przez jakiś czas może nie dostrzegać zakrytych źródeł nieskończonej mądrości.

Pismo Święte oznajmia, że wszystkie rzeczy zostały stworzone dla przyjemności Boga (Obj. 4:11); niewątpliwie dla przyjemności płynącej z udzielania błogosławieństw i przejawiania przymiotów Jego chwalebnej istoty. Choć w trakcie realizowania dobroczynnych zamiarów Bóg do pewnego czasu dozwala złu i czyniącym zło na aktywne działanie, nie czyni tego przez wzgląd na zło lub sprzymierzenie się z grzechem. Oświadcza On, że „(...) nie kocha się w nieprawości” (Ps. 5:5). Mimo, iż jest przeciwny złu pod każdym względem, dozwala (tj. nie przeszkadza) na nie do czasu, ponieważ mądrość Jego widzi, że w ten sposób może być udzielona Jego stworzeniom trwała i cenna lekcja.

Jest oczywistą prawdą, że każdej dobrej zasadzie odpowiada zła, jak na przykład, prawdzie odpowiada fałsz, miłości — nienawiść, sprawiedliwości — niesprawiedliwość. Odróżniamy owe przeciwne zasady jako dobro i zło, kiedy zauważamy skutki wynikające z zastosowania ich w praktyce. Tę zasadę, która, gdy jest aktywna, niesie z sobą skutek dobroczynny, najwyższy porządek, harmonię oraz szczęście, nazywamy zasadą dobra, a jej przeciwieństwo powodujące niezgodę, zgryzotę i zniszczenie nazywamy zasadą zła. Wyniki działania tych zasad nazywamy dobrem i złem a inteligentną istotę, zdolną odróżnić zasadę dobra od zasady zła, pozwalającą rządzić sobą jednej bądź drugiej zasadzie, nazywamy prawą lub grzeszną.

Zdolność rozróżniania między zasadami dobra i zła nazywamy wrażliwością moralną, czyli sumieniem. Dzięki tej wrażliwości moralnej, jaką Bóg dał człowiekowi, jesteśmy w stanie osądzić Boga i uznać, że jest On dobry. Do zasad moralnych Bóg zawsze się odwołuje, by dowieść swej prawości czy sprawiedliwości. Ta sama moralność pozwoliła Adamowi rozpoznać grzech, czyli niesprawiedliwość, jako zło, zanim jeszcze zetknął się z jego skutkami. Boskie stworzenia niższych rzędów nie zostały wyposażone w ową wrażliwość moralną. Pies ma pewną pojętność, ale nie w takim stopniu, choć może on poznać, że pewne działania wywołują zadowolenie u jego pana i są nagradzane a inne przynoszą niezadowolenie. Pies może kraść lub odebrać życie, ale nie zostanie za to nazwany grzesznikiem. Może też chronić mienie i życie, lecz nikt nie nazwie tego cnotą, ponieważ pies jest nieświadomy moralnej wartości swoich czynów.

Bóg mógł stworzyć człowieka bez zdolności rozróżniania między dobrem a złem lub zdolnego jedynie odróżniać dobro i je czynić. Gdyby jednak stworzył go takim, człowiek byłby żywą maszyną a nie obrazem swego Stwórcy pod względem władz sądzenia. Bóg mógł też stworzyć człowieka doskonałym i wolnym, co zresztą uczynił, i zabezpieczyć go przed pokusami szatana. Jednak w takim wypadku doświadczenie człowieka ograniczyłoby się wyłącznie do dobra a sam byłby ustawicznie wystawiony na sugestie zła z zewnątrz i ambicje od wewnątrz, co uczyniłoby jego wieczną przyszłość niepewną, zaś wybuch nieposłuszeństwa i nieporządku byłby zawsze możliwy. Ponadto dobro nie byłoby nigdy tak cenione, jak w kontraście ze złem.

Bóg wpierw zapoznał swoje stworzenia z dobrem otaczającym je w Edenie a następnie jako karę za nieposłuszeństwo dał im poznać bolesną lekcję zła. Wypędzonym z Edenu i pozbawionym towarzystwa z Bogiem dozwolone zostało doświadczyć chorób, bólu i śmierci, ażeby na zawsze poznali zło oraz niewłaściwość i niezmiernie przestępczy charakter grzechu.

Przez porównanie rezultatów ludzie doszli do zrozumienia i właściwej oceny obu. „Tedy rzekł Pan Bóg: Oto Adam stał się jako jeden z nas, wiedzący dobre i złe” (1 Moj. 3:22). Potomstwo Adama ma w tym udział z tą różnicą, że ono wpierw otrzymując wiedzę na temat zła, nie jest w stanie w pełni zrozumieć dobra. Zrozumie je w Tysiącleciu w wyniku odkupienia dokonanego przez tego, który wówczas będzie Sędzią i Królem wszystkich ludzi.

Wspomniana tu wrażliwość moralna, czyli zdolność rozróżniania między dobrem a złem, oraz swoboda posługiwania się nią przez Adama, była ważnym zarysem podobieństwa do Boga. Zasada dobra i zła była wpisana w naturalnej konstytucji człowieka. Była ona składnikiem jego natury, jak jest składnikiem natury Boskiej. Nie zapominajmy jednak, że ten obraz, czyli Boskie podobieństwo pierwotnie umieszczone w naturze człowieka, stracił wiele ze swego wyraźnego zarysu na skutek zacierającego, deprawującego wpływu grzechu, stąd nie jest teraz takim, jakim był w pierwszym człowieku. Możliwość kochania znaczy też możliwość nienawidzenia a zatem możemy wnosić, że Stwórca nie mógł stworzyć człowieka na swoje podobieństwo z możliwością miłowania i zdolnością czynienia dobra bez odpowiednich możliwości nienawidzenia i czynienia zła. Ta swoboda wyboru nazwana niezależnym wewnętrznym działaniem, czyli wolną wolą, jest częścią pierwotnego wyposażenia człowieka, co łącznie z pełną miarą jego umysłowych i moralnych zdolności stanowiło obraz jego Stwórcy. Obecnie po sześciu tysiącach lat degradacji wiele z pierwotnego podobieństwa zatarło się z powodu grzechu i nie jesteśmy już wolni, zostaliśmy w większym lub mniejszym stopniu ograniczeni przez grzech oraz jego skutki. Grzech stał się łatwiejszym i dlatego przyjemniejszym dla upadłej ludzkości niż sprawiedliwość.

Nie wątpimy, że Bóg mógł dać Adamowi żywe wyobrażenie licznych skutków grzechu i powstrzymać go przed popełnieniem go, ale wierzymy, iż przewidział ON, że konkretne doświadczenie zła będzie na wieki najpewniejszą i najtrwalszą lekcją. Z tego też powodu Bóg nie przeszkodził, lecz pozwolił, aby człowiek dokonał wyboru i odczuł skutki zła. Gdyby Bóg nigdy nie zezwolił na grzech, człowiek nie mógłby się temu sprzeciwić i w rezultacie nie miałby żadnej zasługi w prawym postępowaniu. Bóg poszukuje takich, którzy by Go czcili, ale czcili w duchu i prawdzie. Pragnie On raczej inteligentnego i chętnego posłuszeństwa niż nieświadomej, mechanicznej służby. Bóg miał już działające nieożywione mechaniczne czynniki wypełniające Jego wolę, jednak Jego zamierzeniem było stworzenie czegoś wznioślejszego, istoty inteligentnej podobnej do Niego, pana ziemi, którego lojalność i sprawiedliwość byłyby oparte na zrozumieniu dobra i zła.

Zasady dobra i zła jako zasady zawsze istniały i zawsze muszą istnieć, zaś wszystkie doskonałe, inteligentne istoty stworzone na podobieństwo Boga muszą mieć swobodę wyboru tego czy tamtego, chociaż jedynie zasada dobra będzie wiecznie aktywna. Pismo Święte informuje, że działanie zasady zła dozwolone będzie do czasu spełnienia się Boskich zamiarów, że na wieki przestanie być aktywna a wszyscy ci, którzy zechcą kierować się tą zasadą, przestaną istnieć na zawsze (1 Kor. 15:25, 26; Żyd. 2:14). Jedynie czynienie dobra i czyniący dobro będą trwać wiecznie.

Pytanie jednak powraca w innej formie: Czy człowiek nie mógł zapoznać się ze złem w jakiś inny sposób niż przez doświadczenie? Istnieją cztery sposoby poznania: przez intuicję, obserwację, doświadczenie i informację otrzymaną ze źródeł uznanych za bezwzględnie prawdziwe. Wiedza intuicyjna byłaby bezpośrednim zrozumieniem z pominięciem procesu rozumowania lub potrzeby dowodu. Taką wiedzę posiada jedynie Jehowa, wieczne źródło wszelkiej mądrości i prawdy, który z konieczności i natury rzeczy jest nadrzędnym wobec wszystkich swoich stworzeń. Przeto ludzka wiedza dotycząca dobra i zła nie może być intuicyjna. Człowiek mógłby posiąść wiedzę na podstawie obserwacji, ale w takim razie musiałby być przygotowany pokaz zła i jego wyników, by człowiek mógł poczynić stosowne obserwacje. Taka sytuacja wymagałaby zezwolenia na zło gdziekolwiek, wśród jakichkolwiek istot. Dlaczego więc nie wśród ludzi na Ziemi, lub gdzieś indziej wśród innych istot?

Dlaczego człowiek nie miałby być tą ilustracją i otrzymać odpowiednią wiedzę przez realne doświadczenie? Tak właśnie się stało: człowiek zdobył rzeczywiste doświadczenie i posłużył jako ilustracja innym oraz stał się „dziwowiskiem” dla aniołów (1 Kor. 4:9).

Adam posiadł wiedzę o istnieniu zła na podstawie informacji, co jednak nie wystarczyło, by mógł powstrzymać się przed doświadczeniem. Adam i Ewa znali Boga jako swego Stwórcę a tym samym jako tego, który miał prawo kontrolować ich i kierować nimi. O zakazanym drzewie Bóg powiedział: „(...) dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”. Mieli przeto teoretyczną wiedzę zła, mimo że nigdy go nie zaobserwowali ani nie doświadczyli jego skutków. Nie docenili ani opiekuńczej władzy Stwórcy i Jego dobroczynnego prawa, ani niebezpieczeństw, przed którymi zamierzał ich chronić. Dlatego ulegli pokusie, na którą Bóg w ten sposób dozwolił. Boska mądrość nakreśliła ostateczny pożytek tej próby.

Niewielu docenia surowość pokusy, jakiej podlegali nasi pierwsi rodzice, Boską sprawiedliwość wiążącą tak surową karę z tym, co wielu uważa za małe przestępstwo. Trochę zastanowienia wyjaśni tę sprawę. Pismo Święte podaje prostą opowieść o tym, jak kobieta, strona słabsza, została zwiedziona i stała się przestępczynią. Jej doświadczenie z Bogiem i poznanie Go były bardziej ograniczone niż w wypadku Adama. Adam został stworzony wpierw i to jego Bóg bezpośrednio poinformował, przed stworzeniem Ewy, o karze za grzech, gdy tymczasem Ewa prawdopodobnie informacje uzyskała od Adama. Sięgając po owoc, zaufawszy zwodniczemu przedstawieniu sprawy przez szatana, być może nie zdawała sobie ona sprawy z rozmiarów przestępstwa, chociaż prawdopodobnie miała obawy i niejasne pojęcie, że wszystko nie jest w porządku. Mimo iż była zwiedziona, Paweł powiada, że stała się przestępczynią, chociaż nie tak winną, jaką byłaby, gdyby zgrzeszyła lepiej rozumiejąc sprawę.

Adam, jak wspomnieliśmy, w przeciwieństwie do Ewy nie był zwiedziony (1 Tym. 2:14). Naruszył zatem prawo zdając sobie najwyraźniej sprawę z popełnionego grzechu i grożącej kary, rozumiał, że musi umrzeć. Bez trudu możemy domyślić się na czym polegała pokusa, która pobudziła go do braku rozwagi i naraziła na poniesienie wydanego wyroku. Pamiętając, że oboje byli doskonałymi istotami, stworzonymi na umysłowe i moralne podobieństwo swego Stwórcy, rozumiemy, że Boski pierwiastek miłości został zastąpiony przez wyraźnie ujawniającą się miłość doskonałego człowieka do swej ukochanej towarzyszki, doskonałej kobiety. Adam zdawał sobie sprawę z popełnionego grzechu i obawiał się śmierci Ewy, rozumiejąc więc swoją stratę (bez nadziei odzyskania jej, gdyż dotąd taka nadzieja nie była dana), w rozpaczy niebacznie zdecydował się umrzeć razem z nią. Uznał swoje życie bez jej towarzystwa za nieszczęśliwe i bezwartościowe, dobrowolnie wziął udział w jej nieposłuszeństwie, by uczestniczyć w karze, jaką miała ponieść. Oboje „zgrzeszyli”, jak to przedstawia Apostoł (Rzym. 5:14; 1 Tym. 2:14). Ale Adam i Ewa byli traktowani jako jedno a nie „dwoje”, stąd Ewa miała udział w karze, do wprowadzenia której na Adama się przyczyniła — Rzym. 5:12, 17–19.

Bóg nie tylko przewidział, że człowiek otrzymawszy wolność wyboru, z powodu niemożności pełnej oceny grzechu i jego skutków, wybierze grzech, ale także wiedział, że kiedy człowiek zaznajomi się z grzechem wciąż będzie go wybierał, ponieważ ta znajomość tak osłabi jego moralną naturę, że zło stopniowo stawać się będzie przyjemniejsze i bardziej pożądane przez niego niż dobro. Wszelako Bóg zamierzył zezwolić na zło, dlatego przewidział lekarstwo mające uwolnić człowieka od jego następstw. Wiedział, że przeprowadzi go przez doświadczenie do pełnego uznania, iż grzech się „(...) stał nader grzeszącym” (Rzym. 7:13) a cnota przez porównanie z nim niezrównanie wspaniała, ucząc człowieka większej miłości i czci dla swego Stwórcy, który jest źródłem wszelkiego dobra, oraz unikania wszystkiego, co sprowadza tyle niedoli i cierpień. Ostateczny wynik okaże się w większej miłości do Boga i w większym znienawidzeniu wszystkiego, co się sprzeciwia Jego woli. Nastąpi wtedy utwierdzenie w wiecznej sprawiedliwości wszystkich takich, którzy odniosą korzyść z lekcji, jakich Bóg uczy obecnie przez dozwolenie grzechu i zależnego od niego zła. Powinno się jednak dostrzec wielką różnicę między bezspornym faktem dozwolenia zła przez Boga a poważnym błędem tych, którzy oskarżają Boga o autorstwo i sprowokowanie grzechu. Ostatni pogląd jest zarówno bluźnierczy, jak i sprzeczny z faktami przedstawionymi w Piśmie Świętym. Można by rzec, że osoby, które popadają w ten błąd, czynią to w wysiłku znalezienia innego planu zbawienia niż ten, jaki Bóg przewidział, przez ofiarę Chrystusa jako cenę okupu za nas. Jeśli udało się im przekonać siebie i drugich, że Bóg jest odpowiedzialny za wszelki grzech, niegodziwość i zbrodnię*, a człowiek jako niewinne narzędzie w Jego rękach został zmuszony do grzeszenia, to w takim razie utorowali drogę teorii, że nie ofiara za nasze grzechy, nie jakakolwiek forma miłosierdzia była potrzebna, lecz po prostu i jedynie SPRAWIEDLIWOŚĆ. W ten sposób dali podstawę innej części tej fałszywej teorii, mianowicie uniwersalizmowi, twierdząc, że Bóg spowodował grzech, niegodziwość oraz zbrodnię i On też spowoduje wyzwolenie całej ludzkości z grzechu i śmierci. Dowodząc, że Bóg chciał spowodować i spowodował grzech i że nikt nie mógł się temu oprzeć, twierdzą oni, iż w takim razie, gdy Bóg zechce zaprowadzić sprawiedliwość, podobnie nikt nie będzie mógł się Jemu oprzeć. Jednak w takim rozumowaniu pomija się najwspanialszą zaletę człowieka, wolność woli lub możliwość wyboru, najbardziej uderzające podobieństwo do jego Stwórcy. Teoretycznie więc człowiek zostaje zdegradowany do maszyny działającej tylko wtedy, kiedy się ją uruchomi. Gdyby tak było, człowiek zamiast być panem ziemi byłby niższym nawet od owadów, bo bez wątpienia owady mają wolę lub prawo wyboru. Nawet maleńkiej mrówce dana jest władza woli, zaś człowiek nie może zniszczyć jej woli, mimo że dzięki swej większej władzy może się jej sprzeciwić lub jej przeszkodzić.

Istotnie, Bóg ma władzę umożliwiającą zmuszenie człowieka do grzechu lub sprawiedliwości, ale Jego Słowo oznajmia, że nie ma On takiego zamiaru. Bóg nie mógłby, postępując konsekwentnie, zmusić człowieka do grzechu z takiego samego powodu, z jakiego „(...) zaprzeć samego siebie nie może”. Takie postępowanie byłoby niezgodne z Jego sprawiedliwym charakterem, a tym samym niemożliwe. Bóg szuka czci i miłości, ale tylko u tych, którzy by Go czcili w duchu i prawdzie. W tym celu dał On człowiekowi wolną wolę, podobną do własnej, i pragnie, aby człowiek wybrał sprawiedliwość. Zezwolenie człowiekowi na dokonanie wyboru doprowadziło go do upadku, śmierci i pozbawienia społeczności, łaski oraz błogosławieństw. Przez doświadczenie z grzechem i śmiercią człowiek praktycznie zetknął się z tym, z czym Bóg chciał go zapoznać teoretycznie, bez doświadczenia grzechu i jego skutków. Boska uprzednia znajomość postępowania człowieka nie została wykorzystana przeciwko niemu jako podstawa, by go zdegradować do stanu człowieka-maszyny. Wprost przeciwnie, Bóg użył tej wiedzy dla dobra człowieka, bo przewidując, jak zachowa się człowiek, gdy mu się pozostawi wolność wyboru, nie przeszkodził mu w spróbowaniu doświadczalnie goryczy grzechu i jego skutków, lecz natychmiast zaczął przygotowywać środki, mające na celu uleczenie człowieka z jego pierwszego wykroczenia przez dostarczenie Odkupiciela, wielkiego Zbawcy, mogącego w najwyższym stopniu zbawić tych wszystkich, którzy zechcą powrócić do Boga przez Niego. W tym celu — by człowiek mógł mieć wolną wolę i jednocześnie odnieść korzyść ze swego pierwszego niepowodzenia w korzystaniu z niej w nieposłuszeństwie Boskiej woli — Bóg nie tylko dostarczył okup za wszystkich, lecz również wszystkim zapewnił stosowną wiedzę o możliwości skorzystania z zaproponowanego w podany wyżej sposób pojednania z Nim, w odpowiednim czasie świadczonego wszystkim ludziom — 1 Tym. 2:3–6.

Surowość kary nie była zamanifestowaniem nienawiści i złych zamiarów ze strony Boga, ale koniecznym i nieuchronnym ostatecznym rezultatem zła, na zrozumienie i odczucie którego Bóg zezwolił. Bóg może podtrzymywać życie tak długo, jak uważa, iż nadaje ono się do czegoś, nawet wbrew niszczycielskiej władzy obecnego zła, lecz jak niemożliwym jest, by Bóg kłamał, tak niemożliwym jest podtrzymywanie przez Niego takiego życia wiecznie. Znaczy to, że z punktu widzenia moralności jest to niemożliwe. Takie życie grzesznika mogłoby stać się źródłem nieszczęścia dla niego i drugich. Bóg jest zbyt dobry, by podtrzymywał istnienie tak bezużyteczne i szkodliwe dla grzesznika i drugich. Gdyby Jego moc podtrzymująca życie została cofnięta, nastąpiłoby zniszczenie jako naturalny wynik zła. Życie jest łaską, darem Bożym, którą otrzymają na wieczność tylko posłuszni.

Nie wyrządzono potomkom Adama żadnej niesprawiedliwości, nie dając każdemu z nich indywidualnej próby. Jehowa pod żadnym względem nie był zobowiązany do powołania nas do istnienia. Uczynił to jednak, ale żadna zasada sprawiedliwości nie zobowiązywała Go do przedłużania naszego istnienia wiecznie ani do udzielenia nam obietnicy życia wiecznego na warunku posłuszeństwa. Zapamiętajmy to dobrze. Teraźniejsze życie, które od kołyski do grobu jest procesem umierania, mimo zła i zawodów, nawet gdyby nie było przyszłego życia, byłoby dobrodziejstwem, łaską. Znaczna większość ludzi, z nielicznymi wyjątkami (samobójcy), docenia je. Wspomniane wyjątki nasze sądy wciąż uznają za niezrównoważone umysłowo, w przeciwnym bowiem razie nie pozbawiałyby się obecnych błogosławieństw. Poza tym zachowanie się pierwszego człowieka, Adama, pokazuje, że jego dzieci postąpiłyby tak samo, gdyby znalazły się w podobnych warunkach.

Wielu przyswoiło sobie błędną ideę, że Bóg postawił rodzaj ludzki na próbie życia z alternatywnymi wiecznymi mękami, mimo że o takiej karze nie ma nawet żadnej wzmianki. Łaską, czyli błogosławieństwem Boga dla Jego posłusznych dzieci, jest życie — nieprzerwane życie — wolne od bólu, chorób i jakichkolwiek przejawów chylenia się ku upadkowi i śmierci. Adam otrzymał pełnię tych błogosławieństw, lecz został ostrzeżony, że utraci ów dar, jeśli nie będzie posłuszny Bogu — „(...) dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”. Nie wiedział on nic o życiu w mękach jako karze za grzech. Życie wieczne było obiecane tylko posłusznym. Życie jest darem Bożym a śmierć, przeciwieństwo życia, jest karą, jaką Bóg wyznaczył.

Żadne wersety Starego Testamentu nie przywodzą na myśl wiecznych mąk a tylko nieliczne wyrażenia w Nowym Testamencie mogą być tak błędnie zinterpretowane, że wydają się nauczać o nich. Takie wyrażenia można znaleźć wśród symbolów Księgi Objawienia lub w przypowieściach i niejasnych wyrażeniach naszego Pana, których nie rozumieli ludzie słuchający ich (Łuk. 8:10) i które zdają się zaledwie trochę bardziej zrozumiałe dzisiaj. „Albowiem zapłata za grzech jest śmierć” (Rzym. 6:23). „Dusza, która grzeszy, ta umrze” — Ezech. 18:4.

Wielu sądzi, że Bóg postąpił niesprawiedliwie dozwalając, by w Adamie było potępione jego potomstwo, zamiast każdemu indywidualnie dać szansę w próbie na życie wieczne, podobnej do tej, jaką przeszedł Adam. Co powiedzą oni, gdy dowiedzą się, że dogodna sposobność i próba dla świata będzie bardziej korzystna, niż była wówczas dla Adama, i o tym, że właśnie dlatego Bóg przyjął plan zezwalający rasie Adamowej na udział w karze Adama w sposób naturalny? Wierzymy, że tak właśnie sprawa się przedstawia, i postaramy się ją wyjaśnić.

Bóg zapewnia nas, że jak potępienie objęło wszystkich w Adamie, tak On postarał się o nową głowę — ojca, czyli dawcę życia — rodzaju ludzkiego, który obejmie wszystkich, którzy przez wiarę i posłuszeństwo będą uczestniczyć w Nim. Postarał się też o to, by tak jak w Adamie wszyscy mieli udział w przekleństwie, tak w Chrystusie wszyscy mieli udział w błogosławieństwach restytucji. Kościół stanowi wyjątek (Rzym. 5:12, 18, 19). Tak rozumując widzimy, że śmierć Jezusa, owego nieskalanego i bezgrzesznego, była zupełnym zadośćuczynieniem Bogu za grzech Adama. Jak jeden człowiek zgrzeszył a wszyscy ludzie mieli udział w wydanym na niego wyroku i karze, tak Jezus poniósłszy karę za jednego grzesznika, kupił nie tylko Adama, ale całe jego potomstwo — wszystkich ludzi — które przez dziedziczenie miało udział w jego słabościach i grzechach oraz karze za nie — śmierci. Nasz Pan, „człowiek Chrystus Jezus”, sam nieskalany posiadał w sobie nasienie, czyli nienarodzone potomstwo podobnie nieskalane grzechem, dał wszystko, co obejmowało Jego ludzkie życie i prawo do życia będące zupełną ceną okupu za Adama i jego rodzinę lub nasienie, jakie było w nim, gdy zapadł wyrok.

Po całkowitym nabyciu życia Adama i jego potomstwa, Chrystus zaproponował usynowienie jego nasienia, jego dzieci, wszystkich z rodziny Adama, którzy zechcą przyjąć warunki nowego przymierza i tym samym przez wiarę i posłuszeństwo wejść do rodziny Boga i otrzymać życie wieczne. W taki sposób Odkupiciel „(...) ujrzał nasienie swoje [tych wszystkich z nasienia Adama, którzy przyjmą adopcję na Jego warunkach], przedłużył dni swoich [zmartwychwstał do natury wyższej niż ludzka, danej Mu przez Ojca w nagrodę za posłuszeństwo]”, a wszystko to w najbardziej nieprawdopodobny sposób — przez ofiarowanie własnego życia i nie narodzonego potomstwa. Zostało to zapisane w taki sposób: „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” — 1 Kor. 15:22.

Krzywda, jakiej doznaliśmy przez upadek Adama (nie doznaliśmy niesprawiedliwości), jest, dzięki łasce Bożej, więcej niż wynagrodzona przez łaskę Chrystusa a prędzej lub później wszyscy (w Boskim czasie właściwym) będą mieli zupełną możliwość powrotu do tego samego stanowiska, jakim cieszył się Adam, zanim zgrzeszył. Ci, którzy nie otrzymali pełnej wiedzy i przez wiarę nie posiedli tej łaski Bożej teraz (a takich jest większość, włączając dzieci i pogan), na pewno będą mieli te przywileje w przyszłym wieku, czyli w „świecie przyszłym” (Żyd. 2:5); w wieku, jaki nastąpi po obecnym. W tym celu „(...) wszyscy, którzy spoczywają w grobach (...) pójdą na zmartwychwstanie” (Jan 5:28, 29 — BT). Każdy (w tym wieku lub przyszłym) otrzyma pełną informację o cenie kupna złożonej przez naszego Pana Jezusa i wynikających z tego przywilejach i każdy będzie traktowany jakoby był na próbie, tak jak był Adam. Posłuszeństwo przyniesie z sobą wieczne życie a nieposłuszeństwo wieczną śmierć — „wtórą śmierć”. Jednak doskonałe posłuszeństwo bez doskonałych możliwości wykonania go nie będzie wymagane od nikogo. W okresie działania przymierza łaski w wieku Ewangelii członkowie Kościoła posiadali sprawiedliwość Chrystusową przypisaną im przez wiarę, w celu przykrycia ich nieuniknionych wad spowodowanych słabościami natury ludzkiej. Boska łaska także będzie działała w wieku Tysiąclecia na korzyść każdego, „kto chce” (Obj. 22:17) spomiędzy świata. Nie można się spodziewać pełnej doskonałości moralnej (co będzie przywilejem wszystkich przed końcem wieku Tysiąclecia) zanim nie osiągnie się absolutnej doskonałości fizycznej. Nowa próba jako rezultat złożonego okupu i działania nowego przymierza będzie się różniła od próby w Edenie tym, że będzie dotyczyła tylko indywidualnej przyszłości każdego człowieka.

Czy nie będzie to dla niektórych z rodzaju ludzkiego drugą szansą zdobycia życia wiecznego? Odpowiadamy: Pierwszą szansę zyskania życia wiecznego Adam w wyniku nieposłuszeństwa stracił dla siebie i swego potomstwa, gdy ono jeszcze było „w biodrach ojcowskich”. W trakcie owej pierwszej próby „(...) na wszystkich ludzi śmierć (potępienie) przyszła”, ale plan Boga przewidywał, by przez okupową ofiarę Chrystusa zarówno Adam, jak i wszyscy, którzy utracili życie przez jego upadek, mogli, po doświadczeniu „grzeszności grzechu” i ciężaru kary za grzech, mieć okazję nawrócenia się do Boga przez wiarę w Odkupiciela. Gdyby ktoś chciał to nazwać „drugą szansą”, niech nazywa. Będzie to na pewno druga szansa Adama i w jakimś sensie całej jego odkupionej rodziny, lecz będzie to pierwsza indywidualna sposobność jego potomków, którzy, gdy się rodzili, podlegali wyrokowi śmierci. Nazywajmy to jak chcemy, fakty i tak się nie zmienią, to znaczy, wszyscy zostaliśmy skazani na śmierć z powodu nieposłuszeństwa i wszyscy (w wieku Tysiąclecia) będziemy radować się pełnią sposobności zyskania życia wiecznego pod wpływem sprzyjających warunków nowego przymierza. To, jak anioł oznajmił, jest zwiastowaniem „(...) radości wielkiej, która będzie wszystkiemu ludowi”. Apostoł powiada, że ta łaska Boża, iż nasz Pan Jezus „(...) dał samego siebie na okup za wszystkich” musi być świadczona wszystkim w „czasach jego” (Rzym. 5:17–19; 1 Tym. 2:4–6). Człowiek, nie Bóg, ograniczył do wieku Ewangelii swoją szansę lub sposobność otrzymania życia. Tymczasem Bóg mówi nam, że wiek Ewangelii jest przeznaczony jedynie do wyboru Kościoła, królewskiego kapłaństwa, przez które w następnym wieku wszyscy pozostali ludzie będą doprowadzeni do dokładnej znajomości prawdy przez udzielenie im pełni sposobności zapewniających życie wieczne pod działaniem nowego przymierza.

Jaka korzyść wypływa z takiego sposobu postępowania? Dlaczego wszystkim nie była dana indywidualna próba mogąca zapewnić życie wieczne teraz, wszystkim równocześnie, z pominięciem długiego okresu próby Adamowej i potępienia go, udziału jego potomstwa w wydanym na niego wyroku i odkupieniu wszystkich przez ofiarę Chrystusa oraz przedłożeniu wszystkim na nowo wiecznego życia na podstawie warunków nowego przymierza? Jeśli zło musiało być dozwolone ze względu na wolną wolę człowieka, dlaczego jego wytępienie wymaga zastosowania takich specyficznych i zawiłych metod? Dlaczego Bóg zezwala na oddziaływanie tylu cierpień na wielu, którzy ostatecznie otrzymają dar życia jako Jego posłuszne dzieci?

Tak, to jest to zagadnienie, na którym koncentruje się cały przedmiot. Gdyby Bóg zarządził rozmnożenie się rodzaju ludzkiego w inny sposób, na przykład taki, by dzieci nie miały udziału w skutkach wynikających z grzechów rodziców — w słabościach umysłowych, moralnych i fizycznych — i gdyby Stwórca tak zarządził, by każdy w celu wypróbowania go miał sprzyjające warunki Edenu, i tylko grzesznicy byliby potępieni i „wytraceni” to czy wielu mogłoby w takich korzystnych warunkach okazać się godnymi lub niegodnymi życia?

Jeśli ten jeden przykład Adama przyjmiemy jako kryterium (Adam z pewnością był wzorem doskonałego człowieczeństwa), dojdziemy do wniosku, że nikt nie okazałby się zupełnie posłuszny i godny życia, ponieważ nikt nie posiadałby dokładnej wiedzy o Bogu i tej wynikającej z doświadczenia z Nim, jaka rozwinęłaby w człowieku zupełne zaufanie do Jego praw, ponad osobisty osąd. Pismo Święte zapewnia, że właśnie wiedza, jaką Chrystus miał o Ojcu, pozwoliła Mu zaufać Bogu i być wobec Niego posłusznym bez zastrzeżeń (Izaj. 53:11). Przyjmijmy, że w wyniku próby jedna czwarta zyskałaby życie lub może nawet zasłużyłaby na nie połowa, a druga połowa zostałaby ukarana za grzech śmiercią. I cóż wtedy? Załóżmy, że ta druga połowa, posłuszni, nie zgrzeszyłaby ani nie poznała grzechu. Czy w takiej sytuacji ludzie ci nie byliby przez całe życie ciekawi rzeczy zakazanych, powstrzymywani jedynie strachem przed Bogiem i karą? Ich służba nie mogłaby być tak serdeczna, jak po poznaniu dobra i zła, i tym samym nie pozwoliłaby ocenić im w pełni łaskawych zamiarów Stwórcy ustanawiającego prawa rządzące Jego postępowaniem jak i postępowaniem Jego stworzeń.

Teraz zwróćmy uwagę na tę połowę, która wskutek swoich dobrowolnych grzechów umiera, na wieczność pozbawiona życia. Jedyna nadzieja tych ludzi zawisłaby na Bogu, na przekonaniu, że On w swej miłości będzie pamiętał o nich jako swoich stworzeniach, dziełu Jego rąk, i da im nową próbę. Ale po co? Czy po to, by po wzbudzeniu ich i ponownym wypróbowaniu, niektórzy z nich, z powodu większego doświadczenia, mogli wybrać posłuszeństwo i żyć?

Gdyby nawet założyć, że ów plan przyniesie podobnie dobre wyniki, jak plan przyjęty przez Boga, byłyby w stosunku do niego pewne zarzuty:

O ile silniej podkreślona jest mądrość Boża w ograniczeniu grzechu do pewnych rozmiarów zakładanych przez przyjęty plan. O ile lepiej, niż nasz słaby umysł może pojąć, jest mieć tylko doskonałe i bezstronne prawo, mówiące, że karą za dobrowolny grzech jest śmierć — zniszczenie — przerwanie życia. Bóg ograniczył zło, na które dozwolił, planując tysiącletnie panowanie Chrystusa, które dokona zupełnego wytępienia zła oraz dobrowolnych złoczyńców i na wieczność całą wprowadzi sprawiedliwość opartą na pełni wiedzy a także doskonałym, dobrowolnym posłuszeństwie doskonałych istot.

Istnieją jednak jeszcze dwa inne zastrzeżenia co do omawianego planu polegającego na wypróbowaniu każdej osoby oddzielnie. Jeden Odkupiciel wystarczał zupełnie w planie przyjętym przez Boga, a że zgrzeszył jeden człowiek, jeden tylko został potępiony (inni podzielili jego skazanie). A gdyby owa pierwsza próba była indywidualną próbą i gdyby połowa ludzi zgrzeszyła i została indywidualnie potępiona, na każdą potępioną jednostkę byłaby wymagana ofiara odkupiciela. Jedno nie utracone życie mogłoby odkupić jedno utracone życie, nie więcej. Jeden doskonały człowiek, „człowiek Chrystus Jezus”, który odkupił upadłego Adama (i nas zgubionych w nim) nie mógłby być „okupem [równoważną ceną] za WSZYSTKICH” w żadnych innych okolicznościach niż te, które Bóg przewidział w swoim planie.

Przypuśćmy, że ogólna liczba ludzi od Adama wynosi sto miliardów i że tylko połowa z nich zgrzeszyła, zaś śmierć drugiej połowy, czyli pięćdziesięciu miliardów posłusznych, doskonałych ludzi byłaby potrzebna, aby złożyć okup [równoważną cenę] za pięćdziesiąt miliardów grzeszników; według tego planu śmierć objęłaby także wszystkich ludzi. Zatem plan ten nie pociągałby za sobą mniej cierpień, niż doznajemy obecnie.

Drugie zastrzeżenie wobec takiego planu dotyczy poważnego zdezorganizowania Boskich planów związanych z wyborem i wywyższeniem do Boskiej natury „maluczkiego stadka”, ciała Chrystusowego, tego grona, którego Jezus jest Głową i Panem. Bóg nie mógłby, kierując się sprawiedliwością, rozkazać pięćdziesięciu miliardom posłusznych synów poświęcić swoje prawa, przywileje i życie jako okup za grzeszników, bowiem według Jego prawa ich posłuszeństwo zasłużyłoby na przywilej wiecznego życia. Stąd, jeśli ci doskonali ludzie zostaliby poproszeni o stanie się odkupicielami tych, którzy zgrzeszyli, w Boskim planie byłaby, jak w wypadku Pana Jezusa, przewidziana dla nich szczególna nagroda, aby mogli „dla wystawionej sobie radości” znieść tę karę za swoich braci. A co byłoby, gdyby im dano taką samą nagrodę, jaka spotkała naszego Pana, mianowicie, uczestnictwo w nowej naturze, Boskiej, oraz wywyższenie ponad aniołów, zwierzchności, moce i wszelkie inne imię, jakie jest wzywane — następne po Jehowie (Efez. 1:20, 21)? W takiej sytuacji byłaby ogromna liczba istot w Boskiej naturze, czego mądrość Boża widocznie nie zaaprobowała. Ponad pięćdziesiąt miliardów owych istot w takich warunkach byłoby równych sobie, nie byłoby wśród nich wodza lub głowy, gdy tymczasem Boski plan przewidział tylko jednego Odkupiciela, jednego wywyższonego do Boskiej natury oraz „maluczkie stadko” tych, których odkupił i którzy chodzą Jego śladami cierpień i samozaparcia, aby mogli uczestniczyć w Jego imieniu, zaszczycie, chwale i naturze, tak jak żona uczestniczy w przywilejach męża.

Ci którzy doceniają ten zarys Boskiego planu, jaki skazał wszystkich w jednym przedstawicielu i otworzył drogę dla okupu i restytucji wszystkich przez jednego Odkupiciela, znajdą w nim rozwiązanie licznych dylematów. Zrozumieją oni, że potępienie wszystkich w jednym jest przeciwieństwem krzywdy, jest bowiem wielką łaską dla wszystkich, jeśli się je rozważa z punktu widzenia powiązania z Boskim planem, w celu dostarczenia usprawiedliwienia dla wszystkich przez ofiarę jednego człowieka. Zło na zawsze zostanie zniszczone, gdy Boski cel dozwolenia go będzie osiągnięty, a korzyści wypływające z okupu będą współmierne do kary za grzech. Jednakże nie jest możliwa właściwa ocena tego zarysu planu Bożego bez zupełnego uznania przestępczego charakteru grzechu, istoty kary za niego — śmierci, ważności i wartości okupu danego przez naszego Pana Jezusa oraz pozytywnego i całkowitego przywrócenia człowiekowi sprzyjających warunków. Warunków, w których będzie miał pełną i wystarczającą próbę, zanim zostanie uznany godnym nagrody (wiecznego życia) lub kary (wiecznej śmierci).

Biorąc pod uwagę wielki plan zbawienia i wynikające z niego „naprawienie wszystkich rzeczy” przez Chrystusa, rozumiemy błogosławieństwa wynikające z dozwolenia zła, które, być może, w inny sposób nie mogłyby być w pełni uzyskane.

Nie tylko człowiek odniesie wieczną korzyść z przeżytego doświadczenia, ale i aniołowie na skutek obserwacji doświadczeń człowieka. Wszyscy jednak otrzymają dodatkowe korzyści dzięki poznaniu Boskiego charakteru ujawnionego w Jego planie. Gdy plan Boga będzie całkowicie zrealizowany, wszyscy będą mogli zrozumieć jasno Jego mądrość, sprawiedliwość, miłość i moc. Zrozumieją oni sprawiedliwość, która nie mogła zlekceważyć Boskiego rozporządzenia ani zbawić słusznie potępionej ludzkości bez zupełnego unieważnienia jej kary przez chętnego odkupiciela. Zrozumieją miłość, która dostarczyła tę wspaniałą ofiarę i wysoce wywyższyła Odkupiciela, dając Mu miejsce po prawicy Bożej, dając Mu moc i autorytet, dzięki którym będzie mógł przywrócić do życia ludzi kupionych własną krwią. Zrozumieją też moc i mądrość, które działają w kierunku chwalebnego przeznaczenia Boskich stworzeń i zwyciężają każdy przeciwny wpływ, tak iż stworzenia te stają się chętnymi lub niechętnymi czynnikami w realizowaniu ostatecznych wypełniających się wielkich zamierzeń Boga. Gdyby zło nie było dozwolone i zwyciężone przez Boską opatrzność, nie możemy zrozumieć, jak w inny sposób mogłyby być osiągnięte takie rezultaty. Dozwolenie zła na jakiś czas między ludźmi zamanifestowało dalekowzroczną mądrość, która wykorzystała wszystkie towarzyszące okoliczności i środki umożliwiające naprawę i wytyczyła ostateczny wynik dzięki Boskiej mocy i łasce.

Podczas wieku Ewangelii grzech oraz towarzyszące mu zło dodatkowo były wykorzystywane do ćwiczenia i przygotowywania Kościoła. Gdyby grzech nie został dozwolony, ofiara Pana Jezusa i Jego Kościoła, za którą otrzymują Boską naturę, byłaby niemożliwa.

Wydaje się zrozumiałe, iż w zasadzie to samo Boskie prawo, któremu obecnie podlega ludzkość i według którego posłuszeństwo bywa nagradzane życiem a nieposłuszeństwo karą śmierci, ostatecznie musi sprawować rządy w odniesieniu do wszystkich Boskich inteligentnych stworzeń. To prawo, zgodnie z określeniem naszego Pana, można zawrzeć w jednym słowie: Miłość. „Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego jak siebie samego” (Łuk. 10:27). Ostatecznie, gdy cele Boga zostaną zrealizowane, a chwała Boskiego charakteru objawiona wszystkim inteligentnym stworzeniom, wszyscy zrozumieją, że tymczasowe dozwolenie zła było mądrym elementem Boskiego działania. Dzisiaj można to dostrzec jedynie okiem wiary, gdy patrzy się w przyszłość przez pryzmat Słowa Bożego na rzeczy przepowiadane od początku świata przez usta wszystkich świętych proroków, czyli na restytucję, to jest przywrócenie wszystkiego do pierwotnego stanu.


WYKŁAD VIII

DZIEŃ SĄDU

Ogólny pogląd na Dzień Sądu – Czy zgadza się on z Pismem Świętym? – Ustalenie znaczenia słów: „sąd” i „dzień” – Pismo Święte mówi o kilku dniach sądu – Pierwszy dzień sądu i jego rezultaty – Wyznaczenie innego dnia sądu – Podobieństwo i różnica między pierwszym i drugim sądem – Obecna odpowiedzialność świata – Dwa sądy interwencyjne i ich cele – Wyraźne różnice w ocenianiu przyszłego sądu – Jak prorocy i apostołowie zapatrywali się na przyszły sąd?

 

B

ÓG „postanowił dzień, w który będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości przez męża, którego na to naznaczył”, „Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. „Bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi” — Dz.Ap. 17:31; 1 Jana 2:1; Jan 5:22.

O dniu sądu wśród ludzi panuje bardzo niejasne i nieokreślone pojęcie. Pogląd najczęściej przyjmowany powiada, że Chrystus przyjdzie na ziemię i siedząc na wielkim białym tronie przywoła świętych oraz grzeszników, których po ustawieniu przed sobą w szeregu będzie sądził pośród wielkich wstrząsów natury, jak trzęsienia ziemi, otwieranie się grobów, pękanie skał i walenie się gór. Drżący grzesznicy wyprowadzeni z głębin wiecznej niedoli usłyszą szczegółowe powtórzenie ich grzechów i będą odesłani z powrotem do wiecznego bezlitosnego przeznaczenia. Święci natomiast zostaną sprowadzeni z nieba, by byli świadkami nieszczęścia i rozpaczy potępionych, by usłyszeli ponownie decyzję odnoszącą się do nich i powrócili do nieba. Według przeważającej teorii wszyscy otrzymują karę i nagrodę w chwili śmierci, a sąd ostateczny dla odróżnienia jest nazywany pospolicie sądem powszechnym. Jest on jedynie powtórzeniem pierwszego wyroku bez zrozumiałego celu, skoro, jak twierdzą, decyzja ostateczna i niezmienna jest ogłaszana w chwili śmierci.

Cały przypuszczalny czas przeznaczony na wykonanie tego ogromnego dzieła osądzenia miliardów istot wynosi dwadzieścia cztery godziny. Koncepcja ta jest bardzo prymitywna i pozostaje w sprzeczności z natchnionym Słowem. Jest ona zbyt dosłownym interpretowaniem przypowieści naszego Pana o owcach i kozłach (Mat. 25:31–46). Ilustruje absurdalność wysiłków mających na celu dosłowne tłumaczenie tego, co jest podane językiem obrazowym. Przypowieść nigdy nie jest ścisłym przedstawieniem, jest jedynie ilustracją pewnej prawdy, czymś, co w wielu aspektach jest do niej podobne. Gdyby wspomniana przypowieść była dosłownym opisem sposobu sądzenia, należałoby ją odnieść do owiec i kozłów, tak jak to jest napisane, a nie do ludzkości. Zwróćmy teraz uwagę na bardziej biblijny i rozsądniejszy pogląd, dotyczący dzieła i wyników wielkiego dnia sądu, jaki Bóg ustanowił, pogląd z którym zgadzają się i powinny się zgadzać wszelkie oparte na rozumie i Biblii wnioski wyciągnięte ze wszystkich przypowieści i figur Pisma Świętego.

Wyraz sąd znaczy więcej niż tylko wydanie wyroku. Zawiera on też ideę procesu sądowego jak i wydanie decyzji w oparciu o przeprowadzony proces. Takie znaczenie jest właściwe nie tylko dla polskiego słowa sąd, lecz również dla greckiego, z którego zostało przetłumaczone.

Wyraz dzień, który zarówno w Piśmie Świętym, jak i w potocznym użyciu, najczęściej jest używany do określenia czasu trwającego dwanaście lub dwadzieścia cztery godziny, w istocie oznacza każdy określony lub szczególny okres. Tak więc, na przykład, mówimy o dniach Noego, dniach Lutra, dniach Waszyngtona. W taki sposób Biblia cały okres stworzenia nazywa dniem: „Teć są zrodzenia niebios, i ziemi, gdy były stworzone, dnia (...)” (1 Moj. 2:4), w jakimś długim, określonym czasie. Czytamy też o „dniu onego pokuszenia na puszczy” trwającym czterdzieści lat (Żyd. 3:8, 9); „(...) w dzień zbawienia (...)” (2 Kor. 6:2). Są też wersety odnoszące się do czterdziestoletniego okresu kończącego wiek żydowski i podobnego czasu ucisku w końcu wieku Ewangelii: „dzień pomsty”, „dzień gniewu”, „dzień ucisku”. Czytamy też o „dniu Chrystusowym”, „dniu sądu” i „jego dniu” — dniach stosujących się do wieku Tysiąclecia, kiedy to Mesjasz będzie panował, sprawował rządy i sądził świat w sprawiedliwości, prowadząc procesy sądowe jak i ferując wyroki. O tym okresie jest napisane, że Bóg będzie sądził świat w sprawiedliwości i w tym dniu pokaże, kto jest owym błogosławionym i możnym Królem królów i Panem panów (Dz.Ap. 17:31; 1 Tym. 6:15). Nie rozumiemy dlaczego ci, którzy uważają, że dzień sądu będzie trwał dwanaście lub dwadzieścia cztery godziny, uznają jednocześnie szersze znaczenie słowa dzień w innych podobnych wypadkach, w odniesieniu do dnia sądu ulegają tradycji nie sprawdzając dowodów i nie badając sprawy.

Wszyscy, którzy starannie sprawdzą w konkordancji biblijnej adnotacje odnoszące się do dnia sądu i zauważą rodzaj oraz ogrom pracy, jaka ma być wykonana w tym okresie, wkrótce zrozumieją niedorzeczność ogólnego poglądu i potrzebę nadania wyrazowi dzień szerszego znaczenia.

Chociaż Pismo Święte mówi o wielkim dniu sądu lub próby który należy jeszcze do przyszłości, i pokazuje, że rzesze ludzkości będą miały swoją zupełną próbę i ostateczny wyrok w tym dniu, to jednak ono też naucza, że są jeszcze inne dni sądu, podczas których są próbowane pewne wybrane klasy.

Pierwszy wielki sąd [próba i wyrok] odbył się na początku, w Edenie, gdy cały rodzaj ludzki reprezentowany w swej głowie, Adamie, był sądzony przez Boga. Orzeczenie tego wyroku brzmiało: winien, nieposłuszny, niegodny życia. Nałożoną karą była śmierć — „śmiercią umrzesz” (1 Moj. 2:17, w wersji hebrajskiej: „umierając umrzesz”). Tak więc, „w Adamie wszyscy umierają” (1 Kor. 15:22). Czas próby w Edenie był pierwszym dniem sądu świata a decyzja Sędziego (Jehowy) została wówczas wprowadzona w życie.

„Bo gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelakiej niepobożności i niesprawiedliwości”. Gniew ten można zauważyć w każdym orszaku pogrzebowym. Każdy grób jest jego świadkiem. W każdym bólu i cierpieniu, jakich doświadczamy — to wszystko jest rezultatem pierwszego sądu i wyroku — na skutek sprawiedliwego wyroku Boga odczuwamy, że nie jesteśmy godni życia i błogosławieństw pierwotnie przygotowanych dla posłusznego człowieka, stworzonego na podobieństwo Boga. Ludzkość ma być uwolniona od wyroku pierwszego sądu przez jedną ofiarę za wszystkich, złożoną przez wielkiego Odkupiciela. Wszyscy mają być uwolnieni z grobu i wyroku śmierci — zniszczenia — która z punktu widzenia tego odkupienia dłużej nie jest rozumiana jako śmierć w całym, wiecznym tego słowa znaczeniu, lecz raczej jako tymczasowy sen, bowiem z poranku Tysiąclecia wszyscy będą obudzeni przez Dawcę życia, który odkupił wszystkich. Tylko członkowie Kościoła, składającego się z wyznawców Chrystusa, dotąd w jakimś sensie zostali uwolnieni lub „uszli” spod pierwotnego wyroku i kary. Ich uwolnienie nie jest jeszcze aktualne, ale tylko uznane za takie przez wiarę. „Albowiem nadziejąśmy zbawieni”. Rzeczywistego uwolnienia od kary śmierci (mającej swój początek od Adama; uciec można od niej przez Chrystusa) nie dozna w pełni nikt wcześniej aż nastąpi poranek zmartwychwstania, gdy zostaniemy obudzeni na podobieństwo naszego Odkupiciela. Fakt, iż posiedliśmy wiedzę o Boskim chwalebnym planie w Chrystusie „(...) uszliśmy skażenia tego, które [dotąd] jest na świecie”, nie dowodzi, że drudzy nie będą mieli przyszłej nadziei ucieczki, dowodzi raczej czegoś przeciwnego, tego, że jesteśmy u Boga pierwiastkami Jego stworzeń. Nasza ucieczka ze śmierci w Adamie do życia w Chrystusie jest jedynie przedsmakiem wyzwolenia tych, którzy pragną być wyzwoleni z niewoli skażenia [śmierci] do wolności życia właściwego dla tych wszystkich, których Bóg uzna za synów. Każdy, kto chce, może być wyzwolony ze śmierci do życia bez względu na różnice natur, jakie Bóg przygotował dla swoich synów na różnych poziomach bytu. Wiek Ewangelii jest dniem próby na życie lub śmierć dla wszystkich powołanych do Boskiej natury.

Bóg jednak wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat. Co to znaczy? Czyżby Bóg zmienił zdanie? Czy doszedł do wniosku, że próba pierwszego człowieka i wydanie ogólnego wyroku było niesprawiedliwe, zbyt surowe, i że On postanowił sądzić świat indywidualnie? Nie. Tak sprawa się nie przedstawia. Gdyby tak było, nie mielibyśmy lepszej gwarancji, iż decyzja odnosząca się do przyszłej próby będzie sprawiedliwsza niż ta, jaka była podjęta w przeszłości. Nie chodzi o to, że Bóg mógł uznać swoją decyzję w pierwszym osądzie za niesprawiedliwą, ale że przygotował On uwolnienie od kary pierwszego sądu w tym celu, aby mógł przeprowadzić w bardziej sprzyjających warunkach inny proces sądowy (próbę), któremu poddany byłby cały rodzaj ludzki, wszyscy bowiem mieli doświadczenie z grzechem i jego skutkami. Bóg nie zmienił niczego w swym pierwotnym planie, który został opracowany, zanim powstał świat. Sam dobitnie nas informuje, że On się nie zmienia i że pod żadnym pozorem nie może oczyścić winnego. Bóg wyegzekwuje w całości karę sprawiedliwie nałożoną. Tę całą karę poniósł Odkupiciel, czyli Zastępca dany przez Boga, Jezus Chrystus, który „(...) z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował”. Nasz Pan własnym swoim życiem zapłacił okup za rodzinę Adamową, może zatem słusznie wszystkim ludziom przedstawić nową ofertę uzyskania życia. Oferta ta przedstawiona jest Kościołowi w przymierzu ofiary (Ps. 50:5; Rzym. 12:1), światu w nowym przymierzu (Rzym. 14:9; Żyd. 10:16; Jer. 31:31).

Dalej jesteśmy informowani, że kiedy Bóg postawi świat na indywidualną próbę, Sędzią będzie Chrystus, którego Jehowa w ten sposób zaszczyci za Jego posłuszeństwo aż do śmierci, mające na celu nasze odkupienie. Bóg bardzo wywyższył Chrystusa aż do Boskiej natury, aby mógł być Księciem oraz Zbawicielem (Dz.Ap. 5:31) i uleczyć ze śmierci jak również udzielić sądu wszystkim, których kupił swoją drogocenną krwią. Bóg cały sąd przekazał Synowi i obdarzył Go wszelką władzą w niebie i na ziemi, Jan 5:22.

Zatem to jest ów wielce wywyższony, chwalebny Chrystus, który tak umiłował świat, że życie swoje złożył za niego jako cenę okupu, i On będzie Sędzią świata podczas jego przyszłej obiecanej próby. Sam Jehowa wyznaczył Go na ten urząd w tym właśnie celu. Skoro zatem takimi są wyraźne deklaracje Pisma Świętego, nie mamy się czego obawiać. Przeciwnie istnieje dla wszystkich powód do radości, gdy spogląda się w przyszłość ku dniowi sądu. Charakter Sędziego jest dostateczną gwarancją, iż sąd będzie sprawiedliwy i miłosierny, uwzględniający słabości wszystkich aż chętni i posłuszni zostaną doprowadzeni do pierwotnej doskonałości utraconej w Edenie.

Sędzia w dawnych czasach wykonywał sprawiedliwość i łagodził cierpienia uciskanych. Zauważmy na przykład, jak Izrael, kiedy był ciemiężony przez swoich wrogów z powodu przestępstw wobec Boga, był od czasu do czasu uwalniany i błogosławiony w wyniku działalności sędziów. Czytamy o jednym z nich: „Potem wołali synowie Izraelscy do Pana; i wzbudził Pan wybawiciela (...) Otonijela (...) I był nad nim Duch Pański, a sądził Izraela; a gdy się ruszył na wojnę podał Pan w rękę jego (...) A tak była w pokoju ziemia przez czterdzieści lat” (Sędz. 3:9–11). Tak też, choć świat długo znajdował się pod panowaniem i uciskiem szatana, to jednak niedługo Ten, który zapłacił za grzechy wszystkich własną drogocenną krwią, przejmie władzę i panowanie. Wyzwoli i będzie sądził tych, których tak umiłował, że ich odkupił.

Z tymi wnioskami zgadzają się wszystkie prorocze deklaracje. W Ps. 98:9 czytamy: „On będzie sądził okrąg świata w sprawiedliwości, i narody w prawości”.

Przyszły sąd będzie się opierał na tych samych zasadach co pierwszy. To samo prawo wymagające posłuszeństwa będzie prezentowane z tą samą nagrodą — życiem — i tą samą karą — śmiercią. Jak pierwsza próba miała swój początek, rozwój i zakończenie — wydanie wyroku, tak będzie z drugą próbą. Wyrok drugiej próby będzie taki sam jak pierwszej: życie dla sprawiedliwych a śmierć dla niesprawiedliwych. Druga próba będzie korzystniejsza niż pierwsza z powodu doświadczeń uzyskanych w kontakcie ze skutkami pierwszej próby. Inaczej jednak niż było w pierwszej próbie, będzie w drugiej, bowiem każdy człowiek będzie próbowany indywidualnie, a nie jeden za drugiego. Nikt wówczas nie umrze z powodu grzechu Adamowego lub z powodu odziedziczonych niedoskonałości. Nie będzie się wtedy mówić „Ojcowie jedli grona cierpkie, a synów zęby ścierpnęły”, „każdego człowieka, któryby jadł grona cierpkie, ścierpną zęby jego”, lecz „(...) dusza, która grzeszy, ta umrze” (Ezech. 18:4; Jer. 31:29, 30). Wówczas w odniesieniu do świata prawdą będzie to, co dzisiaj w odniesieniu do Kościoła, to jest, że człowiek nie będzie sądzony według tego, czego nie ma, ale według tego, co ma (2 Kor. 8:12). W okresie rządów Chrystusa ludzkość stopniowo będzie kształcona, instruowana i utrzymywana w karności aż do osiągnięcia doskonałości. Kiedy już osiągnie doskonałość, wymagana będzie od niej zupełna harmonia z Bogiem. Ktokolwiek jednak upadłby i przestał być posłuszny, zostanie uznany za nie zasługującego na życie i umrze. Grzech, który przez Adama przyniósł śmierć ludzkości, był po prostu jednym aktem nieposłuszeństwa, ale przez ten akt Adam utracił doskonałość. Bóg miał prawo domagać się od niego doskonałego posłuszeństwa, bowiem stworzył go doskonałym. Tego samego będzie się Bóg domagał od wszystkich ludzi, kiedy wielkie dzieło restytucji zostanie zakończone. Nie zezwoli On na pozyskanie wiecznego życia nikomu, kto w najmniejszym nawet stopniu oddali się od doskonałości. Niewielkie nawet odchylenie od doskonałości będzie wówczas znaczyło dobrowolny grzech przeciwko zupełnemu światłu i doskonałym możliwościom.

Każdy, kto dobrowolnie zgrzeszy przeciwko zupełnemu światłu i posiadanym zdolnościom, zginie w śmierci drugiej. Ktokolwiek w tym wieku próby, w pełni blasku światła, odtrąci zaofiarowaną łaskę i nie uczyni żadnego postępu w kierunku doskonałości w ciągu stu lat, zostanie uznany niegodnym życia i „wykorzeniony” spośród żyjących. Sto lat będzie okresem porównanym z dzieciństwem. O dniu tym napisano: „(...) bo dziecię we stu latach umrze; ale grzesznik, choćby miał i sto lat, przeklęty będzie” (Izaj. 65:20). A zatem każdy będzie miał przynajmniej sto lat próby, a jeśli nie zrezygnuje z chęci uczynienia postępu, jego próba przeciągnie się przez cały dzień Chrystusowy, osiągając punkt szczytowy przy jego końcu.

Wynik ostateczny przyszłego sądu jest jasno przedstawiony w przypowieści o owcach i kozłach (Mat. 25:31–46), w Obj. 20:15; 21:8 i w 1 Kor. 15:25. Te oraz inne wersety biblijne pokazują, że przy końcu sądu owe dwie klasy zostaną zupełnie rozdzielone — na posłusznych i nieposłusznych; na tych, którzy pozostaną w zgodzie z duchem Boskiego prawa i tych, którzy będą z nim w sprzeczności. Jedni otrzymają życie wieczne, drudzy zostaną skazani na śmierć (drugą śmierć). Wyrok będzie taki sam, jak był podczas pierwszego sądu, z jakiego zostali tymczasowo zwolnieni przez Chrystusa, który zapewnił im prawo uwolnienia składając za nich okup — przez własną śmierć. Okup po raz drugi nie będzie za nich złożony, nie będzie dla nich uwolnienia lub zmartwychwstania. Ich grzechy będą uznane za dobrowolne, indywidualne grzechy przeciw zupełnemu światłu i sposobnościom w najbardziej sprzyjającej indywidualnej próbie.

Nie chcielibyśmy być rozumiani jako ignorujący obecną odpowiedzialność świata, którą ma każdy człowiek proporcjonalnie do posiadanego światła, większego lub mniejszego, bez względu na to czy to jest światło natury, czy objawienia. „Na każdym miejscu oczy Pańskie upatrują złe i dobre”. „Ponieważ każdy uczynek, i każdą rzecz tajną, lub dobrą, lub złą, Bóg na sąd przywiedzie” (Przyp. 15:3; Kazn. 12:14). Dobre i złe uczynki spełniane w tym życiu otrzymają sprawiedliwe wynagrodzenie, teraz lub w przyszłości. „Grzechy niektórych ludzi przedtem są jawne, i uprzedzają na sąd, a za niektórymi idą pozad” (1 Tym. 5:24). Tylko „maluczkie stadko” posiada obecnie tyle światła, iż jest narażone na ostateczną karę, drugą śmierć. Temat dotyczący obecnej odpowiedzialności świata poruszyliśmy pobieżnie, pozostawiając szczegóły do dalszych rozważań.

Okres około sześciu tysięcy lat dzieli jeden sąd świata od drugiego. W tym okresie Bóg wybrał spośród ludzi dwie szczególne klasy, które poddawał próbie, utrzymywał w karności i instruował, aby ich członkowie mogli być zaszczyconymi narzędziami w dniu sądu świata.

Te dwie klasy zostały określone przez Pawła (Żyd. 3:5, 6) jako dom synów i dom sług. Pierwsza składa się z tych, którzy byli próbowani i okazali się wiernymi zwycięzcami w epoce chrześcijańskiej, druga składa się z tych, którzy próbowani okazali się wiernymi zwycięzcami w okresie poprzedzającym wiek chrześcijański. Szczególny wybór, o jakim mowa, w żadnym sensie nie koliduje z sądem lub próbą obiecaną wszystkim ludziom w wieku, który nastąpi po obecnym wieku Ewangelii. Nikt z dwóch wspomnianych klas, kto pomyślnie przeszedł próbę nie stanie na sądzie razem ze światem, każdy otrzyma swoją nagrodę, kiedy będzie trwał sąd świata. Będą oni Boskimi narzędziami w błogosławieniu świata, w udzielaniu ludziom instrukcji oraz potrzebnych ćwiczeń, by wszyscy mogli końcową próbę sądu przeżyć pomyślnie. „Azaż nie wiecie, iż święci będą sądzili świat”? 1 Kor. 6:2.

Te wybrane do specjalnych celów klasy, podobnie jak cała ludzkość, były pod wyrokiem Adamowego potępienia, ale stały się uczestnikami w wierze korzystając z dobrodziejstwa śmierci Chrystusa. Po usprawiedliwieniu z wiary w Boskie obietnice i wypełnieniu wypływających z niego warunków ich powołania, zostali uznani za godnych wywyższenia do stanowisk, zaszczytów i władzy.

Próba, czyli sąd, obu klas była surowsza, niż będzie próba świata w czasie dnia sądu świata. Obie te klasy musiały opierać się szatanowi, księciu tego świata, oraz jego zasadzkom i usidleniom, tymczasem w dniu sądu świata będzie panował Chrystus a szatan zostanie związany, by dłużej nie mógł zwodzić narodów (Obj. 20:3). Obie wspomniane klasy znosiły prześladowania dla sprawiedliwości, tymczasem w przyszłości ludzie będą nagradzani za sprawiedliwe postępowanie a karani za niesprawiedliwe. Pierwsi spotykali na swej drodze wielkie przeszkody i sidła, dla drugich zostaną one usunięte w okresie ich próby. Ponieważ próba obu klas była o wiele sroższa od próby świata, nagrody też będą stosunkowo większe.

Z powodu krętactw wielkiego zwodziciela, szatana, zarówno świat, jaki nominalny kościół zostali ograbieni z błogosławionych zapewnień o przyszłym sprawiedliwym sądzie. Wiedzą oni, że Biblia uczy o przyszłym dniu sądu, lecz oczekują go jedynie z obawą i ze strachem. Z powodu tego strachu nie pragną oni nadejścia dnia Pańskiego. Odsuwają go od siebie i nawet nie chcą słyszeć o nim. Nie mają najmniejszego pojęcia, jakie błogosławieństwa są przygotowane dla świata na czas chwalebnego panowania Tego, kogo Bóg wyznaczył do sądzenia świata w sprawiedliwości. Wśród czynników wywierających najbardziej oślepiający wpływ, a którymi szatan zwodził ludzi i utrzymywał w ignorancji wobec prawdy mówiącej o dniu sądu, były błędy, które zakradły się do wyznań wiary i śpiewników rozmaitych wyznań religijnych. Wielu ocenia te błędy jako bardziej doniosłe niż Słowo Boże.

Jak odmiennie zapatrywali się na obiecany dzień sądu prorocy i apostołowie! Zwróćmy uwagę na radosne prorocze wyrażenia Dawida (1 Kron. 16:31–34):

„Niech się rozradują niebiosa,
Niech się rozweseli ziemia,
Niech mówią w narodach: Pan króluje!
Niech zaszumi morze i ze wszystkim co w nim jest;
Niech się rozraduje pole i wszystko, co na nim jest;
Tedy się rozweselą drzewa leśne przez Panem,
ALBOWIEM PRZYSZEDŁ SĄDZIĆ ZIEMIĘ.
Wysławiajcie Pana, albowiem dobry,
Bo na wieki trwa miłosierdzie Jego”.

Na ten sam dzień wskazuje Apostoł zapewniając nas, że wszystkie stworzenia wzdychają i mozolą się w bólu w oczekiwaniu na wielkiego Sędziego, który wyzwoli wszystkich i będzie błogosławił świat oraz wywyższy i zaszczyci Kościół. Rzym. 8:21, 22.

W Ewangelii Jana 5:28,29 zawarta jest cenna obietnica dla świata o przyszłym sądzie-próbie, mającym dać życie wieczne. Wówczas ci, którzy postępowali źle, którzy nie zyskali Boskiego uznania, powstaną z grobów [podnosząc się do doskonałości] przez sądy, „chłosty” i kary.

Przyszłe Życie

Dla Boga jedno: burzliwie czy pogodnie,
Czas ryzyka, czas wytchnienia.
Równo rozdane i z miarą zgodnie
Cios strzałą zadan i balsam do leczenia.
W swych sądach jest niezrozumiały
A w czynach dziwny i tajemny.
On zło zamienia w dobro trwałe
I rzeczom koniec czyni nieprzyjemnym.
Gdy sprawiedliwość drogą siły kroczy,
Miłość nadzieję i wiarę w nas wspiera.
Na świat, co z grzechu oczyszczon będzie
Czeka w przyszłości pokoju wieczna era.

 

Kiedy złe moce strasznej wichury
Jego surowsze cele spełnić muszą,
Ludzkim talentem nic tu nie wskórasz,
Gdy przeciw tobie wichry, co kruszą.
Na drodze mrocznej i zwodniczej
Niech ciche serca wciąż ufają,
Któż bowiem zmieni Jego wolę,
To Jego Słowa nadzieję nam dają.
Spokojny bądź, gdyś w Jego pieczy,
Bo On uciszy wichrów wycie,
I zaprowadzi mimo burzy,
Pokój na całe przyszłe życie.

 

„Patrz ziemio!”, oto nie przekroczy burza
Granicy, którą ustanowił Bóg,
A gdy wykona swe zadanie,
Zapomnisz ból, co zadał ci twój wróg.
Gdzie lemiesz smutku ziemię zorał,
Tam kwiat żywota wzrośnie czysty,
Bo Bóg ci nada prawa nowe,
Szczęście i pokój wiekuisty.
W Nim złóż nadzieję, bo Jego plan
Przyniesie ci zwycięskie wyzwolenie,
Więc nie bój się, bo wkrótce sam,
Przyszłego pokoju radosne ujrzysz promienie.


WYKŁAD IX

OKUP I RESTYTUCJA

Restytucja zagwarantowana przez okup – Nie życie wieczne, ale próba jego osiągnięcia jest zapewniona przez okup – Warunki i korzyści tej próby – Ofiara Chrystusa była niezbędna – W jaki sposób ludzkość mogła być i była odkupiona przez śmierć jednego? – Wiara i uczynki są jeszcze potrzebne – Kara za dobrowolny grzech jest pewna – Czy będzie dosyć miejsca na ziemi dla wzbudzonych milionów ludzi? – Restytucja a ewolucja

 

Z

 PRZEDSTAWIONEGO w ogólnym zarysie Boskiego planu jest widoczne, że zamiar Boga wobec ludzkości to restytucja, czyli przywrócenie do pierwotnej doskonałości i chwały utraconej w Edenie. Najsilniejszy i decydujący dowód odnoszący się do tego przedmiotu najlepiej może być zrozumiały wtedy, gdy zasięg i natura okupu są w pełni docenione. Restytucja przepowiedziana przez apostołów i proroków musi nastąpić po złożeniu okupu jako sprawiedliwy i logiczny bieg wydarzeń. Odpowiednio do Boskiego zarządzenia dotyczącego zaplanowania okupu cała ludzkość, z wyjątkiem dobrowolnie odrzucających zbawczą moc wielkiego Wyzwoliciela, musi być uwolniona od pierwotnej kary: „(...) z niewoli skażenia” — śmierci, bowiem w przeciwnym wypadku okup nie byłby korzyścią dla wszystkich.

Rozumowanie Pawła na ten temat jest zupełnie zrozumiałe i dobitne (Rzym. 14:9), „Gdyż na to Chrystus i umarł i powstał i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panował”. To znaczy, że celem śmierci i zmartwychwstania naszego Pana nie było błogosławienie i przywrócenie do pierwotnej doskonałości wyłącznie żyjących ludzi i panowanie nad nimi, lecz zdobycie władzy, czy pełnej kontroli, nad umarłymi i nad żywymi po to, by z dobrodziejstw wynikających z Jego okupu korzystali jedni i drudzy*. Jezus „(...) dał samego siebie na okup [równoważną cenę] za wszystkich” dlatego, by wszystkich mógł błogosławić i każdemu człowiekowi dać osobistą próbę w celu uzyskania życia. Dowodzenie, że On dał „okup za wszystkich” i jednocześnie twierdzenie, że tylko garstka odkupionych otrzyma jakieś dobrodziejstwo wypływające z niego, jest absurdem. Wskazywałoby ono, iż Bóg otrzymawszy cenę okupu niesprawiedliwie odmówił uwolnienia odkupionych lub, że Pan po odkupieniu wszystkich albo nie był w stanie, albo nie chciał wykonać pierwotnego dobrowolnie podjętego zamierzenia. Niezmienność Boskiego planu, nie mniejsza niż doskonałość Boskiej sprawiedliwości i miłości odrzuca i sprzeciwia się takiej myśli, zapewniając, że oryginalny i łaskawy plan, którego „okup za wszystkich” jest podstawą, będzie w pełni zrealizowany w Boskim „czasie właściwym” przynosząc wiernym wyznawcom błogosławieństwa uwolnienia spod Adamowego potępienia oraz przywrócenie praw i swobód synów Bożych, jakimi cieszono się przed popełnieniem grzechu i wydaniem wyroku.

Niech tylko rzeczywiste korzyści i skutki wypływające z okupu zostaną właściwie zrozumiane, a wszystkie zastrzeżenia co do jego powszechnego zastosowania muszą zniknąć. „Okup za wszystkich” złożony przez „człowieka Jezusa Chrystusa” nie daje ani gwarantuje żadnemu człowiekowi wiecznego życia lub błogosławieństw, ale zapewnia każdemu człowiekowi drugą sposobność, czyli próbę otrzymania życia wiecznego. Pierwsza próba człowieka, której wynikiem była utrata błogosławieństw pierwotnie nadanych, rzeczywiście zmieniła się w błogosławieństwo doświadczenia lojalnych w sercu ludzi, dzięki przewidzianemu przez Boga okupowi. Jednak fakt, iż ludzie zostali odkupieni z pierwszej kary, nie gwarantuje, że gdy będą oni poddanie osobistej próbie w celu otrzymania życia wiecznego, okażą posłuszeństwo, bez którego nikt nie otrzyma zezwolenia na życie wieczne. Człowiek z powodu obecnego doświadczenia z grzechem i jego gorzką karą będzie w pełni przestrzeżony, kiedy jako wynik okupu otrzyma drugą, indywidualną próbę, pod okiem i kontrolą Tego, który go tak umiłował, że dał swoje życie za niego i który nie chce, by zginął ktokolwiek, lecz chce, by wszyscy nawrócili się do Boga i żyli. Możemy być pewni, że tylko dobrowolnie nieposłuszni grzesznicy otrzymają karę w wyniku drugiej próby. Tą karą będzie śmierć druga, od której nie będzie możliwości odkupienia, ponieważ nie byłoby sensu w ponownym składaniu okupu i przeprowadzaniu dalszej próby. Wszyscy w pełni zrozumieli i zaznali zarówno dobra, jak i zła. Wszyscy byli świadkami dobroci i miłości Bożej i jej doznali. Wszyscy będą mieli pełną, prawdziwą i indywidualną próbę mającą zapewnić im życie w najbardziej sprzyjających warunkach. O więcej nie można prosić i więcej nie będzie udzielone. Ta próba zadecyduje na zawsze, kto okaże się sprawiedliwym i świętym w tysiącu dalszych prób, i ona też określi, kto okazałby się niesprawiedliwym, bezbożnym i plugawym w dalszym ciągu w obliczu tysiąca prób.

Bezużyteczna byłaby następna próba mająca zapewnić życie, udzielona dokładnie w takich samych okolicznościach. Chociaż okoliczności doświadczania istot będą różne, przyjaźniejsze, warunki ich prób osobistych w celu otrzymania życia będą takie same, jak w próbie Adamowej. Prawo Boże pozostanie takie samo, ono się nie zmienia. Zawsze będzie powtarzać: „dusza, która grzeszy, ta umrze”, a warunki człowieka, jeśli idzie o otoczenie, nie będą przyjaźniejsze, niż były w Edenie. Różnica dotyczy wzrostu wiedzy. Doświadczenie ze złem kontrastujące w doświadczeniu z dobrem, jakiego każdy dozna w przeżywanych próbach przyszłego wieku, będzie stanowić korzyść z racji zupełnie różnych wyników uzyskiwanych w drugiej próbie dzięki „okupowi za wszystkich”, który Boska mądrość i miłość dostarczyły i tym samym zapewniły, że będzie on błogosławieństwem dla wszystkich. Nie można wyobrazić sobie pomyślniejszej próby, korzystniejszego prawa i bardziej sprzyjających warunków czy okoliczności jako powodów do przygotowania drugiego okupu w celu podjęcia następnej próby oprócz tej w wieku Tysiąclecia.

Złożony okup nie uwalnia nikogo od grzechu, nie zamierza uważać grzeszników za świętych i wprowadzić ich do wiecznego raju. Okup zwalnia jedynie grzesznika od pierwszego potępienia i jego skutków, bezpośrednich bądź pośrednich, i umieszcza go ponownie na próbie, by zdobył życie. Czy w tej próbie otrzyma wieczne życie, czy go nie otrzyma, zadecyduje jego własne dobrowolne posłuszeństwo lub dobrowolne nieposłuszeństwo.

Nie należy też przypuszczać, co wielu czyni, że wszyscy, którzy żyją w kraju cywilizowanym, rozumieją i posiadają Biblię tym samym mają pełną sposobność lub próbę w celu otrzymania życia. Należy pamiętać, że upadek nie dotknął wszystkich dzieci Adama w jednakowym stopniu. Niektórzy przyszli na świat tak słabi i zdeprawowani, że z łatwością zostali zaślepieni przez boga tego świata, szatana, i zaprowadzeni w niewolę przez nie dający spokoju i oblegający ich grzech. Wszyscy mniej lub więcej znajdują się pod jego wpływem, bo kiedy nawet chcą czynić dobro, to zło jest obecnie potężniejsze z powodu wpływu otoczenia itp. Wobec tego, prawie niemożliwe jest czynienie dobra, jak tego pragną, a zło, którego nie chcą, jest prawie nieuniknione.

Naprawdę niewielka jest liczba tych, którzy w obecnym czasie z oddaniem i doświadczalnie uczą się tej wolności, przez którą Chrystus uczynił ich wolnymi z powodu przyjęcia Jego okupu i poddania się Jego kontroli dla dalszego kierowania nimi. Jedynie ci nieliczni, Kościół, powołani i próbowani wcześniej w szczególnym celu stania się współpracownikami Boga w błogosławieniu świata — mający obecnie dać świadectwo a w przyszłości panować, błogosławić i sądzić świat w wieku jego próby — wciąż jeszcze korzystają w pewnej mierze z dobrodziejstw okupu, to znaczy, że teraz są na próbie życia. Tym niewielu są zaliczone (otrzymali je przez wiarę) wszystkie błogosławieństwa restytucji, które będą udzielone światu w przyszłym wieku. Mimo że nie są doskonali, że nie zostali aktualnie przywróceni do stanu, w jakim był Adam, są traktowani w sposób wyrównujący tę różnicę. Przez wiarę w Chrystusa są uznani za doskonałych, a zatem przywróceni do doskonałości i Boskich względów, jak gdyby już nie byli grzesznikami. Niedoskonałości ich i nieuniknione słabości są wyrównywane przez okup, nie są im przypisywane, lecz przykrywane doskonałością Odkupiciela. Stąd próba członków Kościoła, z powodu zaliczonej im pozycji w Chrystusie, jest tak sprawiedliwa, jak ta, którą świat przeżyje w czasie jego próby. Wszyscy ludzie zostaną doprowadzeni do zupełnego poznania prawdy i każdy człowiek, o ile przyjmie jej postanowienia i warunki, nie będzie dłużej traktowany jako grzesznik, lecz jako syn, dla którego wszystkie błogosławieństwa restytucji zostały zamierzone.

Jedyna różnica między doświadczeniami świata w okresie próby a doświadczeniami Kościoła w czasie jego próby będzie polegała na tym, że posłuszny członek klasy restytucyjnej natychmiast będzie otrzymywał błogosławieństwa restytucji w miarę jak będzie się pozbywał swoich słabości — umysłowych i fizycznych. Natomiast członkowie Kościoła ewangelicznego, poświęceni Panu na służbę aż do śmierci, umierają a doskonałość otrzymają momentalnie w pierwszym zmartwychwstaniu. Inna różnica między tymi próbami polega na środowisku przyszłego wieku, na tym, że społeczeństwo, rząd itp. będą sprzyjać sprawiedliwym, nagradzać wiarę i posłuszeństwo a karać grzech. Tymczasem obecnie pod panowaniem księcia tego świata próba Kościoła przebiega w okolicznościach niekorzystnych dla sprawiedliwości, wiary itp. Różnica ta będzie zrekompensowana w nagrodzie zaszczytu i czci Boskiej natury zaofiarowanej Kościołowi w dodatku do daru życia wiecznego.

Śmierć Adama była pewna, mimo że nastąpiła po dziewięćset trzydziestu latach umierania. Ponieważ Adam sam znajdował się w procesie umierania, wszystkie jego dzieci urodziły się w tym samym stanie umierania bez prawa do życia. One tak jak ich rodzice też umierają prędzej czy później. Powinno się jednak pamiętać, że nie ból i cierpienie w umieraniu, lecz śmierć — wygaszenie życia — która kończy umieranie, jest karą za grzech. Cierpienie jest przypadkowe; kara spada na wielu w wielkich cierpieniach, inni nie cierpią w ogóle. Dalej należy pamiętać, że kiedy Adam stracił życie, stracił je na zawsze i żaden z jego potomków nie był w stanie zmazać jego winy ani odzyskać utraconego dziedzictwa. Zatem wszyscy ludzie bądź już umierali, bądź umierają. Jeśli jednak nie mogą oni odpokutować swojej winy przed śmiercią, z pewnością nie mogą tego dokonać, gdy nie żyją — gdy nie istnieją. Karą za grzech nie była tylko śmierć z zachowanym przywilejem i prawem powrócenia do życia. W ogłoszonym wyroku nie było wzmianki o uwolnieniu (1 Moj. 2:17). Restytucja zatem ze strony Boga jest aktem wolnej łaski. I zaledwie człowiek ściągnął karę na siebie, zaledwie została ona ogłoszona, została uczyniona wzmianka o Boskiej wolnej łasce, która, gdy zostanie zrealizowana, w pełni obwieści Jego miłość.

Gdyby nie było promyka nadziei udzielonego w zdaniu: nasienie niewiasty potrze głowę węża, ludzkość byłaby pogrążona w zupełnej rozpaczy, ale owa obietnica wskazała, że Bóg wobec człowieka ma jakiś korzystny plan. Kiedy Bóg przysiągł Abrahamowi, że przez jego nasienie wszystkie narody ziemi będą błogosławione, nasunął myśl, że nastąpi zmartwychwstanie lub restytucja wszystkich, ponieważ wielu wówczas już nie żyło a inni od tego czasu umierali nie otrzymawszy obiecanego błogosławieństwa. Obietnica ta w dalszym ciągu jest pewna, bo wszyscy będą błogosławieni, kiedy nadejdą czasy restytucji lub „ochłody” (Dz.Ap. 3:19). Ponadto, skoro błogosławieństwo wskazuje na łaskę, a Boska łaska została odjęta i w jej miejsce nastał Jego wyrok z powodu grzechu, to obietnica przyszłego szczęścia wskazuje na usunięcie wyroku i w jego rezultacie powrót do Boskiej łaski. To także wskazuje, że Bóg albo złagodzi postępowanie, zmieni wyrok i oczyści winną ludzkość, albo ma On jakiś plan, dzięki któremu ludzkość może być odkupiona wskutek zapłacenia za nią kary przez kogoś innego.

Bóg nie pozostawił Abrahama w niepewności odnośnie swego planu, ale pokazał na podstawie różnych typicznych ofiar, że wszyscy przychodzący do Niego powinni przynosić ofiary i że On się nie da i nie może się dać ubłagać ani wybaczyć grzechu — i to, że jedynym sposobem wymazania grzechu i zniesienia kary jest dostateczność ofiary, jaka zadośćuczyniłaby karze. To zostało pokazane Abrahamowi w bardzo znamiennym typie: syn Abrahama, w którym skupiła się obietnica błogosławienia, musiał być wpierw ofiarowany, zanim mógł błogosławić, i Abraham przyjął go od umarłych w sposób obrazowy (Żyd. 11:19). W tej ilustracji Izaak stanowi typ prawdziwego nasienia, Jezusa Chrystusa, który poniósł śmierć, aby odkupić ludzi w tym celu, by wszyscy odkupieni mogli otrzymać przyobiecane błogosławieństwo. Gdyby Abraham sądził, że Bóg wybaczy człowiekowi lub go uwolni od winy, czułby, że Bóg jest niestały i dlatego nie ufałby bezgranicznie w uczynione mu obietnice. Mógłby rozumować, że jeśli Bóg raz zmienił swoje zdanie, dlaczego nie mógłby zmienić go ponownie. Jeśli ustąpiłby w sprawie wyroku śmierci, czy nie mógłby ustąpić w sprawie obiecanej łaski i błogosławieństwa? Bóg nas nie pozostawia w takiej niepewności. Daje On nam wystarczające zapewnienie zarówno o swojej sprawiedliwości, jak i niezmienności. Bóg nie może winnych uwolnić od winy, mimo iż tak ich umiłował, że „Syna swego jednorodzonego dał [na śmierć]” za nas wszystkich.

Cały rodzaj ludzki był w Adamie, gdy go Bóg potępił, i przez Adama też ludzkość utraciła życie. Kiedy więc Jezus „(...) dał samego siebie na okup za wszystkich” jego śmierć pociągała za sobą możliwość śmierci nie narodzonej rasy będącej w jego biodrach. Pełne zadośćuczynienie, czyli równoważna cena za wszystkich ludzi, zostało złożone w ręku Sprawiedliwości, by we „właściwym czasie” mogło być zastosowane. Ten, kto w taki sposób kupił wszystkich, ma pełną władzę przywrócenia do pierwotnej doskonałości wszystkich, którzy przychodzą do Boga przez Niego.

„Przetoż tedy jako przez jednego upadek na wszystkich ludzi przyszła wina ku potępieniu: tak też przez jednego usprawiedliwienie na wszystkich ludzi przyszedł dar ku usprawiedliwieniu żywota. Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało grzesznymi: tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało (stanie się — Diaglott) sprawiedliwymi” (Rzym. 5:18, 19). Wniosek jest prosty: Ilu uczestniczy w śmierci z powodu grzechu Adama, tylu otrzyma przywilej życia zaofiarowany im przez naszego Pana Jezusa, który umarł za nich i jako ofiara stał się zastępcą Adama wobec przekroczonego prawa. W ten sposób „dał samego siebie na okup za wszystkich”. Umarł „sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga” (1 Piotra 3:18). Nie powinno się jednak nigdy przeoczyć faktu, iż wszystkie Boskie postanowienia odnoszące się do ludzkości uznają ludzką wolę jako niezawodny czynnik w otrzymywaniu Boskich łask tak obficie dostarczanych. Niektórzy przeoczyli ten zarys w badaniu wersetów właśnie przytoczonych — Rzym. 5:18, 19. Apostoł oświadcza, że jak potępiający wyrok rozciąga się na całe nasienie Adama, tak też przez posłuszeństwo naszego Pana Jezusa Chrystusa planowi Ojca, przez Jego ofiarę na naszą korzyść „dar z łaski” objął wszystkich — dar przebaczenia, który przyjęty stanowi usprawiedliwienie, podstawę wiecznego życia. „Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało grzesznymi: tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stanie [nie stało] sprawiedliwymi”. Gdyby sam okup, bez przyjęcia go przez nas, czynił nas sprawiedliwymi, wtedy czytalibyśmy: przez posłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się sprawiedliwymi.

Chociaż cena okupu została złożona przez Odkupiciela, niewielu podczas wieku Ewangelii stało się sprawiedliwymi — usprawiedliwionymi — „przez wiarę we krwi jego”. Skoro jednak Chrystus jest przebłaganiem (zadośćuczynieniem) za grzechy całego świata, to w czasie działania nowego przymierza wszyscy ludzie dzięki temu będą mogli być przez Niego oczyszczeni i uwolnieni od kary za grzech Adamowy.

U Boga nie ma niesprawiedliwości, dlatego „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy, i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości” (1 Jana 1:9). Jak Bóg byłby niesprawiedliwy pozwalając nam uniknąć zapowiedzianej kary przed daniem zadośćuczynienia, tak też daje nam do zrozumienia, że niesprawiedliwy byłby także gdyby pozbawił nas restytucji, skoro na skutek Jego zarządzenia kara za nas została zapłacona. Ta sama niezachwiana sprawiedliwość, która raz potępiła człowieka na śmierć, teraz zobowiązuje się uwolnić wszystkich, którzy przyznając się do swych grzechów, pragną osiągnąć życie przez Chrystusa. „Bóg jest, który usprawiedliwia. Któż jest, coby je potępił? Chrystus jest, który umarł, owszem i zmartwychwstał, który też jest na prawicy Bożej, który się też przyczynia za nami” (Rzym. 8:33, 34).

Pełna miara okupu jest najsilniejszym z możliwych argumentów na restytucję tych wszystkich ludzi, którzy zechcą ją przyjąć na zaofiarowanych warunkach (Obj. 22:17). Rękojmią prawdziwego charakteru Boga jest sprawiedliwość i Jego dobre imię. Każda obietnica uczyniona przez Niego zawiera to w sobie. Każda ofiara składana w typie wskazuje na wielką i dostateczną ofiarę — „Baranka Bożego, który gładzi GRZECH ŚWIATA”, który jest „ubłaganiem [zadośćuczynieniem] za grzechy nasze [Kościoła]; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” (Jan 1:29; 1 Jana 2:2). Skoro śmierć jest karą, czyli zapłatą za grzech, to gdy grzech zostanie unieważniony, zapłata za niego we właściwym czasie też się skończy. Każdy inny pogląd byłby nierozsądny i niesprawiedliwy. Fakt, iż nie nastąpiło jeszcze przywrócenie tego, co Adam stracił, chociaż upłynęły prawie dwa tysiące lat od śmierci naszego Pana, nie świadczy przeciwko restytucji, tak jak fakt, iż minęły cztery tysiące lat przed Jego śmiercią, nie dowodzi, że Bóg nie zaplanował odkupienia przed stworzeniem świata. Zarówno dwa tysiące lat od śmierci Chrystusa, jak i cztery tysiące lat przed Jego śmiercią były okresami przeznaczonymi na wykonanie innych części dzieła, przygotowaniem do „czasu naprawienia (restytucji) wszystkich rzeczy”.

Nie sądźmy zbyt pochopnie, że prezentowany tu pogląd pozostaje w sprzeczności z nauką Pisma Świętego, iż wiara w Boga, pokuta za grzech i poprawa charakteru są niezbędne do zbawienia. Zarys ten będzie omówiony dalej a obecnie jedynie nadmieniamy, iż niewielu miało dostateczną miarę światła, by rozwinąć pełnię wiary, pokutę i reformę charakteru. Niektórzy byli częściowo, inni zupełnie zaślepieni przez boga tego świata, jedni i drudzy muszą być uleczeni ze ślepoty i śmierci, by każdy mógł zdobyć dla siebie pełną szansę udowodnienia przez posłuszeństwo lub nieposłuszeństwo, że jest godny lub niegodny życia wiecznego. Wówczas ci wszyscy, którzy dowiodą, iż nie zasługują na życie, umrą ponownie śmiercią drugą, z której już nie zostaną odkupieni a tym samym nie zmartwychwstaną. Śmierć, która następuje z powodu grzechu Adama, i wszelkie niedoskonałości, jakie z niego wynikają, będą usunięte na skutek odkupienia w Jezusie Chrystusie. Jednak śmierć, która nastąpi w wyniku osobistego, dobrowolnego odstępstwa, będzie ostateczna. Za taki grzech nie będzie nigdy wybaczenia, a kara za niego, śmierć druga, będzie wieczna — nie będzie nią wieczne umieranie, lecz wieczna śmierć, śmierć nie przerwana przez zmartwychwstanie.

Filozofia planu odkupienia zostanie przedstawiona w następnym tomie. W tym ustalamy tylko fakt, iż odkupienie przez Jezusa Chrystusa sięga tak daleko ze swymi błogosławionymi skutkami i sposobnościami, jak daleko sięgał grzech Adamowy w swym nieszczęściu i upadku, i to, że wszyscy, którzy zostali potępieni i znosili cierpienia z powodu upadku jednego, „we właściwym czasie” zostaną uwolnieni od wszelkiej niedoli przez drugiego. Nikt nie będzie mógł ocenić tego biblijnego argumentu, kto nie zgodzi się ze stwierdzeniem Pisma Świętego, iż śmierć — unicestwienie istnienia — jest karą za grzech. Ci, którzy myślą o śmierci jako o życiu w mękach, nie tylko ignorują znaczenia słów śmierć i życie, które są zupełnie inne, przeciwstawne, ale także wikłają się w dwie niedorzeczności. Absurdem jest przypuszczenie, że Bóg mógłby przedłużać istnienie Adama na wieczność za jakikolwiek grzech, który by on popełnił, a szczególnie za tak stosunkowo małe wykroczenie, jakim było spożycie zakazanego owocu. Poza tym, jeśli Pan Jezus odkupił ludzkość, umarł w nasze miejsce, stał się okupem za nas, znalazł się w stanie śmierci, aby nas od niej uwolnić, czy nie jest to oczywiste, że śmierć, którą poniósł za niesprawiedliwego, była taka sama jak ta, na jaką ludzkość została skazana? Czy zatem cierpiał On wieczne męki za nasze grzechy? A jeśli nie, to pewnym jest, że On umarł za nasze grzechy. Karą za nasze grzechy była śmierć, a nie życie w jakimkolwiek sensie czy stanie.

A co najdziwniejsze, to zrozumienie, że teoria o wiecznych mękach jest sprzeczna z oświadczeniem, iż „Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas” i Chrystus „umarł za grzechy nasze”. Rozumiejąc, że jedno lub drugie musi być odrzucone jako nielogiczne, niektórzy tak są przywiązani do idei wiecznych mąk i tak ją cenią, jak jaki smakołyk, iż ją podtrzymują nie bacząc na Pismo Święte i rozmyślnie zaprzeczają, by Jezus miał złożyć cenę okupu za świat, chociaż tej prawdy naucza każda strona Biblii.

Czy restytucja jest wykonalna?

Niektórzy przypuszczają, że gdyby powstały miliardy zmarłych, nie byłoby dla wszystkich miejsca na ziemi, a gdyby się nawet znalazło miejsce, ziemia nie byłaby w stanie wyżywić tak wielkiej populacji. Są tacy, którzy utrzymują, że ziemia jest ogromnym cmentarzyskiem i gdyby wszyscy zmarli zostali obudzeni, deptaliby po sobie z braku miejsca.

Jest to bardzo ważna sprawa. Dziwnym by to było, gdybyśmy stwierdzili, że Biblia głosi restytucję dla wszystkich ludzi, a według aktualnych obliczeń okazałoby się, że brak dla nich miejsca na ziemi! Sprawdźmy to. Policzcie a przekonacie się, że miejsca jest pod dostatkiem w celu „naprawienia — restytucji — wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych proroków od wieków”.

Przypuśćmy, że od stworzenia człowieka upłynęło sześć tysięcy lat i że teraz żyje na ziemi jeden miliard i czterysta milionów ludzi (pisane w 1886 roku). Rozwój ludzkości zaczął się od jednej pary. Przeprowadźmy teraz bardzo ogólne obliczenie, zakładając że od początku było tylu ludzi, ilu jest teraz, i że nigdy nie było mniej, chociaż potop zmniejszył tę liczbę do ośmiu osób. Ponadto bądźmy dalej liberalnymi i przyjmijmy trzy generacje na jedno stulecie, czyli trzydzieści trzy lata dla jednej generacji, mimo że według 1 Moj. 5 od Adama do potopu, czyli w okresie liczącym jeden tysiąc sześćset pięćdziesiąt sześć lat, było jedenaście generacji, co daje około stu pięćdziesięciu lat na jedną generację. Podsumujmy to: sześć tysięcy lat stanowi sześćdziesiąt stuleci; trzy generacje przypadające na jedno stulecie dają ich sto osiemdziesiąt od Adama; pomnóżmy jeden miliard czterysta milionów razy sto osiemdziesiąt generacji i otrzymamy dwieście pięćdziesiąt dwa miliardy ludzi (252 000 000 000) żyjących od stworzenia do obecnych czasów, według naszego bardzo ogólnego obliczenia, które prawdopodobnie jest co najmniej podwojeniem rzeczywistej liczby.

Gdzie znaleźlibyśmy dosyć miejsca dla takiego mnóstwa? Zmierzmy kraj i zobaczmy. Stan Teksas, USA, liczy dwieście trzydzieści siedem tysięcy mil kwadratowych. W jednej mili mieści się dwadzieścia siedem milionów osiemset siedemdziesiąt osiem tysięcy czterysta stóp kwadratowych a zatem stan Teksas liczy sześć bilionów sześćset siedem miliardów sto osiemdziesiąt milionów osiemset tysięcy (6 607 180 800 000) stóp kwadratowych. Przeznaczając dziesięć stóp kwadratowych powierzchni ziemi dla martwego ciała stwierdzamy, że Teksas jako cmentarz pomieściłby owe 6 607 180 800 000 ciał, czyli około trzykrotnie więcej niż nasze wygórowane wyliczenie wykazało w odniesieniu do liczby ludzi żyjących na ziemi.

Osoba stojąca zajmuje powierzchnię około jednej i dwu trzecich stopy kwadratowej. Według tego obliczenia obecna populacja (jeden miliard czterysta milionów osób) pomieściłaby się na obszarze liczącym osiemdziesiąt sześć mil kwadratowych — powierzchni o wiele mniejszej, niż zajmowana przez Londyn lub Filadelfię. Irlandia jako wyspa (obszar liczący około trzydziestu dwóch tysięcy mil kwadratowych) mogłaby pomieścić więcej niż dwukrotną liczbę ludzi żyjących w ogóle na ziemi, nawet według naszego wygórowanego obliczenia.

Nie ma więc większych trudności w usunięciu tej przeszkody. A kiedy przypomnimy sobie proroctwo Izajasza (35:1–6), mówiące o tym, że ziemia powiększy swój urodzaj a pustynia weselić się będzie i zakwitnie jak róża i potoki na niej wytrysną, widzimy, że Bóg wskazuje nam, iż On w swoim planie przewidział i hojnie zabezpieczy wszelkie potrzeby swoich stworzeń w sposób zupełnie naturalny.

Restytucja a ewolucja

Mógłby ktoś zarzucić, że świadectwo Pisma Świętego, dotyczące przywrócenia człowieka do pierwotnego stanu, nie pozostaje w harmonii a nauką i filozofią, które dowodzą wyższości inteligencji dwudziestego wieku. Ich zwolennicy twierdzą, że jest oczywiste, iż człowiekowi pierwotnemu musiało brakować inteligencji, która według nich jest wynikiem rozwoju. Z tego punktu widzenia restytucja byłaby czymś niepożądanym i oczywiście przeciwieństwem błogosławieństwa.

Na pierwszy rzut oka takie rozumowanie wydaje się wiarygodne i wielu zdaje się je przyjmować jako prawdę bez starannego zbadania, powtarzając za szanowanym kaznodzieją brooklyńskim: Jeśli Adam w ogóle upadł jego upadek był w górę a im bardziej i szybciej odbiegamy od stanu pierwotnego, tym lepiej dla nas i tych wszystkich, których to dotyczy.

Filozofia zatem, głoszona nawet z ambony, odebrałaby Słowu Bożemu znaczenie, a gdyby było możliwe przekonałaby nas, że dwunastu Apostołów było głupcami, gdy oznajmiało, że śmierć i wszelkie utrapienia nastąpiły z powodu nieposłuszeństwa pierwszego człowieka i że one mogą być usunięte a człowiek przywrócony do łaski Bożej tylko dzięki okupowi (Rzym. 5:10, 12, 17–19, 21; 8:19–22; Dz.Ap. 3:19–21; Obj. 21:3–5). Nie wyciągajmy jednak pospiesznych wniosków, iż filozofia ta jest nie do pokonania. Czyż wyzbędziemy się doktryn apostolskich odnoszących się do pochodzenia grzechu i śmierci oraz powrotu do pierwotnej doskonałości? Jeśli tak, to uczciwie powinniśmy całkowicie odrzucić ich świadectwo jako nie natchnione i w konsekwencji bez szczególnego znaczenia czy autorytetu. A zatem zbadajmy pokrótce w świetle faktów ów coraz popularniejszy pogląd a zobaczymy, jak głęboka jest ta filozofia.

Pewien obrońca i przedstawiciel tej teorii mówi: „Człowiek na początku znajdował się w stanie, w którym dominowała jego zwierzęca natura i niemal nim rządziła. Następnie rozwijał się powoli z jednego stanu w drugi aż dotąd, gdy przeciętny człowiek osiągnął stan, w którym, można by powiedzieć, zaczął nim kierować umysł. Stąd obecny wiek może być uważany i nazywany wiekiem rozumu. Rozum dodał bodźca wielkim przedsięwzięciom w dzisiejszych czasach. Rozum przejmuje władzę. Żywioły ziemi, powietrza i wody są poddawane jego kontroli. Człowiek przykłada rękę do wszystkich sił fizycznych i wolno, ale pewnie zyskuje taką władzę nad dobrami natury, iż daje dowody, że może zawołać językiem Aleksandra Selkirka Jestem panem wszystkiego, co widzę”.

Fakt, iż na pierwszy rzut oka teoria ta wydaje się logiczna, nie zmusza nas do pospiesznego jej przyjmowania ani wysiłków naginania Biblii do harmonii z nią. Biblię sprawdzaliśmy na tysiąc sposobów i wiemy bez żadnej wątpliwości, że zawiera ona nadludzką mądrość, która sprawia, iż jej oświadczenia są nieomylne. Pamiętajmy też, że chociaż badania naukowe są zalecane, a sugestie nauki należy rozważać, to jednak jej wnioski w żaden sposób nie są nieomylne. Nic więc dziwnego, iż nauka tysiące razy dowiodła, że jej teorie są błędne. Pamiętajmy o tym, że prawdziwy uczony jest tylko uczniem usiłującym w wielu niesprzyjających okolicznościach oraz zmaganiach z trudnościami prawie nie do pokonania uczyć się z wielkiej księgi natury, historii i przeznaczenia człowieka oraz jego środowiska.

Zatem nie sprzeciwialibyśmy się ani przeszkadzali badaniom naukowym, ale dowiadując się o sugestiach badaczy księgi natury chcemy starannie porównać ich wnioski, które tak często były częściowo lub całkowicie błędne, z księgą Boskiego objawienia, by potwierdzić nauki uczonych lub im zaprzeczyć „zakonem i świadectwem; a jeśli nie chcą, niechże mówią według słowa tego, w którym nie masz żadnej zorzy” (Izaj. 8:20). Dokładna znajomość obu tych ksiąg dowiedzie, że pozostają we wzajemnej harmonii, zanim jednak taką wiedzę posiądziemy Boskiemu objawieniu należy dać pierwszeństwo i ono musi być dla dzieci Bożych miernikiem, na podstawie którego przypuszczalne odkrycia omylnych współbliźnich mają być oceniane.

Ale mimo pozostawania przy tej zasadzie, zastanówmy się czy nie ma jakiegoś innego rozsądnego rozwiązania dla owej wzrastającej wiedzy, biegłości i władzy człowieka niż to, które głosi teoria ewolucji — jakoby człowiek pierwotnie rozwinięty z bardzo niskiego poziomu istnienia obecnie osiągnął najwyższy — „wiek rozumu”. Być może, iż stwierdzimy, że wszelkich wynalazków i wygód, powszechnego wykształcenia i szerszego rozpowszechniania powiększającej się wiedzy nie można przypisywać większym zdolnościom umysłowym, lecz bardziej sprzyjającym okolicznościom pozwalającym na wykorzystywanie rozumu. Zaprzeczamy pojęciu jakoby zdolności umysłowe były dzisiaj większe niż w latach minionych, ale przyznajemy bez żenady, że obecnie istnieją bardziej sprzyjające okoliczności i ludzka zdolność umysłowa jest dzisiaj bardziej powszechna niż była w jakimkolwiek minionym okresie i stąd szansa większego jej uzewnętrznienia. Czy studenci odbywający studia w zakresie malarstwa i rzeźby w obecnym „wieku rozumu” nie cofają się do wielkich mistrzów przeszłości? Czy takim postępowaniem nie przyznają im większych zdolności umysłowych i oryginalności wzoru, czy zręczności wykonania godnego naśladownictwa? Czy obecny „wiek rozumu” nie korzysta obficie z oryginalności pomysłów z dziedziny architektury minionych wieków. Czy mówcy i logicy tego „wieku rozumu” nie studiują i nie naśladują metod i rozumowania Platona, Arystotelesa, Demostenesa i innych z przeszłości? Czyż wielu dzisiejszych mówców nie zazdrości Demostenesowi lub Apollosowi zdolności mówczych albo bardziej jeszcze Apostołowi Pawłowi zdolności jasnego rozumowania?

Cofając się jeszcze bardziej możemy przytoczyć przykłady zdolności retorycznych licznych proroków i wzniosłych poetyckich obrazów przeplatających się w psalmach. Odsyłamy owych filozofów „wieku rozumu” do mądrości i logiki, także wzniosłej wrażliwości moralnej Ijoba i jego pocieszycieli. A co powiemy o Mojżeszu „wyćwiczonym” we wszelkiej mądrości egipskiej? Prawa podane przez niego stały się podstawą praw wszystkich cywilizowanych narodów i dotąd są uznawane za uosobienie niepojętej mądrości.

Wykopaliska zasypanych starożytnych miast dostarczyły wiadomości o sztuce i wiedzy minionych wieków, która zadziwiła filozofów tak zwanego „wieku rozumu”. Starożytne metody balsamowania zmarłych, hartowania miedzi, wytwarzania giętkiego szkła i stali damasceńskiej należą do osiągnięć odległej przeszłości, jakich rozum obecnego wieku z całą swoją przewagą nie jest w stanie ani zrozumieć, ani odtworzyć.

Gdy cofniemy się o cztery tysiące lat wstecz do czasów Abrahama natrafimy na Wielką Piramidę w Egipcie, obiekt podziwu i zainteresowania najwybitniejszych naukowców obecnej doby. Jej konstrukcja jest w zupełnej zgodzie z najbardziej postępowymi osiągnięciami nauki w zakresie matematyki i astronomii teraźniejszego „wieku rozumu”. Po prostu uczy ona prawd, które dzisiaj przy użyciu nowoczesnych instrumentów zaledwie mogą być zbliżone do tamtych. Tak uderzające i jasne są jej nauki, iż niektórzy czołowi astronomowie bez wahania wypowiadali się o jej Boskim pochodzeniu. Jeśliby nawet ewolucjoniści „wieku rozumu” przyznali, że piramida ta została zbudowana pod kierunkiem Boga, a mądrość w niej zawarta jest nadludzka, musieliby też przyznać, że została zbudowana przez ludzi. Fakt, iż w owym odległym dniu jakaś grupa ludzi miała zdolność umysłową pozwalającą jej podjąć to Boskie zarządzenie, którego niewielu podjęłoby się dzisiaj, nawet gdyby mieli model takiej piramidy i wszelkie współczesne naukowe urządzenia, dowodzi że nasz „wiek rozumu” rozwija raczej zarozumiałość większą od tej, jaką okoliczności i fakty mogłyby usprawiedliwić.

Jeśli więc upewniliśmy się, że zdolności umysłowe dzisiaj nie są większe niż były w wiekach przeszłych, raczej mniejsze, jak w takim razie mamy zrozumieć powszechny wzrost wiedzy, modnych wynalazków itp.? Ufamy, że odpowiemy na to pytanie w sposób logiczny i zgodny z Pismem Świętym. Wynalazki i odkrycia, które wydają się tak wartościowe i są uważane za dowód „rozumu” tego „wieku”, w istocie swej są bardzo nowoczesnymi. Prawie wszystkie zostały dokonane w ostatnim stuleciu a do najważniejszych należą te z ostatnich sześćdziesięciu lat, na przykład, zastosowanie pary i elektryczności do telegrafu, kolejnictwa, statków parowych i urządzeń mechanicznych w przemyśle. O ile to są dowody wzrastających zdolności umysłowych to „wiek rozumu” stanowi zaledwie początek i logiczny wniosek wskazywałby na wiek następny przynoszący na każdym kroku dowody cudów występujących codziennie. A gdyby tempo rozwoju było takie same, czym by się zakończyło?

Przyjrzyjmy się sprawie jeszcze raz: Czy wszyscy ludzie są wynalazcami? Jak nieliczni są ci, których wynalazki są istotnie użyteczne i praktyczne, w porównaniu z liczbą tych, którzy je doceniają i z nich korzystają, gdy wpadną im w ręce! Nie wyrażamy się lekceważąco o tych użytecznych i bardzo cenionych ludziach w społeczeństwie, gdy mówimy, że mniejszość z nich posiada wielkie zdolności umysłowe. Niektórzy najbystrzejsi ludzie na świecie i najgłębsi myśliciele nie są wynalazcami urządzeń mechanicznych. Zdarzają się wynalazcy intelektualnie tak leniwi, iż wszyscy naokoło się dziwią w jaki sposób mogli oni wpaść na pomysł dokonanego odkrycia. Wielkie odkrycia (elektryczność, moc pary itp.), jakich liczni ludzie na przestrzeni wielu lat dokonują, które stosują i od czasu do czasu ulepszają, zostały na ogół dokonane przez przypadek, nie poszukiwane i bez zaangażowania wielkich zdolności umysłowych.

Z ludzkiego punktu widzenia sprawę wynalazków możemy wytłumaczyć następująco: Wynalazek druku w 1440 roku stanowi punkt wyjściowy. Równolegle z drukowaniem książek nastąpiło utrwalanie myśli i odkryć myślicieli i obserwatorów, które bez tego wynalazku nigdy nie byłyby znane ich następcom. Razem z książkami pojawiło się szersze wykształcenie ogólne i ostatecznie szkoły powszechne. Szkoły i uniwersytety nie podnoszą ludzkich zdolności, ale upowszechniają ćwiczenia umysłowe i dlatego pomagają w rozwijaniu zdolności już posiadanych. W miarę jak wiedza stawała się bardziej powszechna a książki czymś powszedniejszym, pokolenia, które z nich korzystały, miały decydującą przewagę nad poprzednimi generacjami. Na jednego myśliciela w dobie minionej przypada tysiąc obecnie, którzy nawzajem zaostrzają swoją ciekawość i pobudzają się wzajemnymi sugestiami a dzięki książkom przekazują późniejszym pokoleniom doświadczenia przeszłości w połączeniu ze swoimi. Wykształcenie i towarzysząca mu godna pochwały ambicja, inicjatywa oraz pragnienie zdobycia uznania i znajomość rzeczy, wzmocnione przez informacje i opisy wynalazków w codziennej prasie, pobudzają i rozjaśniają władze percepcyjne człowieka, o ile możliwe pobudzają do czujności w zakresie odkryć i wynalazków dla dobra i wygody społeczeństwa. Dlatego podkreślamy, iż wynalazki z czysto ludzkiego punktu widzenia świadczą może nie o wzroście zdolności umysłowych, a raczej o zaostrzeniu percepcji z powodów naturalnych.

A teraz zobaczmy, czego Pismo Święte uczy na ten temat. Chwilowo przyjęliśmy, jak powyżej przedstawiono, iż wynalazki, wzrost wiedzy itp. pośród ludzi stanowią rezultat przyczyn naturalnych. Wierzymy, że owe naturalne przyczyny zostały przez Boga Jehowę zaplanowane i zamierzone dawno temu i że we właściwym czasie wystąpiły, dzięki Boskiej opatrzności, przez którą Bóg „(...) sprawuje wszystko według rady woli swojej” (Efez. 1:11). Odpowiednio do planu objawionego w Biblii Bóg dozwolił, by zło i cierpienie panowały i uciskały świat przez sześć tysięcy lat i postanowił, by w siódmym tysiącleciu wszystkie rzeczy zostały przywrócone do pierwotnej doskonałości a zło wykorzenione, by Jezus Chrystus, którego On do tego dzieła wyznaczył, zniszczył zło i jego skutki. Kiedy więc dobiegał końca okres sześciu tysięcy lat panowania zła, Bóg pozwolił, by zaistniały okoliczności sprzyjające odkryciom i studiowaniu Jego Księgi Objawienia i Jego Księgi Natury oraz przygotowaniom środków mechanicznych i chemicznych przydatnych w błogosławieniu i podnoszeniu ludzkości w wieku Tysiąclecia, który obecnie się zaczyna. Prorocze oświadczenie jasno wskazuje, że taki był cel Boskiego planu: „Ale ty, Danijelu! zamknij te słowa, i zapieczętuj tę księgę aż do czasu naznaczonego; [wówczas] .. wiele ich przebieży, i rozmnoży się UMIEJĘTNOŚĆ [a nie zdolność] (...) nadto wszyscy niezbożni nie zrozumieją [Boskiego planu i sposobu postępowania], ale mądrzy zrozumieją (...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być, aż do tego czasu” (Dan. 12:1, 4, 10).

Niektórym może wydawać się dziwne, że Bóg nie ułożył spraw tak, by obecne wynalazki i błogosławieństwa wystąpiły wcześniej i przyniosły człowiekowi ulgę w znoszeniu przekleństwa. Powinno się pamiętać, że Boski plan przewidywał danie ludzkości możliwości pełnego zrozumienia przekleństwa, w tym celu, aby gdy nastanie okres błogosławienia, wszyscy mogli na zawsze przekonać się o bezowocności grzechu. Ponadto Bóg przewidział i przepowiedział, to z czego świat nie zdaje sobie sprawy, mianowicie, iż Jego najwyborniejsze błogosławieństwa prowadziłyby do większego zła, gdyby zostały udzielone tym, których serca nie pozostają w zgodzie ze sprawiedliwymi prawami wszechświata. Ostatecznie okaże się, że obecne zezwolenie Boga na stopniowe zwiększanie błogosławieństw jest w tej sprawie praktyczną lekcją, która może służyć jako przykład przez całą wieczność — aniołom i odrodzonej ludzkości. Co można zilustrować dwoma przykładami.

Po pierwsze. Tak długo jak ludzkość znajduje się w obecnym upadłym stanie, bez surowych praw i kar oraz dostatecznie silnego rządu domagającego się ich przestrzegania, samolubne skłonności będą mniej lub więcej wywierać wpływ na wszystkich. Prawdopodobnie z powodu nierównych osobistych zdolności ludzi musi to przebiegać w taki sposób, że wynalazki i maszyny oraz urządzenia oszczędzające pracę — po ożywieniu i zachęcie spowodowanymi produkcją maszyn — w rezultacie czynią bogatych bogatszymi a biednych biedniejszymi. Oczywista tendencja do tworzenia monopolu i powiększania własnych dóbr daje bezpośrednią przewagę tym, których naturalne zdolności i tak stawiają w najbardziej uprzywilejowanej pozycji.

Po drugie. Gdyby można było wprowadzić prawodawstwo odnośnie podziału obecnego bogactwa i jego dziennego przyrostu równo między wszystkie klasy społeczeństwa, co jest niemożliwe, i tak bez ludzkiej doskonałości czy nadprzyrodzonego rządu nie można by regulować spraw ludzkich, bowiem wyniki byłyby bardziej krzywdzące niż obecne warunki. Gdyby korzyści wynikające z urządzeń mechanicznych oszczędzających pracę ludzką i wszystkie nowoczesne urządzenia były dzielone równo, rezultatem byłoby zmniejszenie liczby godzin pracy i powiększenie wolnego czasu. Bezczynność jest dla upadłych istot najbardziej szkodliwą rzeczą. Gdyby nie istniała potrzeba pracy w pocie czoła upadek naszej rasy byłby o wiele szybszy. Próżnowanie jest matką występku a umysłowa, moralna i fizyczna degradacja nastąpiłaby niezawodnie. Zatem mądrość i dobroć Boża widoczne są w powstrzymywaniu tych błogosławieństw aż do właściwego czasu, gdy wprowadzenie ich stanowić będzie przygotowanie do okresu tysiącletniego, w którym błogosławieństwa te będą udzielone. Pod kontrolą nadnaturalnego rządu królestwa Bożego, nie tylko wszelkie błogosławieństwa będą równo dzielone między ludzi, ale i czas wolny będzie tak uregulowany przez ten sam nadnaturalny rząd, iż jego działalność doprowadzi do rozwoju cnót i powszechnej tendencji doskonalenia się pod względem umysłowym, moralnym i fizycznym. Na obecne mnożenie się wynalazków oraz innych błogosławieństw wzrastającej wiedzy tego „dnia przygotowania” („dniu potykania”, Nah. 2:3), Bóg zezwolił w sposób naturalny, a ludzie pochlebiając sobie mówią, iż są one wynikiem „wieku rozumu”. Dlatego ci wielcy filozofowie w wielkiej mierze przeżyją zawód. Wzrost tych błogosławieństw niesie z sobą czas ucisku, jakiego nie było, odkąd nastały narody na ziemi.

Prorok Daniel, jak wskazują powyżej zacytowane wersety, łączy wzrost wiedzy z czasem ucisku. Wiedza powoduje ucisk z powodu deprawacji ludzkości. Wzrastająca wiedza nie tylko dała światu wspaniałe urządzenia oszczędzające pracę i sprawiające wygodę, lecz doprowadziła także do wzrostu znaczenia medycyny, dzięki której przedłużono życie tysiącom ludzi i oświeciła ludzkość do tego stopnia, że ludzka rzeźnia, wojna, stała się mniej popularna a tym samym