nadesłał: Zenon Trzonkowski [kontakt poprzez: [email protected] ]

Czy tych sześcioro musiało zginąć ?

 

Wokół tragedii na jeziorze Łebsko ,gdzie śmierć poniosło pięcioro kajakarzy narosło wiele trudnych do wyjaśnienia kwestii , których ujawnienie z pewnością pomoże w przyszłości uniknąć podobnych nieszczęść. Pytania zadawane przez specjalistów, policję, prasę jak i pozostałe osoby zainteresowane tą sprawą sprowadzają się do tego, z jakiego powodu przez parę godzin zwlekano z wezwaniem pomocy. Oto cytat z Rzeczpospolitej z dn. 08.05.2001r. gdzie czytamy :

-  Zdaniem policji , gdyby wcześniej zawiadomiono o wypadku, byłyby większe szanse  na  ich uratowanie (....)
- Nie wiadomo , dlaczego przez parę godzin zwlekano z wezwaniem pomocy. Gdyby  wcześniej się o nią zwrócono, być może udałoby się kogoś uratować, a przecież niektórzy uczestnicy wyprawy mieli telefony komórkowe (...)Organizatorzy spływu zwlekali z wezwaniem pomocy. Zawiadomiona dopiero ok. godz. 20.00 Straż Graniczna zdołała uratować sześć osób. Ich informacje o wypadku były sprzeczne. Pięciu uratowanych odjechało szybko samochodem , na miejscu pozostał jeden( ...)

Pierwszy śmigłowiec ratowniczy Marynarki Wojennej wystartował dopiero dwie minuty przed godz.22.00 (...)

- Według informacji Agencji Radiowej od uratowanych czuć było alkohol . - My tego nie potwierdzamy - stwierdził komisarz Rojek

- Według nieoficjalnych źródeł uczestnicy wyprawy to Świadkowie Jehowy, którzy nie mogą spożywać alkoholu.

     Ostatnia  informacja nie jest zgodna z prawdą , gdyż oficjalnie nie nakłada się takiego wymogu na członków tej wspólnoty.  Zabrania się jedynie nadużywania alkoholu .Niestety osoby, które nie posiadają rozeznania w tak podstawowych sprawach, tym bardziej dalekie są od wyjaśnienia prawdziwej przyczyny opóźnienia akcji ratunkowej.

     Autorzy niniejszego artykułu to Świadkowie Jehowy z kilkunastoletnim stażem, do niedawna pełniący funkcję nadzorców . Od ponad dwóch lat  bezskutecznie próbowali interweniować najpierw we władzach zwierzchnich tej wspólnoty religijnej  przedstawiając dowody wewnętrznych nadużyć w kwestii autonomii przyznanej przez władze państwowe. Odkryli , że w wyniku stosowania psychomanipulacji ,wierni okazują bezwzględne podporządkowanie zasadom organizacyjnym kosztem nawet łamania prawa państwowego .Po bezskutecznych próbach mediacji wewnątrz organizacji zakończonych usunięciem ich z zajmowanych stanowisk, w październiku 2000r sprawę skierowano do Biura  Rzecznika Praw Obywatelskich w Polsce. Niestety te wysiłki napotkały na mur niezrozumienia powagi sytuacji.

     Jaki związek istnieje pomiędzy tragedią na jeziorze Łebsko a praktyką ukrywania przez Świadków Jehowy przypadków łamania prawa wśród współwyznawców?  Dla autorów jest to oczywiste, ponieważ łamanie prawa w zrozumieniu Świadków Jehowy przynosi hańbę organizacji, która uważana  jest za świętą.  Stąd wszelka interwencja np. policji lub innych służb  w wewnętrzne sprawy Św. J. jest w mniemaniu każdego z nich hańbiąca czasem do tego stopnia, że przestaje się liczyć człowiek. W tym przypadku uczestnicy zdarzenia mogli mieć dodatkowe poczucie winy ze względu na zaistniałe okoliczności.

Ponadto przez całe lata przyswajana określona hierarchia wartości w chwili zagrożenia utrudnia podjęcie właściwej decyzji, gdzie bardziej powinien liczyć się bliźni, a nie wizerunek organizacji.

przez całe lata przyswajana określona hierarchia wartości w chwili zagrożenia utrudnia podjęcie właściwej decyzji

Znając mentalność tych ludzi wiemy, że gotowi są na wiele wyrzeczeń byleby tylko nie ucierpiało dobre imię Organizacji. Ostatnią rzeczą, która może przyjść do głowy nawet cierpiącemu Świadkowi Jehowy jest zwrócenie się o pomoc do władz świeckich, a pierwszym odruchem wołania o pomoc jest powiadomienie władz w macierzystym zborze /są to starsi zboru/. Należy domniemać , że jeśli na Łebsku nawet wzywano pomocy za pomocą telefonów komórkowych to w pierwszej kolejności skierowano ją do  starszych zboru w Bydgoszczy ,od których oczekiwano dalszych instrukcji. Pewnie będzie to nie trudno ustalić na podstawie bilingu rozmów telefonicznych /gorzej będzie z ustaleniem treści tych rozmów/. Nie chcielibyśmy wysnuwać zbyt daleko idących wniosków, gdyż sprawę bada jeszcze prokurator .

Jednak dla nas posiadaczy orzeczenia  prokuratorskiego w innej sprawie z terenu miasta Brzeg dotyczącej Świadków Jehowy, obraz tragedii na J. Łebsko jest dosyć klarowny.

        Sprawa o której mówimy miała miejsce w dn. 22.02.1998r w Brzegu na ul. Konopnickiej. Młodociany Św. J. jadąc samochodem swojego ojca celowo zajeżdżał  drogę swemu dziadkowi prowadzącemu własny samochód. W wyniku zdarzenia obrażeń doznało kilkuletnie dziecko siedzące na tylnym siedzeniu w aucie dziadka. Jednak matka dziecka  oświadczyła lekarzowi Poradni Ortopedycznej , że uraz kończyny górnej jej córki powstał w wyniku zabawy z  bratem w domu!!! Cała prawda o zdarzeniu wyszła na jaw dopiero podczas przesłuchania na policji wiele miesięcy po tym. Prokurator w uzasadnieniu postanowienia stwierdza: "W związku z tym ,iż osoby biorące udział w zdarzeniu były Świadkami Jehowy, nie powiadomiły o wypadku organów ścigania , natomiast zdarzenie to zgłosiły do Starszych Zboru ich związku , którzy to mieli przeprowadzić czynności wyjaśniające w tej sprawie".

Jako, że wówczas byliśmy nadzorcami na szczeblu zboru szczegóły zdarzenia przekazaliśmy ustnie oraz pisemnie nadzorcy okręgu Janowi S. W efekcie nie wyciągnięto żadnych konsekwencji od sprawcy zdarzenia oczywiście nie powiadamiając również organów ścigania, chociaż nie był to jedyny znany wybryk tego kierowcy.  Sprawa stała się tym bardziej tragiczna, że nie strofowany wówczas kierowca niedługo potem zginął tragicznie w wypadku przez siebie spowodowanym dn.07.01.2000r pędząc z prędkością 160 km/h na odcinku z ograniczeniem prędkości jazdy do 40 km/h. Nasuwa się pytanie czy winą za tę śmierć można obciążyć tylko tego młodego człowieka? Dążenie za wszelką cenę niczym Pani Dulska do prania brudów we własnym domu musi w końcu znaleźć we współczesnym ustawodawstwie swój kres. Łamane są podstawowe prawa obywateli  co do informowania władz zwierzchnich o przestępstwach, a my z ust prawników w naszym kraju słyszymy tylko, że istnieje luka prawna zezwalająca na taki proceder .

Jest rzeczą oczywistą, że nikt z władz zwierzchnich w tej organizacji nie zabrania oficjalnie powiadamiania władz świeckich o odkrytych przez członków tej społeczności przestępstwach popełnionych przez współbraci, jednak narzucona  lojalność organizacyjna zamyka usta każdemu z tych manipulowanych ludzi wyobrażających sobie, że cierpiąc lub ukrywając zło bronią dobrego imienia Jehowy. Czas pokaże , czy tragedia na jeziorze Łebsko jest podobnie jak w Brzegu

cierpiąc lub ukrywając zło bronią dobrego imienia Jehowy

 śmierć 20-latka efektem wewnętrznych ograniczeń swobód obywateli Polski poddanych presji tak zwanej teokracji.

 Czy tych sześć niepotrzebnych ofiar  to nadal zbyt błahy  argument , aby zastanowić się nad wprowadzeniem  zakazu samodzielnego "załatwiania" wybryków podpadających pod kodeks karny, a tym samym utajniania przestępstw przed właściwymi organami państwowymi?

              Skądinąd wiadomo nam, że istnieje pokaźna liczba Św. J., którzy w skrytości sumienia nie zgadzają się z tym mechanizmem, toteż przepłacają to chorobami o podłożu psychicznym. Niektóre przypadki samobójstw w tej społeczności dotąd zazwyczaj okrywane mgłą tajemnicy znalazłyby racjonalne wyjaśnienie, gdyby odpowiednie służby publiczne uwzględniły na poważnie w swoich czynnościach opisywaną powyżej psychomanipulację.


Zenon Trzonkowski, Piotr Bardecki; listopad 2001

BROOKLYN