Strona główna / Prasa o SJ / W Kątach nie chcieli...


W Kątach nie chcieli nauczycielki - świadka Jehowy

 

Nauczycielka matematyki nie dostała pracy w szkole, bo jest świadkiem Jehowy. - Dla tej pani tak będzie lepiej - ocenił miejscowy proboszcz.
Dyrektor szkoły chciał mnie zatrudnić, obietnicę zatrudnienia dostałam na piśmie, i dlatego zwolniłam się ze szkoły, w której do tej pory pracowałam - mówi Joanna F. nauczycielka matematyki od jedenastu lat.
Jednak zaprotestowała grupka rodziców namówiona przez panią z rady rodziców. Wiem, że dyrektor dostał od nich pisemny protest, i że rozmawiał z nimi w tej sprawie wójt. Potem dyrektor bardzo mnie przepraszał, ale uznał, że w tej sytuacji nie może mnie przyjąć.

Joanna F. właśnie przeniosła się do Kątów z rodziną - mąż i trójka dzieci - z pobliskiego Sochaczewa, więc chciała pracować bliżej domu. Ma wysokie kwalifikacje, doskonałą opinię z poprzedniej szkoły, ukończyła dziesięć rozmaitych szkoleń dokształcających i wychowała m.in. kilku finalistów olimpiad matematycznych.

- Chciałem przyjąć panią F. ze względu na kwalifikacje. Tłumaczyłem rodzicom, że ma uczyć matematyki, a więc jej wyznanie nie ma tu nic do rzeczy. Niestety, nie dali się przekonać - powiedział nam dyrektor szkoły podstawowej w Kątach, Marek Wieczorek. Przyznaje, że w tej sprawie rozmawiał z nim wójt, ale nie chce podać szczegółów. - Gmina jest organem założycielskim szkoły, ja jestem urzędnikiem urzędu gminy - powiedział.

I dodaje: - Dyrektor szkoły, szczególnie w małej miejscowości, musi umieć zachować właściwe stosunki z lokalną społecznością, władzami gminy, z księdzem proboszczem...

Wójt Kątów Mirosław Orliński też niechętnie mówi o sprawie: - Formalnie nie interweniowałem, ja dyrektorowi nic kazać nie mogę. Nieformalnie oczywiście rozmawia się na różne tematy.

Czy sugerował niezatrudnianie Joanny F.? - Konsultujemy różne sprawy, także sprawy zatrudnienia i zwalniania nauczycieli, ale decyduje dyrektor. W sprawie tej pani słyszałem takie głosy, że dyrektor chce w szkole zakładać sektę. Sam nie naciskałem na nie zatrudnienie tej pani, ale uważam, że jeśli się jest dyrektorem szkoły, to trzeba rozwiązywać takie sprawy odpowiedzialnie.

Dowiedzieliśmy się, że w sprawie Joanny F. podpisy zbierano też w miejscowym kościele. - Owszem, były zbierane podpisy, ale nie przeciw zatrudnieniu tej pani, ale w obronie rodziców, którzy napisali petycję do dyrektora - mówi ksiądz proboszcz. - Moim obowiązkiem jest bronić rodziców i ich dzieci przed zarzutami nietolerancji. My tu mamy środowisko jednorodne wyznaniowo i to powinno być uszanowane. Zresztą dla tej pani tak będzie lepiej.

- Chociaż wiem, ze protestujący rodzice byli w mniejszości, to nie walczyłam o zatrudnienie na siłę, bo to mijałoby się z celem. Trudno uczyć w atmosferze konfliktu - mówi Joanna F. Pracę jednak będzie miała - dyrektor jej byłej szkoły chętnie przyjął ją z powrotem. Będzie dojeżdżać, ale trudno. Dojeżdżać będzie też jej najmłodsza córka, bo w tej sytuacji rodzice zdecydowali, że lepiej, by nie chodziła do podstawówki w Kątach.

A szkole w Kątach grozi, że w ogóle nie będzie miała w tym roku szkolnym nauczyciela matematyki. - Złożyłem ofertę w urzędzie zatrudnienia i czekam - powiedział dyrektor Wieczorek. - Niestety, pracy szukają głównie nauczyciele nauczania początkowego i poloniści.

Ewa Siedlecka [sierpień 2001] 


Komentarz jednej z czytelniczek www.Brooklyn spółka b/o

BROOKLYN